sobota, 9 lipca 2016

Bitwa Pięciu Królestw - rozdział XIII

Pewnie część z Was spodziewała się Willa, ale niestety nie wyrobiłam się z rozdziałem. Dlatego pojawiła się B5K. :)

Enjoy!


XIII



                Od ataku na willę minęły trzy tygodnie. Od tamtej pory Tom uczył się więcej i intensywniej. Podobało mu się to, że widział efekty i czuł się dużo silniejszy, niż wcześniej. Opanował teorię magii ofensywnej na całkiem wysokim poziomie. Tak twierdził Alexander. W dodatku nauczył się kilku zaklęć przydatnych w czasie bezpośredniego starcia. Odkąd udało mu się je opanować, przerwali dotychczasowe lekcje i zajęli się magią defensywną. Z tym Tom miał większe trudności, ale Alexander krytykował go tak, jak dotychczas, więc bardzo źle nie było. Tak przynajmniej twierdził. Wampir nie miał raczej problemów z mówieniem o tym, co myśli. Zwłaszcza, jeśli to nie dotyczyło jego osoby. Poza tym nie wspomniał więcej o napadzie na willę, toteż Tom nie pytał o nic, choć pytań miał naprawdę sporo. Skąd Alexander znał jego brata? Co lepsze - czemu jego brat nadal żyje?! Nie to, żeby się nie cieszył, ale… Cóż, był zszokowany, widząc go żywego. Widział, co wampir potrafi i naprawdę zastanawiało go, dlaczego dotąd nie zabił Martina. Naprawdę chciałby to wiedzieć, ale bardziej sobie cenił własne zdrowie i życie, niżeli zżerającą go od środka ciekawość.
– Teraz będzie masowy atak, skup się! – Krzyknął Alexander, trzymając w dłoniach bez większego wysiłku wielki i toporny kamień. Tom przyjął odpowiednią pozycję i zaczął kumulować energię, która miała go ochronić przed nadlatującymi głazami. To nie była pierwsza próba, więc nie był aż tak zestresowany, jak za pierwszym razem. Jednak wizja bycia przygniecionym przez ogromny kamień nie należała do najprzyjemniejszych z wizji. Alexander zapewniał go, że w razie czego zdąży go uratować, ale co on miał wierzyć temu krwiopijcy? Może te wszystkie ciche dni były jedynie przykrywką, by pozbyć się go niby przypadkiem i mieć z głowy potencjalnego zdrajcę? Tak się zamyślił, że nie zdążył na czas utworzyć bariery przed nadlatującym głazem. Nie zdążył nawet krzyknąć! Zacisnął tylko powieki, oczekując czegoś, co miało go spotkać po zderzeniu z śmiercionośnym kamieniem. Nic jednak nie poczuł, poza ogromnym świstem powietrza. Gdy wiatr ustał, uchylił niepewnie powieki i ujrzał… przerażająco niebieskie oczy Alexnadra. Mężczyzna trzymał go w ramionach blisko siebie i przyglądał mu się ze zirytowaną miną. Tom zagapił się o sekundę za długo. Sapnął i zamrugał gwałtownie, wyrywając się z jego objęć. Odwrócił do niego tyłem.
– Dziękuję za ratunek. Możemy wrócić do lekcji – oznajmił napiętym z emocji głosem. Wampir był trochę… za blisko. To powodowało, że nie czuł się za komfortowo.
– Jesteś rozkojarzony, na dzisiaj wystarczy – oznajmił mężczyzna i Tom znów usłyszał świst powietrza, nic poza tym. Cóż, przyzwyczaił się, że mężczyzna nie nawykł do pożegnań. W zasadzie cieszył się z jednej strony na takie rozegranie sprawy. Był zmęczony, miał jeszcze przed sobą dziesiątki zaklęć na ten wieczór, a w dodatku… czuł spore ciśnienie. Miał nadzieję, że przed snem zdąży zafundować sobie upragnione spełnienie.

