XVI
Obudził się, gdy poczuł gwałtowny ruch na
pościeli obok siebie. Uchylił powieki, czego zaraz mocno pożałował, bo światło
wpadało przez okna i uderzyło go w twarz niczym pięść gladiatora. Skrzywił się
brzydko, ale czując, że coś się dzieje, zdobył się na odwagę i otworzył oczy.
Zobaczył nagiego Alexandra, który stał tyłem do niego i nerwowo rozglądał się
za jakimkolwiek odzieniem. W końcu chyba coś znalazł, bo zniknął z pola
widzenia Toma, a wrócił już ubrany. Nie jakoś kompletnie, bo miał na sobie tylko
białą tunikę, ale widać było gołym okiem, że coś się dzieje. Już od dłuższego
czasu słychać było czyjeś podniesione głosy i nerwowe kroki przed drzwiami. Tom
uniósł się do siadu, ignorując swoją nagość i zapytał:
– Co się
dzieje, Alex? – Wampir nie odpowiedział, bo zwyczajnie nie zdążył. Drzwi
otworzyły się i stanął w nich nie kto inny, jak… Samuel. Na początku wpatrywał
się w Alexandra ze zirytowaną miną, ale kiedy zobaczył Toma, zbladł gwałtownie,
a jego całe nerwy wyparowały, zmieniając się w jednej chwili w niedowierzenie.
Thomas gapił się na niego, nie wierząc, że to wszystko dzieje się naprawdę.
Czuł narastającą panikę i z każdą chwilą oddychał coraz szybciej.
– Coś nie
tak, Samuel? – zapytał wampir, tym bardziej nie wiedząc, o co chodzi. W porządku,
wilkołak mógł się zdziwić, ale nie powinien raczej mdleć, tak? Nawet nie
wiedział, jak bardzo się mylił. Wilkołak odsapnął ciężko i przeniósł mrożące w
żyłach spojrzenie na Alexandra. Ten jeszcze bardziej zmarszczył brwi,
zdziwiony.
– Nawet nie
masz pojęcia, pieprzona pijawko! – Krzyknął, wściekły do granic możliwości i
natychmiast ruszył z pięściami na mężczyznę. Tom zerwał się z łóżka, ale w tej
samej chwili odkrył, że jest nagi, więc się trochę zamotał, stracił równowagę i
runął na ziemie z hukiem. Krzyknął z przerażenia, a na chwilę go kompletnie
zamroczyło. Czuł tylko czyjeś ramiona, które dźwigały go do góry. Otworzył oczy
i nagle dotarł go niego ostry ból twarzy, a przede wszystkim nosa. Chyba… chyba
go złamał.
– Na Boga,
Tom! Żyjesz? – Zapytał Samuel. To on go trzymał, za to Alexander stał jak
wmurowany, widząc i przede wszystkim czując jego krew. Bał się poruszyć. Umiał
się kontrolować, ale Tom… Tom miał taką krew, że…
– Uchhh… Weź
coś zrób, mój nos… – wydusił, krzywiąc się z bólu. Samuel warknął coś do
wampira, ale ten tylko drgnął nerwowo i nic poza tym nie zrobił. Na szczęście
do środka wpadła jakaś służąca, zapewne widząca i słysząca całe to zamieszanie.
Podała Samuelowi białą chustę, którą ten przytknął Tomowi do nosa. No, Sam… masz wyczucie, jak skurwysyn –
pomyślał Tom i przymknął oczy, mając nadzieję, że ten pieprzony ból zaraz
minie.
~∞~
W południe, podczas obiadu,
sytuacja była jeszcze bardziej nieznośna, niż z samego rana, kiedy Samuel
niespodziewanie wparował go komnaty Alexandra. Wszyscy milczeli, siedząc na
wygodnych kanapach. Nawet zwykle radosny Demetriusz, widząc brak entuzjazmu ze
strony pozostałych, umilkł w końcu i zajął się jedzeniem. Tom czuł się okropnie
niezręcznie. Nie to, żeby uważał, że zrobił coś złego, bo bynajmniej, ale
spojrzenia, jakie słał mu Samuel budziły w nim niejasne odczucia. Alexander
chyba powoli domyślał się, co było przyczyną złego nastroju wilkołaka, ale
dyplomatycznie milczał, także wytrącony z równowagi. Kiedy wszyscy skończyli
jeść, a właściwie udając, że jedzą, poza Demetriuszem, Samuel odezwał się:
– Skoro to
jednak Tom ma wykonać tę misję całą, wyjaśnił w końcu, z łasko swojej, o co
chodzi. – Alexander przeniósł na niego swoje zimne spojrzenie. Siedział w
niezwykle dumnej pozie, omijając wzrokiem Toma. Założył dłonie na piersi i
uniósł podbródek.
