sobota, 3 października 2015

Gospoda

Enjoy! :D

Rozdział 20


Kolejne tygodnie mijały w kompletnym chaosie. Claudius został naczelnikiem Sarihmas, bo nie chcieli na razie koronować Williama, z oczywistego powodu. Jako że starszyzna już nie funkcjonowała, trzeba było powołać nowych doradców. Miejsce w radzie zajęli wszyscy przywódcy poszczególnych oddziałów rebeliantów, a także Claudius, Patrick i półkownik Simon, który dowodził główną siłą armii królewskiej. Problem również stanowili ludzie, którzy nie mieli gdzie się zatrzymać i nie posiadali żadnych środków do życia. Kiedy i z tą kwestią się uporano, minął ponad miesiąc. Musieli zorganizować tym ludziom pracę, za którą mogliby sobie zapewnić nocleg i wyżywienie. Nie było to łatwe, choćby z powodu częstej niechęci mieszkańców miasta, którzy niewątpliwie na tym tracili.
Lola i Elaren przestali się na siebie gniewać i zaczęli oficjalnie z sobą chodzić. Choć nie mieli za wiele czasu dla siebie, to i tak starali się go spędzać jak najwięcej. Nie miała miejsca ani jedna kłótnia od czasu incydentu w Midis, kiedy to Lola przyłapała Elarena z jego narzeczoną, która po długiej rozmowie Elarena z ojcem przestała nią być.
Dymitr i Michael wybyli z zamku na rzecz poszukiwania jakichkolwiek materiałów dotyczących szlachetnych kamieni Lorcana.
Ryan rozmawiał z Williamem normalnie, niejednokrotnie spędzali razem wieczory, jednak nigdy sam na sam, chyba oboje uważali, że tak będzie bezpieczniej. Ryan rozpoczął na nowo swoje życie erotyczne, podrywając miejscowe dziewczyny, ale także zainteresowanych chłopców. William za to obserwował Feliksa, który praktycznie w ogóle nie poświęcał mu uwagi, odkąd książę zaczął uczęszczać wraz z swoim przyrodnim bratem, Patrickiem, na lekcje magii, szermierki, historii i polityki. Trochę go to wkurzało i musiał przyznać sam przed sobą, choć niechętnie, że za nim tęsknił. Jednak widać było, że czarodziej jest czymś zajęty, ciągle gdzieś znikał, wracał późno w nocy, albo dopiero wczesnym rankiem. I nie kwapił się, by powiedzieć, co go tak zajmuje komukolwiek, choć Will przypuszczał, że ma to związek z klątwą i kamieniami Lorcana.
Patrick również zauważył coraz rzadszą obecność Claudiusa w swoich komnatach. Rozumiał to, co wcale nie pomagało w pozbyciu się uczucia poirytowania, kiedy nie miał seksu. Starał to sobie rekompensować innymi, chętnymi osobami, choć nie dało się ukryć, że tęsknił za kochankiem. Claude za to miał jasno postawiony cel, więc poświęcał się całym sobą, by go zrealizować. Zemsta. Tylko ona tkwiła w jego głowie, na niczym innym mu tak nie zależało.
Sean i Rosseta niby ze sobą byli, ale nigdy tego jasno nie ustalili. Poza tym w ostatnim czasie było mnóstwo innych obowiązków i spraw, które nie mogły czekać. Nie wszyscy mogli zamieszkać w zamku, bo tę przyjemność mieli tylko przywódcy, William i synowie Lerodiela. Jednak Elaren postanowił zostać z Lolą i razem z nią znaleźć jakieś miejsce, w którym mogliby wspólnie zamieszkać. Melhorn wraz z Krasnalami wrócił do Midis z swoim skradzionym skarbem, usatysfakcjonowany, że udało mu się odzyskać ich największą chlubę. Obiecał oczywiście, że w razie potrzeby służby pomocą księciu Williamowi.
Derek odmówił zatrzymania się w zamku, a także powiedział, że zabiera swoją sforę do lasów, gdzie są przyzwyczajeni mieszkać, ponieważ tam będzie im najlepiej. Claudius nie stawiał oporu, w sumie nie miał wielkiego wyboru, bo gdyby się sprzeciwił, mógłby więcej stracić, niż zyskać. Z resztą nie było to dla niego takie ważne, zależało mu tylko na tym, żeby buntownicy byli zdeterminowani do walki z Lorcanem.
W sumie na zamku zostali William, Feliks, Lerodiel i Nemezja. Dymitr i Michael wyruszyli kilka dni po pierwszych obradach, a miały one miejsce już ponad miesiąc temu. Więc William się nudził, spędzając kolejne dni w towarzystwie zdystansowanego brata i nauczycieli. Czasami, gdy miał wolną chwilę, wybierał się do miasta, by spotkać się z Lolą. Czasem zabierał ze sobą Ryana i były to jedyne momenty, które spędzali na osobności.
Zbliżał się wieczór, kiedy skończył wypełniać swoje wszystkie nowe obowiązki. Wczoraj odwiedziła go Lola i zaproponowała, by przyszli z Ryanem do gospody, w której miała odbyć się wieczorna biesiada. Powiedział o tym przyjacielowi, który bez wahania się zgodził, ucieszony wizją spędzenia wolnego czasu na zabawie. Oznajmił, że tym razem zabiorą ze sobą Patricka, który również nudził się w zamku, choć głośno tego nie wyznał.
Gotowi i ciepło ubrani wyszli z zamku i ruszyli bocznymi zejściami do miasta, nie chcąc narażać się na niepotrzebne pytania strażników. Patrick rozmawiał z Ryanem o roślinach, jakie wspólnie wyhodowali w pracowni botanicznej. Książę tłumaczył chłopakowi, jakie mają właściwości. William jednak niespecjalnie się wsłuchiwał, bo zajął się przyjemnym wietrzykiem, który głaskał jego zmęczoną twarz i jeszcze bardziej burzył loki na głowie. Szli miarowo, nie śpieszyło im się. Po kilku minutach weszli w pierwszą, wąską uliczkę i musieli iść gęsiego, by zmieścić się z innymi przechodniami. Gdy udało im się stamtąd wydostać, wyszli na szeroką i wciąż tętniącą życiem ulicę. Po wybrukowanej drodze przejeżdżały wozy, karoce, przechadzali się już podchmieleni panowie, niektórzy wracali z pracy. Skręcili w lewo i szli do końca ulicy, gdzie za rogiem dostrzegli Lolę. Ta uśmiechnęła się na ich widok, jednak zaraz spoważniała i gwałtownym ruchem dłoni wskazała im drzwi, które prowadziły do zaplecza gospody. Chłopcy spojrzeli po sobie nieco zdziwieni, ale ruszyli za dziewczyną. Ta otworzyła drzwi i wpuściła ich do środka. Kiedy drzwi się za nimi zamknęły, czarownica odezwała się trochę zirytowanym tonem.
– A gdzie zaklęcie maskujące? – William spłoszył się trochę. Zupełnie o tym zapomniał. Przecież po tych wszystkich publicznych wystąpieniach bez problemu by go poznali. Dziewczyna wyjęła różdżkę zza pasa i machnęła nią, mrucząc cicho jakieś słowa, których William nie kojarzył.
– Wybacz, zupełnie wyleciało mi z głowy. Jak to działa? – zapytał, zaciekawiony. W lustrze obok widział własne odbicie, więc był zaskoczony.
– Nadal wyglądasz tak samo, choć niewtajemniczeni cię nie poznają. Tak to działa – odpowiedziała, po czym weszli kolejnymi drzwiami już do wnętrza ciepłej i przytulnej gospody. Wypełnionej po brzegi już podchmielonymi w znacznej części klientami. W kącie sali przy stoliku dostrzegł Seana, Rossetę i Elarena, którzy machali do nich uśmiechnięci od ucha do ucha. Podeszli bliżej i Will dostrzegł, co mogło w dużej mierze przyczynić się do ich wyśmienitego humoru. Mianowicie kufle wypełnione piwem. Obecnie tylko do połowy. Jeden stał kompletnie nienaruszony.
– Witam naszych drogich gości! Siadajcie i zamawiajcie złoty trunek – rzucił zadowolony z życia Elaren, po czym porwał Lolę na kolana i przycisnął ją do siebie mocno, kradnąc jej mokry pocałunek. Dziewczyna zdążyła jedynie pisnąć z zaskoczenia i zafalować spódnicą, jakie zaczęła regularnie nosić. Patrick uśmiechał się oszczędnie, nie znał ich za dobrze, ale liczył, że choć odrobinę się rozerwie. Usiedli wygodnie na szerokiej ławie i oparli się. Oczywiście Patrik obok Willa, Ryan przepuścił go, tak zapobiegawczo.
