sobota, 7 marca 2015

Książę Patrick


Enjoy! Z dedykacją dla Neko Usagi <3


Rozdział 7


      Wielki zamek. Ogromna komnata. Duże łoże.
– Mocniej! – krzyknął ciemnowłosy młodzieniec. Leżał na brzuchu, a jasnowłosy wampir wchodził w niego bez opamiętania.
– Książę, a jeśli zrobię ci krzywdę? – wydyszał wampir, mimo to wchodząc w niego brutalnie. Zaowocowało to głośnym jękiem chłopaka pod nim, który zaciskał dłonie w pięści na materiale skołtunionego prześcieradła.
– To rozkaz Dymitr! Szybciej do cholery! – Wypiął się bardziej w jego stronę, umożliwiając mu tym samym wykonanie nadanego przez siebie polecenia.
– Oh, myślałem, że do dupy – zaśmiał się cicho, wywołując u chłopca dreszcze, gdy dmuchnął na nagą skórę ciepłym powietrzem. Dymitr pochylił się nad nim, wtulił twarz w kark chłopaka i gwałtownie przyśpieszył, chcąc doprowadzić ich do końca.
– Bardzo… kurwa… zabawne. Zaraz mi kutas eksploduje. – Dymitr złapał jedną dłonią jego ramię. Nie przestawał przy tym go rżnąć.
– Zaskakuje mnie twoja umiejętność wymawiania trudnych słów zaraz przed wytryskiem. – Dymitr, jako że jest wampirem nie czuł zmęczenia, więc mógł mówić ile tylko zapragnął. To już w głowie drugiej osoby by na moment przed orgazmem rozumiała, co do niej mówił. Jednak książę od zawsze był bardzo pojętną osobą.
– Dymitr, kurwa… - Chłopak pragnął dotknąć swojego spuchniętego penisa, ale nie miał do niego dostępu. Musiał zadowolić się szurającym o niego prześcieradłem.
– Żadnej nie widzę, paniczu. – Nagle do uszu wampira dotarł głośny krzyk, oświadczający wszem i wobec, że książę Patrick, syn Jamesa II, poprzedniego władcy królestwa, bratanek obecnego króla, Victora i konkurujący z młodszym bratem o tron, doszedł. Dymitr poruszał się jeszcze chwilę w wymęczonym wnętrzu chłopaka, zanim sam nie doszedł.
Był to poranek. Dymitr odwiedził swojego podopiecznego, jak to miał w zwyczaju po swoich nocnych eskapadach. Nadal leżeli zawinięci w pościel. Wyglądali naprawdę słodko. Bo i Dymitr nie wykazywał cech aktywa, tak i Patrick specjalnie męski nie był. Jednak wampir na swoje przeszło dwa tysiące lat odgrywał w swoim życiu różnorodne role.
-Szukałem cię wczoraj. Gdzie byłeś? – zapytał Patrick wampira, który postanowił rozłożyć się na jego piersi. Snuł palcami wymyślne wzorki na brzuchu księcia i nie wyglądało na to, by palił się do odpowiedzi.
– U Michaela? – zapytał spokojnie chłopak. Wiedział o nieszczęśliwej miłości Dymitra. Oczywiście znał sprawę w takiej postaci, jaką przedstawił mu któregoś dnia sam Dymitr. I choć to, co mu powiedział nie było kłamstwem, to zostało pominięte w kilku szczegółach. Na przykład w tym, że Dymitr jest szpiegiem rebeliantów. Wampir poruszył się niespokojnie, po czym cicho odpowiedział
– Nie. – Patrick czując, że coś jest nie tak, postanowił drążyć temat.
– Więc co robiłeś? – Nie słysząc nadal odpowiedzi, chwycił mężczyznę za rękę. – Wiesz, że możesz mi powiedzieć. – Dymitr po chwili uniósł się i usiadł na kostkach, patrząc w twarz Patrickowi. Kiwnął lekko głową na potwierdzenie. Po chwili niespiesznie zaczął tłumaczyć.
– Zapewne słyszałeś, że twój brat pojawił się w Sarihmas. – Patrick kiwnął głową na znak potwierdzenia. Więc Dymitr kontynuował. – Znasz przepowiednie Patrick. – Powiedział poważnie. Sam książę jakby skamieniał, przewidując, jakie mogą być dalsze słowa Dymitra. – Pomyślałem, że może przeniesiesz się gdzieś ze mną. Dyskretnie. – Patrick wpatrywał się w niego z przerażeniem. Nie wiedział, jak zareagować. Owszem, znał przepowiednie. Na pamięć. Kiedy znajdzie się ten, którego ojciec przez nienawiść zgubił, odnajdzie go miłość, dzięki której wolność dla znienawidzonych kupi.
