Witam po dłuższej przerwie! (Ostatnimi czasy dłuższa przerwa znaczy dwa tygodnie xd) Dziękuję za komentarze i muszę przyznać, że naprawdę mnie motywują :D Czym więcej, tym lepiej ;) Zapraszam na rozdział i pozdrawiam gorąco!
Enjoy!
Rozdział 24
Stan Williama zdecydowanie trwał już za długo. Codziennie odwiedzał go
medyk i każdego dnia powtarzał te same słowa. Mianowicie - trzeba czekać.
Feliks jednak nie miał już siły słuchać podobnych bredni, ale niestety nie miał
wyjścia.
Tego dnia wraz z Albanem, wróżem pełniącym funkcję lekarza w zamku,
również poszedł do pokoju Williama, by sprawdzić, czy cokolwiek się zmieniło.
Tak, jak co dzień, zajął miejsce w fotelu przystawionym do łóżka, podczas gdy
medyk stał przy nieruchomym ciele chłopaka. Przesuwał dłońmi spowitymi magiczną
energią nisko nad piersią księcia i w ten sposób chciał pobudzić jego uśpioną
magię do jakiejś reakcji. Tym razem za prośbą Feliksa trwało to dłużej, niż
dotychczas, jednak rezultaty były podobne, czyli właściwie nijakie. Alban już
miał zostawić chłopaka w spokoju, kiedy ten nagle nabrał powietrza do płuc, po
czym otworzył szeroko oczy. Poderwałby się do góry, gdyby nie ręce staruszka,
które przytrzymały go w miejscu i nie pozwoliły się podnieść.
- Wszystko w porządku? – zapytał Feliks. Był naprawdę zdziwiony. To
było mimo wszystko niespodziewane, tym bardziej, że od tylu dni nic nie dawało
pozytywnych rezultatów. William spojrzał na niego totalnie zdezorientowany.
Popatrzył na Albana z złością i odepchnął jego ręce.
- Puść mnie, staruchu – warknął w jego stronę i podniósł się do siadu.
Feliks wytrzeszczył na niego oczy i uchylił wargi w zdumieniu. Chłopak wyminął
medyka i ruszył do kotary, za którą wszedł i zaczął się rozbierać. – No
doprawdy, żeby mnie nawet nie przebrać z tych cuchnących szmat?! – warknął
zdrowo wzburzony.
- Wszystko z nim dobrze? – zapytał z niepokojem Feliks. Alban pokiwał
głową niepewnie, po czym pożegnał się z czarodziejem i oznajmił, że w razie
czego jest w swoim gabinecie. Feliks odprowadził wzrokiem mężczyznę do drzwi,
po czym wrócił spojrzeniem do kotary, za którą stał chłopak. Ruszył powoli w
tamtą stronę, cokolwiek zaniepokojony zachowaniem Williama. Odsunął materiał
zasłony i zagapił się, zdumiony. Will stał goły, jak go Bóg stworzył i przerzucał
kolejne wieszaki w szafie.
- Nie ma tu nic użytecznego! Z resztą najpierw muszę się umyć. – Nagle
odwrócił się w stronę Feliksa i założonymi na piersi rękami krzyknął w jego
stronę. - Dlaczego nikt o mnie nie zadbał?! Co się w ogóle stało?! – Feliks
starał się nie zbaczać wzrokiem z jego twarzy i zachować choć odrobinę powagi,
ale naprawdę ciężko mu to szło. Kompletnie nie ogarniał sytuacji!
- Byłeś opętany. A potem spałeś. Przez ponad trzy tygodnie – mówił
powoli i jakby kompletnie oderwany od rzeczywistości. Starał się pojąć
abstrakcyjność sytuacji, ale ta go powoli przerastała.
- Nikt mnie nie mył przez trzy tygodnie?! Na Boga! Obrzydlistwo! –
ryknął, kompletnie rozwścieczony i ruszył niemal biegiem do łazienki, gdzie się
zamknął na klucz. Feliks doszedł do drzwi i zapukał, ale usłyszał jedynie
zirytowany głos księcia. – Zostaw mnie! Muszę zmyć cały ten brud! – Czarodziej
zmarszczył brwi i stał przed drzwiami dobre kilka minut, zastanawiając się, co
to do licha było.
W końcu postanowił iść powiadomić resztę, że Will się obudził. Zszedł
po schodach na dół do biblioteki, gdzie większość spędzała niemal całe dnie,
szukając sposobów na złamanie klątwy, jaką rzucił na nich Lorcna. A właściwie
Will. Wszystko robiło się coraz bardziej skomplikowane! Nie zamierzał już
jednak dłużej nad tym rozmyślać, bo trafił pod drzwi i otworzył je powoli.
Wszystkie spojrzenia zwróciły się w jego stronę z wyczekiwaniem, więc
powiedział niepewnie:
- William się obudził. – Wszyscy uśmiechnęli się, widocznie ucieszeni
i wstali pośpiesznie z miejsca, chcąc najpewniej zobaczyć się z chłopakiem.
