sobota, 27 lutego 2016

Bitwa Pięciu Królestw - rozdział IV


Hej! Zapraszam na czwarty rozdział. :D 

IV



                Po kolejnych dniach upałów, nadeszła następna, gwałtowna burza. Tym razem nastała w chwili, gdy Tom jeszcze pomagał Rachel w obozie. Mieszał sos z mięsem w wielkim garnku, wsłuchując się w szum deszczu, wiatru i ogłuszające huki grzmotów. W dodatku zrobiło się chłodniej, a on nie miał ze sobą niczego cieplejszego. Obawiał się, że podczas tego powrotu do domu porządnie zmarznie. Nie pomagał też fakt, że osiemnasta zbliżała się z każdą minutą, a burza na zewnątrz nie chciała się skończyć – właściwie z minuty na minutę warunki tylko się pogarszały. Rachel podeszła do niego, również spokojniejsza i widocznie bardziej czujna, niż zwykle. Wzięła trochę sosu na łyżkę, podmuchała, po czym skosztowała. Po chwili namysłu powiedziała:
– Pomóż mi to zdjąć z ognia, jest gotowe. – Tom bez słowa złapał za ogromny uch z jednej strony, gdy kobieta zrobiła tak samo z drugim uchwytem. Kiedy udało im się odłożyć gar, westchnęli z ulgą, ale zaraz zerwali się z miejsca, gdy potężny podmuch wiatru poruszył niebezpiecznie namiotem.
– Robi się coraz gorzej – stwierdził niezbyt odkrywczo blondyn. Rachel potaknęła i wyjrzała na zewnątrz przez małą szczelinę. Ledwie zdążyła się odsunąć, a do środka wpadł młody chłopak i krzyknął:
– Samuel zrobił zbiórkę w głównym namiocie! Chodźcie! – Rachel zatrzymała go i kazała pomóc w przeniesieniu garnka z jedzeniem. Młody wilkołak widocznie nie był zadowolony, ale nie zamierzał się kłócić z kobietą – albo się jej bał, albo sam był głodny. Przed wyjściem przyłożyła ogromną pokrywkę i dopiero we trójkę wynieśli jedzenie na zewnątrz. Do głównego namiotu był spory kawałek drogi do pokonania. Gdy tylko Tom wystawił nos poza ściany szałasu, przekonał się, że prawdziwe zimno panowało na zewnątrz. Zimne krople deszczu uderzały o skórę, rozbijając się na drobne cząsteczki, a srogi wiatr smagał jego nagie ramiona i policzki, niczym bicz. Ledwo widział na oczy przez deszcz i szalejącą wichurę, ale mknął dzielnie z dwójką towarzyszy. Po chwili, która zdawała się trwać wieczność, dotarli na miejsce i wciągnęli resztkami sił ogarniony gar do środka. Wszyscy na zapach jedzenia rozpogodzili się na moment, aż po raz kolejny nie zagłuszył ich potworny huk grzmotu. Niektóre dzieci popłakiwały przerażone, nie reagując na pocieszające słowa matek. Mężczyźni dyskutowali na temat ewentualnych zniszczeń, na zapas martwiąc się, ile tym razem będą musieli poświęcić czasu na naprawianie namiotów i innych przedmiotów codziennego użytku, które przez burzę mogą ulec zniszczeniu. Tom odsunął się na moment od Rachel i wielkiego garnka. Zatrzymał się przy ścianie namiotu w kącie, gdzie nikogo nie było i otarł twarz przedramieniem. Na niewiele się to zdało – był cały mokry i tylko pogorszył sprawę. Przeklął pod nosem i pochylił głowę, mając na dzieje, że woda z włosów zacznie spadać na ziemię, a nie na jego czoło i włosy. Po chwili poczuł na głowie coś miękkiego. Podniósł szybko wzrok i zobaczył przed sobą Samuela, który położył mu na włosach ręcznik. Uśmiechnął się do blondyna i powiedział:
– Dziękujemy za obiad, wszyscy trochę zgłodnieli. – Tom odpowiedział na uśmiech, nieco zawstydzony bliskością mężczyzny. Gdyby wilkołak tylko wiedział, co blondyn o nim myślał. Co robił z nim w swoich snach… Na Stwórcę, pewnie byłby już martwy.