~∞~

                Starał się nauczyć zaklęć, które wyznaczył sobie na dzisiejszy wieczór. Leżał na łóżku pod pościelą z pergaminem w dłoni, na który przepisał potrzebne sformułowania. Szło mu mozolnie. Ciągle myślał tylko o tym, żeby sobie ulżyć. Coraz bardziej go to dekoncentrowało. Z westchnieniem odłożył pergamin na stolik obok łóżka, po czym wsunął rękę pod kołdrę. Odchylił koszulę i sięgnął między nogi, gdzie spoczywał jego już nie taki miękki członek. Aż wciągnął powietrze ze świstem, czując przeszywający wręcz dreszcz przyjemności. Objął go dłonią i zaczął masować powoli. Podniecenie napływało do niego w zastraszającym tempie. Nie mógł się jednak dziwić, ostatni seks miał kilka tygodni temu, a przez ten czas robił sobie dobrze tylko kilka razy. Był młodym, zdrowym mężczyzną, który potrzebował seksu jak powietrza, jedzenia, czy wody. Poruszał dłonią coraz szybciej, czując, że jego członek jest dużo bardziej wilgotny, niż na początku. Jego oddech również sukcesywnie przyśpieszał. Za oknem szalała wichura, ale skupiony był tylko i wyłącznie na ociągnięciu szczytu przyjemności. Czuł, że jest mu coraz cieplej, a kiedy potarł kciukiem główkę, jęknął niekontrolowanie. Miał zamknięte powieki i uchylone usta. Czując, że zbliża się do końca, chciał wyciągnąć z tej pieszczoty maksimum przyjemności. Już sięgnął drugą dłonią między swoje pośladki, kiedy drzwi od jego komnaty otworzyły się. Stanął w nich Alexander we własnej osobie. Tom poderwał się do siadu, puścił swojego członka i panikując, ocenił swoją sytuację. Wampir uśmiechnął się bezczelnie, wszedł do środka i powiedział:
 – Duszno tu masz. – Tom zaczerwienił się, ale nie odpowiedział. Mężczyzna przyłapał go na gorącym uczynku. Musiałby nie mieć wstydu, gdyby go to nie obeszło. Alexander otworzył okno i wpuścił do środka zimne, jesienne powietrze, które uderzyło w rozgrzaną twarz czarodzieja i odrobinę ostudziło jego podniecenie. Nadal jednak miał ochotę wrócić do tego, co robił chwilę temu, choć wiedział, że w tej sytuacji jest to nie do pomyślenia. – Nie przeszkadzaj sobie, przyszedłem przekazać ci tylko kilka informacji – powiedział wampir. Tom skrzywił się, nie próbując nawet ukrywać swojego zniesmaczenia. Naprawę? Miał sobie przy nim robić dobrze?
– Daruję sobie – odparł, a po chwili dodał: – O co chodzi? – Alexander widocznie był rozbawiony całą sytuacją, ale zachował spokój.
– Wysłałem wiadomość do Samuela – powiedział wampir i podszedł do łóżka. Usiadł na samym kraju i zmierzył młodzieńca spojrzeniem. Zaróżowione policzki, uchylone usta, spocone skronie i rozburzone włosy. Wyglądał… pobudzająco.
– Jakiej treści? – zapytał Tom i zakręcił się niecierpliwie. Cholera, miał takie ciśnienie! A widok przystojnego wampira wcale nie pomagał w zachowaniu spokoju.
– Przekazałem mu, że może wrócić, ponieważ wykazujesz oczekiwane przeze mnie umiejętności – wyjaśnił, wygładzając swoją szatę. Gdy skończył mówić, spojrzał na czarodzieja. Ten był widocznie zaskoczony, ale uśmiechnął się jedynie. Ładnie się uśmiechał, według Alexandra. Powinien częściej się śmiać, wyglądał wtedy uroczo i… Tom zaraz jednak się skrzywił, bo poprawiając się na swoim miejscu, prawdopodobnie otarł się wrażliwym członkiem o kołdrę, pod którą spał. Zaburzyło to wnikliwą kontemplację wampira, z czego nie był zadowolony. Tom był… ładny. Podobał mu się, a teraz, kiedy był widocznie rozpalony i spragniony spełnienia wyglądał jeszcze lepiej, niż na co dzień.