– Widzę, że zaczęliście bez nas – odezwał się Ryan. – Jestem ciut, ciut niepocieszony. – Sean parsknął śmiechem, choć trochę sztucznie, bo spiął się nieco, widząc całującą się obok niego Lolę, jego własną siostrę, z Elarenem. Obaj mieli całkiem dobry kontakt, ale przecież to była jego młodsza siostra. Nic nie mógł poradzić, że go trochę skręcało na ten widok. Rosseta uśmiechnęła się do niego pobłażliwie i złapała go pod stołem za rękę, po czym odpowiedziała Ryanowi.
– Jestem pewna, że zdążycie nadrobić. Zwłaszcza ty, Ryan. Jak cię znam, to ze dwa razy. – Reszta roześmiała się na słowa dziewczyny, przypominając sobie wszystkie nakrapiane zabawy z Ryanem, kiedy on swoją twardą głową przechodził samego siebie. Chwilę później pojawiła się atrakcyjna kelnerka, chcąc przyjąć od nowych gości zamówienia. Niemal wszyscy zawiesili na niej wzrok dłużej, niż norma przewiduje i tylko dwóch z nich starało się tego po sobie nie poznać. Nie trudno chyba odgadnąć, o kogo chodziło. William zajął się widokiem zza okna. Niewiele było widać przez późną porę, a także zabrudzone szyby, jednak to w tamtej chwili bardziej zwracało uwagę Williama. Wyeksponowane piersi i kuszące usta nie kręciły Willa, bynajmniej. Myślał o cholernym czarodzieju, którego nie widział już od dobrych kilku dni. Ryan z Patrickiem zaczęli bez pardonu podrywać młodą dziewczynę, zagadywali ją, wypytując o różne trunki, w jakie gospoda była zaopatrzona. Dziewczyna odpowiadała uprzejmie, choć nie szczędziła chłopcom zalotnych uśmiechów. Kiedy odeszła, uwaga została skupiona na głęboko zamyślonym Williamie.
– Ej, Will. Wszystko gra? – zapytał Sean. Chłopak oderwał wzrok od szyby i pokiwał głową z uśmiechem. Później wspólnie zaczęli wypytywać Patricka, jako że najmniej go znali, a chcieli wiedzieć więcej.
– Więc, Patrick… Jeśli pozwolisz nam się tak do ciebie zwacać… – przerwała Lola, oczekując zapewnienia ze strony księcia. Ten potaknął delikatnie głową z lekkim uśmiechem, więc kontynuowała. – Bywałeś już kiedyś w miejscach podobnych temu? – Chłopak błysnął zębami w stronę dziewczyny, ciesząc się, że padło takie pytanie. Skłamałby, gdyby powiedział, że nie stresował się tym całym „integracyjnym” spotkaniem. To byli przyjaciele Ryana i oni wszyscy się znali. A on nie znał ich. Jedyny plus w tym wszystkim był taki, że oni nie znali jego. No poza Ryanem. Ale jego nie liczył, bo nie musiał się go obawiać. Zdążyli się zakolegować przez ten cały czas, jaki spędzili razem.
– Przyznaję, że nieczęsto, ale tak. Choć raczej nie w tym mieście. – Lola pokiwała głową, dopiero co zaczynając opróżniać własny kufel. Zeszła z kolan ukochanego i usiadła obok, wtulając się w jego bok. Chłopak obejmował ją luźno, przysłuchując się, podobnie jak reszta, słowom księcia Patricka. Nie w sposób było udawać, że nie byli trochę zdystansowani. Ale Ryan uparcie przekonywał ich, że chłopak jest w porządku, więc postanowili mu wierzyć i spróbować poznać przyrodniego brata Williama.
– Dużo podróżowałeś? – zapytał, o dziwo, William. Nieczęsto rozmawiał z bratem, chyba, że był zmuszony. Obaj nie wykazywali chęci bliższego poznania się nawzajem, jednak skoro Ryan go polubił, musiał być okej. Tak to sobie tłumaczył Will i postanowił zrobić pierwsze kroki. Patrick nachylił się nad stołem i spojrzał na Williama nieco zdziwiony, choć prawie tego po sobie nie pokazał. Uśmiechnął się delikatnie, po czym odpowiedział:
– Zwiedziłem całą Krainę Pięciu Królestw. Ale w żadnym innym świecie nie byłem. Więc raczej niedużo, w porównaniu do ciebie, Williamie. – Odpiął swój płaszcz i zsunął go z ramion, bo zrobiło mu się cieplej. Moment później zjawiła się niesamowita kelnerka z tacą w dłoniach, na której stały kufle z piwem. Położyła po jednym przed każdym z nich i odeszła wdzięcznym krokiem.
– Jest totalnie zjawiskowa – odezwał się Ryan z westchnieniem. Wszyscy zaśmiali się krótko, ale po chwili William odpowiedział Patrickowi.
– Nie odwiedziłem jeszcze wszystkich królestw. Na Ziemi nie ruszyłem się nigdy z Denver. To już prędzej Ryan miał większą sposobność – powiedział spokojnie. Od razu upił kilka łyków mocnego, ciemnego trunku, po czym otarł usta z piany. Zaraz też mu się odbiło, ale przysłonił usta dłonią i wymamrotał ciche przeprosiny.
– Tak? Nie wspominałeś – zwrócił się do Ryana Patrick.
– Tak jakoś wyszło – odparł i napił się swojego piwa. Jakoś nie chciało mu się teraz gadać o jego przeszłości. Patrick nie chciał teraz naciskać, ale zamierzał go szczegółowo wypytać przy lepszej okazji. Reszta nieprzerwanie ze sobą dyskutowała, rozważając jak urządzić nowy dom Loli i Elarena. William bawił się samotnym ołówkiem, oczywiście w sposób magiczny, kręcąc nim dookoła. Stary, opuszczony przedmiot leżał na drewnianym, zniszczonym blacie stołu. Tak dawno nie rysował… Wyciągnął z kieszeni płaszcza nieco pogniecioną kartkę i wygładził ją na blacie.
– Co robisz? – zapytała Rosseta. William uniósł na nią spojrzenie i uśmiechnął się lekko, po czym odpowiedział.
– Spróbuję porysować – odparł spokojnie i z ołówkiem w ręce, a kartką przed sobą, zastanowił się, co mógłby na niej przedstawić. – Może narysuję ciebie? – dodał po krótkim zastanowieniu. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i pokiwała z entuzjazmem głową. William wziął się do roboty, a reszta swobodnie rozmawiała. Nikt nie komentował dziwnego nastroju Willa, choć wszystkich to zastanawiało. Ryan z Patrickiem oświadczyli, że muszą skoczyć za potrzebą. W zasadzie pierwsi opróżnili swoje kufle, choć przyszli trochę później, więc potrzeba ich zmuszała.
– Wszystko okej, Will? Jesteś jakiś spięty – zapytała łagodnie Lola. Chłopak uniósł na nią spojrzenie, nieco zdumione.
– Tak, w porządku. Po prostu się nie wyspałem – odpowiedział z krzywym uśmiechem. Dziewczyna ściągnęła brwi, zmartwiona.
– To przez koszmary? – zapytała. William wziął do ręki kufel i opróżnił go do końca, chcąc sobie zafundować więcej czasu na odpowiedź. Kiedy odetchnął i otarł usta dłonią, niechętnie odpowiedział:
– No… Ale to nie to samo co kiedyś. Mam po prostu dziwne sny – dokończył z grymasem na twarzy. Był wdzięczny przyjaciółce za troskę, ale naprawdę nie lubił o tym rozmawiać. Kiedyś i teraz też. I wątpił, by to się kiedykolwiek zmieniło.
– Jakie? – zapytał Elaren. Miał już spore wypieki na policzkach i wilgotne oczy, jak widać alkohol szybko na niego działał. Albo temperatura. Było tu strasznie gorąco.
– Nie pamiętam, co mi się śniło. Po prostu często się budzę w nocy z dziwnym uczuciem niepokoju. To pewnie nic takiego, ale zaczyna mnie wkurzać – odpowiedział. Lola spojrzała na niego ze współczuciem. Po alkoholu jeszcze bardziej wzmagał się w niej syndrom troski o przyjaciół, więc Will naprawdę zaczął się obawiać o swoje następne kilka godzin w karczmie, jeśli nie zwróci jej uwagi na coś innego.
– Feliks jest już w mieście, to dopadnę go jutro i wypytam o wszystko. Nic się nie martw. – William spojrzał na nią bystrzej i bez zastanowienia zapytał:
– Feliks wrócił? Kiedy? – Spojrzeli na niego zdziwieni, ale przez kumulujące się w ich krwi procenty niemal od razu zignorowali tą dziwną nutę dociekliwości w głosie chłopaka.
– Dzisiaj rano – odpowiedział Sean. – Rozmawiałem z nim i dowiedziałem się, że Dymitr z Michaelem też już wracają. – dokończył z uśmiechem. William rozpogodził się widocznie i wrócił do rysowania. Nadal uważnie przysłuchiwał się rozmowie przyjaciół, co raz zerkając na Rossetę, by móc jak najlepiej oddać jej wygląd na papierze.
– Znaleźli coś? – zapytał Elaren. Sean pokiwał głową i odpowiedział.
– Feliks mówił, że tak. Choć nie wspomniał, co dokładnie. – William dokończył rysunek i pokazał go Rossetcie. Była zachwycona i pochwaliła się wszystkim obecnym dziełem Willa. Chłopak uśmiechał się delikatnie. Nie był w najlepszym nastroju i zaczynał żałować, że wyszedł z zamku. Oczy go szczypały, więc przetarł się wierchem dłoni, zirytowany. Chwilę później rozległ się głos z końca pomieszczenia.
– Panie i panowie! Proszę o uwagę! Za chwilę wystąpi nasza wspaniała orkiestra, więc zapraszam wszystkie pary do tańca! Miłej zabawy! – Zachwycone dziewczyny porwały swoich chłopaków na parkiet. Lola chciała też wyciągnąć Willa, ale ten powiedział, że nie ma ochoty i że pójdzie do baru zamówić sobie jeszcze jeden kufel. Tak też uczynił, gdy po kilku minutach zarejestrował, że Ryan z Patrickiem świetnie się bawią, podrywając kelnerkę, której zmiana się chyba skończyła. Usiadł na wysokim stołku i oparł się łokciami o szorstki blat baru.
– Co podać? – usłyszał głos starszego mężczyzny, być może właściciela.
– Piwo – odpowiedział uprzejmie, choć wcale nie miał na to siły. Mężczyzna pokiwał głową  i porwał jeden kufel, nalewając trunku niemal do pełna. Wziął od Williama złotą monetę i wrzucił do kapsy przy pasie. Patrick mu je dał, tłumacząc, że zawsze powinien nosić przy sobie trochę pieniędzy. I stosował się do jego rady, wychodząc z założenia, że starszy brat ma pewnie racje. Trochę dziwnie mu z tym było. Kiedy był młodszy, chciał mieć rodzeństwo, ale nigdy się nie doczekał. Teraz, kiedy mieszkał z bratem pod jednym dachem powinien zacząć zacieśniać więzi. I może szłoby mu to lepiej, gdyby Patrick wykazywał większe chęci. Być może potrzebowali więcej czasu. To wszystko było dla niego trudniejsze, niż dla Willa. Tak to sobie tłumaczył. Pił piwo w zawrotnym tempie, coraz bardziej odczuwając tego skutki. Wsparł głowę na dłoni i wpatrywał się w blat stołu, myśląc nad tym, jak będzie czuł się jutro. Przypuszczał, że gorzej, niż dzisiaj. Pocieszał go jedynie fakt, że to będzie niedziela, a więc dzień bez stałych i nużących obowiązków przyszłego władcy. Dziwiło go, że Patrick uczył się tego wszystkiego, skoro nie miał zostać królem. Zastanawiał się, jakie brat ma zainteresowania. Po dłuższej chwili zorientował się, że nie myśli o Feliksie, co chyba ostatecznie było dobrym znakiem. Znakiem, że może nie wpadł po uszy. Starał się nawet nie przyjmować do siebie takiej opcji, ale dużo na to wskazywało. Często o nim myślał, tęsknił za nim, fantazjował. Lubił jego zapach, chciał spędzać w jego towarzystwie jak najwięcej czasu. Miewał nawet graniczące o obsesję momenty, kiedy gdzieś wychodził i zastanawiał się, czy może spotka po drodze czarodzieja. Tak dumając i dochodząc do wniosku, że piekielnie chce mu się seksu, dostrzegł, że ktoś się do niego przysiadł.


Ciąg dalszy nastąpi

Miłego weekend'u i zapraszam do komentowania. ;) 

7 komentarzy:

  1. Niby fajnie, że każdy z każdym się "łóżkuje" ale jakoś nie lubię jak Patrick i Claude sie zdradzaja..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierz, Claude też tego nie lubi xD chociaż w sumie tylko jeśli chodzi o Patricka, sam sobie niczego przecież nie umiałby zarzucić ;)

      Usuń
  2. Rozdział fajny. Ciekawi mnie kiedy Ryan dowie się o sobie i jego reakcji. Patrick i Will chyba muszą zostać zamknięci w jednym pokoju. Wtedy na pewno się lepiej poznają, choćby z nudów :D. Czekam na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dowie się już niebawem, taki mały spojler :D Hahaha, wiesz, mieli trudne początki, spróbuj ich zrozumieć xd

      Usuń
  3. Zazdroszę wszystkim, którzy nie wiedzą, co tam się będzie dalej działo i czytają i mogę się domyślać i główkować. BO JA MUSZĘ CZEKAĆ, HALO HALO. Tak, nudzi mi się. Wejdź na fejsa, pliiiiiiiis, bo na sms ja odpisuję rzadko, Ty zresztą też, a mi się udzielił nastrój Williama (że opowiadania, a nie postaci) I MOŻE W KOŃCU WYMYŚLIMY TYTUŁ.
    Kc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biedaku, może nawet tego do siebie nie dopuszczasz, ale istnieje szansa, że gdzieś wśród ludzi, którzy czytają WTS jest osoba, która Ci właśnie zazdrości, że wiesz to wszystko, czego ona nie wie i nie dowie się do końca pierwszego tomu xD spoko hahaha xd wiesz co, po długich namysłach, myślę, że "Welcome to Sarihmas" jest okej. Może nieco banalne, ale w sumie okej :D

      Usuń
  4. Opowiadanie jest fajne, choć czasami zagmatwane, jak w scenie seksu Michaela i Dymitra, pogubiłam się który jest młodszym wampirem, a który starszym.

    OdpowiedzUsuń