– Ja… Dymitr, ale co z Claudem? – Claudius Moliere. Potępiony anioł. Upadły. Przepełniony na wskroś nienawiścią. I co najlepsze - kochanek Patricka. Dymitr drgnął i podsunął się do niego, wplatając dłoń w jego włosy i patrząc na niego roztrzęsionym spojrzeniem.
– Dobrze wiesz, że jego nie przekonasz. Zresztą, nikogo stąd nie przekonasz. A przepowiednie zawsze się spełniają, Patrick. – Chłopak przeniósł spojrzenie na swoje dłonie, zupełnie zagubiony. To była zapowiedź wampira. Zapowiedź, że wkrótce stąd odejdzie. Nie wiedział, co odpowiedzieć. Nie chciał odchodzić, bał się. Ale wiedział, że jeśli nie pójdzie z Dymitrem, straci jedynego przyjaciela, który będzie w stanie mu pomóc. Poza tym, Claude. On…
Jednak nie było mu dane odpowiedzieć na pytanie wampira. Do jego komnaty wkroczył Claudius. Rozwścieczony. Ruszył w stronę Dymitra i zamierzył się na niego, by wymierzyć mu mocny cios prosto w twarz. Dymitr jednak uskoczył, cofając się w wampirzym tempie pod ścianę. Rzucił ostatnie błagalne spojrzenie Patrickowi, lecz ten, gdy tylko podniósł się z łóżka, został złapany w silny uścisk Claudiusa. Mężczyzna chwycił go za włosy, ciągnąc jego głowę przy tym do tyłu. Chłopak jęknął boleśnie.
– Claude, co robisz?! Puść… – Mężczyzna mierzył się wzrokiem z Dymitrem, a po chwili niemal zasyczał Patrickowi do ucha
– Chciałeś uciec… Ty cholerny gnojku. Chciałeś mnie zostawić! –  Odepchnął chłopaka tak mocno, że ten zatrzymał się na komodzie stojącej jakieś trzy metry od nich. Podszedł do niego szybko i podciągnął go do góry, patrząc na niego ze złością i… żalem? Uderzył go z otwartej dłoni w twarz.
– Nie wolno ci go bić, zasrańcu! – krzyknął zdrowo przestraszony Dymitr. Wszyscy mówili, że Claudius wraca dopiero za dwa dni. To zupełnie pokomplikowało jego plany.
– A tobie nie wolno go pieprzyć. On jest mój! – warknął i ruszył na Dymitra. Jego skrzydła były całkiem rozpostarte, co oznaczało, że Claude nie był w zbyt dobrym humorze. Dymitr ponownie mu umknął, chcąc dostać się do Patricka, by wraz z nim się aportować. W chwili, gdy to mu się udało, krzyknął
– Złap mnie za rękę! – Patrick był cały zapłakany. Spojrzał na niego spanikowany.
– Nie, Dymitr! Przepraszam, nie mogę. Uciekaj! – Wampir wpatrywał się w niego z przerażeniem i widząc, że nic nie wskóra, teleportował się z trzaskiem. Patrick spojrzał wilgotnym spojrzeniem na Claudiusa. Bał się jego reakcji. Jednak ten podszedł do niego z dziwnym wyrazem twarzy. Przyklęknął przy nim i wziął go na ręce. Książę cały się trząsł, w końcu wcisnął twarz w jego szyję i załkał głośno. Mężczyzna zaniósł go do łóżka. Przykrył Patricka kocem, który zdjął z fotela stojącego niedaleko drzwi od balkonu. Usiadł przy nim i zaczął głaskać go po głowie, przygładzając pomierzwione włosy. Patrick nadal cicho płakał, nie mógł przestać.
– Dlaczego mi to robisz? – Nie otrzymując odpowiedzi od odwróconego do niego tyłem chłopaka kontynuował.  – Wiesz, że przy mnie nic ci nie grozi. – Książę jednak nie reagował. Szlochał cicho w poduszkę. Po chwili mężczyzna położył się za nim i przylgnął do odsłoniętych pleców chłopca. – Mój piękny książę. Spójrz na mnie. – Patrick zadrżał czując na ramieniu chłodną rękę mężczyzny.
– Obiecałeś, że więcej mnie nie uderzysz. – Claudius skrzywił się. Słowa chłopaka nie były mu na rękę. Złapał go za ramię i delikatnie odwrócił w swoją stronę. Zaczerwienione i mokre od łez spojrzenie chłopaka spoczęło niepewnie na stalowych oczach Clauda, które wyrażały poczucie winy. Mężczyzna był widocznie zawstydzony swoim zachowaniem. Przyciągnął roztrzęsione ciało chłopca do siebie. Patrick dał się przygarnąć, ale sam nie zrobił nic. Po prostu oparł głowę o pierś mężczyzny i leżał przy nim, powoli się uspakajając. Claude głaskał go po włosach, drugą ręką masował potłuczone plecy księcia. Szeptał do niego. Jak zaklęcie powtarzał, że go kocha.


