poniedziałek, 16 listopada 2015

Ciemna strona Willa

Witam po dłuższej przerwie! (Ostatnimi czasy dłuższa przerwa znaczy dwa tygodnie xd) Dziękuję za komentarze i muszę przyznać, że naprawdę mnie motywują :D Czym więcej, tym lepiej ;) Zapraszam na rozdział i pozdrawiam gorąco! 

Enjoy!


Rozdział 24


Stan Williama zdecydowanie trwał już za długo. Codziennie odwiedzał go medyk i każdego dnia powtarzał te same słowa. Mianowicie - trzeba czekać. Feliks jednak nie miał już siły słuchać podobnych bredni, ale niestety nie miał wyjścia.
Tego dnia wraz z Albanem, wróżem pełniącym funkcję lekarza w zamku, również poszedł do pokoju Williama, by sprawdzić, czy cokolwiek się zmieniło. Tak, jak co dzień, zajął miejsce w fotelu przystawionym do łóżka, podczas gdy medyk stał przy nieruchomym ciele chłopaka. Przesuwał dłońmi spowitymi magiczną energią nisko nad piersią księcia i w ten sposób chciał pobudzić jego uśpioną magię do jakiejś reakcji. Tym razem za prośbą Feliksa trwało to dłużej, niż dotychczas, jednak rezultaty były podobne, czyli właściwie nijakie. Alban już miał zostawić chłopaka w spokoju, kiedy ten nagle nabrał powietrza do płuc, po czym otworzył szeroko oczy. Poderwałby się do góry, gdyby nie ręce staruszka, które przytrzymały go w miejscu i nie pozwoliły się podnieść.
- Wszystko w porządku? – zapytał Feliks. Był naprawdę zdziwiony. To było mimo wszystko niespodziewane, tym bardziej, że od tylu dni nic nie dawało pozytywnych rezultatów. William spojrzał na niego totalnie zdezorientowany. Popatrzył na Albana z złością i odepchnął jego ręce.
- Puść mnie, staruchu – warknął w jego stronę i podniósł się do siadu. Feliks wytrzeszczył na niego oczy i uchylił wargi w zdumieniu. Chłopak wyminął medyka i ruszył do kotary, za którą wszedł i zaczął się rozbierać. – No doprawdy, żeby mnie nawet nie przebrać z tych cuchnących szmat?! – warknął zdrowo wzburzony.
- Wszystko z nim dobrze? – zapytał z niepokojem Feliks. Alban pokiwał głową niepewnie, po czym pożegnał się z czarodziejem i oznajmił, że w razie czego jest w swoim gabinecie. Feliks odprowadził wzrokiem mężczyznę do drzwi, po czym wrócił spojrzeniem do kotary, za którą stał chłopak. Ruszył powoli w tamtą stronę, cokolwiek zaniepokojony zachowaniem Williama. Odsunął materiał zasłony i zagapił się, zdumiony. Will stał goły, jak go Bóg stworzył i przerzucał kolejne wieszaki w szafie.
- Nie ma tu nic użytecznego! Z resztą najpierw muszę się umyć. – Nagle odwrócił się w stronę Feliksa i założonymi na piersi rękami krzyknął w jego stronę. - Dlaczego nikt o mnie nie zadbał?! Co się w ogóle stało?! – Feliks starał się nie zbaczać wzrokiem z jego twarzy i zachować choć odrobinę powagi, ale naprawdę ciężko mu to szło. Kompletnie nie ogarniał sytuacji!
- Byłeś opętany. A potem spałeś. Przez ponad trzy tygodnie – mówił powoli i jakby kompletnie oderwany od rzeczywistości. Starał się pojąć abstrakcyjność sytuacji, ale ta go powoli przerastała.
- Nikt mnie nie mył przez trzy tygodnie?! Na Boga! Obrzydlistwo! – ryknął, kompletnie rozwścieczony i ruszył niemal biegiem do łazienki, gdzie się zamknął na klucz. Feliks doszedł do drzwi i zapukał, ale usłyszał jedynie zirytowany głos księcia. – Zostaw mnie! Muszę zmyć cały ten brud! – Czarodziej zmarszczył brwi i stał przed drzwiami dobre kilka minut, zastanawiając się, co to do licha było.
W końcu postanowił iść powiadomić resztę, że Will się obudził. Zszedł po schodach na dół do biblioteki, gdzie większość spędzała niemal całe dnie, szukając sposobów na złamanie klątwy, jaką rzucił na nich Lorcna. A właściwie Will. Wszystko robiło się coraz bardziej skomplikowane! Nie zamierzał już jednak dłużej nad tym rozmyślać, bo trafił pod drzwi i otworzył je powoli. Wszystkie spojrzenia zwróciły się w jego stronę z wyczekiwaniem, więc powiedział niepewnie:
- William się obudził. – Wszyscy uśmiechnęli się, widocznie ucieszeni i wstali pośpiesznie z miejsca, chcąc najpewniej zobaczyć się z chłopakiem. Feliks już miał powiedzieć o tym, co się stało, a czego nie potrafił jednoznacznie określić, ale niemal wszyscy wyminęli go i ruszyli z zapałem na górę. Tylko Claudius spojrzał na niego i rzucił mu pytające spojrzenie. Feliks odchrząknął i zmarszczył brwi w zastanowieniu, głowiąc się nad tym, jak ubrać w słowa to, co zobaczył.
