Enjoy!
X
Uczta.
Uczta wampirów.
Tak Tom mógł z powodzeniem
nazwać to, co właśnie miało miejsce w domu Alexandra. Pełny pokój wampirów,
które wgryzały się w szyje młodych osób, niejednokrotnie przy tym obłapując je
i można by rzecz, molestując, przyprawiał go o dreszcze. W dodatku Tom poczuł…
coś, na ten cały widok. Owe „coś” wahało się na granicy obrzydzenia i pobudzenia.
Sam nie wiedział, co czuł mocniej. Nawet wolał się nad tym nie zastanawiać, bo
widok tak makabryczny i obrzydliwy wcale nie powinien wzbudzać w nim
przyjemnych odczuć i skojarzeń. No, przynajmniej z założenia. Kiedy weszli do
środka, nikt nie zwrócił na nich uwagi. Czarodziej się nawet ucieszył, nie
chciał bowiem wpaść w łapska jednej z tych bestii. W końcu z wampirem ciętą
ripostą nie wygrasz. Chyba. Alexander zaprowadził ich do ustronniejszego
pomieszczenia, które zajmował jedynie skąpo ubrany młodzieniec. Pierwszym, na
co Tom zwrócił uwagę, były jego włosy – tak jasne, że te Toma wydawały się w
porównaniu do nich brązowe. W środku, pomiędzy dwoma kanapami z brązowym
obiciem, stał drewniany, niski stolik.
– Usiądźcie
– powiedział wampir i sam zajął miejsce obok jasnowłosego młodzieńca. – Zapewne
jesteście głodni – dodał, po czym zerknął na chłopca siedzącego obok i poprosił
spokojnie: – Demetriuszu, poproś służbę o posiłek dla naszych gości. –
Demetriusz, jak Tom chwilę wcześniej usłyszał z ust Alexandra, wstał z niemal
kobiecym wdziękiem i zasłaniając się nieudolnie swoją prześwitującą szatą,
poszedł do kuchni.
– Dziękujemy
za gościnę, jesteśmy niezmiernie wdzięczni – powiedział Sam i uśmiechnął się
oszczędnie. Alexander odpowiedział mu podobnym uśmiechem.
– Zawsze,
gdy jesteś nieszczery, mówisz tym oficjalnym tonem, jakiego na co dzień nie
używasz.
–
Zadziwiające, jak dobrze mnie znasz – sarknął wilkołak i poprawił się na
kanapie, chcąc usiąść wygodniej. – Przejdźmy do rzeczy – powiedział po krótkiej
przerwie i spojrzał wampirowi w oczy. Zawsze przyprawiały go o dreszcze – były
bladoniebieskie i przyciągały jak te węża. – Zapewne wiesz albo się domyślasz –
przybyliśmy tutaj z rozkazu generała Edwarda. Możliwe, że posiadasz informacje,
które go interesują. Chodzi oczywiście o rosnącą w siłę ofensywę czarodziejów.
Chcemy, żebyś podzielił się swoją wiedzą – wyjaśnił jasno, nie chcąc owijać w
bawełnę.
– Jako że
Wróżowie nie są już tak pewni swojego zwycięstwa, nie mogę sobie pozwolić na
równie lekkomyślny krok i od razu bez odpowiednich zabezpieczeń opowiedzieć się
po waszej stronie, Samuel – odparł z sztucznym żalem, którego nawet nie
próbował lepiej udawać. Wilkołak zacisnął zęby, spodziewając się, że nie
pójdzie tak łatwo.
– Jak mogę
cię przekonać, mój drogi? – zapytał z kpiącym tonem. Alexander uśmiechnął się
szerzej i w mniemaniu Toma jeszcze bardziej szatańsko. Przy tym założył nogę na
nogę i oparł ramiona na wezgłowiu kanapy.
– Mój drogi, jakże uroczo z twojej strony
– parsknął, udając skrępowanie. Zaraz po tym spoważniał w jednej sekundzie i
oparł ręce o kolana, tym samym pochylając się nad stolikiem pomiędzy nimi. –
Czarodziej – powiedział. Tom spiął się na moment, nie bardzo wiedząc, o co
chodzi. – Potrzebujemy czarodzieja. Znajdź jakiegoś uzdolnionego i sprowadź do
mnie, a wtedy powiem więcej – oznajmił, widocznie nawet nie dopuszczając do
siebie możliwości sprzeciwu. Samuel tylko uchylił usta, jakby chciał coś
powiedzieć, ale zaraz zamknął je z zirytowaną miną. Wtedy Tomowi zaświtała w
głowie pewna myśl. Nie był pewien, czy to dobry pomysł, ale przecież w każdej
chwili mogło się wydać, że jest czarodziejem. Postanowił zaryzykować.
– Ja jestem
czarodziejem – oznajmił, patrząc na wampira. Ten zwrócił na niego spojrzenie po
raz pierwszy od chwili, gdy uścisnął jego dłoń w progu swojej willi. Podobnie
jak wtedy, jego spojrzenie zmieniło się, a po twarzy przebiegł mu jakieś
tajemniczy i niezrozumiały dla blondyna cień.
– Ach tak? –
Zapatrzył się na chłopaka o sekundę za długo, po czym odchrząknął i zamrugał
oczami. Samuel spojrzał na Toma z marsową miną, mając ochotę mu zwyczajnie
przywalić, ale powstrzymał się ostatkiem woli. Odetchnął cicho i tak wiedząc,
że Alexander doskonale słyszy jego przyśpieszone tętno i nierówny oddech.
Postanowił jednak zareagować.
– Tak się
składa, więc możemy przejść do rzeczy od razu – powiedział i odwrócił
spojrzenie od Toma, by zerknąć na Alexandra, który błądził spojrzeniem po
swoich gładkich i wzorzystych szatach, mając lekko zmarszczone brwi. Wampir
podniósł wzrok, kiedy Samuel skończył mówić i spojrzał na niego z twarzą bez
konkretnego wyrazu.
– Nie jestem
przekonany – oznajmił, a po chwili ciszy dodał: - Nie wyczułem od ciebie silnej
magii, Tom, jeśli dobrze pamiętam? – zapytał, zerkając na blondyna, który
przyglądał mu się uważnie. Nie śmiał zaprzeczyć, doskonale zdawał sobie sprawę
ze swoich przeciętnych umiejętności.
– Tak. I
tak, nie miałem okazji rozwinąć swoich umiejętności – przyznał z lekkim
zawstydzeniem. Może niepotrzebnie się odzywał?
– Rozumiem,
że tego pragnąłeś – powiedział ostrożnie Alexander, a Tom pokiwał żwawo głową i
potarł dłońmi kolana. Chwilę panowała cisza. Samuel przyglądał się wampirowi,
który widocznie coś szybko analizował, a Tom patrzył raz na jednego, to znów na
drugiego. Szczerze mówiąc, nie ogarniał. – Chciałbyś się więcej nauczyć? – zapytał,
patrząc na Toma z delikatnym uśmiechem, jakiego Samuel nigdy wcześniej u niego
nie widział i cóż, musiał przyznać, że to go zdrowo zaniepokoiło.
– Tak! – Wykrzyknął
Tom, jednak zaraz sam siebie w duchu zestrofował. Nadpobudliwy idiota. –
Oczywiście, że tak – dodał z poważniejszym tonem, choć cała ta oficjalna
otoczka do niego zbytnio nie przemawiała. Alexander klasnął w dłonie, widocznie
zadowolony.
–
Znakomicie! – krzyknął. Samuel zmarszczył brwi i pokręcił głową, od razu
przerywając tej zadowolonej dwójce.
– Zaraz,
zaraz. – Alexander i Tom zerknęli na niego, brutalnie wyrwani z chwili radości
i obopólnego zrozumienia. Sam, zamknij
się. Przerywasz piękną chwilę. – Tom, nawet nie wiemy, na co się godzisz.
Bo to ma związek z misją, którą chciałeś owemu czarodziejowi powierzyć? –
zapytał Samuel z pewnością w głosie.
– Owszem –
przyznał wampir i zwrócił wzrok w stronę drzwi, w których pojawił się
Demetriusz. Młodzieniec obszedł kanapę i usiadł, jak poprzednio, po prawej
stronie Alexandra. Mężczyzna przyciągnął go do siebie i objął ramieniem w
talii. Tom odnotował to w głowie, choć słyszał kiedyś, że wampiry nie znają
czegoś takiego, jak płeć – pieprzą wszystko, co im się tylko spodoba.
– Służba
przyniesie posiłek za kilka minut – oznajmił Demetriusz i poprawił swoją szatę.
Przyjrzał się gościom nienachlanie, większą uwagę skupiając jednak na Thomasie.