– Mam nadzieję, że będzie wszystkim smakować – odparł jedynie i zaczął wycierać włosy. Odwrócił wzrok, mając nadzieję, że wilkołak już sobie pójdzie, lecz ten miał mu jeszcze coś do powiedzenia.
– Pójdziesz dopiero, gdy choć trochę ustanie burza. Odprowadzę cię. – Tom uniósł na niego oczy, zastanawiając się, czy nie zrozumiał opacznie jego słów. Czy Samuel chciał go odprowadzić… samemu? Bez pomocy swoich towarzyszy? Poczuł dziwny ucisk w okolicy podbrzusza. Ale zaraz…? Jak to dopiero, gdy ustanie burza? Przecież zaraz musi być w domu!
– Ale ja muszę wrócić do do… pracy, wkurzą się na mnie – zaprotestował, nim zdążył pomyśleć. Samuel uniósł brew zaskoczony, ale zaraz odzyskał rezon.
– Nie rozumiem, czemu w ogóle próbujesz ze mną dyskutować. – Odpowiedział stanowczo, jak na alfę przystało. - Zajmij się czymś do czasu, aż po ciebie przyjdę. – Odchodząc pokręcił jeszcze głową do siebie, prawdopodobnie nadal nieco zdumiony. Tom westchnął, zrezygnowany. Rodzice będą się martwić. A nie chciał im przysparzać trosk. Mieli ich wystarczająco wiele. Gdy skończył się wycierać, odłożył ręcznik na najbliższą szafkę, po czym podszedł do Rachel i pomógł jej rozdawać posiłek. Wszyscy byli widocznie zadowoleni, że potrawa była ciepła i w dodatku mięsna. Gdy już rozdali jedzenie wszystkim zainteresowany, Tom miał zamiar wrócić do kąta, w którym wcześniej stał sobie spokojnie, ale Rachel złapała go wolną ręką za ramię i podała mu miskę z jedzeniem, którą trzymała w drugiej dłoni. Ona też nałożyła sobie jedzenie i wskazała mu wolny kawałek miejsca między innymi wilkołakami. Chłopak nie był do końca przekonany – może nie wszyscy życzyli sobie jego towarzystwa przy posiłku. Czas, jaki tu spędził, pozwolił mu się przekonać, że wspólne jedzenie miało dla sfory ogromne znaczenie. Ostatecznie poszedł za kobietą i usiadł niepewnie obok, patrząc po twarzach osób, którym sąsiadował. Niewiele z nich zwróciło na niego uwagę, niektórzy nawet obdarowali go czymś na kształt uśmiechu lub po prostu krótkim gestem aprobaty. Uspokojony zaczął jeść, czując, jak ciepła potrwa przyjemnie rozgrzewa jego wnętrzności. Nie zjadł tego dnia za wiele, więc świeży i smaczny posiłek był dodatkowo apetyczny.
– Będzie mi ciebie brakować w kuchni, młody – odezwała się Rachel, wpatrując się w swoją porcję. Tom zmarszczył brwi. – To twój ostatni dzień, niedługo odetchniesz z ulgą – zaśmiała się i zerknęła na niego. To, co zobaczyła, raczej niewiele miało wspólnego z ukojeniem. Mina chłopaka wskazywała na zdziwienie, graniczące niemal z szokiem. Odwróciła wzrok, sama też zdziwiona. Czyżby Tom nie cieszył się, że nie będzie już musiał tutaj przychodzić? Chłopak jednak otrząsnął się i odchrząknął cicho.
– Tak, na pewno. – Uśmiechnął się sztucznie, jakby chciał samego siebie przekonać, że się cieszy. Ale tak nie było. Był smutny i cały ten smutek rozprzestrzeniał się po całym jego ciele. Nie spotka więcej Rachel, Margaret, jej kochanych dzieci, kilku chłopaków, którzy go polubili i… Samuela. A nawet jeśli go spotka, to już nie będą mogli zamienić kilku niezobowiązujących słów na temat zupy, ziemniaków, pogody, czy jego pracy w gospodzie. Dokończył jedzenie, nagle czując się mniej głodnym, niż na początku. Chwilę później pomógł Rachel odbierać brudne miski. Zerknął na kieszonkowy zegarek. Zbliżała się dziewiętnasta. Skrzywił się do siebie. Nadal lało, wiało i grzmiało, choć już nie tak gwałtownie, jak na początku. Samuel kazał mu czekać, ale… nadal się nie zjawił, choć przecież pogoda odrobinę się poprawiła. W zasadzie mógłby zaryzykować i iść samemu – przecież dzisiaj kończyła się jego kara. Podszedł do Rachel i pożegnał się z nią. Uścisnęli sobie dłonie i wymienili delikatne uśmiechy. Zaraz potem Tom rozejrzał się za Margaret. Dostrzegł ją po drugiej stronie namiotu z Louisem przy boku i Jackiem na kolanach. Jej mąż trzymał ich śpiącą córeczkę, Dorothy. Przedarł się przez grupy innych rodzin i zatrzymał się przed kobietą. Przez panujący gwar, musiał mówić trochę głośniej.
