sobota, 24 października 2015

Niezapowiedziany gość


Hello! Kolejny rozdział :D Odkąd skończyłam pisać pierwszy tom, coraz szybciej leci mi czas i zanim się zdążę obejrzeć, już dodaję następny post! Nie wiem, czy tylko mi to tak szybko zlatuje, czy Wam też, w każdym razie zapraszam do czytania i do następnego rozdziału :*

Enjoy!

Rozdział 22

William poruszył się niespokojnie i  poczuł, że leży na czymś przyjemnie miękkim. Rozwarł powoli powieki i zanotował, że owe coś z pewnością nie jest „czymś”. To zdecydowanie był ktoś. I do tego nie byle kto. Poderwał się jak oparzony i zleciał z łóżka z hukiem. Wtedy też obudził się Feliks i od razu wstał, by pomóc chłopakowi. Podał mu rękę, ale ten tylko wpatrywał się w niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Nawet nie zwrócił uwagi na to, że jest zupełnie nagi. Po prostu gapił się na mężczyznę, nie wiedząc, co powiedzieć. Oni się wczoraj ze sobą przespali. Był pijany, ale nie aż tak, by nie pamiętać tego, co zaszło. Pieprzyli się! Zamrugał kilka razy powiekami i podniósł się do siadu, po czym syknął głośno i skrzywił się mimowolnie. Złapał się ręki czarodziej i podniósł, po czym wrócił do łóżka i przykrył się szybko kołdrą.
- Boli cię? – zapytał, nieco zakłopotany. Ta sytuacja była dziwna. Sam wszedł na łóżko, bo zrobiło mu się chłodno. Na zewnątrz wciąż padało. William zaczerwienił się gwałtownie i wcisnął twarz w poduszkę, przeklinając swoją bladą cerę. I co miał mu odpowiedzieć? Bolało!
- Nie tak bardzo – odpowiedział niewyraźnie. Po chwili poczuł dłoń mężczyzny, która pogłaskała go po włosach. Zaraz jednak Feliks zabrał rękę i ponownie wstał z łóżka, by zacząć się ubierać. William leżał jeszcze dłuższą chwilę, jednak na pośpieszanie czarodzieja zwlekł się niechętnie z wygodnego materaca i zaczął wciągać na siebie wczorajsze ubrania. Koszula, spodnie i bielizna zdążyły mu już uschnąć, w przeciwieństwie do płaszcza, który nadal był nieprzyjemnie wilgotny. Tą niemiłą sprawą zajął się Feliks i wysuszył odzienie księcia w jedną chwilę za pomocą magii. Will podziękował mu krótko. Nie mówili za wiele, zajmując się sobą. Sytuacja była napięta i zdecydowanie niecodzienna. Kiedy już się ogarnęli, aportowali się prosto do zamku. Od pytania Feliksa ani razu nie poruszyli kwestii spędzonej wspólnie nocy. Widać nie tylko Will się krępował, sam czarodziej też był jakiś spięty. Gdy wrócili na zamek, każde z nich ruszyło w swoją stronę, pożegnawszy się krótko. William chciał się umyć. Czuł brud w różnych zakamarkach swojego ciała, zwłaszcza w tych najgłębszych. W chwili, w której niemal wpadł do swojej komnaty, zorientował się, że to nie jego pokój. Chyba. Albo to Ryan, Patrick i ich urocza przyjaciółka pomylili sypialnie. Spali jak zabici, więc przeszedł pośpiesznie obok i wszedł do łazienki. Odkręcił kurek z wodą, po czym dolał gorącej wody, która stała w metalowym, ciężkim wiadrze. Widocznie nie był pierwszym gościem chłopaków i ich długonogiej towarzyszki. Zaczął się rozbierać i mimowolnie spojrzał na swoje ciało, które odbijało się w lustrze naprzeciw niego. Pamiętał pocałunki mężczyzny. Na swoich ustach, szyi, ramionach. Pamiętał dobrze, jak Feliks wziął go w usta. Jak ssał umiejętnie, by potem wziąć go jeszcze lepiej. Przeszedł go przyjemny dreszcz na wspomnienie wczorajszego seksu z czarodziejem. Pragnął tego, więc chyba powinien czuć się inaczej. A było mu jakoś dziwnie. Wszedł do wody i zaczął myć się dokładnie. Może to przez jego problemy z higieną i ogólnie z seksem, który do najczystszych rzeczy nie należał? Tak sobie tłumaczył nieciekawe samopoczucie. Gdy skończył się myć, wytarł się ręcznikiem. Obwiązał się nim wokół pasa i wyszedł z łazienki, trafiając do drugiej, oddzielonej kotarą części komnaty i wyciągnął z szafy świeże rzeczy. Odkąd zamieszkał na zamku, musiał zacząć nosić inne ubrania. Zdecydowanie mniej wygodne. Gdy był już gotowy, wymknął się po cichu z pokoju i ruszył do kuchni, by poprosić o coś do jedzenia. I picia, tego szczególnie.


***


- Umyj się, bo śmierdzisz – warknął wściekły Claudius. Był ubrany w oficjalny strój generała, pewnie szykował się na jakąś uroczystość. Patrick jednak nie miał wiele czasu na analizę sytuacji. Mężczyzna zaskoczył ich, znalazłszy całą trójkę w łóżku. Trzeba nadmienić, że nie zareagował zbyt dobrze. Obudził ich brutalnie i kazał wypierzać w trybie natychmiastowym. Kiedy Ryan i młoda dziewczyna wyszli z komnaty, został w niej tylko Patrick. Był zawstydzony. Wczoraj tak się upili, że nawet nie pamiętał, jak udało im się tutaj trafić. W dodatku to nie był jego pokój, a Williama. I jego tutaj nie było. Wszystko było zdecydowanie pogmatwane.
- Zaraz, głowa mi pęka – odpowiedział i wtulił zmęczoną twarz w poduszkę. Usłyszał kroki mężczyzny, ale nie podniósł wzroku. Nie miał na to kompletnie siły. Claude odsunął ciężkie story, wpuszczając do pomieszczenia więcej światła, po czym podszedł do łóżka i zerwał kołdrę z nagiego ciała chłopaka. Patrick jęknął niezadowolony i skulił się na pościeli.
- Rusz się – warknął, łapiąc chłopaka za ramię. Ten skrzywił się, ale odwrócił w stronę mężczyzny i spojrzał na niego z wyrzutem. – Pijawki wróciły, podobno coś znaleźli. Za dwie godziny będzie narada, a ty masz być obecny. – Książę usiadł na łóżku i przetarł twarz dłońmi.
- Więc mam jeszcze czas. Daj mi odpocząć – poprosił zachrypniętym głosem. Czuł się wręcz koszmarnie. Claude nie miał takiego zamiaru, złapał go za rękę i pociągnął do siebie. Kiedy Patrick stał na nogach, patrząc na niego trochę przestraszony, mężczyzna złapał go dłonią za kark i gwałtownie popchnął w stronę drzwi do łazienki. Patrick słaniając się na nogach, złapał się materiału kotary i w końcu obszedł ją, by dostać się na drugą stronę i trafić do łaźni. Claude ruszył za nim i zatrzasnął drzwi. Patrick stał do niego przodem, zupełnie nagi. Czuł się potwornie bezbronny. Nienawidził tych chwil, kiedy Claude zostawał z nim sam na sam, będąc niepodważalnie wkurzonym. Cofnął się gwałtownie, uderzając nagimi plecami w ścianę za sobą, kiedy Claudius ruszył na niego z zaciętą miną. Uniósł dłoń i wymierzył mu siarczysty policzek, aż Patrick krzyknął, zaskoczony. Złapał się za piekącą przeraźliwie twarz i ze łzami w oczach spojrzał na kochanka. Ten moment później zmarszczył nos i złapał go mocno za włosy.
- Przestań, Claude! To boli! – Błagał z przerażeniem wymalowanym na twarzy. Złapał jego przedramię dłońmi, ale mężczyzna ani na chwilę nie przestał ciągnąć go za włosy. Stanął na palcach, chcąc choć odrobinę zelżeć sobie w bolesnym odczuciu.
- Niech boli – odparł beznamiętnym tonem. – Jesteś żałosnym, śmierdzącym śmieciem. – Niemal wypluł z siebie owe słowa i rzucił nim o podłogę. Patrick jęknął z bólu, uderzając bokiem ciała o twardą posadzkę i podniósł się powoli. Otarł pośpiesznie łzy z twarzy i widząc, że Claude ruszył w jego stronę, odczołgał się na ile mógł pod wannę. Claude nachylił się nad nią i zaczął napuszczać zimnej wody do miedzianej balii. Zostawił mocny strumień i wyciągnął rękę do Patricka, który po chwili dłuższego zawahania w końcu złapał jego dłoń i wstał powoli. Było mu niedobrze z nerwów, poza tym nadal czuł skutki wczorajszej nocy. Patrzył na kochanka niepewnie, nie wiedząc, co ten zamierza. Dolna warga drgnęła mu kilka razy, po czy zaszlochał niekontrolowanie. Nienawidził płakać i czuć się w ten sposób. Chciał przylgnąć do mężczyzny, przytulić się i uspokoić. Niczym dziecko, które skrzywdzone i smutne, chowa się w ramionach matki. Zbliżył się do mężczyzny z spuszczoną głową, ale ten odsunął go od siebie stanowczym ruchem ręki.
- Byłem pijany… Z resztą ostatnio o nałożnice się nie wkurzałeś… Więc dlaczego teraz? – Zapytał drżącym głosem. Claude spojrzał na niego srogo i odpowiedział niskim głosem:
- Wejdź do wody. – Patrick obejrzał się na wannę i skrzywił się mimowolnie.
- Nie dolałeś ciepłej – szepnął, nadal przestraszony. Bał się mówić cokolwiek, by jeszcze bardziej nie denerwować kochanka.
- Nie dyskutuj ze mną. Właź – odparł tonem nieznoszącym sprzeciwu i popchnął go tak, że chłopak wpadł do wody z głośnym pluskiem. Krzyknął przez nagłe i okropne uczucie zimna, po czym automatycznie poderwał się do góry, chcąc wyjść, ale mężczyzna przytrzymał go dłońmi za ramiona i nie pozwolił wstać.
- Claudius, puść! Jest lodowata! – Krzyknął z przerażeniem, chcąc się wyszarpać z uścisku. Claude jednak nie ustępował, aż w końcu warknął, rozjuszony.
- Szarp się dalej, a wjedziesz zupełnie pod wodę! Dopilnuję tego! – Wtedy Patrick się trochę uspokoił i przestał szarpać. Załkał niekontrolowanie i złapał się rękami brzegów wanny. Woda była wręcz lodowata, miał wrażenie, jakby kłuła go niczym igły i wnikała pod skórę, rozrywając ją na strzępy. Nie umiał już powstrzymać łez.
- C-Claude, błagam… po-pozwól mi wyjść – jąkał się i drżał z zimna, nie mogąc wytrzymać przejmującego chłodu.
- Zacznij się myć – odezwał się chłodnym tonem mężczyzna i rzucił w niego myjką. Stał nad nim jeszcze przez chwilę, aż w końcu przeszedł w stronę okna i wyjrzał przez nie na zewnątrz. Książę trzęsącymi się dłońmi sięgnął po fiolkę z płynem stojącą na brzegu wanny i wylał część jej zawartości na dłoń i zaczął się szybko myć. Gdyby się tak nie trząsł i nie denerwował, rzuciłby jakieś proste zaklęcie i w oka mgnieniu rozgrzał lodowatą wodę. Gdy skończył opłukał się szybko i wyszedł pośpiesznie z wanny. Claude podszedł do niego i podał mu ręcznik, nie mówiąc ani słowa. Patrick uniósł rękę, by go wziąć, ale nie dał rady go chwycić, przez co ten spadł na ziemię. Mężczyzna westchnął z rozdrażnieniem i sam zaczął go wycierać. Patrick wpatrywał się w ziemię, czując niewypowiedzianą złość. Kiedy Claudius skończył, a on zdążył się względnie uspokoić, aportował się bez słowa do swojej komnaty. Przygryzł mocno wargę i załkał głośno. Wszedł na łóżko i przykrył się kołdrą, nadal trzęsąc się z zimna. Nienawidził takich chwil. Kiedy Claudius go bił, poniżał i szydził z niego. Nienawidził tego.
Leżał tak z dobre pół godziny, kiedy usłyszał dźwięk otwieranych drzwi. Nie ruszył się z miejsca, nadal leżąc pod kołdrą i rozgrzewając swoje zmarznięte ciało już za pomocą także magii. Jak się okazało do środka wszedł Ryan.
- Nie przeszkadzam? – zapytał niepewnie. Patrick w końcu podniósł się z ociąganiem i usiadł na łóżku.
- Nie, w porządku – odpowiedział i przetarł dłonią twarz, po czym syknął niekontrolowanie. Ryan zmarszczył brwi i podszedł do niego, zatroskany. Kiedy przyjrzał mu się z bliska, dostrzegł, że ten ma spory ślad na policzku.
- Uderzył cię. Tak mi przykro, Patrick… ja… - nie dokończył jednak, bo Patrick przerwał mu, dając znak ręką i owinąwszy się kocem wstał z łóżka i podszedł do lustra. Skrzywił się na swój widok i niewerbalnym zaklęciem usunął zaczerwienienie z policzka.
- Nie przejmuj się tym. Jest dobrze – odpowiedział z wymuszonym uśmiechem.