– Smoki –
odparł suchym tonem, nawet nie ukrywając swojego oburzenia. Wilkołak uniósł
brew w górę, robiąc jeszcze bardziej zirytowaną minę.
– Może coś
więcej, hm? – zapytał sztucznie uprzejmym tonem. Roznosiło go od środka, a
najbardziej był wściekły na Toma. Jak on w ogóle śmiał…?!
– Broń
czarodziei to smoki. Tom… – wymówił jego imię z jakąś nieprzyjemną manierą w
głosie – …ma za zadanie stworzyć portal, który wyśle je z powrotem do
wschodniego Alimartis. Za ten czas spokojnie zdążymy wypłoszyć czarodziejów z
Sarihmas, o ile sami nie uciekną. – Samuel pokiwał głową ze zmarszczonymi
brwiami. Wyglądało na to, że na razie skupił się na słowach Alexandra, a nie na
tym, że ten pieprzył Toma. Zresztą… póki co. Dla dobra ojczyzny musiał trzymać
nerwy na wodzy.
– Rozumiem,
że Tom jest już poinstruowany, co ma robić? – Nie czekając na odpowiedzieć,
kontynuował: – W porządku, myślę, że możemy wyruszyć z samego rana –
powiedział, podnosząc się z miejsca i uznając dyskusję za skończoną.
– Chyba
żartujesz. Nie puszczę go sam – warknął Alexander tonem tak zimnym i ostrym, że
nawet buńczuczy z natury Tom się w sobie skulił. Samuel obejrzał się na niego z
niedowierzeniem.
– A ciebie
co on niby obchodzi? – zapytał ostro, zanim porządniej nad tym pomyślał. Wampir
uśmiechnął się w taki sposób, że nie musiał nic nawet mówić. Wilkołak od razu zrozumiał. – Więc co proponujesz,
Alexander? – warknął, mrużąc wściekle oczy. Nienawidził tego truposza.
– Myślałem,
że na to już sam wpadniesz, Samuel – odparł ociekającym kpiną głosem, a moment
później dodał: – Wyruszam z wami, to jasne. – Wilkołak zaciął się na moment, po
czym zacisnął zęby, wyglądając, jakby miał zaraz wybuchnąć.
– Znakomicie
– powiedział jedynie, celowo używając sformułowania, które stosował wampir.
Odwrócił się na pięcie i wyszedł z pomieszczenia, mając dość tej pijawki,
atmosfery i… i Toma. Tak! Zwłaszcza jego! Niech to szlag!
~∞~
Do kolacji czas minął Tomowi na
bólu głowy, nudnościach i nieustannemu pulsowaniu nosa, który męczył go tak
niemiłosiernie, że chciało mu się wyć. Dopiero wieczorem ból znacznie ustał
dzięki lekarstwom, jakie podał mu medyk mieszkający w willi wampira. Dlatego
kolację zjadł z większym apetytem. A właściwie poszedł tam z podobnym
nastawieniem. Zmieniło się to w chwili, gdy pojawił się na dole i zobaczył
wisielczy nastrój Alexandra i Samuela. Nawet Demetriusz był osowiały. Biedak chyba
średnio pojmował, co się dzieje.
Czarodziej z mniejszym, niż
jeszcze chwilę temu, entuzjazmem, usiadł na swoim miejscu i chwycił kawałek
pieczywa, przygryzając je powoli. Spojrzał ponownie po wszystkich i dostrzegł,
że Alexander siedział z Pandorą na kolanach, popijając z kieliszka czerwony
płyn, niemający z winem wiele wspólnego poza barwą. Demetriusz jadł bez
przekonania i zaczepiał kotkę, która jakimś cudem wolała leżeć przy wampirze.
