Szczęśliwego Nowego Roku! Nowy rozdział, przedostatni, właśnie dziś postanowiłam dodać :D Życzę Wam spełnienia wszelkich postanowień, jakie sobie wyznaczyliście na 2016 rok. Moim postanowieniem jest pisać pisać i pisać :D I schudnąć, to chyba standard większości z nas :') Mam nadzieję, że miło spędziliście sylwestra. Ja siedziałam w domu z rodziną, a po północy czytałam ulubione opowiadania, ale taki scenariusz dla mojej skromnej osoby wcale nie okazał się zły xd W każdym razie miłego czytania, mam nadzieję, że spodoba się Wam mała dawka emocji i dreszczyku :D
Enjoy!
Rozdział 28
Zmierzali do tajemniczego jeziora o nazwie Elenir, które zamieszkiwały
niezwykłe i enigmatyczne istoty. Od góry do pasa niewiele różniły się od
urodziwych, młodych kobiet, jednak nie miały nóg, a pokryty srebrzystą łuską ogon,
zakończony zwinną, giętką płetwą. Skrywały na dnie jeziora wiele tajemnic i
same posiadały mnóstwo cennych informacji. Niektórzy dla przechowywanych przez
nie skarbów lub też dla zaczerpnięcia pożądanej wiedzy, potrafili oddać
naprawdę wiele. I często przez swoją niedostateczną wiedzę, a także brak silnej
woli mogli przepłacić życiem.
Jednak Michael i Dymitr mieli już niejedno doświadczenie z owymi istotami,
dodatkowo nie robiły one na nich większego wrażenia. Przypominały kobiety, a
oni nie gustowali w płci przeciwnej. Poza tym nie byli głupcami, jak większość
ludzi, którzy zapuszczali się w okolice jeziora Elenir.
Obawiali się jedynie o zdrowie i życie Patricka i Ryana. Oni, w
przeciwieństwie do nich, reagowali na wdzięki pięknych kobiet. Dlatego mieli
wiele obiekcji co do tego, by chłopcy wybrali się tam z nimi. Ci jednak
obiecali być grzeczni i zachować wszelkie konieczne środki ostrożności, a także
słuchać się wampirów i nie robić niczego na własną rękę. Ostatecznie musieli
ich zabrać ze sobą, bo w zasadzie zostawienie ich samych, (bezbronnego,
przeziębionego, pozbawionego magii księcia, i młodego, nierozważnego wampira
samych w ciemnym lesie, w którym niejednokrotnie aż roiło się od złodziei i
innych przestępców) było nie do końca roztropne i odpowiedzialne.
Było późne popołudnie, kiedy dotarli na miejsce, a słońce wyraźnie
chyliło się ku zachodowi. Zatrzymali się na brzegu, zaraz przy linii wody.
- Pamiętajcie, co wam mówiłem. Jednego z nas nie dosięgną moce syren.
I właśnie ten musi pilnować, żeby żaden z pozostałych nie wszedł do wody za
syreną. Wszystko jasne? – Dymitr skończył mówić, uzupełniając swoje słowa
pytaniem. Spojrzał po towarzyszach. Zatrzymał dłużej spojrzenie na Ryanie,
który zmarszczył brwi i wyglądał, jakby miał jeszcze więcej wątpliwości, niż na
samym początku, kiedy dopiero co dowiedział się o istnieniu i możliwościach
tych istot.
- Ale dlaczego jeden z nas? Po co to? – Michael sapnął z
zniecierpliwieniem i odpowiedział chłopakowi:
- Dla pozornego wyrównania szans. – Nie miał zamiaru więcej tłumaczyć,
bo Ryan i tak by od razu tego nie ogarnął. Dymitr po chwili wyciągnął z
kieszeni niewielki róg. Przysunął go do ust i zadął głośno trzy razy. Kiedy
skończył, nastała tak przeraźliwa cisza, że aż wstrzymali oddech. I o ile
Dymitr i Michael wiedzieli, czego się spodziewać, tak chłopcy nie mieli
pojęcia.
Nagle usłyszeli śpiew, jakby dochodzący z oddali, który powoli i
jednostajnie zbliżał się w ich stronę. Skonsternowany Ryan spojrzał po
towarzyszach i dostrzegł ich dziwne miny. Najdziwniej wyglądał Patrick –
wpatrywał się w wodę z szeroko otwartymi oczyma i uchylonymi ustami w
kompletnym bezruchu. Ryan już chciał do niego podejść, ale wtedy przypomniał
sobie, co mówił Dymitr – żeby nie ruszali się z miejsca, dopóki nie nadejdzie
odpowiedni moment. Co to w ogóle znaczyło, to wampir nie miał pojęcia, ale nie
zamierzał po wszystkim dyskutować na ten temat z Michaelem, a co dopiero z
Dymitrem. Może miał tylko głupie wrażenie, ale wydawało mu się, że blondyn nie
darzy go zbytnią sympatią. To wyglądało trochę tak, jak relacje Patricka i
Michaela. Byli dla siebie uprzejmi, ale ich relację cechował chłodny dystans.
Gdy śpiew niemal przenikał przez ich ciała i był na tyle głośny, że w
każdej chwili mogli się spodziewać ujrzeć te mityczne istoty, Patrick poruszył
się niespokojnie. Ryan zerknął na niego nerwowo, ale moment później spojrzał na
taflę wody. Nieopodal brzegu, na gładkim kamieniu, pojawiła się istota tak
urodziwa, jakiej Ryan w życiu nigdy wcześniej nie spotkał. Opierała się
przedramionami na śliskiej powierzchni głazu i spoglądała na nich z niewinną
miną. Miała długie, brązowe włosy, które niedbale przykrywały jej duże, zgrabne
piersi. Jasne i błyszczące oczy zlustrowały niepewnie jego sylwetkę. Śpiew
powoli ustawał, a wraz z cichnącym dźwiękiem, przy brzegu pojawiały się kolejne
syreny. Łącznie przybyło ich pięć i różniły się między sobą urodą, czy kolorem
włosów, ale wszystkie było niezwykle urodziwe. Ta, która wypłynęła naprzeciw
Dymitra, miała poważniejszy wyraz twarzy, co jednak nie ujmowało jej uroku.