***


Zebranie odbyło się o ustalonej godzinie. Przybyli wszyscy zainteresowani dowódcy poszczególnych ras. Michael i Dymitr zdążyli tylko wyjaśnić Feliksowi i Claudiusowi, że znaleźli mapę i poznali pewnego człowieka, który dał im wskazówki. Reszta nie była w ogóle poinformowana. Gdy zasiedli przy jednym stole, mapa i inne materiały, które zdobyli, zostały ułożone na jego środku. Wszyscy wpatrywali się w znaleziska wampirów z zaciekawieniem. Claude podjął temat jako pierwszy.
- Czego się dowiedzieliście? – Wszystkie spojrzenia zwróciły się w stronę pary wampirów. Ci popatrzyli po sobie, najpewniej chcąc się dogadać, który z nich ma mówić. Ostatecznie zaczął Dymitr:
- Spotkaliśmy pewnego człowieka, który dał nam tą mapę. Wyjaśnił też, że większość kamieni z pergaminu zostało już znalezione, więc nie mamy pewności gdzie zacząć szukać. Jeden był lub też jest na Ziemi, więc… - Nagle otworzyły się wszystkie drzwi i okna i zrobiło się przeraźliwie zimno i mrocznie. Wpadł do środka rozszalały wiatr znosząc z sobą drobne gałązki i liście do środka. Feliks już chciał rzucić zaklęcie i to ogarnąć, kiedy wszystko w pomieszczeniu zaczęło spadać z hukiem na podłogę. Williama przejął jakiś okropny lęk, jakby coś w niego wstąpiło, aż nagle stracił kontakt z rzeczywistością. Nagle wszystko ustało, okna wraz z drzwiami na powrót się zamknęły, choć ciągle było jakoś ponuro. Feliks spojrzał na Williama i aż podskoczył przerażony.
- Witam zacne grono moich drogich przeciwników. Z Claudiusem na czele – odezwał się Will nieswoim głosem. – Każdy, kto myślał, że mnie przechytrzy, był w ogromnym błędzie. Doskonale zdawałem sobie sprawę z twoich planów, Claudiusie – zwrócił się do mężczyzny z szelmowskim uśmiechem i wstał z miejsca. Zaczął obchodzić stół i kontynuował. – Mam taki plan. Nikt jeszcze nie wie, że go mam. – Pochylił się nad Feliksem i wysunął w zawrotnym tempie nóż, po czym przystawił go do swojego gardła. – Poderżnę młodemu księciu gardło, albo wy zniszczycie mapę i jemu nic  się nie stanie. Umowa stoi? – Wszyscy patrzyli na chłopaka z przerażeniem. Już każdy był pewien, że nie rozmawiają z Williamem.
- Obaj wiemy, że tego nie zrobisz, Lorcanie. Zależy ci na księciu – odezwał się pewnym siebie tonem Claude. Był jednak zdenerwowany. Jak wszyscy. Bo nikt się tego nie spodziewał.
- Przecież mam jeszcze jednego! – Nagle chłopak zniknął w kłębie czarnego dymu i pojawił się przy Patricku. Stanął za jego krzesłem i przytknął policzek do jego twarzy, wolną dłonią muskając jego szyję. – Z resztą żartowałem. - Claude automatycznie poderwał się z miejsca, ale stanął jak wryty, gdy zobaczył ostrze przytknięte do szyi chłopaka. - A, a, a! Lubisz tego młodzieńca, prawda? Szkoda, że tylko lubisz. Bo ty już nie umiesz kochać. Jak wszystkie demony! – Wykrzyknął wysokim głosem z niezdrowo szerokim uśmiechem na twarzy. Claudius zjeżył się wyraźnie i warknął w jego stronę:
- Co ty możesz o tym wiedzieć?! – Demon w ciele Williama uniósł się i zmrużył lekko oczy, po czym odpowiedział dużo chłodniejszym tonem:
- Nie unoś się, Claudiusu. To nie czas i miejsce na to. Jak mówiłem, mam plan. Wszak miałem nadzieję, że nie będę musiał go urzeczywistniać, jednak nie wydaje mi się, że będziecie chcieli współpracować. Zastanawiałem się, snułem plany, teorie… Co powinienem zrobić, byście stracili motywację do realizacji tego żałosnego planu? I myślę, że jest na to sposób. – Wyprostował się i zaklaskał w dłonie widocznie z siebie zadowolony. Nagle pochylił głowę i zaczął powtarzać jakieś skomplikowane słowa. Powietrze w pokoju zaczęło gwałtownie wirować, a z dłoni Williama wydobywał się jakiś oślepiający blask. Feliks wyszczerzył oczy i zdołał jedynie wyszeptać z przerażeniem.
- Nie… On… chce nas pozbawić mocy. – Ledwo skończył, kiedy złapał się za serce z jękiem i zgiął się w pół, spadając na ziemię. Lerodiel krzyknął zaraz po nim, później Patrick, Claudius, Derek i Nemezja. Dymitr z Michaelem czuli się tylko trochę dziwnie, ale nic poza tym im nie dolegało. Claudius z trudem uniósł się z ziemi i ruszył w stronę Willa, przedzierając się przez szalejący w pomieszczeniu wiatr.
- Lorcan! Przestań natychmiast! – Gdy zbliżył się jeszcze bardziej jakaś niewidzialna siła odepchnęła go na drugi koniec pomieszczenia.
- I niech się stanie z wolą moją! – Wykrzyknął na koniec Lorcan, po czym wszystko ustało a ciało Williama upadło bezwładnie na posadzkę. 

