sobota, 30 kwietnia 2016

Bitwa Pięciu Królestw - rozdział IX

Życzę miłego, długiego weekendu! 
Enjoy!

IX



                O świcie wyruszyli w drogę. Peter i Logan byli zadziwiająco milczący, jak na siebie i Samuel podejrzewał, że słyszeli w nocy o wiele za dużo, niż powinni. Na samą myśl o tym rozbolała go głowa i ogólnie czuł się na tyle źle, że prawie nic nie mówił. Tom przyglądał się trójce towarzyszy i kompletnie nie wiedział, co ze sobą zrobić. Podejrzewał, co jest przyczyną takiego stanu rzeczy i nie miał pojęcia, jak temu zaradzić. Przez to odzywał się niewiele, bo każde jego słowo było kwitowane mrukliwym potaknięciem ze strony któregoś z mężczyzn. Wędrowali leśnym szlakiem, unikając handlowego gościńca. Przez to droga była trudniejsza i nawet dłuższa, ale czarodziej nie śmiał protestować mając do czynienia z trójką nabuzowanych i milczących wilkołaków, którym prawdopodobnie doskwierała też zbliżająca się pełnia. Milczeli kilka godzin, aż do pierwszego postoju. Najpierw odezwał się Logan, pytając Samuela, kiedy przewiduje powrót do watahy. Mężczyzna spłoszył się widocznie, słysząc owe pytanie. To było do niego niepodobne i Tom nie mógł uwierzyć własnym oczom. Wilkołak widocznie męczył się z odpowiedzią i dobraniem odpowiednich słów. W końcu odparł jedynie:
– Kiedy nadejdzie odpowiedni moment. – Peter spojrzał na niego z takim wyrazem twarzy, jakby miał zaraz wybuchnąć. Milczał jednak uparcie. Tom zostawił ich samych, nie mogąc już znieść tego napięcia i ruszył w głąb lasu, informując ich krótko, że idzie się odlać. Nikt mu nawet nie odpowiedział, a sam Tom nawet tego nie oczekiwał. Miał nadzieję, że sprawa się wyjaśni i mężczyźni nie będą mieli aż takich pretensji do Samuela, skoro sami uprawiali ze sobą seks i widocznie darzyli się głębokim uczuciem. Minął dwa pagórki i kilkanaście drzew, kiedy uznał, że tu będzie mógł załatwić potrzebę. Zanim jednak wyciągnął członka ze spodni, usłyszał szum liści za sobą i powstrzymał się w ostatniej chwili. Obejrzał się za siebie, zaniepokojony, ale odetchnął, gdy dostrzegł Logana.
– Chyba ci… przeszkodziłem – zaśmiał się wymuszenie. Tom, jeżeli miałby oceniać, widział, że z całej trójki wilkołaków, to właśnie Logan czuł się najbardziej zagubiony. Widać coś w tym było, skoro poszedł za nim w głąb lasu zaraz po tym, jak czarodziej oznajmił, że musi się wysikać.
– Szukasz czegoś? – zapytał nieco podirytowany Tom. Logan jednak zignorował uszczypliwą uwagę, a raczej postanowił zamienić ją w żart.
– Na pewno nie kibla – zaśmiał się i podrapał mech porastający szorstką korę drzewa. Wziął oddech, jakby chciał jeszcze coś powiedzieć, jednak wahał się na tyle, że zwlekał dość… sporą chwilę. Tom w końcu nie wytrzymał i zapytał:
– O co chodzi Logan? – Wilkołak spojrzał na niego spłoszony, po czym nabrał koloru na twarzy. Wziął oddech do płuc, po czym wykrzyknął niespodziewanie:
– O co chodzi?! Ty wiesz, o co chodzi! Wszystko widziałeś! – zaczął chodzić niespokojnie w koło i targać włosy lewą dłonią. Tom cofnął się, nieco zdezorientowany. No dobra, zaczęli dochodzić do… czegoś.
– Ty za to słyszałeś. I co w związku z tym?
– Nie możesz mu o niczym powiedzieć, rozumiesz? Inaczej… inaczej my z Peterem powiemy o wszystkim jego narzeczonej! – Tom spojrzał na niego zszokowany. Naprawdę mogli to zrobić? Logan, widząc jego minę, spuścił trochę z tonu. Zawstydzony, spojrzał na swoje buty i pogrzebał w ściółce leśnej. – Nie powiedział ci? – niemal szepnął.
– Wiem od jego siostry. – Stali długą chwilę w ciszy, aż usłyszeli głos Petera, który ich wołał, stojąc kilkanaście metrów od nich. Wilkołak spojrzał na niego dużo spokojniej, niż przedtem i powiedział:
– Radzę ci, żebyś się nie angażował. W jego naturze…
– A co z twoją naturą, hm? Pieprzysz się z facetem, chociaż to wcale nie służy stadu, wręcz przeciwnie – warknął Tom i już chciał wyminąć Logana, ale ten złapał go za łokieć i powiedział:
– On i tak wybierze watahę, Tom. Wiem, co mówię. Peter postępuje tak samo. – Tom wyrwał rękę z uścisku wilkołaka i ruszył przed siebie. Był tak potwornie wściekły, że ledwo oddychał. Nawet się nie spostrzegł, jak minął Petera. Zatrzymał się dopiero, gdy dostrzegł Samuela, który również wydawał się poruszony, jakby dopiero co miał za sobą przykrą wymianę zdań. Przyjrzał się badawczo Tomowi, ale nie wymówił ani słowa. Gdy Logan do nich wrócił, ruszyli w dalszą drogę.
                Pod koniec dnia rozejrzeli się za dogodnym miejscem na nocleg. Zatrzymali się, jak zazwyczaj, na środku polany. Popołudniu atmosfera między nimi była już lżejsza. Peter i Logan rozmawiali ze sobą normalnie, a nawet Samuel zajął Toma spokojną i swobodną rozmową, choć ten był trochę oporny. Nadal nie mógł sobie ułożyć w głowie tego, co powiedział Logan. Naprawdę nic nie liczyło się dla tego mężczyzny bardziej, niż wataha? Skoro tak, powinien sobie już teraz stanowczo odpuścić.
                Kiedy rozłożyli posłania i rozpalili ogień, kolejnym krokiem, jaki musieli spełnić przed snem, był posiłek. Noc była nieco chłodniejsza, niż dotychczas i Tom miał tylko nadzieję, że nie najdzie ich deszcz podczas snu. W tej okolicy na próżno było szukać odpowiedniego schronienia. Przyjął od Samuela kawałek chleba i ser, i zaczął spokojnie jeść. Zerknął na towarzyszy siedzących naprzeciwko. Rozmawiali ze sobą półgłosem i również zajmowali się posiłkiem. Tom, gdy tylko zjadł, ułożył się na swoim posłaniu, życząc wszystkim dobranoc. Nie wiedział dokładnie czemu był taki wzburzony. Przecież niczego sobie z Samuelem nie obiecywali, a on nawet nie zdążył się w nim zadurzyć. Owszem, wilkołak mu się podobał i bardzo go lubił, ale nie miał powodu, by czuć aż taką wściekłość. Co więc było powodem do gniewu, który wciąż go tak uporczywie wypełniał? Nie zdążył odpowiedzieć sobie na to pytanie, bo zasnął, zmęczony trudami podróży.


~∞~


                Następnego dnia padało i żadne dodatkowe odzienie nie pomogło w ochronie przed przemoknięciem. Tom już nawet zaczął kichać i zdawał sobie sprawę, że jeśli tym razem na czas o siebie nie zadba, to może odczuć skutki choroby o wiele mocniej. Wybawieniem okazał się zajazd, którego dym z komina i światła bijące z okien dostrzegł Peter. Wyszli z lasu na gościniec i weszli czym prędzej do skromnego przybytku. W środku panował gwar, widocznie spora część przejezdnych uznała, że lepiej przeczekać felerną pogodę.
                Zajęli jeden z niewielu wolnych stolików, a Tom poszedł zamówić grzane piwo. Wszyscy trochę zmarzli, choć wiedział, że najbardziej on sam. Nie był przyzwyczajony do takich warunków. Wrócił do stolika, gdzie zaczekali na zamówienie.
– Całkiem spora sala – powiedział Samuel, rozglądając się po wnętrzu. Zastanawiał się, czy mają tutaj pokoje do wynajęcia.
– Przez ten tłok wydaje się mniejsza – poskarżył się Peter, który bardzo nie lubił tłumów. Zwykle był wtedy nerwowy i spięty. Nagle obok nich przechodziła grupa otyłych mężczyzn, a jeden z nich przez nieuwagę wpadł na Petera i niemal zwalił go z krzesła. Wilkołak warknął rozjuszony i podniósł się gwałtownie z miejsca, odpychając grubego typa od siebie.
– Co się smarkaczu unosisz?! – warknął starszy wiekiem handlarz i pociągnął za poły swojego przemoczonego płaszcza.
– Co łazisz jak połamany, grubasie?! – przezwał go Peter i jeszcze bardziej się napiął. Logan złapał jego rękę, chcąc go uspokoić, ale wilkołak odepchnął ją i nie zwrócił na niego uwagi.
– Trochę szacunku do starszych – zażądał kupiec i wydawało się, że odejdzie bez słowa, jednak dodał jeszcze na odchodnym: – Jak ci się chce wyć do księżyca, kundlu, to droga wolna. Jebane wilkołaki… – narzekał do swojego kompana. Peter wyrwał się do przodu, chcąc mu przyłożyć, ale powstrzymał go Logan, wstając na czas i przytrzymując go za ramiona. Krzyknął przy tym:
– Peter! – Ten spojrzał na Logana wściekle i złapał go za nadgarstek, ściskając mocno.
– Ile razy mam ci mówić, żebyś się nie wtrącał? – warknął z twarzą blisko twarzy kochanka i popchnął go na najbliższą ścianę. Tom już chciał się poderwać i mu przeszkodzić, ale Samuel przytrzymał go w miejscu. Tom spojrzał na niego, zdziwiony, ale mężczyzna zaraz powiedział:
– Nie możemy się wtrącać. Peter musi mu przypomnieć, kto dominuje – Tom uniósł brwi w szoku, kompletnie nie rozumiejąc. Przecież Logan nie chciał dla niego źle, wręcz przeciwnie. Nie pojmował tego, co wyraził jedynie zirytowanym fuknięciem. Przyglądał się rozgrywanej przed nimi scenie. Logan, mimo swojego położenia, nie chciał się od razu poddać.
– Ile razy mam cię prosić, żebyś nie sprowadzał na nas problemów?! – krzyknął, próbując się wyszarpnąć. Na próżno jednak, bo Peter przycisnął go jeszcze mocniej do drewnianych belek. Jęknął z bólu, puścił ramiona mężczyzny, aż w końcu odchylił głowę w tył, na ile był w stanie, odsłaniając w ten sposób szyję i tym samym dając znak mężczyźnie, że się poddaje. Peter puścił go, warknął jeszcze coś pod nosem, po czym wyszedł na zewnątrz bez słowa. Logan miał łzy w oczach, ale zacisnął zęby i odszedł od ich stolika, chcąc ochłonąć. Był słabszy, nie powinien się wtrącać, wiedział o tym. Ale nie chciał brać niepotrzebnie udziału w jakiejś bezsensownej bójce. Czy coś było z nim nie tak? Najwyraźniej, skoro tylko on zareagował, bo nawet Samuel nie zwrócił uwagi Peterowi.
– Co to… było? – zapytał wstrząśnięty Tom. Niby wszystko widział, ale… nic nie pojmował.
– Właśnie byłeś świadkiem walki o hierarchię – powiedział Sam. – Trudno jest, kiedy dwóch mężczyzn jest ze sobą tak blisko, jak oni. Zaś w chwili, gdy obaj są wilkołakami, to dopiero ciężko o jasne zasady. Przyjaźń wilkołaków wymaga klarownej hierarchii. Dlatego Peter stosuje ten sam chwyt, jakiego używamy podczas walk. Ten, który jest na przegranej pozycji, odsłania brzuch i gardło, chcąc okazać uległość. Logan jest betą i zawsze będzie słabszy od Petera, więc nie rozumiem, dlaczego wciąż mu się stawia – zaśmiał się kpiąco pod koniec Sam, a Tom zmarszczył brwi, chwilę analizując słowa mężczyzny. Jak to nie rozumie, dlaczego? Dla niego to było jasne.
– Może dlatego, że mu na nim zależy – powiedział i kiwnął głową kelnerce, która właśnie przyniosła im zamówione piwa. Chwycił za jeden z kufli i napił się porządnie. Samuel zmarszczył brwi, próbując zrozumieć, co czarodziej ma na myśli.
– Co ma jedno do drugiego? – zapytał, kompletnie nie rozumiejąc toku myślenia Toma.
Oni są razem, Samuel – miał ochotę powiedzieć, ale powstrzymał się w ostatniej chwili. Ludzie w związku często się ze sobą sprzeczają, ale robią to zwykle w dobrej myśli. Logan po prostu nie chciał, żeby Peter sprowadził na siebie kłopoty. Nie mógł tego jednak wyjaśnić Samuelowi, więc odpowiedział jedynie:
– Po prostu nie chciał dla niego krzywdy. Sam przyznaj, że reakcja Petera była przesadzona. – Samuel pokiwał głową i przyznał w duchu Tomowi rację. Dalej jednak nie pojmował, o co chodziło mu z tym zależy. Każdemu w stadzie na sobie zależy, ale hierarchia to świętość i nikt, kto posiada chociaż odrobinę oleju w głowie, nie łamie zasad.
                Parę godzin później ruszyli w dalszą drogę, mając nadzieję, że deszcz minął i nie nawiedzi ich przynajmniej nocą. Logan starał się udobruchać Petera przez całą drogę, widocznie uznając, że popełnił błąd. Według Toma, niesłusznie. Ale nie zamierzał się wtrącać, kompletnie nie pojmując tych wszystkich… zasad.


~∞~


                Dwa dni później Logan i Peter opuścili ich, by wrócić do domu. Nie poruszali więcej dręczących ich kwestii, o czym Tom nie bardzo wiedział jak myśleć. Bo przecież on sam miał wrażenie, że gdyby Samuel o nich wiedział, nie przyjąłby tego aż tak… źle. Zaś z drugiej strony cała ta jego gadka o hierarchii znaczyła tyle, że prawa watahy były dla niego bardzo ważne i zdecydowanie się z nimi liczył. Już sam nie wiedział, co o tym myśleć, dlatego zgodnie z życzeniem Logana milczał jak zaklęty. W samo południe Samuel wyprowadził ich nad rzekę, tłumacząc, że muszą się odświeżyć przed wizytą w willi Alexandra. Tom coraz bardziej odnosił wrażenie, że ten cały hrabia-wampir-Alexander jest napuszonym i cholernym arystokratą, których Tom naprawdę nie znosił. Nie miał jednak zbyt wiele opcji, a uznał, że pomoc Samuelowi może mu wyjść na dobre. Rozebrał się i wszedł do wody. Westchnął błogo, czując ogarniający go chłód, bo tego dnia znów doskwierał upał, a niebo było czyste, jak łza. Ani jednej, dającej wytchnienie od gorących promieni chmurki. Przymknął oczy, rozkoszując się chłodem i próbując powoli przyzwyczaić się do temperatury wody. Samuel mył się niedaleko niego, przysiadłszy na jednym z głazów. Nagle usłyszał obok siebie plusk, a zaraz potem poczuł przeszywające zimno i krzyknął niekontrolowanie. Nie zajęło mu długo zrozumienie, co się stało.
– Sam! – krzyknął i też ochlapał mężczyznę. Ten zaśmiał się radośnie i podszedł do Toma z wyciągniętymi ramionami. Blondyn zrobił strwożoną minę, ale wcale nie udawał, bo już przewidywał, co za myśl kiełkuje w głowie Samuela.
– No chodź, Tom, nie bój się złego wilka – wyszczerzył się Samuel, a Tom parsknął śmiechem, powoli wycofując się do tyłu. Kilka metrów na prawdo od nich woda była głębsza i mężczyzna zapewne planował wrzucić tam młodzieńca.
– Wszyscy boją się złego wilka, Sam – powiedział, pocierając ramiona, które przed chwilą zostały potraktowane strumieniem zimnej wody. Wilkołak nagle przyśpieszył i złapał Toma w talii, zarzucając go sobie na plecy. – Aaa! – krzyknął, zdezorientowany Tom i złapał się pleców mężczyzny najmocniej, jak umiał.
– I prawidłowo! Jestem złym, silnym i jurnym wilkiem! – krzyknął Sam i wrzucił Toma do głębszej wody. Ten zniknął pod powierzchnią i nie wypływał przez kilkanaście następnych sekund. Mężczyzna się trochę zaniepokoił i zapatrzył się w wodę, ale przez prąd nic nie dostrzegł. Nabrał powietrza w płuca i zanurkował szukając w wodzie ciała młodzieńca. Ten machał rękami i nogami panicznie. Samuel chwycił go mocno w pasie i wyciągnął na powierzchnię. Zaraz jednak poczuł, że blondyn wpycha go pod powierzchnie, widocznie tylko go nabierając. Zdezorientowany, wypuścił go z rąk, a wtedy Tom zaczął odpływać w stronę płytszej wody. Nie zdążył. Sam złapał go za kostkę, wciąż będąc pod wodą, po czym wynurzył się i przyciągnął do siebie młodzieńca. Tom oplótł go ramionami za szyję, przez co jego twarz była nieco wyżej od twarzy Samuela. Mokre włosy przylepiły mu się do czoła, więc trochę zabawnie wyglądał. Wilkołak zaśmiał się i wolną dłonią zagarnął mu wilgotne kosmyki do tyłu.
– Z tym jurnym to na pewno nie przesadziłeś? – zaśmiał się Tom i pogładził kark mężczyzny. Był złym człowiekiem… bardzo złym człowiekiem, że flirtował z zajętym mężczyzną.
– Zawsze cię mogę uświadomić na nowo, jakie zdolności posiadam – zażartował i zapatrzył się na twarz blondyna. Był taki ładny. Już uwielbiał jego ciemne i duże oczy. Były chyba jednym z jego największych atutów. Wyciągnął głowę i pocałował młodzieńca, a ten powoli odpowiedział na pocałunek. To była przyjemna pieszczota, lecz Tom po chwili spiął się i pierwszy ją przerwał. Nawet jeśli pogodził się z myślą, że Sam ma narzeczoną dawno temu, to od rozmowy z Loganem jakoś lepiej to dostrzegał. Wyraźniej. Nie był pewien, czy chce brać w tym wszystkim udział.,ymotował z  człowiekiem, że podrywał zajętego mężczyznę.niż wataha? 
– Może innym razem. Musimy się wyszykować na wizytę w domu hrabii-wampira-Alexandra – nazwał go Tom tak, jak miał w zwyczaju robić to w myślach. To złożone określenie widocznie przypadło do gustu Samuelowi, który zaśmiał się krótko i umył się razem z Tomem, nie wypuszczając go jednak z objęć. Czarodziej nie sprzeciwiał się, choć z drugiej strony wiedział, że to nieodpowiednie. Był hipokrytą. Ale możliwe, że wszyscy tacy byli.
– Masz rację – przyznał Sam. – Pozwolisz, że pomogę ci się ogolić.
– Taaak, przydałoby się. Zapuściłem niezły busz – zaśmiał się i pogładził po brodzie, którą porastały delikatne, jasne włoski.
– Chyba kosodrzewinę – parsknął Samuel, mając ochotę ponownie go pocałować.
– Hej! – oburzył się Tom i uszczypnął go w bok. Samuel odwdzięczył mu się porządnymi łaskotkami. Wygłupiali się tak jeszcze przez chwilę, aż uznali, że czas się wziąć za coś konkretnego. Wyszli na brzeg, gdzie mieli przygotowane koce. Tom położył się na jednym z nich, kładąc się na brzuchu i grzał goły tyłek do słońca. Samuel usiadł obok niego i klepnął go lekko, po czym sięgnął do swojej torby. Wyciągnął z niej najostrzejszy sztylet i kazał podnieść się blondynowi. Ten na widok ostrza trochę spoważniał, nie będąc do końca pewnym, czy to dobry pomysł. W domu od tego miał brzytwę no i inne kosmetyki zapewniające lepsze golenie. Nic nie powiedział, a nadstawił twarz i przymknął oczy.
– Chyba, że wolisz pszczeli wosk – zaproponował. Tom zastanowił się przez chwilę. W sumie chyba to było lepszym wyjściem.
– A masz coś nawilżającego? – zapytał z nadzieją. Sam zastanowił się przez chwilę i już miał zaprzeczyć, kiedy przypomniał sobie, że ma oliwę. Kupił ją podczas zakupów w portowym miasteczku i dotychczas wykorzystał raz, kiedy chciał dobrze nawilżyć Toma.
– W zasadzie tak, oliwę. Raczej się nada, nie? – Tom pokiwał głową, zastanawiając się, po co Samuelowi była potrzebna oliwa. Nie skomentował tego jednak, a przyszykował się psychicznie na ból. Kiedyś razem z bratem spróbowali tej metody i pamiętał, że cholernie bolało. Ale efekt utrzymywał się niesamowicie długo. Po chwili poczuł na skórze palce Samuela, który rozprowadzał płynny wosk na policzkach, podbródku i szczęce. Po chwili przyłożył do nich kawałek materiału i pociągnął, wyrywając zarost i tym samym krzyk z ust młodzieńca. Uporał się z tym w miarę szybko, nie chcąc dokładać bólu chłopakowi. Na sam koniec nasmarował go oliwą, przez co Tom przez parę godzin świecił się zabawnie. Zanim jednak ruszyli dalej, ubrali się w nowe i nieużywane dotąd rzeczy, aż wreszcie ruszyli w dalszą drogę.
                Późnym popołudniem dojechali na miejsce. Nie musieli iść pieszo, bo gdy tylko weszli na gościniec, pewien uprzejmy mężczyzna zgodził się ich podwieźć. Słońce chyliło się ku zachodowi, gdy Samuel zapukał w śnieżnobiałe drzwi willi utrzymanej w podobnym kolorze. Dom wampira był ogromny, a jego ogród zadbany i prawdziwie finezyjny. Tom nie wiedział, gdzie oczy podziać, tak bardzo rozglądał się dookoła. Sam przywołał go do porządku, a kiedy drzwi się otworzyły, ujrzeli w nich jasnowłosego, bladego i wysokiego mężczyznę, który powiedział:
– Witaj, Samuel. – Wilkołak skinął mu głową i już chciał przedstawić Toma, kiedy Alexander dodał: – Widzę, że przyprowadziłeś przekąskę. Jakże miło z twojej strony. – Kiedy się uśmiechnął, Tom dostrzegł dwa wystające kły i aż zaparło mu dech w piersi. Przełknął ślinę i przestąpił z nogi na nogę.
– Nie strasz go, Alexander, z łaski swojej. To Tom, właściwie Thomas Black, mój towarzysz i drogi przyjaciel. Nie sądzę, by nadawał się na przekąskę – dodał z naciskiem. Alexander skinął głową, na znak, że rozumie, po czym przyjrzał się chłopakowi. Kiedy spojrzał w jego oczy, zaciął się na moment, jednak zaraz odzyskał rezon i podał mu rękę.
– Alexander, miło mi – przywitał się i uśmiechnął do młodzieńca. Ten uścisnął jego dłoń i zerknął mu w oczy. Były takie… jasne. Niemal oślepiające.
– Thomas, cała przyjemność po mojej stronie odparł i również odpowiedział lekkim uśmiechem. Wszedł do środka za Samuelem i rozejrzał się po bogatym wnętrzu. Chyba jego wymarzona przygoda właśnie się rozpoczęła. Czy jej podoła? Teraz już nie miał innego wyjścia, musiał się po prostu przekonać

3 komentarze:

  1. Och nie skończyło się a tak dobrze leciało, jeeeesze:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy wszyscy muszą niszczyć mi weekendy?! Teraz jestem zła na prawie wszystkich!
    Na Logana - że powiedział przykrą prawdę Tomowi ( mogę go jednak usprawiedliwić, bo ma ciężko z Peterem)
    Na Petera jestem chyba najbardziej - bo chciał zrobić krzywdę Loganowi, który go naprawdę kocha i się o niego martwi
    Na Sama- za to, że jest ślepy, że ma narzeczoną, że nie widzi uczuć Toma.
    Na cholerną hierarchię- bo tak!
    Na narzeczoną- bo chce zabrać Sama Tomowi, ale jeżeli nagle ona np. znajdzie sobie innego faceta i Sam zostanie u boku Toma to się nie pogniewam.
    No cóż, to chyba koniec oskarżeń na dziś, jeszcze idę na innego bloga i mam niemiłe przeczucie, że tam również się porządnie wścieknę.
    PS. Skoro już poznali tego hrabiego- wampira Aleksandra to dasz kolejny rozdział WtS? Proszęęęę! Nawet na kolanach.
    Nie znalazłam błędów. Żegnam i weny życzę...

    OdpowiedzUsuń
  3. Lotopałanka7 maja 2016 00:54

    Hej!
    Orany, tydzień minął, a ja dopiero komentuję. ;____; Studia to zło, trzymajcie się od nich zdaleka...
    W każdym razie widzę że związek Petera i Logana wcale nie jest taki kolorowy! I czyżby się ukrywali i nikt o nich nie wiedział...? I zasmuciły mnie też słowa, że Sam i tak wybierze watahę. Nie może! Oby w porę ogarnął, że mimo wszystko lepiej będzie jak zostanie z Tomem. Dla wszystkich. Musi. ;____;
    Ciekawość mie zżera co dalej będzie z Alexandrem! Jaki będzie, co zrobi, jak bardzo namiesza między Tomem i Samem... Mam tylko nadzieję, że nie za bardzo! Ugh. Szczerze, to tak troszkę też się tego obawiam. XD
    No nic! Literówek kilka było, ale tym razem Ci odpuszczam, bo padam, a to były drobiazgi. ;) Gdzieś tam ogonka przy ę zabrakło, w innym miejscu jakieś powtórzenie.
    Czekam na dalszy ciąg! I życzę weny oraz pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń