XVIII
Był piętnasty listopada,
niedziela, słoneczne, choć chłodne popołudnie i ostatni dzień, jaki mieli
spędzić w willi Alexandra. Zamierzali o świcie wyruszyć konno do stolicy
Sarihmas z wiadomością dla samego króla. Chcieli usłyszeć oficjalne rozkazy,
choć Samuel już im przekazał wszystko, co wiedział od generała Edwarda, prawej
ręki króla. Mimo to, woleli mieć wszystko na papierze, żeby w razie czego nie
ponieść odpowiedzialności za wszelkie skutki swoich działań. Zanim jednak
wdrożyli w życie swoje plany, musieli przetrwać resztę dnia, wieczór i prawie
całą noc. Pierwsze dwa dla Toma były istnym piekłem, ostatnia, noc właśnie,
wybawieniem. A to wszystko dlatego, że wieczorem Alexander wyprawiał kolację
dla swoich przyjaciół. Pożegnalną kolację, ponieważ zażądał, by wszyscy
wyprowadzili się w przeciągu tygodnia. Oczywiście powiedział, że jak tylko wróci,
da im znać, że mogą na nowo u niego zamieszkać, ale do tego czasu chciał, by w
domu pozostała tylko służba, jego kochankowie i kot, Pandora. Bo ostatecznie
zamierzał zabrać Demetriusza ze sobą. Na początku miał sporo obiekcji i nie
zgodził się na prośby blondyna. W końcu widocznie zmienił zdanie. Co było tego
przyczyną? Tom nie miał pojęcia. Mógł się jedynie domyślać, że być może
nieodgadnione przez niego dotąd sztuki perswazji Demetriusza naprawdę działają
cuda. Musiało tak być, skoro ten zdołał zmienić decyzję mężczyzny.
Samuel był nieco markotny, ale w
towarzystwie czarodzieja chował swoje troski. Zabawiał go, dyskutował, starał
się zajmować całym sobą. Alexander mu nie przeszkadzał, ale uważnie przyglądał
się czarodziejowi, co niekiedy doprowadzało Toma do szału. Czasami posyłał mu
pytające spojrzenia, ale wtedy zwykle wampir odwracał wzrok i udawał, że nic
się nie stało, a jego bezczelne gapienie
się wcale nie miało miejsca.
Tom udał się do biblioteki z
zamiarem poczytania jakiejś przypadkowej książki. Chciał zabić czas, przetrwać
kolację i położyć się spać. Wiedział, że podróż na pewno będzie wiązać się z
wieloma problemami i przeciwnościami losu, ale znoszenie humorów Samuela i
Alexandra również nie należało do prostych rzeczy. Czasami miał ochotę im obu
po prostu spuścić wpierdol, ale zaraz przypominało mu się, jak marne ma z nimi
szanse. Niby był czarodziejem, ale w porównaniu z refleksem i bystrością obu
mężczyzn, nadal miał niewielkie możliwości wygranej.
Wszedł do środka, nie
dostrzegając nikogo i ruszył w stronę pierwszego regału. Przebiegł wzrokiem po
kilku pierwszych pozycjach i wyciągnął jakąś książkę w języku powszechnym.
Czasami trafiał na utwory pisane dialektem. Oczywiście rozumiał to dzięki
magii, jaka w Krainie Smoków pomagała w komunikacji, ale nadal wyczuwał różnicę
i po prostu nie lubił takich czytać. Z książką w ręce ruszył do fotela
stojącego przy oknie. Usiadł w nim, dostrzegając, że słońce chyliło się ku
zachodowi. Jego promienie ciekły po szybie bardzo powoli, tworząc na ścianach
złote, błyszczące wzory. Otworzył książkę i zaczął czytać, nawet niespecjalnie
skupiając się na treści. Nie miał pojęcia, ile minęło czasu, ale nagle usłyszał
szczęk klamki i skrzypnięcie ciężkich, mosiężnych drzwi. Spojrzał w tamtą
stronę i zobaczył Alexandra. Wampir też był widocznie zdziwiony jego obecnością
w bibliotece, czego nawet nie ukrywał. W końcu uśmiechnął się wymuszenie, jakby
lekkość ich relacji kompletnie wyparowała. Tak chyba po części było, choć Tom
niemal wychodził z siebie, by było inaczej. Od spaceru przestał unikać
mężczyzn, a raczej spróbował się z nimi dogadać. Niestety nie było to proste.
– Powinieneś
odpocząć przed drogą – zaczął sztywnym tonem. Czarodziej uśmiechnął się
wymuszenie.