5 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam za usunięcie ale mój chłopak chciał zrobić głupi żart. Rozdział fajny i wciągający jak mało co. Teraz będą mieli trudniej, ale odzyskają kiedyś moce?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahah, spoko luzik :D Miło mi, że się podobał :) Przekonasz się wtedy i tylko wtedy, gdy będziesz czytać dalej! No ale, źle nie będzie, a akcja musi się rozpędzać, więc możesz sama sobie odpowiedzieć ;)

      Usuń
  3. Zgłasza się anonimek :D. Cooooo! To znaczy że oni wszyscy już nigdy nie będą mogli czarować itp? Patrick powinien zostawić tego sadystę >_<. On tylko go krzywdzi. Biedny Will teraz będzie bał się samego siebie. Jeszcze jedno pytanie czy zostanie wyjaśnione jak Ryan wszedł do snu Will w początkowym rozdziale? Chodzi mi wtedy kiedy byli w motelu. Pozdrowienia i dużo weny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musimy być dobrej myśli, a opowiadanie jeszcze się nie kończy, więc no... Ale nie mogę spojlerować, przepraszam! xd Hm, w sumie nigdy nad tym nie rozmyślałam, więc raczej nie planuję tego wyjaśniać w którymkolwiek kolejnym rozdziale. Ale jeśli jesteś ciekawa/ciekawy to mogę to wyjaśnić tutaj, w komentarzu :) William zasnął i spotkał Patricka z pomocą czarów (to była tylko iluzja), jakie rzucał na niego Lorcan. Jednak, jak to odbywa się w momencie poddawania kogoś czarom, aby szanse były pozornie wyrównane, Will miał wybór - iść z Patrickiem, albo iść z Ryanem. Podświadomość Ryana trafiła do snu Willa by pomóc mu dokonać wyboru. I William wybrał, jak już pewnie wiesz, Ryana :D dziękuję za komentarz i również pozdrawiam :)

      Usuń