piątek, 1 stycznia 2016

Jezioro Tajemnic


Szczęśliwego Nowego Roku! Nowy rozdział, przedostatni, właśnie dziś postanowiłam dodać :D Życzę Wam spełnienia wszelkich postanowień, jakie sobie wyznaczyliście na 2016 rok. Moim postanowieniem jest pisać pisać i pisać :D I schudnąć, to chyba standard większości z nas :') Mam nadzieję, że miło spędziliście sylwestra. Ja siedziałam w domu z rodziną, a po północy czytałam ulubione opowiadania, ale taki scenariusz dla mojej skromnej osoby wcale nie okazał się zły xd W każdym razie miłego czytania, mam nadzieję, że spodoba się Wam mała dawka emocji i dreszczyku :D 
Enjoy!

Rozdział 28


Zmierzali do tajemniczego jeziora o nazwie Elenir, które zamieszkiwały niezwykłe i enigmatyczne istoty. Od góry do pasa niewiele różniły się od urodziwych, młodych kobiet, jednak nie miały nóg, a pokryty srebrzystą łuską ogon, zakończony zwinną, giętką płetwą. Skrywały na dnie jeziora wiele tajemnic i same posiadały mnóstwo cennych informacji. Niektórzy dla przechowywanych przez nie skarbów lub też dla zaczerpnięcia pożądanej wiedzy, potrafili oddać naprawdę wiele. I często przez swoją niedostateczną wiedzę, a także brak silnej woli mogli przepłacić życiem.
Jednak Michael i Dymitr mieli już niejedno doświadczenie z owymi istotami, dodatkowo nie robiły one na nich większego wrażenia. Przypominały kobiety, a oni nie gustowali w płci przeciwnej. Poza tym nie byli głupcami, jak większość ludzi, którzy zapuszczali się w okolice jeziora Elenir.
Obawiali się jedynie o zdrowie i życie Patricka i Ryana. Oni, w przeciwieństwie do nich, reagowali na wdzięki pięknych kobiet. Dlatego mieli wiele obiekcji co do tego, by chłopcy wybrali się tam z nimi. Ci jednak obiecali być grzeczni i zachować wszelkie konieczne środki ostrożności, a także słuchać się wampirów i nie robić niczego na własną rękę. Ostatecznie musieli ich zabrać ze sobą, bo w zasadzie zostawienie ich samych, (bezbronnego, przeziębionego, pozbawionego magii księcia, i młodego, nierozważnego wampira samych w ciemnym lesie, w którym niejednokrotnie aż roiło się od złodziei i innych przestępców) było nie do końca roztropne i odpowiedzialne.
Było późne popołudnie, kiedy dotarli na miejsce, a słońce wyraźnie chyliło się ku zachodowi. Zatrzymali się na brzegu, zaraz przy linii wody.
- Pamiętajcie, co wam mówiłem. Jednego z nas nie dosięgną moce syren. I właśnie ten musi pilnować, żeby żaden z pozostałych nie wszedł do wody za syreną. Wszystko jasne? – Dymitr skończył mówić, uzupełniając swoje słowa pytaniem. Spojrzał po towarzyszach. Zatrzymał dłużej spojrzenie na Ryanie, który zmarszczył brwi i wyglądał, jakby miał jeszcze więcej wątpliwości, niż na samym początku, kiedy dopiero co dowiedział się o istnieniu i możliwościach tych istot.
- Ale dlaczego jeden z nas? Po co to? – Michael sapnął z zniecierpliwieniem i odpowiedział chłopakowi:
- Dla pozornego wyrównania szans. – Nie miał zamiaru więcej tłumaczyć, bo Ryan i tak by od razu tego nie ogarnął. Dymitr po chwili wyciągnął z kieszeni niewielki róg. Przysunął go do ust i zadął głośno trzy razy. Kiedy skończył, nastała tak przeraźliwa cisza, że aż wstrzymali oddech. I o ile Dymitr i Michael wiedzieli, czego się spodziewać, tak chłopcy nie mieli pojęcia.
Nagle usłyszeli śpiew, jakby dochodzący z oddali, który powoli i jednostajnie zbliżał się w ich stronę. Skonsternowany Ryan spojrzał po towarzyszach i dostrzegł ich dziwne miny. Najdziwniej wyglądał Patrick – wpatrywał się w wodę z szeroko otwartymi oczyma i uchylonymi ustami w kompletnym bezruchu. Ryan już chciał do niego podejść, ale wtedy przypomniał sobie, co mówił Dymitr – żeby nie ruszali się z miejsca, dopóki nie nadejdzie odpowiedni moment. Co to w ogóle znaczyło, to wampir nie miał pojęcia, ale nie zamierzał po wszystkim dyskutować na ten temat z Michaelem, a co dopiero z Dymitrem. Może miał tylko głupie wrażenie, ale wydawało mu się, że blondyn nie darzy go zbytnią sympatią. To wyglądało trochę tak, jak relacje Patricka i Michaela. Byli dla siebie uprzejmi, ale ich relację cechował chłodny dystans.
Gdy śpiew niemal przenikał przez ich ciała i był na tyle głośny, że w każdej chwili mogli się spodziewać ujrzeć te mityczne istoty, Patrick poruszył się niespokojnie. Ryan zerknął na niego nerwowo, ale moment później spojrzał na taflę wody. Nieopodal brzegu, na gładkim kamieniu, pojawiła się istota tak urodziwa, jakiej Ryan w życiu nigdy wcześniej nie spotkał. Opierała się przedramionami na śliskiej powierzchni głazu i spoglądała na nich z niewinną miną. Miała długie, brązowe włosy, które niedbale przykrywały jej duże, zgrabne piersi. Jasne i błyszczące oczy zlustrowały niepewnie jego sylwetkę. Śpiew powoli ustawał, a wraz z cichnącym dźwiękiem, przy brzegu pojawiały się kolejne syreny. Łącznie przybyło ich pięć i różniły się między sobą urodą, czy kolorem włosów, ale wszystkie było niezwykle urodziwe. Ta, która wypłynęła naprzeciw Dymitra, miała poważniejszy wyraz twarzy, co jednak nie ujmowało jej uroku. Odgarnęła do tyłu mokre, kręcone, czarne włosy, ukazując im bez zbędnego skrępowania nagie piersi.
- Co sprowadza was, wampirów i bezbronnego księcia Patricka nad wody Elenir, Jeziora Tajemnic, czy Zguby, jak inni zwykli je nazywać? – zapytała gładkim i przyjemnym dla ucha głosem. Dymitr poruszył się delikatnie, jakby dopiero teraz wyrwany z transu.
- Doszły nas słuchy, że posiadacie informacje, które nas interesują – odparł Dymitr spokojnie, póki co wpatrując się jedynie w syrenę. Jednak Ryan nie przyglądał się dłużej w urodziwą syrenę, która wypłynęła jako pierwsza i była najbliżej niego. Zerknął niespokojnie na Patricka, który wyglądał, jakby kompletnie nie rejestrował gdzie jest i co robi. Wpatrywał się w syrenę przed sobą, która również nie spuszczała z niego spojrzenia. Spojrzał na Michaela, ale ten wyglądał prawie tak samo jak Dymitr – był spokojny i nie patrzył się bez przerwy na syrenę dryfującą najbliżej niego. Postanowił jednak się nie odzywać, choć był porządnie zaniepokojony zachowaniem księcia.
- A dlaczego miałybyśmy się po raz kolejny dzielić z tobą naszymi informacjami, Dymitrze? – zapytała nieco zirytowanym tonem ciemnowłosa syrena. Miała już do czynienia z tym właśnie wampirem i znała jego sztuczki.
- Ponieważ po raz kolejny mam coś, co z pewnością przypadnie ci do gustu, Seleno. – Syrena uniosła dumnie brodę i zmierzyła wampira nieprzychylnym spojrzeniem.
- Oświeć mnie w takim razie – powiedziała.
- Nie, nie, nie… Informacja za informację. Chcę wiedzieć, czy wiesz, gdzie jest kamień Lorcana. Ten, którego nieustannie i bezskutecznie poszukuje. – Selena skrzywiła się i pokręciła przecząco głową, po czym dodała:
- Nie. Teraz twoja kolej. – Dymitr za to skrzywił się w duchu, nie chcąc pokazywać po sobie żadnych emocji podczas pertraktacji z syrenami. Musiał być spokojny i ostrożnie dobierać słowa. Nie mając za bardzo wyjścia, wyciągnął z kieszeni niewielką, czarną kulę i pokazał ją Selenie. Ta zrobiła większe oczy, tak jak jej siostry, które zaczęły między sobą szeptać. Przez to ta, która nieustannie przyglądała się Patrickowi, zerwała z nim kontakt wzrokowy, a on jakby nieco się otrząsnął i spojrzał szybko po towarzyszach. Ryan uśmiechnął się do niego niepewnie i pokrzepiająco.
- Nie muszę chyba ci tłumaczyć, co to jest. Nie przyda mi się, tobie wręcz przeciwnie, dlatego pomyślałem, że oddam ci Kulę Wspomnień, jeśli pomożesz mi poznać prawdę w kwestii ostatniego kamienia. – Syreny przestały na moment między sobą szeptać i tym razem wszystkie skupiły uważne spojrzenie na Dymitrze.
- W porządku. Ale mam warunki. Twoje jedno pytanie i moja odpowiedź, a ty i twoi towarzysze robicie krok przed siebie w stronę jeziora. Z każdym kolejnym pytaniem i naszą odpowiedzią na nie, postępujecie kolejny krok do przodu. Kiedy już zniknął pod powierzchnią wody, nasza gra będzie skończona. Aby… Dymitrze… szanse były pozornie wyrównane – powiedziała, na koniec uśmiechając się przebiegle. Wampir zaklął szpetnie w duchu i w końcu odpowiedział:
- Skoro nie wiesz, gdzie kamień się znajduje, zapewne nie masz mi wiele do zaoferowania i nie dasz mi tego, czego oczekuję w zamian za Kulę. Dlatego nie obrazisz się, jeśli nieco nagnę twoje warunki, droga Seleno? – Nie oczekiwał jednak od niej odpowiedzi, a moment później kontynuował: – Nie każdy z nas, a dwóch będzie zmierzało ku wodzie. I tylko wtedy, kiedy będziesz znała odpowiedź na moje pytanie. W dodatku jeśli nie będę miał więcej pytań, nim oni znikną pod powierzchnią wody, to wyjdą z niej cali i zdrowi bez żadnych protestów z twojej strony. – Syrena nie wyglądała na zadowoloną, ale widocznie zależało jej na Kuli Wspomnień, bo ostatecznie skinęła niechętnie głową. Jednak po chwili ciszy dodała:
- W porządku, ale ja wybiorę, którzy to będą. – Dymitr zmarszczył brwi, zaniepokojony i spojrzał po swoich towarzyszach pierwszy raz, odkąd zadął w róg. Patrick był strasznie blady i patrzył na syreny z strachem w oczach. Ryan zerkał na księcia nerwowo i wszystko wskazywało na to, że to on był zupełnie wolny od uroku. Niespecjalnie go to ucieszyło – wolałby, żeby to Michael był tym odpornym na ich magię, ale cóż. Teraz i tak nie mógł nic na to poradzić.
- W porządku – odparł jedynie, oczekując na odpowiedzieć syreny.
- Wybieramy księcia Patricka i twojego kochanka, Michaela. – Tego właśnie Dymitr się obawiał. Nic jednak nie powiedział, a nawet jeśli by chciał, nie zdążyłby, bowiem Selena moment później kontynuowała. – Choć jak wszystkim obecnym wiadomo z obydwoma dzieliłeś łoże, Dymitrze. – Blondyn skrzywił się i przełożył kulę do drugiej ręki.
- Zaczynajmy. Skoro nie wiesz, gdzie jest kamień, w takim razie musiało stać się z nim coś, co powoduje, że nie możesz udzielić odpowiedzi na moje pytanie. W takim razie – co się stało z kamieniem Lorcana? – zapytał w napięciu patrząc na kochanka i Patricka, którzy lada moment, jeśli oczywiście Selena mu odpowie, będą musieli wejść do wody.
- Został rozszczepiony – odparła i wysunąwszy rękę do przodu, przesunęła Patricka i Michaela w tym samym czasie o jeden krok do przodu. Ci obejrzeli się z przejęciem na towarzyszy, mocząc nogi w zimnej wodzie. Pogoda też zbytnio nie sprzyjała. Wiał zimny wiatr, a zasnute ciemnymi chmurami niebo potęgowało poczucie lęku i niepewności.
- Kto ma jego części?
- Człowiek, Wróż, Czarownica, Syrena, Wampir, Czarnoksiężnik i Demon. – Kiedy skończyła mówić, Patrick i Michael zrobili kolejny krok w wodzie, mocząc się tym razem po kolana. Dymitr spojrzał na nich, widząc, że syreny podpłynęły do nich i bez pardonu zaczęły ich dotykać. Blondyn przełknął ślinę, starając się dobrze układać w głowie pytania, ale skutecznie przeszkadzał mu w tym strach o towarzyszy.
- Jak brzmią ich nazwiska? – Selena skrzywiła się, słysząc precyzyjne pytanie. Nie miała jednak wyjścia i musiała odpowiedzieć, skoro chciała mieć Kulę Wspomnień.
- Nie znam wszystkich… Nie znam wszystkich nazwisk… Człowiek nazywa się James Black, Czarownica to Violetta Talister, Syrena nie ma nazwiska, choć jej imię znasz dobrze, właśnie z nią rozmawiasz. – powiedziała i uśmiechnęła się kpiąco - Czarnoksiężnik to Thomas James II Rongbotom, Demon… Demon nie ma nazwiska, ma imię, trudne imię, nie znamy go, ale jego kochanek – wskazała na Patricka – go zna, bowiem ten i z nim dzielił łożę.
- Który kochanek? – odezwał się niespodziewanie Ryan, zanim zdążył ugryźć się w język. Dymitr rzucił mu złe spojrzenie, bo przecież on się domyślał o kogo chodziło i nie potrzebował zapewnień. Ryan spuścił głowę i miał ochotę zapaść się pod ziemię. Niestety, Selena zamierzała to wykorzystać i bez zawahania odpowiedziała:
- Claudius Moliere. – Wtedy Patrick i Michael zrobili kolejny krok, zanurzając się w wodzie po pas. Syreny zachichotały radośnie i dotykały ich jeszcze odważniej. Dymitr zdenerwował się i poruszył niespokojnie, oglądając jeszcze raz ostrzegawczo na Ryana. Ten skulił się wyraźnie i zasłonił sobie usta dłonią.
- Zapomniałaś o nazwiskach Wróża i Wampira. Jak one brzmią? – Selena zakręciła się w wodzie, widocznie niezadowolona z celności pytań Dymitra.
- Znam tylko nazwisko Wampira. Nazwisko Wróża nie jest powszechnie znane, teraz właściwie nieaktualne, a on już nie jest do końca w posiadaniu fragmentu kamienia, choć nadal jest jego właścicielem. Mam jednak propozycję. Podam ci nazwisko wampira, które z pewnością cię zaskoczy i zaintryguje, a w zamian za to oni zrobią jedynie pół kroku. Zgadzasz się?
- W porządku, przystaję na twoje warunki.
- Wampir to Alexander Pietrewicz – wyjawiła. Dymitr wytrzeszczył na nią oczy i uchylił wargi w niedowierzeniu. Poruszał niemo ustami, trwając w szoku. Michael obejrzał się na niego niemniej zszokowany. Alexander żył…? Ale jak to? Przecież obaj byli świadkami jego śmierci! Nawet nie zauważył, jak Patrick i Michael po raz kolejny zanurzyli się głębiej w wodzie, która teraz sięgała im do pach. – Jesteś zdziwiony, że twój stwórca nadal żyje? Sądziłam, że będziesz się raczej cieszyć. W końcu to twoja pierwsza, wielka miłość – zakpiła, wyraźnie usatysfakcjonowana, że udało jej się zadziwić blondyna. Dymitr odetchnął głębiej i rozejrzał się rozbieganym wzrokiem bez konkretnego celu. Nie mógł uwierzyć… był święcie przekonany, że mężczyzna od wieków nie żyje. Nie mógł jednak pozwolić sobie na dłuższe rozważanie, czy słowa syreny są prawdziwe, choć przecież ona nie mogła kłamać. Ryan przyglądał się całej sytuacji w napięciu i oczekiwał na jakiś zwrot akcji, cokolwiek, bo nie wytrzymywał już napięcia. Miał tylko nadzieję, że cokolwiek zaraz się stanie, będzie to na ich korzyść.
- Gdzie oni wszyscy się teraz znajdują? – wydusił z siebie z trudem, czując wielką gulę w gardle. Selena sięgnęła do swojej szyi, na której miała zawieszony piękny, złoty naszyjnik z błyszczącym kamieniem. Zdjęła go i wyciągnęła dłoń z łańcuszkiem w stronę Dymitra. Ten podszedł do niej ostrożnie i wziął błyskotkę do ręki przyglądając się jej niepewnie.
- Mogłabym ci odpowiedzieć na twoje pytanie, ale uważam, że to lepiej pomoże ci trafić do właścicieli fragmentów kamienia. I myślę, że nie masz już więcej pytań, dlatego… pragnęłabym upomnieć się o to, co się nam należy… Kula Wspomnień, Dymitrze. – Wyciągnęła rękę w naglącym geście. – Wywiąż się z swojej części obietnicy. – Wampir spojrzał na nią i dopiero zorientował się, jak blisko niej stoi. Zdezorientowany zachwiał się gwałtownie i kulka, którą trzymał w drugiej ręce wyślizgnęła mu się i uderzyła z hukiem o głaz, roztrzaskując się na drobne kawałki.
- O nie… - zdołał jedynie szepnąć, a po jego cichym wyrazie zaskoczenia, ciszę rozdarł przeraźliwy krzyk syren.
- Nie!!! Jak mogłeś, ty cholerny niezdarny, wampirze! – Dymitr wcisnął naszyjnik Seleny do kieszeni i cofnął się błyskawicznie do tyłu, uciekając od jej rąk, które chciały go wciągnąć do wody. Od razu też spojrzał na Michaela i Patricka, którzy zostali wciągnięci pod powierzchnię jeziora przez pozostałe syreny. Ryan, widząc co się dzieje, już chciał skoczyć za nimi, ale Dymitr zatrzymał go i krzyknął:
- Jeśli teraz za nimi wskoczymy, będziemy tak samo bezbronni jak oni i skazani na pewną śmierć! – Ryan spojrzał na niego przerażony i zapytał drżącym z emocji głosem:
- To co mamy zrobić?! – Dymitr zerknął nerwowo na taflę wody, starając się jak najszybciej wymyślić coś, co pozwoliłoby im pomóc towarzyszom. Kolejne sekundy mijały, a on wciąż nie potrafił wpaść na pomysł, jak uratować kochanka i Patricka. – Dymitr, do diabła! Wymyśl coś! – warknął z przerażeniem Ryan, tracąc już zupełnie cierpliwość. Potrząsnął wampirem, chwytając go za ramiona. Ten spojrzał na niego bezradnie z łzami w oczach i kompletnie nie wiedział, co robić. Wtedy Ryan puścił go i bez słowa rzucił się do wody.
- Nie! Ryan! – zdołał jeszcze krzyknąć, zanim chłopak zniknął mu z oczu pod wodą. Sam bez zastanowienia wskoczył do wody i zaczął płynąć w głąb jeziora. Już stąd widział królestwo syren i im bardziej się zbliżał, tym więcej tych istot mijał. Te nie były obojętne na jego obecność, bynajmniej. Widocznie go atakowały, ale radził sobie z nimi, już niemal zrównując się z Ryanem, który płynął odrobinę wolniej od niego. Kiedy był tuż obok chłopaka, złapał go za koszulę i pociągnął, po czym gestem ręki wskazał miejsce, gdzie syreny trzymały szarpiącego się Michaela i nieprzytomnego Patricka. Zaraz jednak dopadło ich więcej syren i choć bronili się zaciekle, to stawiająca im opór woda, a także ilość wodnych stworzeń stanowiła dla nich zbyt silnego przeciwnika. Kiedy już byli kompletnie skrępowani i dopływali wraz z innymi syrenami do uwięzionych towarzyszy, Dymitr poczuł gwałtowny ruch w swojej kieszeni. Nie miał jednak możliwości tego sprawdzić, ale nie minęło wiele czasu, gdy nagle z jego kieszeni niemal wystrzelił naszyjnik, który podarowała mu Selena i rozbłysnął oślepiającym światłem, skutecznie odstraszając wszystkie syreny, które z przeraźliwym piskiem zaczęły pośpiesznie odpływać, zostawiając swoje ofiary niemal na dnie jeziora. Dymitr podpłynął do Michaela i kiedy ten dał mu znak, że jest okej, mieli złapać Patricka i wyciągnąć go na powierzchnię, ale uprzedził ich Ryan, nabierając zupełnie nowego tempa i wyprzedzając ich dwukrotnie. Trzymając mocno księcia, wypłynął w końcu ponad wodę i dociągnął bezwładne ciało chłopaka do brzegu. Tam, w bezpiecznej odległości od wody położył go i przysunął ucho do jego twarzy. Gdy zorientował się, że ten nie oddycha, zatkał mu nos i zetknął się z jego ustami, by wdmuchnąć mu powietrze. Zaraz zaczął uciskać jego klatkę piersiową, w głowie przypominając sobie przebieg pierwsze pomocy, której uczyli go w szkole. Usłyszał krzyki Dymitra i plusk wody, kiedy wraz z Michaelem wychodzili z jeziora. Już miał się pochylić, żeby po raz kolejny wdmuchnąć powietrze do ust księcia, ale ten zaczął kaszleć, wypluwając wodę. Wtedy podszedł do nich Dymitr i ułożył chłopaka na boku. Patrick po chwili uchylił powieki i spojrzał na Ryana, który był najbliżej niego. Z pomocą Dymitra usiadł i zatrząsł się z zimna, kiedy mocniej zawiało. Widocznie zbliżała się burza.
- Na Boga, to było… niespodziewane – wydusił Michael i aż przysiadł niedaleko nich, zgarniając przylepione do czoła włosy i zaczesując je do tyłu.
- Niespodziewane? Niespodziewane, kurwa?! – Ryan aż wstał gwałtownie na nogi i skrzywił się mocno, łapiąc za głowę. – Co to za bestie w ogóle?! – zadał pytanie, choć nie oczekiwał od nikogo odpowiedzi. Patrick nadal mocno drżał, więc usiadł obok niego i zagarnął go do siebie, mocno przytulając. Patrick nie zaoponował, a jeszcze mocniej się w niego wcisnął.
- Masz ten… naszyjnik? – zapytał Michael Dymitra. Ten sięgnął do kieszeni, ale nie wyczuł i zmartwił się wyraźnie, jednak po chwili kochanek do niego podszedł i wskazał na jego mostek, o który opierał się kamień, przypięty do złotego łańcuszka i wiszący na szyi blondyna.
- To on... ten kamień tak błyszczał. Selena mówiła, że doprowadzi nas do właścicieli fragmentów. A gdy wymieniała, kto posiada jego części, wspomniała o syrenie, więc może to jest…
- Chyba wszyscy wiemy, co chcesz powiedzieć. Jednak ona mówiła też, że Alexander żyje, Dymitr. A przecież obaj widzieliśmy, jak płonął. – Michael mówił pozornie spokojnie, jednak w środku niemal nim wrzało.
- Na miłość boską, Michael, one nie mogą kłamać! – warknął w jego stronę i kopnął ze złością kamień. Ryan i Patrick tylko przyglądali się całej scenie w ciszy, a tym drugim co raz wstrząsał mocniejszy dreszcz. Młodszy wampir wstał gwałtownie z miejsca i krzyknął w stronę kochanka:
- Więc jak to wytłumaczysz, co?! Że powstał z popiołów, niczym pierdolony feniks?! – Dymitr odwrócił się w jego stronę z zaciętą miną i widocznie ostatkiem sił woli powstrzymał się przed przyłożeniem kochankowi.
- Nie wyrażaj się o nim w ten sposób, jasne?! – Michael zaśmiał się z wymalowaną na twarzy kpiną i odpowiedział nieco ciszej:
- Bo co? Bo za dobrze ci robił, że tak się o to spinasz? – Dymitr popchnął go, choć i tak nie z całym zasobem siły, jaką posiadał. Przeklął głośno i aportował się samotnie bez słowa. Patrick poruszył się niespokojnie w ramionach Ryana i wyszeptał z trudem:
- Z-zimno mi… - Ryan zerknął na niego i cmoknął go krótko w czoło, kompletnie zdołowany. Michael nadal był widocznie zirytowany, jednak nie okazywał tego po sobie. Po chwili podszedł do nich i razem aportowali się z tego przeklętego brzegu nad Jeziorem Elenir.


***


W przeddzień Festynu Wiosennego William miał tyle spraw na głowie, że gdy tylko zbliżał się wieczór, marzył jedynie o ciepłej kolacji, odświeżającej kąpieli i wygodnym łóżku z Feliksem u boku. Nie wracali już do tematu burdelu, choć wisiał on w powietrzu, jak balon wypełniony helem. Właśnie kończył dyskutować jednym z organizatorów na temat mowy końcowej, którą miał wygłosić on sam, gdy dostrzegł Feliksa rozmawiającego z Claudiusem. William nie widział się z tym drugim już od kilku dni, więc jego widok nieco go rozproszył. Ostatecznie pożegnał się jeszcze z młodym mężczyzną, życzył mu dobrej nocy, po czym podszedł do dżentelmenów. Jednak, gdy ci tylko go zauważyli, przestali mówić, a sam Claudius kiwnął jedynie głową w jego stronę, rzucił coś jeszcze do Feliksa i poszedł w tylko sobie znanym kierunku. Także w chwili, gdy William doszedł do kochanka, Claude zniknął im z oczu.
- Jak ci minął dzień? – zapytał go Feliks z lekkim uśmiechem.
- Niezwykle pracowicie. O czym rozmawialiście? – Feliks złapał go za rękę i ujął go pod ramię, po czym ruszył wraz z nim korytarzem.
- O festynie. Claude wraz z armią będzie robił pochód na twoją cześć, więc miał kilka kwestii do uzgodnienia, a że nie chciał już zawracać ci głowy, zwrócił się z tym do mnie – wyjaśnił. William pokiwał głową, przyjmując to do wiadomości i nie pytając o nic więcej.
- Ciekawe, czy pogoda będzie nam sprzyjać – rzucił spokojnie, czując wielką ochotę, by oprzeć głowę na ramieniu mężczyzny, ale nie chciał się za bardzo afiszować.
- Według prognozy naszych specjalistów może trochę padać, ale poza tym względnie słonecznie i całkiem ciepło – oznajmił Feliks. – Poza tym na pewno jesteś głodny. Idź może do siebie, wykąp się, a ja przyniosę ci pyszną kolację. Tylko powiedz na co masz ochotę – zaproponował czarodziej i zatrzymał się przed drzwiami do komnaty Willa. Ten również przystanął i wychylił się do ust mężczyzny, widząc, że nikt ich nie mija od dłuższego czasu.
- Mmm… rozpieszczasz mnie. – Uśmiechnął się do niego słodko i otworzył powoli drzwi do swojego pokoju. – Chcę herbatę malinową, tosty z masłem, smażone kiełbaski i ciebie nagiego w moim łóżku – powiedział i zniknął szybko za drzwiami.
Wziął ciepłą kąpiel, a kiedy skończył, osuszył ciało jeszcze w łazience i tam też wciągnął na siebie bieliznę, spodnie i luźną koszulę do spania. Zwykle w nocy podwijała mu się tak wysoko, że praktycznie niewiele ciała zasłaniała. Kiedy wyszedł z łazienki, od razu poczuł apetyczny zapach jedzenia dochodzący z sypialni. Wyszedł zza parawanu i zerknął na łóżko. Na jego środku leżał stoliczek z pyszną kolacją, a tuż obok… Feliks. Zupełnie nagi i cudownie wyeksponowany.
- Jak kąpiel? – zapytał niskim głosem i wygładził dłonią świeżą pościel. – Nawet szybko się uwinąłeś. Ledwo zdążyłem się rozebrać. – Will rozejrzał się po pokoju i faktycznie dostrzegł na podłodzie przy łóżku rozrzucone ubrania. Podszedł do łóżka i usiadł przy stoliczku, zaczynając jeść.
- Odprężyłem się w końcu. – Napił się trochę herbaty i westchnął z błogą miną. - Ty nie jesz? – zapytał i sięgnął po jedną kromkę. Tosty były cudownie chrupkie, herbata słodka i rozgrzewająca, a kiełbaski błyszczące i ciepłe.
- Nie, jadłem na dole. Masz tremę? No wiesz, przed jutrzejszym wystąpieniem – zapytał, przypatrując się jak chłopak je. William przełknął i dopiero odpowiedział:
- Na razie nie. Ale pewnie dopadnie mnie przed samym wyjściem na scenę. – Feliks uśmiechnął się delikatnie i ułożył na poduszkach wygodniej.
- Poradzisz sobie, już nie raz przemawiałeś i szło ci wspaniale – powiedział i przeciągnął się na łóżku. Po chwili wstał i oznajmił, że musi do toalety. Gdy wrócił, William już skończył jeść i zdążył odłożyć stoliczek na ziemię. Mężczyzna podszedł do niego i podciągnął mu koszulę do góry, po czym zdjął ją przez głowę. Odrzucił odzienie na fotel stojący obok, po czym złapał chłopaka za kark i przyciągnął do pocałunku. William objął go za szyję i stanął na palcach, chcąc mocniej go całować. Feliks odsunął się od niego na moment i pociągnął za sobą na łóżko. William wdrapał mu się na kolana i tym razem objął go jedynie, wciskając twarz w szyję czarodzieja.
- To był męczący dzień. Tak wygląda życie króla? – zapytał chłopak z ustami blisko skóry Feliksa, dmuchając na nią gorącym powietrzem.
- Tak, zazwyczaj tak. Ale ma też swoje dobre strony. Zapewnia dostatnie życie i ten piękny zamek, którego przecież jesteś właścicielem – odpowiedział kochanek, głaskając go delikatnie po plecach. Trwali tak jeszcze przez chwilę w ciszy, po czym chłopak odchylił się na moment, ale tylko po to, by zaraz wpić się w jego usta i ścisnąć mocno ramiona. Feliks, nieco zaskoczony nie od razu odpowiedział na pocałunek. W końcu jednak to on przejął kontrolę nad sytuacją i uniósł się do klęczek, by moment później popchnąć Willa na materac. Ten z cichym stęknięciem upadł na brzuch i nim zdążył się przekręcić, poczuł na plecach ciepłe ciało kochanka. Uśmiechnął się do siebie i odwrócił głowę, na ile pozwalała mu taka pozycja.
- Co mi zrobisz? – zapytał nieco drżącym z podniecenia głosem. Feliks uśmiechnął się do niego bokiem ust i szarpnął za szlufki jego spodni. Te automatycznie się obniżyły wraz z bielizną, dzięki czemu czarodziej zobaczył skrawek jasnych i gładkich pośladków księcia. Kiedy spodnie zaczęły stawiać opór, sięgnął do zamka i rozpiął go, po czym odpiął guzik. William sapnął i złapał poszewkę poduszki między palce, zaciskając materiał i kręcąc nieco biodrami.
- Coś przyjemnego – odparł. Will prychnął, rozbawiony i zakręcił biodrami, nie mogąc się doczekać, aż mężczyzna przejdzie do meritum. Feliks zdjął z niego spodnie do końca. Moment później już obiema dłońmi pomasował jego pośladki i pochylił się nad jego tyłkiem, kładąc się między jego nogami wygodnie. William aż obejrzał się zaintrygowany i kiedy dotarło do niego, co czarodziej chce zrobić, już chciał zaprotestować, ale nie zdążył, bo niemal od razu poczuł, jak Feliks rozchyla mu pośladki i liże jego dziurkę. Jęknął z zaskoczenia, przyjemności, ale i wstydu, który aż zapiekł go w policzki.
- Boże, Feliks… Co ty wyprawiasz? – wydusił w poduszkę i mimowolnie wypiął się bardziej do mężczyzny. Czarodziej zaśmiał się pod nosem i pocałował gładki pośladek księcia.
- Mam przestać? – William poruszył się niespokojnie czując, że kochanek przestał. Co miał odpowiedzieć? Było dziwnie, przyjemnie, ale tak cholernie zawstydzająco. I sam nie wiedział, czy go to nie obrzydzało. Kiedyś przecież nawet nie pozwalał sobie wkładać. Ale z Feliksem nie miał takich oporów, no przynajmniej nie aż tak bardzo.
- Nie… Tak… Sam nie wiem – odpowiedział drżącym głosem. – Zrób tak jeszcze raz – poprosił.
- Służę, wasza wysokość. - Feliks uśmiechnął się bokiem ust, czego William nie mógł zauważyć. Zaraz też ponownie liznął jego szparkę i tym razem nie przestał tak szybko. Po chwili wsunął nawet język do środka, na co William poruszył się na pościeli gwałtownie i zajęczał wysoko. Dłońmi masował napięte mięśnie ud i tyłka chłopaka i mruczał z zadowolenia. Ciekawiło go, czy penis księcia był już tak samo sztywny, jak jego własny. Pobawił się jeszcze z tyłkiem Willa, wsłuchując się w jego jęki i piski, po czym podniósł się do siadu i podciągnął chłopaka gwałtownie do góry, trzymając mocno za boki. William sapnął i oparł się o tors Feliksa plecami. Oddychał dużo ciężej i płycej niż na samym początku. Odruchowo sięgnął do swojego sztywnego penisa, na co Feliks pacnął lekko jego dłoń i pocałował go w czułe miejsce za uchem. Will jęknął, po czym oparł głowę o bark mężczyzny i złapał go za rękę. Pokierował nią prosto do swojego krocza i poprosił, mimo ścisku w gardle:
- Dotknij… - Feliks złapał jego penisa w dwa palce i ledwo co go dotknął, a moment później już go puścił. – Mnnn… Feliks, do diabła… - Pomasował pośladkami jego członka. Czarodziej po chwili popchnął go tak, że chłopak upadł na materac i przytrzymał się na rękach. Wtedy czarodziej przytknął swojego gorącego członka do jego rowka.
- Cholera… jak mi brakuje magii – szepnął pod nosem.
- O co chodzi? – zapytał Will, słysząc narzekanie kochanka.
- Chciałbym cię szybko przygotować. – Książę uśmiechnął się pod nosem. Pochlebiały mu słowa czarodzieja.
- Może jakieś… nawilżenie przywołam? – zaproponował William, skoro on był w stanie używać magii. Feliks tylko mruknął coś na potwierdzenie i już po chwili na pościeli leżał słoiczek z przyjemnie pachnącym olejkiem. William podkradł go Patrickowi, kiedy pewnego razu „zabłądził” w jego łazience. Wciąż zwrócony tyłem do mężczyzny, usłyszał jedynie jak ten wyciąga korek. Spiął na moment pośladki, już czując kumulujące się w podbrzuszu podekscytowanie. Już moment później poczuł chłodny płyn, którym mężczyzna polał jego rowek. Westchnął mimowolnie, czując olejek i palce Feliksa, który niemal od razu zaczął pocierać jego wejście.
- Ciaśniutki jesteś – rzucił szeptem, gdy pochylił się nad jego uchem. William zadrżał wyraźnie, czując gorący oddech kochanka na wrażliwej skórze. Moment później czarodziej wsunął w niego palec i pocałował go w łopatkę, nadal nad nim pochylony.
- Na Boga, Feliks… Mówisz takie rzeczy… - wyszeptał, kompletnie zawstydzony. W dodatku zacisnął się na palcu kochanka i zakręcił niecierpliwie biodrami.
Czarodziej całował go po plecach, przygotowując mu dziurkę coraz szybciej i sprawniej. Gdy wsunął w niego drugi palec, rozciągał go i na przemian posuwał nimi, szukając w środku wrażliwego punktu. William był już tak cholernie rozgrzany, że ledwo łapał powietrze. Nagle poczuł ogarniający go po całym ciele dreszcz i jęknął niekontrolowanie, zaciskając się na palcach mężczyzny. Gdy rozluźnił mięśnie, Feliks wsunął w niego trzeci palec i skubnął go zębami w kark. Rozciągał go jeszcze przez chwilę i muskał ustami wrażliwe miejsca, które do tej pory zdążył poznać.
- Willy, jesteś… cudowny – szepnął i wyciągnął z niego palce. Posmarował jeszcze swojego członka, po czym przytknął go do jego szparki i zaczął się wsuwać powoli. William jęknął i wypiął się w jego stronę bardziej. Zacisnął mocniej dłonie na poszewce i starał się jak najbardziej rozluźnić. Feliks po dłuższej chwili wsunął się w niego do końca i pochylił się jak poprzednio nad plecami księcia.
- Feliks… już… - sapnął Will, czując, że kochanek się nie rusza.
- Na pewno? – szepnął miękko tuż obok jego ucha. Książę zadrżał i poruszył niecierpliwie biodrami.
- Tak, na pewno – niemal warknął, zniecierpliwiony. Feliks zaśmiał się krótko i wysunął się powoli prawie do końca. Po chwili pchnął mocno i szybko, wyrywając z ust chłopaka głośny jęk i sam sapnął z przyjemności. Zaczął go posuwać mocno i rytmicznie, podpierając się na rękach. Całował księcia po karku i plecach, czasem wzdłuż kręgosłupa, zaś innym razem błądząc ustami po odznaczających się w słabym świetle łopatkach. William kompletnie się nie kontrolował – w tym, jak głośno jęczał, co mówił, ani jak sam się poruszał pod kochankiem, łaknąc przyjemności.
Po chwili Feliks uniósł się do klęczek i złapał chłopaka za biodra, podciągając do góry. Moment później na nowo zaczął go mocno posuwać, przesuwając dłońmi po nagich bokach i plecach księcia. Will miał pochyloną głowę i zamknięte oczy. Za każdym razem, gdy czarodziej trafiał w jego czuły punkt, niemal krzyczał z rozkoszy i zaciskał się na nim mocno. Feliks czuł, że długo to nie potrwa, nie w takim tempie, dlatego złapał chłopaka za włosy i przylgnął do jego spoconych, umięśnionych pleców. Odwrócił jego twarz w swoją stronę i pocałował mocno. Po chwili puścił jego wargi i spojrzał mu w oczy w taki sposób, jakiego chłopak nie miał jeszcze okazji widzieć.
- Will… Mój kochany Will... – wydusił z siebie, czując zbliżający się orgazm. Pieprzył go płytko, ale mocno, wsuwając się do samych jąder. Złapał księcia za członka i zaczął mu szybko trzepać. William jęknął i zacisnął się na nim ponownie.
- Aaa… Feliks! – krzyknął, nagle dochodząc w dłoń czarodzieja. Ten doszedł zaraz po nim, po czym obaj upadli na poduszki. Feliks zastanowił się przez chwilę, czy nie przygniata za bardzo chłopaka, ale był tak wyczerpany, że nie miał siły o tym dłużej myśleć, a co dopiero ruszać się z miejsca. Po chwili, gdy udało mu się nieco wyrównać oddech, zapytał:
- Nie przygniatam cię za bardzo? – William zaśmiał się cicho i odwrócił powoli głowę w stronę kochanka, na ile pozwalała mu na to ich pozycja.
- Jest idealnie – odparł jedynie i na powrót przymknął oczy, kompletnie wyczerpany. Czuł w sobie już miękkiego członka i to, jak jego własny jest przyciśnięty do pościeli. Po chwili Feliks wyciągnął się odrobinę i cmoknął księcia w zarumieniony policzek. Will znowu się uśmiechnął, czując przyjemne ciepło rozlewające mu się koło serca. W końcu Feliks wysunął się z niego i położył obok, przesuwając dłonią po jego nagich pośladkach. William zacisnął mięśnie, czując, jaki jest rozluźniony i że jeśli zaraz nie wstanie i się nie ogarnie, to na pościeli zaraz będzie biała, wilgotna plama.
- Mogę przynieść jakiś ręcznik i cię wytrzeć, hm? – zaproponował Feliks i cmoknął go w ramię, nieprzerwanie głaszcząc go po tyłku. Will zaczerwienił się jeszcze mocniej i zamruczał w poduszkę:
- Nnn… Zaraz wstanę. – Ale nic nie wskazywało na to, że będzie miał siłę na to, by dźwignąć się z łóżka i ogarnąć przed snem. Dlatego Feliks wstał powoli z łóżka i zniknął na moment z pokoju, a kiedy wrócił, usiadł na łóżku i dotknął czymś wilgotnym pośladków księcia. Ten drgnął niespokojnie, ale nie miał siły się podnieść i sprawdzić, co czarodziej kombinował. Po chwili poczuł jak ten rozchyla mu pośladki i wyciera rowek mokrym ręcznikiem. Sapnął z zaskoczenia i wydusił jedynie:
- Uch… Feliks, co ty… - Czarodziej mu nie odpowiedział, a jedynie skończył go myć i odrzucił szmatkę na ziemię. Zaraz potem wziął kołdrę, którą wcześniej sam przesunął do końca łóżka i nakrył nią chłopaka i siebie. Wtedy William obrócił się na bok i przysunął do kochanka, a ten objął go i pocałował w czoło.
- Wyśpij się. Jutro będzie długi dzień – szepnął i pogłaskał księcia po włosach. William uśmiechnął się sennie z już z zamkniętymi oczami odpowiedział:
- Dobranoc, Feliks. – Czarodziej uśmiechnął się do siebie i przytulił go mocniej, po czym powoli zasypiał w ramionach chłopca, który przyprawiał go mocniejsze bicie serca.

6 komentarzy:

  1. My chcieć więcej :D. To jest coraz bardziej fajne. Wciąga jak mało co. A tak poza tym szczęśliwego nowego roku :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem, trochę spóźniona, ale jestem. Niestety nie miałam zaszczytu dwóch dni dodatkowego wolnego, jednak w wolnej chwili pierwsze co zrobiłam to przeczytanie tegoż rozdziału.
    Trochę szkoda, że już prawie koniec, bo naprawdę polubiłam postacie.
    Co do rozdziału - podoba mi się, jak z resztą wszystkie xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja droga, to faktycznie koniec, ale tomu pierwszego, a z tego wynika, że dopiero początek <3 Także jeśli Cię to ucieszy, to z radością informuję, że to jeszcze nie koniec! Ani z Willem, ani z Feliksem, Ryanem, Patrickiem, Claudem, Dymitrem ani z Michaelem XD ja też ich uwielbiam... :3

      Usuń
    2. Bardzo się cieszę, że jest to dopiero początek. To jest niczym czytanie serii książek - trzeba przeżyć sobą wydarzenia związane z pierwszego tomu, by wziąć się za kolejny xD

      Usuń
  3. Cieszę się, że trafiłam na twojego bloga. Opowiadanie jest super. Cieszę się że piszesz mimo małej ilości komentarzy, bo jak widać nawet po kilku latach od publikacji masz nowych czytelników, a chyba o to chodzi by opowiadania miały czytelników.

    OdpowiedzUsuń