– Muszę się
znudzić, zanim zasnę – odpowiedział i spuścił wzrok na książkę. Moment później
Alexander zjawił się tuż przy nim. Poderwał na niego wzrok, zdziwiony. Wampir
znowu się tak gapił, ale teraz już nie
odwrócił spojrzenia. Przyglądał mu się uporczywie, z jakimś dziwnym zacięciem.
Tom zakręcił się na swoim miejscu i zerknął na niego pytająco. Jednak Alexander
nie ustępował. W końcu sięgnął do kieszeni i wyciągnął złoty pierścień z
pięknym i dużym kamieniem na wierzchu. Tom zmarszczył brwi.
– Chyba nie
chcesz mi się oświadczyć, co? – parsknął niewesołym śmiechem i odetchnął
głębiej. Spojrzał na wampira, który zmieszał się wyraźnie, ale nie cofnął ręki.
Jedyne, co zrobił, to zamrugał oczami, odetchnął głębiej i wyprostował się,
zmieniając przy tym ciężar ciała na drugą nogę. – Nic nie powiesz? – pisnął
prawie, bo tak mocno miał ściśnięte gardło.
– Jesteś
niemożliwy, Tom – westchnął i wywrócił oczami w geście kompletnej bezradności.
Odchrząknął, przyciskając wolną pięść do ust, by po chwili opuścić ją w dół i
powiedzieć: – Miałem takie trzy. Jeden ukradł twój brat, drugi należy do mnie,
a ten… chcę ci go ofiarować. Jako prezent za ciężką pracę i poświęcenie –
dokończył oficjalnie, odzyskując panowanie nad głosem i ciałem. Jednak nie na
długo. Tom wstał ze swojego miejsca, przez co jego twarz znalazła się naprawdę
blisko wampira. Ten widocznie nie zamierzał się odsunąć, a czarodziej nie miał
takiej możliwości, bo tuż za nim stał fotel. Tak więc stali blisko siebie,
patrząc sobie w oczy. W końcu Alexander chwycił dłoń Toma i wsunął na jeden
palec pierścień, który jakimś cudem pasował idealnie. A Tom czuł się dziwnie, i
nie byłby sobą, gdyby nie powiedział czegoś głupiego.
– Przykro mi
Alex, ale to nadal wygląda jak oświadczyny – zaśmiał się tym razem, zerkając w
górę na mężczyznę, który też się uśmiechnął z zawstydzenia.
– Naprawdę,
jesteś zupełnie niemożliwy – parsknął, po czym dodał: – Wystarczy krótkie
”dziękuję”. – Tom uniósł się na palcach i pocałował mężczyznę w policzek.
– Dziękuję –
szepnął mu na ucho, nim się odsunął, by przyjrzeć się swojej dłoni z nową
ozdobą na palcu. Kamień był ciemny, jakby… purpurowy. Mienił się w świetle dochodzącym
z zewnątrz. W tamtej chwili było go już naprawdę niewiele. Alexander patrzył na
niego z lekkim uśmiechem i naprawdę… naprawdę nie umiał oddzielić od siebie
uczuć rozsądku i serca.
~∞~
Ledwo świtało, padał deszcz, a
temperatura spadła koszmarnie, toteż trudniej było wstać z łóżka i ruszyć w
drogę tak wcześnie, jak zaplanowali. Niestety nie było już czasu na zmianę
planów. Dlatego Tom zwlókł się z łóżka, w którym spał sam, bez żadnego
towarzystwa, co w ostatnim czasie należało do nowości. Nie narzekał jednak,
ostatnio obecność pewnych dwóch mężczyzn przyprawiała go już o ból głowy.
Zwłaszcza wtedy, gdy obaj przebywali z nim w jednym pomieszczeniu.
Alexander był naprawdę
wymagający w kwestii warunków ich podróży. Zanegował pomysł Samuela, jako że
mieliby wszyscy pojechać konno i oznajmił, że ma trzyosobowy powóz. Oczywiście
zmieściłyby się w nim cztery osoby bez najmniejszego problemu, jednak wampir
już na początku chciał dać do zrozumienia wilkołakowi, że nie zamierza dzielić
z nim tak niewielkiej przestrzeni dłużej, niż to konieczne. I Sam nie
protestował, ba, był nawet zadowolony z takiego obrotu sprawy. Nie widziało mu
się spędzać tyle godzin w jednym, ciasnym miejscu, praktycznie bez ruchu i
świeżego powietrza wokół. Jedyny plus, jaki w tym widział, była szansa na
spędzanie większej ilości czasu z Tomem. Bo oczywiście czarodziej wliczał się
do wybranej trójki Alexandra. Trójki, w której skład wampir też wchodził…
Wstał z łóżka i powlókł się do
swojej łazienki, gdzie miał zamiar odświeżyć się przed drogą i od razu przebrać
na śniadanie. Wszystko miał już spakowane i gotowe do drogi od paru dni,
dlatego w ostatniej chwili nie musiał się już o nic martwić.