– Chciałem się pożegnać – Margaret uniosła brwi, w zdziwieniu, po czym zdjęła synka z kolan i wstała z swojego miejsca. Podeszła do Toma i zapytała:
– Jutro nie przyjdziesz? – Tom pokręcił przecząco głową.
– To mój ostatni dzień – wyjaśnił. Margaret westchnęła, jakby zasmucona. Tom posłał jej słaby uśmiech, nie wiedząc, co zrobić, czy powiedzieć.
– Rozumiem. Będziemy za tobą tęsknić – powiedziała i objęła go delikatnie. Chłopak trochę się zdziwił i speszył, gdyż mąż kobiety patrzył na nich uważnie. Mimo to sam też objął Margaret i przełknął ciężką gulę w gardle. Kobieta odsunęła się po chwili i kazała chłopcom pożegnać się z Tomem. Ci jeszcze widoczniej okazali swoje niezadowolenie – mieli łzy w oczach i nie chcieli puścić chłopaka. W końcu ojciec przywołał ich do porządku, mówiąc, że tak się nie zachowują mężczyźni, żeby brali przykład z Toma, przecież on jest dzielny i nie płacze, jak oni. Chłopak uśmiechnął się nieśmiało do męża Margaret i w końcu machając im na odchodnym, wycofał się niemal przed samo wyjście z namiotu. Już miał wyjść na zewnątrz, gdy usłyszał za sobą:
– Ze mną się nie pożegnasz? – Drgnął zaskoczony i obrócił się gwałtownie. Samuel patrzył na niego z dezaprobatą. – Kazałem ci czekać. – Tom skrzywił się w duchu. Trochę się przestraszył, ale co mu szkodziło odpyskować mężczyźnie? Przecież i tak już nie będą mieli nic wspólnego.
– Przecież czekam.
– W pół kroku do wyjścia na zewnątrz? – zapytał z kpiną wilkołak i podał mu ciepły płaszcz. – Załóż to – zażądał krótko i sam założył własne odzienie. Wyszedł pierwszy na zewnątrz, naciągając od razu kaptur na głowę. Tom zrobił to, gdy był jeszcze w środku. Samuel czekał, aż ten zatrzyma się obok niego. Ruszyli ramię w ramię przez obóz. Przez wszechobecne, ciemne chmury zrobiło się bardziej ciemno i ponuro. Las w takich warunkach napawał grozą i Tom odczuwał to całym sobą, rozglądając się czujnie, mimo kropel deszczu uderzających mu o twarz i niejednokrotnie oczy. Przecierał je co chwilę nerwowymi ruchami. Samuel był trochę spokojniejszy, choć nie mniej czujny, niż on. Był przecież wilkołakiem i w życiu zapewne nie raz musiał zmagać się z podobną pogodą. Minęli już las i przedzierali się właśnie przez ogromną i pustą polanę. Tom widział z daleka pierwsze budynki miasta. Obaj przyśpieszyli do biegu i po kilku minutach dotarli do pierwszych zabudowań. Kolejny podmuch wiatru zerwał im obu kaptur z głów, a deszcz lunął niespodziewanie jeszcze mocniej. Samuel zaklął siarczyście i obejrzał się za siebie. Byli w połowie drogi i ani zawrócenie, ani dalsza droga nie wchodziły w grę.
– Co teraz?! – zapytał Tom, drżąc z zimna. Płaszcz już zupełnie mu przemoknął, a przez to, że się zatrzymali, chłód jeszcze bardziej mu dokuczał.
