czwartek, 25 grudnia 2014

Dwudziesty piąty grudnia

Witajcie! 
Bonus świąteczny, w którym czas i miejsce akcji jest nieco inny, niż bieżący w opublikowanych rozdziałach. Żeby rozjaśnić sytuację, miejsce akcji to Sarihmas, a czas - Boże Narodzenie. :) Od aktualnych wydarzeń do bonusu miało miejsce kilka innych epizodów, które mogą rodzić pytania, ale spokojnie. Wszystko wraz z kolejnymi rozdziałami się wyjaśni, więc nie ma się czego obawiać :D

Życzę przyjemnej lektury! Wesołych świąt i szczęśliwego Nowego Roku! :)

Enjoy!

Bonus świąteczny


Ten dzień był dla Williama wyjątkowy. Co roku właściwie. Bo w ten właśnie dzień miał urodziny, a to jest dwudziestego piątego grudnia. Obudził się już w lepszym humorze, Lola odwiedziła go od razu z rana i wręczyła prowizoryczny tort, jakim miał być naleśnik z truskawkami. Podziękował przyjaciółce i dał się jej wycałować. Oczywiście prosił ją o dyskrecję, jednak ona oświadczyła mu, że tutaj wszyscy znają datę jego urodzin. Westchnął niezbyt pocieszony. Gdy tylko zjadł tort w postaci naleśnika, ubrał się i wyszedł na salę główną, gdzie wszyscy spędzali czas odkąd znaleźli się w Midis. Tam już na niego czekali i od razu wszyscy zaczęli składać mu życzenia. Pierwszy dobiegł do niego Elaren, życzył mu przejęcia władzy, długoletniego panowania, potomstwa, na co Will ledwo się nie skrzywił, dobrego libido, zdrowia i miłości. Chłopak podziękował mu, i przyjmował kolejne, niektóre bardziej inne mniej wymyślne życzenia. Było mu bardzo miło, wszystkim szczerze dziękował i nie mógł wyjść z podziwu dla sympatii jaką go tutaj darzyli. Wydawało się, że życzenia nie będę miały końca, kiedy jednak ktoś zaczął grać na skrzypcach, ktoś inny na akordeonie, a jeszcze inny na flecie. Większość młodych porwała się do tańca i chciała zaciągnąć Willa, jednak on ostatecznie się wymigał i postanowił poszukać sobie miejsca gdzieś, gdzie będzie mógł się skupić i pouczyć nowych zaklęć. Nie zamierzał marnować czasu, a urodziny nie były żadną wymówką. Odwrócił się na pięcie i nie dostrzegł zmierzającego w jego stronę czarodzieja, który miał dla niego nieco ciekawszy sposób składania życzeń… i można powiedzieć… prezent.
Siedział od kilku godzin w swoim pokoju i po raz kolejny studiował to samo zaklęcie nie mogąc go zrozumieć i się nauczyć. Zirytowany postanowił zrobić sobie przerwę. I jak mógł odebrać sobie możliwość zabawy, tak nie potrafił przestać myśleć o Ryanie. Tak bardzo się o niego martwił. Przymknął oczy, a w wyobraźni przywołał obraz swoich poprzednich urodzin, kiedy mogli je spędzić razem, tak beztrosko, kompletnie nie zdając sobie z niczego sprawy. Nie spostrzegł się nawet, kiedy zasnął