Odgarnęła do tyłu mokre, kręcone, czarne włosy, ukazując im bez zbędnego
skrępowania nagie piersi.
- Co sprowadza was, wampirów i bezbronnego księcia Patricka nad wody
Elenir, Jeziora Tajemnic, czy Zguby, jak inni zwykli je nazywać? – zapytała
gładkim i przyjemnym dla ucha głosem. Dymitr poruszył się delikatnie, jakby
dopiero teraz wyrwany z transu.
- Doszły nas słuchy, że posiadacie informacje, które nas interesują –
odparł Dymitr spokojnie, póki co wpatrując się jedynie w syrenę. Jednak Ryan
nie przyglądał się dłużej w urodziwą syrenę, która wypłynęła jako pierwsza i
była najbliżej niego. Zerknął niespokojnie na Patricka, który wyglądał, jakby
kompletnie nie rejestrował gdzie jest i co robi. Wpatrywał się w syrenę przed
sobą, która również nie spuszczała z niego spojrzenia. Spojrzał na Michaela,
ale ten wyglądał prawie tak samo jak Dymitr – był spokojny i nie patrzył się
bez przerwy na syrenę dryfującą najbliżej niego. Postanowił jednak się nie
odzywać, choć był porządnie zaniepokojony zachowaniem księcia.
- A dlaczego miałybyśmy się po raz kolejny dzielić z tobą naszymi
informacjami, Dymitrze? – zapytała nieco zirytowanym tonem ciemnowłosa syrena.
Miała już do czynienia z tym właśnie wampirem i znała jego sztuczki.
- Ponieważ po raz kolejny mam coś, co z pewnością przypadnie ci do
gustu, Seleno. – Syrena uniosła dumnie brodę i zmierzyła wampira nieprzychylnym
spojrzeniem.
- Oświeć mnie w takim razie – powiedziała.
- Nie, nie, nie… Informacja za informację. Chcę wiedzieć, czy wiesz, gdzie
jest kamień Lorcana. Ten, którego nieustannie i bezskutecznie poszukuje. –
Selena skrzywiła się i pokręciła przecząco głową, po czym dodała:
- Nie. Teraz twoja kolej. – Dymitr za to skrzywił się w duchu, nie
chcąc pokazywać po sobie żadnych emocji podczas pertraktacji z syrenami. Musiał
być spokojny i ostrożnie dobierać słowa. Nie mając za bardzo wyjścia, wyciągnął
z kieszeni niewielką, czarną kulę i pokazał ją Selenie. Ta zrobiła większe
oczy, tak jak jej siostry, które zaczęły między sobą szeptać. Przez to ta,
która nieustannie przyglądała się Patrickowi, zerwała z nim kontakt wzrokowy, a
on jakby nieco się otrząsnął i spojrzał szybko po towarzyszach. Ryan uśmiechnął
się do niego niepewnie i pokrzepiająco.
- Nie muszę chyba ci tłumaczyć, co to jest. Nie przyda mi się, tobie
wręcz przeciwnie, dlatego pomyślałem, że oddam ci Kulę Wspomnień, jeśli
pomożesz mi poznać prawdę w kwestii ostatniego kamienia. – Syreny przestały na
moment między sobą szeptać i tym razem wszystkie skupiły uważne spojrzenie na
Dymitrze.
- W porządku. Ale mam warunki. Twoje jedno pytanie i moja odpowiedź, a
ty i twoi towarzysze robicie krok przed siebie w stronę jeziora. Z każdym
kolejnym pytaniem i naszą odpowiedzią na nie, postępujecie kolejny krok do
przodu. Kiedy już zniknął pod powierzchnią wody, nasza gra będzie skończona.
Aby… Dymitrze… szanse były pozornie wyrównane – powiedziała, na koniec
uśmiechając się przebiegle. Wampir zaklął szpetnie w duchu i w końcu
odpowiedział:
- Skoro nie wiesz, gdzie kamień się znajduje, zapewne nie masz mi
wiele do zaoferowania i nie dasz mi tego, czego oczekuję w zamian za Kulę.
Dlatego nie obrazisz się, jeśli nieco nagnę twoje warunki, droga Seleno? – Nie
oczekiwał jednak od niej odpowiedzi, a moment później kontynuował: – Nie każdy
z nas, a dwóch będzie zmierzało ku wodzie. I tylko wtedy, kiedy będziesz znała
odpowiedź na moje pytanie. W dodatku jeśli nie będę miał więcej pytań, nim oni
znikną pod powierzchnią wody, to wyjdą z niej cali i zdrowi bez żadnych
protestów z twojej strony. – Syrena nie wyglądała na zadowoloną, ale widocznie zależało
jej na Kuli Wspomnień, bo ostatecznie skinęła niechętnie głową. Jednak po
chwili ciszy dodała:
- W porządku, ale ja wybiorę, którzy to będą. – Dymitr zmarszczył
brwi, zaniepokojony i spojrzał po swoich towarzyszach pierwszy raz, odkąd zadął
w róg. Patrick był strasznie blady i patrzył na syreny z strachem w oczach.
