tag:blogger.com,1999:blog-63474988762505579422024-03-13T22:16:31.873+01:00Welcome to Sarihmas...negroblancohttp://www.blogger.com/profile/15978815170853233529noreply@blogger.comBlogger64125tag:blogger.com,1999:blog-6347498876250557942.post-46803209670767730062020-05-07T15:37:00.002+02:002020-05-20T15:31:28.403+02:00Bitwa Pięciu Królestw - XXIII<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span>
<br />
<h1 align="center" style="line-height: 150%; text-align: center; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: small;"><span style="font-size: medium;">XXIII</span><o:p></o:p></span></h1>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Nie mógł już
słuchać wywodów Alexandra. Naciągnął na głowę kołdrę i zacisnął zęby, by nie
odpowiedzieć czegoś, co mogłoby wszcząć kolejną awanturę. Jedną już mieli za
sobą. Samuel siedział na ziemi, nie odzywając się ani słowem. Za to wampir nie
przestawał gadać nawet na chwilę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Masz
pojęcie, jak wielkie ryzyko się z tym wiąże? Cena za takie zaklęcie może być
równowartością twojej duszy, Tom! Dlaczego jesteś taki bezmyślny?! – krzyknął,
podchodząc do niego i ściągając mocnym szarpnięciem kołdrę z łóżka. Czarodziej
podniósł się do siadu, zerkając na Alexandra ze zdenerwowaniem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Obiecałem
sobie, że zapobiegnę tej wojnie – powiedział, zaciskając pięści. Był mocno
zdenerwowany. Wampir usiadł przy nim, starając się opanować swoją złość. Kiedy
jednak zerknął na Toma i jego zaciętą minę, nie wytrzymał.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Na Boga,
Tom! Myślisz, że twoja ofiara cokolwiek zmieni?! Jak tylko skończy się wojna,
zacznie się głód, epidemie i masowe migracje! Ludzie i tak będą umierać i żadne
poświęcenie ich przed tym nie uchroni. Wycofaj się ze swojej deklaracji, póki
masz jeszcze taką szansę. – Wilkołak uniósł głowę i spojrzał na nich dziwnie
spokojnie. – Samuel, powiedz coś, zanim do reszty oszaleję przez tego głupca! –
warknął wampir, ponownie wstając na nogi. Zaczął maszerować w kółko po małym
pomieszczeniu. Samuel wstał i założył ramiona na piersi. Patrzył na Toma z
dezaprobatą, ale nadal milczał. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– No co? –
warknął zniecierpliwiony czarodziej, nie wytrzymując spojrzenia mężczyzny.
Samuel odetchnął głębiej, a moment później powiedział:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Nie masz
nic do stracenia, co? – Toma zakłuło coś boleśnie w piersi, ale nie pokazał nic
po sobie. Odwrócił tylko głowę, wpatrując się z zaangażowaniem w ścianę, jakby
miała w sobie coś wartego uwagi. – Patrz na mnie, jak do ciebie mówię – warknął
mężczyzna i uderzył pięścią w drzwi za sobą. Tom aż podskoczył, przestraszony.
Zaraz jednak poczuł zalewającą go wściekłość.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Nie mam
zamiaru być pierdolonym dodatkiem do twojego wymarzonego życia – syknął,
patrząc na wilkołaka ze złością. Samuel przybrał trochę inną, zbolałą minę, ale
zaraz zdenerwował się jeszcze bardziej.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Myślisz,
że chcę tak żyć?! Gdybym mógł, już dawno zabrałbym cię daleko stąd! Ale mam
zobowiązania i honor nie pozwala mi… <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Honor ci
nie pozwala? Ale jakoś nie masz oporów dupczyć niedorostka za plecami
narzeczonej! – Tom wstał na nogi i podszedł do Samuela. Uderzył go pięściami w
pierś. – Cholerny hipokryto! – Alexander przyglądał się im w ciszy. Gdyby Tom
krzyczał na niego z taką pasją, nie miałby nic przeciwko. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Przestań –
poprosił wilkołak, łapiąc ręce czarodzieja. Ten jednak nie ustępował. Wyrwał
się i krzyknął:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Nie masz
za grosz honoru, Sam! – Tłukł go dalej, a kiedy miał już dość, odsunął się i z
całej siły kopnął łóżko. Wilkołak był tak zszokowany, że tylko stał patrząc to
na Toma, to na Alexandra. Wampir też widocznie nie spodziewał się takiego
obrotu akcji. Mimo to, niewiele myśląc, powiedział:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Ja nie mam
narzeczonej. – Tom odwrócił się z jeszcze bardziej gniewną miną i tym razem
ruszył w stronę wampira, wymachując rękami. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Ale masz z
tuzin dup do rżnięcia! Nie mam ochoty być następną! – Za pomocą magii przywołał
do siebie glinianą miskę i cisnął nią w Alexandra. Wampir w ostatniej chwili
osłonił twarz przedramieniem. Zapanowała cisza. Kiedy emocje trochę opadły, Tom
miał ochotę rozpłakać się z bezradności. Zacisnął zęby, czując, jak łzy go
kłują w oczy. Nie chciał przy nich płakać. Ruszył do drzwi, a nikt nie zastąpił
mu drogi. W duchu dziękował za to Bogu, bo gdy tylko minął próg, łzy popłynęły mu
po policzkach, raniąc jego dumę mocniej, niż kiedykolwiek. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">~∞~<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Tom wracał
pustym korytarzem do pokoju z nadzieją, że jego towarzysze już zasnęli. Nie
chciał z nimi rozmawiać. Nie po tym wszystkim, co powiedział. Nie uważał, że
słowa, które padły, nie były prawdą. Wręcz przeciwnie. Jednak sposób, w jaki to
wszystko z siebie wyrzucił, był za bardzo dramatyczny. Trochę się za siebie
wstydził. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Otworzył
drzwi, starając się nie robić hałasu. W pokoju było ciemno, więc niewiele
widział. Gdy minął próg, pomieszczenie wypełnił złoty blask świecy, którą w
dłoni trzymał… Alexander. Tom szybko rozejrzał się po pokoju. Na jednym z łóżek
leżał Demetriusz, ale Samuela…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Nie ma go,
wyszedł. Bardzo się przejął tym, co powiedziałeś – powiedział wampir, podnosząc
się z łóżka, na którym leżał Demetriusz. Podszedł do Toma i bez słowa go
przytulił. Czarodziej automatycznie przylgnął go błękitnookiego mężczyzny,
czując nową falę żalu. Tym razem do samego siebie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Muszę go
przeprosić – szepnął, łamiącym się głosem. Alexander odsunął się od niego i
złapał w dwa palce jego podbródek. Uniósł jego głowę na wysokość swojej twarzy
i powiedział, patrząc mu w oczy:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Nigdy nie
przepraszaj za prawdę, słońce. – Przeczesał palcami włosy z tyłu jego głowy, a
chwilę później pocałował w czoło. Tom zacisnął powieki. Przesunął palcami po
miękkim materiale koszuli wampira. Alexander, odkąd wyruszyli z jego willi,
zaczął ubierać się inaczej. Zawsze wyglądał zjawiskowo, więc teraz zachwycał
równie mocno. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Czarodziej
odsunął się delikatnie od mężczyzny i rozejrzał po pokoju. Zaczął zdejmować
przepocone ubrania. Wcześniej się tym nie martwił, ale teraz, gdy wszystkie
emocje opadły, dotarło do niego, jaki jest zmęczony. Nie przejął się obecnością
Alexandra, tylko nago przeszedł przez pokój w poszukiwaniu świeżego ubrania. W
jednym z kątów pomieszczenia stała szafa. Tom po krótkich poszukiwaniach,
znalazł długą i zdecydowanie za dużą na niego koszulę, a także bieliznę. Wampir
przyglądał się jego ciału, które oblane blaskiem świecy, wyglądało jeszcze
piękniej. Westchnął cicho i odwrócił wzrok. Że też ten boski młodzieniec nie
wolał jego. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Alexander
zajął jedno, wolne łóżko i rozłożył się na nim z jękiem przyjemności. Ten dzień
przyniósł im zbyt wiele nieoczekiwanych zdarzeń. Zamknął oczy na dłuższy
moment, myśląc nad wszystkim, co się dzisiaj stało. Nie wiedział, jakich słów
użyć, by przekonać Toma do zmiany decyzji. Obawiał się, że to niemożliwe,
chyba, że… Znajdzie inne rozwiązanie. Kiedy głowę wypełniały mu nowe pomysły,
Tom układał się pod pościelą z zamiarem pójścia spać. Wampir mu jednak
przeszkodził. W szalonym tempie znalazł się przy łóżku czarodzieja i
powiedział:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Przesuń
się. – Tom odwrócił głowę, marszcząc brwi. – Mam lepszy pomysł, niż to twoje
oddawanie życia na marne – dodał, co Tom skwitował przewróceniem oczami. Nie
chciał się już o to wszystko spierać. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Zamieniam
się w słuch – rzucił, robiąc miejsce dla Alexandra na wąskim łóżku. Wampir nie
zwlekał ani chwili. Wlazł pod kołdrę i oparł się o poduszkę za sobą. Tom nie
widział go dokładnie, bo świeca paliła się za głową mężczyzny. Jednak pamiętał
twarz Alexandra zbyt dobrze, by teraz nie móc sobie jej przywołać. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Wiem, gdzie
czarodzieje przetrzymują broń, o której dzisiaj opowiadałem. Pamiętasz? – Tom
uniósł powieki, zdumiony. Skąd Alex mógł mieć takie informacje? Ale… w zasadzie
wszystko, co wiedział, zwykle pochodziło z tajemniczych źródeł. Czarodziej nie
powinien się dziwić. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Pewnie, że
tak – odparł. Pozostało mu czekać na dalsze wyjaśnienia. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Udamy się
do Czarnej Doliny. Jest tam otwarty portal, o którym nikt nie ma pojęcia.
Przeniesiemy się do Alimartis i znajdziemy Berło Wymiarów. Wrócimy tu z nim i
wyślemy te cholerne smoki do samego diabła – wyrzucił z siebie niemal na jednym
oddechu, uśmiechając się na koniec szeroko. Tom zamrugał oczami, chłonąc
informacje. To wydawało się jakieś… podejrzanie proste. – No może nie do
diabła, ale… na pewno w jakieś paskudne miejsce – zaśmiał się wampir i ścisnął
Toma za rękę. Ten odpowiedział uśmiechem, jednak dość niepewnym. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Dlaczego
nie wspomniałeś o tym na naradzie? – zapytał, przyglądając się ich splecionym
dłoniom. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Ponieważ
nie obchodzi mnie ta wojna – odparł krótko, by zaraz dodać, mocniej ściskając
przy tym rękę czarodzieja: – Angażuję się dlatego, bo ty to robisz. Bo mi na
tobie zależy. – Tom uniósł na niego spojrzenie. Nie spodziewał się takiej
deklaracji po Alexandrze. Chociaż jeśli sięgnąć pamięcią, to właśnie wampir
częściej rzucał mu wstydliwe wyznania. Częściej, niż nawet jego tata, pomyślał,
uśmiechając się smutno na wspomnienie o nim. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">~∞~<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Tom zasnął
przy Alexandrze na jakąś godzinę. Gdy usłyszał szmer rozmowy, uchylił
niechętnie powieki. Zobaczył Demetriusza siedzącego na łóżku. Wyglądał… jakoś
inaczej. Po chwili dotarły do niego wspomnienia z minionego dnia. Podniósł się
do siadu gwałtownie i już coś chciał powiedzieć, ale nagle, jakby znikąd,
pojawił się przy nim Alexander i zasłonił mu usta dłonią. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Nic nie
mów – szepnął. Niemal natychmiast podał Thomasowi ubrania i sam podszedł do
Demetriusza.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Kiedy każdy
z nich był gotowy, Alexander spojrzał po nich i zaczął cicho:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Idźcie za
mną i nic nie mówcie. Czy to jasne? – Tom był zdezorientowany, ale nie
zamierzał dyskutować. Nie wiedział, co się dzieje. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Wyszli na
wąski i mroczny korytarz i zanurzyli się w ciemnościach.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">~∞~<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Gdy tylko nastał poranek, Samuel postanowił
nie czekać ani chwili dłużej i poszedł prosto do pokoju, gdzie miał nadzieję zastać
Toma. Zdziwił się, gdy zamiast chłopaka, przywitał go pusty pokój. Nie było
żadnego śladu, po żadnym z jego towarzyszy. Podskórnie czuł, że coś jest nie
tak. Wyszedł pospiesznie z pustego pomieszczenia, mając wrażenie, że początkowy
niepokój przeobraża się w dławiący strach. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Samuel –
usłyszał głos generała Edwarda. Odwrócił się, przełykając ślinę. – Gdzie
podziewają się twoi towarzysze? Należałoby rozpocząć konieczne przygotowania –
powiedział mężczyzna. Wilkołak nie był pewien, co powinien zrobić. Jednak
wiedział, że ukrywanie niespodziewanego zniknięcia Toma nie pozostanie
przeoczone. Dlatego też nie zwlekał dłużej i powiedział siwowłosemu mężczyźnie,
co jemu samemu nasunęło się na myśl. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Generale,
obawiam się, że mam złe wieści.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><a href="https://www.blogger.com/u/2/null" name="__DdeLink__157_1569198652"></a>~∞~<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Tom zaczynał
się niecierpliwić. Odkąd wyruszyli dorożką w środku nocy, tak wciąż jechali do
południa następnego dnia. Podróż niesamowicie się wydłużała, a Alexander nie
chciał wyjawić mu, ile to wszystko jeszcze zajmie. Powtarzał tylko, że nie musi
się niczym martwić.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Gdy minęła
kolejna godzina, nie wytrzymał i powiedział wprost:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Nie podoba
mi się, że tak długo to trwa- Alexander podniósł na niego swoje zimne,
niebieskie spojrzenie i zmarszczył lekko brwi. Poza tym, nie wyglądał, jakby
zamierzał przemówić, ale wzrok Toma musiał być wystarczająco mocno ponaglający,
gdyż w końcu zabrał głos niechętnie:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Więcej
cierpliwości, Tom. – Czarodziej uniósł wysoko brwi, po czym prychnął z
niedowierzaniem wymalowanym na twarzy. Założył ręce na ramiona i odwrócił wzrok
w kierunku okna karocy. Kiedy już złość z niego zeszła, zaczął się martwić, a
nawet bać, co sobie pomyśli Samuel. I czy jest cały i zdrowy. Alexander, widząc
jego zmieniający się<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>na gorsze z chwili
na chwilę nastrój, pochylił się w jego stronę i ujął go za dłoń. Uśmiechnął się
do niego delikatnie, pokrzepiająco wręcz. Tom spojrzał na niego łagodniej, ale
nie był w stanie zdobyć się na uśmiech.<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>Znów odwrócił wzrok i do końca podróży nie odezwał się ani słowem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">~∞~<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Zdrada!
