sobota, 31 października 2015

Druga natura

Witam! Kolejny rozdział :D Ale w związku z tym, że mamy Halloween, jeszcze dziś pojawi się rozdział bonusowy o młodości... Claudiusa. Wszystkim obchodzącym święto życzę dobrej zabawy, a reszcie, która spędza tą sobotę jak każdą inną miłego wieczoru :* No i spokojnego Święta Zmarłych oczywiście :)


Rozdział 23


Feliks oszalał. Dosłownie. Ciężko mu było funkcjonować bez magii, ciągle chodził sfrustrowany swoim brakiem mocy. Tłumaczył sobie, że to tylko bariera i wszystkimi możliwymi sposobami próbował ją przełamać. Czasem mu się powodziło, ale wytwarzał tak śladowe ilości mocy, że aż żałosne. Patrick już kompletnie nie potrafił wykrzesać z siebie choćby iskierki czarów. Był równie poirytowany, jeśli nie bardziej. Przecież z magią żył od zawsze, jak miałby sobie teraz bez niej radzić?! William wciąż się nie budził, a minęły trzy tygodnie od niezapowiedzianej wizyty Lorcana. Trzy kompletnie bezowocne tygodnie. Nie mieli pojęcia, co ze sobą zrobić.
- Jak mamy walczyć z taką siłą? Skoro to była tylko cząstka jego mocy, jak mamy zmierzyć się z nim w rzeczywistości? – zapytał Patrick któregoś dnia Claudiusa. Nie tylko on miał podobne pytania. Wszyscy byli wstrząśnięci tym, co się wydarzyło.
- Nie wiem. Ale nie mamy wyjścia –odpowiedział jedynie, siedząc w miękkim fotelu i popijając ciepłą herbatę w bibliotece.
Ryan nie został poinformowany o swoich korzeniach. Była to decyzja Feliksa i Claudiusa. By zachować dodatkowe środki ostrożności, czarodziej już na początku ich pobytu w zamku wymazał Williamowi z pamięci tą część informacji. Właściwie po prostu ją zmodyfikował, tak, że Will w ogóle nie łączył zaginionego księcia z opowieści Vivienne z osobą Ryana. Michaelowi przekazał, by ten nie wychylił się i nie doprowadził do sytuacji, przez którą Ryan mógłby zacząć coś podejrzewać. Dlaczego tak postanowili? Ponieważ doszli do wniosku, że nie mają żadnych dowodów, iż jest to syn królowej. Oczywiście, była waza, którą Feliks zabrał z domu chłopaka. Jednak sam chłopak nie wykazywał żadnych cech wampira, więc było to nieco kłopotliwe. Ale Ryan zaczął zauważać zmiany w swoim ciele. Często był głodny, zdecydowanie częściej, niż dotychczas, a i jedzenie nie przynosiło mu satysfakcji. Czasem nawet czuł się gorzej po zjedzonym posiłku. Przestał się pocić. To go naprawdę przerażało, zwłaszcza wtedy, gdy przedzierając się z Patrickiem przez pobliskie góry, sam książę był zlany potem od góry do dołu, a Ryan nie dość, że nie było po nim widać zmęczenia, to jeszcze czuł jego śladowe ilości. To wszystko zdecydowanie go niepokoiło. Bał się jednak komukolwiek przyznać, choć wiedział, że to byłoby najlepszym rozwiązaniem. Jednak nie na tym kończyły się jego problemy. Kilka dni temu wybrał się do gospody spotkać się z Lolą, Seanem, Elarenem i Rossetą. Pił oczywiście tak, jak zawsze, przez co niedługo był już poważnie upojony alkoholem. Zamawiając kolejne z rzędu piwo, poznał pewnego, uroczego chłopaka, który okazał się być elfem. Poderwał go i zabrał do najbliższej gospody, by spędzić z nim przyjemną noc. I była to noc niewątpliwe cudowna, do momentu, aż jego biodra w chwili ekstazy przyśpieszyły tak bardzo, że chłopak pod nim zemdlał. Doszedł, opętany przeogromną przyjemnością i dopiero zorientował się, że elf pod nim jest nieprzytomny. Kiedy go obudził, chłopiec powiedział, że nigdy czegoś podobnego nie doświadczył i że to było po prostu niesamowite. Ryan dziwił się jego radości i bynajmniej jej nie podzielał. Co jednak nie powstrzymało go, by pieprzyć chłopaka tamtej nocy jeszcze kilka razy. Raz też spędzał popołudnie z Patrickiem, czytając jakieś historyczne księgi. Siedział obok niego i po prostu nie mógł się skupić. Co raz zerkał na jego szyję, kompletnie nie mając pojęcia, czemu to robił. Widział odznaczające się na jasnej skórze chłopaka żyły, przez które przypływała jego krew. Tak bardzo się na tym skupił, że słyszał jego spokojne tętno. W końcu wiedziony nieznanym dotąd instynktem, pochylił się nad Patrickiem i wciągnął jego zapach nosem. Czuł się niesamowicie do momentu, aż książę spojrzał na niego z zdziwionym, a może i nieco zaniepokojonym wyrazem twarzy i zapytał:
- Co ty robisz? – Ryan zaczerwienił się gwałtownie i odsunął od jego szyi. Wyprostował się jak struna, przez co książka w jego rękach niemal wypadła mu z rąk, a on sam odpowiedział pośpiesznie:
- N-nic takiego! – Ponownie wlepił wzrok w lekturę, udając, że czyta ją z zapałem. Przez dłuższą chwilę czuł na sobie wzrok Patricka, cokolwiek badawczy i zaniepokojony. Kiedy chłopak ponownie skupił się na swojej książce, Ryan odetchnął cicho i przestał nawet zerkać w stronę chłopaka. To było zdecydowanie niepokojące.
Dodatkowo od wczoraj bolały go zęby. Ale to tak niemiłosiernie, że nie zjadł nic, bo nawet dotykanie ich językiem sprawiało mu niemały ból. Siedział zamknięty w swoim pokoju i wychodził tylko za potrzebą. Patrick odwiedził go wieczorem, zaniepokojony jego zachowaniem, które trwało już od jakiegoś czasu. Ryan był nerwowy. A przecież zawsze wydawał się być oazą spokoju, rodzajem przystani, do której można przypłynąć z pewnością, że będzie można na niej w końcu odetchnąć.
- Źle się czujesz? – zapytał i dotknął jego czoła, chcąc najpewniej sprawdzić mu temperaturę. Było rozpalone. Zmarszczył brwi i przesunął rękę na jego szyję, by sprawdzić puls. Był nieprawdopodobnie szybki. Ryan spojrzał na chłopaka z dziwnym wyrazem twarzy. Po chwili złapał go za ramiona i przewalił na poduszki, samemu nad nim zawisając. Patrick krzyknął przestraszony. Ryan w ogólnie nie przypominał siebie, miał coś przerażającego w oczach.
- Jestem głodny – odpowiedział zachrypniętym głosem. Nagle krzyknął głośno, a jego kły się wyraźnie wydłużyły. Złapał Patricka za włosy i odchylił jego głowę, eksponując przy tym bladą szyję księcia, po czym wgryzł się w nią z warknięciem. Patrick krzyknął i szarpnął się, przerażony. Ryan jednak trzymał go tak mocno, że nie mógł nic zrobić. Pił jego krew łapczywie, wysysając każdą kroplę. Czuł się niesamowicie dobrze. Jakby całe jego ciało, które od jakiegoś czasu zaczynało odmawiać mu posłuszeństwa, zaczęło się w końcu uspokajać. Nagle do pokoju wpadł Dymitr i odciągnął chłopaka tak, że ten wpadł na ścianę po drugiej stronie pokoju. Patrick złapał się go i podniósł, po czym drugą dłoń przytknął do krwawiącej szyi. Był oszołomiony tym, co się stało. Ryan podniósł się z ziemi i spojrzał na nich zdezorientowany. Zmarszczył brwi, gdy dostrzegł ranę Patricka, aż w końcu otarł twarz wierzchem dłoni i cofnął się o krok z przerażoną miną.
- Ryan… Wszystko w porządku, nie bój się – odezwał się Dymitr i puściwszy Patricka, zaczął podchodzić do Ryana. Ten jednak cofnął się, jak przestraszone zwierzę pod samą ścianę i zaczął kręcić głową w niedowierzeniu. Gdy Dymitr stał już dość blisko, chłopak nagle ruszył przed siebie i wyskoczył przez otwarte w pomieszczeniu okno. Dymitr w wampirzym tempie dobiegł do okna, ale kątem oka dostrzegł, jak Patrick zaczął osuwać się na ziemię. W ostatniej chwili go złapał i wydostał się z pokoju, biegiem ruszając przez korytarz, by trafić do pokoju nadwornego medyka. Wpadł do środka niczym burza, aż starszy mężczyzna podskoczył na swoim krześle. Sporządzał właśnie jakieś notatki, które zalały mu się atramentem.
- Co do licha?! – krzyknął wróż i wstał z miejsca, po czym podszedł do Dymitra z nieprzytomnym Patrkiciem na rękach.
- Ugryzł go… wampir – odpowiedział po chwili zawahania. Już na końcu języka miał imię „Ryan”. Bał się jednak upowszechniać tą informację, najpierw wolał to skonsultować z resztą. Zostawił chłopaka i wybiegł z pomieszczenia, po czym ruszył schodami na górę do sypialni, którą dzielił z Michaelem. Znalazł kochanka w środku i pośpiesznie powiedział:
- Ryan ugryzł Patricka! – Michael wstał z łóżka i z napiętą miną zaczął się ubierać.
- Wszystko z nim okej? – Dymitr wsunął palce w włosy i zagryzł dolną wargę. Był widocznie zdenerwowany.
- Stracił przytomność, ale zaniosłem go do Albana. Ale Ryan uciekł. Prawdopodobnie do lasu – odpowiedział i podszedł do mężczyzny. Oparł dłonie o jego pierś i odetchnął głębiej, choć wcale tego nie potrzebował. Michael schylił się nad nim i pocałował go w czoło, po czym odpowiedział:
- Poszukam go. Ty idź powiedz reszcie o tym, co się stało. – Z tymi słowami opuścił pomieszczenie w zawrotnym tempie. Dymitr potarł twarz dłonią i z zdenerwowaniem ruszył do biblioteki, gdzie miał nadzieję znaleźć Feliksa i Claudiusa.


***


- Jak mogliście wpaść na tak idiotyczny pomysł?! – krzyknął Patrick w stronę Feliksa i Claudiusa. Medyk go uleczył, więc czuł się już dobrze. Mężczyźni patrzyli na niego zdenerwowani. Nie mieli jednak nic na swoje usprawiedliwienie. Tak bardzo zajęli się Lorcanem, kamieniami i swoim brakiem mocy, że nie zauważyli zmian w zachowaniu Ryana.
- Książę, naprawdę nie ma sensu się unosić. Mamy wystarczająco dużo zmartwień – odezwał się Feliks. Claude milczał jak zaklęty. Czuł się źle z tym, że doprowadził do takiej sytuacji. Patrick był w prawdziwym niebezpieczeństwie i to on się do tego przyczynił, zgadzając się na zachowanie w tajemnicy pochodzenia Ryana.
- Och, doprawdy? Więc narażenie mnie na niebezpieczeństwo i stan Ryana po tym, co się stało, nie jest powodem do tego, by się unosić? Tak twierdzisz, Feliksie? – zapytał z złością w głosie. Miał założone ramiona na piersi i zaciętą minę. Claude westchnął cierpiętniczo i potarł kark z rezygnacją.
- Spokojnie, Patrick. Znajdziemy go i będzie po sprawie – rzucił beznamiętnym tonem. Książę prychnął pod nosem i podszedł do nich bliżej z groźną miną. Z wyciągniętym w ich stronę palcem wyrzucił z siebie:
- Gdy William się obudzi o wszystkim mu powiem. Na pewno nie będzie spokojniejszy ode mnie! – I z tymi słowami wyszedł z biblioteki, po czym poszedł do swojego pokoju. Miał tylko nadzieję, że Dymitr z Michaelem znajdą chłopaka i że nic mu nie będzie.


***

Elaren wracał do domu z koszem pełnym zakupów. Lola prawdopodobnie była już w domu. Sama bardzo ciężko pracowała w szpitalu i zwykle wracała późnym wieczorem, ale ostatnio jakoś gorzej się czuła. Dlatego od kilku dni zostawała nieco krócej w pracy.
Doszedł do drzwi kamienicy, w której wynajmowali mieszkanie. Wszedł do środka i ruszył po schodach. Mieszkali na samej górze, więc codziennie mieli sporą ilość schodów do pokonania. Wspiął się na samą górę i dotarł do drzwi. Wyciągnął klucz z kieszeni, po czym włożył go do zamka i przekręcił. Otworzył drzwi, po czym wszedł do środka. Mieli dosyć małe mieszkanie, przez drzwi wejściowych od razu wchodziło się do salonu, który robił także za sypialnię. Zobaczył ukochaną na rozłożonej kanapie, pod kocem z książką w dłoniach. Uśmiechnął się na jej widok.
- Cześć. Jak się czujesz? – zapytał z zatroskaną miną. Lola uśmiechnęła się do niego słabo i odpowiedziała:
- Hej. Dużo lepiej. – Zaraz jednak skrzywiła się i złapała za brzuch. Elaren odłożył kosz z jedzeniem na ziemię, podszedł bliżej i usiadł obok niej. Przykrył dłoń dziewczyny swoją własną, po czym przyciągnął ją do siebie. Lola położyła głowę na jego udach i z grymasem bólu na twarzy przytuliła się policzkiem do brzucha chłopaka. Tęskniła za nim cały dzień i brakowało jej tego uczucia, kiedy przygarniał ją do siebie i przytulał.
- Właśnie widzę – odparł ironicznie, choć w głosie tkwiła mu większa ilość troski, niż kpiny. - Może pójdziemy do lekarza? Albo nadwornego medyka, zapytamy Feliksa, na pewno się zgodzi – proponował z determinacją. Nie chciał, żeby Lolę coś bolało.
- Ale jutro mam drugą zmianę od południa do późnego wieczora i… - Elaren przyłożył jej palec do ust, po czym pocałował ją delikatnie w lekko rozwarte wargi. Dziewczyna uśmiechnęła się i oddała czule całusa.
- Weźmiesz sobie wolne. Tak jak i ja. Myślę, że to rozsądny pomysł, prawda? – zapytał z miłym uśmiechem. Pogłaskał ją po policzku, po czym odgarnął jej z czoła brązowe kosmyki. Dziewczyna posłała mu kolejny, rozkochany uśmiech. Po chwili podniosła z wyraźnym trudem i wstała powoli z łóżka.
- Pójdę rozpakować jedzenie i przygotować coś… - Elaren złapał ją za rękę i delikatnie pociągnął na dół. Pocałował ją w skroń, po czym sam wstał i oznajmił spokojnie.
- Odpoczywaj. Ja przygotuję coś lekkiego i ogarnę kuchnię. – Dziewczyna skinęła powoli głową i ułożyła się na poduszce. Przymknęła oczy, widocznie zmęczona. Nie miała pojęcia, co jej dolegało. Nie pamiętała, by zjadła cokolwiek niezdrowego. Poza tym brzuch bolał ją w dziwnym miejscu. Ku dołowi, tak jak często boli szimpurowskie kobiety w TE dni. Ale ona nie miewała takich problemów. Możliwość zajścia w ciążę u czarownic była równie częsta, co u wampirzyc; a więc raczej bardzo nikła. Nie miała pojęcia jak owe dni wyglądają u czarownic. Czytała gdzieś jedynie, że trzeba było wiedzieć, kiedy będzie ten odpowiedni moment i w ogóle. Dlatego kompletnie nie brała pod uwagę takiej opcji. No przynajmniej chciała wierzyć, że to niemożliwe. Nie była pewna, jak Elaren zareagowałby na wieść o tym, że zostanie ojcem. I póki co, nie chciała go testować.


***

Biegł przed siebie w zniewalającym tempie, przedzierając się przez gęsty las. Łamał kolejne gałęzie, które stawały mu na drodze. Jednak nie zwracał na to uwagi. Miał wrażenie, jakby wrzał od środka. Wiedział, że zrobił coś strasznego. Czy Patrick żyje? Wypił całą jego krew? Zadawał sobie kolejne pytania, zaczynając wspinać się na wzgórze, nie zwalniając przy tym. Chwilę później dotarł na szczyt, gdzie zatrzymał się w miejscu i rozejrzał. To miejsce rzadziej porastały drzewa, a na samym środku stały jakieś ruiny. Najprawdopodobniej świątyni lub innego obiektu kultu. Zbliżył się już w zwykłym tempie do ściany i oparł się o nią. Odchylił głowę do tyłu i spojrzał w niebo. Zdążyło zajść chmurami i wszystko wskazywało na to, że wnet będzie padać. Musiało zrobić się o wiele chłodniej, ale Ryan tego nie czuł, chociaż miał na sobie jedynie zwiewną koszulę i jedwabne spodnie. Powinien wrócić i upewnić się, czy Patrickowi nic nie jest, ale bał się zrobić cokolwiek. W końcu osunął się na ziemię i pociągnął kolana pod brodę. Objął je rękami i oparł na nich czoło, starając się pozbierać myśli. To co zrobił… to oznaczało, że jest wampirem…? Przeszedł go dreszcz. Ale przecież nigdy wcześniej nic podobnego nie miało miejsca. Nie łaknął krwi, nie biegał szybciej, niż norma przewiduje, ani nie posuwał nikogo w przyśpieszonym tempie. Któregoś razu Patrick tłumaczył mu, że rodowite wampiry nie od razu są krwiopijcami, ale stają się nimi po jakimś okresie swojego życia. To by miało sens. Ale przecież jego rodzice nie mogli być wampirami! Zauważyłby coś. Nie to, żeby miał z nimi duży kontakt, ale kiedy był młodszy, spędzali ze sobą naprawdę dużo czasu. Chociaż… oni go adoptowali. Boże, przecież wcale nie musieli być wampirami, bo nie oni byli jego biologicznymi rodzicami. Przez to wszystko nawet o tym nie pomyślał. Ale to oznaczało, że musiał pochodzić stąd. Tak jak William. To było szokujące. Dodatkowo zaczął go boleć brzuch i czuł się strasznie niewyraźnie. Pamiętał, jak kiedyś Michael wspominał, że krew wróżów jest dla wampirów niezbyt odpowiednia. Nie miał jednak wiele czasu na dalsze rozmyślanie, bo jakby znikąd na polanie pojawił się Michael. Natychmiast poderwał się z miejsca na jego widok i napiął się cały, by w razie czego być gotowym do ucieczki. Gdyby jednak ową planował od razu, nie miałby szans uciec, bo po ułamku sekundy Michael stał obok niego i trzymał go mocno za ramię. Ryan patrzył na niego przestraszony. Nie wiedział, czy nie czeka go jakaś kara za to, co zrobił. A jeśli Patrick naprawdę tego nie przeżył. Och, Boże, nigdy by sobie tego nie wybaczył.
- Wszystko w porządku, Ryan. Patrickowi nic nie jest. Martwi się o ciebie, więc wracajmy – powiedział spokojnie mężczyzna i posłał chłopakowi miły uśmiech. To była rzadkość, więc Ryan rozluźnił się trochę, choć skłamałby, gdyby powiedział, że przez głowę nie przeszła mu myśl, iż to wszystko jest jakąś podpuchą, by zwabić go na zamek i tam spalić na słońcu. A właśnie. Jeszcze nie spłonął! A to ciekawe…
- Mówisz serio? Nie podpuszczasz mnie, bym wrócił na zamek, gdzie przebiją mi serce kołkiem, albo wystawią na promienie słońca, żebym się zjarał niczym w zmierzchu? – zapytał pół żartem pół serio. Michael prychnął pod nosem, rozbawiony i odpowiedział z lekką kpiną.
- A oni czasem nie błyszczeli? – Ryan spojrzał na niego jak na idiotę, ale w końcu uświadomił sobie swoją pomyłkę i zaśmiał się, po czym pokiwał głową.
- Faktycznie. – Michael puścił jego ramię, po czym wskazał ręką za siebie i zapytał.
- Wracamy? – Ryan pokiwał głową i ruszyli biegiem w stronę zamku. Po jakimś czasie dołączył do nich Dymitr. W połowie drogi zaczął padać deszcz, a wiatr wywijał konarami drzew we wszystkie strony. Zbliżał się wieczór, więc sceneria była rodem z horroru, co Ryan w głowie od razu zanotował. Poczuł się trochę dziwnie, więc odsunął od siebie podobne myśli, nie chcąc napędzać w sobie strachu przed możliwością pojawienia się w ciemnym lecie jakiś upiorów.
Byli cali przemoczeni, kiedy wreszcie dotarli do zamku. Weszli bocznym wejściem od strony lasu, z którego wrócili. Od razu ruszyli korytarzami na parterze, by powiadomić wszystkich, że znaleźli zgubę całą i zdrową. Tak jak przewidywali, Patrick czekał przed biblioteką. Chodził nerwowo w tę i z powrotem, a kiedy usłyszał kroki, zatrzymał się i spojrzał na przemoczonego Ryana. Uśmiechnął się z ulgą i ruszył w jego stronę, chcąc go po prostu uściskać. Ten jednak cofnął się gwałtownie z przestraszoną miną. Książę zatrzymał się w pół kroku i spojrzał na niego z niezrozumieniem.
- Przepraszam, Patrick – wydusił drżącym z emocji głosem. Nie widział żadnych śladów na szyi chłopaka, które po tym, jak go ugryzł, powinny raczej być całkiem widoczne.
- Wszystko dobrze. Nic mi nie jest. Nie chciałeś tego – powiedział spokojnym głosem i wyciągnął w jego stronę rękę. Ryan się zawahał.
- Sam nie wiem. Pragnąłem tego – przyznał z zawstydzeniem. Dymitr uśmiechnął się pod nosem. Ryan był naprawdę rozbrajający.
- Pragnąłeś krwi, a nie mojej krzywdy – zaoponował książę. Zbliżył się jeszcze bardziej do chłopaka, ale ten ponownie cofnął się odrobinę. Naprawdę nie był pewien, czy umiałby się powstrzymać.
- Na jedno wychodzi – odpowiedział z krzywą miną i objął się ramionami. Zrobiło mu się zimno, czego nie czuł wcześniej. Zdziwił się trochę, ale nie zdążył zapytać o przyczyny takiego stanu, bo Patrick odpowiedział:
- Przestań pieprzyć i chodź mnie przytulić! – Drgnął na dźwięk jego podniesionego głosu. Po kilku sekundach wahania się, czy to na pewno jest dobry pomysł, w końcu podszedł do księcia i objął go delikatnie. Patrick schował twarz w zgięciu jego szyi i odetchnął, uspokojony. – Dobrze, że jesteś cały – dodał z lekkim uśmiechem. Ryan też się uśmiechnął i poklepał go po plecach, po czym odsunął się i zapytał.
- Wampiry czują zimno?


***


Ciemność. Słyszał tylko jakieś głosy, jęki, płacz. Pragnął zasłonić uszy, ale nie mógł się ruszyć. Nie pamiętał skąd się tu wziął, gdzie się znajdował, ani nawet kim był. Nie chciał już tylko dłużej słuchać tych potwornych dźwięków. Miał wrażenie, jakby trwał tu od zawsze. Jakby spadał w otchłań bez dna. Nagle poczuł coś. Jakby uderzenie serca. Nie był pewien, czy to jego serce. Po chwili odgłosy kolejnych uderzeń zagłuszyły krzyki, które William dotąd słyszał. Poczuł coś. Złość? Rozgoryczenie? Wściekłość? Złapał oddech i… otworzył oczy. 


4 komentarze:

  1. Wreszcie nasz wampirzy książę się przebudził. Biedny Patrick, ze akurat ten biedak musiał być pierwszym posiłkiem naszego kochaniutkiego krwiopijcy :D. Feliks i Claude powinni oberwać i to mocno :D. Chociaż zablokowanie dostępu do mocy to już coś ale stanowczo za mało :P. Wreszcie nasz Will się budzi. Ciekawe jak zareaguje na news. Mam nadzieję że nasza mala czarodziejka dostanie wcześniejszy prezent pod choinkę :P. A tak w ogóle to rodzice Ryana to zabijają za takie długie wagary. Weny. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak! Ryan już jest wampirem. Ale nie ma pojęcia o swoim prawdziwym pochodzeniu, przynajmniej póki co :D Dziękuję za komentarz :)

      Usuń
  2. Rozdział fajny. Szkoda tylko że Will wszystko przestał i nie mógł wlać swojemu i swojego brata kochasiowi. Chociaż nic straconego :P. To teraz Ryana będzie miał dietę lekkostrawną :D. Przepraszam że wcześniej nie napisałam ale zwyczajnie miałam małą przeprowadzkę i nie miałam w ogóle czasu na nic. Życzę weny i jeszcze raz weny. P.S. Przeczytałam również dodatek i muszę przyznać że nie tego się spodziewałam po naszym "małym" sadyście, ale co ja tam wiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie miał jeszcze okazje pokazać im na co go stać xd Hahaha, biedak nie za bardzo ogarnął co się z nim dzieje :') Claudius jest postacią dynamiczną (w przenośnym i dosłownym tego słowa znaczeniu xD), a ja mam zamiar wyjaśnić w tej krótkiej serii, "Historii Claudiusa Molier", dlaczego jest taki, a nie inny :D Dziękuję za komentarz :3

      Usuń