- No wykrztuś to z siebie – powiedział w końcu mężczyzna i uśmiechnął się do niego kpiąco. Feliks w końcu oznajmił:
- Coś jest z nim nie tak. – Claudiusowi zszedł uśmiech z twarzy, a zastąpił go wyraz skupienia i lekkiego zdenerwowania.
- Nadal jest opętany? – zapytał z niepokojem. Feliks poruszył przecząco głową, po czym podrapał się po brodzie i odpowiedział niepewnie:
- Nie. Lepiej… lepiej będzie, jeśli sam to zobaczysz. – Claude pokiwał głową, po czym obaj ruszyli na górę. Dotarli do drzwi i weszli do środka, gdzie zobaczyli zdezorientowanych gości Willa. Ryan rozłożył się na jego łóżku, Patrick stał obok, ale nie ośmielił się położyć, Dymitr usiadł w fotelu, a Michael stał na środku pokoju. Mężczyźni weszli do środka, kiedy Claude zapytał:
- Gdzie on jest? – Feliks już miał odpowiedzieć, ale uprzedził go Michael.
- Kąpie się. – Mężczyzna pokiwał głową i sam też zajął miejsce w fotelu. Mijały kolejne minuty, a Will wciąż nie wychodził z łazienki. Ryan już nawet zaczął przysypiać, ale Patrick szturchnął go i nie pozwolił spać. Dochodziła już prawie godzina ich oczekiwań, kiedy usłyszeli chrzęst zamka i kroki bosych stóp chłopaka. Ten marudził coś pod nosem o zimnej wodzie i cuchnących olejkach. Wszyscy przysłuchiwali się mu w konsternacji, jednak każdy był na tyle zdziwiony, że słowem się nie odzywał. Po dłuższej chwili William wyszedł zza kotary opasany jedynie ręcznikiem. Przystanął zaskoczony ilością ludzi w jego pokoju i spojrzał na nich z chłodem.
- Co tu robicie? – zapytał z nieciekawą miną. Miał założone ręce na piersi i podbródek uniesiony w górę. Widocznie nie przeszkadzało mu to, że był najskromniej ubraną osobą w towarzystwie.
- Chcieliśmy cię odwiedzić. Długo spałeś – powiedział Ryan z niepewnym uśmiechem. Wszyscy wyczuli, że coś jest na rzeczy.
- Doprawdy? To dlaczego nikt z was nie raczył mnie odwiedzić, kiedy leżałem niezdolny do tego, by się odświeżyć? Dobrze, że nie dostałem odleżyn! – krzyknął w ich stronę, poważnie oburzony. Wszyscy patrzyli na niego, jak na wariata. Były rzeczy, które można było zarzucić Williamowi, ale na pewno nie to, że był arogancki i bezczelny. A tak się właśnie zachowywał.
- Codziennie przychodził do ciebie ktoś wraz z medykiem – powiedział spokojnie Dymitr. Zaskoczyło go zachowanie Williama. Nie wykazywał cech podobnych jego poprzednikom, ale jak widać i jego to dopadło. Choć musiał przyznać, że bardzo gwałtownie i niespodziewanie.
- Codziennie, czy nie – cuchnąłem! Jako książę nie powinienem śmierdzieć. Wstydźcie się -  burknął i obrócił się na pięcie, ponownie wchodząc za kotarę. Odrzucił ręcznik na ziemię i zaczął wciągać na siebie świeże ubrania. Zdążył zarejestrować, że zbliżała się już noc, ale wystarczająco już się należał, by teraz wracać do łóżka. Poza tym ktoś koniecznie musiał zmienić jego pościel!
- Odbiło mu? – zapytał Patrick. Will zachowywał się trochę… groteskowo. Jak typowy książę. Nie to, żeby on sam nigdy nie miał żadnych fanaberii ani napadów histerii, jednak zawsze starał się być profesjonalny. A Will był po prostu, co tu dużo mówić, grubiański.
- Zawsze miał fioła na punkcie czystości, ale teraz to już naprawdę razy dziesięć – powiedział rozbawiony Ryan. William go jedynie rozśmieszył.
- Wszystko słyszę, Ryan! – krzyknął zza materiału zasłony, po czym wyszedł z niej wyprostowany jak struna i emanujący dumą. Przeczesał mokre kosmyki palcami, po czym wygładził koszulę i zapytał:
- Są tu w ogóle jakieś buty? – Wciąż oszołomiony Feliks wskazał mu ręką szafkę z obuwiem. Chłopak podszedł do niej, odsunął drzwiczki i zaczął przeglądać kolejne pary butów. Te, które mu nie pasowały wyrzucał za siebie. I to nie rękami, a za pomocą magii.