Woda w misce była chłodna i
szybko go otrzeźwiła z nocnych i sennych miraży. Śniły mu się piękne rzeczy,
jak mało kiedy. Aż żal było opuszczać krainę snów.
Ubrał się szybko i zszedł na
dół. Dostrzegł Demetriusza, więc bez chwili namysłu podszedł do niego.
– Dzień
dobry – przywitał się z lekkim uśmiechem. Chłopak odwrócił się w jego stronę i
również posłał mu delikatny uśmiech. Był jeszcze zaspany, miał trochę
zapuchnięte oczy i odciśniętą poduszkę na policzku.
– Witaj –
odparł i zaczekał na niego chwilę, by zrównali się krokiem. W końcu ruszyli
razem do wyjścia, by zobaczyć, co się dzieje na zewnątrz. Tom pchnął drzwi i
przepuścił przodem Demetriusza, po czym wyszedł tuż za nim. Alexander rozmawiał
z jakimś mężczyzną i tłumaczył mu coś ze zirytowaną miną. Niedaleko schodów
stał piękny, czarny powóz z końmi. Tom przez moment zatrzymał na nim wzrok z
zachwytem, ale jego uwagę przykuł Samuel, próbujący okiełznać jakiegoś białego
konia. Tom zaśmiał się dyskretnie pod nosem, widząc, jak wilkołak marszczy brwi
groźnie i psioczy na nieposłuszne zwierzę. Alexander przestał instruować o
czymś mężczyznę i zerknął na Samuela z dezaprobatą. Nic jednak nie zrobił, a
jedynie przeniósł wzrok na młodzieńców stojących wciąż na schodach. Uśmiechnął
się do nich czarująco i przywołał ich gestem dłoni do siebie. Tom objął się
ramionami, gdy zawiał mocniejszy wiatr, ale wyszedł na dzieciniec. Wampir
zerknął na jego dłoń, ozdobioną złotym pierścieniem, co nie umknęło uwadze
czarodzieja. Miał ochotę uśmiechnął się głupio, ale powstrzymał się, gdy
dostrzegł, że Samuel uważnie mu się przygląda. Odchrząknął, a kiedy to nie
pomogło, zakaszlał, przyciskając pięść do ust. Zatrzymał się obok Demetriusza,
gdy obaj już dotarli do odzianego w gruby płaszcz Alexandra.
– Zjedliście
już coś? – zapytał chłopców, zerkając na nich naprzemian.
– Nie –
odpowiedział za nich obu Demetriusz.
– To
ruszajcie, migiem. Nie możecie pojechać z pustym żołądkiem – pogonił ich gestem
dłoni. Tom zaśmiał się cicho i pozwolił pociągnąć Demetriuszowi za sobą. W tym
czasie Samuel zsiadł z konia i podszedł do wampira z niewesołą miną.
– Co to za
tandetna błyskotka, hm? Myślałem, że masz lepszy gust – zakpił, zatrzymując się
niedaleko mężczyzny. Alexander przeniósł na niego niechętne i znudzone
spojrzenie.
– Tom nie
narzekał. Właściwie jest zachwycony i z chęcią go nosi – odparł spokojnie,
rzucając wilkołakowi zimne spojrzenie. Kiedyś obdarzał go jedynie chłodnym. Od
jakiegoś czasu postanowił mrozić tego kundla wzrokiem. Niestety nie przynosiło
to pożądanych skutków.
– Pewnie
chce być dla ciebie miły, nie łudź się lepiej – parsknął i założył ramiona na
piersi. Wkurzała go pewność siebie wampira.
– To ty
przestań się łudzić. Siebie i jego. I zdecyduj się, czego chcesz. Nie chcę się
kłócić zaraz przed podróżą, ale jesteś strasznym hipokrytą – warknął i odszedł
w kierunku schodów, mając zamiar wrócić jeszcze na chwilę do willi. Nie miał
zamiaru dłużej dyskutować z tym pchlarzem, bo bał się, że powie o kilka słów za
dużo. Nie potrzebował męczącego sporu zaraz przed równie męczącą drogą. Pogoda
nie dopisywała, więc spodziewał się, że warunki na drodze także nie będą
należały do znakomitych.