– To… dobrze – wydusił z siebie młodzieniec i odwrócił wzrok. Spojrzenie wampira go zawstydzało. Czy on mu się podobał? Chyba tak, zważając na to, jak się na niego gapił. A czy… Alexander podobał się jemu? Miał ładne oczy, jasne, miękkie włosy i foremnie wykrojone usta. Był przystojny, ale nie w ten sam sposób, co Samuel. Był jakby… delikatniejszy. Harmonijny. Zupełnie inny, niż wilkołak.
                Alexander wstał i oblizał wargi. Zmarszczył lekko brwi, moment później je uniósł, po czym ponownie zmarszczył. Wyglądało na to, że chce coś powiedzieć. Ostatecznie tak też się stało. Spojrzał na blondyna i powiedział:
– Nigdy nie zainteresowałem się twoimi potrzebami łóżkowymi, a rozumiem, że masz je jak każdy młody i zdrowy mężczyzna. Wybacz mi to niedopatrzenie z mojej strony. Zanim Samuel wyjechał, obiecałem, że zadbam o ciebie jak najlepiej. – Tom wytrzeszczył oczy, patrząc w przeciwną stronę. Na Stwórcę, co on insynuował?! – Mogę zaoferować ci kilka kobiet, choć sam, jak pewnie zdążyłeś się zorientować, preferuję mężczyzn. – Tom zaczynał panikować. Jakie kobiety?! On nie chciał żadnej kobiety!  – Więc, jakie preferujesz? Drobne, krągłe, blondynki, ciemnowłose? Wszystkie, które mam w willi są podobno piękne, ale wiadomo, że gusta różnią się od siebie. A, mam jeszcze jedną rudowłosą. Także, słucham. Nie krępuj się – powiedział, uśmiechając się delikatnie. Tom spojrzał na niego przerażonym wzrokiem i zamrugał gwałtownie. Na miłość boską, jak on miał się z tego wyplątać?!
– Alexander – sapnął zduszonym głosem, patrząc na wampira. Ten spojrzał na niego pytająco, widocznie wciąż oczekując odpowiedzi. – Nie chcę żadnej kobiety – powiedział twardo, prawie tak twardo, jak twardy był jego członek. Który w dodatku zaczynał go boleć. Miał dość. Po prostu dość.
                Wampir najpierw przyjrzał mu się ze zdziwieniem, ale kilka sekund później jego twarz wyrażała nagłe zrozumienie. Miał uniesione brwi, szerzej otwarte oczy i zaciśnięte wargi. Pokiwał głową i szepnął:
– Ach tak…
– Dokładnie tak – powiedział Tom.
– … Tak? – dopytał Alexander, pochylając się nieco konspiracyjnie.
– Zapewniam cię, że tak – dodał Tom, przymykając powieki ze zirytowaniem. Alexander wyprostował się, splótł ręce za plecami i rozejrzał po pokoju z zamyśloną miną.
– W takim razie przyślę mężczyznę. Teraz mogę ci kogoś polecić i o tak, polecam ci Demetriusza. Ustami robi takie rzeczy, że nawet sobie…
– Alexander! – warknął Tom, czując tak ogromne zniecierpliwienie, że nie był w stanie opanować swojego tonu. Wampir był widocznie zdziwiony wybuchem czarodzieja. Nic nie powiedział, oczekując wyjaśnień ze strony młodzieńca. – Wybacz, że się uniosłem. Po prostu chcę ci powiedzieć, że poradzę sobie sam. Demetriusz jest bardzo miłym młodzieńcem, lubię go, ale z pewnością nie jestem w jego typie – powiedział. Alexander uśmiechnął się i zaraz zaczął mówić z przekonaniem.
– Tym się w ogóle nie przejmuj! Nie jest przesadnie wybredny. Idę po niego, poczekaj moment – powiedział i już był przy drzwiach, kiedy Tom zawołał:
– Nie! Nie idź po niego, naprawdę uważam, że to bez sensu. Poradzę sobie, po prostu potrzebuję… prywatności – wydusił i sięgnął dłonią pod kołdrę, nie mogąc już wytrzymać. Alexander w końcu pokiwał głową i wyszedł, zostawiając go samego. Tom odetchnął z ulgą i zaczął masować swojego członka. Po chwili doszedł, ale nie czuł już takiej satysfakcji, jakiej się na początku spodziewał. Cholerny Alexander! Ale też… przystojny Alexander.