- Zaraz, zaraz! Ty masz magię?! – krzyknął zdumiony Claude. Wszyscy byli zdziwieni obrotem sytuacji. William odwrócił głowę w jego stronę i zapytał złośliwie, jednak nie wyszło mu tak, jak planował, by wyszło. Bo nie zdawał sobie sprawy z problemów kompanów.
- A ty nie? – Claudius skrzywił się brzydko i odpowiedział z grymasem złości na twarzy.
- Już nie. Tak jak oni wszyscy. W większości. – William zmarszczył brwi, pierwszy raz chyba robiąc minę, którą wszyscy znali.
- Jak to? – Claudius przeszedł zdenerwowany przez pomieszczenie i podparł się pod boki. Dymitr, widząc, że nikt za bardzo nie ma ochoty opowiedzieć Willowi o tym, co zaszło, postanowił mu to wyjaśnić:
- Mieliśmy posiedzenie, podczas którego odwiedził nas Lorcan. – William wybałuszył na niego oczy i uniósł wysoko brwi. – A właściwie jego cząstka. Cząstka, która w ciebie weszła. Przez nią Lorcan się z nami komunikował i oznajmił nam, że zna nasze wszystkie plany, po czym rzucił na nas klątwę, która sprawiła, że cała nasza piątka, a także reszta uczestników posiedzenia, straciła magię. Co dziwne, ty ją zachowałeś. – William wyprostował się, darując sobie dalsze poszukiwania odpowiednich butów, wziął do ręki pierwszą lepszą parę i spojrzał po nich wszystkich z niedowierzeniem.
- To dlatego tyle spałem? – zapytał, jakby wcale nie oczekiwał odpowiedzi. Zmrużył wściekle oczy, po czym cisnął obuwiem o ziemię, aż Feliks podskoczył. Nadal nie ogarniał, czemu Will zachowywał się tak… inaczej. – Jak dorwę tego drania, to mu wyrwę jądra z korzonkami. – Ryan parsknął śmiechem. Patrick i Dymitr mu zawtórowali. Pozostałym nie było do śmiechu.
- Właściwie jest jeszcze jedna sprawa… - odezwał się niepewnie Feliks. Zaczął strzelać palcami z lekkiego zdenerwowania.
- Słucham? – odpowiedział William. Patrzył na mężczyznę z wyczekiwaniem. Czarodziej przeklął w duchu, powtarzając sobie, że to niedorzeczne, by przejmował się zdaniem chłopaka, kiedy sam był od niego z czterdzieści razy starszy. Odetchnął i powiedział:
- Powtórz zaklęcie memori. – Will zmarszczył brwi, ale o dziwo posłusznie rzucił zaklęcie, po czym wybałuszył oczy na czarodzieja i z wyciągniętym w jego stronę palcem, krzyknął:
- Jak śmiałeś, Feliksie?!


***


Lola wraz z Elarenem liczyli na pomoc Feliksa w kwestii nieciekawego stanu dziewczyny, jednak gdy tylko trafili na zamek, dowiedzieli się, co tak niedawno miało miejsce. Byli zdrowo zdziwieni, jednak Feliks zaproponował poradę od Albana. Okazało się, że wszystko w porządku. Medyk przepisał jej jakieś ziółka, które miały uśmierzyć ból, wywołany najpewniej przez przemęczenie i niewystarczające dbanie o siebie. Pouczył dziewczynę, by bardziej się pilnowała, a także Elarena, by dbał o narzeczoną. Po wizycie ruszyli do biblioteki, gdzie mieli nadzieję spotkać mieszkańców zamku i się z nimi pożegnać. Elaren zapukał spokojnie, po czym pociągnął za klamkę i otworzył drzwi. Zajrzeli oboje do środka, dostrzegając z głowami w starych pergaminach i księgach mężczyzn. Wszyscy byli na tyle skupieni, że przez kilka sekund żaden z nich nie zwrócił na nich uwagi. Ryan pierwszy uniósł głowę, jakby w nadziei, że wreszcie coś go oderwie od nudnych treści. Gdyby chociaż mógł mieć pewność, że to, co czyta na coś go naprowadzi, pozwoli coś odkryć, da jakiekolwiek wskazówki… Jednak do tej pory nic takiego nie znalazł.
- Czego się dowiedziałaś? – zapytał z troską. Dziewczyna posłała mu delikatny uśmiech.
- Że wszystko okej. To z przemęczenia. – Pod słowami „wszystko okej” kryło się szczęśliwe wyznanie „to nie ciąża!”. William uniósł na nią spokojne spojrzenie. Nadal zachowywał się dziwnie. Był wyniosły, dumny, arogancki i chorobliwie pedantyczny. Wszyscy starali się ignorować jego nieprzyjemne uwagi i zazwyczaj chłodne odpowiedzi. Jednak najwytrwalszym puszczały nerwy.
- To dobrze. Jeśli potrzebujecie pieniędzy, nie ma problemu. Nie powinnaś się przepracowywać – powiedział Will chyba pierwszy raz od nagłej przemiany, uprzejmie. Wszyscy spojrzeli na niego z szokiem wymalowanym na twarzy.
- Nie chcę sprawiać problemów. Poza tym, nie wiem, kiedy będziemy mogli oddać – odpowiedziała dziewczyna. William po chwili wyszedł z nimi na korytarz i przekonał na spokojnie, że powinni przyjąć pożyczkę. Po krótkiej wymianie argumentów młoda para przyjęła pomoc chłopaka i podziękowała, na koniec żegnając się jeszcze z resztą. Wtedy też postanowili zrobić sobie przerwę i coś zjeść, a także zaczerpnąć świeżego powietrza. Pogoda ostatnio sprzyjała, więc czasami spędzali czas na zewnątrz. Zwłaszcza Ryan, którego dieta się ostatnio nieco zmieniła. Wraz z Michaelem wyruszył kilka dni temu w teren, by nauczyć się polować, kontrolować, a także jeść. Właściwie pić krew. Zaczęli na zwierzętach, tak było bezpieczniej. Potem, kilka dni później, Michael zabrał chłopaka w miejsce, gdzie ludzie dawali się gryźć za odpowiednią opłatę. Ryan był podekscytowany, zastanawiał się, jakie to będzie uczucie pić ludzką krew, kiedy ta zwierzęca przyprawiała go o ekstazę. To jak dziesięć orgazmów na minutę. Tak to na oko kalkulował. I jak to było w przypadku krwi jelenia, tak w momencie, gdy zatopił kły w szyi młodej czarownicy, uczucie było dziesięć razy intensywniejsze.
William przechadzał się po ogrodzie, po zjedzonym niedawno posiłku. Po rozmowie z Feliksem, którą odbyli na osobności, został poinformowany, że Ryan nie zdaje sobie sprawy z swojego królewskiego pochodzenia. Kiedy tylko to usłyszał miał zamiar od razu do niego iść i mu wszystko powiedzieć, kompletnie poirytowany faktem, że wszyscy to przez chłopakiem zataili. Feliks wyłożył takie argumenty, że zdołał go przekonać, by na razie niczego nie mówić chłopakowi. Stwierdził, że póki co mają sporo problemów. Dodatkowo to mogłoby być dla chłopaka nieco wstrząsające. Wszak na Ziemi miał rodziców, którzy do wychowali. Z tego, co Will wiedział, Ryan zostawił im wiadomość, że wyjeżdża, ale nie skontaktowali się z nim, sekretarka przekazała mu jedynie, że w razie czego niech będzie w kontakcie. Wiedział, że to chłopaka musiało zaboleć, ale od paru lat jego rodzice z miesiąca na miesiąc więcej pracowali, w ostatnim roku prawie w ogóle nie pojawiali się w domu. Ryan musiał się odrobinę przyzwyczaić. Tak rozmyślając o rodzinie przyjaciela, sam zastanowił się przez chwilę, jak toczyło się życie jego rodziców. Ostatnio tyle się działo, właściwie odkąd wyruszył z Denver, że rzadko o nich myślał. Postanowił, że przy którejś okazji zapyta o nich Feliksa. Jak na zawołanie, zza altany wyszedł czarodziej. Rzucił Williamowi delikatny uśmiech, ale ten odpowiedział mu jedynie lekkim skinieniem głowy. Nadal zachowywał się inaczej, co Feliksa wprawiało w kompletną konsternację.
- Masz plany na wieczór? – zapytał chłopaka. Will przyjrzał mu się badawczo, starając się wyczuć, co ma na myśli, ale nie udało mu się to zbytnio, więc odpowiedział zgodnie z prawdą, choć nadal dosyć niejednoznacznie.
- Na razie nie. – Odkąd zachowywał się inaczej, zdarzało mu się częściej flirtować, niż kiedy był sobą. To dodatkowo konfundowało czarodzieja. Jednak zamierzał zachować twarz i odpowiedział:
- Więc teraz masz. W twojej komnacie około północy – odpowiedział i uśmiechnął się czarująco, po czym wyminął księcia i ruszył do zamku, by wznowić przeszukiwanie odpowiedzi na dręczące ich pytania pt. „jak zdjąć jebaną klątwę?!”. No może niedosłownie, ale przynajmniej coś w tym stylu. Will obejrzał się na niego, nieco zdziwiony. Nie zrobił jednak nic, aby odmówić Feliksowi, bowiem wcale tego nie zamierzał robić. Właściwie poczuł lekkie podekscytowanie na myśl, co czarodziej będzie chciał z nim robić - w jego komnacie o północy. Uśmiechnął się do siebie z zadowoleniem i usiadł na ławce w altance, opierając się wygodnie o stalowe oparcie i wdychając przyjemne, rześkie powietrze.


***


Patrick leżał w łóżku, przykryty po same uszy, chcąc sprawić wrażenie śpiącego, odkąd tylko usłyszał odgłosy kroków pod drzwiami jego komnaty. Domyślał się, że to Claudius do niego idzie, a wcale nie miał ochoty z nim robić czegokolwiek. Od tamtego, nieprzyjemnego zdarzenia w łazience nie kochali się ani razu. Często z braku czasu, a kiedy Claude wychodził z podobną propozycją, Patrick wszelkimi sposobami się wykręcał, zrzucając winę na zmęczenie, stan zdrowia i tym podobne. Claude nie robił o to większych awantur, jednak dzisiaj krążył po komnacie, jakby wcale nie zamierzał odpuścić, choć przecież Patrick leżał nieruchomo, starając się najlepiej jak umiał udawać, że śpi, a przecież aktorem był całkiem niezłym. Dziwiło to nieco księcia, ale nadal nie wychodził z roli. Poczuł ruch na pościeli i domyślił się, że mężczyzna kładzie się obok niego. Nadal jednak udawał. Zdradził się w momencie, gdy poczuł lodowatą dłoń Claudiusa na swoich nagich plecach. Wzdrygnął się niekontrolowanie, tym samym zdradzając, że nie śpi.
- Marny z ciebie aktor – prychnął Claude. Jak to zwykle, nie doceniał umiejętności kochanka. Patrick skrzywił się brzydko, po czym odetchnął i z zwykłą miną odwrócił się do mężczyzny przodem.
- Czemu masz zimne ręce? – Claude spojrzał na niego. W komnacie było ciemno, więc wiele nie widział, ale przynajmniej zarys chłopaka. Gdyby miał magię, zapaliłby jedną z świec stojących przy łóżku Patricka, ale teraz, gdy był jej pozbawiony darował sobie, bo to wiązałoby się z podniesieniem tyłka z łóżka, czyli czymś mało komfortowym.
- Byłem na zewnątrz. Ochłodziło się trochę – odpowiedział, po czym odgarnął dłonią włosy Patrickowi. – Czemu udajesz, że śpisz? – zapytał chłodnym tonem. Nie podobało mu się ostatnio zachowanie Patricka. Czyżby przesadził ostatnim razem? Cóż, trochę go poniosło, ale robił gorsze rzeczy chłopakowi, a ten zawsze mu to odpuszczał. Nie rozumiał, co się działo tym razem.
- Nie udaję. Próbuję zasnąć – odparł książę i automatycznie odsunął się od ręki Claudiusa, po czym położył głowę na poduszkach. Nie skłamałby, gdyby powiedział, że jest zmęczony, ale to z pewnością nie powstrzymałoby mężczyzny przed próbą przelecenia go, więc musiał wymyślić coś bardziej finezyjnego. – W dodatku mam rozwolnienie. – Co z tego, że skłamał? To miało być coś, co przekona Claudiusa. I najwidoczniej tak było, bo mężczyzna pokiwał głową i położył się bliżej niego, ale nie zrobił nic, co mogłoby świadczyć o jego erotycznych planach. Wciąż patrzył na twarz chłopaka, kiedy ten przymknął oczy z buzią zwróconą przed siebie. Był naprawdę piękny, a kiedyś będzie przystojnym mężczyzną. Może zostanie uczonym, doradcą nadwornym. Bo Claude nie widział go w roli wojskowego, był zbyt delikatny do takiej roli.
- Może zawołam Albana? – zapytał spokojnie. Patrick pokręcił głową i uchylił powieki. Nadal patrzył w ciemność przed sobą, dostrzegając jedynie zarysy mebli i okien, zza których przebijało się nikłe światło latarni rozsianych w mieście. Pamiętał czasy, kiedy ich w ogóle nie było. Miasto wtedy wydawało się dużo bardziej mroczne. I z pewnością było takie, bo częstotliwość napadów i grabieży była większa, niż teraz, kiedy wszystkie główne ulice były oświetlone.
- Już u niego byłem – odpowiedział cicho Patrick i skrzywił się, łapiąc przy tym za brzuch. Claude spojrzał na niego z takim wyrazem twarzy, że można by go posądzić o troskę. Miał jej objawy, zwłaszcza wtedy, gdy to nie on był powodem cierpień chłopaka. W pozostałych przypadkach wypierał z siebie podobne odczucia. Patrick położył się na boku, plecami do niego i odetchnął teatralnie, wczuwając się w rolę kogoś cierpiącego na biegunkę. Claude przysunął się do niego. Również położył się na boku i przylgnął do pleców Patricka. Przesunął dłonią po jego boku, aż do brzucha i pomasował go przyjemnie, na co Patrick westchnął mimowolnie. Oparł się bardziej o kochanka, czując w miejscu serca nieprzyjemne kłucie. Nigdy wcześniej nie zastanawiałby się nad tym, czy wybaczyć Claudiusowi, zwłaszcza, kiedy ten zachowywał się w ten sposób. Po prostu teraz uświadomił sobie, że miłość nie musi tak wyglądać. Że właściwie nie powinna. A przecież Claudius nigdy nie miał go za równego sobie, rzadko pytał o zdanie w różnych sprawach, a co najgorsze… bił go. Upokarzał. Poniżał i upadlał, a to widocznie sprawiało mu cholerną przyjemność. Z taką myślą Patrick wyswobodził się z jego ramion i ruszył pośpiesznym krokiem do łazienki, czując potworne mdłości. Poczuł chęć do zrobienia czegoś innego, niż Claudius sobie wyobrażał.