~∞~
Wampir nie mylił się w swoich
domysłach. Padało cały dzień, przez co podróż się niemiłosiernie dłużyła, a w
dodatku co jakiś czas musieli się zatrzymywać i naprawiać coś, co uległo w
trakcie jazdy zniszczeniu. Najbardziej obrywał wóz, ale na całe szczęście jeden
z ludzi wampira znał się na rzeczy i eliminował wszystkie usterki.
W powozie było ciepło i
przytulnie, dlatego Tom i Demetriusz przespali większość drogi. Kiedy zaś nie
spali, grali w jakieś gry, przekomarzali się, żartowali… Byli ogólnie weseli i
Alexander z uśmiechem im się przyglądał. Raz nawet Tom rzucał jakieś proste
zaklęcia, zabawiając ich obu prostymi, ale zajmującymi sztuczkami.
Jednak w końcu nastał wieczór i
czas na postój. Alexander kazał poczekać młodzieńcom do czasu, aż jego służba
upora się z rozłożeniem namiotów. Chwilę to trwało, jednak w końcu oznajmił, że
mogą przenieść się do swoich prowizorycznych sypialni. Tom otrzymał osobny,
duży namiot z przygotowanym, sporym posłaniem. Wnętrze było oświetlone paroma
kagankami, rozstawionymi tu i tam, jednak w pewnej odległości od ścian, by
zapobiec ewentualnemu pożarowi.
Tom przeciągnął się i ziewnął
głęboko. Czuł, jak mięśnie mu się zastały od całodniowej jazdy. Wchodząc do
środka nie zamknął namiotu, dlatego gdy chłodny, jesienny wiatr zawiał mocniej
i wtargnął do środka, czarodziej zadrżał i objął się ramionami. Miał na sobie
tylko cienką koszulę, bo płaszcz zostawił w powozie i zapomniał go stamtąd
wziąć. Nagle poczuł za sobą duże i umięśnione ciało. Podskoczył z zaskoczenia i
odwrócił głowę. Dostrzegł Samuela, który przylgnął do niego ciaśniej i otoczył
go ramionami. Splótł dłonie na jego brzuchu i uśmiechnął się bokiem ust.
–
Przestraszyłeś mnie – powiedział, westchnąwszy cicho. Pogładził ręce wilkołaka
i oparł się o niego, rozluźniając się niemal od razu. Oparł głowę na jego
ramieniu, by po chwili wtulić twarz w szyję kochanka. Samuel pocałował go w
czoło i uśmiechnął się, kiedy jasne włosy czarodzieja połaskotały go w nos.
– Wybacz –
szepnął. – Mogę ci towarzyszyć w nocy? – zapytał niskim głosem, na którego
dźwięk Tom odetchnął głębiej i mocniej wcisnął twarz w zagłębienie szyi
wilkołaka. Po chwili odsunął się nieco i spojrzał w górę. Uśmiechnął się i odparł:
– Nie widzę
przeszkód. – Odwrócił się w ramionach mężczyzny i objął go za szyję ramionami.
Samuel uśmiechnął się szeroko i moment później pocałował młodzieńca, łapiąc go
jedną dłonią za policzek. Niemal od razu wsunął język do ust Toma, na co ten zamruczał rozkosznie i sam też pogłębił
pocałunek. Chwilę później Samuel przesunął dłoń na tył głowy czarodzieja i
wsunął palce w jego jasne, gęste włosy. Gdy pierwszy raz ich dotknął, nie były
tak miękkie i gładkie, jak teraz. Zawdzięczały to pewnie kosmetykom, jakie Tom
stosował w willi Alexandra. Na samą myśl o wampirze miał ochotę się skrzywić,
ale jego usta były zajęte czymś innym – o wiele, wiele ciekawszym. Nie
powstrzymał jednak myśli, że popełnił błąd, kiedy pozwolił Tomowi zostać u
wampira. Gdyby się na to nie zgodził, dzisiaj nie musiałby żyć z myślą, że ta
cholerna pijawka trzymała Thomasa w ramionach. Że Alexander go brał, a Tom…
– Tom, przyniosłem ci płaszcz, w
nocy może być trochę… – przerwał Alexander, kiedy zobaczył ich razem. Coś go
zakłuło boleśnie, ale zachował twarz, uśmiechając się jedynie kpiąco. Wszedł do
środka bez pytania, patrząc na nich zupełnie nieskrępowany. Obaj już zdążyli
wyplątać się z ciasnego uścisku, ale wciąż było po nich widać, że przed chwilą
było między nimi bardzo gorąco.