~∞~

                Nazajutrz Tom od samego rana czuł, że coś jest nieco inaczej, niż wcześniej. Alexander, jak nigdy dotąd, co chwilę robił jakieś aluzję, żartował, niejednokrotnie niemal sprośnie i dotykał go częściej. Nawet jego dotyk się zmienił - jeśli już się pojawiał, zwykle był dłuższy i dotyczył innych części ciała poza ramieniem czy nadgarstkiem. To miał okazję zarejestrować, kiedy po długim treningu zabrali koc i wyszli na zewnątrz, by poleżeć w ostatnich ciepłych promieniach słońca tego roku. Demetriusz zabrał jakieś jedzenie dla siebie i Toma, po czym rozłożyli prowizoryczne posłanie nieopodal fontanny. Alexander dotarł do nich najpóźniej. Położył się między nimi i przymknął oczy. Wystawił swoją bladą twarz do słońca. Uwielbiał to ciepło. W Sarihmas często brakowało mu właśnie tego gorąca, ponieważ w Rzymie nie mógł narzekać na jego brak. Tutaj zbyt często padało.
– Tom, lubisz winogrona? – zapytał Demetriusz i wyciągnął do niego dłoń z kiścią owoców. Młodzieniec pokiwał głową, uśmiechnął się i przyjął owoce. Przed wojną zdarzało mu się je jeść.
– Tak, dziękuję – odparł. Alexander zerknął na niego spod wpół przymkniętych powiek. Tom odwzajemnił jego spojrzenie z pytającym wyrazem twarzy. Kiedy jednak nie otrzymał od mężczyzny żadnej konkretnej odpowiedzi, odwrócił wzrok, przyglądając się marmurowej fontannie. Woda wypływała z przedmiotu dzierżącego przez młodego, nagiego i pięknego mężczyznę. Tworzyła kilka równo płynących strumieni, które przywodziły na myśl Tomowi struny liry. Poza tym niewiele zrozumiał z przestawionej sceny.
– To Orfeusz – powiedział Alexander. Czarodziej zwrócił ku niemu spojrzenie. Zauważył, że ten wcale nie patrzył na rzeźbę, a tylko i wyłącznie na niego. Trochę niepokoiło go to spojrzenie, ale równocześnie budziło w nim nieznany dotąd dreszcz. – Tracki śpiewak i poeta. Uchodzi za syna Apolla i muzy Kalliope. Podczas jego śpiewu drzewa pochylały swoje korony ku niemu, huk fal morza łagodniał, a nawet ucichał. Nawet najdziksze bestie potulniały jak baranki. Jego muzyka przewyższała także zdolności syren. Podczas wyprawy statku Argo po złote runo wraz z załogą natknęli się na nie. Jak zapewne wiesz, znane są ze swoich niezwykłych umiejętności wokalnych. I tym razem nie powstrzymały się, by z nich skorzystać. Porywały członków załogi, aż Chiron poradził Orfeuszowi zagrać na lirze. Gdy syreny usłyszały jego muzykę, były nią tak zaoferowane, że przestały krzywdzić członków załogi. Zawsze wyobrażałem go sobie jako pięknego, delikatnego młodzieńca. Według mnie niewielu mocnych ludzi jest stać na wrażliwość, jaka jest niezbędna do bycia artystą. A że Orfeusz jest uznawany za największego śpiewaka, muzyka i poetę greckiego, musiał być też najbardziej wrażliwą istotą.
 Tom słuchał go z uwagą, przyglądając się jego przystojnej twarzy. Alexander też miał w sobie pewnego rodzaju delikatność. Jednak Tom nie mógł powiedzieć, że ta cecha w nim przeważała. Widział, jaką siłą dysponował wampir.
– W takim razie jak nazwiesz jego postawę i niepodważalny czyn odwagi, kiedy udał się za swoją ukochaną Eurydyką do Hadesu? – zapytał Demetriusz. Widocznie też przysłuchiwał się słowom wampira.