Ryan zerkał na księcia nerwowo i wszystko wskazywało na to, że to on był
zupełnie wolny od uroku. Niespecjalnie go to ucieszyło – wolałby, żeby to
Michael był tym odpornym na ich magię, ale cóż. Teraz i tak nie mógł nic na to
poradzić.
- W porządku – odparł jedynie, oczekując na odpowiedzieć syreny.
- Wybieramy księcia Patricka i twojego kochanka, Michaela. – Tego
właśnie Dymitr się obawiał. Nic jednak nie powiedział, a nawet jeśli by chciał,
nie zdążyłby, bowiem Selena moment później kontynuowała. – Choć jak wszystkim
obecnym wiadomo z obydwoma dzieliłeś łoże, Dymitrze. – Blondyn skrzywił się i
przełożył kulę do drugiej ręki.
- Zaczynajmy. Skoro nie wiesz, gdzie jest kamień, w takim razie
musiało stać się z nim coś, co powoduje, że nie możesz udzielić odpowiedzi na
moje pytanie. W takim razie – co się stało z kamieniem Lorcana? – zapytał w
napięciu patrząc na kochanka i Patricka, którzy lada moment, jeśli oczywiście
Selena mu odpowie, będą musieli wejść do wody.
- Został rozszczepiony – odparła i wysunąwszy rękę do przodu,
przesunęła Patricka i Michaela w tym samym czasie o jeden krok do przodu. Ci
obejrzeli się z przejęciem na towarzyszy, mocząc nogi w zimnej wodzie. Pogoda
też zbytnio nie sprzyjała. Wiał zimny wiatr, a zasnute ciemnymi chmurami niebo
potęgowało poczucie lęku i niepewności.
- Kto ma jego części?
- Człowiek, Wróż, Czarownica, Syrena, Wampir, Czarnoksiężnik i Demon.
– Kiedy skończyła mówić, Patrick i Michael zrobili kolejny krok w wodzie,
mocząc się tym razem po kolana. Dymitr spojrzał na nich, widząc, że syreny
podpłynęły do nich i bez pardonu zaczęły ich dotykać. Blondyn przełknął ślinę,
starając się dobrze układać w głowie pytania, ale skutecznie przeszkadzał mu w
tym strach o towarzyszy.
- Jak brzmią ich nazwiska? – Selena skrzywiła się, słysząc precyzyjne
pytanie. Nie miała jednak wyjścia i musiała odpowiedzieć, skoro chciała mieć
Kulę Wspomnień.
- Nie znam wszystkich… Nie znam wszystkich nazwisk… Człowiek nazywa
się James Black, Czarownica to Violetta Talister, Syrena nie ma nazwiska, choć
jej imię znasz dobrze, właśnie z nią rozmawiasz. – powiedziała i uśmiechnęła
się kpiąco - Czarnoksiężnik to Thomas James II Rongbotom, Demon… Demon nie ma
nazwiska, ma imię, trudne imię, nie znamy go, ale jego kochanek – wskazała na
Patricka – go zna, bowiem ten i z nim dzielił łożę.
- Który kochanek? – odezwał się niespodziewanie Ryan, zanim zdążył
ugryźć się w język. Dymitr rzucił mu złe spojrzenie, bo przecież on się
domyślał o kogo chodziło i nie potrzebował zapewnień. Ryan spuścił głowę i miał
ochotę zapaść się pod ziemię. Niestety, Selena zamierzała to wykorzystać i bez
zawahania odpowiedziała:
- Claudius Moliere. – Wtedy Patrick i Michael zrobili kolejny krok,
zanurzając się w wodzie po pas. Syreny zachichotały radośnie i dotykały ich
jeszcze odważniej. Dymitr zdenerwował się i poruszył niespokojnie, oglądając
jeszcze raz ostrzegawczo na Ryana. Ten skulił się wyraźnie i zasłonił sobie
usta dłonią.
- Zapomniałaś o nazwiskach Wróża i Wampira. Jak one brzmią? – Selena
zakręciła się w wodzie, widocznie niezadowolona z celności pytań Dymitra.
- Znam tylko nazwisko Wampira. Nazwisko Wróża nie jest powszechnie
znane, teraz właściwie nieaktualne, a on już nie jest do końca w posiadaniu
fragmentu kamienia, choć nadal jest jego właścicielem. Mam jednak propozycję.
Podam ci nazwisko wampira, które z pewnością cię zaskoczy i zaintryguje, a w
zamian za to oni zrobią jedynie pół kroku. Zgadzasz się?
- W porządku, przystaję na twoje warunki.
- Wampir to Alexander Pietrewicz – wyjawiła. Dymitr wytrzeszczył na
nią oczy i uchylił wargi w niedowierzeniu. Poruszał niemo ustami, trwając w
szoku. Michael obejrzał się na niego niemniej zszokowany. Alexander żył…? Ale
jak to? Przecież obaj byli świadkami jego śmierci! Nawet nie zauważył, jak
Patrick i Michael po raz kolejny zanurzyli się głębiej w wodzie, która teraz
sięgała im do pach. – Jesteś zdziwiony, że twój stwórca nadal żyje? Sądziłam,
że będziesz się raczej cieszyć. W końcu to twoja pierwsza, wielka miłość –
zakpiła, wyraźnie usatysfakcjonowana, że udało jej się zadziwić blondyna.
Dymitr odetchnął głębiej i rozejrzał się rozbieganym wzrokiem bez konkretnego
celu. Nie mógł uwierzyć… był święcie przekonany, że mężczyzna od wieków nie
żyje. Nie mógł jednak pozwolić sobie na dłuższe rozważanie, czy słowa syreny są
prawdziwe, choć przecież ona nie mogła kłamać. Ryan przyglądał się całej
sytuacji w napięciu i oczekiwał na jakiś zwrot akcji, cokolwiek, bo nie
wytrzymywał już napięcia. Miał tylko nadzieję, że cokolwiek zaraz się stanie,
będzie to na ich korzyść.