- Myślisz, że mu się spodoba? – Zapytała Lola, wiążąc kolejnego balona. Kiedy Ryan nie patrzył, robiła to za pomocą czarów. Niestety nie za każdym razem mogła sobie na to pozwolić. Przygotowywali dom na przyjęcie urodzinowe dla Williama. Rodzice Ryana mieli w Boże Narodzenie nagły wyjazd służbowy, więc chłopak mógł urządzić urodziny dla przyjaciela. Zaprosili kilka osób, przyrządzili proste potrawy, kupili popcorn, chipsy, ciastka i dużo słodkich napojów. Ogólnie zapowiadał się miły wieczór. Jednak na tę chwilę do wieczora było jeszcze trochę czasu, a Ryan z Lolą dekorowali salon balonami i przyczepiali je, gdzie się dało.
- Na pewno wtrąci swoje trzy grosze, że nie trzeba było i tak dalej, ale sądzę, że nie będzie zanadto wybrzydzał. Chyba nie jest tak źle, co Lola? – Chłopak prychnął, nieco rozbawiony wątpliwościami przyjaciółki. Ta rzuciła mu upominające spojrzenie, jednak za bardzo jej nie wyszło przez uśmiech, w jaki mimowolnie ułożyły się jej wargi. Żeby jednak podkreślić choć trochę swoje lekkie niezadowolenie pacnęła chłopaka balonem w ramię. Wtedy ten wyrwał się jej z dłoni i gubiąc powietrze odleciał gdzieś w kąt pokoju.
- Chyba jest okej. – Mruknęła ostatecznie, pokazując mu język. Przeszła przez salon w poszukiwaniu zguby. Podniosła wypompowany z powietrza balonik i otarłszy go nieco, ponownie zaczęła go nadmuchiwać.
Około dwudziestej zaczęli się zbierać ludzie. Właściwie przyszło raptem kilka osób, takie warunki postawił William, ale nawet bez solenizanta była przyjemna atmosfera, rozmowa się kręciła, dwie osoby nawet kiwały się w rytm kolęd, które puścił Ryan. Czekali już tylko na Williama, który chwilę wcześniej dał znać Ryanowi, że zaraz będzie. Chłopak czekał na niego z zniecierpliwieniem. Tak bardzo nie mógł się go doczekać, że usiadł nieco dalej od gości w fotelu przy oknie i wyglądał przez nie niemal bez przerwy, wypatrując przyjaciela. Po paru chwilach od ostatniego razu ponownie odwrócił głowę i wtedy dostrzegł zbliżającego się do jego domu przyjaciela. Uśmiech mimowolnie wypłynął mu na twarz. Poderwał się z miejsca i ruszył do drzwi wejściowych. Odczekał moment, po czym otworzył je przed chłopakiem, zanim ten zdążył zapukać, czy choćby wybrać numer w celu zadzwonienia do Ryana i poinformowaniu go o swoim przyjściu. Prawie dostał drzwiami, jednak zdążył się uchylić. Uśmiechnął się do chłopaka, trochę zarumieniony. Od niedawna zaczęli ze sobą… eksperymentować, to też obecność Ryana bywała dla niego nieco zawstydzająca. A przecież przyjaźnili się ze sobą, jeszcze dłużej się znali, mimo to czuł lekkie zakłopotanie, kiedy ten nachylił się nad nim i pocałował go w policzek.
- Hej. – mruknął Ryan i odsunął się nieco, przepuszczając go w drzwiach.
- Cześć. – odpowiedział jedynie i wszedł do środka z spuszczonym spojrzeniem. Przez następne kilkanaście sekund nie odważył się go podnieść. Tłumaczył go oczywiście fakt, że zdejmował buty. Kiedy już skończył, podniósł się i omiótł spojrzeniem przedpokój w domu Ryana. Był świątecznie przystrojony. On też w domu obchodził święta, więc rodzice mieli spore obiekcje by szedł w taki dzień na imprezę do kolegi. Ostatecznie przekonał ich tym, że Ryan spędza święta sam, ponieważ jego rodzice zmuszeni byli wyjechać w sprawach biznesowych. Tak więc znalazł się tutaj, by obchodzić z przyjaciółmi i znajomymi swoje urodziny. Gdy już zdjął kurtkę, czapkę i szalik, przeszli z Ryanem do salonu, gdzie odbywała się impreza. Stół był syto zastawiony, nie tylko w jedzenie, ale również… napoje. Różnego rodzaju. Przywitał się z wszystkimi, przyjął serdeczne życzenia i prezenty, przy których stanowczo zaznaczał, że nie musieli się wykosztowywać, jednak podziękował każdemu. Poza Lolą i Ryanem, życzenia składali mu Arthur, Chris i Ness. Byli znajomymi ze szkoły, często mieli razem zajęcia i spotykali się czasem po szkole.