– Dziękuję,
Demetriuszu – powiedział i cmoknął młodzieńca w policzek. Samuel wywrócił
oczami i powiedział:
– Wyjaśnisz
w końcu, o co chodzi z tą misją? – Alexander spojrzał na niego z zaciśniętymi
ustami. Widać było gołym okiem, że nie darzą się sympatią. Nagle pokój
wypełniło długie i głośne miauknięcie. Wszyscy spojrzeli w stronę, z której
nadeszło, a po chwili Demetriusz poderwał się z miejsca i zawołał:
– Pandora! –
Podszedł do kotki i wziął ją na ręce. Przytulił ją i pogłaskał, na co kot
zamruczał i przymknął oczy, rozkoszując się miłą pieszczotą.
– Żeby na
mój widok zawsze był taki zadowolony – powiedział wampir i przewrócił oczami,
widząc, jak Demetriusz idzie w jego stronę z kotem na rękach.
– Naucz się
mruczeć, to o tym pomyślę – zażartował młodzieniec, za co został spiorunowany
wzrokiem. Nie przejął się tym zbytnio, tylko usiadł obok mężczyzny, po czym
pomiział go nosem po szyi. Alexander uśmiechnął się mimowolnie. Musiał
przyznać, że słowa blondyna go rozbawiły. Przypomniał sobie jednak, że Samuel
go o coś zapytał.
– Właśnie,
wracając do tematu – zaczął. – Nic nie mogę na razie wyjaśnić – oznajmił.
Samuel skrzywił się, nie próbując nawet ukryć swoich uczuć względem mężczyzny. Nie
trawił gościa, no nie ma co ukrywać.
– Nie
możesz, czy nie chcesz? – zarzucił wampirowi, na co ten przyznał mu rację
słowami:
– W
porządku, przyznaję – nie chcę. Ale mam pewien pomysł, który z chęcią ci
przedstawię, jeśli pozwolisz – odparł, oczekując zgody wilkołaka. Ten kiwnął
głową, na znak, że się zgadza, więc Alexander kontynuował: – Mam możliwość
nauczyć Toma wielu potrzebnych sztuczek. I zaklęć, oczywiście. Jednak nie
jestem pewny, czy będzie w stanie je opanować. – Oj, spokojnie. Jestem pojętnym uczniem. – Dlatego proponuję, byś
wybrał się w głąb ojczyzny i poszukał kogoś zainteresowanego. Ja oczywiście
będę cię informował o postępach Toma. Jeśli dobrze mu pójdzie, wrócisz tutaj. Wówczas
wyjawię wam, jaką broń mają w garści czarodzieje i co musicie zrobić, żeby ich
powstrzymać – dokończył. Samuel uniósł jedną brew w górę, po czym z wyraźnym
powątpieniem powiedział:
– Twoja lojalność
wobec Wróżów zawsze była dla mnie śmieszna. – Alexander spojrzał na niego ze zniesmaczoną
miną, wiedząc, że z tym upartym typem na pewno nie pójdzie mu tak szybko, jak z
każdym innym.
– Zgadzasz
się, czy nie? – zapytał, chcąc już do czegoś dojść. W tej samej chwili do
pokoju weszła służba z jedzeniem. Samuel nie odpowiedział, tylko podziękował
kobiecie, która postawiła przed nim talerz z pokaźnymi kawałkami nadziewanej
pieczeni zalanej w sosie własnym. W innych postawionych na stole półmiskach
znajdowały się ziemniaki, sałatki, zupy i inne sosy. Tom spojrzał na to
wszystko i aż przełknął ślinę, która nagromadziła mu się w ustach. Kiedy służba
opuściła pomieszczenie, Tom zabrał się do jedzenia. Zatrzymał widelec w połowie
drogi do ust, kiedy zobaczył, jak Demetriusz z kotem na kolanach sięga do stołu
po kawałek sera. A więc nie był wampirem?
– Zgadzam,
jeżeli Tom wciąż jest do tego przekonany – oznajmił Samuel i zabrał się do
jedzenia, czując, jak niesamowity zapach i wygląd jedzenia działa na jego
apetyt.
–
Znakomicie! – krzyknął kolejny raz tego wieczoru Alexander.
~∞~
Był środek nocy, kiedy Tom i
Samuel przygotowali się do snu. Dostali oddzielne pokoje. Spotkali się na
korytarzu i zatrzymali na moment, chcąc zamienić ze sobą jeszcze kilka słów.