– Um,
dzięki, Alex – powiedział, czując, że pieką go policzki. Patrzył po ścianach
namiotu, by tylko uniknąć wzroku wampira, który odkładał płaszcz na posłanie
czarodzieja. Gdy już to zrobił, odwrócił się w kierunku mężczyzn, stając w
miejscu i patrząc na nich w milczeniu.
– Może tak
uprzejmie wyjdziesz? – warknął wytrącony z równowagi Sam, zakładając ramiona na
piersi. Tom zerknął na niego nerwowo, spodziewając się kolejnej kłótni.
–
Oczywiście, nie musisz już szczekać – zaśmiał się sztucznie Alex i ruszył w
stronę wyjścia, niby przypadkiem ocierając się o Toma. Chłopak odetchnął,
widząc, że tym razem Samuel odpuścił i jedynie odprowadził wampira
zniecierpliwionym spojrzeniem. Zaraz po tym, jak ten wyszedł, wilkołak
odetchnął głębiej i pokręcił głową z niedowierzeniem.
– Nie
cierpię go – warknął pod nosem, nie patrząc na czarodzieja. Ten również się
trochę rozluźnił, ale nadal miał dziwne wrażenie, że to jeszcze nie koniec
napięcia.
– Zauważyłem
– parsknął Tom i ruszył w stronę posłania. Chciał ściągnąć buty i położyć się
spokojnie. Był trochę głodny i miał nadzieję, że służba, którą Alexander zabrał
ze sobą zatroszczy się o jedzenie dla niego. Rozleniwił się przez czas, jaki
spędził w domu wampira.
– Czemu
nosisz to paskudztwo? – zapytał nieprzyjemnie Samuel, wskazując ręką na jego
dłoń. Tom spojrzał w dół i uśmiechnął się lekko.
– Nie jest
paskudny – zaprzeczył i pogładził pierścionek. Wilkołak prychnął i podszedł do
niego szybciej, niż normalnie. Pchnął go na posłanie i zawisł nad nim z groźną
miną.
– To wygląda
tak, jakby ci się oświadczył – powiedział z trudną do rozszyfrowania miną
mężczyzna, patrząc z bliska w ciemne oczy Toma. Ten odetchnął ciężko,
zaskoczony prędkością, z jaką Sam się przy nim zjawił.
– Mówisz
tak, bo dałeś swojej narzeczonej podobny? – zapytał ironicznie Tom i odciągnął
mężczyznę od siebie, tracąc nastrój na seks czy nawet jakieś pieszczoty. Samuel
odsunął się i zmarszczył brwi, na nowo się denerwując.
– Nie
sądziłem, że ci to przeszkadza – powiedział, siląc się na spokój. Tom poczuł
przypływ gorąca, czując, że wchodzą na grząski grunt. Nie chciał, żeby to tak
wyglądało, dlatego odparł:
– Bo
bynajmniej, nie obchodzi mnie to – wierutne kłamstwo. – Nie rozumiem tylko, co
tobie w takim razie przeszkadza, że Alexander dał mi ten pierścień – wyjaśnił,
spoglądając mężczyźnie w oczy pod koniec. Dostrzegł w nim jakieś dziwne
poruszenie, którego nie umiał zinterpretować. Samuel wstał z posłania i
przeszedł się po namiocie z marsową miną. Nagle zatrzymał się i odwrócił do
czarodzieja.
– Jestem o
ciebie zazdrosny – powiedział szczerze, choć dość niechętnie. Jednak skoro Tom
stawiał sprawę jasno, on też zamierzał. Nie miał jednak tej świadomości, że
młodzieniec ukrywa przed nim swoje prawdziwe uczucia. Uczucia, które żywił do
wilkołaka, choć chciałby się ich wyzbyć. Tom za to zagapił się na niego z głupim
wyrazem twarzy. Uchylił nawet usta, dopiero po kilkunastu sekundach zdał sobie
sprawę, jak śmiesznie wygląda. Zamknął buzię i odwrócił spojrzenie, nie mając
pojęcia, co może powiedzieć. Gdyby znał prawdę, wtedy nie mówiłby, że nie
obchodzi go narzeczona Samuela. Był o nią okropnie zazdrosny i krew go zalewała
na myśl, że wilkołak w końcu ją poślubi. Nie chciał tego tak strasznie…! Ale nie
chciał też stawiać mężczyzny w podobnej sytuacji. Milczał uparcie, a Samuel źle
jego milczenie zrozumiał. Mając wrażenie, że Tomowi na nim nie zależy w ten
sposób, wyszedł z przekleństwem na ustach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz