Wakacje się zaczęły. :D Życzę Wam, żeby były udane, albo
przynajmniej przebiegły tak, jak sobie zaplanowaliście. ;) To niestety nie
zawsze się łączy, no ale... Pisanie WtS trochę mi schodzi, mam nadzieję, że
wyrobię się z rozdziałem na lipiec. Nie przedłużając, kończę! Miłego czytania.
Enjoy!
XII
Kiepski humor Alexandra się przeciągał.
Jak na początku Tom nie miał pojęcia, co jest przyczyną jego chandry, tak po
kilku dniach zorientował się, o co chodzi. Wampir pokłócił się z Demetriuszem i
poważnie na niego obraził. W dodatku nie tylko on chodził struty, bo i
Demetriusz przygasł, i był dużo mniej żywiołowy, niż wcześniej. Tom czuł się
zobowiązany wziąć sprawy w swoje ręce. Wiedział, że Alexander ma wielu innych
towarzyszy oprócz Demetriusza, ale miał też świadomość, że to właśnie
Demetriusz był jego ulubionym. W dodatku dziwnie się czuł, kiedy przebywał w
ich towarzystwie. A był do tego czasami zmuszony, choćby przez wzgląd na to, że
każdy wieczór spędzał z wampirami, Alexandrem, Demetriuszem i pozostałymi
żywicielami. Nie mógł narzekać, było całkiem zabawnie i nigdy nie brakowało
jedzenia. Poza tym nikt nie traktował go jako potencjalny posiłek. No
przynajmniej oficjalnie. I wszystko byłoby pięknie, gdyby Alexander i
Demetriusz doszli do porozumienia.
Tom jeszcze nie wiedział, co jest przyczyną ich konfliktu, ale przypomniał
sobie, jak kiedyś Demetriusz mu się chwalił, że wygrał zakład z Alexandrem.
Może o to się pokłócili? Pewności nie miał, więc musiał go delikatnie wypytać.
Skoro czuł się zobowiązany, by to naprawić.
Dotychczasowy ulubieniec Alexandra siedział między dwoma wampirami. Gdyby na
jego miejscu siedział ktoś inny, zapewne mężczyźni karmiliby się na nim, ale to
był Demetriusz. Należał do Alexandra i nikt, poza nim, nie mógł go tknąć. Oni o
tym doskonale wiedzieli i zamierzali się tego trzymać. Widocznie bardziej
zależało im na życiu, niż na przyjemniej i smakowitej przekąsce.
Tom podszedł do nich i skinął głową na blondyna. Ten spojrzał na niego i
uśmiechnął się szeroko, ale w jego oczach nie było tego blasku, co wcześniej.
– Demetriusz, mógłbym cię na chwilę
prosić? – zapytał, wskazując głową na tyły domu, gdzie znajdował się taras.
Młodzieniec spoważniał odrobinę, ale wstał, zgodnie z prośbą czarodzieja.
Przeszli razem przez hol i minęli kuchnię, a także część pokojów służby.
Przeszli przez wąski korytarz, otoczeni zewsząd ozdobionymi kolumnami. Kiedy
wyszli na zewnątrz, uderzył w nich chłód wieczoru. Demetriusz objął się
ramionami i spojrzał na Toma.
– O co chodzi? – zapytał czarodzieja i
rozejrzał się po ogrodzie skąpanym w nocnym mroku.
– Alexander jest na ciebie zły? – Tom
postanowił od razu przejść do rzeczy. Miał być delikatny… ale do diabła… nie
umiał. Demetriusz chyba nie spodziewał się podobnego pytania, bo spojrzał na
niego z poruszonym wzrokiem.
– Skąd… wiesz? – zapytał ostrożnie. Tom
zmieszał się trochę, ale postanowił, że skoro już zaczął, to skończy.
– Za bardzo się z tym nie ukrywa – odparł,
oczekując, że blondyn zacznie coś wyjaśniać.
– No tak.
– Więc? – Ponaglił go czarodziej po chwili
ciszy. Naprawdę chciał pomóc i poza tym… no dowiedzieć się, o co chodzi.
Demetriusz westchnął ciężko, ale w końcu wyjaśnił:
– Pamiętasz, jak mówiłem, że wygrałem
zakład? – Tom pokiwał głową, potwierdzając, że owszem, pamięta. – Poprosiłem
go, żeby mnie przemienił – wyjaśnił szeptem. Tom uniósł brwi zszokowany.
Przetrawił informację, zastanowił się nad tym, co powiedzieć, po czym odparł:
– Rozumiem, że się nie zgodził. –
Demetriusz zaśmiał się i spojrzał na niego z grymasem złości.
– Nie zgodził? Kategorycznie odmówił! –
Tom przyjrzał się młodzieńcowi, którego widocznie ta kwestia mocno męczyła. – W
dodatku obraził się, kiedy zarzuciłem mu najprawdziwszą w świecie prawdę –
dodał z założonymi na piersi rękami.
– Mogę wiedzieć, co mu powiedziałeś? –
zapytał Tom, wyobrażając sobie, co młodzieniec mógł mu nagadać. Demetriusz
widocznie się zawahał, ale w końcu wydusił z siebie:
– Powiedziałem, że zależy mu tylko na
ruchaniu mojej dupy. – Tom wziął głębszy oddech, spodziewając się właśnie
czegoś takiego. – I spuszczaniu ze mnie krwi – dodał.
– Ach, tak? – Wydukał jedynie Tom. To
jeszcze nie był koniec wyjaśnień Demetriusza.
– I że nie jestem jego towarzyszem, a co
najwyżej smaczną dziwką. –Tom aż sapnął, słysząc te słowa. Cóż, nie dziwił się,
że Alexander się obraził. Ale istniała jeszcze kwestia tego, czy to w ogóle
jest prawda.
– Jesteś pewien, że nie mylisz się co do
niego? Może są inne powody, dla których ci odmówił. – Demetriusz nie zdążył mu
odpowiedzieć, bo nagle zjawiła się przy nich jakaś młoda wampirzyca i
powiedziała:
– Chłopcy, chodźcie na bajkę! – Złapała
Demetriusza za ręce, a po chwili puściła go i pobiegła ze śmiechem, wołając: –
Alexander będzie opowiadał, nie możecie tego przegapić! – Tom uniósł brwi,
zaciekawiony i ruszył za Demetriuszem, który pociągnął go za rękę.
Wszyscy siedzieli rozłożeni na kanapach. Wampiry trzymały blisko siebie swoich
ulubieńców, a ci wyglądali na zadowolonych z adoracji. Alexander siedział w
samym centrum towarzystwa. W dodatku zupełnie sam. Zawołał Demetriusza i Toma
gestem dłoni do siebie. Obaj spojrzeli po sobie, porządnie zdziwieni. Czuli na
sobie wzrok wszystkich osób zasiadających na kanapach, więc w końcu ruszyli się
z miejsca i usiedli po obu stronach wampira. Alexander przyciągnął do siebie
Demetriusza i objął go w pasie. Ten spiął się nieznacznie, ale nie protestował.
Nie chciał robić scen. W każdym razie przy świadkach.
– Dawno, dawno temu miałem wspaniałych
rodziców. No, przynajmniej zanim się urodziłem – zaśmiał się, a niemal wszyscy
wokół mu zawtórowali. Toma to raczej nie rozbawiło, ale doszedł do wniosku, że
być może Alexander opowiada im to niepierwszy raz. Jego samego ta informacja
trochę… zasmuciła. – Mój ojciec był ciężko chory, a matka była przerażona
wizją, że może zostać sama. Udała się do czarownicy i poprosiła ją o ratunek
dla męża. – Na moment przerwał. Pogłaskał swojego ulubieńca po boku i
uśmiechnął się do niego niewinnie. Tak, jakby nic się nie stało. Blondyn nie
wiedział, czy się cieszyć, czy zacząć martwić. – Udało jej się go uratować, ale
w zamian za to musiała poświęcić dotychczasowe życie i mnie, swojego jedynego
syna. Oboje z ojcem stali się tacy jak my, ale też zupełnie inni. Trudniej im
zapanować nad głodem, mogą jeść normalne jedzenie i mają szansę się rozmnażać w
sposób znany zwykłym ludziom. Czy są od nas lepsi? I tak i nie. Ale to będzie
już inna opowieść. Wracając do naszej dzisiejszej historii, moja matka urodziła
mnie, gdy już sama była wampirem. Twierdziła, że nie może wychować dziecka,
więc oddała mnie czarownicy, która rzuciła na nich tę klątwę. Annabelle zajęła
się mną i była dla mnie niczym matka. Niestety zmarła, gdy byłem jeszcze bardzo
młody. Wyemigrowałem wraz z innymi wampirami do Krainy Smoków i mieszkam tutaj
aż do teraz – zakończył swoją opowieść. Tom, szczerze mówiąc, spodziewał się,
że będzie to trochę dłuższe, znając możliwości Alexandra i jego tendencje do
gadulstwa. Widać, nie tylko on, bo kilka wampirów odezwało się:
– Alexander! Opowiedz coś jeszcze, to była
krótka opowieść.