Feliks już miał powiedzieć o tym, co się stało, a czego nie potrafił
jednoznacznie określić, ale niemal wszyscy wyminęli go i ruszyli z zapałem na
górę. Tylko Claudius spojrzał na niego i rzucił mu pytające spojrzenie. Feliks
odchrząknął i zmarszczył brwi w zastanowieniu, głowiąc się nad tym, jak ubrać w
słowa to, co zobaczył.
- No wykrztuś to z siebie – powiedział w końcu mężczyzna i uśmiechnął
się do niego kpiąco. Feliks w końcu oznajmił:
- Coś jest z nim nie tak. – Claudiusowi zszedł uśmiech z twarzy, a
zastąpił go wyraz skupienia i lekkiego zdenerwowania.
- Nadal jest opętany? – zapytał z niepokojem. Feliks poruszył
przecząco głową, po czym podrapał się po brodzie i odpowiedział niepewnie:
- Nie. Lepiej… lepiej będzie, jeśli sam to zobaczysz. – Claude pokiwał
głową, po czym obaj ruszyli na górę. Dotarli do drzwi i weszli do środka, gdzie
zobaczyli zdezorientowanych gości Willa. Ryan rozłożył się na jego łóżku,
Patrick stał obok, ale nie ośmielił się położyć, Dymitr usiadł w fotelu, a
Michael stał na środku pokoju. Mężczyźni weszli do środka, kiedy Claude
zapytał:
- Gdzie on jest? – Feliks już miał odpowiedzieć, ale uprzedził go
Michael.
- Kąpie się. – Mężczyzna pokiwał głową i sam też zajął miejsce w
fotelu. Mijały kolejne minuty, a Will wciąż nie wychodził z łazienki. Ryan już
nawet zaczął przysypiać, ale Patrick szturchnął go i nie pozwolił spać.
Dochodziła już prawie godzina ich oczekiwań, kiedy usłyszeli chrzęst zamka i kroki
bosych stóp chłopaka. Ten marudził coś pod nosem o zimnej wodzie i cuchnących
olejkach. Wszyscy przysłuchiwali się mu w konsternacji, jednak każdy był na
tyle zdziwiony, że słowem się nie odzywał. Po dłuższej chwili William wyszedł zza
kotary opasany jedynie ręcznikiem. Przystanął zaskoczony ilością ludzi w jego
pokoju i spojrzał na nich z chłodem.
- Co tu robicie? – zapytał z nieciekawą miną. Miał założone ręce na
piersi i podbródek uniesiony w górę. Widocznie nie przeszkadzało mu to, że był
najskromniej ubraną osobą w towarzystwie.
- Chcieliśmy cię odwiedzić. Długo spałeś – powiedział Ryan z niepewnym
uśmiechem. Wszyscy wyczuli, że coś jest na rzeczy.
- Doprawdy? To dlaczego nikt z was nie raczył mnie odwiedzić, kiedy
leżałem niezdolny do tego, by się odświeżyć? Dobrze, że nie dostałem odleżyn! –
krzyknął w ich stronę, poważnie oburzony. Wszyscy patrzyli na niego, jak na
wariata. Były rzeczy, które można było zarzucić Williamowi, ale na pewno nie
to, że był arogancki i bezczelny. A tak się właśnie zachowywał.
- Codziennie przychodził do ciebie ktoś wraz z medykiem – powiedział
spokojnie Dymitr. Zaskoczyło go zachowanie Williama. Nie wykazywał cech
podobnych jego poprzednikom, ale jak widać i jego to dopadło. Choć musiał
przyznać, że bardzo gwałtownie i niespodziewanie.
- Codziennie, czy nie – cuchnąłem! Jako książę nie powinienem
śmierdzieć. Wstydźcie się - burknął i
obrócił się na pięcie, ponownie wchodząc za kotarę. Odrzucił ręcznik na ziemię
i zaczął wciągać na siebie świeże ubrania. Zdążył zarejestrować, że zbliżała się
już noc, ale wystarczająco już się należał, by teraz wracać do łóżka. Poza tym
ktoś koniecznie musiał zmienić jego pościel!
- Odbiło mu? – zapytał Patrick. Will zachowywał się trochę…
groteskowo. Jak typowy książę. Nie to, żeby on sam nigdy nie miał żadnych
fanaberii ani napadów histerii, jednak zawsze starał się być profesjonalny. A
Will był po prostu, co tu dużo mówić, grubiański.
- Zawsze miał fioła na punkcie czystości, ale teraz to już naprawdę
razy dziesięć – powiedział rozbawiony Ryan. William go jedynie rozśmieszył.
- Wszystko słyszę, Ryan! – krzyknął zza materiału zasłony, po czym
wyszedł z niej wyprostowany jak struna i emanujący dumą. Przeczesał mokre
kosmyki palcami, po czym wygładził koszulę i zapytał:
- Są tu w ogóle jakieś buty? – Wciąż oszołomiony Feliks wskazał mu
ręką szafkę z obuwiem. Chłopak podszedł do niej, odsunął drzwiczki i zaczął
przeglądać kolejne pary butów. Te, które mu nie pasowały wyrzucał za siebie. I
to nie rękami, a za pomocą magii.
- Zaraz, zaraz! Ty masz magię?! – krzyknął zdumiony Claude. Wszyscy
byli zdziwieni obrotem sytuacji. William odwrócił głowę w jego stronę i zapytał
złośliwie, jednak nie wyszło mu tak, jak planował, by wyszło. Bo nie zdawał
sobie sprawy z problemów kompanów.