***


William czekał już jakieś pół godziny, bo odrobił się wcześniej, niż przewidywał. Wziął kąpiel, przebrał się, przeszukał szafę, by znaleźć odpowiednią piżamę, co tutaj ograniczało się do przeróżnych koszuli nocnych, przypominających sukienki. Cóż, liczył, że Feliksa to rajcowało, bo nie znalazł niczego bardziej kuszącego, no przynajmniej w swoim mniemaniu. Leżał na łóżku, przykryty jedynie nawierzchnią płachtą. Północ jeszcze nie wybiła, ale on zaczynał się już trochę nudzić. Rozejrzał się po komnacie w poszukiwaniu czegoś interesującego i dostrzegł mały kuferek. Uśmiechnął się lekko pod nosem, wspominając swoje urodziny. Wysunął dłoń przed siebie i poruszył palcami, chcąc przywołać złote pudełeczko do siebie. To drgnęło i uniosło się w powietrze, lecąc spokojnie i miarowo w stronę chłopaka. Gdy doleciało już wystarczająco blisko, złapał je w dłonie i zaczął niespiesznie oglądać. Po chwili chciał je otworzyć, ale nie mógł. Siłował się jeszcze przez chwilę z niepozornym wieczkiem, aż usłyszał „puk, puk” i pośpiesznie schował pozytywkę pod poduszkę. Poprawił się szybko, nie chcąc wzbudzać niepotrzebnych podejrzeń i zawołał głośno:
- Proszę! – Drzwi otworzyły się i stanął w nich Feliks, nadal w pełni ubrany. William zostawił zapalone świece, więc było całkiem jasno, choć wciąż nieco intymnie. Czarodziej wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi, po czym ruszył w stronę Williama od razu zdejmując po drodze z siebie ubrania. Will patrzył na niego, jak zahipnotyzowany, starał się nawet nie mrugać, by nic nie umknęło jego uwadze. Feliks również się w niego wpatrywał, intensywnie, jakby chciał go spenetrować samym spojrzeniem. Gdy stanął przed łóżkiem księcia, był już w samej bieliźnie. Wszedł na łóżko na kolanach i pochylił się nad Williamem, całując go powoli w usta. Chłopak westchnął mimowolnie i objął go ramionami za szyję. Oddał pocałunek i pociągnął za sobą mężczyznę, kładąc się na poduszkach. Feliks podparł się dłońmi po bokach jego głowy i wsunął mu język między wargi. Całował go jeszcze przez chwilę, po czym oderwał się od jego ust i podniósł nieco. Ściągnął koc z ciała chłopaka i odrzucił go na ziemię. Ponownie pochylił się nad jego ciałem i rozsunął mu uda, chcąc się między nimi ułożyć. Koszula, jaką książę miał na sobie, odrobinę mu przeszkadzała, więc podciągnął ją do góry, odsłaniając przy tym nagie krocze chłopaka. Uśmiechnął się pod nosem, nie komentując tego. Gdy już uporał się z koszulą, ułożył się tak, jak planował i podparł jedną ręką, by nie leżeć plackiem na chłopaku. Uniósł spojrzenie na jego twarz i wolną dłonią dotknął jego policzka, głaszcząc miękką skórę przyjemnie. Will przymknął powieki i zamruczał rozkosznie, wprawiając Feliksa w rozbawienie. Tak, ta nowa wersja Willa miała też swoje interesujące strony.
- Jeśli chodzi o Ryana, to wybacz, po prostu pomyślałem, że tak będzie lepiej i… - William przerwał mu gestem dłoni i powiedział:
- Na początku naprawdę się zezłościłem, rozmawiałem na ten temat z Patrickiem i Claudiusem i doszedłem do wniosku, że rozsądniej będzie na razie Ryanowi o niczym nie mówić. Przez to Patrick jest na mnie bardziej zły, niż był wcześniej, no ale… mam to gdzieś. – Feliks zaśmiał się cicho i pocałował go krótko.