– Tak! Chcemy jeszcze, opowiedz! – Wampir
uniósł dłoń do góry, chcąc im zasygnalizować, żeby się uspokoili. Ci po chwili
przestali mówić, a wtedy on wyjaśnił:
– Muszę zająć się moimi ulubieńcami. –
Wszyscy wyrazili pomruki zrozumienia i aprobaty, zerkając na oniemiałego Toma i
lekko zaniepokojonego Demetriusza. Wampir już po chwili złapał ich za
nadgarstki i podciągnął z miejsca. Młodzieńcy wstali za nim automatycznie. Tom
w połowie schodów zorientował się, że jest prowadzony. Jeszcze bardziej zdziwił
się w chwili, gdy skręcili w lewo, w stronę północnego skrzydła willi. To była
ta część domu, którą zamieszkiwały wampiry. Tutaj Alexander miał swoją komnatę.
Mężczyzna przez całą drogę się nie odzywał. Kiedy otworzył drzwi i wszedł do
środka, nie czekając na nich, czarodziej wpadł na pomysł, by uciec. Miał wtedy
kilka dodatkowych sekund, może wampir uznałby, że nie warto go gonić. Dlaczego
ich tutaj zabrał? Czyżby podsłuchiwał ich rozmowę? Tom musiał przyznać, że
trochę się denerwował. Stałby w drzwiach dalej, gdyby Demetriusz nie pociągnął
go za łokieć. Miał ochotę krzyknąć pomocy, ale przecież nie było tu nikogo, kto
mógłby mu pomóc. Samuel… dlaczego mnie zostawiłeś w tym domu
wariatów?! – pomyślał ze smutkiem i odetchnął z trudem. Kiedy obaj
weszli do środka, Alexander odwrócił się do nich z kieliszkiem w dłoni. Zapewne
pił krew i Tom nie skrzywił się tylko dlatego, że miał większe zmartwienia na
głowie w tej chwili. Demetriusz chyba postanowił przyjąć podobną postawę, co
wampir, bo udawał, że wszystko jest w porządku. Zaczął się nawet rozbierać, ale
wtedy Alexander pojawił się przy nim w ułamku sekundy, czego Tom nie zdążył
nawet zarejestrować. Złapał wolną dłonią rękę młodzieńca, która sięgnęła do
pasa szaty.
– Tutaj nie musisz już udawać – powiedział
chłodno Alexander. Demetriusz wykrzywił usta w grymasie niezadowolenia i
odsunął od siebie jego rękę.
– W takim razie, czym zawdzięczam tę
przyjemność przebywania w twojej komnacie? Skoro nie chcesz się pieprzyć? –
Ostanie słowa wymówił ze złością i spojrzał na niego butne. Tom nie pojmował.
NIE POJMOWAŁ jak Demetriusz może odnosić się do wampira w taki sposób. Czy on
się śmierci nie bał?!
– Nie mam teraz czasu na twoje dramaty.
Dotarło? Znakomicie! Teraz połóżcie się z Tomem na łóżku – oznajmił, a
czarodziej wytrzeszczył oczy. ŻE. CO. PROSZĘ?! Był tak ogłupiały, że bez
protestu ruszył w stronę łóżka i usiadł obok blondyna.
Alexander był… spięty? Wypił do końca zawartość kieliszka, a po chwili zgasił
wszystkie świece, po kolei. Tom wciąż siedział, nie bardzo wiedząc, jak
poradzić sobie z tą sytuacją. Demetriusz pociągnął go do siebie, złapawszy za
rękaw, ale Tom położył się dopiero w chwili, gdy Alexander zawisł nad nim,
popychając go na poduszki. Sapnął ze zaskoczenia i spojrzał na jego twarz,
która w tamtej chwili była tak blisko. Owiał usta wampira swoim oddechem, na co
ten też odetchnął głośniej i poruszył się niespokojnie. Zmarszczył lekko brwi i
powiedział:
– Kazałem ci się położyć. – Tom przełknął
ślinę i odwrócił wzrok, speszony bliskością mężczyzny. Demetriusz przyglądał
się temu uważnie z niespokojną miną. Zachowanie Alexandra było… niespotykane.
Po chwili wampir podniósł się i położył obok Demetriusza, zaczynając rozpinać
jego koszulę. Młodzieniec spojrzał na Toma, widocznie zaniepokojony i niepewnie
odciągnął ręce wampira od siebie. Ten spojrzał na niego w taki sposób, że nawet
Tomowi zrobiło się niedobrze. Demetriusz zamarł na długą chwilę, podczas której
był mozolnie rozbierany. Po chwili Alexander wyciągnął rękę do Toma i gestem
przywołał go bliżej siebie. Ten ani drgnął, zszokowany całą sytuacją. Jak na
jego standardy, była zdecydowanie zbyt abstrakcyjna! Zareagował dopiero w
momencie, kiedy wampir złapał go za koszulę i podciągnął do góry, patrząc mu z
bliska w oczy. Tom ze strachem pomyślał, że ten zaraz go pocałuje, a jeszcze
bardziej przeraziła go myśl, że to wcale nie wydawało się takie okropne.
Alexander miał różowe i wilgotne usta, które w tamtej chwili były tak blisko
jego warg, że mimowolnie przymknął oczy. W tej samej chwili usłyszeli głośny
huk dochodzący z dołu, a Alexander poderwał się z miejsca i
powiedział:
– Ociągali się, jak zwykle. – Tom również
wstał i ruszył do drzwi za wampirem, który zatrzymał się w progu i stuknął go
palcem w tors.
– No co? – zapytał czarodziej i wyciągnął
głowę, kiedy usłyszał krzyki dochodzące z holu.
– Zostajecie tutaj – oznajmił wampir i
ruszył w niesamowitym tempie na dół, by rozprawić się z tymi, którzy
prawdopodobnie napadli na willę.
W holu już rozpoczęła się walka. Kilka
twarzy rozpoznawał, z pewnością pułkownika Johna, kilku wyższych rangą
wojowników i oczywiście porucznika Martina. Ten już kilka razy wchodził mu w
drogę. Wszyscy należeli do grupy, która wierzyła w jego nieszczerość wobec
czarodziei, swoją drogą słusznie. W każdym razie nie mieli wielu
sprzymierzeńców, bowiem Alexander miał mnóstwo zwolenników na zachodzie. Rzucił
się na jednego z żołnierzy i oderwał mu głowę, kiedy ten próbował przebić
drewnianym kołkiem serce jednej z jego przyjaciółek. Rozejrzał się i dostrzegł
po drugiej stronie holu, niedaleko głównego wejścia Martina Blacka – cholernego
i walecznego dupka, który posiadał wyjątkowo ośli upór. Już miał go dopaść,
kiedy ten rozpłynął się w powietrzu, wcześniej uśmiechając się do niego
przebiegle. Warknął, rozjuszony, podejrzewając, gdzie ten mógł się aportować.
Czarodziej mimo jego słów, już ruszył przed siebie, by sprawdzić, co się
dzieje. Demetriusz
zawołał:
– Nie słyszałeś, co powiedział?! – Tom już
miał skręcić w prawo, kiedy przed jego oczami stanął… jego brat. Krzyknął,
przerażony i upadł na ziemię z wrażenia. Martin wytrzeszczył oczy i wydusił z
siebie jedynie:
– Tommy… – Młodzieniec już chciał coś
powiedzieć, kiedy jego oczom ukazała się osoba Alexandra. Naparł na Martina i
wymierzył mu cios z pięści, przed którym wojownik nie zdążył się obronić. Nadal
trwał w szoku.