- A ty nie? – Claudius skrzywił się brzydko i odpowiedział z grymasem
złości na twarzy.
- Już nie. Tak jak oni wszyscy. W większości. – William zmarszczył
brwi, pierwszy raz chyba robiąc minę, którą wszyscy znali.
- Jak to? – Claudius przeszedł zdenerwowany przez pomieszczenie i
podparł się pod boki. Dymitr, widząc, że nikt za bardzo nie ma ochoty opowiedzieć
Willowi o tym, co zaszło, postanowił mu to wyjaśnić:
- Mieliśmy posiedzenie, podczas którego odwiedził nas Lorcan. –
William wybałuszył na niego oczy i uniósł wysoko brwi. – A właściwie jego
cząstka. Cząstka, która w ciebie weszła. Przez nią Lorcan się z nami
komunikował i oznajmił nam, że zna nasze wszystkie plany, po czym rzucił na nas
klątwę, która sprawiła, że cała nasza piątka, a także reszta uczestników
posiedzenia, straciła magię. Co dziwne, ty ją zachowałeś. – William wyprostował
się, darując sobie dalsze poszukiwania odpowiednich butów, wziął do ręki
pierwszą lepszą parę i spojrzał po nich wszystkich z niedowierzeniem.
- To dlatego tyle spałem? – zapytał, jakby wcale nie oczekiwał
odpowiedzi. Zmrużył wściekle oczy, po czym cisnął obuwiem o ziemię, aż Feliks
podskoczył. Nadal nie ogarniał, czemu Will zachowywał się tak… inaczej. – Jak
dorwę tego drania, to mu wyrwę jądra z korzonkami. – Ryan parsknął śmiechem.
Patrick i Dymitr mu zawtórowali. Pozostałym nie było do śmiechu.
- Właściwie jest jeszcze jedna sprawa… - odezwał się niepewnie Feliks.
Zaczął strzelać palcami z lekkiego zdenerwowania.
- Słucham? – odpowiedział William. Patrzył na mężczyznę z wyczekiwaniem.
Czarodziej przeklął w duchu, powtarzając sobie, że to niedorzeczne, by
przejmował się zdaniem chłopaka, kiedy sam był od niego z czterdzieści razy
starszy. Odetchnął i powiedział:
- Powtórz zaklęcie memori. – Will
zmarszczył brwi, ale o dziwo posłusznie rzucił zaklęcie, po czym wybałuszył
oczy na czarodzieja i z wyciągniętym w jego stronę palcem, krzyknął:
- Jak śmiałeś, Feliksie?!
***
Lola wraz z Elarenem liczyli na pomoc Feliksa w kwestii nieciekawego
stanu dziewczyny, jednak gdy tylko trafili na zamek, dowiedzieli się, co tak
niedawno miało miejsce. Byli zdrowo zdziwieni, jednak Feliks zaproponował
poradę od Albana. Okazało się, że wszystko w porządku. Medyk przepisał jej
jakieś ziółka, które miały uśmierzyć ból, wywołany najpewniej przez
przemęczenie i niewystarczające dbanie o siebie. Pouczył dziewczynę, by
bardziej się pilnowała, a także Elarena, by dbał o narzeczoną. Po wizycie
ruszyli do biblioteki, gdzie mieli nadzieję spotkać mieszkańców zamku i się z
nimi pożegnać. Elaren zapukał spokojnie, po czym pociągnął za klamkę i otworzył
drzwi. Zajrzeli oboje do środka, dostrzegając z głowami w starych pergaminach i
księgach mężczyzn. Wszyscy byli na tyle skupieni, że przez kilka sekund żaden z
nich nie zwrócił na nich uwagi. Ryan pierwszy uniósł głowę, jakby w nadziei, że
wreszcie coś go oderwie od nudnych treści. Gdyby chociaż mógł mieć pewność, że
to, co czyta na coś go naprowadzi, pozwoli coś odkryć, da jakiekolwiek
wskazówki… Jednak do tej pory nic takiego nie znalazł.
- Czego się dowiedziałaś? – zapytał z troską. Dziewczyna posłała mu
delikatny uśmiech.
- Że wszystko okej. To z przemęczenia. – Pod słowami „wszystko okej”
kryło się szczęśliwe wyznanie „to nie ciąża!”. William uniósł na nią spokojne
spojrzenie. Nadal zachowywał się dziwnie. Był wyniosły, dumny, arogancki i
chorobliwie pedantyczny. Wszyscy starali się ignorować jego nieprzyjemne uwagi
i zazwyczaj chłodne odpowiedzi. Jednak najwytrwalszym puszczały nerwy.
- To dobrze. Jeśli potrzebujecie pieniędzy, nie ma problemu. Nie
powinnaś się przepracowywać – powiedział Will chyba pierwszy raz od nagłej
przemiany, uprzejmie. Wszyscy spojrzeli na niego z szokiem wymalowanym na
twarzy.