Samuel zaś… po prostu siedział nabzdyczony i pił ze swojego kieliszka. Tym
razem Tom mógł już podejrzewać, że to alkohol. O dziwo to go uspokajało.
– Udamy się
do stolicy i poinformujemy króla o naszym planie – odezwał się niespodziewanie
Samuel. Tom zerknął na niego automatycznie, ale wtedy mężczyzna spojrzał na
niego, więc odwrócił wzrok, spłoszony. Czemu
on wciąż tak na mnie patrzy…? Jakby chciał mnie wypatroszyć! – zastanawiał
się w duchu czarodziej, wpatrując się w swój kawałek chleba.
– Potrzebuję
tygodnia – oznajmił jedynie wampir, nawet nie patrząc na wilkołaka.
– To za
długo – zaoponował Samuel, marszcząc brwi. Wtedy Alexander łaskawie podniósł na
niego swoje jasne oczy i odparł:
– To
niezbędny czas, bym mógł załatwić wszystkie swoje sprawy, zanim opuszczę dom. –
Samuel sapnął, ledwo powstrzymując się od krzyku, po czym powiedział:
– Skoro masz
tyle obowiązków, zostań tutaj. Poradzimy sobie bez ciebie – syknął na koniec,
by chwilę później opróżnić do końca swój kieliszek. Czuł, jak alkohol tańczy mu
we krwi, a to nie pomagało się zrelaksować. Zwykle po winie bywał… agresywny. A
jego ogólne wkurwienie zdecydowanie nie pomagało w tej sytuacji.
– Szczerze w
to wątpię. Tom nadal potrzebuje kilku lekcji – powiedział spokojnym i
niewzruszonym tonem wampir. To dodatkowo doprowadzało do furii wilkołaka.
– No tak,
skoro marnowaliście czas na coś innego, niż nauka… – powiedział kpiącym tonem i
założył ramiona na piersi. Jak Tom do tej pory twardo milczał, tak teraz i on
się wkurzył.
– Hej! Nie
było cię tutaj, Sam, to co niby o tym wiesz?! – warknął i odetchnął głębiej.
Miał zmarszczone brwi i zaciśnięte usta, ale te nawet teraz były wydatne i
duże.
– Gdy tylko
wróciłem, miałem okazję się przekonać, jak gospodarujesz cennym czasem, który
ci dałem! – Tom wydał z siebie pełnie niedowierzenia prychnięcie.
– Co ty
bredzisz?! Czas, który mi dałeś?! Na Stwórcę, nawet nie chciałeś, żebym
odgrywał główną rolę w tej misji, Samuel! Więc przestań pieprzyć bez sensu i
powiedz, o co ci właściwie chodzi! – Wilkołak popatrzył na niego ze
wściekłością wypisaną niemal na twarzy. Wstał ze swojego miejsca i poszedł na
górę. – Sam! – krzyknął za nim Tom, ale to nic nie dało.
– Idź, może
ci powie, jak zostaniecie sami. Albo raczej zademonstruje
– zironizował Alexander, na co Tom spojrzał na niego z zaskoczeniem. Moment
później skrzywił się i odpowiedział:
– Pierz się,
Alex. – Pobiegł na górę za Samuelem, chcąc z nim wyjaśnić kilka kwestii. Bo
jakoś nie rozumiał, dlaczego mężczyzna zachowywał się tak, jakby był zazdrosny.
Kiedy był już na piętrze, ruszył korytarzem w kierunku jego sypialni. Ta
znajdowała się tam, gdzie poprzednio, gdy tu nocował, więc nie trwało to długo.
Zapukał do drzwi, ale nie usłyszał odpowiedzi, więc po chwili wahania otworzył
je ostrożnie i zajrzał do środka.
Samuel stał przy oknie, za
którym było widać jedynie ciemność. Przynajmniej to widział Tom, być może
wilkołak używał swoich specjalnych zdolności – tego nie wiedział. Nawet z tej
odległości wyglądał na spiętego, a to nie wróżyło dobrze. Wiedział, że
mężczyzna zdaje sobie sprawę z jego obecności, więc po prostu powiedział:
– Porozmawiajmy jak dwoje dorosłych ludzi. –
Samuel drgnął wyraźnie, a po chwili odwrócił się i spojrzał na Toma z zaciętą
miną.