– Chodź za mną! – krzyknął do niego Samuel. Przeszli przez wąską uliczkę od tyłu budynków. Wyszli na główną drogę i skręcili z lewo. Przebiegli przez opustoszałą i zalaną ulicę na drugą stronę, po czym zatrzymali się pod drzwiami najbliższej gospody. Tom nigdy tutaj nie był, w całym swoim życiu odwiedził może ze dwie konkurencje i to na drugim końcu miasta, gdy z rodzicami i bratem chcieli odwiedzić stryja Jona. Weszli do środka, wnosząc za sobą kałuże wody. W środku nie było tłumów, prawdopodobnie większość wolała nie wychodzić w taką pogodę. Podbiegła do nich starsza kobieta i odezwała się:
– Dobry wieczór, panowie! Dajcie płaszcze, pomogę! – Jak mówiła, tak zrobiła. Odebrała od nich przemoczone odzienie i zawołała gestem do lady. Obaj podeszli we wskazane miejsce. – Podać coś? – zapytała uprzejmie, widocznie poznając osobę Samuela.
– Poprosimy dwa gorące napary. – Kobieta pokiwała głową i dopytała:
– Z lipy czy rumianku? – Samuel zerknął pytająco na Toma. Ten zamrugał kilkukrotnie, po czym zmarszczył lekko brwi w zastanowieniu i odpowiedział mężczyźnie:
– Nie mam pieniędzy – Samuel wywrócił oczami i zironizował:
– A pani pyta cię o drobne, czy rodzaj ziół? – Blondyn westchnął i odwrócił spojrzenie, speszony. Cicho odpowiedział, że chce napar z lipy. Samuel zamówił ten sam, po czym chwycił chłopaka za ramię i poszedł razem z nim do stolika przy komiku. Obaj porządnie zmarzli.
– Co powiesz szefowi, gdy jutro pójdziesz do pracy? – Zapytał spokojnie wilkołak, przyglądając się chłopakowi. Miał uroczo zaczerwienione policzki i mokre włos, które oklapły mu na czoło. Zaraz jednak blondyn zgarnął je palcami do tyłu i odetchnął. Powoli się rozgrzewał.
– Prawdę – zaśmiał się pod nosem, zanim pomyślał. Tak, mógłby powiedzieć rodzicom, że spędził czas z owym tajemniczym mężczyzną, raczej by się bardzo nie gniewali. Po chwili jednak zreflektował się i spojrzał czujnie na wilkołaka. Ten jednak najpewniej uznał, że był to żart, bo uśmiechał się pod nosem.
– Proszę, oto zamówienie. Życzą sobie panowie czegoś jeszcze? – Zapytała kobieta, gdy położyła na stole dwa kubki naparu.
– Nie, dziękujemy – odparł krótko Samuel i ponownie zwrócił wzrok na chłopaka przed sobą. Tom zachowywał się inaczej, niż na początku – był bardziej… wyszczekany. To go dziwiło, ale i intrygowało. Wziął w zmarznięte dłonie naczynie i przystawił je ostrożnie do ust. Napił się odrobinę, nie przestając zerkać na blondyna. Ten rozglądał się po wnętrzu gospody i trzymał dłonie pod stołem. – Zatem… mogę za ciebie poświadczyć pracodawcy, jeśli ten miałby robić jakieś problemy – oświadczył spokojnie. Odłożył filiżankę i oparł łokcie o blat stołu. Pochylił się trochę i podparł głowę na dłoniach. Tom spojrzał na niego zdziwiony, a moment później odparł:
– To nie będzie konieczne, pracuję u rodziców. – Samuel uniósł brwi w zdziwieniu.
– Nie wspominałeś. – Tom pokiwał głową, po czym dodał:
– Nie było sensu o tym mówić, poza tym, mimo że są moimi rodzicami, dostaję od nich comiesięczne wynagrodzenie. Staram się być sumienny i unikać sytuacji takich, jak dzisiejsza. – Wilkołak pokiwał głową, po czym rzucił:
– Rozumiem twoje motywy, ale ukrywałeś prawdę. – Tom uniósł brew i spojrzał na niego odrobinę kpiąco.