Pojedli, popili. Nawet obejrzeli film! Było naprawdę fajnie, William długo wspominał ten wieczór. A zwłaszcza z jednego powodu. Kiedy wszyscy wrócili już do swoich domów, Ryan zaproponował Willowi nocleg. Swoją propozycję uświęcił tym, że przecież Will trochę wypił, nie mógł w takim stanie wrócić do domu, bo po pierwsze było to nieco niebezpieczne, a po drugie jego rodzice nie byliby raczej zadowoleni, że spożywał alkohol. Został więc u Ryana. Pomógł mu ogarnąć salon, po czym obaj poszli do jego pokoju. Will zdjął z siebie ubrania, pozostając w samych bokserkach, podczas gdy Ryan włączał laptopa, by mogli jeszcze przed snem coś pooglądać. W tym czasie Will zdążył pójść do łazienki by umyć zęby (miał u Ryana swoją szczoteczkę, co zakrywało na przesadę, jak sam niejednokrotnie podkreślał) a po chwili Ryan do niego dołączył. Gotowi do snu wrócili do sypialni chłopaka i weszli na łóżko. Ryan uprzednio wziął ze sobą laptopa. Will naciągnął na nich koc i oparł się wygodnie o poduszkę. Oglądali zabawne challenge na you tube, co raz zanosząc się śmiechem. Potem natrafili na piosenkę Will.i.am „This is love”, którą postanowili przesłuchać. Kiedy melodia leciała sekunda za sekundą, Ryan patrzył na Willa. On wpatrywał się w ekran śledząc przebieg teledysku, który obaj znali niemal na pamięć. A Ryan patrzył na niego. Studiował tak dobrze znaną mu twarz. Patrzył na zielone, duże i wyraziste oczy. Łagodnie zarysowane policzki, lekko zadarty podbródek. I usta. Will miał ładne usta. Patrzył na nie i mimowolnie się oblizał. Po chwili Will odwrócił twarz w jego stronę zamierzając go o coś zapytać, ale kiedy tylko dostrzegł jego… spojrzenie, zapomniał, o co mu chodziło. Sam zapatrzył się na przyjaciela. Zawiesił wzrok na jego ustach na dłużej, kiedy Ryan pochylił się nad nim i pocałował go. Puścili laptopa, z którego nadal leciała piosenka. Nie przestali się jednak całować. Will nawet zarzucił mu ramiona na szyję, a Ryan przyciągnął go bliżej obejmując w pasie. Po dłuższej chwili Ryan popchnął Williama na poduszki i zawisł nad nim, ponownie zaczynając go całować. Przy tym sięgnął dłonią do jego bokserek i zaczął masować jego penisa przez materiał. William czując to jęknął głośno i szarpnął mimowolnie biodrami. Kiedy robił to sam… cóż, nie było to tak intensywne. W przypływie nagłego podniecenia przesunął dłońmi po nagich plecach przyjaciela, zahaczając trochę paznokciami o skórę chłopaka. Ten syknął cicho, choć spodobała mu się inicjatywa Willa. W końcu wsunął dłoń w bokserki Williama i wyciągnął na wierzch jego członka. To zaowocowało kolejnym jękiem z ust chłopaka. Sam sięgnął do kroczka Ryana i przez bokserki ścisnął jego członka mocno, wywołując u chłopaka głośniejszy jęk, który ten chciał stłumić w jego ustach, jednak zabrakło mu powietrza. Piosenka dawno się skończyła, teraz z playlisty leciały inne kawałki, jednak oni nie zwracali na to większej uwagi. W końcu William wyciągnął z bokserek penisa przyjaciela i zaczął go stymulująco masować, przyprawiając go o rozkoszne dreszcze. Jęczeli sobie w usta, między pocałunkami. Dotykali się, ocierali o siebie. Czuli nawzajem całym ciałem. Will nawet nie zarejestrował, który z nich doszedł pierwszy. Ale w tamtej chwili żaden z nich nie miał siły się nad tym zastanawiać. Próbowali złapać głębszy oddech i uspokoić dudniące w piersiach serca. Kiedy już się względnie uspokoili, Will czuł, że dopada go senność. Patrzył jednak uparcie na Ryana, nie chcąc jeszcze zasypiać. Czuł się taki… brudny po tym, co zrobili. Ale nie chciał o tym myśleć, zwłaszcza dlatego, że nie miał siły iść się umyć. Ryan wyłączał Laptopa, poszedł go odłożyć i zgasić lampkę w kącie pokoju. William myślał o tym, jaki jest przystojny, dobrze zbudowany, dobry, zabawny. I o tym, jak na niego patrzy. A ten, gdy tylko się odwrócił w jego stronę, znów patrzył na niego takim… dziwnym wzrokiem. Trochę jak mama, ale to go odrobinę zniesmaczało, więc odgonił niechciane myśli. Uśmiechnął się do niego i odsłonił materiał koca, niemo zapraszając go do łóżka. Ryan uśmiechnął się szerzej i oczywiście nie pogardził zaszczytnym miejscem u boku Williama Hansona. Chłopaka, który od podstawówki się z nim przyjaźnił. Chłopaka, w którym się chyba zakochał.
- Wszystkiego najlepszego, Will. – Szepnął mu na ucho i pocałował go w czoło. William zaczerwienił się lekko, czego Ryan na swoje nieszczęście nie zdołał dostrzec.
- Dziękuję Ryan. – Odpowiedział mu William, i wtulił się w niego, po czym zasnął mocnym i głębokim snem. Tamtej nocy nie miał koszmarów. Być może i demony które go nawiedzały obchodziły święta? Nawet nie wiedział, ile miał racji w swoim założeniu.