– Mamy
problem. Widzę tu tylko takiego jednego. – Tom sapnął pod nosem, widząc, jak
trudno trafić do tego mężczyzny.
– No
popatrz! To tak jak ja! Bo kompletnie nie rozumiem twojego zachowania! Dalekie
jest od szeroko pojętej, dojrzałej postawy! – Warknął, czując, jak na nowo
opuszcza go całe opanowanie, które odzyskał na moment. Odetchnął głębiej, widząc,
że mężczyzna nie garnie się do odpowiedzi. Dlatego zebrał w sobie resztki
cierpliwości, której nigdy nie miał zbyt wiele i spróbował ponownie,
spokojniejszym tonem: – O co się złościsz, Sam? – Wilkołak łypnął na niego
nieprzyjemnym wzrokiem, po czym potarł twarz w bezradnym geście.
– Dlaczego z
nim sypiasz? To wampir! Gryzł cię, prawda? Na Boga, nie powinienem cię z nim
zostawiać! – krzyknął, zaczynając chodzić nerwowo po pomieszczeniu. Tom od razu
zaprotestował:
– Nie sypiam
z nim! – Samuel odwrócił się do niego i zaśmiał się z niedowierzeniem.
– Żartujesz,
Tom? Leżałeś w jego łóżku! Nagi, do diabła! – Tom podszedł do niego bliżej i
złapał go za ramię, zatrzymując w miejscu. Tak strasznie miał ochotę mu
przywalić!
– Raz! Raz
się pieprzyliśmy! Co cię to w ogóle obchodzi?! – Całe jego starania o spokój
poszły się kochać, mówiąc delikatnie. Samuel złapał go za nadgarstek i szarpnął
w swoją stronę. Jego twarz była niebezpiecznie blisko twarzy Toma. Mężczyzna
zaczął mówić dużo niższym tonem, ale nie spokojniejszym:
– Zależy mi
na tobie. A on mógł cię skrzywdzić. Nie rozumiem, dlaczego jesteś taki
nierozsądny. – Tom uniósł brwi i prychnął, niedowierzając w to, co słyszy.
Szarpnął swoją ręką, ale nie udało mu się uwolnić. Sfrustrowany odpowiedział
dużo ostrzejszym tonem, niż zamierzał:
– Mów za
siebie, Sam! To ty mnie okłamałeś! – Czuł, że zbierają mu się łzy w oczach z powodu
bezradności, którą właśnie czuł. Wciąż próbował się wyrwać, ale nic to nie
dało, więc zamachnął się na mężczyznę wolną dłonią. Samuel zablokował cios i
spojrzał na niego uważnie.
– Co masz na
myśli? – Porządnie zaniepokoiły go słowa czarodzieja. Zacisnął usta w wąską
linię i wpatrywał się w Toma z napięciem. Trzymał przy tym jego pięść w
uścisku, przez co chłopak warknął, rozjuszony, ale w końcu się poddał i
powiedział ze łzami w oczach:
– Masz
narzeczoną, dupku! Rżnąłeś mnie, nie wspominając o tym nawet słowem! Więc nie
waż się mi mówić, że to Alexander jest dla mnie niebezpieczny, bo sam mnie
zraniłeś i to bez żadnych skrupułów! Te wszystkie uśmiechy, komplementy, czułe
gesty. I po co?! Żebym dalej dawał ci dupy?! No to ci się udało! – Mężczyzna
zamarł kompletnie, wpatrując się w młodzieńca bez słowa. Nie miał pojęcia, że
on wie! Odwrócił wzrok, czując, ze ogarnia go kolejna fala wściekłości.
– On ci
powiedział? – warknął nieprzyjemnym tonem i po raz kolejny szarpnął czarodzieja
za rękę. Tom jęknął z bólu i skrzywił się mocno.
– Nie –
odpowiedział krótko.
– To skąd
wiesz? – zapytał napastliwie. Tom miał nie wiedzieć o niej. To zbyt wiele utrudniało.