- Nie chcę sprawiać problemów. Poza tym, nie wiem, kiedy będziemy
mogli oddać – odpowiedziała dziewczyna. William po chwili wyszedł z nimi na
korytarz i przekonał na spokojnie, że powinni przyjąć pożyczkę. Po krótkiej
wymianie argumentów młoda para przyjęła pomoc chłopaka i podziękowała, na
koniec żegnając się jeszcze z resztą. Wtedy też postanowili zrobić sobie
przerwę i coś zjeść, a także zaczerpnąć świeżego powietrza. Pogoda ostatnio
sprzyjała, więc czasami spędzali czas na zewnątrz. Zwłaszcza Ryan, którego
dieta się ostatnio nieco zmieniła. Wraz z Michaelem wyruszył kilka dni temu w
teren, by nauczyć się polować, kontrolować, a także jeść. Właściwie pić krew.
Zaczęli na zwierzętach, tak było bezpieczniej. Potem, kilka dni później,
Michael zabrał chłopaka w miejsce, gdzie ludzie dawali się gryźć za odpowiednią
opłatę. Ryan był podekscytowany, zastanawiał się, jakie to będzie uczucie pić
ludzką krew, kiedy ta zwierzęca przyprawiała go o ekstazę. To jak dziesięć
orgazmów na minutę. Tak to na oko kalkulował. I jak to było w przypadku krwi
jelenia, tak w momencie, gdy zatopił kły w szyi młodej czarownicy, uczucie było
dziesięć razy intensywniejsze.
William przechadzał się po ogrodzie, po zjedzonym niedawno posiłku. Po
rozmowie z Feliksem, którą odbyli na osobności, został poinformowany, że Ryan
nie zdaje sobie sprawy z swojego królewskiego pochodzenia. Kiedy tylko to
usłyszał miał zamiar od razu do niego iść i mu wszystko powiedzieć, kompletnie
poirytowany faktem, że wszyscy to przez chłopakiem zataili. Feliks wyłożył
takie argumenty, że zdołał go przekonać, by na razie niczego nie mówić
chłopakowi. Stwierdził, że póki co mają sporo problemów. Dodatkowo to mogłoby
być dla chłopaka nieco wstrząsające. Wszak na Ziemi miał rodziców, którzy do
wychowali. Z tego, co Will wiedział, Ryan zostawił im wiadomość, że wyjeżdża,
ale nie skontaktowali się z nim, sekretarka przekazała mu jedynie, że w razie
czego niech będzie w kontakcie. Wiedział, że to chłopaka musiało zaboleć, ale
od paru lat jego rodzice z miesiąca na miesiąc więcej pracowali, w ostatnim
roku prawie w ogóle nie pojawiali się w domu. Ryan musiał się odrobinę
przyzwyczaić. Tak rozmyślając o rodzinie przyjaciela, sam zastanowił się przez
chwilę, jak toczyło się życie jego rodziców. Ostatnio tyle się działo,
właściwie odkąd wyruszył z Denver, że rzadko o nich myślał. Postanowił, że przy
którejś okazji zapyta o nich Feliksa. Jak na zawołanie, zza altany wyszedł
czarodziej. Rzucił Williamowi delikatny uśmiech, ale ten odpowiedział mu
jedynie lekkim skinieniem głowy. Nadal zachowywał się inaczej, co Feliksa
wprawiało w kompletną konsternację.
- Masz plany na wieczór? – zapytał chłopaka. Will przyjrzał mu się
badawczo, starając się wyczuć, co ma na myśli, ale nie udało mu się to zbytnio,
więc odpowiedział zgodnie z prawdą, choć nadal dosyć niejednoznacznie.
- Na razie nie. – Odkąd zachowywał się inaczej, zdarzało mu się
częściej flirtować, niż kiedy był sobą. To dodatkowo konfundowało czarodzieja.
Jednak zamierzał zachować twarz i odpowiedział:
- Więc teraz masz. W twojej komnacie około północy – odpowiedział i uśmiechnął
się czarująco, po czym wyminął księcia i ruszył do zamku, by wznowić
przeszukiwanie odpowiedzi na dręczące ich pytania pt. „jak zdjąć jebaną
klątwę?!”. No może niedosłownie, ale przynajmniej coś w tym stylu. Will
obejrzał się na niego, nieco zdziwiony. Nie zrobił jednak nic, aby odmówić
Feliksowi, bowiem wcale tego nie zamierzał robić. Właściwie poczuł lekkie
podekscytowanie na myśl, co czarodziej będzie chciał z nim robić - w jego
komnacie o północy. Uśmiechnął się do siebie z zadowoleniem i usiadł na ławce w
altance, opierając się wygodnie o stalowe oparcie i wdychając przyjemne,
rześkie powietrze.
***
Patrick leżał w łóżku, przykryty po same uszy, chcąc sprawić wrażenie
śpiącego, odkąd tylko usłyszał odgłosy kroków pod drzwiami jego komnaty.
Domyślał się, że to Claudius do niego idzie, a wcale nie miał ochoty z nim
robić czegokolwiek. Od tamtego, nieprzyjemnego zdarzenia w łazience nie kochali
się ani razu. Często z braku czasu, a kiedy Claude wychodził z podobną
propozycją, Patrick wszelkimi sposobami się wykręcał, zrzucając winę na
zmęczenie, stan zdrowia i tym podobne. Claude nie robił o to większych awantur,
jednak dzisiaj krążył po komnacie, jakby wcale nie zamierzał odpuścić, choć
przecież Patrick leżał nieruchomo, starając się najlepiej jak umiał udawać, że
śpi, a przecież aktorem był całkiem niezłym. Dziwiło to nieco księcia, ale
nadal nie wychodził z roli. Poczuł ruch na pościeli i domyślił się, że
mężczyzna kładzie się obok niego. Nadal jednak udawał. Zdradził się w momencie,
gdy poczuł lodowatą dłoń Claudiusa na swoich nagich plecach. Wzdrygnął się
niekontrolowanie, tym samym zdradzając, że nie śpi.
- Marny z ciebie aktor – prychnął Claude. Jak to zwykle, nie doceniał
umiejętności kochanka. Patrick skrzywił się brzydko, po czym odetchnął i z
zwykłą miną odwrócił się do mężczyzny przodem.
- Czemu masz zimne ręce? – Claude spojrzał na niego. W komnacie było
ciemno, więc wiele nie widział, ale przynajmniej zarys chłopaka. Gdyby miał
magię, zapaliłby jedną z świec stojących przy łóżku Patricka, ale teraz, gdy
był jej pozbawiony darował sobie, bo to wiązałoby się z podniesieniem tyłka z
łóżka, czyli czymś mało komfortowym.
- Byłem na zewnątrz. Ochłodziło się trochę – odpowiedział, po czym
odgarnął dłonią włosy Patrickowi. – Czemu udajesz, że śpisz? – zapytał chłodnym
tonem. Nie podobało mu się ostatnio zachowanie Patricka. Czyżby przesadził
ostatnim razem? Cóż, trochę go poniosło, ale robił gorsze rzeczy chłopakowi, a
ten zawsze mu to odpuszczał. Nie rozumiał, co się działo tym razem.
- Nie udaję. Próbuję zasnąć – odparł książę i automatycznie odsunął
się od ręki Claudiusa, po czym położył głowę na poduszkach. Nie skłamałby,
gdyby powiedział, że jest zmęczony, ale to z pewnością nie powstrzymałoby
mężczyzny przed próbą przelecenia go, więc musiał wymyślić coś bardziej finezyjnego.
– W dodatku mam rozwolnienie. – Co z tego, że skłamał? To miało być coś, co
przekona Claudiusa. I najwidoczniej tak było, bo mężczyzna pokiwał głową i
położył się bliżej niego, ale nie zrobił nic, co mogłoby świadczyć o jego
erotycznych planach. Wciąż patrzył na twarz chłopaka, kiedy ten przymknął oczy
z buzią zwróconą przed siebie. Był naprawdę piękny, a kiedyś będzie przystojnym
mężczyzną. Może zostanie uczonym, doradcą nadwornym. Bo Claude nie widział go w
roli wojskowego, był zbyt delikatny do takiej roli.
- Może zawołam Albana? – zapytał spokojnie. Patrick pokręcił głową i
uchylił powieki. Nadal patrzył w ciemność przed sobą, dostrzegając jedynie
zarysy mebli i okien, zza których przebijało się nikłe światło latarni rozsianych
w mieście. Pamiętał czasy, kiedy ich w ogóle nie było. Miasto wtedy wydawało
się dużo bardziej mroczne. I z pewnością było takie, bo częstotliwość napadów i
grabieży była większa, niż teraz, kiedy wszystkie główne ulice były oświetlone.
- Już u niego byłem – odpowiedział cicho Patrick i skrzywił się,
łapiąc przy tym za brzuch. Claude spojrzał na niego z takim wyrazem twarzy, że
można by go posądzić o troskę. Miał jej objawy, zwłaszcza wtedy, gdy to nie on
był powodem cierpień chłopaka. W pozostałych przypadkach wypierał z siebie
podobne odczucia. Patrick położył się na boku, plecami do niego i odetchnął
teatralnie, wczuwając się w rolę kogoś cierpiącego na biegunkę. Claude
przysunął się do niego. Również położył się na boku i przylgnął do pleców
Patricka. Przesunął dłonią po jego boku, aż do brzucha i pomasował go
przyjemnie, na co Patrick westchnął mimowolnie. Oparł się bardziej o kochanka,
czując w miejscu serca nieprzyjemne kłucie. Nigdy wcześniej nie zastanawiałby
się nad tym, czy wybaczyć Claudiusowi, zwłaszcza, kiedy ten zachowywał się w
ten sposób. Po prostu teraz uświadomił sobie, że miłość nie musi tak wyglądać.
Że właściwie nie powinna. A przecież Claudius nigdy nie miał go za równego
sobie, rzadko pytał o zdanie w różnych sprawach, a co najgorsze… bił go.
Upokarzał. Poniżał i upadlał, a to widocznie sprawiało mu cholerną przyjemność.
Z taką myślą Patrick wyswobodził się z jego ramion i ruszył pośpiesznym krokiem
do łazienki, czując potworne mdłości. Poczuł chęć do zrobienia czegoś innego,
niż Claudius sobie wyobrażał.
***
William czekał już jakieś pół godziny, bo odrobił się wcześniej, niż
przewidywał. Wziął kąpiel, przebrał się, przeszukał szafę, by znaleźć
odpowiednią piżamę, co tutaj ograniczało się do przeróżnych koszuli nocnych,
przypominających sukienki. Cóż, liczył, że Feliksa to rajcowało, bo nie znalazł
niczego bardziej kuszącego, no przynajmniej w swoim mniemaniu. Leżał na łóżku,
przykryty jedynie nawierzchnią płachtą. Północ jeszcze nie wybiła, ale on
zaczynał się już trochę nudzić. Rozejrzał się po komnacie w poszukiwaniu czegoś
interesującego i dostrzegł mały kuferek. Uśmiechnął się lekko pod nosem,
wspominając swoje urodziny. Wysunął dłoń przed siebie i poruszył palcami, chcąc
przywołać złote pudełeczko do siebie. To drgnęło i uniosło się w powietrze,
lecąc spokojnie i miarowo w stronę chłopaka. Gdy doleciało już wystarczająco
blisko, złapał je w dłonie i zaczął niespiesznie oglądać. Po chwili chciał je
otworzyć, ale nie mógł. Siłował się jeszcze przez chwilę z niepozornym
wieczkiem, aż usłyszał „puk, puk” i pośpiesznie schował pozytywkę pod poduszkę.
Poprawił się szybko, nie chcąc wzbudzać niepotrzebnych podejrzeń i zawołał
głośno:
- Proszę! – Drzwi otworzyły się i stanął w nich Feliks, nadal w pełni
ubrany. William zostawił zapalone świece, więc było całkiem jasno, choć wciąż
nieco intymnie. Czarodziej wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi, po czym
ruszył w stronę Williama od razu zdejmując po drodze z siebie ubrania. Will
patrzył na niego, jak zahipnotyzowany, starał się nawet nie mrugać, by nic nie
umknęło jego uwadze. Feliks również się w niego wpatrywał, intensywnie, jakby
chciał go spenetrować samym spojrzeniem. Gdy stanął przed łóżkiem księcia, był
już w samej bieliźnie. Wszedł na łóżko na kolanach i pochylił się nad Williamem,
całując go powoli w usta. Chłopak westchnął mimowolnie i objął go ramionami za
szyję. Oddał pocałunek i pociągnął za sobą mężczyznę, kładąc się na poduszkach.
Feliks podparł się dłońmi po bokach jego głowy i wsunął mu język między wargi.
Całował go jeszcze przez chwilę, po czym oderwał się od jego ust i podniósł
nieco. Ściągnął koc z ciała chłopaka i odrzucił go na ziemię. Ponownie pochylił
się nad jego ciałem i rozsunął mu uda, chcąc się między nimi ułożyć. Koszula,
jaką książę miał na sobie, odrobinę mu przeszkadzała, więc podciągnął ją do
góry, odsłaniając przy tym nagie krocze chłopaka. Uśmiechnął się pod nosem, nie
komentując tego. Gdy już uporał się z koszulą, ułożył się tak, jak planował i
podparł jedną ręką, by nie leżeć plackiem na chłopaku. Uniósł spojrzenie na
jego twarz i wolną dłonią dotknął jego policzka, głaszcząc miękką skórę
przyjemnie. Will przymknął powieki i zamruczał rozkosznie, wprawiając Feliksa w
rozbawienie. Tak, ta nowa wersja Willa miała też swoje interesujące strony.
- Jeśli chodzi o Ryana, to wybacz, po prostu pomyślałem, że tak będzie
lepiej i… - William przerwał mu gestem dłoni i powiedział:
- Na początku naprawdę się zezłościłem, rozmawiałem na ten temat z
Patrickiem i Claudiusem i doszedłem do wniosku, że rozsądniej będzie na razie
Ryanowi o niczym nie mówić. Przez to Patrick jest na mnie bardziej zły, niż był
wcześniej, no ale… mam to gdzieś. – Feliks zaśmiał się cicho i pocałował go
krótko.
- Na co masz ochotę? – zapytał, z przyjemnym dla oka uśmiechem. Feliks
był naprawdę przystojny, Will czuł dziwne łaskotanie w brzuchu, gdy na niego
patrzył. Przygryzł wargę i przesunął dłonią po jego piersi, na moment też
błądząc spojrzeniem po tamtych rejonach ciała czarodzieja. Oblizał usta i
odpowiedział z cieniem uśmiechu na ustach:
- Na seks z tobą. – Feliks prychnął z rozbawienia i pocałował go
krótko w wilgotne i lekko zaczerwienione usta. William był rozkoszny. Teraz w
dodatku taki niegrzeczny i napalony. Odetchnął ciężej i wsunął dłoń pod
materiał jego koszuli. Wyczuł napinający się brzuch, wyżej ładnie zarysowaną
pierś i ciepłe, sztywniejące pod palcami sutki. Will westchnął i przeciągnął
się na pościeli, samemu masując kark mężczyzny palcami. Co raz wsuwał je między
ciemne kosmyki czarodzieja i pociągał je delikatnie, za każdym razem, kiedy
przechodził go mocniejszy dreszcz. Feliks zerknął mu w oczy, po czym ponownie
wpił się w jego usta. Całował go przez dłuższą chwilę, by moment później złapać
chłopaka pod szyją i pociągnąć do góry. Zdjął z niego koszulę przez głowę i
wciągnął na swoje kolana, łapiąc mocno w pasie. William rzucił mu pożądliwe
spojrzenie, nie mogąc się doczekać, aż przejdą do meritum. Na powrót zaczęli
się całować, jak opętani, splatając swoje języki w jakimś bliżej nieokreślonym
tańcu. Oddychali coraz szybciej, ocierając się o sobie wzajemnie. W pewnym
momencie William złapał penisa Feliksa w dłoń i ścisnął go mocno, wyrywając tym
samym z ust czarodzieja niekontrolowane sapnięcie. Mężczyzna rzucił mu takie
spojrzenie, że już porządnie pobudzony członek Willa drgnął radośnie, muskając
przy tym brzuch Feliksa. Nie puścił go, ba, zaczął nawet powoli masować
sztywniejącego penisa, wciąż wpatrując się w jego ciemne oczy z pożądaniem.
Feliks odpłacał mu podobnym spojrzeniem, a sam przesunął dłonie na pośladki
chłopaka i zaczął je ugniatać i rozchylać dłońmi. Po dłuższej chwili tych
przyjemnych zabiegów, jakie fundowali sobie nawzajem, palce Feliksa zakradły
się pomiędzy zgrabne pośladki chłopaka, na co ten zareagował niezwykle żywo.
Puścił jego członka i złapał go za rękę z poważną miną. Pokręcił powoli głową i
zsunął się z kolan czarodzieja, po czym na powrót położył na pościeli. Feliks
patrzył na niego, nieco ogłupiały. Nadal siedział na łóżku i z sterczącym
penisem wyglądał na kogoś, kto nie wie, co począć. Ostatecznie sam chwycił
swojego członka i zaczął przesuwać po nim dłonią, wyginając plecy w lekki łuk.
William patrzył na niego zahipnotyzowany, śledząc spojrzeniem każdy jego
mięsień, drżenie ciała, minę. Feliks był idealny. Mógłby zostać jego
indywidualną gwiazdą porno. Bo Will nie za bardzo znał się na takich filmach,
nie oglądał ich za wiele, chyba, że z Ryanem. Większość z nich uważał za nudne,
inne za obrzydliwe, a pozostałe za patetyczne. Tak. Feliks zdecydowanie mógłby
grać dla niego takie „live porn”. Był do tego idealny.
- Rozumiem, że nie masz ochoty robić to tak, jak ostatnio. – Bardziej
oznajmił, niż zapytał Feliks. Will uniósł się na łokciach i spod opadającej mu
na oczy grzywki patrzył na mężczyznę z uśmiechem. Pokręcił lekko głową i
odpowiedział zniżonym głosem:
- Możemy to zrobić inaczej. – Feliks uniósł jedną brew i pochylił się
nad nim.
- Jakieś pomysły? – Will przesunął palcem po swoich ustach, dolną
wargę obciągając lekko w dół. Feliks patrzył na jego kształtne usta z rosnącym
podnieceniem. Naprawdę chciałby wiedzieć, jakie kosmate myśli krążą po głowie
chłopaka. Ten westchnął jedynie i powiedział niby znudzonym tonem:
- Może pocałujesz mnie tutaj? – Wskazał palcem na swoje usta.
Czarodziej uśmiechnął się jedynie i cmoknął go krótko w wilgotne wargi. Will
pokiwał głową z uznaniem, po czym zjechał palcem niżej, po brodzie, szyi, aż na
mostek, gdzie zatrzymał miękki opuszek i powiedział. – I tutaj. – Feliks
patrzył mu w oczy, podobnie jak chłopak jemu. Kiedy książę wyznaczył nowe
miejsce na całusa, czarodziej pochylił się trochę i pocałował go tam mokro.
Wtedy Will przesunął dłoń na swój brzuch, niewiele wyżej od pępka i tak
zatrzymał rękę. – Teraz tu. – Feliks musiał się trochę obsunąć na dół i wtedy
pocałował go tam, ale nie tylko raz jak poprzednio, a obcałowując jego jasną i
gładką skórę w kilku miejscach po napiętych brzuchu. Will stęknął i poruszył
biodrami, kiedy penis drgnął mu z nagłego przypływu podniecenia. Po chwili
czarodziej odsunął się od jego skóry i spojrzał na niego z wyczekiwaniem.
- Gdzie teraz? – zapytał z półuśmiechem i przesunął dłonią po udzie
księcia. William wyszczerzył się do niego, ukazując swoje proste i zdrowe zęby,
po czym odpowiedział, palcem wskazując swojego sztywnego członka.
- Teraz tu. – Feliks odetchnął głębiej i nie przerywając kontaktu
wzrokowego z Willem, obsunął się jeszcze niżej, po czym pocałował go w sam
czubek penisa. William niemal jęknął, powstrzymał się w ostatnim momencie, bo przycisnął
wierzch dłoni do ust. Feliks w końcu przymknął powieki i wsunął go do ust, od
razu zaczynając ssać mocno. Wtedy William już nie powstrzymał głośnego jęku,
który wydarł mu się niekontrolowanie z gardła. Mężczyzna zaczął poruszać głową,
wsuwając go głęboko w gorące i wilgotne usta. Will oddychał coraz szybciej i
płycej, skupiając się na ogarniającej go przyjemności. Zagryzał wargi, a palce
zaciskał na pościeli, wijąc się na miękkiej kołdrze. Feliks opierał się na
jednym przedramieniu, zaś drugą ręką masował napięte udo Willa. Po chwili
musiał przestać i pomóc sobie ręką, bo zdecydowanie przyśpieszył ruchy głową i
nie chciał, by członek chłopaka wypadł mu niespodziewanie z ust. William
podrygiwał coraz częściej i mniej kontrolowanie, czując zbliżający się finisz.
Mimowolnie podrywał biodra w górę, chcąc jak najgłębiej wbić się w rozkoszne
usta czarodzieja. Nie minęło wiele czasu, kiedy jęknął przeciągle, dochodząc
obficie w ustach Feliksa. Ten wypuścił jego penisa z buzi i otarł wilgotne usta
dłonią. Uśmiechnął się do siebie na widok rozpalonego ciała księcia, który
próbował dojść do siebie po obezwładniającym orgazmie. Sam złapał się za
swojego członka, który zdecydowanie domagał się pieszczot, bo drgnął
gwałtownie, gdy tylko Feliks go dotknął. Mężczyzna odetchnął i położył się obok
chłopaka, zaczynając sobie trzepać. Will, gdy tylko zorientował się w sytuacji
i dostrzegł, że Feliks sam sobie wali, chciał interweniować. Uniósł się do
siadu i popatrzył na mężczyznę z góry. Zaraz potem usiadł mu na udach i
odepchnął jego rękę, po czym sam zaczął pieścić go własną dłonią. Feliks
położył swoje ręce na jego nogach, przesuwając nimi powoli po napiętych teraz
mięśniach. Wczuwał się w pieszczoty, jakie fundował mu Will i oddychał coraz
szybciej. Skłamałby, gdyby powiedział, że nie jest ani trochę zawiedziony.
Szczerze mówiąc, liczył na coś więcej, niż ostatnio, a tu… taka niespodzianka.
Nie narzekał jednak, a delektował się młodymi i niedoświadczonymi dłońmi, które
choć nie miały najwidoczniej za wiele praktyki, to zdecydowanie wystarczająco
nadrabiały chęcią i zdeterminowaniem. Już był niemal na skraju od spełnienia,
kiedy Will puścił go i złapał za obie ręce, po czym podciągnął do góry do
siadu. Zaczęli się całować, po czym Will na powrót chwycił jego członka w dłoń
i zaczął go szybko i mocno pieścić. Feliks ledwo powstrzymał się od jęku,
ścisnął tylko mocniej biodra księcia i westchnął mu w usta. Coraz ciężej było
mu złapać oddech, ale wytrwale się z nim całował i dotykał go wszędzie, gdzie tylko
sięgnął dłońmi. W końcu doszedł z jękiem, który stłumiły nabrzmiałe wargi
chłopaka. Oderwał się od jego ust, by zaczerpnąć powietrza, po czym opadł do
tyłu na poduszki. Will przejechał dłońmi po jego piersi, aż na brzuch, a chwilę
potem położył się na nim, kładąc się policzkiem na jego klatce piersiowej.
Feliks objął Willa ramieniem i cmoknął go w głowę, wciąż się uspokajając. Will
głaskał go po brzuchu dłonią i słuchał bicia jego serca.
- Nie lubisz penetracji? – Feliks doprawdy był mistrzem, jeśli szło o
wyczucie czasu z podobnymi pytaniami.
- Uwielbiam. Ale nie praktykuję – odpowiedział Will z krzywą miną i od
razu się z niego zsunął, po czym położył obok mężczyzny, plecami do niego.
Czarodziej zmarszczył brwi i odwrócił twarz w jego stronę, ale jedyne, co
zobaczył, to jego plecy. Wstał powoli z łóżka i zaczął się ubierać. Kiedy
skończył i był gotowy do wyjścia, podszedł do łóżka od strony, na której leżał
Will, chcąc się z nim pożegnać. Pochylił się nad nim i dostrzegł, że książę
zasnął. Uniósł brwi w zdumieniu, po czym wyprostował się i wyciągnął spod niego
skołtunioną kołdrę. Okrył go nią, a potem zaczął gasić świece, jedną po
drugiej, sprawiając, że zrobiło się dużo ciemniej. Zanim wyszedł, rzucił
śpiącemu chłopakowi jeszcze jedno spojrzenie. A potem myślał i myślał. I nie
wymyślił nic, co mogłoby chociaż wydawać się racjonalne. Wiedział jedno. Nie
potrafił mu się oprzeć. I nie chciał tego robić.
Rozdział super. To Ryan się wkurzy na nich jak się wszystko dowie. Will taki niegrzeczny jest całkiem słodki. Patrick powinien chyba przekonać się czy jego aniołek może jeszcze nieś odrobinę światła. Czekam na kolejny rozdział. Dużo weny
OdpowiedzUsuńZadowolony na pewno nie będzie xd hahaha, też muszę to przyznać, Willy zadziorny się taki zrobił :D Patrick ma bałagan w głowie i w sercu i musi sobie wszystko dokładnie przemyśleć :c Dzięki za komentarz ;)
Usuń