– Dawno się nie widzieliśmy, poruczniku –
zamruczał wampir i odwrócił się do Toma. – Tom… – przerwał gwałtownie i
zaniemówił, dostrzegając podobieństwo między czarodziejem, a mężczyzną, którego
właśnie uderzył. Nagle wojownik zniknął z cichym sykiem. Na dole też ustały
wszelkie odgłosy, jakby wszyscy razem na jakiś niewerbalny rozkaz postanowili
uciec. Alexander jednak wiedział, że była to pewna pieczęć, pozwalająca na
grupowe aportowanie się w momencie dystansu między objętymi ową pieczęcią
osobami. Wciąż przyglądał się Thomasowi, tym raz z rosnącym gniewem, który
objawił się u niego zmarszczonymi brwiami i głębszym oddechem. Tom, ostatnim co
zdążył zarejestrować, to były rozszerzające się nozdrza Alexandra. Potem była
ciemność.
~∞~
Tom leżał w swojej komnacie i właśnie się przebudzał z długiego snu, którego
początku nie mógł sobie za bardzo przypomnieć. Miał dziwne wrażenie
skrępowania. Kiedy udało mu się otworzyć oczy, dotarł do niego ból głowy. Przez
to od razu je zamknął i spróbował podnieść rękę, ale… nie był w stanie. Uniósł
z trudem głowę na tyle, na ile zdołał i spojrzał ze strachem na krępującego go
węzły. Co się tu do diabła działo?! Po chwili zarejestrował, że na fotelu obok
łóżka ktoś siedzi. To był Demetriusz, który wpatrywał się w niego przejętym
wzrokiem. Nic nie mówił i nie ruszał się. Tom za to oddychał z coraz większym
trudem, więc ponownie położył się na poduszce i odetchnął kilka razy głębiej,
próbując przypomnieć sobie, co się stało. Nagle uderzyło w niego wspomnienie.
Martin. Poczuł silniejsze uderzenie serca na myśl, że jego brat bliźniak jednak
żyje. Ponownie spojrzał na Demetriusza, który wciąż się w niego wpatrywał.
Nagle uchylił usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale w tej samej chwili do
komnaty czarodzieja wparował Alexander. Zatrzymał się przy wezgłowiu łóżka i
spojrzał na Thomasa rozwścieczonym wzrokiem.
– Kim jesteś?! Odpowiadaj, zdradziecka
kanalio! – zażądał wampir z wycelowanym w jego stronę palcem. Tom wytrzeszczył
oczy i skrzywił się od wysokiego tonu głosu mężczyzny.
– Już ci się przedstawiałem, do diabła –
warknął Tom, wyrywając swoje ręce z węzłów. Mogliby oszczędzić mu tego cyrku.
– To nie czas na żarty, Tom – szepnął z
napięciem w głosie Demetriusz. Był widocznie poruszony tym wszystkim, co się
działo. – Odpowiedz na pytanie Alexandra – dodał, pocierając ramiona. Trochę
zmarznął, bo miał na sobie tylko przewiewną szatę, a na zewnątrz była paskudna
pogoda.
– Jestem Thomas Black, czarodziej z
Srebrnego Miasta w Alimartis – powiedział, czując coraz gorszy ból głowy.
Poddał się już zupełnie i leżał bezwładnie. Czuł się okropnie zniewolony. To
godziło w jego honor i dumę.
– Martin Black to…
twój brat? Pracujesz dla niego? – Zapytał Alexander już odrobinę
spokojniej. Widocznie wszystko sobie przemyślał. Niestety chyba niezbyt
dogłębnie. Nie połączył tak prostych faktów, jak to, że Martin i jego oddział
ponieśli klęskę. A musiało tak być, skoro wampir nadal żył. Gdyby Tom miał z
tym coś wspólnego, z pewnością jego bratu poszłoby znacznie lepiej. Jak widać
albo Alexander nie był tak bystry, jak mu się z początku wydawało, albo aż tak
nie doceniał możliwości czarodzieja. Cóż, Tom przypuszczał, że raczej to
drugie. W końcu odpowiedział:
– Tak, to mój brat. Nie wiedziałem, że
jeszcze żyje. Nie odzywał się, odkąd wyruszył na wojnę – powiedział. Wampir
zmrużył oczy, mając zaciśnięte usta w wąską linię. Był ewidentnie wnerwiony i
nawet nie próbował tego ukrywać. – I nie, nie pracuję dla niego, na Stwórcę.
Swoją drogą, skąd czarodzieje wiedzą, że jesteś nieczystym graczem? – zapytał z
kpiną w głosie. Cały czas chciał gestykulować dłońmi, ale był, do diabła,
związany.
– Niektórzy są bystrzejsi, niż się na
pierwszy rzut oka wydają – odparł jedynie Alexander. Podszedł do Toma i
pochylił się nad nim z grobową miną. Czarodziej musiał przyznać, że z tak
wkurwionym wampirem nie miał ochoty zadzierać. – Mówisz prawdę, Tom? – Zadał mu
pytanie tak ostrym tonem, że gdyby jakimś cudem się zmaterializował,
mógłby ciąć wszystko wokół niczym najostrzejsze ostrze miecza.
– Tak – powiedział jedynie, patrząc
Alexandrowi w oczy.
– Jeśli kłamiesz, obedrę cię ze skóry, a
potem wyssę do ostatniej kropli. – Cóż, według blondyna to nie zabrzmiało do
końca dobrze… Ale nie chciał tego komentować. Już dość naraził się temu
mężczyźnie. I to w dodatku nie z premedytacją!
– Nie kłamię – powiedział twardym tonem.
Widać, przekonał wampira, bo ten kazał Demetriuszowi go rozwiązać. Chłopak nie
ociągał się i uwolnił czarodzieja, po czym rozmasował mu obolałe nadgarstki.
– Jest jeszcze wcześnie, dlatego gdy się
odświeżysz i coś zjesz, widzę cię na dole w bibliotece. Nie mamy czasu do
stracenia, musisz się jeszcze wiele nauczyć – powiedział i natychmiast zniknął
im z oczu. Tom uśmiechnął się do Demetriusza, który odpowiedział na jego
uśmiech i… objął go niezdarnie. Tom wytrzeszczył oczy, a młodzieniec zawstydził
się i opuścił jego sypialnie, tłumacząc, że ma do zrobienia coś, co nie może
czekać. Tom pokiwał jedynie głową, odrobinę zbity z tropu. W każdym razie miła
była myśl, że jest w tym domu choć jedna przychylna mu osoba. Coś czuł, że nie
za szybko uda mu się przekonać do siebie Alexandra. Z jednej strony mu się nie
dziwił – wampir wiedział o czymś, co miało zaważyć na przyszłości Krainy
Smoków. Ale było mu trochę nieprzyjemnie na myśl, że teraz będzie sprawdzany na
każdym kroku. Bo co do tego nie miał żadnych wątpliwości. Nie miał nic do
ukrycia (no może poza swoimi preferencjami), ale i tak myśl, że jest się
nieustannie obserwowanym była nieprzyjemna. Niestety musiał to jakoś przetrwać.
Tak jak przetrwał wojnę, biedę, śmierć rodziców i wszystkie trudy podróży, jaką
dotąd odbył. Teraz musiał przetrwać w domu wampira, który podejrzewał go o konspirowanie
z ludźmi chcącymi się go pozbyć. Cóż, lepiej być nie mogło. Ale nie miał
wyjścia, zaszedł już za daleko, by się z tego teraz wycofać.
ECH, a ja chciałam przyjemnie zacząć wakacje. A tu się tyle dzieje! I ciąg dalszy gdzieś zniknął! Nie bawię się tak!
OdpowiedzUsuńMuszę cię poprosić o pomoc, ale szczególy wyślę w mailu. Bo ten pomysł to twoja wina! I twoich namów i ... chyba oceny tego co napisałam.
Tommy braciszka zobaczył, ale się cieszę. Coraz mniej lubię Aleksandra. No w sumie to przez tą akcję w sypialni to mam ochotę go zasztyletować bardzo tępymi ostrzami...
I biedny Dymi, chociaż mu Michael pomoże, hehe.
Hmm, a może następnym razem to Tom będzie opowiadał? Jestem pewna, ze zrobiłby to lepiej. Bardziej... Fantazyjnie i dłużej *zacięcie kiwa głową na potwierdzenie, jak bardzo wierzy w niego.
Żegnam i weny życzę...
super następne komplikacje:-)
OdpowiedzUsuńFajny szablon. Widziała gdzieś podobny, ale jakoś mi do fabuły nie pasował.
OdpowiedzUsuńŻegnam i weny życzę...
Zdjęcie zamku jest z Internetu, ale szablon zrobiłam sama i jestem taka z siebie dumna! XD Dzięki wgl, miło czytać. :D
Usuń