– Od
Margaret – powiedział spokojniej, oddychając nieco równiej, niż przed chwilą. –
Puść mnie – zażądał, ale Samuel go nie posłuchał, choć faktycznie poluźnił
nieco uścisk.
– Przecież wciąż
ze sobą sypialiśmy! I nie powiedziałeś ani słowa! – zarzucił mu, jakby nie
dostrzegał, że przecież sam to wszystko inicjował. Ale Tom nigdy mu nie
odmówił. Chciał wiedzieć, dlaczego, więc dodał spokojniej: – Czemu milczałeś? –
Wtedy Tom odwrócił wzrok i milczał przez dłuższą chwilę. Co miał mu powiedzieć?
Że jest takim samym dupkiem, jak on? Ostatecznie milczał, nie patrząc na
mężczyznę. Szarpnął znowu ręką, ale Sam go nie puścił. W końcu spojrzał na
wilkołaka zniecierpliwiony i warknął niemiło:
– Puszczaj
mnie, Sam. – Mężczyzna go nie posłuchał. Pokręcił głową z niedowierzeniem i
popchnął chłopaka na najbliższą ścianę. Tom sapnął z zaskoczeniem i spojrzał mu
z prawdziwą obawą w oczy. Samuel również się w niego wpatrywał, aż w końcu się
odezwał:
– Chciałeś
tego, nie? Tak samo jak ja… – Przysunął się do niego jeszcze bliżej i mocniej
przyszpilił go do zimnej ściany. Był tak blisko, zaledwie milimetry od jego ust
i Tom aż wstrzymał oddech, bojąc się choćby coś szepnąć. W końcu Samuel
przesunął nosem po linii jego szczęki, po czym pocałował go w szyję. Wsunął
kolano między jego nogi i otarł się o niego.
– Przestań!
Jak możesz dalej to robić…?! – krzyknął płaczliwie Tom, mając wrażenie, że z
każdą sekundą odmowa temu mężczyźnie jest coraz bardziej abstrakcyjnym
pomysłem. A nie powinien tak sądzić!
– Jak możesz
się temu opierać, Tom? – zapytał wprost do jego ucha, podciągając mu ręce do
góry nad głowę i ściskając je jedną dłonią. Drugą ręką pomasował przód jego
bielizny, którą miał pod tuniką, na co z ust czarodzieja wymknął się zduszony
jęk. Nie chciał i chciał tego równocześnie. Miał ochotę płakać z bezsilności.
Bo wiedział, że to nieodpowiednie. Ale nie umiał się oprzeć. Dlatego, gdy dłoń
mężczyzny mocniej ścisnęła jego męskość, jęknął jeszcze głośnie i wychylił się
do jego ust, chcąc już sobie przypomnieć, jak cudownie smakują.
Nie zawiódł się. Były tak samo
miękkie, jak wtedy, gdy ostatnio je całował, ale nieco mniej niż te, które miał
Alexander. Spiął się nieco na myśl o wampirze, ale Samuel chwycił go za biodro
i docisnął do siebie mocno, przez co myśl o wampirze od razu wyparowała z jego
głowy. Czuł, jak wilkołak zdziera z niego ubranie i nie protestował, bo jak
miał się oprzeć temu mężczyźnie? Gdy był zupełnie nagi, Samuel odwrócił go
tyłem do siebie, a przodem do ściany. Tom przycisnął spocone czoło do zimnej
powierzchni i westchnął z ulgą. Miał wrażenie, że płonie. W dodatku bolało go
trochę po wczoraj, ale nim zdążył choćby wspomnieć tym Samuelowi, ten już
wsuwał wilgotne palce między jego pośladki.
– Ach! –
jęknął i wypiął się mocniej w jego stronę. Samuel ugryzł go w kark i wolną
dłonią klepnął w tyłek, po czym odchył jeden z pośladków bardziej. Wsunął w
niego od razu dwa palce, nie czując większego oporu i domyślając się, czym to
jest spowodowane. To z kolei spowodowało, że poczuł nieprzyjemne ukłucie w
piersi, a przez to jeszcze większy napływ złości, który wymieszał się z
podnieceniem. Nie myśląc wiele, powiedział, jakby urażony:
– Czuć, że
cię miał – Tom prychnął, słysząc te słowa.
– Ostro mnie
wyruchał, więc bądź delikatny – poprosił złośliwie. Samuel warknął i wysunął z
niego palce. Rozpiął spodnie i przesunął wilgotnymi palcami po swoim członku.
Chciał go już zerżnąć. Był cholernie nabuzowany!
– Nie chcę
tego słuchać! – krzyknął, wchodząc w niego bez zapowiedzi.
– Uch! Ty…
zacząłeś! – wydusił, z trudem łapiąc oddech. Boże… ten mężczyzna był
nieobliczalny! Rozchylił szerzej kolana i oparł się o ścianę policzkiem, bo
czoło zaczęło go boleć od ciągłego tarcia. W środku też trochę bolało, ale nie
zamierzał tego przyznawać. Poza tym było wspaniale, a to, że nie mógł nic
zrobić i był tylko na łasce mężczyzny, dodatkowo go nakręcało. Samuel posuwał
go w takim tempie, że Tom aż jeździł twarzą po ścianie. Miał ochotę sięgnąć
między nogi do swojego nabrzmiałego członka, ale nadal miał uwięzione ręce w
stalowym uścisku wilkołaka. Wypinał biodra na tyle, na ile był w stanie i
czerpał z tego, ile tylko mógł. Nagle poczuł usta mężczyzny na karku całujące
go czule i morko. Zadrżał i odchylił głowę w tył, ciągnąc w swoją stronę ręce.
Samuel puścił go, wyszedł z niego, po czym gwałtownie odwrócił w swoją stronę.
Tom sapnął i tylko złapał mężczyznę za szyję, kiedy ten zarzucił sobie jego
nogi na biodra i w zawrotnym tempie, niemal dorównującym Alexandrowi, rzucił
nim o łóżko, samemu lecąc za nim. Zanim na powrót w niego wszedł, wpił się
namiętnie w jego usta i pogładził go swoją szorstką dłonią po boku i biodrze. Tom
wygiął się pod nim i złapał za krawędź jego koszuli. Z pomocą mężczyzny,
ściągnął ją i odrzucił na ziemię. Samuel uklęknął między jego nogami, czując,
że przeszkadzają mu spodnie. Nie miał jednak czasu na ich zdjęcie, więc złapał
Toma za nogi i oplótł nimi swoje biodra. Zaraz po tym wszedł w niego głęboko,
od razu do końca, a czarodziej jęknął głośno, co na pewno było słychać w
sąsiednich pokojach. Pieprzył go jeszcze szybciej, niż wcześniej, choć już nie
tak mocno. Chciał doprowadzić ich obu do końca. Przesunął dłonią po jego szyi,
przez tors, aż do twardego członka, którego pomasował, dając tym młodzieńcowi
jeszcze więcej przyjemności. W końcu pochylił się na powrót i znów zaczął go
całować, choć już delikatniej i bardziej czule. Tom czuł zbliżające się
spełnienie, więc oderwał usta od warg wilkołaka i wtulił twarz w jego szyję.
Jęczał głośno, ściskając się na Samuelu i tryskając na jego brzuch. Ten doszedł
zaraz po nim, po czym odpadł na bezwładne ciało chłopaka. Wsunął palce w jego
włosy i odetchnął znajomym zapachem, za którym tak tęsknił. Te sześć tygodni
koszmarnie mu się dłużyło, a co najgorsze, teraz, po powrocie, miał wrażenie,
że zbyt wiele przegapił. Co gorsza, nie powstrzymał tego.
– Wszystko
dobrze, Tom? – szepnął mu do ucha, powoli zaczynając się martwić. Chłopak nie
ruszał się, milczał i bardzo cicho oddychał.
– Mhmm… –
wymruczał jedynie blondyn, czując, że powoli robi mu się zimno. Kiedy ucichli,
usłyszał, że na zewnątrz znów pada. Ale nadszedł listopad, więc nie powinien
się dziwić. Trwali tak jeszcze kilka minut, aż Sam zsunął się z niego i położył
na boku. Naciągnął na nich pościel, czując, jak dopada go zmęczenie. W drodze
nie miał wiele okazji do wypoczynku, dlatego miękkie, pachnące łóżko i Tom obok
szybko go uspakajali. Przymknął oczy i objął chłopaka, niepewnie. Trochę się
bał, że ten go odepchnie, bo nadal był jakiś milczący i niewiele się ruszał.
Ale nic takiego nie zrobił. Właściwie przylgnął go niego mocniej i wciągnął
jego zapach, rozkoszując się nim. Samuel pocałował go w czubek głowy i potarł
jego ramię, które zdążyło zmarznąć.
– Tęskniłem
za tobą – szepnął z zamkniętymi oczami. Tom poruszył się niespokojnie. On też
tęsknił. Bardzo, choć nie miał wiele wolnego czasu, by o nim myśleć. Ale
wieczorami, zaraz przed snem wspominał bliskość Samuela. Te noce, które
dzielili razem w swoich objęciach. Wtedy zawsze spał lepiej, bo czuł się
bezpieczniej. Wcisnął twarz w jego nagą pierś i odetchnął ciężej.
– Dobranoc –
powiedział cicho, przymykając oczy. Już nie usłyszał odpowiedzi, bo Sam spał.
Widocznie naprawdę był wymęczony.
Jakiś czas później Tom
wyswobodził się z objęć wilkołaka, co nie było zbyt prostym zadaniem. Ale udało
mu się, więc po cichu wrócił do swojej komnaty, uprzednio wciągając na siebie
koszulę mężczyzny, która była na tyle długa, by przykryć jego strategiczne
części ciała. Na korytarzu było zimno i ciemno, więc gdy tylko zamknął za sobą
drzwi, niemal pobiegł do siebie, chcąc już schować się pod ciepłą pościelą. W
końcu jakoś trafił pod drzwi i rozejrzał się jeszcze wokół. Niewiele widział,
więc jak tylko pociągnął za klamkę, wszedł do środka i pobiegł w stronę łóżka.
Nim odchylił kołdrę, poczuł chłodne dłonie na swoich nagich i wystających spod
koszuli pośladkach.
– Hej! –
krzyknął, zdezorientowany i odwrócił się szybko. Dostrzegł przed sobą
Alexandra. Posłał mu chłodne spojrzenie i ponownie odchylił kołdrę, chcąc pod
nią wejść, bo było mu okropnie zimno.
– Nie
mówiłeś, że jesteście kochankami – powiedział trudnym do rozszyfrowania tonem.
– Nie
pytałeś – odparł Tom, przykrywając się szczelnie kołdrą. Ułożył się wygodniej
na poduszkach, nadal jeszcze drżąc. Nagle pożałował, że zostawił Samuela. Z nim
byłoby mu cieplej, a na dodatek nie musiałby znosić wampira.
– Nawet mi
to do głowy nie przyszło. Jest przecież po słowie z inną – oznajmił dalej
podobnym i niejednoznacznym tonem. Trochę jakby kpiącym, a do tego sztucznie
obojętnym. To dziwiło Toma, bo jak dotąd, Alexander nigdy niczego przed nim nie
udawał… Ale późno było, czuł się zmęczony, więc mogło mu się tylko wydawać.
– Wiem o tym
– odparł krótko i przymknął powieki. Chciał spać i miał nadzieję, że ta
delikatna aluzja da do myślenia mężczyźnie.
– Ach tak…
Hm, cóż… Rozumiem. W takim razie ja… nie będę ci przeszkadzał. Dobranoc, mój
piękny – szepnął na koniec i pogłaskał go po włosach. Tom spiął się lekko. To
wszystko było dziwne i bardzo chciał, żeby przestało takie być. Nawet nie
wiedział, jak bardzo jego życzenia się nie spełnią.
Ja nie mogę to jak zmartwychwstanie. No co teraz....
OdpowiedzUsuńMuszę zacząć czytać od początku więc nawet do tego rozdziału nie zaglądam:-)
Hahahahah ;) Dziękuję za miłe przyjęcie <3
UsuńNo i nici. Wywala mnie WTS1 każdy rozdział czemu? Pyta o zgodę na wejście mówię ok i nic
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia, co się dzieje. Sprawdzałam i u mnie wszystko działa :c
UsuńWyczyść ciasteczka z blogspota. Też tak miałam na innym blogu :)
UsuńZadziałało:-)
OdpowiedzUsuń