- Na co masz ochotę? – zapytał, z przyjemnym dla oka uśmiechem. Feliks był naprawdę przystojny, Will czuł dziwne łaskotanie w brzuchu, gdy na niego patrzył. Przygryzł wargę i przesunął dłonią po jego piersi, na moment też błądząc spojrzeniem po tamtych rejonach ciała czarodzieja. Oblizał usta i odpowiedział z cieniem uśmiechu na ustach:
- Na seks z tobą. – Feliks prychnął z rozbawienia i pocałował go krótko w wilgotne i lekko zaczerwienione usta. William był rozkoszny. Teraz w dodatku taki niegrzeczny i napalony. Odetchnął ciężej i wsunął dłoń pod materiał jego koszuli. Wyczuł napinający się brzuch, wyżej ładnie zarysowaną pierś i ciepłe, sztywniejące pod palcami sutki. Will westchnął i przeciągnął się na pościeli, samemu masując kark mężczyzny palcami. Co raz wsuwał je między ciemne kosmyki czarodzieja i pociągał je delikatnie, za każdym razem, kiedy przechodził go mocniejszy dreszcz. Feliks zerknął mu w oczy, po czym ponownie wpił się w jego usta. Całował go przez dłuższą chwilę, by moment później złapać chłopaka pod szyją i pociągnąć do góry. Zdjął z niego koszulę przez głowę i wciągnął na swoje kolana, łapiąc mocno w pasie. William rzucił mu pożądliwe spojrzenie, nie mogąc się doczekać, aż przejdą do meritum. Na powrót zaczęli się całować, jak opętani, splatając swoje języki w jakimś bliżej nieokreślonym tańcu. Oddychali coraz szybciej, ocierając się o sobie wzajemnie. W pewnym momencie William złapał penisa Feliksa w dłoń i ścisnął go mocno, wyrywając tym samym z ust czarodzieja niekontrolowane sapnięcie. Mężczyzna rzucił mu takie spojrzenie, że już porządnie pobudzony członek Willa drgnął radośnie, muskając przy tym brzuch Feliksa. Nie puścił go, ba, zaczął nawet powoli masować sztywniejącego penisa, wciąż wpatrując się w jego ciemne oczy z pożądaniem. Feliks odpłacał mu podobnym spojrzeniem, a sam przesunął dłonie na pośladki chłopaka i zaczął je ugniatać i rozchylać dłońmi. Po dłuższej chwili tych przyjemnych zabiegów, jakie fundowali sobie nawzajem, palce Feliksa zakradły się pomiędzy zgrabne pośladki chłopaka, na co ten zareagował niezwykle żywo. Puścił jego członka i złapał go za rękę z poważną miną. Pokręcił powoli głową i zsunął się z kolan czarodzieja, po czym na powrót położył na pościeli. Feliks patrzył na niego, nieco ogłupiały. Nadal siedział na łóżku i z sterczącym penisem wyglądał na kogoś, kto nie wie, co począć. Ostatecznie sam chwycił swojego członka i zaczął przesuwać po nim dłonią, wyginając plecy w lekki łuk. William patrzył na niego zahipnotyzowany, śledząc spojrzeniem każdy jego mięsień, drżenie ciała, minę. Feliks był idealny. Mógłby zostać jego indywidualną gwiazdą porno. Bo Will nie za bardzo znał się na takich filmach, nie oglądał ich za wiele, chyba, że z Ryanem. Większość z nich uważał za nudne, inne za obrzydliwe, a pozostałe za patetyczne. Tak. Feliks zdecydowanie mógłby grać dla niego takie „live porn”. Był do tego idealny.
- Rozumiem, że nie masz ochoty robić to tak, jak ostatnio. – Bardziej oznajmił, niż zapytał Feliks. Will uniósł się na łokciach i spod opadającej mu na oczy grzywki patrzył na mężczyznę z uśmiechem. Pokręcił lekko głową i odpowiedział zniżonym głosem:
- Możemy to zrobić inaczej. – Feliks uniósł jedną brew i pochylił się nad nim.
- Jakieś pomysły? – Will przesunął palcem po swoich ustach, dolną wargę obciągając lekko w dół. Feliks patrzył na jego kształtne usta z rosnącym podnieceniem. Naprawdę chciałby wiedzieć, jakie kosmate myśli krążą po głowie chłopaka. Ten westchnął jedynie i powiedział niby znudzonym tonem:
- Może pocałujesz mnie tutaj? – Wskazał palcem na swoje usta. Czarodziej uśmiechnął się jedynie i cmoknął go krótko w wilgotne wargi. Will pokiwał głową z uznaniem, po czym zjechał palcem niżej, po brodzie, szyi, aż na mostek, gdzie zatrzymał miękki opuszek i powiedział. – I tutaj. – Feliks patrzył mu w oczy, podobnie jak chłopak jemu. Kiedy książę wyznaczył nowe miejsce na całusa, czarodziej pochylił się trochę i pocałował go tam mokro. Wtedy Will przesunął dłoń na swój brzuch, niewiele wyżej od pępka i tak zatrzymał rękę. – Teraz tu. – Feliks musiał się trochę obsunąć na dół i wtedy pocałował go tam, ale nie tylko raz jak poprzednio, a obcałowując jego jasną i gładką skórę w kilku miejscach po napiętych brzuchu. Will stęknął i poruszył biodrami, kiedy penis drgnął mu z nagłego przypływu podniecenia. Po chwili czarodziej odsunął się od jego skóry i spojrzał na niego z wyczekiwaniem.
- Gdzie teraz? – zapytał z półuśmiechem i przesunął dłonią po udzie księcia. William wyszczerzył się do niego, ukazując swoje proste i zdrowe zęby, po czym odpowiedział, palcem wskazując swojego sztywnego członka.
- Teraz tu. – Feliks odetchnął głębiej i nie przerywając kontaktu wzrokowego z Willem, obsunął się jeszcze niżej, po czym pocałował go w sam czubek penisa. William niemal jęknął, powstrzymał się w ostatnim momencie, bo przycisnął wierzch dłoni do ust. Feliks w końcu przymknął powieki i wsunął go do ust, od razu zaczynając ssać mocno. Wtedy William już nie powstrzymał głośnego jęku, który wydarł mu się niekontrolowanie z gardła. Mężczyzna zaczął poruszać głową, wsuwając go głęboko w gorące i wilgotne usta. Will oddychał coraz szybciej i płycej, skupiając się na ogarniającej go przyjemności. Zagryzał wargi, a palce zaciskał na pościeli, wijąc się na miękkiej kołdrze. Feliks opierał się na jednym przedramieniu, zaś drugą ręką masował napięte udo Willa. Po chwili musiał przestać i pomóc sobie ręką, bo zdecydowanie przyśpieszył ruchy głową i nie chciał, by członek chłopaka wypadł mu niespodziewanie z ust. William podrygiwał coraz częściej i mniej kontrolowanie, czując zbliżający się finisz. Mimowolnie podrywał biodra w górę, chcąc jak najgłębiej wbić się w rozkoszne usta czarodzieja. Nie minęło wiele czasu, kiedy jęknął przeciągle, dochodząc obficie w ustach Feliksa. Ten wypuścił jego penisa z buzi i otarł wilgotne usta dłonią. Uśmiechnął się do siebie na widok rozpalonego ciała księcia, który próbował dojść do siebie po obezwładniającym orgazmie. Sam złapał się za swojego członka, który zdecydowanie domagał się pieszczot, bo drgnął gwałtownie, gdy tylko Feliks go dotknął. Mężczyzna odetchnął i położył się obok chłopaka, zaczynając sobie trzepać. Will, gdy tylko zorientował się w sytuacji i dostrzegł, że Feliks sam sobie wali, chciał interweniować. Uniósł się do siadu i popatrzył na mężczyznę z góry. Zaraz potem usiadł mu na udach i odepchnął jego rękę, po czym sam zaczął pieścić go własną dłonią. Feliks położył swoje ręce na jego nogach, przesuwając nimi powoli po napiętych teraz mięśniach. Wczuwał się w pieszczoty, jakie fundował mu Will i oddychał coraz szybciej. Skłamałby, gdyby powiedział, że nie jest ani trochę zawiedziony. Szczerze mówiąc, liczył na coś więcej, niż ostatnio, a tu… taka niespodzianka. Nie narzekał jednak, a delektował się młodymi i niedoświadczonymi dłońmi, które choć nie miały najwidoczniej za wiele praktyki, to zdecydowanie wystarczająco nadrabiały chęcią i zdeterminowaniem. Już był niemal na skraju od spełnienia, kiedy Will puścił go i złapał za obie ręce, po czym podciągnął do góry do siadu. Zaczęli się całować, po czym Will na powrót chwycił jego członka w dłoń i zaczął go szybko i mocno pieścić. Feliks ledwo powstrzymał się od jęku, ścisnął tylko mocniej biodra księcia i westchnął mu w usta. Coraz ciężej było mu złapać oddech, ale wytrwale się z nim całował i dotykał go wszędzie, gdzie tylko sięgnął dłońmi. W końcu doszedł z jękiem, który stłumiły nabrzmiałe wargi chłopaka. Oderwał się od jego ust, by zaczerpnąć powietrza, po czym opadł do tyłu na poduszki. Will przejechał dłońmi po jego piersi, aż na brzuch, a chwilę potem położył się na nim, kładąc się policzkiem na jego klatce piersiowej. Feliks objął Willa ramieniem i cmoknął go w głowę, wciąż się uspokajając. Will głaskał go po brzuchu dłonią i słuchał bicia jego serca.
- Nie lubisz penetracji? – Feliks doprawdy był mistrzem, jeśli szło o wyczucie czasu z podobnymi pytaniami.
- Uwielbiam. Ale nie praktykuję – odpowiedział Will z krzywą miną i od razu się z niego zsunął, po czym położył obok mężczyzny, plecami do niego. Czarodziej zmarszczył brwi i odwrócił twarz w jego stronę, ale jedyne, co zobaczył, to jego plecy. Wstał powoli z łóżka i zaczął się ubierać. Kiedy skończył i był gotowy do wyjścia, podszedł do łóżka od strony, na której leżał Will, chcąc się z nim pożegnać. Pochylił się nad nim i dostrzegł, że książę zasnął. Uniósł brwi w zdumieniu, po czym wyprostował się i wyciągnął spod niego skołtunioną kołdrę. Okrył go nią, a potem zaczął gasić świece, jedną po drugiej, sprawiając, że zrobiło się dużo ciemniej. Zanim wyszedł, rzucił śpiącemu chłopakowi jeszcze jedno spojrzenie. A potem myślał i myślał. I nie wymyślił nic, co mogłoby chociaż wydawać się racjonalne. Wiedział jedno. Nie potrafił mu się oprzeć. I nie chciał tego robić. 

2 komentarze:

  1. Rozdział super. To Ryan się wkurzy na nich jak się wszystko dowie. Will taki niegrzeczny jest całkiem słodki. Patrick powinien chyba przekonać się czy jego aniołek może jeszcze nieś odrobinę światła. Czekam na kolejny rozdział. Dużo weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zadowolony na pewno nie będzie xd hahaha, też muszę to przyznać, Willy zadziorny się taki zrobił :D Patrick ma bałagan w głowie i w sercu i musi sobie wszystko dokładnie przemyśleć :c Dzięki za komentarz ;)

      Usuń