Obudził się i przeciągnął na łóżku. Miał przyjemny sen. Dobrze wspominał tamte urodziny. Zanim zdążył się zorientować ,co się właściwie dzieje, usłyszał pukanie do drzwi. Podniósł się z łóżka i spojrzał krótko w lustro wiszące niedaleko łóżka. I to, co dostrzegł, zdołało go wystarczająco zmartwić. Był kompletnie rozczochrany, ubrania miał pogniecione a twarz widocznie zaspaną. Nie miał jednak wiele czasu by cokolwiek z tym zrobić, bo pukanie ponowiło się, a tym razem nawet trochę nasiliło. Podszedł do drzwi i otworzył je, w drodze przeczesując palcami poplątane loki. Na niewiele się to jednak zdało. Za drzwiami stał, jak się okazało, Feliks. Spojrzał na Willa zaskoczony, jednak moment później się uśmiechnął, po czym powiedział
- Spałeś. – Will kiwnął głową. Wpuścił mężczyznę do środka, po czym zapytał
- Coś się stało? – Feliks nadal mu się przyglądał z swobodnym uśmiechem na twarzy. W końcu odezwał się.
- Tak. – Zdjął z ramienia Williama czarny, pojedynczy włos i odrzucił go na podłogę. Will uśmiechnął się lekko, po czym ponownie zapytał
- A co się stało? – Feliks oderwał wzrok od jego pogniecionej koszuli i spojrzał mu w oczy.
- Nie złożyłem ci życzeń. – William skinął głową z nagłym zrozumieniem. W sumie faktycznie tego dnia nie zamienił z Feliksem nawet słowa. – Wszystkiego dobrego, Willy. I wiem, że miałeś zwyczaj obchodzić święta Bożego Narodzenia. Dlatego postanowiłem coś Ci podarować. – Feliks wyciągnął różdżkę i machnął nią w powietrzu mrucząc pod nosem jakieś zaklęcie, którego Will definitywnie nie znał. Po chwili w dłoni mężczyzny pojawiła się szkatułka. Tak przynajmniej Will zdefiniował maleńki, złoty kuferek.
- Dziękuję, jest piękny. – Uśmiechnął się do mężczyzny i przyjął prezent. Przyglądał się trzymanej w dłoniach rzeczy, kiedy Feliks powiedział
- Otwórz. – Will spojrzał na niego, a ten skinął głową w stronę jego dłoni. Złapał za wieczko i otworzył powoli złoty kuferek, a po chwili po pokoju rozniosła się melodia kolędy „Cicha noc”. Rozchylił usta i spojrzał z zaskoczeniem na czarodzieja. Feliks ciągle delikatnie się uśmiechał.
- Podoba ci się? – zapytał chłopaka. Will zamrugał kilkakrotnie i oblizał wyschnięte wargi. W końcu odpowiedział
- Tak, jest… magiczna. – Nie dostrzegł rozbawionego uśmiechu Feliksa, gdyż od razu spojrzał na pozytywkę. Ujrzał w środku ustrojoną choinkę. Kręciła się dookoła i rzucała światło na złote ściany kuferka. – Skąd wiedziałeś? – zadał pytanie Will. Feliks słysząc je w zwolnionym tempie, gdyż nadal gapił się z rozmarzonym uśmiechem na chłopaka. Zreflektował się po chwili, odchrząknął i odpowiedział pytaniem na pytanie.
- O czym? – Will prychnął z rozbawienia, po czym powiedział
- Że to moja ulubiona kolęda. – Feliks uniósł brwi i teatralnie złapał się za brodę pocierając kciukiem zarost. Drugą rękę wsparł na boku.