– Pewien
jesteś, że zostajesz? – zapytał zatroskany Sam. Poprawił kołnierzyk koszuli
młodzieńca, nie patrząc mu w twarz. Nie chciał, by Tom wyczytał z niej coś, co
próbował przed nim ukryć.
– Tak. Nie
mogę przepuścić takiej okazji – odpowiedział z przekonaniem w głosie i
rozejrzał po korytarzu, chcąc sprawdzić, czy nie mają wokół jakichś świadków.
Byli sami, na ciemnym i pustym korytarzu, w domu pełnym wampirów. Tom, jak
tylko o tym pomyślał, nie wyobrażał sobie, jak spędzi tę noc samotnie w osobnej
komnacie. Był lekko zaniepokojony, ale też ciekawy. Kiedy się upewnił, że nikt
ich nie obserwuje, wyciągnął głowę i cmoknął wilkołaka w policzek,
podejrzewając, że ten wyruszy o świcie. Gdy chciał się odsunąć, mężczyzna
przytrzymał go przy sobie i pocałował mocno w usta. Tom rozszerzył w zdziwieniu
oczy, ale nie wyrywał się. Skłamałby, gdyby stwierdził, że tego nie pragnął.
Tego i wielu innych elementów ich znajomości, ale przecież… Samuel miał
narzeczoną! To powinno być dla niego święte i kompletnie nie rozumiał, dlaczego
odpowiedział na pocałunek. Całowali się, stojąc tak blisko siebie, że stykali
się ciałami. Sam oderwał się od niego na moment i złapał jego policzek w dłoń,
po czym szepnął:
– Tom… masz
najsłodsze usta, jakie w życiu całowałem. – Młodzieniec uśmiechnął się
delikatnie i pogładził ramiona wilkołaka.
– To pewnie
przez ten słodki wypiek, który podali na końcu – odparł i spojrzał w ziemię.
Był taką świnią, że się na to godził… Świnią,
nieczułym patafianem. Logan ma więcej stanowczości, niż ja.
– Po prostu
przyjmij komplement, jak mężczyzna – zażartował Samuel i uszczypnął go w bok.
Tom zaśmiał się i odepchnął jego ręce. Nagle spoważniał i spojrzał na mężczyznę
z innym, niż dotychczas, wyrazem twarzy.
– Chodźmy
już spać. Przed tobą długa droga – powiedział i odsunął się. Samuel zmarszczył
lekko brwi, ale tego nie skomentował. Widząc dystans młodzieńca, nie zbliżył
się do niego ponownie, tylko pokiwał głową i odparł:
– Masz
rację. Dbaj o siebie, jasne? – Tom uśmiechnął się wymuszenie. Cóż, widocznie
nie jemu był pisany ten cudowny mężczyzna.
– Jasne –
odpowiedział i uśmiechnął się szczerze. Nic nie mógł poradzić na to, jak bardzo
polubił Samuela.
– Dobrej
nocy, Tom.
– Dobrej
nocy, Samuel.
Wilkołak
odwrócił się na pięcie i odszedł w stronę swojej sypialni. Tom patrzył za nim,
aż ten zniknął za drzwiami. Gdy tak się stało, westchnął ciężko i potarł kark z
roztargnieniem. A więc miał zamieszkać z zgrają wampirów pod jednym dachem? Nie
miał pojęcia, jak to przetrwa i czy w ogóle temu podoła, jednak na drodze do
przygody stoi wiele przeszkód. A on, Thomas Black gotów był je pokonać.
~∞~
Nie jestem gotów, by je pokonać – pomyślał Tom, gdy z samego ranka
wymknął się ze swojej komnaty i wpadł na jakąś nachalną wampirzycę. Rozchełstana
i widocznie rozpustna, obiecała mu takie rzeczy, o jakich wolał nawet nie
słyszeć. I to wszystko za trochę krwi, którą posiadał. Jeszcze. Z opresji uratował
go Alexander, tłumacząc napalonej kobiecie, że Tom jest tylko na jego usługi. Owe słowo niespecjalnie
spodobało się czarodziejowi, ale nie skomentował tego w żaden werbalny sposób. W
głowie wygarnął wszystko wampirowi, nazywając go lubieżną pijawką, a nawet rozochoconym
trupem.
Alexander zaprowadził go do
ogromnego pokoju, który Tom z powodzeniem mógł nazwać biblioteką.
– Na stole są
wszystkie księgi, jakie musisz przeczytać i zrozumieć. Gdy temu podołasz, daj mi znać – oznajmił i
zostawił blondyna samego. W wielkiej, opustoszałej i ciemnej bibliotece.
Ostatni aspekt okazał się dla Toma najgorszy do pokonania. Oczywiście wpadł na
pomysł, by odsunąć ciężkie story, ale te okazały się być przymocowane na stałe,
co dla czarodzieja było kompletnym idiotyzmem. No bo jak w bibliotece może być tak cholernie ciemno? – zastanawiał
się. W końcu skapitulował i rozejrzał się za jakimś innym źródłem światła, i
cóż, znalazł świeczkę. Niestety kompletnie nieprzydatną, bo nie znalazł
niczego, co pozwoliłoby mu ją zapalić. Zrezygnowany usiadł przy stole z
kawałkiem wosku w ręce. Spojrzał na niego ze złością i fuknął pod nosem. No i
co miał niby zrobić?! Nagle w głowie zaświtała mu boleśnie oczywista myśl –
przecież do diabła jest czarodziejem! Rozejrzał się po bibliotece – nad głową
wisiał mu ogromny żyrandol wypełniony świeczkami. Skoncentrował się na moment i
wymówił cicho:
– Ignis… - Po chwili całe pomieszczenie
wypełniło niemal oślepiające światło. Nawet knot świeczki, którą trzymał w
dłoni zajął się ogniem. Rozejrzał się, oczarowany, co udało mu się zrobić, ale
uznał, że i tak zmarnował sporo czasu, więc usiadł przy stole. Nie zdążył nawet
sięgnąć po pierwszą księgę, kiedy drzwi otworzyły się ze świstem, a przy nim
stanął Alexander. Wytrzeszczył oczy i spojrzał na niego z niepokojem. Czy
zrobił coś nie tak?
– Te dwie
możesz sobie darować – powiedział i zabrał dwa pierwsze i opasłe tomiska. Czarodziej
zmarszczył brwi, nie rozumiejąc. Tym razem nie pozwolił sobie na niejasności i
zapytał wampira:
– Może mi
pan wyjaśnić, dlaczego? – Alexander spojrzał na niego i uniósł swoją gęstą i
grubą brew do góry.
– Alexander
– odparł. Tom zmarszczył brwi jeszcze bardziej, pod presją wolniej ogarniając,
o co chodzi. – Mów mi Alexander – wyjaśnił cierpiętniczo wampir. Tom uniósł
brwi, doznając nagłego olśnienia. Zaczerwienił się lekko, jednak nie odpuścił.
– A więc,
Alexander. Czemu nagle mam nie czytać tych ksiąg? Nie rozumiem, bo…
– Bo zapaliłeś
żyrandol. Cały. Z podstawami magii. – Można by uznać, że to była pewnego
rodzaju pochwała z ust wampira, gdyby nie jego kolejne słowa: – Talent może i
masz, ale bystrością nie grzeszysz. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. – Tom
zapłonił się jeszcze bardziej. Alexander położył przed nim księgę, od której
teraz miał zacząć i już miał odejść w swoim szybkim tempie, kiedy Tom zdążył
jeszcze dodać:
– I co
jeszcze mam na pierwszy rzut oka? – Alexander obejrzał się na niego z widocznym
zaskoczeniem wymalowanym na twarzy. Widać potrzebował chwili, by zrozumieć, że
ten drobny, nieoduczony czarodziej pyskował JEMU, wampirowi, starszemu od niego
z pięć razy.
–
Zaskakujący temperament – odparł, po czym wziął spod jego nosa kolejną księgę i
odłożył ją na dwie poprzednie. – Tę też możesz sobie darować. Miłego… czytania
– powiedział i zniknął z oczu czarodzieja. Tom odetchnął, czując, że ciśnienie
mu trochę podskoczyło. Jednak, musiał wziąć się do roboty, skoro chciał nauczyć
się więcej, niż do tej pory umiał. Otworzył księgę i zaczął czytać. Cóż… jeśli
dalej będzie tak, jak od chwili, gdy wyszedł z sypialni, to zdecydowanie temu
wszystkiemu nie podoła.
No zostanie w domku wampira chyba nie może się skończyć źle:-)
OdpowiedzUsuńKto wie? Kto wie? xD
UsuńCholera, cholera. Dlaczego we wszystkich yaoi i innych romansidłach wszystko jest takie pokręcone?!
OdpowiedzUsuńAlbo narzeczona, albo jakaś nieszczęśliwa miłość, albo nikt se uczuć wyznać nie umie.
Do diabła! Przynajmniej wtedy długie opowiadania wychodzą.
Aha, znalazłam błąd ,,z zgrai", zauważyłam, że w wielu blogach omijają np, ze lub we. Może być takie słowo. To trochę dziwnie brzmi, np. w wnętrzu.
Demetriusz, bądź Dymitr ma niezłe relacje ze swoim ,,stwórcą", to się nie zalicza do kazirodztwa? Choć w sumie ten tekst o tym, że wampiry pieprzą wszystko, co im się podoba zaprzecza mojej hipotezie. Nie będę się nad tym głowić.
Żegnam i weny życzę...
W hetero chyba jest podobnie, ale co ja tam wiem? XD Dzięki, wyszukam przy wolnej chwili i poprawię. Cóż, Alex go nie spłodził, więc... Dziękuję za komentarz i pozdrawiam! :D
UsuńNapisałam, że w yaoi i we ,,wszystkich'' romansidłach tak jest.
UsuńHetero też się do nich zalicza.
Będzie może jakiś rozdział z WtS?
Pllossie!
Żegnam i weny życzę...
No tak, wybacz, wygląda na to, że nie umiem czytać. XD Przeoczyłam to chyba, albo mój "heterofobiczny" mózg tego po prostu nie zarejestrował. :D Powinien pojawić się w pierwszy weekend czerwca. ;)
UsuńJeszcze jedno: ,, przebiegł mu jakieś tajemniczy i niezrozumiały"
OdpowiedzUsuńDlaczego te oczy Alexandra przypominają trochę moje? Tylko, że ja mam jeszcze takie kropki czarne i ciemniejszą obwódkę na zewnątrz.
Tak dawno nie komentowałam! :c Studia niszczą życie, zdecydowanie. :x
OdpowiedzUsuńAle tak! DLACZEGO. ;___; Dlaczego Samuel zostawił Toma samego? ;___; Nie podoba mi się to, BARDZO. :x Jeszcze Alexander będzie chciał go wykorzystać czy coś. :x I pewnie to zrobi, tak wnioskuję po ostatnim rozdziale WtS. :x Dlaczegodlaczegodlaczego?! Eh. A Dymitr, o rany, zaskoczył mnie! Wydaje się bardzo naiwny... Zdecydowanie wolę go bardziej w starszym wydaniu. Eh, naprawdę mam nadzieję, że dla Toma i Samuela to jednak skończy się dobrze. Widać, że siebie chcą, tylko tak wiele przeszkód na ich drodze. :x Agh.
Ale! Scena w bibliotece, uwielbiam! <3 Co prawda myślałam, że Tom wcześniej wpadnie na to, żeby skorzystać z magii, ale lepiej późno niż wcale. I reakcje Alexandra! <3 Genialne. Tylko żeby się nie pchał z łapskami i kłami między Toma i Samuela, bo przestanę go lubić. XD
Przyznam, że jak czytałam w środę, to ze dwie drobne literówki, ale teraz za nic nie jestem w stanie przypomnieć sobie gdzie i co to było. Ale to może w zamian wyjaśnię to, o czym wspominała akatsuki sm, "z/ze" i "w/we". Jeśli po takim "z" czy "w" następuje słowo, które zaczyna się na tę literę (lub bezdźwięczny jej odpowiednik) a zaraz po niej mamy spółgłoskę, to, żeby ułatwić wypowiedzenie, "z" zamieni się w "ze" i w, analogicznie w "we". ^^
No, to tyle, ciekawa jestem co tam dalej będzie i jednocześnie też się tego obawiam. ^^" Ale życzę dużo weny i cierpliwości!
Pozdrawiam :)
Rzeczywiście, chwilę nie widziałam komentarzy od Ciebie. :D Nieco mi ich brakowało, przyznaję. Ale wiadomo, są rzeczy ważne i ważniejsze, hehehe. XD Podobnie w przypadku Samuela i Toma. Co do Dymitra, to w tym opowiadaniu ma szesnaście lat, trochę trudno o dojrzałość w tym wieku, raczej należy do to rzadkości. :D Jednak rozumiem wątpliwości, zwłaszcza w momencie, gdy się ma porównanie. No cóż, Tom jest bystry, ale czasem o kilka sekund za późno. XDDD Dziękuję za komentarz i również pozdrawiam! <3
Usuń