– Aresztujesz mnie za to? – Zapytał z wyczuwalną ironią w głosie. Nawet się nie zorientował, kiedy zaczął mu mówić na ty. Samuel wyprostował się i oparł, zakładając ramiona na piersi. Zmierzył chłopaka wzrokiem z pokerową miną, po czym odpowiedział:
– A chciałbyś? – Tom zadrżał odrobinę na słowa mężczyzny. Czy on coś… sugerował? Oblizał wargi i sięgnął po swój napój, chcąc kupić sobie odrobinę czasu. Co powinien powiedzieć? Że owszem, chciałby? Najlepiej, by go związał, zawlókł w jakieś ustronne miejsce i zerżnął z siedem razy do nieprzytomności? To chciał usłyszeć Samuel? Bo jeśli tak, to Tom z przyjemnością by się zgodził. Poruszył się niespokojnie na swoim miejscu, czując, że trochę stwardniał. Wziął łyk ciepłego naparu, po czym odstawił kubek.
– Zależy, na jakich warunkach – odparł z lekkim i, we własnym mniemaniu kuszącym, uśmiechem. Jeśli Samuel nie to miał na myśli, to zostawi ten temat i spędzą resztę burzy w nieprzyjemnej ciszy. A jeśli odczyta jego… brudne intencje, to wtedy… Wtedy Tom będzie się martwił o całą resztę.
– Jakieś sugestie? – Samuel widać zrozumiał przekaż jego ostatnich słów. Tom uśmiechnął się lekko. Tym razem sam pochylił się nad blatem, a nogę pod stołem przesunął w stronę łydki mężczyzny. Potarł ją delikatnie, mając nadzieję, że nie ubrudzi mu spodni, po czym powiedział niemal szeptem:
– Mógłbyś mnie schwytać, unieruchomić… może nawet… – nie kończąc, patrzył na mężczyznę intensywnie, czując szaleńcze bicie swojego serca. Co jeśli Samuel się wkurzy? I postanowi mu wpieprzyć, albo, co gorsza – zabić! Takie myśli starały się przebić przez jego odurzony podnieceniem umysł, ale nie podołały. Zwłaszcza w chwili, gdy wilkołak również pochylił się nad stołem i zatrzymał swoją twarz trzy cale od twarzy Toma.
– Nawet…? – Chłopak poczuł tak silne uderzenie gorąca, że aż odetchnął głębiej i zerknął na usta mężczyzny. Były wilgotne i choć wąskie, to cholernie apetyczne. Jak zahipnotyzowany odpowiedział instynktownie:
– Może nawet związać. – Samuel przygryzł wargę i odsunął się ponownie. Tom jakby wyrwany z transu zamrugał kilka razy i również się wyprostował. Zawstydzony odwrócił wzrok od mężczyzny i nieco drżącą ręką chwycił kubek. Napił się kilka łyków już letniego naparu, po czym odstawił puste naczynie. Wilkołak również dokończył swój napój i odchrząknął cicho. Przetarł usta wierzchem dłoni i ponownie przyjrzał się chłopakowi.
– Gdy broniłeś tej dziewczyny, widziałem w tobie zacięcie, złość, odwagę. Potem jednak nie stawiałeś się nikomu – powiedział mężczyzna. Tom drgnął na dźwięk jego głosu, ale nie odważył się na niego spojrzeć. Błądził wzrokiem po sękach drewna, z jakiego był zrobiony kubek. Mężczyzna przerwał na krótką chwilę, ale zaraz potem kontynuował: – Stwierdziłem, że moje pierwsze wrażenie było błędne, a ty po prostu jesteś głupiutkim młodzieńcem, który pragnie choć raz wykazać się odwagą. Ale dziś znowu zachowujesz się inaczej – jesteś pewny siebie, momentami arogancki i… na Stwórcę, flirtujesz ze mną. – Tom zarumienił się lekko na ostatnie słowa mężczyzny. Mimo zawstydzenia spojrzał na niego butnie i zapytał:
– Coś ci się nie podoba? – Samuel uśmiechnął się bokiem ust i pokręcił głową do siebie. Cholerny szczeniak był… naprawdę interesujący.
– Wręcz przeciwnie. Podoba mi się. Ty, Tom, szczególnie – odparł i spojrzał uważniej na chłopaka. Mimo palącego się ognia w kominku nie było tak ciepło, jakby mogło być przy pomocy kilku prostych czarów. Jednak zasady wprowadzone przez wróżów były rygorystyczne, a za ich złamanie groziły srogie represje. Chłopak czuł niezdrowe podekscytowanie kumulujące mu się w brzuchu. Uśmiechnął się zadziornie do mężczyzny przed sobą i odpowiedział pytaniem:
– I co z tym zrobisz? – Samuel spojrzał ku górze, drapiąc się po brodzie.
– Hm… Zacznę od tego, że cię złapię, unieruchomię, potem może zwiążę. – Chłopak oblizał usta, by za bardzo się nie uśmiechnąć, po czym wstał ze swojego miejsca i odparł:
– Zaczekam u szczytu schodów. – Samuel skinął głową na zgodę, również wstał z miejsca i poszedł wynająć pokój. Tom odprowadził go wzrokiem do baru, po czym ruszył powoli na górę na nieco drżących nogach. Nie mógł uwierzyć, że uwiódł Samuela – mężczyznę swoich marzeń! Choć wypierał to z siebie na początku, w chwili, gdy stał na schodach i czekał ze zniecierpliwieniem, był pewien, że tego chce. Nie myślał o konsekwencjach, ale tylko i wyłącznie o przyjemności i przygodzie, jaka może mu się już nigdy w życiu nie przydarzyć. Chwilę później usłyszał kroki. Nie obejrzał się jednak. Czekał, aż mężczyzna wejdzie na górę. Gdy ten pokonał ostatni stopień, zatrzymał się przed chłopakiem. Złapał go za podbródek i zadarł mu głowę do góry, po czym wpił się w jego miękkie i pełne wargi z westchnieniem. Tom stanął na palcach. Chciał choć trochę dorównać mężczyźnie, ale niewiele to pomogło, więc złapał go za szyję i pogłębił pocałunek. Nie zdążył jedna wiele zrobić, bo Samuel przerwał pieszczotę i odsunął się powoli. Zamachał kluczem przed twarzą Toma i uśmiechnął się.
– Wejdźmy do środka – zaproponował i ruszył przodem. Zatrzymał się przed drzwiami z numerem pięć i wsunął klucz do zamka. Blondyn uśmiechnął się szeroko, wiedząc, że wilkołak tego nie widzi. Nie musiał się powstrzymywać, kiedy ten stał do niego tyłem. Gdy Samuel uporał się z drzwiami, otworzył je na oścież i przepuścił Toma przodem. Chłopak skorzystał z niecodziennej uprzejmości mężczyzny i rozejrzał się po skromnym wnętrzu. W pokoju było ciasno i ciemno, a okna zostały przysłonięte przez ciężkie zasłony. Wąskie i żelazne łóżko stało na środku, a do niego był dostawiony mały stolik. Samuel wszedł za nim do środka i zaczął się rozbierać. Tom popatrzył na niego nieco spłoszony, ale widząc seksowny tors mężczyzny od razu odzyskał rezon i sam zaczął pozbywać się odzienia. Gdy chłód uderzył w jego nagą skórę, zadrżał trochę i potarł ramiona.
– Chłodno tu – poskarżył się cicho i zlustrował mężczyznę, który stał już w samej bieliźnie. Tom nie miał pojęcia, że wilkołaki noszą w ogóle takie rzeczy. Nie skomentował tego, ale tylko dlatego, że ten po chwili zdjął ostatnią część garderoby. Czekał na ruch mężczyzny. Wilkołak ruszył w jego stronę, a gdy był już na wyciągnięcie ręki od Toma, blondyn uchylił się i cofnął dwa kroki to tyłu. Samuel spojrzał na niego ze zdziwieniem, zaraz jednak uśmiechnął się drapieżnie i zrobił kolejne podejście. Tym razem szybciej i gwałtowniej, ale chłopak po raz kolejny mu się wymknął, stając po drugiej stronie łóżka. Samuel błysnął w jego stronę złotymi oczami i wydłużył zęby, po czym w nienaturalnie szybki sposób dopadł go i przyszpilił do łóżka.
– Och! – Wydusił jedynie Tom. Zapatrzył się na przystojną twarz mężczyzny i odetchnął mocniej, czując uderzenie adrenaliny w żyłach. Samuel też dostrzegł skok ciśnienia u chłopaka – miał rozszerzone źrenice i zdecydowanie szybsze tętno. Kiedy chłopak chciał go objąć, ten złapał jego ręce i przycisnął je do materaca. Samuel uśmiechnął się do niego, ukazując swoje wydłużone kły. Wyglądały trochę jak u wampirów, a złoty blask oczu dodatkowo je dopełniał. Jednym szybkim ruchem przewrócił chłopaka na brzuch i przycisnął go swoim ciałem do chłodnej pościeli.
– Złapałem cię, unieruchomiłem… Teraz powinienem związać – szepnął blondynowi do ucha i otarł się kroczem o jego nagie pośladki. Tom westchnął w poduszkę i poruszył niecierpliwie biodrami.
– Zerżnij mnie już – wydusił i złapał się metalowego wezgłowia.
– Jaki niecierpliwy – zaśmiał się Samuel i poślinił palce jednej dłoni, po czym sięgnął nimi do pośladów chłopaka. Pomacał ciasną i pomarszczoną dziurkę, czując coraz szybciej napływającego do niego podniecenie. Już był twardy, jak skała.
– Nie miałem seksu od miesięcy – wyznał Tom, a mężczyzna westchnął do siebie i naparł jednym palcem na jego wejście. Blondyn westchnął głośniej i wyprężył się, czując to znajome, przyjemne napięcie. Był tak strasznie napalony, że bał się o niespodziewany i przedwczesny wytrysk. Po chwili Samuel wsunął w niego palec do końca i poruszył nim powoli. Był na skraju wytrzymałości. On sam nie pieprzył się od początku wojny, kiedy opuścił swoją narzeczoną. Już czuł kumulujące się w nim poczucie winy, ale do cholery…! Był przecież mężczyzną z krwi i kości! W dodatku wilkołakiem. Nie miał siły dłużej się powstrzymywać. Chwilę później wsunął w niego drugi palec.
– W porządku? – Zapytał chłopaka. Tom przytaknął, wiercąc się pod nim i oddychając głęboko, by jak najszybciej się rozluźnić. Nie było to jednak proste – czuł jak jego mięśnie zaciskają się na palcach mężczyzny. Wziął głębszy oddech i rzucił delikatne, nieme zaklęcie w chwili, gdy palce Samuela opuściły jego wnętrze. Po chwili usłyszał, jak ten spluwa. Nic nie widział, ale domyślał się, że mężczyzna nawilża swojego członka. Przekonał się o tym w chwili, gdy ten przystawił swojego penisa do jego rozciągniętej dziurki. Sapnął i złapał się pościeli obok twarzy. Obejrzał się za siebie wilgotnymi oczami. Oblizał uchylone usta i oczekiwał. Samuel spojrzał na jego twarz i wszedł w niego jednym, płynnym ruchem.
– Kurwa! – zaklął Tom i zacisnął zęby. Bolało. Ale cholera, było cudownie. Samuel pochylił się nad nim i pocałował go między łopatkami. Podpierał się jedną ręką obok jego głowy, a drugą przesunął po bladym boku chłopaka. W jednej chwili pożałował pozycji, jaką wybrał, bo chętnie by pocałował blondyna. Poruszył mocniej biodrami, powoli nabierając równego tempa. Tom pojękiwał cicho i zaciskał dłonie na pościeli. Samuel czuł, jak mocno go ściska i nawet wyraził to na głos:
– Jesteś taki ciasny… – Tom uśmiechnął się do siebie, ale zaraz jęknął i zmarszczył brwi z przyjemności. Może był odrobinę nienormalny, ale lubił, gdy przyjemność mieszała się z bólem podczas stosunku.
– A ty duży… i twardy – wysapał. Wypiął się bardziej i rozsunął szerzej uda. Samuel złapał go za biodra i podciągnął do góry. Tom uklęknął, choć wciąż miał pochyloną głowę i opierał ją o poduszkę. Czuł się taki odsłonięty i bezwstydny. Ale w tamtej chwili znaczenie miała tylko i wyłącznie przyjemność. Wilkołak ściskał go palcami za szczupłe biodra i posuwał jeszcze szybciej, niż chwilę temu. Sięgnął jedną ręką do penisa chłopaka i przesunął po nim dłonią. Tom jęknął jeszcze głośniej i podniósł się gwałtownie do góry. Przywarł plecami do torsu mężczyzny i oparł głowę o jego nagie ramię. Samuel przesunął ustami po gładkim policzku chłopaka i szepnął podnieconym głosem:
 – Boli? – Tom zaprzeczył krótko i ścisnął ręką palce mężczyzny, które przesuwały się po jego członku. Dodatkowo zaciskał się rozkosznie i jęczał coraz głośniej. Odwrócił głowę w stronę mężczyzny i pocałował go namiętnie, od razu wsuwając język do środka. Samuel zamruczał gardłowo i odpowiedział na pocałunek, jedną dłonią przytrzymując go za tył głowy. Po chwili przesunął ją po torsie chłopaka, ścisnął jego sutki, pomasował brzuch. Zaczął poruszać się mechanicznie – płytko, ale szybko i stymulująco. Obaj oddychali ciężko i sapali sobie w usta między pocałunkami. Tom jedną ręką objął mężczyznę za szyję i sam poruszał biodrami, czując, że zbliża się do końca.
– Zaraz skończę – wydyszał i opuścił na moment głowę, łapiąc kilka kolejnych gwałtowniejszych oddechów. – Ach! – Jęknął i odchylił ponownie głowę w tył. Samuel poczuł na dłoni gorące nasienie młodzieńca i sam już się nie powstrzymywał – przyśpieszył raptownie i po kilku ruchach spuścił się w wnętrzu blondyna.
– Mmm… – zamruczał i wtulił twarz w jego jasne włosy. Po chwili wyszedł z niego i położył się na łóżku. Tom usiadł na piętach i spróbował odzyskać oddech. Po chwili zadrżał z zimna i automatycznie przysunął się do mężczyzny, chcąc się przytulić. Ten zaciął się na moment, ale nie zaprotestował. Kiedy Tom oparł twarz o jego rozgrzany tors i splątał z nim nogi, wilkołak objął go ręką w talii. Po paru minutach ochłonęli na tyle, że zaczęli marznąć, więc Samuel wyciągnął spod nich kołdrę i przykrył ich szczelnie. Na zewnątrz rozpętała się kolejna burza i wichura, a deszcz nie przestał padać ani na moment.
 Hmm… Sam…  szepnął Tom, zasypiając. Wilkołak zerknął na jego twarz i uśmiechnął się do siebie. Chciałby mieć takiego chłopca przy sobie. Mógłby dbać o niego, troszczyć się i kochać. Seks z drugim mężczyzną był dla niego prawdziwym spełnieniem. Dawno nie czuł takiego podniecenia, ekscytacji. Od wielu lat nie był tak namiętny. Przeczesał palcami jasne włosy chłopaka i objął go mocniej, modląc się, by ranek nie nadchodził.

4 komentarze:

  1. No właśnie najlepsze kończy się za szybko:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. My chcemy więcej :D. Rozdział świetny. Wiedziałam że wilczek długo nie wytrzyma :D. Dużo weny

    OdpowiedzUsuń
  3. Nareszcie coś się dzieje!
    U mnie narzekasz na literówki ( choć ich nie znajdujesz) a sama masz kilka.
    NO cóż, słodziaki z nich, oby sielanka trwał a dłużej.
    Weny i come to me!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ooo, no proszę! Nie spodziewałam się, że Tom i Samuel tak szybko wylądują w łóżku! Ale cóż, atmosfera sprzyjała, to trzeba było korzystać! ^^ Chociaż martwi mnie trochę to, że Samuel myślał o swojej narzeczonej. :c Znaczy, to z jednej strony dość naturalne, ale z drugiej gorzej wróży potencjalnemu przyszłemu związkowi. D: Mam jednak nadzieję, że dadzą radę!
    Ahhh, i tak coś czułam, że jak przyjdzie co do czego i trzeba będzie opuścić sforę, to Tomowi będzie przykro i będzie tęsknił! :D I cieszy mnie to w sumie, dobrze to świadczy o chłopaku. Oby wpadał do nich w odwiedziny częściej, szczególnie jak między nim i Samuelem coś zaczęło się dziać! No i wilkołaki też raczej nie będą mieć za wiele przeciwko jego odwiedzinom, coś czuję, że go zaakceptowali. ^^
    I muszę się zgodzić z akatsuki, wkradło Ci się tu kilka literówek czy drobnych błędów, które spokojnie można wyeliminować przy uważniejszym przeczytaniu. ;)
    Nie mogę się już doczekać co będzie dalej, co zrobią, kiedy się obudzą! :D Żeby tylko to było coś dobrego...
    Pozdrawiam i życzę weny! :)

    OdpowiedzUsuń