- Wiesz, intuicja starego człowieka. – Zaśmiali się równocześnie. Will spojrzał na niego, ale zrobiło mu się dziwnie ciepło w żołądku, więc przeniósł wzrok na pozytywkę. Feliks jednak nie odrywał od niego spojrzenia. Uparcie ignorował krzyki zdrowego rozsądku dobiegające do niego gdzieś z tyłu głowy, by się opamiętał i przestał go tak jawnie podrywać.
- A tak na serio? – Nie ustępował William, oczarowany, że Feliks wiedział o czymś, o czym wiedział tylko on sam. Nikomu nigdy tego nie wyznał, nie była to sprawa takiej wagi, by się tym koniecznie z kimś dzielić. Dlatego był pod wrażeniem i naprawdę chciał wiedzieć.
- Nie miałem pojęcia, zgadywałem. – odparł czarodziej. Will zapatrzył się na niego o moment za długo niż przeciętnie. Po chwili rzucił bez większego zastanowienia.
- Jesteś niesamowity. – Kiedy dotarł do niego wydźwięk i waga tych słów, zaczerwienił się gwałtownie i odwrócił wzrok w stronę stołu, na którym nadal zalegały stare księgi i pergaminy. Z szkatułki przestała lecieć melodia, więc Will odłożył ją na szafkę, po czym ruszył w stronę stołu.
- Wiesz, Willy… - Jednak nie dane mu było kontynuować, gdyż chłopak dotarłszy do stołu, rzekł głośniejszym tonem
- Powinienem to uporządkować, zanim ponownie wezmę się za naukę. – Feliks skrzywił się, widząc taki cwany unik z strony chłopaka. A jeszcze tylko moment, jedno czy dwa słowa więcej i miałby go. Zdobyłby go, jak tego od jakiegoś czasu pragnął.
- W takim razie nie będę ci przeszkadzał. – rzucił i ruszył w stronę drzwi. W chwili, gdy złapał za klamkę, usłyszał szybkie i drżące
- Feliks. – Odwrócił się powoli w stronę chłopaka z pytającym wyrazem twarzy. Ten wyglądał na zdrowo zawstydzonego, mimo to nie przestał patrzeć mu w oczy. Zaczął iść w stronę czarodzieja, a kiedy zaczął się naprawdę zbliżać, więcej niż norma przewiduję, Feliks przełknął ślinę, zaskoczony. W końcu Will się do niego przytulił. Wcisnął twarz w jego szyję i objął go ciasno ramionami. Odchylił nieco twarz od skóry mężczyzny i szepnął
- Dziękuję. – Feliks również go objął, po czym pocałował go w czubek głowy i pogłaskał po włosach.
- Nie ma za co, Książę. – Chłopak oderwał się od niego i z krzywym uśmiechem w końcu się pożegnał. A potem nie mógł przestać o nim myśleć. I kiedy leżał w łóżku przykryty po szyję, próbując zasnąć, nadal nie mógł, wspominając ciepło, zapach, obejmujące go ręce i miękkie usta na głowie. Prychnął sam do siebie z rozbawieniem, dochodząc do wniosku, że ma problem jak jakaś zakochana nastolatka. A kiedy zdał sobie sprawę, o czym pomyślał, wyszczerzył oczy w przestrzeń, po czym wcisnął twarz w poduszkę, przerażony taką wizją. Nie pamiętał, jak w końcu udało mu się zasnąć. 

1 komentarz: