sobota, 21 lipca 2018

Bitwa Pięciu Królestw - rozdział XVI


XVI


                Obudził się, gdy poczuł gwałtowny ruch na pościeli obok siebie. Uchylił powieki, czego zaraz mocno pożałował, bo światło wpadało przez okna i uderzyło go w twarz niczym pięść gladiatora. Skrzywił się brzydko, ale czując, że coś się dzieje, zdobył się na odwagę i otworzył oczy. Zobaczył nagiego Alexandra, który stał tyłem do niego i nerwowo rozglądał się za jakimkolwiek odzieniem. W końcu chyba coś znalazł, bo zniknął z pola widzenia Toma, a wrócił już ubrany. Nie jakoś kompletnie, bo miał na sobie tylko białą tunikę, ale widać było gołym okiem, że coś się dzieje. Już od dłuższego czasu słychać było czyjeś podniesione głosy i nerwowe kroki przed drzwiami. Tom uniósł się do siadu, ignorując swoją nagość i zapytał:
– Co się dzieje, Alex? – Wampir nie odpowiedział, bo zwyczajnie nie zdążył. Drzwi otworzyły się i stanął w nich nie kto inny, jak… Samuel. Na początku wpatrywał się w Alexandra ze zirytowaną miną, ale kiedy zobaczył Toma, zbladł gwałtownie, a jego całe nerwy wyparowały, zmieniając się w jednej chwili w niedowierzenie. Thomas gapił się na niego, nie wierząc, że to wszystko dzieje się naprawdę. Czuł narastającą panikę i z każdą chwilą oddychał coraz szybciej.
– Coś nie tak, Samuel? – zapytał wampir, tym bardziej nie wiedząc, o co chodzi. W porządku, wilkołak mógł się zdziwić, ale nie powinien raczej mdleć, tak? Nawet nie wiedział, jak bardzo się mylił. Wilkołak odsapnął ciężko i przeniósł mrożące w żyłach spojrzenie na Alexandra. Ten jeszcze bardziej zmarszczył brwi, zdziwiony.
– Nawet nie masz pojęcia, pieprzona pijawko! – Krzyknął, wściekły do granic możliwości i natychmiast ruszył z pięściami na mężczyznę. Tom zerwał się z łóżka, ale w tej samej chwili odkrył, że jest nagi, więc się trochę zamotał, stracił równowagę i runął na ziemie z hukiem. Krzyknął z przerażenia, a na chwilę go kompletnie zamroczyło. Czuł tylko czyjeś ramiona, które dźwigały go do góry. Otworzył oczy i nagle dotarł go niego ostry ból twarzy, a przede wszystkim nosa. Chyba… chyba go złamał.
– Na Boga, Tom! Żyjesz? – Zapytał Samuel. To on go trzymał, za to Alexander stał jak wmurowany, widząc i przede wszystkim czując jego krew. Bał się poruszyć. Umiał się kontrolować, ale Tom… Tom miał taką krew, że…
– Uchhh… Weź coś zrób, mój nos… – wydusił, krzywiąc się z bólu. Samuel warknął coś do wampira, ale ten tylko drgnął nerwowo i nic poza tym nie zrobił. Na szczęście do środka wpadła jakaś służąca, zapewne widząca i słysząca całe to zamieszanie. Podała Samuelowi białą chustę, którą ten przytknął Tomowi do nosa. No, Sam… masz wyczucie, jak skurwysyn – pomyślał Tom i przymknął oczy, mając nadzieję, że ten pieprzony ból zaraz minie.


~∞~

                W południe, podczas obiadu, sytuacja była jeszcze bardziej nieznośna, niż z samego rana, kiedy Samuel niespodziewanie wparował go komnaty Alexandra. Wszyscy milczeli, siedząc na wygodnych kanapach. Nawet zwykle radosny Demetriusz, widząc brak entuzjazmu ze strony pozostałych, umilkł w końcu i zajął się jedzeniem. Tom czuł się okropnie niezręcznie. Nie to, żeby uważał, że zrobił coś złego, bo bynajmniej, ale spojrzenia, jakie słał mu Samuel budziły w nim niejasne odczucia. Alexander chyba powoli domyślał się, co było przyczyną złego nastroju wilkołaka, ale dyplomatycznie milczał, także wytrącony z równowagi. Kiedy wszyscy skończyli jeść, a właściwie udając, że jedzą, poza Demetriuszem, Samuel odezwał się:
– Skoro to jednak Tom ma wykonać tę misję całą, wyjaśnił w końcu, z łasko swojej, o co chodzi. – Alexander przeniósł na niego swoje zimne spojrzenie. Siedział w niezwykle dumnej pozie, omijając wzrokiem Toma. Założył dłonie na piersi i uniósł podbródek.
– Smoki – odparł suchym tonem, nawet nie ukrywając swojego oburzenia. Wilkołak uniósł brew w górę, robiąc jeszcze bardziej zirytowaną minę.
– Może coś więcej, hm? – zapytał sztucznie uprzejmym tonem. Roznosiło go od środka, a najbardziej był wściekły na Toma. Jak on w ogóle śmiał…?!
– Broń czarodziei to smoki. Tom… – wymówił jego imię z jakąś nieprzyjemną manierą w głosie – …ma za zadanie stworzyć portal, który wyśle je z powrotem do wschodniego Alimartis. Za ten czas spokojnie zdążymy wypłoszyć czarodziejów z Sarihmas, o ile sami nie uciekną. – Samuel pokiwał głową ze zmarszczonymi brwiami. Wyglądało na to, że na razie skupił się na słowach Alexandra, a nie na tym, że ten pieprzył Toma. Zresztą… póki co. Dla dobra ojczyzny musiał trzymać nerwy na wodzy.
– Rozumiem, że Tom jest już poinstruowany, co ma robić? – Nie czekając na odpowiedzieć, kontynuował: – W porządku, myślę, że możemy wyruszyć z samego rana – powiedział, podnosząc się z miejsca i uznając dyskusję za skończoną.
– Chyba żartujesz. Nie puszczę go sam – warknął Alexander tonem tak zimnym i ostrym, że nawet buńczuczy z natury Tom się w sobie skulił. Samuel obejrzał się na niego z niedowierzeniem.
– A ciebie co on niby obchodzi? – zapytał ostro, zanim porządniej nad tym pomyślał. Wampir uśmiechnął się w taki sposób, że nie musiał nic nawet mówić. Wilkołak od razu zrozumiał. – Więc co proponujesz, Alexander? – warknął, mrużąc wściekle oczy. Nienawidził tego truposza.
– Myślałem, że na to już sam wpadniesz, Samuel – odparł ociekającym kpiną głosem, a moment później dodał: – Wyruszam z wami, to jasne. – Wilkołak zaciął się na moment, po czym zacisnął zęby, wyglądając, jakby miał zaraz wybuchnąć.
– Znakomicie – powiedział jedynie, celowo używając sformułowania, które stosował wampir. Odwrócił się na pięcie i wyszedł z pomieszczenia, mając dość tej pijawki, atmosfery i… i Toma. Tak! Zwłaszcza jego! Niech to szlag!


~∞~

                Do kolacji czas minął Tomowi na bólu głowy, nudnościach i nieustannemu pulsowaniu nosa, który męczył go tak niemiłosiernie, że chciało mu się wyć. Dopiero wieczorem ból znacznie ustał dzięki lekarstwom, jakie podał mu medyk mieszkający w willi wampira. Dlatego kolację zjadł z większym apetytem. A właściwie poszedł tam z podobnym nastawieniem. Zmieniło się to w chwili, gdy pojawił się na dole i zobaczył wisielczy nastrój Alexandra i Samuela. Nawet Demetriusz był osowiały. Biedak chyba średnio pojmował, co się dzieje.
                Czarodziej z mniejszym, niż jeszcze chwilę temu, entuzjazmem, usiadł na swoim miejscu i chwycił kawałek pieczywa, przygryzając je powoli. Spojrzał ponownie po wszystkich i dostrzegł, że Alexander siedział z Pandorą na kolanach, popijając z kieliszka czerwony płyn, niemający z winem wiele wspólnego poza barwą. Demetriusz jadł bez przekonania i zaczepiał kotkę, która jakimś cudem wolała leżeć przy wampirze. Samuel zaś… po prostu siedział nabzdyczony i pił ze swojego kieliszka. Tym razem Tom mógł już podejrzewać, że to alkohol. O dziwo to go uspokajało.
– Udamy się do stolicy i poinformujemy króla o naszym planie – odezwał się niespodziewanie Samuel. Tom zerknął na niego automatycznie, ale wtedy mężczyzna spojrzał na niego, więc odwrócił wzrok, spłoszony. Czemu on wciąż tak na mnie patrzy…? Jakby chciał mnie wypatroszyć! – zastanawiał się w duchu czarodziej, wpatrując się w swój kawałek chleba.
– Potrzebuję tygodnia – oznajmił jedynie wampir, nawet nie patrząc na wilkołaka.
– To za długo – zaoponował Samuel, marszcząc brwi. Wtedy Alexander łaskawie podniósł na niego swoje jasne oczy i odparł:
– To niezbędny czas, bym mógł załatwić wszystkie swoje sprawy, zanim opuszczę dom. – Samuel sapnął, ledwo powstrzymując się od krzyku, po czym powiedział:
– Skoro masz tyle obowiązków, zostań tutaj. Poradzimy sobie bez ciebie – syknął na koniec, by chwilę później opróżnić do końca swój kieliszek. Czuł, jak alkohol tańczy mu we krwi, a to nie pomagało się zrelaksować. Zwykle po winie bywał… agresywny. A jego ogólne wkurwienie zdecydowanie nie pomagało w tej sytuacji.
– Szczerze w to wątpię. Tom nadal potrzebuje kilku lekcji – powiedział spokojnym i niewzruszonym tonem wampir. To dodatkowo doprowadzało do furii wilkołaka.
– No tak, skoro marnowaliście czas na coś innego, niż nauka… – powiedział kpiącym tonem i założył ramiona na piersi. Jak Tom do tej pory twardo milczał, tak teraz i on się wkurzył.
– Hej! Nie było cię tutaj, Sam, to co niby o tym wiesz?! – warknął i odetchnął głębiej. Miał zmarszczone brwi i zaciśnięte usta, ale te nawet teraz były wydatne i duże.
– Gdy tylko wróciłem, miałem okazję się przekonać, jak gospodarujesz cennym czasem, który ci dałem! – Tom wydał z siebie pełnie niedowierzenia prychnięcie.
– Co ty bredzisz?! Czas, który mi dałeś?! Na Stwórcę, nawet nie chciałeś, żebym odgrywał główną rolę w tej misji, Samuel! Więc przestań pieprzyć bez sensu i powiedz, o co ci właściwie chodzi! – Wilkołak popatrzył na niego ze wściekłością wypisaną niemal na twarzy. Wstał ze swojego miejsca i poszedł na górę. – Sam! – krzyknął za nim Tom, ale to nic nie dało.
– Idź, może ci powie, jak zostaniecie sami. Albo raczej zademonstruje – zironizował Alexander, na co Tom spojrzał na niego z zaskoczeniem. Moment później skrzywił się i odpowiedział:
– Pierz się, Alex. – Pobiegł na górę za Samuelem, chcąc z nim wyjaśnić kilka kwestii. Bo jakoś nie rozumiał, dlaczego mężczyzna zachowywał się tak, jakby był zazdrosny. Kiedy był już na piętrze, ruszył korytarzem w kierunku jego sypialni. Ta znajdowała się tam, gdzie poprzednio, gdy tu nocował, więc nie trwało to długo. Zapukał do drzwi, ale nie usłyszał odpowiedzi, więc po chwili wahania otworzył je ostrożnie i zajrzał do środka.
                Samuel stał przy oknie, za którym było widać jedynie ciemność. Przynajmniej to widział Tom, być może wilkołak używał swoich specjalnych zdolności – tego nie wiedział. Nawet z tej odległości wyglądał na spiętego, a to nie wróżyło dobrze. Wiedział, że mężczyzna zdaje sobie sprawę z jego obecności, więc po prostu powiedział:
 – Porozmawiajmy jak dwoje dorosłych ludzi. – Samuel drgnął wyraźnie, a po chwili odwrócił się i spojrzał na Toma z zaciętą miną.
– Mamy problem. Widzę tu tylko takiego jednego. – Tom sapnął pod nosem, widząc, jak trudno trafić do tego mężczyzny.
– No popatrz! To tak jak ja! Bo kompletnie nie rozumiem twojego zachowania! Dalekie jest od szeroko pojętej, dojrzałej postawy! – Warknął, czując, jak na nowo opuszcza go całe opanowanie, które odzyskał na moment. Odetchnął głębiej, widząc, że mężczyzna nie garnie się do odpowiedzi. Dlatego zebrał w sobie resztki cierpliwości, której nigdy nie miał zbyt wiele i spróbował ponownie, spokojniejszym tonem: – O co się złościsz, Sam? – Wilkołak łypnął na niego nieprzyjemnym wzrokiem, po czym potarł twarz w bezradnym geście.
– Dlaczego z nim sypiasz? To wampir! Gryzł cię, prawda? Na Boga, nie powinienem cię z nim zostawiać! – krzyknął, zaczynając chodzić nerwowo po pomieszczeniu. Tom od razu zaprotestował:
– Nie sypiam z nim! – Samuel odwrócił się do niego i zaśmiał się z niedowierzeniem.
– Żartujesz, Tom? Leżałeś w jego łóżku! Nagi, do diabła! – Tom podszedł do niego bliżej i złapał go za ramię, zatrzymując w miejscu. Tak strasznie miał ochotę mu przywalić!
– Raz! Raz się pieprzyliśmy! Co cię to w ogóle obchodzi?! – Całe jego starania o spokój poszły się kochać, mówiąc delikatnie. Samuel złapał go za nadgarstek i szarpnął w swoją stronę. Jego twarz była niebezpiecznie blisko twarzy Toma. Mężczyzna zaczął mówić dużo niższym tonem, ale nie spokojniejszym:
– Zależy mi na tobie. A on mógł cię skrzywdzić. Nie rozumiem, dlaczego jesteś taki nierozsądny. – Tom uniósł brwi i prychnął, niedowierzając w to, co słyszy. Szarpnął swoją ręką, ale nie udało mu się uwolnić. Sfrustrowany odpowiedział dużo ostrzejszym tonem, niż zamierzał:
– Mów za siebie, Sam! To ty mnie okłamałeś! – Czuł, że zbierają mu się łzy w oczach z powodu bezradności, którą właśnie czuł. Wciąż próbował się wyrwać, ale nic to nie dało, więc zamachnął się na mężczyznę wolną dłonią. Samuel zablokował cios i spojrzał na niego uważnie.
– Co masz na myśli? – Porządnie zaniepokoiły go słowa czarodzieja. Zacisnął usta w wąską linię i wpatrywał się w Toma z napięciem. Trzymał przy tym jego pięść w uścisku, przez co chłopak warknął, rozjuszony, ale w końcu się poddał i powiedział ze łzami w oczach:
– Masz narzeczoną, dupku! Rżnąłeś mnie, nie wspominając o tym nawet słowem! Więc nie waż się mi mówić, że to Alexander jest dla mnie niebezpieczny, bo sam mnie zraniłeś i to bez żadnych skrupułów! Te wszystkie uśmiechy, komplementy, czułe gesty. I po co?! Żebym dalej dawał ci dupy?! No to ci się udało! – Mężczyzna zamarł kompletnie, wpatrując się w młodzieńca bez słowa. Nie miał pojęcia, że on wie! Odwrócił wzrok, czując, ze ogarnia go kolejna fala wściekłości.
– On ci powiedział? – warknął nieprzyjemnym tonem i po raz kolejny szarpnął czarodzieja za rękę. Tom jęknął z bólu i skrzywił się mocno.
– Nie – odpowiedział krótko.
– To skąd wiesz? – zapytał napastliwie. Tom miał nie wiedzieć o niej. To zbyt wiele utrudniało.
– Od Margaret – powiedział spokojniej, oddychając nieco równiej, niż przed chwilą. – Puść mnie – zażądał, ale Samuel go nie posłuchał, choć faktycznie poluźnił nieco uścisk.
– Przecież wciąż ze sobą sypialiśmy! I nie powiedziałeś ani słowa! – zarzucił mu, jakby nie dostrzegał, że przecież sam to wszystko inicjował. Ale Tom nigdy mu nie odmówił. Chciał wiedzieć, dlaczego, więc dodał spokojniej: – Czemu milczałeś? – Wtedy Tom odwrócił wzrok i milczał przez dłuższą chwilę. Co miał mu powiedzieć? Że jest takim samym dupkiem, jak on? Ostatecznie milczał, nie patrząc na mężczyznę. Szarpnął znowu ręką, ale Sam go nie puścił. W końcu spojrzał na wilkołaka zniecierpliwiony i warknął niemiło:
– Puszczaj mnie, Sam. – Mężczyzna go nie posłuchał. Pokręcił głową z niedowierzeniem i popchnął chłopaka na najbliższą ścianę. Tom sapnął z zaskoczeniem i spojrzał mu z prawdziwą obawą w oczy. Samuel również się w niego wpatrywał, aż w końcu się odezwał:
– Chciałeś tego, nie? Tak samo jak ja… – Przysunął się do niego jeszcze bliżej i mocniej przyszpilił go do zimnej ściany. Był tak blisko, zaledwie milimetry od jego ust i Tom aż wstrzymał oddech, bojąc się choćby coś szepnąć. W końcu Samuel przesunął nosem po linii jego szczęki, po czym pocałował go w szyję. Wsunął kolano między jego nogi i otarł się o niego.
– Przestań! Jak możesz dalej to robić…?! – krzyknął płaczliwie Tom, mając wrażenie, że z każdą sekundą odmowa temu mężczyźnie jest coraz bardziej abstrakcyjnym pomysłem. A nie powinien tak sądzić!
– Jak możesz się temu opierać, Tom? – zapytał wprost do jego ucha, podciągając mu ręce do góry nad głowę i ściskając je jedną dłonią. Drugą ręką pomasował przód jego bielizny, którą miał pod tuniką, na co z ust czarodzieja wymknął się zduszony jęk. Nie chciał i chciał tego równocześnie. Miał ochotę płakać z bezsilności. Bo wiedział, że to nieodpowiednie. Ale nie umiał się oprzeć. Dlatego, gdy dłoń mężczyzny mocniej ścisnęła jego męskość, jęknął jeszcze głośnie i wychylił się do jego ust, chcąc już sobie przypomnieć, jak cudownie smakują.
                Nie zawiódł się. Były tak samo miękkie, jak wtedy, gdy ostatnio je całował, ale nieco mniej niż te, które miał Alexander. Spiął się nieco na myśl o wampirze, ale Samuel chwycił go za biodro i docisnął do siebie mocno, przez co myśl o wampirze od razu wyparowała z jego głowy. Czuł, jak wilkołak zdziera z niego ubranie i nie protestował, bo jak miał się oprzeć temu mężczyźnie? Gdy był zupełnie nagi, Samuel odwrócił go tyłem do siebie, a przodem do ściany. Tom przycisnął spocone czoło do zimnej powierzchni i westchnął z ulgą. Miał wrażenie, że płonie. W dodatku bolało go trochę po wczoraj, ale nim zdążył choćby wspomnieć tym Samuelowi, ten już wsuwał wilgotne palce między jego pośladki.
– Ach! – jęknął i wypiął się mocniej w jego stronę. Samuel ugryzł go w kark i wolną dłonią klepnął w tyłek, po czym odchył jeden z pośladków bardziej. Wsunął w niego od razu dwa palce, nie czując większego oporu i domyślając się, czym to jest spowodowane. To z kolei spowodowało, że poczuł nieprzyjemne ukłucie w piersi, a przez to jeszcze większy napływ złości, który wymieszał się z podnieceniem. Nie myśląc wiele, powiedział, jakby urażony:
– Czuć, że cię miał – Tom prychnął, słysząc te słowa.
– Ostro mnie wyruchał, więc bądź delikatny – poprosił złośliwie. Samuel warknął i wysunął z niego palce. Rozpiął spodnie i przesunął wilgotnymi palcami po swoim członku. Chciał go już zerżnąć. Był cholernie nabuzowany!
– Nie chcę tego słuchać! – krzyknął, wchodząc w niego bez zapowiedzi.
– Uch! Ty… zacząłeś! – wydusił, z trudem łapiąc oddech. Boże… ten mężczyzna był nieobliczalny! Rozchylił szerzej kolana i oparł się o ścianę policzkiem, bo czoło zaczęło go boleć od ciągłego tarcia. W środku też trochę bolało, ale nie zamierzał tego przyznawać. Poza tym było wspaniale, a to, że nie mógł nic zrobić i był tylko na łasce mężczyzny, dodatkowo go nakręcało. Samuel posuwał go w takim tempie, że Tom aż jeździł twarzą po ścianie. Miał ochotę sięgnąć między nogi do swojego nabrzmiałego członka, ale nadal miał uwięzione ręce w stalowym uścisku wilkołaka. Wypinał biodra na tyle, na ile był w stanie i czerpał z tego, ile tylko mógł. Nagle poczuł usta mężczyzny na karku całujące go czule i morko. Zadrżał i odchylił głowę w tył, ciągnąc w swoją stronę ręce. Samuel puścił go, wyszedł z niego, po czym gwałtownie odwrócił w swoją stronę. Tom sapnął i tylko złapał mężczyznę za szyję, kiedy ten zarzucił sobie jego nogi na biodra i w zawrotnym tempie, niemal dorównującym Alexandrowi, rzucił nim o łóżko, samemu lecąc za nim. Zanim na powrót w niego wszedł, wpił się namiętnie w jego usta i pogładził go swoją szorstką dłonią po boku i biodrze. Tom wygiął się pod nim i złapał za krawędź jego koszuli. Z pomocą mężczyzny, ściągnął ją i odrzucił na ziemię. Samuel uklęknął między jego nogami, czując, że przeszkadzają mu spodnie. Nie miał jednak czasu na ich zdjęcie, więc złapał Toma za nogi i oplótł nimi swoje biodra. Zaraz po tym wszedł w niego głęboko, od razu do końca, a czarodziej jęknął głośno, co na pewno było słychać w sąsiednich pokojach. Pieprzył go jeszcze szybciej, niż wcześniej, choć już nie tak mocno. Chciał doprowadzić ich obu do końca. Przesunął dłonią po jego szyi, przez tors, aż do twardego członka, którego pomasował, dając tym młodzieńcowi jeszcze więcej przyjemności. W końcu pochylił się na powrót i znów zaczął go całować, choć już delikatniej i bardziej czule. Tom czuł zbliżające się spełnienie, więc oderwał usta od warg wilkołaka i wtulił twarz w jego szyję. Jęczał głośno, ściskając się na Samuelu i tryskając na jego brzuch. Ten doszedł zaraz po nim, po czym odpadł na bezwładne ciało chłopaka. Wsunął palce w jego włosy i odetchnął znajomym zapachem, za którym tak tęsknił. Te sześć tygodni koszmarnie mu się dłużyło, a co najgorsze, teraz, po powrocie, miał wrażenie, że zbyt wiele przegapił. Co gorsza, nie powstrzymał tego.
– Wszystko dobrze, Tom? – szepnął mu do ucha, powoli zaczynając się martwić. Chłopak nie ruszał się, milczał i bardzo cicho oddychał.
– Mhmm… – wymruczał jedynie blondyn, czując, że powoli robi mu się zimno. Kiedy ucichli, usłyszał, że na zewnątrz znów pada. Ale nadszedł listopad, więc nie powinien się dziwić. Trwali tak jeszcze kilka minut, aż Sam zsunął się z niego i położył na boku. Naciągnął na nich pościel, czując, jak dopada go zmęczenie. W drodze nie miał wiele okazji do wypoczynku, dlatego miękkie, pachnące łóżko i Tom obok szybko go uspakajali. Przymknął oczy i objął chłopaka, niepewnie. Trochę się bał, że ten go odepchnie, bo nadal był jakiś milczący i niewiele się ruszał. Ale nic takiego nie zrobił. Właściwie przylgnął go niego mocniej i wciągnął jego zapach, rozkoszując się nim. Samuel pocałował go w czubek głowy i potarł jego ramię, które zdążyło zmarznąć.
– Tęskniłem za tobą – szepnął z zamkniętymi oczami. Tom poruszył się niespokojnie. On też tęsknił. Bardzo, choć nie miał wiele wolnego czasu, by o nim myśleć. Ale wieczorami, zaraz przed snem wspominał bliskość Samuela. Te noce, które dzielili razem w swoich objęciach. Wtedy zawsze spał lepiej, bo czuł się bezpieczniej. Wcisnął twarz w jego nagą pierś i odetchnął ciężej.
– Dobranoc – powiedział cicho, przymykając oczy. Już nie usłyszał odpowiedzi, bo Sam spał. Widocznie naprawdę był wymęczony.
                Jakiś czas później Tom wyswobodził się z objęć wilkołaka, co nie było zbyt prostym zadaniem. Ale udało mu się, więc po cichu wrócił do swojej komnaty, uprzednio wciągając na siebie koszulę mężczyzny, która była na tyle długa, by przykryć jego strategiczne części ciała. Na korytarzu było zimno i ciemno, więc gdy tylko zamknął za sobą drzwi, niemal pobiegł do siebie, chcąc już schować się pod ciepłą pościelą. W końcu jakoś trafił pod drzwi i rozejrzał się jeszcze wokół. Niewiele widział, więc jak tylko pociągnął za klamkę, wszedł do środka i pobiegł w stronę łóżka. Nim odchylił kołdrę, poczuł chłodne dłonie na swoich nagich i wystających spod koszuli pośladkach.
– Hej! – krzyknął, zdezorientowany i odwrócił się szybko. Dostrzegł przed sobą Alexandra. Posłał mu chłodne spojrzenie i ponownie odchylił kołdrę, chcąc pod nią wejść, bo było mu okropnie zimno.
– Nie mówiłeś, że jesteście kochankami – powiedział trudnym do rozszyfrowania tonem.
– Nie pytałeś – odparł Tom, przykrywając się szczelnie kołdrą. Ułożył się wygodniej na poduszkach, nadal jeszcze drżąc. Nagle pożałował, że zostawił Samuela. Z nim byłoby mu cieplej, a na dodatek nie musiałby znosić wampira.
– Nawet mi to do głowy nie przyszło. Jest przecież po słowie z inną – oznajmił dalej podobnym i niejednoznacznym tonem. Trochę jakby kpiącym, a do tego sztucznie obojętnym. To dziwiło Toma, bo jak dotąd, Alexander nigdy niczego przed nim nie udawał… Ale późno było, czuł się zmęczony, więc mogło mu się tylko wydawać.
– Wiem o tym – odparł krótko i przymknął powieki. Chciał spać i miał nadzieję, że ta delikatna aluzja da do myślenia mężczyźnie.
– Ach tak… Hm, cóż… Rozumiem. W takim razie ja… nie będę ci przeszkadzał. Dobranoc, mój piękny – szepnął na koniec i pogłaskał go po włosach. Tom spiął się lekko. To wszystko było dziwne i bardzo chciał, żeby przestało takie być. Nawet nie wiedział, jak bardzo jego życzenia się nie spełnią.

6 komentarzy:

  1. Ja nie mogę to jak zmartwychwstanie. No co teraz....
    Muszę zacząć czytać od początku więc nawet do tego rozdziału nie zaglądam:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. No i nici. Wywala mnie WTS1 każdy rozdział czemu? Pyta o zgodę na wejście mówię ok i nic

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam pojęcia, co się dzieje. Sprawdzałam i u mnie wszystko działa :c

      Usuń
    2. Wyczyść ciasteczka z blogspota. Też tak miałam na innym blogu :)

      Usuń