– Miłość, mój drogi. To miłość sprawia, że robimy rzeczy, którym w innych okolicznościach nie bylibyśmy w stanie sprostać – odparł Alexander, odwracając wzrok od Toma i zerkając na blondyna. Demetriusz uśmiechnął się nieśmiało, niepodobnie do siebie. Alexander odpowiedział mu podobnym uśmiechem, ale to on pierwszy przerwał ich kontakt wzrokowy. Wykręcił się na kocu i usiadł na biodrach Demetriusza. Tom wstrzymał oddech, lekko zdziwiony zachowaniem wampira. W dodatku nie za bardzo wiedział, jak się odnaleźć w tej sytuacji. Co miał do diabła ze sobą zrobić?! Wampir pochylił się nad chłopcem i przytknął usta do jego szyi. Musnął ustami wrażliwą i gorącą skórę Demetriusza, która tak nieznośnie różniła się od jego temperatury ciała. Nie myślał nad tym specjalnie długo, za to wysunął kły i wbił się w szyję Demetriusza, wyrywając z jego ust krótki jęk bólu. Blondyn chwycił dłońmi wampira za szatę okalającą jego ramię i zacisnął palce na materiale. Tom przyglądał się temu z niezidentyfikowanym uczuciem. Balansowało ono pomiędzy strachem, a podnieceniem i kompletnie nie miał pojęcia, dlaczego rośnie mu wzwód. Odwrócił wzrok od Alexandra pijącego krew z Demetriusza, który też powoli się relaksował. Przymknął nawet powieki i przesuwał dłońmi po plecach wampira. Tom położył się na kocu i zaczął przyglądać się chmurom sunącym po błękitnym niebie. Nie były przyjaźnie białe, a raczej ciemnoniebieskie, burzowe. Być może ten dzień był ostatnim letnim i ciepłym dniem.
                Nagle usłyszał specyficzny dźwięk i kątek oka zarejestrował, że Alexander zszedł z Demetriusza i otarł usta jedwabną chusteczką. Nie patrzył na nich, choć musiał przed samym sobą przyznać, że ciekawy był. Nigdy nie znał żadnego wampira na tyle blisko, by zdawać sobie sprawę, jak w rzeczywistości to wszystko wygląda - pojenie się krwią, gryzienie, odczucia osoby gryzionej. Oczywiście teoretycznie wiedział, na czym to polega, ale w praktyce miał nikłe pojęcie. W dodatku zawsze był trochę uprzedzony do wampirów. Jednak wobec Alexandra nie miał podobnych wrażeń. Ten mężczyzna był ucieleśnieniem elegancji, wykwintności i nieposkromionej zmysłowości. Miał w sobie coś dzikiego, ale okiełznanego na tyle, na ile w danej chwili tego od siebie wymagał. Tom go za to niezmiernie podziwiał - że Alexander potrafił trzymać na wodzy swoje pragnienia. Był pewien, że uczucie głodu, pragnienia krwi i ciągła chęć mordu musiała być niezwykle trudna do pokonania. On też miewał pragnienia, które z pewnością były dużo mniej odczuwalne od tych, z jakimi musiał na co dzień zmierzać się Alexander, a i tak nie zawsze umiał im się oprzeć.
                Nagle zawiał niespokojny wiatr i przeszył ciało obu młodzieńców. Tylko Alexander pozostał niewzruszony.
– Lepiej chodźmy do domu – powiedział wampir i otaksował wzrokiem Toma, którego włosy znalazły się w jeszcze większym nieładzie, niż zwykle. Widział, że czarodziej jest pobudzony. Uśmiechnął się do siebie w duchu, po czym pomógł młodzieńcom w uprzątnięciu ich małego pikniku. Weszli do domu, zostawiając za sobą rozpędzającą się wichurę, ciemne chmury i prawdopodobnie ulewny deszcz, który zbliżał się nieubłaganie.

~∞~

                Kilka następnych dni padało. Nie brakowało też burz, ani szalonego wiatru. Tom nie miał przez to możliwości uczenia się magii natury, bo warunki były średnio sprzyjające. Oczywiście gdyby posiadał dostateczne umiejętności, mógłby poczarować trochę z burzą, ale na tę chwilę nie czuł się gotowy. Alexander postanowił, że pokaże czarodziejowi kilka interesujących i całkiem prostych klątw, jakie można rzucić w ciągu kilku sekund. Thomas musiał przyznać, że to go całkiem zainteresowało. Dowiedział się, jak rzucać klątwy na przedmioty, a jak na ludzi. Dotarł nawet do zaklęć, których nie odważyłby się użyć nigdy w życiu - tak były okrutne i bestialskie. Zaczarował kilka przedmiotów na próbę. Jednym z nich było niewielkie lusterko z grawerowaną rączką i bladoniebieską ramką. Alexander, by przekonać się, czy czarodziejowi się powiodło, zawołał służącego. Kazał mu przejrzeć się w owym, niewielkim zwierciadełku. Starszy wiekiem mężczyzna wykonał polecenie swojego pana. Kiedy mężczyzna spojrzał w swoje odbicie, padł na ziemię, jak nieżywy. Oczywiście klątwa nie była na tyle groźna, by mogła wyrządzić komuś krzywdę. Jednak nadawała się w chwili, gdy chciało się unieszkodliwić kogoś na jakiś czas, niekoniecznie długi, jednak wystarczająco skuteczny.
                Zbliżał się wieczór, w którym Alexander wyprawiał przyjęcie dla swoich przyjaciół zamieszkujących rezydencję i innych ludzi, których zamierzał zaprosić. Tom niedawno się o tym dowiedział. Wampir, większość swojego czasu poświęcał na organizację wielkiego wieczoru. Demetriusz, który zwykle był ironiczny i kpił sobie z większości rzeczy, tak na ten temat albo milczał, albo wypowiadał się zupełnie i kompletnie poważnie. Tylko Tom nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji. Dodatkowo na każdym kroku to podkreślał, a co najlepsze, nie był tego świadomy. Demetriusz próbował dać mu jakieś… subtelne sygnały. Jednak czarodziej był na nie zupełnie odporny.
– Alexander, skończyłem studiować trzy kolejne księgi o klątwach. Chcę nauczyć się czegoś nowego – zażądał Tom, nawiedzając wampira w jego gabinecie. Mężczyzna zerknął na niego przelotnie, nieprzerwanie notując coś na pergaminie.
– Przeczytaj czwartą – odparł krótko i zamoczył pióro w atramencie.
– Nie chcę – powiedział z nutą nadąsania Tom. Dlaczego Alexander tak strasznie go… zaniedbywał? Przywykł do jego ciągłej uwagi i teraz mu tego brakowało. Rozumiał, że ten miał obowiązki, a ze względu na zbliżającą się Wielką Kolację było ich zapewne więcej, niż zwykle. Ale wampir zawsze znajdował dla niego czas, by doglądnąć jego postępy, dać ewentualne wskazówki i… pobyć z nim. Cholerna pijawka – sprawił, że teraz Tom ubiegał się o jego uwagę. To zdecydowanie godziło w jego dumę.
– Nie mam teraz czasu, Tom. Zajmij się czymś, pozawracaj głowę Demetriuszowi – powiedział Alexander, wciąż namiętnie notując. Tom zacisnął usta we wąską linię, odwrócił się na pięcie i bez słowa pożegnania opuścił pomieszczenie.
                Zszedł do biblioteki, zabrał jedną z ksiąg zawierającą szczegółowe wskazówki do tworzenia eliksirów i wybrał jakiś wyjątkowo paskudny. Miał nieopisaną ochotę zrobić wampirowi na złość. Niech ta cholerna pijawka wie, jakie są konsekwencje uczenia mnie tego typu magii. Miał wywołać zielony kolor skóry, swąd i pieczenie. Jeśli poda to Alexandrowi razem z krwią, którą ten czasem pił z kieliszka, to może wampir odczuje jego skutki chociaż przez kilka godzin.
                Zabrał się do roboty i zaczął szukać potrzebnych składników. Miał zawężone pole poszukiwań, bo nie mógł opuszczać posesji Alexandra bez informowania go o tym. A gdyby mu powiedział, to wiązałoby się z niewygodnymi pytaniami.
                Wieczorem miał gotową miksturę, którą przelał do niewielkiej fiolki. Z nią w dłoni ruszył do odosobnionej części salonu, gdzie wraz z Samuelem zjedli pierwszy posiłek w tym domu. Alexander spędzał tam większość wieczorów w towarzystwie Demetriusza lub jakiegoś wampira, na którego obecność akurat miał ochotę. Tym razem, tak jak to miało miejsce najczęściej, był z nim Demetriusz. Drzemał na kanapie, rozłożony i trochę rozchełstany, bo jego tunika podwinęła się, ukazując wewnętrzną stronę rozchylonych ud. Tom zorientował się, że się gapi, więc odwrócił wzrok. Alexander stał za kanapą tyłem do niego i rozmawiał z przystojnym człowiekiem, chyba Antoniuszem. Tom pamiętał go tylko dlatego, że to właśnie on najczęściej dotrzymywał wampirowi towarzystwa, jeżeli nie robił tego Demetriusz. W dodatku był przystojnym i bardzo, bardzo męskim mężczyzną, o śniadej skórze, ciemnych włosach i wąskich, niebieskich oczach. Tom domyślał się, że jeśli Alexander z nim sypia, to raczej odgrywa nieco inną rolę, niż podczas stosunków z Demetriuszem. Czasem wyobrażał sobie, jaki wampir jest w łóżku. Niby mógłby zapytać Demetriusza, ale nie chciał, by ten powiedział o tym Alexandrowi. Zacisnął palce na fiolce, zastanawiając się, jak to rozegra. Na początek postanowił usiąść, by nie wzbudzać niepotrzebnych podejrzeń.
                Zerknął na stolik. Stały na nim półmiski z owocami i jakieś zimne przekąski. Służba przyniosła też wino w dzbanku. Pośród talerzy i mis stał jeden pusty, złoty kielich. Tom podejrzewał, że Alexander przygotował go na później. Podniósł wzrok, czując na sobie spojrzenie mężczyzn.
– Wszystko w porządku, Tom? – zapytał Alexander, przyglądając mu się badawczo. Czarodziej zamrugał oczami, szukając w głowie jakiejś prostej odpowiedzi.
– Tak, po prostu zgłodniałem – odparł i uśmiechnął się lekko. Wampir patrzył na niego jeszcze kilka sekund, aż w końcu odpowiedział na uśmiech. Oznajmił, że zaraz wróci i żeby poczekał na niego. Tom pokiwał głową na zgodę, a kiedy obaj mężczyźni zniknęli mu z oczu, upewnił się, czy Demetriusz nadal śpi. Uspokojony, odetchnął głębiej i wyciągnął fiolkę przed siebie. Wstał z swojego miejsca, pochylił się nad stolikiem i wyciągnąwszy koreczek, wlał zawartość ampułki do kielicha. Pośpiesznie zatkał fiolkę i wsunął ją do swojej bielizny. Poprawił lnianą tunikę, którą miał na sobie. Od jakiegoś czasu zaczął ubierać się tak, jak wszyscy pozostali we willi. I nawet mu to odpowiadało. Ponownie usiadł na kanapie, biorąc do ręki kilka winogron. Zaczął jeść powoli, kiedy dostrzegł, że Demetriusz pokręca się, aż w końcu otwiera oczy. Jego szare oczy spojrzały na Thomasa, a malinowe, nieco wydęte i pełne usta wygięły się w uroczym uśmiechu. Tom błysnął do niego zębami, rozbawiony widokiem zaspanego młodzieńca, którego niesforne włosy znalazły się w jeszcze większym nieporządku.
– Już nie zapuszczasz korzeni w bibliotece? – zapytał z kpiącym wyrazem twarzy Demetriusz. Tom prychnął pod nosem, ale nie zdążył odpowiedzieć, bo do środka wszedł Alexander, tym razem bez jakiegokolwiek towarzystwa. Podszedł do czarodzieja i zatrzymał się przed nim. Miał w dłoni zapieczętowaną kopertę, bardzo elegancką i schludną. Tom wstał i spojrzał mężczyźnie w oczy.
– Chciałbym oficjalnie zaprosić cię na moje przyjęcie – powiedział wampir, przeszywając młodzieńca swoim niezwykle jasnym i przenikliwym wzrokiem. Wyciągnął do niego kopertę. Dzisiaj jego szaty były dużo bardziej uroczyste, bo miał na sobie togę. Tom zastanawiał się, ile zajmowało mu zakładanie tego.
– Dziękuję – odpowiedział Tom, przyjmując od niego kopertę. Wampir uśmiechał się delikatnie, ale też jakoś inaczej, niż zwykle. Bardziej tajemniczo. Bardziej… pobudzająco. Tom poczuł, jak się rumieni i opuścił wzrok, ściskając w dłoni kopertę. Cholera, nienawidził się rumienić. Był tak zaoferowany zachowaniem wampira, że nagle pożałował, iż zdecydował się go napoić trującym eliksirem. Zerknął na kielich, który… był przytknięty do ust Demetriusza, a jego zawartość płynęła w dół przełyku prosto do żołądka młodzieńca.
– Na Stwórcę! Nie! – krzyknął, ale było już za późno. Wampir zmarszczył brwi i zerknął na Demetriusza, który spojrzał na Toma ze zdziwieniem.
– Co się stało, Tom? – zapytał Demetriusz, zbity z tropu. Tom wciąż patrzył na niego z rosnącym przerażeniem. Światło w pomieszczeniu było słabe, bo nie paliły się wszystkie świece. Ale Tom i tak czuł się, jakby samo słońce świeciło tylko na niego. Miał ochotę zniknąć. Ani Alexander, ani Demetriusz nie wiedzieli jeszcze, co się stało, ale Tom wiedział, że będą na niego wściekli. A on przygotował się jedynie na gniew wampira.
– Bo ja… ja… Zrobiłem coś bardzo głupiego.