***


   Claude spędził w zamku kilka następnych dni. Niemal cały ten czas przeznaczył dla Patricka, pragnąc go jakoś udobruchać. Był, jak na niego, niepokojąco uprzejmy. I zabawny. Zagadywał chłopaka, choć wcześniej sytuacja była kompletnie odwrotna i to książę musiał ubiegać się o uwagę mężczyzny.
Przez dwa pierwsze dni Patrick był kompletnie apatyczny. Dawał się całować, przytulać, dotykać, ale kompletnie nie reagował na żadne pieszczoty. Kiedy trzeciego dnia Claude zabrał go na przejażdżkę konną, chłopak odrobinę się rozentuzjazmował. Zaczął pytać o różne kwestie, gdyż wybrali się nad rzekę Voron, wokół której rozpościerały się wysokie, strzeliste góry.
– Mieszkają tu jakieś konkretne stworzenia? – Claude zdrowo ucieszony odpowiadał mu z lekkim uśmiechem na ustach.
– Owszem, skrzaty, które nie sprzymierzyły się z powstańcami nadal zamieszkują te tereny. – Patrick jechał równo z nim. Nie spieszyli się. Właściwie Claude nadawał tempo i dzięki temu mógł swobodnie rozmawiać z chłopakiem i pozwolić mu przyglądnąć się okolicy. I Patrick korzystał. Pełną parą.
– W tych jaskiniach? – Pytając, dłonią wskazał jedną z ciemnych szczelin znajdujących się na wysokości około czterech metrów od poziomu rzeki. Claude przyglądał się mu, widząc, że nareszcie otrzymuje pożądane efekty.
– Tak. Skrzaty, jak zapewne wiesz, to dość pospolite stworzenia. Nie szukają wygód. – Patrick kiwnął głową. Po chwili Claude zaproponował, by zatrzymali się pod jednym z drzew. Rosła tam gładka trawa, a drzewa dawały kojący cień. Dzień był na tyle ciepły, że obaj zapragnęli odpocząć. Patrick przywiązał konie kilka metrów od nich, by mogły poskubać trawy, a w tym czasie Claude rozsiadł się wygodnie, opierając głowę o pień drzewa. Kiedy Patrick się odwrócił z zamiarem zajęcia jakiegoś miejsca, Claude poklepał miejsce obok siebie. Po chwili wahania Patrick ostatecznie usiadł przy nim, mimowolnie stykając się z nim ramieniem i udem. Claude napił się trochę wody z bukłaka. Gdy skończył, podał pojemnik chłopakowi. Ten przyjął go i sam nieco ukoił pragnienie. Zaschło mu w gardle, dzisiaj było wyjątkowo ciepło.
   Panowała między nimi cisza. Przez kilka minut. Dłużących się niemiłosiernie minut. W końcu jednak Patrick zagadnął Claudiusa, kiedy ten wyjeżdża. Nie otrzymał jednak jednoznacznej odpowiedzi. Tym razem Claude zapytał chłopca o lekcje i nauczycieli. Często go o to pytał, z racji, że w wielu kwestiach jego wuj kompletnie o tym nie myślał, tym samym zaniedbując Patricka. I jak do tej pory najczęściej zajmował się tym Dymitr, tak teraz Claude czuł powinność , by zatroszczyć się w tej kwestii o księcia. Patrick oczywiście zapewnił go, że wszystko w porządku. Opowiedział nawet jakąś anegdotkę związaną z lekcją astronomii. Czas płynął im całkiem spokojnie. Co raz Claude odgarniał z twarzy Patricka zbłąkane kosmyki włosów, poprawiał mu kołnierzyk, mankiet, muskał palcami jego policzek czy dłoń. I nie umknęło to uwadze Patricka, który czuł się mile połechtany takim wyjątkowym traktowaniem. W pewnym momencie Patrick zaśmiał się głośno z żartu mężczyzny. Patrzył na niego rozbawiony, po czym obaj usłyszeli szelest w pobliskich krzakach. Zwrócili czujne spojrzenie w tamtą stronę. Claude podniósł się, po czym ostrożnie ruszył w stronę źródła hałasu. Ten moment później ustał, mimo to mężczyzna czuł, że cokolwiek to było, nadal tam siedziało. Patrick szedł zaraz za nim i czuł wspinające się po plecach napięcie. Spodziewał się najgorszego. Mieszaniec.
Nie mylił się. Kiedy Claude wyciągnął rękę, by odsunąć gałęzie krzewu, mały chłopiec wyskoczył prędko, chcąc uciec. Jednak mężczyzna zdążył złapać go za ramię i powstrzymać przed ucieczką. Chłopiec wyrywał się, ale nie był w stanie wyrwać się Claudiusowi.
– To elf – odezwał się drżącym głosem Patrick.
– Nie tylko. – Dziecko zaczęło mimowolnie płakać. – Gdzie twoi rodzice? – Chłopiec przez ściśnięte gardło odpowiedział
– N-nie żyją. – złapał za rękę Claude, próbując poluźnić ucisk jego dłoni na swoim przedramieniu. Jednak bez większych rezultatów. Po chwili Claude wyciągnął zza pasa nóż i przyłożył go do szyi chłopaka. Dziecko zaczęło dławić się łzami i nadal próbowało się wyszarpnąć, jednak bez większych rezultatów.
– Claude! – krzyknął Patrick, i ruszył w jego stronę. Gdy jednak napotkał zimne spojrzenie mężczyzny zatrzymał się jak wryty.
– To mieszaniec. – Patrick podszedł do niego i złapał go za rękę, w której trzymał sztylet.
– To dziecko! – Mężczyzna jednak nie ustępował. Podobnie jak Patrick. Nadal wpatrywał się błagalnie w oczy kochanka. Nie chciał widzieć śmierci niewinnego dziecka. Przerażało go to.
– Puść mnie, Patrick. – Chłopak nie posłuchał go. Chwycił go nawet mocniej i wydusił:  Proszę cię. To bezbronne dziecko.  – Walczyli ze sobą na spojrzenia. W końcu Claude wypuścił sztylet z dłoni i poluźnił ucisk na ręce dziecka. Malec od razu to wykorzystał, puszczając się biegiem w gęstwinę. Mężczyzna westchnął ciężko przymykając jednocześnie oczy, a po chwili poczuł zaciskające się na jego szyi znajome ramiona. Miękkie włosy połaskotały go po szyi, kiedy książę wtulił w nią swoją twarz. Nieco zdezorientowany uchylił powieki i zerknął w dół, dostrzegając przytulonego do niego Patricka. Uśmiechnął się lekko. Patrick odchylił twarz i pocałował go mocno. Drżał nieco. Claude objął go delikatnie i oddał pocałunek.
– Wszystko okej? – Patrick nie odpowiedział, za to wpił się w jego usta mocniej i wsunął mu język między wargi. Serce biło mu jak szalone. Przejechał dłońmi po umięśnionych ramionach Claudiusa. Otarł się przodem spodni o jego biodro i westchnął w jego usta.
– Wracajmy. – szepnął, spoglądając mu w oczy pożądliwym spojrzeniem. Wiedział, że Claude nie jest taki, jak Dymitr mu mówił. I teraz miał tego pewność.


***


   Wszedł w niego płynnym ruchem. Patrick krzyknął zaskoczony. Nie spodziewał się, że tak szybko przejdą do meritum. Zacisnął palce na napiętych ramionach Claude i poruszył mocno biodrami pod nim, nie zaprzestając przy tym wydawania dzikich dźwięków. Mężczyzna nie próżnował, bynajmniej. Oparł nogi chłopaka o swoje uda i na klęczkach posuwał go rytmicznie, oddychając szybko. Nie mówił za wiele. Jednak na ustach tkwił mu zadowolony uśmieszek.
Kiedy skończyli Patrick zasnął wtulony w pościel. Claude leżał przez jakiś kwadrans przy nim. Później jednak udał się do łaźni, by obmyć się przed wizytą u Victora. Odświeżony i gotowy obrócił się jeszcze do kuchni, by poprosić  o przygotowanie dla niego kolacji. Potem udał się już do króla, który jak się okazało spędzał wieczór w bibliotece. Claude nie wiedział, czy władca jest tam sam, czy też ktoś mu towarzyszy. Mimo wszystko, poszedł ostatecznie w pożądane miejsce i zapukał w mosiężne, ciężkie drzwi. Odpowiedział mu stłumiony, znajomy głos króla. Samego Victora. Claude uchylił drzwi i wszedł do środka. Ukłonił się i spytał
– Wzywałeś mnie, panie? – Król nie podniósł wzroku znad rozłożonych na stole pergaminów. Pokiwał tylko powoli głową. Podpierał jedną dłonią głowę, trzymając ją za podbródek. Był widocznie głęboko zamyślony. Claude, jak niemal zawsze z resztą, był nieco skołowany. Nie wiedział, co zrobić, czy stać w miejscu pod drzwiami, czy podejść do króla i jakoś zwrócić na siebie większą uwagę. Ostatecznie nie zdążył zrobić nic, gdyż Victor go uprzedził i wstał z miejsca. Podszedł do ogromnego okna. Po chwili, cały czas patrząc na rozległy krajobraz królestwa, przywołał go gestem dłoni. Claude podszedł do niego i stanął przy nim, również zwracając wzrok na obraz za szybą.
– Wiesz, gdzie jest Dymitr, Claudiusu? – Claudius wiedział. Jednak obiecał Patrickowi, że nie powie o tym Victorowi. A jako że musiał nazbierać sobie plusów u księcia, dochował tajemnicy i odpowiedział królowi
– Nie wiem, panie. Zapewne niedługo wróci. – Król westchnął ciężko. Przesunął dłonią po parapecie, po czym przysunął ją bliżej oczy, chcąc sprawdzić czy nie ma na niej śladów kurzu. Był perfektcjionalistą.
– Ruszysz za nim, by go odnaleźć. Obawiam się, czy za sprawą jego zniknięcia nie stoją przypadkiem buntownicy. – Claude uśmiechnął się ironicznie pod nosem, jednak szybko się opanował nie chcąc wzbudzać niepotrzebnych wątpliwości u władcy. – Poza tym bardzo dobrze opiekował się moim bratankiem. Patrick był przy nim pokorniejszy. Zależy mi, by się odnalazł. Myślę, że mogę na ciebie liczyć, Claudiusu? – Zadając owe pytanie popatrzył swoimi niezdrowo błyszczącymi oczami na mężczyznę. Claude poczuł dreszcze przebiegające mu przez plecy. Kiwnął jednak głową i rzucił władcy lekki uśmiech.
– Oczywiście, panie.


***


   Claude doskonale wiedział, że nie będzie szukał Dymitra. Zasraniec uciekł na jego oczach i doskonale wiedział, co było tego powodem. Musiał jednak przynajmniej sprawić wrażenie, że poszukuje wampira, więc zebrał kilkoro swoich ludzi i pożegnawszy się z Patrickiem, ruszył.
Przeczesywali pobliskie tereny, odwiedzali gospody, by odnaleźć wampira. Claudiusa irytowało to, że marnuje czas na coś równie bezsensownego, jednak nie zamierzał narzekać, by nie wzbudzać niepotrzebnych wątpliwości wśród swoich ludzi. Nie chciał mówić Victorowi prawdy, ten był już wystarczająco znerwicowany.
Po paru dniach poszukiwań, zapuścili się w teren zajmowany przez rebeliantów. Było późne popołudnie, więc postanowił nakazać rozłożyć namioty i czatować w razie, gdyby mogli liczyć na jakiegoś zbłąkanego buntownika, który zapuściłby się poza bariery obozu.
I tak obserwowali, czając się wraz z Perossami w gęstym lesie. Claude nie miał pojęcia, że zdobycz przebije wszelkie jego oczekiwania. 

6 komentarzy:

  1. JEJ <3 Dzięki <3 Specialnie narysjue ci rysunek na bloga (już to pisze 3 raz XDD)

    OdpowiedzUsuń
  2. ja tego nadal w powiadomieniach nie widzę, co jest to nie wiem xD Nie mogę się doczekać! :3 Wszystkie prace znajdą swoje miejsce w zakładce "Galeria" :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Mówiłam już, że uwielbiam Dymitra? Tak? Trudno. Powtórzę. KOCHAM DYMITRA <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie ma to jak mieć 2000 lat na karku i nadal posiadać poczucie humoru. xd

      Usuń
  4. No super jaka zdobycz, znowu kończy się w takim momencie to powinno być karalne...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahahaha, muszę jakoś zachęcać do dalszego czytania! ;) to na razie działa, więc liczę, że karalne nie będzie, bo inaczej mogę bardzo źle skończyć... :x :D

      Usuń