- Gdzie oni wszyscy się teraz znajdują? – wydusił z siebie z trudem,
czując wielką gulę w gardle. Selena sięgnęła do swojej szyi, na której miała
zawieszony piękny, złoty naszyjnik z błyszczącym kamieniem. Zdjęła go i
wyciągnęła dłoń z łańcuszkiem w stronę Dymitra. Ten podszedł do niej ostrożnie
i wziął błyskotkę do ręki przyglądając się jej niepewnie.
- Mogłabym ci odpowiedzieć na twoje pytanie, ale uważam, że to lepiej
pomoże ci trafić do właścicieli fragmentów kamienia. I myślę, że nie masz już
więcej pytań, dlatego… pragnęłabym upomnieć się o to, co się nam należy… Kula
Wspomnień, Dymitrze. – Wyciągnęła rękę w naglącym geście. – Wywiąż się z swojej
części obietnicy. – Wampir spojrzał na nią i dopiero zorientował się, jak
blisko niej stoi. Zdezorientowany zachwiał się gwałtownie i kulka, którą
trzymał w drugiej ręce wyślizgnęła mu się i uderzyła z hukiem o głaz,
roztrzaskując się na drobne kawałki.
- O nie… - zdołał jedynie szepnąć, a po jego cichym wyrazie
zaskoczenia, ciszę rozdarł przeraźliwy krzyk syren.
- Nie!!! Jak mogłeś, ty cholerny niezdarny, wampirze! – Dymitr wcisnął
naszyjnik Seleny do kieszeni i cofnął się błyskawicznie do tyłu, uciekając od
jej rąk, które chciały go wciągnąć do wody. Od razu też spojrzał na Michaela i
Patricka, którzy zostali wciągnięci pod powierzchnię jeziora przez pozostałe
syreny. Ryan, widząc co się dzieje, już chciał skoczyć za nimi, ale Dymitr
zatrzymał go i krzyknął:
- Jeśli teraz za nimi wskoczymy, będziemy tak samo bezbronni jak oni i
skazani na pewną śmierć! – Ryan spojrzał na niego przerażony i zapytał drżącym
z emocji głosem:
- To co mamy zrobić?! – Dymitr zerknął nerwowo na taflę wody, starając
się jak najszybciej wymyślić coś, co pozwoliłoby im pomóc towarzyszom. Kolejne
sekundy mijały, a on wciąż nie potrafił wpaść na pomysł, jak uratować kochanka
i Patricka. – Dymitr, do diabła! Wymyśl coś! – warknął z przerażeniem Ryan,
tracąc już zupełnie cierpliwość. Potrząsnął wampirem, chwytając go za ramiona. Ten
spojrzał na niego bezradnie z łzami w oczach i kompletnie nie wiedział, co
robić. Wtedy Ryan puścił go i bez słowa rzucił się do wody.
- Nie! Ryan! – zdołał jeszcze krzyknąć, zanim chłopak zniknął mu z
oczu pod wodą. Sam bez zastanowienia wskoczył do wody i zaczął płynąć w głąb
jeziora. Już stąd widział królestwo syren i im bardziej się zbliżał, tym więcej
tych istot mijał. Te nie były obojętne na jego obecność, bynajmniej. Widocznie
go atakowały, ale radził sobie z nimi, już niemal zrównując się z Ryanem, który
płynął odrobinę wolniej od niego. Kiedy był tuż obok chłopaka, złapał go za
koszulę i pociągnął, po czym gestem ręki wskazał miejsce, gdzie syreny trzymały
szarpiącego się Michaela i nieprzytomnego Patricka. Zaraz jednak dopadło ich
więcej syren i choć bronili się zaciekle, to stawiająca im opór woda, a także
ilość wodnych stworzeń stanowiła dla nich zbyt silnego przeciwnika. Kiedy już
byli kompletnie skrępowani i dopływali wraz z innymi syrenami do uwięzionych
towarzyszy, Dymitr poczuł gwałtowny ruch w swojej kieszeni. Nie miał jednak
możliwości tego sprawdzić, ale nie minęło wiele czasu, gdy nagle z jego
kieszeni niemal wystrzelił naszyjnik, który podarowała mu Selena i rozbłysnął
oślepiającym światłem, skutecznie odstraszając wszystkie syreny, które z
przeraźliwym piskiem zaczęły pośpiesznie odpływać, zostawiając swoje ofiary
niemal na dnie jeziora. Dymitr podpłynął do Michaela i kiedy ten dał mu znak,
że jest okej, mieli złapać Patricka i wyciągnąć go na powierzchnię, ale
uprzedził ich Ryan, nabierając zupełnie nowego tempa i wyprzedzając ich
dwukrotnie. Trzymając mocno księcia, wypłynął w końcu ponad wodę i dociągnął
bezwładne ciało chłopaka do brzegu. Tam, w bezpiecznej odległości od wody położył
go i przysunął ucho do jego twarzy. Gdy zorientował się, że ten nie oddycha,
zatkał mu nos i zetknął się z jego ustami, by wdmuchnąć mu powietrze. Zaraz
zaczął uciskać jego klatkę piersiową, w głowie przypominając sobie przebieg
pierwsze pomocy, której uczyli go w szkole. Usłyszał krzyki Dymitra i plusk
wody, kiedy wraz z Michaelem wychodzili z jeziora. Już miał się pochylić, żeby
po raz kolejny wdmuchnąć powietrze do ust księcia, ale ten zaczął kaszleć,
wypluwając wodę. Wtedy podszedł do nich Dymitr i ułożył chłopaka na boku.
Patrick po chwili uchylił powieki i spojrzał na Ryana, który był najbliżej
niego. Z pomocą Dymitra usiadł i zatrząsł się z zimna, kiedy mocniej zawiało.
Widocznie zbliżała się burza.
- Na Boga, to było… niespodziewane – wydusił Michael i aż przysiadł
niedaleko nich, zgarniając przylepione do czoła włosy i zaczesując je do tyłu.
- Niespodziewane? Niespodziewane, kurwa?! – Ryan aż wstał gwałtownie
na nogi i skrzywił się mocno, łapiąc za głowę. – Co to za bestie w ogóle?! –
zadał pytanie, choć nie oczekiwał od nikogo odpowiedzi. Patrick nadal mocno
drżał, więc usiadł obok niego i zagarnął go do siebie, mocno przytulając.
Patrick nie zaoponował, a jeszcze mocniej się w niego wcisnął.
- Masz ten… naszyjnik? – zapytał Michael Dymitra. Ten sięgnął do
kieszeni, ale nie wyczuł i zmartwił się wyraźnie, jednak po chwili kochanek do
niego podszedł i wskazał na jego mostek, o który opierał się kamień, przypięty
do złotego łańcuszka i wiszący na szyi blondyna.
- To on... ten kamień tak błyszczał. Selena mówiła, że doprowadzi nas
do właścicieli fragmentów. A gdy wymieniała, kto posiada jego części,
wspomniała o syrenie, więc może to jest…
- Chyba wszyscy wiemy, co chcesz powiedzieć. Jednak ona mówiła też, że
Alexander żyje, Dymitr. A przecież obaj widzieliśmy, jak płonął. – Michael
mówił pozornie spokojnie, jednak w środku niemal nim wrzało.
- Na miłość boską, Michael, one nie mogą kłamać! – warknął w jego
stronę i kopnął ze złością kamień. Ryan i Patrick tylko przyglądali się całej
scenie w ciszy, a tym drugim co raz wstrząsał mocniejszy dreszcz. Młodszy
wampir wstał gwałtownie z miejsca i krzyknął w stronę kochanka:
- Więc jak to wytłumaczysz, co?! Że powstał z popiołów, niczym
pierdolony feniks?! – Dymitr odwrócił się w jego stronę z zaciętą miną i
widocznie ostatkiem sił woli powstrzymał się przed przyłożeniem kochankowi.
- Nie wyrażaj się o nim w ten sposób, jasne?! – Michael zaśmiał się z
wymalowaną na twarzy kpiną i odpowiedział nieco ciszej:
- Bo co? Bo za dobrze ci robił, że tak się o to spinasz? – Dymitr
popchnął go, choć i tak nie z całym zasobem siły, jaką posiadał. Przeklął
głośno i aportował się samotnie bez słowa. Patrick poruszył się niespokojnie w
ramionach Ryana i wyszeptał z trudem:
- Z-zimno mi… - Ryan zerknął na niego i cmoknął go krótko w czoło,
kompletnie zdołowany. Michael nadal był widocznie zirytowany, jednak nie
okazywał tego po sobie. Po chwili podszedł do nich i razem aportowali się z
tego przeklętego brzegu nad Jeziorem Elenir.
***
W przeddzień Festynu Wiosennego William miał tyle spraw na głowie, że
gdy tylko zbliżał się wieczór, marzył jedynie o ciepłej kolacji, odświeżającej
kąpieli i wygodnym łóżku z Feliksem u boku. Nie wracali już do tematu burdelu,
choć wisiał on w powietrzu, jak balon wypełniony helem. Właśnie kończył
dyskutować jednym z organizatorów na temat mowy końcowej, którą miał wygłosić
on sam, gdy dostrzegł Feliksa rozmawiającego z Claudiusem. William nie widział
się z tym drugim już od kilku dni, więc jego widok nieco go rozproszył.
Ostatecznie pożegnał się jeszcze z młodym mężczyzną, życzył mu dobrej nocy, po
czym podszedł do dżentelmenów. Jednak, gdy ci tylko go zauważyli, przestali
mówić, a sam Claudius kiwnął jedynie głową w jego stronę, rzucił coś jeszcze do
Feliksa i poszedł w tylko sobie znanym kierunku. Także w chwili, gdy William
doszedł do kochanka, Claude zniknął im z oczu.
- Jak ci minął dzień? – zapytał go Feliks z lekkim uśmiechem.
- Niezwykle pracowicie. O czym rozmawialiście? – Feliks złapał go za
rękę i ujął go pod ramię, po czym ruszył wraz z nim korytarzem.
- O festynie. Claude wraz z armią będzie robił pochód na twoją cześć,
więc miał kilka kwestii do uzgodnienia, a że nie chciał już zawracać ci głowy,
zwrócił się z tym do mnie – wyjaśnił. William pokiwał głową, przyjmując to do
wiadomości i nie pytając o nic więcej.
- Ciekawe, czy pogoda będzie nam sprzyjać – rzucił spokojnie, czując
wielką ochotę, by oprzeć głowę na ramieniu mężczyzny, ale nie chciał się za
bardzo afiszować.
- Według prognozy naszych specjalistów może trochę padać, ale poza tym
względnie słonecznie i całkiem ciepło – oznajmił Feliks. – Poza tym na pewno
jesteś głodny. Idź może do siebie, wykąp się, a ja przyniosę ci pyszną kolację.
Tylko powiedz na co masz ochotę – zaproponował czarodziej i zatrzymał się przed
drzwiami do komnaty Willa. Ten również przystanął i wychylił się do ust
mężczyzny, widząc, że nikt ich nie mija od dłuższego czasu.
- Mmm… rozpieszczasz mnie. – Uśmiechnął się do niego słodko i otworzył
powoli drzwi do swojego pokoju. – Chcę herbatę malinową, tosty z masłem, smażone
kiełbaski i ciebie nagiego w moim łóżku – powiedział i zniknął szybko za
drzwiami.
Wziął ciepłą kąpiel, a kiedy skończył, osuszył ciało jeszcze w
łazience i tam też wciągnął na siebie bieliznę, spodnie i luźną koszulę do spania.
Zwykle w nocy podwijała mu się tak wysoko, że praktycznie niewiele ciała
zasłaniała. Kiedy wyszedł z łazienki, od razu poczuł apetyczny zapach jedzenia
dochodzący z sypialni. Wyszedł zza parawanu i zerknął na łóżko. Na jego środku
leżał stoliczek z pyszną kolacją, a tuż obok… Feliks. Zupełnie nagi i cudownie
wyeksponowany.
- Jak kąpiel? – zapytał niskim głosem i wygładził dłonią świeżą
pościel. – Nawet szybko się uwinąłeś. Ledwo zdążyłem się rozebrać. – Will rozejrzał
się po pokoju i faktycznie dostrzegł na podłodzie przy łóżku rozrzucone
ubrania. Podszedł do łóżka i usiadł przy stoliczku, zaczynając jeść.
- Odprężyłem się w końcu. – Napił się trochę herbaty i westchnął z
błogą miną. - Ty nie jesz? – zapytał i sięgnął po jedną kromkę. Tosty były
cudownie chrupkie, herbata słodka i rozgrzewająca, a kiełbaski błyszczące i
ciepłe.
- Nie, jadłem na dole. Masz tremę? No wiesz, przed jutrzejszym
wystąpieniem – zapytał, przypatrując się jak chłopak je. William przełknął i
dopiero odpowiedział:
- Na razie nie. Ale pewnie dopadnie mnie przed samym wyjściem na
scenę. – Feliks uśmiechnął się delikatnie i ułożył na poduszkach wygodniej.
- Poradzisz sobie, już nie raz przemawiałeś i szło ci wspaniale –
powiedział i przeciągnął się na łóżku. Po chwili wstał i oznajmił, że musi do
toalety. Gdy wrócił, William już skończył jeść i zdążył odłożyć stoliczek na
ziemię. Mężczyzna podszedł do niego i podciągnął mu koszulę do góry, po czym
zdjął ją przez głowę. Odrzucił odzienie na fotel stojący obok, po czym złapał
chłopaka za kark i przyciągnął do pocałunku. William objął go za szyję i stanął
na palcach, chcąc mocniej go całować. Feliks odsunął się od niego na moment i
pociągnął za sobą na łóżko. William wdrapał mu się na kolana i tym razem objął
go jedynie, wciskając twarz w szyję czarodzieja.
- To był męczący dzień. Tak wygląda życie króla? – zapytał chłopak z
ustami blisko skóry Feliksa, dmuchając na nią gorącym powietrzem.
- Tak, zazwyczaj tak. Ale ma też swoje dobre strony. Zapewnia
dostatnie życie i ten piękny zamek, którego przecież jesteś właścicielem –
odpowiedział kochanek, głaskając go delikatnie po plecach. Trwali tak jeszcze
przez chwilę w ciszy, po czym chłopak odchylił się na moment, ale tylko po to,
by zaraz wpić się w jego usta i ścisnąć mocno ramiona. Feliks, nieco zaskoczony
nie od razu odpowiedział na pocałunek. W końcu jednak to on przejął kontrolę
nad sytuacją i uniósł się do klęczek, by moment później popchnąć Willa na
materac. Ten z cichym stęknięciem upadł na brzuch i nim zdążył się przekręcić,
poczuł na plecach ciepłe ciało kochanka. Uśmiechnął się do siebie i odwrócił
głowę, na ile pozwalała mu taka pozycja.
- Co mi zrobisz? – zapytał nieco drżącym z podniecenia głosem. Feliks
uśmiechnął się do niego bokiem ust i szarpnął za szlufki jego spodni. Te
automatycznie się obniżyły wraz z bielizną, dzięki czemu czarodziej zobaczył
skrawek jasnych i gładkich pośladków księcia. Kiedy spodnie zaczęły stawiać
opór, sięgnął do zamka i rozpiął go, po czym odpiął guzik. William sapnął i
złapał poszewkę poduszki między palce, zaciskając materiał i kręcąc nieco
biodrami.
- Coś przyjemnego – odparł. Will prychnął, rozbawiony i zakręcił
biodrami, nie mogąc się doczekać, aż mężczyzna przejdzie do meritum. Feliks
zdjął z niego spodnie do końca. Moment później już obiema dłońmi pomasował jego
pośladki i pochylił się nad jego tyłkiem, kładąc się między jego nogami
wygodnie. William aż obejrzał się zaintrygowany i kiedy dotarło do niego, co
czarodziej chce zrobić, już chciał zaprotestować, ale nie zdążył, bo niemal od
razu poczuł, jak Feliks rozchyla mu pośladki i liże jego dziurkę. Jęknął z
zaskoczenia, przyjemności, ale i wstydu, który aż zapiekł go w policzki.
- Boże, Feliks… Co ty wyprawiasz? – wydusił w poduszkę i mimowolnie
wypiął się bardziej do mężczyzny. Czarodziej zaśmiał się pod nosem i pocałował
gładki pośladek księcia.
- Mam przestać? – William poruszył się niespokojnie czując, że
kochanek przestał. Co miał odpowiedzieć? Było dziwnie, przyjemnie, ale tak
cholernie zawstydzająco. I sam nie wiedział, czy go to nie obrzydzało. Kiedyś
przecież nawet nie pozwalał sobie wkładać. Ale z Feliksem nie miał takich
oporów, no przynajmniej nie aż tak bardzo.
- Nie… Tak… Sam nie wiem – odpowiedział drżącym głosem. – Zrób tak jeszcze
raz – poprosił.
- Służę, wasza wysokość. - Feliks uśmiechnął się bokiem ust, czego
William nie mógł zauważyć. Zaraz też ponownie liznął jego szparkę i tym razem
nie przestał tak szybko. Po chwili wsunął nawet język do środka, na co William
poruszył się na pościeli gwałtownie i zajęczał wysoko. Dłońmi masował napięte
mięśnie ud i tyłka chłopaka i mruczał z zadowolenia. Ciekawiło go, czy penis
księcia był już tak samo sztywny, jak jego własny. Pobawił się jeszcze z
tyłkiem Willa, wsłuchując się w jego jęki i piski, po czym podniósł się do
siadu i podciągnął chłopaka gwałtownie do góry, trzymając mocno za boki.
William sapnął i oparł się o tors Feliksa plecami. Oddychał dużo ciężej i
płycej niż na samym początku. Odruchowo sięgnął do swojego sztywnego penisa, na
co Feliks pacnął lekko jego dłoń i pocałował go w czułe miejsce za uchem. Will
jęknął, po czym oparł głowę o bark mężczyzny i złapał go za rękę. Pokierował
nią prosto do swojego krocza i poprosił, mimo ścisku w gardle:
- Dotknij… - Feliks złapał jego penisa w dwa palce i ledwo co go
dotknął, a moment później już go puścił. – Mnnn… Feliks, do diabła… - Pomasował
pośladkami jego członka. Czarodziej po chwili popchnął go tak, że chłopak upadł
na materac i przytrzymał się na rękach. Wtedy czarodziej przytknął swojego
gorącego członka do jego rowka.
- Cholera… jak mi brakuje magii – szepnął pod nosem.
- O co chodzi? – zapytał Will, słysząc narzekanie kochanka.
- Chciałbym cię szybko przygotować. – Książę uśmiechnął się pod nosem.
Pochlebiały mu słowa czarodzieja.
- Może jakieś… nawilżenie przywołam? – zaproponował William, skoro on
był w stanie używać magii. Feliks tylko mruknął coś na potwierdzenie i już po
chwili na pościeli leżał słoiczek z przyjemnie pachnącym olejkiem. William
podkradł go Patrickowi, kiedy pewnego razu „zabłądził” w jego łazience. Wciąż
zwrócony tyłem do mężczyzny, usłyszał jedynie jak ten wyciąga korek. Spiął na
moment pośladki, już czując kumulujące się w podbrzuszu podekscytowanie. Już
moment później poczuł chłodny płyn, którym mężczyzna polał jego rowek.
Westchnął mimowolnie, czując olejek i palce Feliksa, który niemal od razu
zaczął pocierać jego wejście.
- Ciaśniutki jesteś – rzucił szeptem, gdy pochylił się nad jego uchem.
William zadrżał wyraźnie, czując gorący oddech kochanka na wrażliwej skórze.
Moment później czarodziej wsunął w niego palec i pocałował go w łopatkę, nadal
nad nim pochylony.
- Na Boga, Feliks… Mówisz takie rzeczy… - wyszeptał, kompletnie
zawstydzony. W dodatku zacisnął się na palcu kochanka i zakręcił niecierpliwie
biodrami.
Czarodziej całował go po plecach, przygotowując mu dziurkę coraz
szybciej i sprawniej. Gdy wsunął w niego drugi palec, rozciągał go i na
przemian posuwał nimi, szukając w środku wrażliwego punktu. William był już tak
cholernie rozgrzany, że ledwo łapał powietrze. Nagle poczuł ogarniający go po
całym ciele dreszcz i jęknął niekontrolowanie, zaciskając się na palcach
mężczyzny. Gdy rozluźnił mięśnie, Feliks wsunął w niego trzeci palec i skubnął
go zębami w kark. Rozciągał go jeszcze przez chwilę i muskał ustami wrażliwe
miejsca, które do tej pory zdążył poznać.
- Willy, jesteś… cudowny – szepnął i wyciągnął z niego palce.
Posmarował jeszcze swojego członka, po czym przytknął go do jego szparki i
zaczął się wsuwać powoli. William jęknął i wypiął się w jego stronę bardziej. Zacisnął
mocniej dłonie na poszewce i starał się jak najbardziej rozluźnić. Feliks po
dłuższej chwili wsunął się w niego do końca i pochylił się jak poprzednio nad
plecami księcia.
- Feliks… już… - sapnął Will, czując, że kochanek się nie rusza.
- Na pewno? – szepnął miękko tuż obok jego ucha. Książę zadrżał i
poruszył niecierpliwie biodrami.
- Tak, na pewno – niemal warknął, zniecierpliwiony. Feliks zaśmiał się
krótko i wysunął się powoli prawie do końca. Po chwili pchnął mocno i szybko,
wyrywając z ust chłopaka głośny jęk i sam sapnął z przyjemności. Zaczął go
posuwać mocno i rytmicznie, podpierając się na rękach. Całował księcia po karku
i plecach, czasem wzdłuż kręgosłupa, zaś innym razem błądząc ustami po
odznaczających się w słabym świetle łopatkach. William kompletnie się nie
kontrolował – w tym, jak głośno jęczał, co mówił, ani jak sam się poruszał pod
kochankiem, łaknąc przyjemności.
Po chwili Feliks uniósł się do klęczek i złapał chłopaka za biodra,
podciągając do góry. Moment później na nowo zaczął go mocno posuwać,
przesuwając dłońmi po nagich bokach i plecach księcia. Will miał pochyloną
głowę i zamknięte oczy. Za każdym razem, gdy czarodziej trafiał w jego czuły
punkt, niemal krzyczał z rozkoszy i zaciskał się na nim mocno. Feliks czuł, że
długo to nie potrwa, nie w takim tempie, dlatego złapał chłopaka za włosy i
przylgnął do jego spoconych, umięśnionych pleców. Odwrócił jego twarz w swoją
stronę i pocałował mocno. Po chwili puścił jego wargi i spojrzał mu w oczy w
taki sposób, jakiego chłopak nie miał jeszcze okazji widzieć.
- Will… Mój kochany Will... – wydusił z siebie, czując zbliżający się
orgazm. Pieprzył go płytko, ale mocno, wsuwając się do samych jąder. Złapał
księcia za członka i zaczął mu szybko trzepać. William jęknął i zacisnął się na
nim ponownie.
- Aaa… Feliks! – krzyknął, nagle dochodząc w dłoń czarodzieja. Ten
doszedł zaraz po nim, po czym obaj upadli na poduszki. Feliks zastanowił się
przez chwilę, czy nie przygniata za bardzo chłopaka, ale był tak wyczerpany, że
nie miał siły o tym dłużej myśleć, a co dopiero ruszać się z miejsca. Po
chwili, gdy udało mu się nieco wyrównać oddech, zapytał:
- Nie przygniatam cię za bardzo? – William zaśmiał się cicho i
odwrócił powoli głowę w stronę kochanka, na ile pozwalała mu na to ich pozycja.
- Jest idealnie – odparł jedynie i na powrót przymknął oczy,
kompletnie wyczerpany. Czuł w sobie już miękkiego członka i to, jak jego własny
jest przyciśnięty do pościeli. Po chwili Feliks wyciągnął się odrobinę i
cmoknął księcia w zarumieniony policzek. Will znowu się uśmiechnął, czując
przyjemne ciepło rozlewające mu się koło serca. W końcu Feliks wysunął się z
niego i położył obok, przesuwając dłonią po jego nagich pośladkach. William
zacisnął mięśnie, czując, jaki jest rozluźniony i że jeśli zaraz nie wstanie i
się nie ogarnie, to na pościeli zaraz będzie biała, wilgotna plama.
- Mogę przynieść jakiś ręcznik i cię wytrzeć, hm? – zaproponował
Feliks i cmoknął go w ramię, nieprzerwanie głaszcząc go po tyłku. Will
zaczerwienił się jeszcze mocniej i zamruczał w poduszkę:
- Nnn… Zaraz wstanę. – Ale nic nie wskazywało na to, że będzie miał
siłę na to, by dźwignąć się z łóżka i ogarnąć przed snem. Dlatego Feliks wstał
powoli z łóżka i zniknął na moment z pokoju, a kiedy wrócił, usiadł na łóżku i
dotknął czymś wilgotnym pośladków księcia. Ten drgnął niespokojnie, ale nie
miał siły się podnieść i sprawdzić, co czarodziej kombinował. Po chwili poczuł
jak ten rozchyla mu pośladki i wyciera rowek mokrym ręcznikiem. Sapnął z
zaskoczenia i wydusił jedynie:
- Uch… Feliks, co ty… - Czarodziej mu nie odpowiedział, a jedynie
skończył go myć i odrzucił szmatkę na ziemię. Zaraz potem wziął kołdrę, którą
wcześniej sam przesunął do końca łóżka i nakrył nią chłopaka i siebie. Wtedy
William obrócił się na bok i przysunął do kochanka, a ten objął go i pocałował
w czoło.
- Wyśpij się. Jutro będzie długi dzień – szepnął i pogłaskał księcia
po włosach. William uśmiechnął się sennie z już z zamkniętymi oczami
odpowiedział:
- Dobranoc, Feliks. – Czarodziej uśmiechnął się do siebie i przytulił
go mocniej, po czym powoli zasypiał w ramionach chłopca, który przyprawiał go mocniejsze
bicie serca.
My chcieć więcej :D. To jest coraz bardziej fajne. Wciąga jak mało co. A tak poza tym szczęśliwego nowego roku :D
OdpowiedzUsuńDzięęęęki i wzajemnie! :D
UsuńJestem, trochę spóźniona, ale jestem. Niestety nie miałam zaszczytu dwóch dni dodatkowego wolnego, jednak w wolnej chwili pierwsze co zrobiłam to przeczytanie tegoż rozdziału.
OdpowiedzUsuńTrochę szkoda, że już prawie koniec, bo naprawdę polubiłam postacie.
Co do rozdziału - podoba mi się, jak z resztą wszystkie xD
Moja droga, to faktycznie koniec, ale tomu pierwszego, a z tego wynika, że dopiero początek <3 Także jeśli Cię to ucieszy, to z radością informuję, że to jeszcze nie koniec! Ani z Willem, ani z Feliksem, Ryanem, Patrickiem, Claudem, Dymitrem ani z Michaelem XD ja też ich uwielbiam... :3
UsuńBardzo się cieszę, że jest to dopiero początek. To jest niczym czytanie serii książek - trzeba przeżyć sobą wydarzenia związane z pierwszego tomu, by wziąć się za kolejny xD
UsuńCieszę się, że trafiłam na twojego bloga. Opowiadanie jest super. Cieszę się że piszesz mimo małej ilości komentarzy, bo jak widać nawet po kilku latach od publikacji masz nowych czytelników, a chyba o to chodzi by opowiadania miały czytelników.
OdpowiedzUsuń