4 komentarze:

  1. Owszem, bardzo, bardzo głupiego. Ale żeby od razu zatruwać kogoś przez to, że jest zajęty?
    Ktoś tu się interesuje mitologią... *porusza sugestywnie brwiami
    Hihi, podoba mi się jak opisałaś Orfeusza. On mnie jakoś nigdy nie interesował za bardzo, znaczy wiem, co zrobił i w ogóle, ale nie żeby tak strasznie. Może po prostu nie lubię poezji.
    Oj Tom, nieładnie. Kota (Samuela) nie ma i myszki harcują.
    Współczuję Demetriuszowi, to jak się z nim Alex zabawia jest smutne, on go pewnie wtedy kochał.
    Ech, dobrze, że z nim skończył(?) i jest z Michaelem, bardziej do siebie pasują.
    Nie spodziewałam się, że chciałaś dodać Willa, jakoś tak myślałam, że robisz to na przemian i tak jakoś, ale większą ilością Feliksa i księcia nie pogardzę!
    Żegnam i weny życzę...

    OdpowiedzUsuń
  2. No w czasie deszczu dzieci się nudzą i wampir powinien o tym wiedzieć:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wróciłam! :"D Przez ostatnie tygodnie zupełnie nie miałam czasu komentować, ale wszystko czytałam. ^^ I, ojeju, dlaczego mi to robisz, nie chce, żeby doszło do czegokolwiek między Tomem a Alexandrem. ;__; A tu wszystko ku temu zmierza... Eh. Samuel mógłby wrócić tak idealnie na to przyjęcie, odbić Toma i nikomu więcej go nie oddawać, o. I tyle.
    No, ale są jakieś plusy - Tom uczy się magii i całkiem nieźle mu to wychodzi. Jestem jednak pewna, że znalazłby dobrego nauczyciela, który jednocześnie nie chciałby dorwać się do jego tyłka. XD
    Tak wracając do poprzednich rozdziałów, zaciekawił mnie bardzo brat Toma! Mam nadzieję, że wkrótce będzie o nim nieco więcej i że znowu spotka się z Tomem - tym razem może jakieś dłuższe spotkanie. ^^
    I jeszcze taka jedna uwaga - napisałaś, że Tom dawno nie miał seksu. To kalka z angielskiego, po polsku tak się nie mówi, niestety. Po prostu nie uprawiał.
    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak! Lotopałanka dobrze gada o tym odbiciu w czasie imprezy! Błagam, zastosuj to, bo szczerze powiedziawszy średnio trawię Aleksandra, a ja raczej, może nie lubię, ale toleruję tych ,,złych".
      Żegnam i weny życzę...

      Usuń