Cholerni zdrajcy, a na ich czele ten przekupny, zakłamany krwiopijca!
Rozszarpię ich wszystkich, gdy tylko wpadną mi w ręce! - krzyczał król, nie
mogąc opanować emocji. Zaciskał dłonie w pięści i krążył po sali obrad,
próbując zebrać myśli. Wszyscy byli bardzo poruszeni, jednak nikt nie ośmielił
się odezwać słowem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Samuel miał
pewność co do tego, co się stało. Ta cała ucieczka… z pewnością zaplanował to
Alexander. I był przekonany, że omotał Toma, chcąc tak naprawdę osiągnąć własne
cele i zamiary. Od dłuższego czasu coś kombinował, Samuel to czuł. I stało się.
A on nie był wystarczająco czujny. Dał się ponieść emocjom, zaufał wampirowi i
przegapił moment, kiedy ta cholerna pijawka go oszukała. Zaciskał zęby i
pięści, zastanawiając się gorączkowo nad tym, co robić. Gdzie ich szukać? Dokąd
ten zasrany wampir go zabrał? Jaki miał plan? Czy był w stanie go zatrzymać?
Nie miał pojęcia. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Nagle król
zamilkł na dłuższą chwilę. Wszyscy oczekiwali w napięciu, choć sami nie
wiedzieli na co. Bez czarodzieja… Nie mieli innego planu, a smoki niszczyły
Sarihmas bez chwili wytchnienia. Ginęli niewinni, a nikt nie miał pomysłu, co
robić dalej. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">~∞~<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Pod wieczór
Alexander kazał zatrzymać dorożkę. Wysiedli na skraju ciemnego lasu, który o
tej porze przyprawiał Toma o dreszcze. Zdawał sobie sprawę, że plan Alexandra
może okazać się ryzykowny, ale wampir wydawał się wiedzieć, co robi. Miał plan
i Tom ufał, że wszystko będzie dobrze. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Ruszyli
ścieżką w głąb lasu, która z każdym krokiem zwężała się, aż zniknęła zupełnie.
Zaczęli przedzierać się przez gęsto rosnące drzewa, zawadzając nieraz o gałęzie
i potykając się o wystające z ziemi korzenie. Ściemniało się, przez co coraz
mniej widzieli i zaczęli iść po omacku. W końcu Alexander poprosił, by Tom
wyczarował kulę światła, by trochę ułatwić mu drogę. On i Demetriusz radzili
sobie w takich warunkach, ale czarodziej nie widział dobrze w ciemności. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Młody wampir
przez cały ten czas milczał. Był dziwnie osowiały i miał nieprzyjemny wyraz
twarzy. Tom nawet nie odważył się do niego odezwać, tym bardziej, że zdawał
sobie sprawę, jaka jest ostatnio między nimi atmosfera. Podejrzewał, że
Demetriusz ma do niego żal lub też jest zazdrosny o wampira. Nie miał jednak
zamiaru nic z tym robić, przecież nie miał wpływu na uczucia Alexandra. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– On kłamie,
Tom – odezwał się nagle Demetriusz, przystając w miejscu. Obaj obejrzeli się na
niego, zdziwieni.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Co masz na
myśli? - zapytał czarodziej. Nie zauważył, jak mina wampira stężała w jednej
chwili.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Zamilknij,
mój drogi. Dobrze ci radzę – warknął Alexander. W ułamku sekundy znalazł się
przy wampirze i patrzył na niego ze srogą miną. Demetriusz ze łzami w oczach
uniósł głowę i spojrzał w oczy ukochanemu. Tom, zdezorientowany, przestąpił z
nogi na nogę, oczekując wyjaśnień. Zaczynał mieć złe przeczucia.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Berło, o
którym mówił… Nie jest w jego zasięgu. A nawet, gdyby było, nie pokusiłby się o
takie ryzyko. Portal z Czarnej Doliny nie prowadzi do Alimartis. Prowadzi na
Ziemię. Co ty na to, Tom? – powiedział głośno z goryczą w głosie. Alexander
wpatrywał się w niego ze wściekłością. Tom zbladł i poczuł, jakby wszelkie siły
go opuszczały.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Alex… to
prawda? – zapytał pustym głosem. Łzy zaczęły kłuć go w oczy, ale powstrzymywał
je, resztkami sił.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Wampir spojrzał na
niego bezradnie. Tom nie chciał usłyszeć nic więcej. Przepchnął się pomiędzy
nimi i ruszył w przeciwną stronę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Tom! -
usłyszał za sobą głos, a po chwili poczuł chłodną dłoń na swoim ramieniu. -
Wysłuchaj mnie, proszę. - Czarodziej wyrwał mu się i miał zamiar ruszyć dalej,
ale wampir zastąpił mu drogę.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Nie odchodź,
to nie tak… Ja…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– A jak?!
Jak dokładnie, Alex?! - wykrzyczał na całe gardło i pchnął mężczyznę z całej
siły. Wampir nie opierał mu się, chciał jak najszybciej załagodzić sytuację i
doprowadzić swój plan do końca. Chwycił czarodzieja za ręce, żeby ten przestał
okładać go w szale. Tom krzyknął żałośnie, nie mając dość siły, by opierać się
wampirowi.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Bałem się,
że nie posłuchasz. A dla mnie… dla mnie twoje życie jest cenniejsze…
cenniejsze, niż wszystko inne, rozumiesz? Nie pozwolę, byś zmarnował je dla
świata, który nigdy nie zdoła docenić takiej ofiary. Żaden świat by<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>nie zdołał. Chciałem, byśmy byli razem. W
innym świecie, wolnym od wojny, pełnym przepychu i spokoju, gdzie moglibyśmy
cieszyć się sobą przez wieczność. Zrozum, proszę. Zrobiłem to dla twojego
dobra, Tom, bo… bo ja…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Puszczaj
mnie! - krzyknął i użył zaklęcia, które pomogło mu się oswobodzić. Wampir od
jego siły odbił się od najbliższego drzewa. - Nie zbliżaj się! Ty samolubny
draniu! To moje życie i sam mogę decydować, co zrobię i jak postąpię!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– On cię nie
kocha! – krzyknął rozpaczliwie Demetriusz. – Dlaczego jesteś tak ślepy?!
Przestań, przestań już, nie widzisz, że nic go nie obchodzisz?! – Alexander
odwrócił się w jego stronę i ze złością krzyknął:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Zamilcz,
niewdzięczniku! Po co ci to było?! Cóż tym zyskałeś, Demetriusz?! - Tom
ponownie ruszył ścieżką, nie mając ochoty marnować ani chwili dłużej. Miał
zostawić wszystkich ludzi na pastwę losu? Miał opuścić Samuela… bez słowa? Nie
mieściło mu się to w głowie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Tom!
Zaczekaj, błagam! - zawołał wampir. – Gdy ujrzałem cię po raz pierwszy, dla
mnie… czas się zatrzymał. Wszystko… odmieniło się, czuję, że na zawsze. Nigdy
tak mocno mi nie zależało, nigdy tak bardzo nie kochałem. – Tom zatrzymał się
na moment. Przełknął ciężko łzy. Nagle poczuł szmer przy sobie. Uniósł wzrok i
zobaczył Alexandra. Był bardzo poruszony. Stał przed nim bezradnie, z błagalną
miną. Po chwili objął chłopaka ciasno ramionami i wyszeptał:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Powiedz,
że nie czujesz tego, co ja. Wtedy pozwolę ci odejść. - Tom zaszlochał i wczepił
palce w ubranie wampira. Czerwony szal, który kiedyś podarował mu Samuel,
osunął się na ziemię lekko muskając śnieg zalegający w lesie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Wiesz, co
czuję, Alex. Mam rozdarte serce – powiedział, przełykając łzy. Wampir opuścił
ręce i przyjrzał mu się niespokojnym wzrokiem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Nagle
powietrze zgęstniało, wręcz zaczęło wibrować. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Zostań,
Tom – wydusił ze ściśniętego gardła Alex. Ale Tom go nie posłuchał.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– <i>Avolare</i>
– wyszeptał czarodziej i rozpłynął się w powietrzu.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span>
</span><br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; line-height: 115%;">~∞~</span></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; line-height: 115%;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; line-height: 115%;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; line-height: 115%;"></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="line-height: 150%;">Rzucając zaklęcie, nie
zastanawiał się długo, gdzie chce się dostać. Pomyślał o Sarihmas, mieście,
które zdążył trochę poznać i przez swoją nieostrożność wylądował w samym środku
walki.</span><span style="line-height: 150%;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="line-height: 150%;">Widząc tę przerażającą
scenerię, która nie była mu już obca, poczuł paraliżujące go przerażenie.
Ogień. Wrzaski. Dym. Krew. To wszystko... było tak podobne.</span><span style="line-height: 150%;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="line-height: 150%;">Zaczął płytko oddychać,
mając wrażenie, że się dusi. Przykucnął i otulił się ramionami. Musiał odzyskać
oddech. Wziąć się w garść. Już nie był bezradny, jak wtedy. Miał w sobie moc,
którą potrafił władać. Mógł dać radę sobie sam.</span><span style="line-height: 150%;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="line-height: 150%;">Nagle poczuł uderzenie z
boku ciała. Ktoś na niego wpadł i ledwo utrzymał się na nogach w dalszej
ucieczce. Odwrócił się za siebie i zobaczył nadlatującego smoka. Szarpnął się z
ziemi i zaczął uciekać. Mijał palące się budynki, walące się domy i
przerażonych, rannych ludzi. Słyszał rozdzierający serce płacz dziecka, które
leżało pod stertą gruzu. Zauważył, że obok niego leżała kobieta z roztrzaskaną
twarzą i bokiem głowy. Biegł za tłumem tak szybko, jak zdołał.</span><span style="line-height: 150%;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="line-height: 150%;">Wpadł na ogromny plac,
gdzie żołnierze zaganiali ludzi do ciasnych wozów. Wiedział, że czas stąd
uciekać.</span><span style="line-height: 150%;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="line-height: 150%;">Ruszył w lewą stronę,
chcąc skryć się wąskiej uliczkę przed żołnierzami z Alimartis. Przeciskał się z
trudem między przerażonymi ludźmi, słysząc ryk zbliżającego się smoka. Z każdą
kolejną sekundą coraz mocniej zdawał sobie sprawę, że nie ma szans wydostać się
z tego tłumu. Rozejrzał się panicznie i wtedy zauważył kogoś, kogo nie
spodziewał się już więcej zobaczyć.</span><span style="line-height: 150%;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="line-height: 150%;">Jego brat, Martin, stał
między krzyczącymi żołnierzami i zaganiał ludzi do wozów. Tom był w szoku, ale
jednocześnie poczuł pewnego rodzaju radość, że jego brat nie zginął.</span><span style="line-height: 150%;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="line-height: 150%;">Chwilę zapomnienia i
radości przerwał rozdzierający ryk smoka, nadlatującego w ich stronę. Chciał
użyć zaklęcia i przenieść się w inne miejsce, ale ogień pojawił się
błyskawicznie szybko. Kiedy owinęła go ciemność, myślał, że strawił go gorący
płomień. Nie wiedział, jak bardzo się mylił.</span><span style="line-height: 150%;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="line-height: 150%;"> </span><span style="line-height: 150%;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center; text-indent: 35.0pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="line-height: 150%;">~∞~</span><span style="line-height: 150%;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="line-height: 150%;">Myślał, że otworzył
oczy. Jednak wciąż było ciemno, więc nie był pewien, czy rzeczywiście to
zrobił. Próbował się poruszyć, ale miał wrażenie, jakby był poza swoim ciałem.
Mijały kolejne chwile, a zaczynał się coraz bardziej denerwować. Gdzie
właściwie był? Co się z nim stało? Czy umarł? Zaczynała ogarniać go panika,
miał wrażenie, że się dusi, choć przecież nie oddychał.</span><span style="line-height: 150%;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="line-height: 150%;">– Thomas – usłyszał
swoje imię i… otworzył oczy.</span><span style="line-height: 150%;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="line-height: 150%;">Wciąż otaczała go
nieprzenikniona ciemność. Poruszył się, miał co do tego pewność, mimo że nic
nie widział. Próbował rzucić zaklęcie, żeby wyczarować kulę światła, ale… nie
działało. Był zdezorientowany. Co się właściwie stało? Poczuł dotyk na
ramionach i obejrzał się gwałtownie za siebie.</span><span style="line-height: 150%;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="line-height: 150%;">– Kim jesteś? – zapytał,
patrząc na młodego mężczyznę. Odsunął się trochę, czekając w napięciu na
odpowiedź. Nie miał pojęcia, gdzie był, a ten nieznajomy wydawał się…
niepokojący. Niby wyglądem nie różnił się od innych, przeciętnych, młodych
mężczyzn, jednak… Bił od niego chłód.</span><span style="line-height: 150%;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="line-height: 150%;">– Mam na imię Lorcan. A
ty… masz coś mojego. – Tom zmarszczył brwi. Nie miał pojęcia, o czym on mówił.
Nie znał tego człowieka i nikomu nic nie ukradł. Rozejrzał się wokół, ale nie
widział nic, poza tym młodym mężczyzną przed sobą. Jakby byli zawieszeni w
nicości. Nie miał pojęcia, gdzie był. Czuł się tak, jakby był zupełnie pusty.
Przełknął ślinę i przestąpił z nogi na nogę.</span><span style="line-height: 150%;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="line-height: 150%;">– To jakieś
nieporozumienie – odparł czarodziej. – Nie znam cię.</span><span style="line-height: 150%;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="line-height: 150%;">– Nie mam w zwyczaju się
mylić, chłopcze. Jednak nie gniewam się na ciebie, wręcz przeciwnie. Jestem
zachwycony, że to ty go masz – powiedział nieznajomy. Wyglądał na młodzieńca,
ale brzmiał jak dojrzały mężczyzna. Było w nim coś niepokojącego. Mrocznego i…
zimnego, jak lód.</span><span style="line-height: 150%;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="line-height: 150%;">– Nie wiem, o czym
mówisz – odparł Tom. Czuł się coraz bardziej nieswojo. Zastanawiał się, czy
może nie powinien po prostu uciec, ale… nie miał pojęcia, skąd się tu wziął i
miał wrażenie, że cała magia z niego uszła. Z każdą chwilą coraz mocniej
ogarniał go niepokój.</span><span style="line-height: 150%;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="line-height: 150%;">– Przywołał mnie Kamień
Wyzwolenia. A właściwie jego fragment, który nosisz na palcu lewej dłoni –
wyjaśnił Lorcan. Tom zerknął na swoją rękę i zobaczył pierścień, który
podarował mu Alexander. – Widzisz, Thomas… bardzo mi zależy na tym małym
kamieniu, który zdobi twoją rękę. Jednak on jeden na nic mi się nie zda. Jak
wspomniałem, to tylko fragment. Fragment skarbu, który dałby mi potęgę, o
jakiej ci się nie śniło. – Tom słuchał go, zdezorientowany. O czym bredził ten
człowiek?</span><span style="line-height: 150%;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="line-height: 150%;">– Czego ode mnie chcesz?
– zapytał. Chciał jak najszybciej wrócić do Sarihmas, żeby przywołać demona i
rzucić zaklęcie. Samuel został tam i nie wiedział, co się stało. Nie mógł się
spóźnić, musiał zdążyć ocalić jego i innych ludzi, zanim będzie za późno. – Nie
mam czasu na gierki.</span><span style="line-height: 150%;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="line-height: 150%;">– Ha! Dzika z ciebie
istota. Charakterna. Od początku czułem, że nie jesteś byle dzieciakiem. Masz w
sobie potencjał, żeby robić wielkie rzeczy – odparł Lorcan, podchodząc bliżej.
Tom cofnął się trochę, jednak nie spuszczał spojrzenia z twarzy nieznajomego. –
Wiem, czego pragniesz, Tom. Mogę ci to dać. Ale magia ma swoją cenę.</span><span style="line-height: 150%;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="line-height: 150%;">– Bredzisz od rzeczy,
wiesz o tym? – powiedział czarodziej i skrzywił się z dezaprobatą. Naprawdę nie
miał czasu na jakichś czubków. Lorcan uśmiechnął się pod nosem z rozbawienia,
ale nawet w jego uśmiechu było coś upiornego. Tom poczuł nieprzyjemny dreszcz
przebiegający mu po plecach.</span><span style="line-height: 150%;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="line-height: 150%;">– Chcesz ocalić
niewinnych przed wojną. – Tom zdumiał się, słysząc te słowa. Skąd on wiedział…?
– Posiadam moc, która ci w tym pomoże. W końcu jestem panem Piekieł –
powiedział Lorcan z szerokim, mrocznym uśmiechem. Czarodziej zadrżał ze
strachu. To niemożliwe… Ale wtedy, w stolicy… Płomienie niemal go dosięgły,
było już za późno, żeby się aportował w inne miejsce. Ktoś musiał mu w tym
pomóc i jeśli to prawda… jeśli stał przed nim władca Piekieł… Poruszył się
niespokojnie. Jakie właściwie miał opcje? Czytał kiedyś, w domu Alexandra, o
tym miejscu. Większość wiedzy, jaką nabył dzięki poświęconym Piekłu księgom i
zwojom, opierała się na spekulacjach. Nikt bowiem nigdy nie wrócił z Piekła
żywy. Kolejny dreszcz wstrząsnął jego ciałem, ale nadal starał się zachować
spokojny wyraz twarzy. Nie mógł zacząć panikować.</span><span style="line-height: 150%;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="line-height: 150%;">– Rozumiem, że chcesz
zawrzeć ze mną pakt – powiedział Tom lekko zachrypniętym głosem. Lorcan
uśmiechnął się bokiem ust. Nagle znalazł się tuż przed czarodziejem.</span><span style="line-height: 150%;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="line-height: 150%;">– Jeden pocałunek, Tom.
Tyle musisz mi dać, a otrzymasz siłę, by powstrzymać wojnę – powiedział niskim
głosem demon, wpatrując mu się w oczy z diabelskim błyskiem. Czarodziej wziął
głębszy oddech, chcąc opanować emocje.</span><span style="line-height: 150%;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="line-height: 150%;">– A co ty będziesz z
tego miał? – zapytał, zadzierając wyżej głowę. Lorcan zaśmiał się cicho, po
czym nachylił się nad chłopakiem. Ich usta dzieliły centymetry. Tom wstrzymał
oddech.</span><span style="line-height: 150%;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="line-height: 150%;">– Twoją duszę, Tom –
szepnął i połączył ich usta w pocałunku.</span><span style="line-height: 150%;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="line-height: 150%;"> </span><span style="line-height: 150%;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center; text-indent: 35.0pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="line-height: 150%;">~∞~</span><span style="line-height: 150%;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center; text-indent: 35.0pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="line-height: 150%;">Alexander wracał do
stolicy. Pędził najszybciej, jak tylko pozwalały mu na to jego moce. Demetriusz
biegł tuż za nim, choć najchętniej zostawiłby go samego. Próbował namówić
wampira, żeby sami wrócili na Ziemię, ale ten zupełnie go zignorował. Niemal od
razu po tym, jak Tom zniknął, ruszyli w drogę powrotną. Alex wciąż sobie
powtarzał, że musi powstrzymać tego upartego dzieciaka, że nie da mu umrzeć.
Wiedział, że bardzo narażał siebie i Demetriusza, ale wszystko w jego sercu
krzyczało, że nie może żyć bez Thomasa. Po prostu biegł przed siebie,
powtarzając w myślach, jak mantrę, że uda mu się go ocalić.</span><span style="line-height: 150%;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="line-height: 150%;">Demetriusz w końcu się
zatrzymał. Alexander, wyczuwając to, również stanął w miejscu.</span><span style="line-height: 150%;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="line-height: 150%;">– Co ty wyprawiasz?! Nie
ma czasu! – krzyknął wampir w stronę blondyna. Ten pokręcił głową z rezygnacją.
Miał łzy w oczach.</span><span style="line-height: 150%;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="line-height: 150%;">– Zaczekam na ciebie w
Rzymie, Alex. Do widzenia – powiedział i pobiegł w przeciwną stronę. Alex
ryknął ze wściekłości. Nie miał pojęcia co robić. Nie powinien zostawiać
Demetriusza samego, ale… Tom był w niebezpieczeństwie. Alex nie był pewien, czy
będzie mógł bez niego żyć. Wrzasnął z całych sił, czując ogarniającą go rozpacz
i ruszył w stronę stolicy. Musiał go ocalić.</span><span style="line-height: 150%;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center; text-indent: 35.0pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="line-height: 150%;">~∞~</span><span style="line-height: 150%;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="line-height: 150%;">Słońce chyliło się ku
zachodowi. Samuel walczył u boku swoich braci, którzy przybyli na pomoc miastu,
gdy tylko dotarła do nich wieść o przewadze wroga. Wszystkie oddziały wróżów,
jakie były w Sarihmas, również ruszyły do walki na czele z królem. Ludzie
uciekali w lasy, choć i one zajęte były ogniem. Wilkołak zdawał sobie sprawę,
że przegrywają i… nie mają szans. Mimo to walczył wciąż zawzięcie.</span><span style="line-height: 150%;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="line-height: 150%;">Nagle rozległ się
potężny huk. Niebo rozbłysło wieloma kolorami i zaraz po tym rozwarło się na
pół. Wszyscy zgromadzeni w Zielonej Dolinie zamarli w bezruchu, nawet smoki,
spłoszone przeraźliwym hałasem, chyliły potężne łby do ziemi. Samuel
rozejrzał się i dostrzegł, że źródło tej energii jest na Górze Finis. </span><span style="line-height: 150%;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="line-height: 150%;">– Niemożliwe… – szepnął
zdławionym głosem. Gęsta, wibrująca materia szalała nad nimi, wywołując silny
wiatr. Czarodzieje rozglądali się po sobie, nie wiedząc, co się dzieje. Wciąż
trwali w bezruchu, wpatrując się w ogromną dziurę w niebie. Brama Wszystkich
Wymiarów mieniła się kolorami. Została otwarta – Musimy uciekać… Odwrót!
Odwrót!!! Uciekajcie!!! – wrzasnął wilkołak, ile miał sił w płucach. Ludzie
byli zdezorientowani. Jednak król również zrozumiał, co się dzieje. Wydał
rozkazy i wszystkie wojska wróżów zaczęły wycofywać się pod mury zniszczonego
zamku. Samuel nie zamierzał się chować. Musiał iść do Toma, dlatego bez chwili
zwłoki ruszył w stronę Góry Finis.</span><span style="line-height: 150%;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center; text-indent: 35.0pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="line-height: 150%;">~∞~</span><span style="line-height: 150%;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="line-height: 150%;">Nigdy nie czuł czegoś
podobnego, tak potężnej, wszechogarniającej siły. Miał wrażenie, że moc, którą
posiadł dzięki władcy Piekieł, za moment rozszarpie go na strzępy. Nie bał się
jednak, uczucie, które go wypełniało, było cudowne. Czuł się wszechmocny, niepokonany. </span><span style="line-height: 150%;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="line-height: 150%;">Brama Wszystkich
Wymiarów otworzyła się. Patrzył na nią z zachwytem, te kolory, energia, która
stamtąd wypływała… nie mógł uwierzyć, że istniała taka siła na świecie. Nie
zwlekał dłużej, zaczął szeptać zaklęcie. Musiał przerwać tę wojnę. </span></span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; text-indent: 35pt;">– Lux in tenebris. </span><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; text-indent: 46.6667px;">–</span><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; text-indent: 35pt;"> Rozbłysło oślepiające światło. Wszystko zdawało się zniknąć w
nieprzeniknionej bieli, a po chwili, która zdawała się być wiecznością, rozległ
się potężny huk. Tom zobaczył, jak jakaś niewidzialna moc podrywa ku niebu
smoki i część czarodziejów, którzy nie uciekli z pola walki. Potężne gady
usiłowały odlecieć w przeciwną stronę, jednak były zupełnie bezbronne wobec
ogromnej, magicznej siły. Nowy, zupełnie pusty wymiar wciągał wszystko, po co
zdołał sięgnąć. Ryk smoków ginął w przeraźliwym wrzasku otwartego wymiaru.
Potężny wiatr łamał drzewa i kładł je na ziemi bezlitośnie. Tom, lśniąc od
magicznej mocy pana Piekieł, spojrzał w dół szczytu, gdzie zobaczył pędzącego w
jego stronę wilka. Poznał go, od razu… Samuel. Łzy nabiegły mu do oczu,
gdy poczuł rozdzierający ból w piersi. Brama Wszystkich Wymiarów zaczęła się zamykać. Czarodziej poczuł ogromną energię, która poderwała go wysoko w powietrze. Magia wystrzeliła
z jego ciała z taką siłą, że gwałtownie odchylił głowę do tyłu i odrzucił ręce
na boki. Potężna fala energii spłynęła na Sarihmas, a Brama zamknęła się. Wszystko
nagle ucichło i wraz z tą chwilą Tom zaczął spadać na ziemię. Nie czuł już nic,
ani strachu, ani żalu. Została tylko pustka.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35pt;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
</div>
negroblancohttp://www.blogger.com/profile/15978815170853233529noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6347498876250557942.post-80106746953743994332020-05-07T15:29:00.000+02:002020-05-07T15:29:01.137+02:00Bitwa Pięciu Królestw - XXII<br />
<h1 align="center" style="text-align: center; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: large;">XXII</span><o:p></o:p></span></h1>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Gładko
zaśnieżone ścieżki ogrodu wokół dworu właśnie deptał Tom, spacerując wczesnym
rankiem. Wyszedł na zewnątrz, gdy tylko się obudził i opuścił swoją komnatę.
Dotarli tu raptem dwa dni temu, a już zdążył się rozgościć. Podobało mu się w
stolicy. Dwór był położony na uboczu, ale miał okazje przejeżdżać przez miasto
i było naprawdę… niezwykłe. Zupełnie inne, niż to w Srebrnym Mieście. W jego
stronach zwykle panowało lato, lub deszczowa pora. Nie miał pojęcia, że zima
może być tak piękna. Zasypane krzewy i ścieżki, mróz, okalający gałęzie drzew i
roztańczony w koło śnieg… Wszystko to wprawiało czarodzieja w zachwyt. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Zauroczenie
tutejszą przyrodą przerwał mu głos Samuela, który wołał go z dziedzińca.
Zawrócił w stronę dworu, domyślając się, że to pewnie coś ważnego. Byli tu już
od dwóch dni, a nadal nie rozmawiali z królem. Może znalazł tym razem dla nich
chwilę? Wszedł po schodach i zatrzymał się przy wilkołaku. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– O
czternastej król zjawi się w sali obrad – powiedział Samuel, a Tom pokiwał
głową i ruszył do wejścia. Sam poszedł za nim, kontynuując: – Generał Edward
przyjechał niedawno, przedstawi nam aktualną sytuację. Na razie wiem, że twoim
zadaniem będzie utworzenie bariery, by smoki nie przebiły się do miasta. Nie
brzmi tak źle, nie? – Samuel widocznie się denerwował, dużo mówił i to dość
nerwowym tonem. Tom posłał mu łagodny uśmiech i powiedział:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Na pewno
wszystko pójdzie gładko. – Poszli do jadalni. Czuł się głodny i burczało mu w
brzuchu. Na miejscu zastał Alexandra i Demetriusza. Przywitał się z nimi
krótko, ale z nich dwóch to Alex odpowiedział cieplejszym tonem, a to przecież
nie było w jego zwyczaju. Demetriusz traktował go od jakiegoś czasu z dużą
rezerwą i Tom źle się z tym czuł, ale nie wiedział, co na to poradzić. Usiadł
na wolnym miejscu, naprzeciw Alexandra i nałożył sobie niewielką porcję jajek i
smażonego mięsa. Pieczywo też wyglądało smakowicie, więc sobie nie podarował.
Samuel usiadł obok niego i nalał do filiżanki wciąż gorącego naparu. Co jakiś
czas mierzył wampira ostrym wzrokiem, na co Alexander odpowiadał jedynie
chłodnymi spojrzeniami. Toma zaczynało to już nudzić, ale nie komentował. Spory
z samego rana, to ostatnie, na co miał ochotę. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Po śniadaniu
poszedł z Alexandrem do biblioteki. Wampir chciał z nim porozmawiać w cztery
oczy. Tom nie miał pojęcia, o co mogło chodzić. Samuel wiedział, gdzie i z kim
Thomas poszedł po posiłku. Zły i rozdrażniony wyszedł na zewnątrz w
poszukiwaniu konia. Miał zamiar w ciągu paru najbliższych dni pojechać do
Księżycowego Lasu zobaczyć się z rodziną. Chciał wybrać się do miasta po
drobiazgi dla najbliższych, a także swojej narzeczonej. Na samą myśl o niej
ciężej westchnął ze zrezygnowania. Kiedy przechodził jedną ze ścieżek w
kierunku stajni, zobaczył przez okno Toma, który stał naprzeciw tego białogłowego,
pieprzonego krwiopijcy i śmiał się od ucha do ucha. Z jeszcze gorszym humorem
wszedł do stajni i niewiele myśląc, wybrał pierwszego z brzegu konia. Pojechał
z nadzieją, że wróci w lepszym nastroju.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">~∞~<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Gdybym
teraz mógł na nowo podjąć decyzję w sprawie uczenia cię magii, odmówiłbym ci –
powiedział Alexander, stojąc przy jednym z regałów wypełnionym po brzegi
księgami i zapieczętowanymi zwojami. Tom, który stał do niego plecami, odwrócił
się nagle, słysząc, co wampir powiedział. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Że co?
Dlaczego? – Alex odwrócił się do niego z bladym uśmiechem. Tom rzucił mu
pytające spojrzenie, marszcząc brwi ze zdziwienia. <i style="mso-bidi-font-style: normal;">Co on w ogóle gadał?<o:p></o:p></i></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Wojna
zawsze wiąże się z ryzykiem. Nigdy nie można przewidzieć, co się wydarzy.
Czasem wróg zdobywa przewagę w jednej chwili i… <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Alex, daj
spokój. To tylko jedno zaklęcie. Co może pójść źle? – zapytał Tom,
niedowierzając, że wampir nazbierał tyle wątpliwości z dnia na dzień. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Pytasz, co
może pójść źle, Tom? Wszystko właściwie! – Krzyknął wampir, wymachując rękami.
W końcu potarł twarz dłonią w geście rezygnacji. Tom przyjrzał mu się uważnie,
po czym zapytał:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Nie
przesadzasz czasem? – Alex spojrzał na niego, by moment później złapać go za
ręce. Pogłaskał kciukiem wierzch lewej dłoni Toma, właśnie na tej, gdzie nosił
pierścień od niego. Zajrzał mu w oczy swoim bladym, niebieskim spojrzeniem i
odparł:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Przesadzam
nieustannie, Tom. Ale nie w tej sprawie, zaufaj mi. – Czarodziej nie wiedział,
co myśleć. W końcu powiedział:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Więc co
według ciebie miałbym teraz zrobić? – Alexander wyprostował się bardziej i
puścił dłonie młodzieńca. Oblizał szybko usta, analizując w głowie, jak dobrać
słowa, żeby przekonać Toma do swojego planu. Nie powinien się tak stresować,
przecież był mistrzem manipulacji…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Nie znamy
się długo, wiem o tym. – Tom już naprawdę nie miał pojęcia, dokąd zmierza ta
rozmowa. – Jednak myślę, że zapracowałem sobie na twoje zaufanie, Tom. –
Czarodziej pokiwał głową, zgadzając się z mężczyzną. – I wierzę, że mogę zaufać
tobie – powiedział, przygryzając wargę. Tom zagapił się na nie o chwilę za
długo, ale w końcu pokiwał stanowczo głową. Oczywiście, że Alex mógł mu ufać.
Wampir uśmiechnął się krótko, ale bardzo ciepło, jak na siebie. Tom wyszczerzył
się do niego, mrużąc uroczo oczy. Na bogów, on był taki cudowny… Nie mógł
pozwolić na to, by stała mu się krzywda. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Alex,
zaczynam się stresować – powiedział ze śmiechem Tom i odwrócił się na pięcie,
by usiąść w jednym z foteli. Wampir poszedł za nim, a kiedy młodzieniec już
siedział, przyklęknął przy nim, szokując tym Toma nie na żarty. Czarodziej
przyjrzał mu się uważnie, ale nic nie powiedział. Czekał na słowa Alexandra.
Ten milczał chwilę i zaczął miąć w palcach róg koszuli chłopaka. W końcu jednak
się odezwał:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Chcę, byś
wyruszył ze mną i Demetriuszem na Ziemię. – Jeśli Tom był przed chwilą
zszokowany, to teraz nie znał słowa, które opisałoby jego oszołomienie. – Mam w
Rzymie posiadłość, ogromną bibliotekę pełną ksiąg zaklęć, pokój wypełniony
magicznymi przedmiotami, ogrody, które zamieszkują niezwykłe rośliny i
zwierzęta… Nie znalazłbyś chwili na nudę, mógłbyś rozwijać swoją magię w
nieskończoność. – Czarodziej cały stężał. Nie wiedział, czego się spodziewać,
ale o tym mu się nawet w najdziwniejszych snach nie śniło. Uchylił usta, żeby
odpowiedzieć, kiedy nagle rozległ się potężny huk. Tom wstał z fotela,
wystraszony. Chwilę później usłyszeli pierwsze krzyki. Alexander bez chwili
namysłu porwał Toma na ręce i wybiegł z biblioteki. W głównym hallu panował
istny chaos. Ludzie biegali, niektórzy krzyczeli z bólu, przygnieceni stertą
gruzu. Dach się… zawalił. Tom usłyszał potężny ryk dochodzący z zewnątrz. <i style="mso-bidi-font-style: normal;">Niemożliwe… </i>Zdrętwiał na samą myśl. To
był smok. Nagle po pomieszczeniu rozniósł się gęsty dym. Tom nie zdążył nawet
się rozejrzeć, ani powiedzieć czegokolwiek do Alexandra, bo ten zniknął mu z
pola widzenia. Dostrzegł go na schodach, przedzierającego się między ludźmi i
stertami rozwalonego stropu i ścian. Pobiegł za nim, domyślając się, o co
chodzi. Szukał Demetriusza. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">~∞~<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">To stało się
nagle. Samuel nie miał pojęcia, jakim cudem smoki znalazły się w samym centrum
Sarihmas. Niszczyły miasto w zastraszającym tempie. Mimo złych warunków
pogodowych, ogień rozprzestrzeniał się przerażająco szybko. Wilkołak galopem
wracał do dworu króla, będąc pewnym, że w jego siedzibę czarodzieje także
uderzą. Jeżeli coś się stało Thomasowi… Nie chciał nawet o tym myśleć. Spiął
mocniej konia, omijając rannych ludzi i powalone kamienice. Nie mógł się
spóźnić, do diabła!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span><o:p></o:p></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">~∞~<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Alex! –
krzyknął Tom, kaszląc i dusząc się ciężkim dymem. Budynek zaczął płonąć. –
Alex, do cholery! – Zasłonił twarz rękawem koszuli i szedł dalej, mrużąc mocno
oczy. W końcu go zauważył. Stał w jednym z pokoi i odrzucał na bok z furią
wielkie sterty kamieni i połamanych belek. Wbiegł do środka i zamarł z
przerażenia. Na ziemi leżał Demetriusz, przygnieciony i cały zakrwawiony.
Czarodziej nie mógł się ruszyć z miejsca do momentu, aż wampir uwolnił rannego
młodzieńca i upadł przy nim na kolana. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Czy on…? –
zapytał niepewnie Tom, nie poznając swojego drżącego głosu. Alexander wyczuwał
bicie serca, ale Demetriusz był ledwo przytomny. Resztkami sił postękiwał z
bólu. Wampir drżącymi rękami próbował zatamować krwotok z lewego uda. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Dobry
Boże, błagam… – załkał mężczyzna, widząc, że Demetriusz gaśnie w oczach.
Przetarł szybko powieki, rejestrując jego obrażenia. Było ich za dużo, z czego
dwa dość rozległe, do tego kilka poważnych złamań. Możliwe, że żebra przebiły
płuco, bo bardzo płytko oddychał. Mijały kolejne sekundy, a on nie wiedział, co
robić. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Alex,
przemień go! – usłyszał głos za sobą. Odwrócił głowę i zobaczył Toma, który
blady jak ściana podszedł do niego i ścisnął go za ramię. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Nie… co ty
mówisz. Nie mogę mu tego zrobić! – warknął, dając upust emocjom. Trząsł się
niemiłosiernie mocno i nie mógł nad tym zapanować. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– On umiera,
Alex! – Czarodziej potrząsnął nim mocno. Wampir pokręcił głową, nadal bijąc się
z myślami. Obiecał sobie, że nie zrobi tego Demetriuszowi. Nie jemu… <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– To
przekleństwo, Tom. Wieczne życie, to niekończąca się samotność i męka. Nie
zasłużył na to! – Krzyknął, rozpaczliwie głaszcząc zakrwawioną twarz
Demetriusza. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Przy tobie
nie będzie samotny. Nie trać więcej czasu! Alex, stracisz go na zawsze! –
krzyczał czarodziej, szarpiąc wampira za zakurzoną koszulę. Podłoga pod nimi
trzeszczała niebezpiecznie. Ogień wciąż się rozprzestrzeniał, krzyk rannych i
umierających w przerażającym cierpieniu ludzi nie milknął. Alexander spojrzał
na Toma ze strachem w oczach. Czarodziej ścisnął go za przedramię pokiwał
głową, czując rosnącą gulę w gardle na widok tak zdenerwowanego i zlęknionego
wampira. Nagle mężczyzna pochylił się nad nieprzytomnym już Demetriuszem i
odchylił mu ostrożnie głowę. Pochylił się nad nim, jak gdyby chciał go
pocałować, po czym wgryzł się w jego szyję. Tom odetchnął głębiej, mając
nadzieję, że Demetriusz z tego wyjdzie. Nigdy więcej nie chciał widzieć takiego
spojrzenia Alexandra, jak przed chwilą. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">~∞~<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Niedługo po
zawaleniu się budynku przyszła po nich grupa żołnierzy. Samuel zjawił się
chwilę przed nimi. Gdy tylko zobaczył Thomasa, bez chwili zwłoki przygarnął go
do siebie i przytulił mocno. Przez całą drogę nie mógł wyprzeć z głowy
mrocznych wizji… <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Demetriusz
nie odzyskał przytomności, ale jego rany zaczęły się goić. Alexander jednak nie
wyglądał na szczęśliwego z tego powodu. Był potwornie ponury i milczący. Tom
nie próbował go zagadywać. Strasznie źle się czuł. Podejrzewał, że było to
wynikiem zatrucia dymem we dworze. Zostało tam tyle ludzi… na pewną śmierć.
Czarodziej był wstrząśnięty tym całym okrucieństwem. Jeśli mógł jakoś zapobiec
dalszemu przelewowi krwi, zamierzał to zrobić. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Samuel co
chwilę dopytywał go, czy wszystko w porządku. Zaczynało go to irytować, ale
powstrzymywał się przed upomnieniem mężczyzny. Widocznie musiał naprawdę
markotnie wyglądać. Tak, jak zresztą się czuł. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Zabrali ich
do jakiegoś podziemnego bunkra. Okazało się, że tam właśnie przebywał król.
Toma wcześniej zastanawiało, jakim cudem władca uniknął ataku smoka. Teraz
domyślił się, że to tu schroniły się władze królestwa Sarihmas. A to znaczyło,
że musieli wiedzieć, co się święci, nieco wcześniej. Czarodziej uważał to za
ogromną niesprawiedliwość, ale w ojczyźnie dość się naoglądał krzywdy
niewinnych, żeby teraz dłużej się nad tym zastanawiać. Wojna rządziła się
swoimi prawami. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Szli
ciemnym, brudnym korytarzem, oświetlonym przez pochodnie kilku żołnierzy.
Alexander niósł Demetriusza na rękach, patrząc tępym wzrokiem przed siebie. Tom
zerkał na niego co jakiś czas, stroskany, ale nie odzywał się słowem. Samuel
też w końcu przestał do niego mówić, widocznie zafrasowany innymi sprawami.
Może martwił się o watahę. W końcu smoki niszczyły wszystko, co spotkały na
swojej drodze. Lasy na pewno im nie umknęły. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Weszli do
sporego pomieszczenia, gdzie przy dużym stole siedziało kilka osób. Tom rzucił
okiem na każdą z nich. Zwrócił uwagę głównie na kobietę. Miała
charakterystyczne, spiczaste uszy i wyjątkowo piękną buzię. Długie, rude włosy
lały się po jej ramionach, a splecione po obu stronach głowy warkocze, łączyły
się w jeden i biegły w dół pleców zjawiskowej elficy. Kiedy ich spojrzenia się
spotkały, Tom odwrócił wzrok, nie chcąc się jej narazić. Wyglądała na twardą. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Usiądźcie
– odezwał się mężczyzna siedzący u szczytu stołu. Czarodziej spojrzał na niego.
Od razu zorientował się, że to król. Mężczyzna wręcz emanował władzą i
charyzmą. Choć… był dość młody, jak na króla. Nadal wciąż… chłopięcy. Samuel
popchnął go lekko w stronę stołu. Dopiero wtedy się ruszył. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Kto to? –
zwrócił się jeden z zebranych do Alexandra, wskazując na Demetriusza. Wampir,
jakby wyrwany z transu, odchrząknął i odpowiedział:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Mój syn. –
Tom uniósł nieco brwi. Taaak… to brzmiało naprawdę dziwnie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Żyje? –
zapytał ponownie mężczyzna. Alexander kiwnął tylko głową. – Collins, zabierz
tego młodego człowieka, niech zbiera siły przed walką. – Wampir niechętnie
oddał Demetriusza w obce ręce. W końcu cała trójka usiadła między obradującymi.
<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Zostaliśmy
podstępnie zaskoczeni przez wroga. Poprzedni plan na nic się nie zda, więc
potrzebujemy nowego – powiedział niezbyt odkrywczo wódz krasnoludów. Reszta
zebranych pokiwała głowami, poza królem. Ten jedynie wpatrywał się w Alexandra,
który nie zwracał nawet na to uwagi. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Czy ktoś
mi powie, jakim cudem ci pieprzeni czarodzieje dostali się do stolicy? –
zapytał król doniosłym głosem. Wszyscy zwrócili na niego wzrok i przez dłuższą
chwilę nikt się nie odezwał. Dopiero po chwili Alexander zabrał głos.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Przez
portal. Czy to nie oczywiste? – zakpił, widocznie za nic sobie mając fakt, że
zwraca się do króla. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– To
niemożliwe. Wszelkie oficjalne przejścia są strzeżone – powiedziała rudowłosa
elfica. Alexander uśmiechnął się, nie kryjąc drwiny. Miał ochotę się zaśmiać.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Otóż to.
Oficjalne przejścia obstawiliście, ale przecież mogli otworzyć nowe – wyjaśnił
z cierpiętniczą miną. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– To by
oznaczało, że poszli w układ z demonami. To one kontrolują całą siatkę portali
między wszystkimi światami – powiedział król, wciąż przyglądając się wampirowi.
Ten spojrzał na niego poważniej, widząc, że tym razem rozmawia z kimś dużo
bardziej pojętnym. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Bardzo
możliwe, wasza wysokość. Jednak… – przerwał na moment, rozglądając się po
zebranych. Jego wzrok spoczął na Thomasie na dłużej, niż na pozostałych. Tom
przygryzł policzek, czekając na dalsze słowa wampira. – …istnieje inna
możliwość. – Powiedział grobowym tonem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Wszyscy
nie możemy się doczekać kolejnych rewelacji. Mów! – warknął dowódca
Edward.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Alexander oblizał usta i wziął
większy oddech. W końcu zaczął wyjaśniać:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Według
pradawnej legendy, wieki temu rozegrała się bitwa między aniołami, a istotami
mroku. Ich spór dotyczył mistycznej broni, która potrafiła otworzyć wrota do
każdego wymiaru, nawet samego piekła. Przepadła i słuch o niej zaginął, ale
jeśli czarodzieje mają ją w swoich rękach, to jesteście straceni – dokończył
bez skrupułów, zaplatając palce obu dłoni na stole. Samuel przeklął w duchu,
nie mogąc w to wszystko uwierzyć. Tyle starań, czasu, przelanej krwi i
poświęcenia… na marne. Nie mieściło mu się to w głowie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– To
niemożliwe! Musi istnieć jakiś sposób – powiedział wódz krasnoludów z emocji aż
wstając z krzesła. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Zetrą nas
na proch, jeśli nic nie zrobimy! – krzyknęła elfica, uderzając pięścią w stół.
Tom dobrze wyczuł, że lepiej sobie u niej nie nagrabić. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Raczej
spalą tymi diabelskimi smokami. Gdyby ich można się było jakoś pozbyć…
Mielibyśmy wygraną w kieszeni – powiedział generał Edward.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Zwłaszcza,
że nie przenieśli całego wojska, a jedynie marną garstkę. Reszta wciąż bije się
o Kanał Liberto – dodał mężczyzna, który wcześniej się nie odzywał. Tom nie
miał pojęcia, kim mógł być, bo wyglądał zupełnie przeciętnie. Oczywiście poza
tym, że był diabelsko przystojny. Tom czuł się pośród zebranych nad wyraz
przeciętnie. Łączył się w cierpieniu z brzydkim, brodatym krasnoludem. Nagle
zaświtał mu w głowie pewien pomysł.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Wiem, jak
możemy pozbyć się smoków – powiedział, sprawiając tym, że wszyscy w jednej
chwili zamilkli.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Kim ty w
ogóle jesteś? – zapytał napastliwie krasnolud, kręcąc swoim bujnym wąsem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– To
czarodziej, który miał utworzyć barierę – wyjaśnił Samuel. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">–
Czarodziej, ach tak? Jaką mamy pewność, że nie kolaboruje ze swoimi, he?! –
warknął brodacz, coraz bardziej się unosząc. Samuel już miał w planach go
bronić, ale to Tom się odezwał:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Chcę
tylko, żeby ta wojna dobiegła końca. Nie obchodzi mnie jej wynik. – Krasnolud
więcej się nie odezwał, za to król zabrał głos:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Zdaje się,
że wpadłeś na jakiś pomysł. Przedstaw nam swój koncept. – Tom pokiwał
energicznie głową, by zaraz wziąć się za wyjaśnienia. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Stwórzmy
nowy wymiar, gdzie wyślemy smoki. Jestem gotowy podpisać pakt z demonem, jednak
będę potrzebował pomocy, żeby znaleźć siedzibę smoków i ją zapieczętować. –
Alexander wytrzeszczył oczy, słysząc, co mówił Tom. Skąd on miał pojęcia o
czarnej magii?! Cholerny, mały gnojek nie wiedział nawet, w co się pakuje, a na
dodatek miał czelność decydować o tym bez wcześniejszego ustalenia tego z nimi!
Samuel też nie wyglądał na zadowolonego.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Jesteś
gotowy ponieść tak wysoką cenę? – zapytał król, zdziwiony postawą czarodzieja.
Thomas uśmiechnął się gorzko i odparł:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Nie mam
nic do stracenia. – Te słowa uderzyły w Samuela i Alexandra tak mocno, że obaj
cali stężeli.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Rozumiem.
Proś o wszystko, co będzie ci potrzebne. Nie ma czasu na zwłokę, więc z samego
rana poczyń przygotowania.<o:p></o:p></span></div>
<br />negroblancohttp://www.blogger.com/profile/15978815170853233529noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6347498876250557942.post-90556748339710848232020-05-07T15:24:00.001+02:002020-05-07T15:24:41.123+02:00Bitwa Pięciu Królestw - XXI<h1 align="center" style="text-align: center; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-size: large;">XXI</span><o:p></o:p></h1>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "Cambria",serif; mso-ascii-theme-font: major-latin; mso-hansi-theme-font: major-latin;">Zanim Samuel
i Tom poszli do lasu, wilkołak pobiegł do namiotu w zniewalającym tempie i
przyniósł czarodziejowi wierzchnie odzienie, by uchronił się przed zimnym
deszczem. Zaraz potem ruszyli w stronę pierwszych drzew gęstego boru. Tom właściwie
nie wiedział, w jakim celu się tam udają i nie zapytał o to Samuela aż do
chwili, gdy minęli pierwszą linię drzew. Wtedy wilkołak odparł:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "Cambria",serif; mso-ascii-theme-font: major-latin; mso-hansi-theme-font: major-latin;">– Zobaczysz.
– Tom nie dopytywał dłużej, wiedząc, że jeśli Samuel chce mu zrobić
niespodziankę, to nic nie stanie mu na drodze. No chyba, że jakimś cudem
Alexander poszedłby za nimi i zrobił coś, co przeszkodziłoby planom alfy. A na
to Tom nie liczył, bynajmniej. Może sobie trochę wyobrażał, w końcu nie był
ślepy i widział, że mężczyźni są o niego zazdrośni. Bardzo mu to schlebiało. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "Cambria",serif; mso-ascii-theme-font: major-latin; mso-hansi-theme-font: major-latin;">Samuel szedł
przodem, wyprzedził Toma o kilka kroków, przez co młodzieniec musiał trochę
nadganiać, żeby nadążyć. Nie skarżył się jednak, dopóki był w stanie złapać
oddech. Gałęzie drzew przecinały powietrze i uderzały o siebie nawzajem. Wiatr
w połączeniu z nimi tworzył wilgotny szum, a deszcz spływał po drzewach i
opadał na leśną ściółkę, która zrobiła się okropnie śliska. Tom zaczął
ostrożniej stąpać, kiedy przyszło im wspinać się do góry, jednak pomimo tego
poślizgnął się i zjechał po gnijących liściach w dół. Samuel odwrócił się i
podbiegł do niego, zanosząc się śmiechem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "Cambria",serif; mso-ascii-theme-font: major-latin; mso-hansi-theme-font: major-latin;">– Fajtłapa
jesteś, okropna – rzucił, zbierając czarodzieja z ziemi. – Wszystko dobrze? –
dopytał widząc kwaśną minę chłopaka. Ten otrzepał dłonie z błota i kawałów
liści, choć na niewiele się to zdało, po czym odparł:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "Cambria",serif; mso-ascii-theme-font: major-latin; mso-hansi-theme-font: major-latin;">– A z ciebie
marny opiekun – wytknął mu i ruszył przodem, jednak mniej pewnym krokiem, niż
przedtem. – Nic mi nie jest. Poradzę so… – przerwał, niemal tracąc równowagę,
ale Sam złapał go w pasie i przytrzymał w pionie. Tom fuknął pod nosem, ale
poddał się dłoniom wilkołaka, zdając sobie sprawę, że jednak nie poradzi sobie
sam. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "Cambria",serif; mso-ascii-theme-font: major-latin; mso-hansi-theme-font: major-latin;">– Jaki ze
mnie opiekun? – dopytał z ustami przy uchu Toma, a ten zadrżał na uczucie
oddechu mężczyzny i poczuł, jak czerwienieje. Po chwili Samuel przejechał
dłońmi po brzuchu czarodzieja, masując go powoli i nęcąco, na co Tom zareagował
chrząknięciem i kilkoma próbami oswobodzenia się.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "Cambria",serif; mso-ascii-theme-font: major-latin; mso-hansi-theme-font: major-latin;">– Samuel… –
prawie warknął, zniecierpliwiony, łapiąc mężczyznę za ręce. Ten jednak nie dał się
tak łatwo odciągnąć. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "Cambria",serif; mso-ascii-theme-font: major-latin; mso-hansi-theme-font: major-latin;">– Przyznaj,
że jestem znakomitym opiekunem – powiedział wilkołak, po raz kolejny owiewając
gorącym oddechem szyję Thomasa. Blondyn zacisnął usta i uśmiechnął się mściwie.
Obrócił się w ramionach wilkołaka, po czym zajrzał mu w oczy. Oblizał wargi,
zamrugał powoli, aż w końcu odparł zmysłowo:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "Cambria",serif; mso-ascii-theme-font: major-latin; mso-hansi-theme-font: major-latin;">– Jesteś
najznakomitszym opiekunem, jakiego w swoim wrażliwym wnętrzu kiedykolwiek
gościłem. – Samuel przełknął ślinę i objął mocniej Toma, przyciskając go do
siebie ciaśniej, niż wcześniej.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "Cambria",serif; mso-ascii-theme-font: major-latin; mso-hansi-theme-font: major-latin;">– Tak? –
odparł krótko, wyczekując więcej pochwał.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "Cambria",serif; mso-ascii-theme-font: major-latin; mso-hansi-theme-font: major-latin;">– Taaak… –
przesunął dłonią po piersi odzianej w przemoczoną koszulę. Wyraźnie czuł pod
palcami twarde mięśnie wilkołaka. – No, w zasadzie, poza Alexandrem nie masz
sobie równych – zaśmiał się głośno i wyswobodził z uścisku mężczyzny. Ruszył
przed siebie, tym razem unikając spotkania z mokrą ziemią. Zostawił za sobą
zdziwionego i nieco urażonego wilkołaka, śmiejąc się wciąż pod nosem. Ach, jak
on uwielbiał mu dokuczać!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "Cambria",serif; mso-ascii-theme-font: major-latin; mso-hansi-theme-font: major-latin;">Przez resztę
drogi Samuel udawał, że nie padły żadne uwłaczające mu słowa. Wyminął w końcu
Toma, by w dalszym ciągu go prowadzić. Po kilkunastu minutach wędrówki w
niesprzyjających warunkach dotarli pod niewielkie skały, u podnóży których
znajdowała się jaskinia. Samuel zatrzymał się przed jej wejściem i obejrzał się
na czarodzieja. Tom zerknął na niego pytająco, uśmiechając się lekko, jednak
trochę wszystkiego niepewny. Co to było za miejsce i czemu tutaj przyszli?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "Cambria",serif; mso-ascii-theme-font: major-latin; mso-hansi-theme-font: major-latin;">– Sam? Może
mi wyjaśnisz, co tutaj robimy? – zapytał blondyn, rozglądając się dookoła z
ciekawością. Wilkołak uśmiechnął się zadziornie, po czym wszedł do środka bez
słowa. Tom, nie mając lepszego wyjścia, poszedł za nim. W środku było ciemno,
więc Tom niewiele myśląc użył magii, żeby oświetlić sobie drogę. Wilkołak
odszedł już kawałek, aż zniknął z oczu czarodziejowi, wchodząc w kolejną wnękę.
Tom przyśpieszył kroku, aż zobaczył po lewej kolejną wnękę, która prowadziła
do… jeziorka? Samuel stał przy samym brzegu i właśnie ściągał z siebie ubrania.
Do środka wpadała jasna smuga światła z góry, gdzie czas wyżłobił średniej
wielkości szczelinę. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "Cambria",serif; mso-ascii-theme-font: major-latin; mso-hansi-theme-font: major-latin;">– Rozbieraj
się – powiedział wilkołak, po czym podszedł do czarodzieja. – Mam ci pomóc? –
Uśmiechnął się bokiem ust i chwycił za poły płaszcza blondyna. Tom pomógł mu
ściągnąć z siebie ubranie, a gdy był już nagi, wyminął Samuela i sam wszedł do
wody. Rzeczywiście, była bardzo ciepła i momentalnie rozgrzała jego przemarznięte
ciało. Wilkołak patrzył za nim, aż ten nie zniknął pod taflą źródła. Zaraz sam
też wszedł do wody, nie zwlekając dłużej. Bez chwili zwłoki przylgnął do pleców
Toma, który stał do niego tyłem i przyglądał się błyszczącym ścianom jaskini. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "Cambria",serif; mso-ascii-theme-font: major-latin; mso-hansi-theme-font: major-latin;">– Niezwykłe
miejsce – odezwał się czarodziej, opierając się o kochanka. Samuel objął go
ramionami, a podbródek wsparł o czubek głowy Toma. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "Cambria",serif; mso-ascii-theme-font: major-latin; mso-hansi-theme-font: major-latin;">– Podobne
jest w Sarihmas, w Czerwonej Dolinie. Gdy byłem jeszcze młokosem razem z Charles
i Waltem uciekaliśmy do niej przed ojcem, kiedy narzucał nam nudne zajęcia –
wyznał, pierwszy raz w życiu wspominając o swojej rodzinie. Uśmiechał się przy
tym smutno, jednak blondyn nie mógł tego dostrzec. Zastygł w ramionach
wilkołaka. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "Cambria",serif; mso-ascii-theme-font: major-latin; mso-hansi-theme-font: major-latin;">– To twoi…? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "Cambria",serif; mso-ascii-theme-font: major-latin; mso-hansi-theme-font: major-latin;">– Tak, moi
bracia – odparł Sam, odsuwając się nieco. Tom obrócił się i spojrzał na niego
uważnie. Wilkołak miał spięty wyraz twarzy, widocznie się też zdystansował.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "Cambria",serif; mso-ascii-theme-font: major-latin; mso-hansi-theme-font: major-latin;">– Co się
stało? – zapytał czarodziej, nieco przejęty. Zaczynał podejrzewać, o co chodzi
i bardzo się zmartwił. Samuel nie patrzył na niego. Przesuwał palcami po tafli
wody, tworząc niewielkie fale i kręgi. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "Cambria",serif; mso-ascii-theme-font: major-latin; mso-hansi-theme-font: major-latin;">– Ruszyli za
zagubioną gromadą dzieci, zbliżał się wieczór. Wtedy było polowanie. – Przerwał
na krótką chwilę, by przenieść wzrok na pierś Toma i pogładzić swobodnym ruchem
jego ramiona. – Wszystkich zastrzelili kłusownicy – dokończył. Tom drgnął na te
słowa. Nie miał o tym pojęcia… – Nic nie mogliśmy zrobić. Żyjemy na tych
ziemiach jak zwierzęta, pozbawieni praw i wolności. Jedyną szansą na zmiany
było wejście w układ z wróżami. Gdy wrócimy do domu, wyznaczą nasze granice i
wtedy moi ludzie będą bezpieczni. – Czarodziej słuchał go z uwagą, widząc, jak
wielką miłością Samuel darzy swoją watahę. Tom tylko raz poczuł taką
odpowiedzialność – kiedy wybuchła wojna, a on wiedział, że musi wspierać
rodziców. Po ich stracie bardzo cierpiał i wyobrażał sobie, jak cierpieć musiał
Samuel po śmierci braci. – Długo nie było w moim życiu nikogo ważniejszego od
mojego stada. Zawsze myślałem, że tak już pozostanie, lecz… – przerwał, by
spojrzeć na Toma. Zajrzał mu w oczy niepewnie, jednak w końcu dokończył. –
Spotkałem ciebie. – Młodzieniec uchylił usta w zdumieniu i zamrugał,
zdezorientowany. Wilkołak pochylił się do ust Toma, całując je mocno i
zachłannie. Czarodziej poczuł, jak serce zabiło mu mocniej. Objął za szyję
wilkołaka, nie wierząc własnym uszom. Po chwili Samuel oderwał się od niego, by
szepnąć:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "Cambria",serif; mso-ascii-theme-font: major-latin; mso-hansi-theme-font: major-latin;">– Powiedz
coś. – Tom jednak nie mógł wykrzesać z siebie nic więcej, poza drżącym
oddechem. Objął mężczyznę i przytknął swoje usta do jego skroni. W końcu
wydusił z trudem:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "Cambria",serif; mso-ascii-theme-font: major-latin; mso-hansi-theme-font: major-latin;">– Boże, Sam…
obejmij mnie, bo zaraz oszaleję. – Wilkołak przycisnął go do siebie i złapał
jego twarz w dłonie. Na powrót zaczął go całować, od razu głęboko i namiętnie.
Tak bardzo go pragnął… Tom był jego… marzeniem. Nie chciał nawet myśleć, że tak
naprawdę nie czeka ich szczęśliwa, wspólna przyszłość.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: center; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "Cambria",serif; mso-ascii-theme-font: major-latin; mso-hansi-theme-font: major-latin;">~∞~<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "Cambria",serif; mso-ascii-theme-font: major-latin; mso-hansi-theme-font: major-latin;">– Chyba już
wyschnąłem – oznajmił Tom, sięgając po swoje ubrania leżące obok Sama. Musiał
się przez niego przechylić, a wtedy jego twarz znalazła się niebezpiecznie
blisko krocza mężczyzny. Złapał szybko spodnie i bieliznę, by odsunąć się
prędko z niewzruszonym wyrazem twarzy. Tak naprawdę zrobiło mu się trochę
głupio, ale nie pokazał tego po sobie. Samuel za to uśmiechnął się bezczelnie,
aż w końcu powiedział:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "Cambria",serif; mso-ascii-theme-font: major-latin; mso-hansi-theme-font: major-latin;">–
Wystarczyło powiedzieć, podałbym ci rzeczy. – Tom tylko zerknął na niego
przelotnie i zaraz kontynuował wciąganie spodni na tyłek. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "Cambria",serif; mso-ascii-theme-font: major-latin; mso-hansi-theme-font: major-latin;">Gdy obaj już
byli ubrani, wyszli z jaskini. Zaczął padać śnieg. Miękki puch pokrył liście i
pomniejsze krzaki, tworząc biały dywan, który pod stopami topniał i odsłaniał
ściółkę. Tom był oczarowany, jak odrobina śniegu mogła ubajecznić las. W
Srebrnym Mieście nie miał okazji oglądać ośnieżonych lasów, ani pól. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "Cambria",serif; mso-ascii-theme-font: major-latin; mso-hansi-theme-font: major-latin;">– Widzę, że
Sarihmas przypadło ci do gustu – rzucił Sam, idąc z Tomem ramię w ramię.
Czarodziej uśmiechnął się do niego i przytaknął, by zaraz powiedzieć:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "Cambria",serif; mso-ascii-theme-font: major-latin; mso-hansi-theme-font: major-latin;">– Nigdy nie
widziałem zimy. Wygląda niesamowicie, ale pewnie nad jeziorem jest jeszcze
piękniej. – Samuel złapał go za rękę i zaszedł mu drogę. Tom przystanął,
zdziwiony. Spojrzał w twarz wilkołakowi z pytającym wyrazem twarzy. Samuel
wziął głębszy oddech, przełknął ślinę, a w końcu powiedział:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "Cambria",serif; mso-ascii-theme-font: major-latin; mso-hansi-theme-font: major-latin;">– Kiedy
będzie po wszystkim, chcę żebyś tu został. – Tom uniósł brwi, zaskoczony. Nic
jednak nie powiedział, bo Samuel znów się odezwał. – Zajęcia jest mnóstwo, a po
wojnie jeszcze więcej się znajdzie do roboty, nie? Co myślisz? – Tom wyglądał
na zakłopotanego. Prawdę mówiąc miał zamiar wrócić do ojczyzny… ale w zasadzie
nie miał po co tam wracać. Samuel widząc wahanie z jego strony dodał
pośpiesznie: – Nie musisz odpowiadać już teraz, rozumiem, że to ważna decyzja.
– Tom zajrzał mu w oczy i uśmiechnął się nieśmiało.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "Cambria",serif; mso-ascii-theme-font: major-latin; mso-hansi-theme-font: major-latin;">– Chodźmy
już, zgłodniałem – zaśmiał się i pociągnął wilkołaka za dłoń w dół leśnej,
sprószonej śniegiem ścieżki. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "Cambria",serif; mso-ascii-theme-font: major-latin; mso-hansi-theme-font: major-latin;"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: center; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "Cambria",serif; mso-ascii-theme-font: major-latin; mso-hansi-theme-font: major-latin;">~∞~<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "Cambria",serif; mso-ascii-theme-font: major-latin; mso-hansi-theme-font: major-latin;">Alexander
siedział otulony w koce i patrzył na śpiącego Demetriusza. Było już trochę późno,
a Tom nadal się nie pojawił. Zaczynał się niecierpliwić. Poszedłby go poszukać,
ale wciąż czuł się zbyt słabo, żeby wychodzić na zewnątrz. Tym bardziej, że
zaczął sypać śnieg i zrobiło się jeszcze zimniej. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "Cambria",serif; mso-ascii-theme-font: major-latin; mso-hansi-theme-font: major-latin;">Nagle
Demetriusz poruszył się niespokojnie, a po chwili otworzył oczy, gwałtownie
łapiąc powietrze. Alex zmarszczył brwi i pochylił się nad nim.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "Cambria",serif; mso-ascii-theme-font: major-latin; mso-hansi-theme-font: major-latin;">– To tylko
sen, spokojnie. – Blondyn spojrzał na niego i pokiwał niemrawo głową. Podniósł
się do siadu i oparł głowę o ramię wampira. Strasznie się cieszył, że Alexander
wyzdrowiał. Bał się, że nie uda mu się zwalczyć trucizny. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "Cambria",serif; mso-ascii-theme-font: major-latin; mso-hansi-theme-font: major-latin;">– Śnił mi
się Gajusz – powiedział krótko, unikając spojrzenia mężczyzny. Nie lubił wracać
pamięcią do poprzedniego życia. Alexander to rozumiał. Przygarnął go do siebie
i ucałował w czubek głowy. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "Cambria",serif; mso-ascii-theme-font: major-latin; mso-hansi-theme-font: major-latin;">– Gdybym
znał sposób, wyrwałbym go z twojej pamięci – szepnął miękko. Blondyn pokiwał
głową, wtulając się mocniej w wampira. Chętnie zapomniałby o tym zdegenerowanym
starcu. – Chciałbym wrócić na Ziemię. Z tobą i Tomem. Co o tym sądzisz? –
Demetriusz odsunął się od Alexandra, zdziwiony. Milczał przez chwilę, wpatrując
się w koc, jakby w nim miał znaleźć odpowiedź. Uniósł spojrzenie na wampira,
trochę chłodne i ostre jednocześnie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "Cambria",serif; mso-ascii-theme-font: major-latin; mso-hansi-theme-font: major-latin;">– Ja nie mam
nic przeciwko – rzucił, by zaraz dodać: – Ale naprawdę myślisz, że Tom będzie
chciał wyruszyć z nami? – Kiedy wampir milczał, Demetriusz zaśmiał się w głos i
pokręcił głową z niedowierzeniem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "Cambria",serif; mso-ascii-theme-font: major-latin; mso-hansi-theme-font: major-latin;">– Nie
rozumiem, z czego się śmiejesz – odparł urażony Alex. Demetriusz przestał się
śmiać i w jednej chwili spoważniał. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "Cambria",serif; mso-ascii-theme-font: major-latin; mso-hansi-theme-font: major-latin;">– Tom go nie
zostawi, Alex. Przestań się oszukiwać – dodał, by zaraz wstać z łóżka i zacząć
się ubierać do wyjścia. Wampir ze zmarszczonymi brwiami również wstał, choć
nieco chwiejnie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "Cambria",serif; mso-ascii-theme-font: major-latin; mso-hansi-theme-font: major-latin;">– Ale Samuel
zostawi jego – powiedział pewnym głosem. Wiedział, jakimi prawami rządzą się
wilkołaki. Wataha jest najważniejsza. Ten cholerny kundel tylko zwodził Toma i
Alex nie chciał pozwolić, by Thomas cierpiał. Jeśliby wyruszyli na Ziemię w
przeciągu kilku następnych dni, uniknęliby niebezpieczeństwa wojny, Tom nie
musiałby rzucać tego niebezpiecznego zaklęcia, byliby razem, bezpieczni i
szczęśliwi. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "Cambria",serif; mso-ascii-theme-font: major-latin; mso-hansi-theme-font: major-latin;">– On ci
złamie serce, Alexander – powiedział Demetriusz, patrząc wampirowi prosto w
oczy. – Zapomnij o nim, póki jeszcze możesz – dokończył i wyszedł z namiotu,
nie oglądając się już za siebie. Alexander zacisnął usta w wąską linię i
położył się na posłaniu. Całe ciało wciąż go bolało. Nie wiedział już, co
myśleć. Obawiał się, że Demetriusz może mieć rację. Mimo to… Nigdy nie czuł się
tak żywy, jak w chwilach, gdy Tom był obok niego. Nie mógł się tak po prostu
poddać. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "Cambria",serif; mso-ascii-theme-font: major-latin; mso-hansi-theme-font: major-latin;">Tom nie
przyszedł. Demetriusz też nie. W końcu zasnął, nie mając już siły czekać na
żadnego z nich. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: center; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "Cambria",serif; mso-ascii-theme-font: major-latin; mso-hansi-theme-font: major-latin;">~∞~<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "Cambria",serif; mso-ascii-theme-font: major-latin; mso-hansi-theme-font: major-latin;">– Sam! –
krzyknął Tom, śmiejąc się w głos. Samuel biegł wzdłuż jeziora i machał we
wszystkie strony pochodnią. W namiocie wypili dwie butelki wina, o których
wilkołak wcześniej z jakiegoś powodu nie wspomniał. Czarodziej czuł, że jest
bardzo pijany. Mimo to nie chciał jeszcze wracać. Choć padał śnieg i był mróz,
Tom czuł, że cały płonie. Marzył o tym, by się rozebrać i wejść do wody, która
była tak blisko… Już miał wcielić w życie swoje niecne plany, a wtedy jakby
znikąd zjawił się przy nim Samuel. Bez słowa i zwłoki pocałował go mocno i
złapał wolną dłonią za tył głowy. Wsunął palce między jego blond włosy, które
zdążyły nieco podrosnąć. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "Cambria",serif; mso-ascii-theme-font: major-latin; mso-hansi-theme-font: major-latin;">– Wołałeś
mnie – szepnął tuż przy uchu czarodzieja, by zaraz pocałować je mokro. Miał
ochotę rzucić tę pochodnię na ziemię i wziąć Toma na ośnieżonych kamieniach.
Nie czekać. Nie myśleć. Kochać go, póki miał czas. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "Cambria",serif; mso-ascii-theme-font: major-latin; mso-hansi-theme-font: major-latin;">– Gorąco mi
– westchnął i zacisnął pięści na koszuli wilkołaka. Płaszcz pewnie zostawił w
namiocie, albo zgubił gdzieś po drodze. Tom odchylił głowę, by Samuel mógł
całować jego szyję jeszcze namiętniej. Westchnął, czując, jak jego męskość
pragnie wydostać się na wierzch. – Bardzo się upiłem, Sam – dodał między
kolejnymi westchnięciami. Wilkołak odsunął się od niego na chwilę i złapał go
za rękę. Była wręcz skostniała. Powinni już wracać. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "Cambria",serif; mso-ascii-theme-font: major-latin; mso-hansi-theme-font: major-latin;">– Źle się
czujesz? – zapytał, przyglądając się czarodziejowi. Tom miał zamknięte oczy i
wyglądał, jakby lada moment miał odpłynąć. – Hej, Tom! Nie odpływaj, cała noc
przed nami! – zaśmiał się i potrząsnął nim lekko. Młodzieniec parsknął pijackim
śmiechem, ale lada moment mina bardzo mu zrzedła. Nie minęło nawet kilka
sekund, a zwymiotował obok butów wilkołaka. Gdyby nie Sam, upadłby i zamoczył
twarz we własnych rzygach. Torsje męczyły go kilka minut, ale kiedy skończył,
poczuł się dużo lepiej. Nie myśląc o kiepskich skutkach, usiedli na ośnieżonej,
kamienistej plaży. Tom od razu oparł głowę na ramieniu wilkołaka. Pochodnia
gdzieś przepadła, ale żaden z nich o niej nie myślał. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "Cambria",serif; mso-ascii-theme-font: major-latin; mso-hansi-theme-font: major-latin;">– Jak ona ma
na imię? – zapytał niewyraźnie Tom, czując, jak powoli dociera do niego zimno.
Samuel drgnął i przez chwilę nie odpowiadał. W końcu jednak zerknął na
zapatrzonego w ciemność czarodzieja i odparł:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "Cambria",serif; mso-ascii-theme-font: major-latin; mso-hansi-theme-font: major-latin;">– Camila –
rzucił w przestrzeń Samuel. W środku nieprzejrzanej nocy, pośród ciszy
przerywanej jedynie podmuchami wiatru, to imię zabrzmiało bardzo nieprzyjemnie.
Samuel mimowolnie się skrzywił. Szanował swoją narzeczoną, ale nie kochał jej i
wiedział, że nigdy nie zdoła pokochać. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "Cambria",serif; mso-ascii-theme-font: major-latin; mso-hansi-theme-font: major-latin;">– Ładnie –
rzucił cicho Tom, odsuwając się od mężczyzny. Zrobiło mu się dziwnie. Czuł się
tak, jakby ją… poznał.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "Cambria",serif; mso-ascii-theme-font: major-latin; mso-hansi-theme-font: major-latin;">Milczeli
przez kilka długich minut. Ciszy nie przerywało nic poza nieustannie wiejącym
wiatrem i prószącym śniegiem, który opadał miękko na zastygłe sylwetki Toma i
Samuela. W końcu wilkołak podniósł się z miejsca i wyciągnął rękę do
czarodzieja. Tom podniósł głowę, widząc jedynie zarys wilkołaka. Jakimś cudem
udało mu się złapać jego rękę. Wstał chwiejnie na nogi i oparł się o kochanka. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "Cambria",serif; mso-ascii-theme-font: major-latin; mso-hansi-theme-font: major-latin;">– Gdybyś
wiedział, Sam – wydukał w jego pierś, mając ochotę się rozpłakać. Był żałosny,
skoro nadal robił sobie nadzieje. Nigdy nie będzie najważniejszy dla Samuela i
przecież od początku to wiedział. Tym bardziej nie miał pojęcia, dlaczego
pozwolił sobie na te głupie słowa.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "Cambria",serif; mso-ascii-theme-font: major-latin; mso-hansi-theme-font: major-latin;">– O czym,
słońce? – zapytał Samuel, trochę zaniepokojony. Tom pokręcił głową na boki ze
zrezygnowaniem. Odsunął się na miękkich nogach, po czym powiedział:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "Cambria",serif; mso-ascii-theme-font: major-latin; mso-hansi-theme-font: major-latin;">– Kocham cię
i… klnę się na własne życie, że nigdy niczego tak nie żałowałem, jak uczuć do
ciebie – powiedział z żalem, by zaraz odwrócić się na pięcie i ruszyć przed
siebie. Łzy zakłuły go w oczy, a chwilę później zapiekły ostro w zmarzniętą
twarz. Kopnął ze złością w śnieg i warknął głośno. Przełknął kolejne łzy, otarł
twarz i poszedł dalej. Samuel stał jak wryty. Kiedy zobaczył, że Tom odszedł
stanowczo za daleko, jego ciało jakby samo, bez udziału woli, ruszyło za nim. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "Cambria",serif; mso-ascii-theme-font: major-latin; mso-hansi-theme-font: major-latin;">– Zaczekaj,
Tom… – poprosił, chwytając go za ramię, ale czarodziej wyrwał się, mówiąc coś
pod nosem, czego Sam i tak nie zrozumiał. – Wracajmy, jesteś przemarznięty. –
Zaczęło mocniej padać, a Tom nie wyglądał, jakby miał zmienić zdanie. Dlatego
Samuel nie zwlekał i wziął go na ręce, od razu zawracając. O dziwo czarodziej
już się nie wyrywał, a jedynie przylgnął mocno do wilkołaka, mamrocząc coś pod
nosem. W połowie drogi chyba zasnął, ale Samuel nie był pewny. Dopiero, gdy
wszedł do namiotu, zerknął na spokojną, zaznaczoną zaschniętymi łzami twarz i
uśmiechnął się smutno. Położył go na kocach i okrył porządnie, a sam ułożył się
obok chwilę później.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Światło świecy
padało prosto na nich, ale Sam nie miał już siły wstać, żeby ją zgasić. Poza
tym mógł dłużej patrzeć na Toma w świadomości, że nie będzie mógł spędzić z nim
reszty życia, tak jak często marzył. Gładził kciukiem zimny policzek czarodzieja,
dopóki sam nie zasnął pośród dźwięków zimowej nocy i oddechu miłości swojego
straconego życia. <o:p></o:p></span></div>
negroblancohttp://www.blogger.com/profile/15978815170853233529noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6347498876250557942.post-17836324151497373712020-05-07T15:19:00.002+02:002020-05-07T16:53:20.846+02:00Bitwa Pięciu Królestw - XX<h1 align="center" style="line-height: 150%; text-align: center; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-size: large;">XX</span><o:p></o:p></span></h1>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Ocknął się w
lesie. Leżał przy brzegu strumienia, promienie słońca ledwo przeciskały się
między gęstymi gałęziami drzew. Zamrugał oczami, bo obraz wciąż mu się
rozmazywał. Próbował przypomnieć sobie, skąd się tu wziął. Ostatnie, wyraźne
wspomnienie, to jego rozmowa z Alexandrem, a potem… Jedynie jakieś urywki,
obrazy walki i krwi. Myślał gorączkowo nad tym, co się stało, aż przypomniał
sobie przerażonego Toma, na którego się… rzucił. Poderwał się do góry, stając
na nogach. Od razu poczuł rwący ból w boku, ale zignorował go i nie zwlekając
dłużej, przemienił się w wilka. Musiał dowiedzieć się, czy z czarodziejem
wszystko w porządku, bo jeśli nie… Jeszcze nie wiedział, co zrobi, ale nie
chciał dopuścić do siebie myśli, że mógł skrzywdzić chłopaka. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Zaczął biec,
wyczuwając własny trop. Nie miał pewności, czy zaprowadzi go prosto do obozu –
prawdopodobnie nie, jednak nie miał lepszego pomysłu, co zrobić. Z każdą chwilą
ból był coraz bardziej nieznośny, ale nie mógł się zatrzymać. Miał tylko
nadzieje, że ktoś go powstrzymał. Naprawdę musiał w to wierzyć. Strach niemal
rozrywał mu pierś, przez co trudno mu się oddychało, ale nie zamierzał się
zatrzymywać. Musiał wiedzieć, co się stało i… czy z Tomem wszystko w porządku.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">~∞~<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Tom był
zdenerwowany, bo Alexander wciąż się nie budził. Zostawił go na chwilę z
Demetriuszem, bo sam postanowił wykąpać się w jeziorze w towarzystwie kilku
ocalałych mężczyzn, służących wampirowi. Tak dla zachowania środków
bezpieczeństwa – nie mieli przecież pewności, czy tamci bandyci nie wrócą. Nie
było to zbyt prawdopodobne, ale nie zaszkodziło zachować pewnych środków
ostrożności.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Wszedł do
namiotu w świeżych ubraniach i jeszcze z mokrymi włosami. Warunki podczas
podróżowania przypominały mu wręcz boleśnie o luksusie, jakiego zażył w willi
wampira, ale przecież mogło być gorzej. Miał przynajmniej zapas świeżych i
ciepłych ubrań, miejsce do spania i wygodny środek transportu. Musiałby być
głupcem, żeby narzekać. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Demetriusz leżał przy kochanku i
wpatrywał się w niego ze zmartwionym wzrokiem. Tom naprawdę mu współczuł. Sam
czuł się okropnie, a przecież blondyn był z Alexandrem o wiele bliżej, niż on.
Podszedł do niego i położył mu rękę na ramieniu. Tym zwrócił na siebie jego
uwagę. Uśmiechnął się do młodzieńca smutno, po czym powiedział:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Powinieneś
się odświeżyć. – Demetriusz jednak skrzywił się tylko i pokręcił głową. Na
powrót położył głowę przy twarzy wampira. Nie miał zamiaru odstąpić go na krok.
Tom westchnął tylko i wyszedł na zewnątrz. Było jeszcze zimniej, niż wczoraj,
więc zarzucił na ramiona jakiś kożuch. Podszedł do ogniska, chcąc sprawdzić, co
też jest szykowane na obiad. Jakaś biedna zwierzyna piekła się, nabita na kij,
a dwóch mężczyzn trzymało niedaleko niej ryby, chcąc je widocznie upiec. W
koszyku obok paleniska było ich jeszcze więcej, więc Tom postanowił upiec dwie
– dla siebie i Demetriusza. Miał nadzieję, że w końcu przekona chłopaka, by coś
zjadł. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Minęło
południe, kiedy z gotowym jedzeniem ruszył do namiotu. Blondyn przysypiał przy
wampirze, który nadal nie odzyskał przytomności. Jego rany trochę się zagoiły,
ale wciąż były niezdrowo zarumienione, a cały proces regeneracji trwał
stanowczo za długo. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Pochylił się
nad chłopakiem i lekko nim potrząsnął, chwyciwszy za ramię. Kiedy Demetriusz
uchylił powieki, spojrzał na Toma. Na widok ryb ledwo się nie skrzywił, ale w
końcu udało mu się powstrzymać odruch. Przyjął patyk z upieczonym mięsem i
zaczął jeść bez przekonania. Tom usiadł na posłaniu po drugiej stronie i
przeżywając mięso, przyglądał się wampirowi. W końcu położył jedzenie na
kolanach i wychylił się, dotykając dłonią czoła Alexandra. Było nieco
chłodniejsze, ale ledwo wyczuwalnie. Odsunął też powoli kołdrę, by przyjrzeć
się ranom. Wciąż były okropnie zaognione. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– On może
nie wyzdrowieć – szepnął Demetriusz, patrząc w miejsce rozoranego ciała. Widać
było, że to ślady ostrych pazurów, mimo, że obrażenie mocno się paskudziło. Tom
odwrócił spojrzenie, czując nieprzyjemne ukłucie w piersi. Nie chciał nawet
dopuścić do siebie podobnej wizji. Przecież gdyby nie on…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Tom?! –
usłyszał znajomy krzyk dochodzący z zewnątrz. Podniósł się z miejsca i ruszył
do wyjścia z namiotu, by wyjrzeć, co się dzieje. Zobaczył Samuela, stojącego na
środku obozu i rozglądającego się panicznie dookoła. Podbiegł do wyjścia i
wtedy go zobaczył.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Sam! –
zawołał i ruszył od razu w stronę kochanka. Chciał wiedzieć, czy wszystko z nim
w porządku. Wilkołak natychmiastowo zwrócił spojrzenie w jego stronę. Serce
zalała mu niewypowiedziana ulga. <i style="mso-bidi-font-style: normal;">Żyje.
Nic mu nie jest. </i>Powtarzał, nie mogąc się ruszyć z miejsca i uwierzyć, że
wszystko jest w porządku. Dopiero, kiedy Tom przylgnął do niego ciasno i wtulił
się w jego pierś z całych sił, odzyskał władzę nad sobą. Wziął głęboki oddech,
wsunąwszy nos we włosy czarodzieja i zaciągnął się jego zapachem, powtarzając
sobie w duchu, że nic mu nie zrobił. Po chwili blondyn chciał się odsunąć, ale
Sam przytrzymał go przy sobie na dłużej. Nie chciał go puszczać, już nigdy,
przenigdy w życiu nie zniesie czegoś podobnego. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Jesteś –
szepnął Tom i zacisnął dłonie na materiale potarganej koszuli mężczyzny. Miał
ściśnięte gardło, a dziwny ucisk w sercu uświadamiał go powoli co do istnienia
uczuć, jakie żywił wobec wilkołaka. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Samuel
przesunął drżącą dłonią po włosach czarodzieja i zatrzymał ją na jego policzku.
Odsunął go od siebie na niewielką odległość – tyle, by mógł mu zajrzeć w oczy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Nic ci nie
jest? – wydusił w końcu, przebiegając niespokojnym wzrokiem po twarzy
młodzieńca.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Nie, nic.
A tobie? – zapytał, oglądając wilkołaka od góry do dołu. Mężczyzna złapał jego
twarz w obie dłonie i pocałował go mocno, nie zważając na to, że wokół nich
byli inni ludzie. Niefortunnie się stało, ale chyba się w nim zakochał.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">~∞~<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Przeczekali
kilka dni, nie ruszając się z miejsca, ponieważ Alexander wciąż wracał do
siebie. Nadal nie było z nim kontaktu, jednak Tom obserwował jego rany i
widział, że te mozolnie, ale jednak się goją. Dlatego właśnie podjęli decyzję o
pozostaniu w miejscu dłużej. Nie było sensu forsować Alexandra i innych,
zajmujących się nim osób, skoro mogli odczekać, aż ten odzyska przynajmniej
świadomość.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Był wczesny
poranek, a Tom czuł się potwornie zmęczony. Miał jednak nadzieję, że rześkie i
zimne powietrze dostatecznie go rozbudzi. Połowę wczorajszej nocy spędził przy
Alexandrze, którego znowu trawiła gorączka. Kiedy jednak ustąpiła, poszedł do siebie
i niemal od razu zasnął. Jednak do świtu nie pozostało wówczas wiele godzin,
dlatego pierwsze kroki i rozmowy obozowiczów obudziły go na dobre. Nie widząc
sensu, by dłużej leżeć bezczynnie w futrach i kocach, ubrał się ciepło i
wyszedł na zewnątrz. Rozejrzał się w poszukiwaniu Samuela, ciekaw, czy ten
również już wstał. Niestety nie było go w zasięgu wzroku czarodzieja, toteż
postanowił zajrzeć do wampira i przy okazji sprawdzić, jak się miewa
Demetriusz. Z dnia na dzień wydawał się coraz bardziej załamany z powodu
wampira. Tom na początku to rozumiał, ale widząc, ze Alexander wraca do
zdrowia, zaczął wierzyć, że wszystko wróci do normy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Zastał
Demetriusza siedzącego na kolanach przy posłaniu wampira. Drzemał niespokojnie,
a kiedy tylko Tom dotknął jego ramienia, by delikatnie go zbudzić i nie
przestraszyć przy tym, blondyn poderwał się do góry z przerażoną miną. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Spokojnie,
to ja – szepnął cicho i uklęknął przy młodzieńcu. – Powinieneś wypocząć –
zaczął, jak zwykle, co i tym razem spotkało się z grymasem na twarzy
Demetriusza. Nie chciał zostawiać Alexandra ani na moment. Tom zawsze długo
musiał go przekonywać, żeby zajął się sobą, chociaż na chwilę, bo nie może
siebie aż tak zaniedbywać. Nigdy nie ustępował młodzieńcowi i ten ostatecznie
się godził, ale nigdy z własnej, nieprzymuszonej woli nie opuszczał wampira.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Jestem
głodny. Przyniesiesz mi coś? – zapytał i usiadł nieco wygodniej. Nogi mu
zdrętwiały od spędzenia kilku godzin w jednej pozycji. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Jasne –
odparł Tom i uśmiechnął się delikatnie. – Daj mi chwilę. – Wstał ostrożnie, nie
chcąc robić niepotrzebnego hałasu i wyszedł na zewnątrz. Poprawił jeszcze
materiał namiotu, by chłodne powietrze nie przedostawało się tak łatwo do
środka, aż wreszcie odwrócił się gwałtownie i uderzył w czyjeś twarde i duże
ciało z impetem. Podniósł zdezorientowany wzrok i zobaczył uśmiechniętego od
ucha do ucha Samuela, który trzymał w rękach trzy patyki z upieczonymi rybami.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">–
Przygotowałem też jedną dla Demetriusza – wyjaśnił, by chwilę później dodać: –
Zjesz ze mną w swoim namiocie? – Tom był lekko zdziwiony, ale nie miał powodu,
żeby odmówić. Wątpił zresztą, by Demetriusz życzył sobie jego towarzystwa.
Przynajmniej wszystko na to wskazywało, bo jego stosunek do Toma od tamtego
zdarzenia uległ ogromnej zmianie. Młodzieniec patrzył na niego z chłodem,
odpowiadał monosylabami i ogólnie był ciągle bardzo smutny. Na początku Tom
tłumaczył to sobie strachem, jaki blondyn musiał czuć o życie Alexandra, ale
przecież wszystko powoli wracało do normy. Tego już nie umiał sobie tłumaczyć.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Z chęcią,
tylko muszę zanieść jedną Demetriuszowi – powiedział i już wyciągnął rękę po
rybę, ale wtedy wilkołak oznajmił:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Ja się tym
zajmę, a ty idź już do środka. Jest strasznie zimno. – Tom kiwnął głową i
poszedł do namiotu obok. Od razu zakopał się w koce i futra, mając nadzieję, że
lada moment się rozgrzeje. Naprawdę było dziś zimno. Chwilę później zjawił się
Samuel. Wszedł do środka i posłał czarodziejowi łobuzerski uśmiech. Toma aż
przeszedł dreszcz, mężczyzna strasznie mu się podobał. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Gdzie
upiekłeś te ryby? – zapytał Tom. Nie widział przecież mężczyzny przy ogniu,
kiedy opuścił wcześniej swój namiot. W zasadzie nie było go nawet w pobliżu.
Samuel usiadł obok młodzieńca, blisko, jak na przyjęte ogólnie standardy, po
czym podał mu jedną z ryb.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Upiekł je
ten Klaus od Alexandra, ja byłem na polowaniu – wyjaśnił, a Tom kiwnął głową na
znak, że rozumie. Zaczął powoli jeść w ciszy, Samuel również się nie odzywał.
Nie było jednak niezręcznie, choć czarodziej miał wrażenie, że wilkołak chce
coś powiedzieć. Czekał cierpliwie przez kilkanaście minut, jedząc nieśpiesznie,
choć i ryba zniknęła wreszcie w jego brzuchu, a mężczyzna wciąż milczał. Tom
westchnął cicho, po czym, by zacząć jakoś rozmowę, zapytał:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Ile
jeszcze przed nami drogi do celu? – Samuel nie śpieszył się z odpowiedzią.
Dojadł rybę do końca, odrzucił na bok patyk po niej i w końcu zwrócił swoje
jasne spojrzenie na Toma. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Trudno
powiedzieć – odparł, by dodać po chwili: – Pogoda jest paskudna, a jeszcze
gorzej będzie, gdy zacznie sypać śnieg. Na pewno z dwa tygodnie drogi przed
nami. – Tom pokiwał głową, zamyślając się na moment. Nagle poczuł dotyk dłoni
wilkołaka na swojej szyi. Mężczyzna przesuwał opuszkami palców po jego ciepłej
skórze, łaskocząc go przyjemnie. Tom zwrócił na niego spojrzenie i uśmiechnął
się lekko. Chciałby wyznać Samuelowi swoje prawdziwe uczucia, zwłaszcza w
takich chwilach, kiedy naprawdę czuł, że mężczyzna go pragnie, może nawet…
kocha. Przysunął się bez zwłoki do kochanka i pocałował go mocno, ściskając
przy tym z całych sił materiał jego płaszcza. Samuel złapał go w pasie i
wciągnął sobie na kolana, oddając pocałunki z całą mocą.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Zdzierali
sobie nawzajem naskórek, zderzali zębami w szaleńczym tempie, nie przejmując
się lekkim posmakiem krwi w ustach. Całowali się, jak opętani, niemal zdzierali
z siebie ubrania, gryźli się prawie i drapali w szaleńczym podnieceniu. Tom
oplótł Samuela nogami w pasie i dał rzucić się na posłanie. Mężczyzna zdarł z
niego koszulę, słyszeli tylko dźwięk targanego materiału i zrywanych rzemieni. Tom
objął wilkołaka za szyję mocniej i odchylił głowę, gdy ten zaczął całować go po
szyi. Samuel chwycił Toma pod plecami i wciągnął go na siebie, samemu kładąc
się na kocach i skórach. Tom zaczął ściągać spodnie kochanka, samemu będąc już
zupełnie nagim. Kiedy uwolnił twardą męskość wilkołaka, złapał ją w dłoń i od
razu zaczął wprawnie masować. Nie zajęło mu to zbyt wiele czasu, bo Samuel
chciał więcej, od razu, nie zamierzał czekać. Dopadł do czarodzieja, podnosząc
się do siadu i zaczął go całować, dłońmi błądząc po jego ciele. Niedługo to
trwało, bo Tom popchnął mężczyznę i sam rozsiadł się wygodniej ja jego
biodrach.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Samuel chciał się unieść i go
pocałować, ale chłopak go przytrzymał i mu nie pozwolił. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Chcę cię
ujeżdżać. – Samuel sapnął przez nos, od razu mocniej podniecony. Poczuł jak mu
penis drgnął, ale nie zwrócił na niego uwagi, wpatrując się z nieukrywanym
pożądaniem w Toma. Blondyn złapał w swoją smukłą dłoń członka młodszego
mężczyzny i ponownie zaczął go masować, ściskając mocno, przez co wyrwał z ust
kochanka jęk. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Ale potem
zmieniamy. Lubię cię mieć pod sobą – rzucił mężczyzna i przejechał chłopakowi
dłońmi po dole pleców, zmierzając w stronę pośladków. Tom uśmiechnął się do
niego bokiem ust, po czym powiedział:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Rozciągnij
mnie. – Uniósł się lekko i rozchylił sobie pośladki palcami. Samuel poślinił
palce i przesunął nimi po rowku blondyna. Czarodziej od razu sapnął ciężej i
oblizał swoje pełne usta. Miał je lekko uchylone, a oczy mrużył, patrząc w dół
na mężczyznę. Po chwili Samuel wsunął jeden palec w jego wnętrze. Tom westchnął
ciężej i mimowolnie przymknął oczy. Czuł, jak kochanek przyjemnie go masuje,
wciskając wilgotny palec coraz głębiej. Po dłuższej chwili wsunął kolejny, tym
razem wyrywając z kochanka cichy jęk. Blondyn przesuwał dłonią po swoim
członku, powoli, jednak na tyle stymulująco, że był już w pełni twardy.
Podobnie jak Samuel, któremu do pełnego wzwodu był po prostu potrzebny Tom. Nie
musiał robić wiele, by mu stanął. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Już – zażądał,
łapiąc za dłoń Samuela, by odsunąć ją od swojego tyłka. Mężczyzna ściągnął
nieco brwi w sprzeciwie i przytrzymał dłoń przy jego wejściu, chociaż palce
zdążyły się wysunąć.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Jeszcze
nie – zaprotestował, próbując wsunąć je ponownie. Tom jednak cofnął biodra i
pochylił się nad nim.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Sam wiem
lepiej – odparł twardo, tonem nieznoszącym sprzeciwu. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Ja za to
czuję, że nie jest jeszcze wystarczająco rozluźniona – powiedział Samuel, już nieco
łagodniejszym tonem. Tom jednak nie ustępował.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Będzie
intensywniej. – Poprawił się nad biodrami mężczyzny i chwycił pewnie jego
penisa. Chwilę później się na niego nabił z głośnym jękiem. Samuel przypatrywał
mu się badawczo, choć na moment przymknął powieki pod wpływem nagłego,
obezwładniającego niemal dreszczu, który przeszedł przez jego ciało. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– W po…
porządku? – wydyszał, skrajnie podniecony. Pragnął się w niego mocniej wbić,
ale to Tom panował nad sytuacją i chociaż mógł, nie chciał mu tego odbierać.
Chłopak miał pochyloną głowę i oddychał głęboko, starając się nie spinać.
Chciał tego i nie zamierzał wszystkiego zepsuć. Dlatego uniósł spojrzenie na
kochanka i uśmiechnął się do niego. Pokiwał głową na znak, że jest dobrze, po
czym pochylił się opierając ręce na ramionach Samuela i wpił się w jego usta.
Po chwili zaczął się poruszać, unosząc i opuszczając biodra. Wilkołak przesuwał
zachłannie dłońmi po jego miękkiej, teraz rozgrzanej skórze.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Całowali
się, a Tom ujeżdżał kochanka coraz szybciej. Z ust wyrywały mu się głośniejsze
jęki, podobnie jak Samuelowi, który zaciskał dłonie na pośladkach lub bokach
blondyna i powarkiwał momentami z przyjemności. W pewnej chwili złapał Toma i
przerzucił na plecy, samemu nad nim zawisając i nieprzerwanie pieprząc go
mocnymi i szybkimi posunięciami. Blondyn automatycznie zarzucił mu ręce na
szyję i odchylił gwałtownie głowę z głośnym jękiem. Czuł zbliżające się
spełnienie. W dodatku dłonie mężczyzny zdawały się znać wszystkie jego
czułe miejsca. Samuel złapał jego nogę i zarzucił ją sobie na biodro ułatwiając
w ten sposób dostęp do jego wejścia. Doskonale widział jak jego członek znikał
we wnętrzu Toma, by po chwili wysunąć się z niego i ponownie w nie zagłębić.
Musiał przenieść wzrok gdzieś indziej, bo czuł, że mógłby niespodziewanie
wystrzelić, gdyby wpatrywał się tam dłużej. Czarodziej puścił jego szyję i
złapał się mocno kołdry, zaciskając na niej pięści tak mocno, że aż mu kostki
pobielały. Miał ściągniętą w grymasie rozkoszy twarz, a powieki przymknięte,
choć uchylał je, co jakiś czas, by spojrzeć na kochanka. Samuel pochylił się
nad nim bardziej i złożył na jego ustach pocałunek. Po chwili przyśpieszył do
nieludzkich prędkości i nie minęło wiele czasu, a obaj szczytowali w mocnym
uścisku.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Żaden z nich
nie miał dość siły, by położyć się wygodniej. Leżeli na sobie długie minuty, aż
Tom usłyszał wołanie Demetriusza. Wtedy poderwał się jak poparzony, ale nim
zdążył coś na siebie włożyć, chłopak wbiegł do środka. Minę miał radosną, choć
zrzedła mu nieco na widok nagich kochanków, ale mimo to powiedział z
wyczuwalnym szczęściem w głosie:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Alexander
się obudził. – Tom poderwał się do siadu i zaczął rozglądać za swoim ubraniem.
Musiał go zobaczyć – już, natychmiast! I przekonać się, że wampirowi naprawdę
nic nie jest. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Wybiegł z
namiotu ledwie ubrany, nie zwracając uwagi na koszmarne warunki, które panowały
na zewnątrz. Nawet nie poczuł chłodu kłujących, zimnych igieł deszczu, które
wbijały mu się w nagie ramiona przez całą drogę. Rozszalały wiatr rozdarł poły
jego koszuli na boki, niemal ściągając ją z niego do końca. Ale nie myślał o
tym, chciał tylko zobaczyć wampira. Wbiegł do namiotu Alexandra z zapartym
tchem. Wampir leżał, wciąż mizerny, bledszy, niż zwykle i widocznie zmęczony,
ale w końcu przytomny. Podszedł do niego i upadł na kolana obok jego posłania.
Chwycił wampira za dłoń i uśmiechnął się do niego radośnie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Jak się czujesz?
– zapytał. Alexander wygiął usta w słabym uśmiechu, po czym odparł:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Przespałem
całą zimę, że chodzisz półnago? – Tom zaśmiał się i machinalnie poprawił
koszulę, która zdążyła zsunąć mu się całkiem z ramion. Nim zdążył odpowiedzieć,
wszyscy usłyszeli głos Samuela.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Tom to
gorący młodzieniec. Gdy zapłonie, to stygnie powoli – powiedział wilkołak,
śmiejąc się bezczelnie pod koniec. Tom zaczerwienił się, jak rzadko kiedy. Zawstydził
się na słowa wilkołaka jeszcze bardziej, gdy zobaczył minę wampira. Alexander
nie odpowiedział, jedynie odwrócił spojrzenie od Samuela i ponownie zerknął na
Toma. Czarodziej odchrząknął, powoli odzyskując panowanie nad sobą. Gdy nadmiar
krwi zszedł mu z twarzy, uśmiechnął się głupio, chcąc rozładować napięcie.
Demetriusz usiadł po drugiej stronie wampira i podsunął mu nadgarstek pod nos. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Napij się,
Alexander – powiedział cicho, nie zwracając uwagi na nikogo poza wampirem. Ten
nie protestował. Ostrożnie przebił skórę chłopca i napił się powoli krwi, choć
widać było, że bardzo jej łaknął i chciał szybko zaspokoić pragnienie. Nie
zrobił tego, bo nie miał dość siły.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Tom bardzo
się cieszył, że wampir wracał do zdrowia. Cały czas trzymał się tej nadziei, bo
w przeciwnym razie… Sam nie wiedział. Byłoby mu przykro, gdyby Alexander umarł.
Tak, na pewno by za nim tęsknił. Gdy na niego patrzył, czuł przyjemne ciepło
rozlewające mu się w piersi.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Thomas –
usłyszał i odwrócił głowę. Samuel zaciskał usta w cienką linię, widać było
gołym okiem, że jest zły. – Idziesz ze mną do lasu? – Czarodziej spojrzał na
Alexandra. Nie chciał jeszcze iść, dopiero przyszedł i wampir przecież spał tak
długo… Wahał się wyraźnie, kiedy w końcu Alex powiedział:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Przyjdź do
mnie przed zmrokiem, Tom. – Blondyn pokiwał głową i uśmiechnął się z ulgą.
Wyszedł za wilkołakiem już bez słowa i aż krzyknął, gdy lodowata ściana deszczu
uderzyła w niego wraz z tnącym jak brzytwa wiatrem.</span><span style="font-family: "cambria" , serif;"><o:p></o:p></span></div>
negroblancohttp://www.blogger.com/profile/15978815170853233529noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6347498876250557942.post-2895926922734971002020-05-07T15:12:00.004+02:002020-05-07T15:12:59.501+02:00Bitwa Pięciu Królestw - XIX<h1 align="center" style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: large;">XIX</span><span style="font-size: small;"><o:p></o:p></span></span></h1>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Minęło kilka dni, deszczowych, zimnych i przygnębiających. Podróż
była żmudna i z każdym dniem bardziej nużąca, a popsuty nastrój Toma przez
nieprzyjemną wymianę zdań ze Samuelem, dodatkowo utrudniał rozluźnienie
atmosfery. Alexander tylko raz zapytał, co się stało, ale nie uzyskawszy
odpowiedzi, darował sobie dalszą dociekliwość. Domyślał się, że zły nastój Toma
wywołał wilkołak i już od kilku dni nosił się z zamiarem przeprowadzenia
rozmowy z tym kundlem. Musiał też zapytać go o kilka kwestii, zwłaszcza o
czarodzieja, którego podobno ostatecznie znalazł, ale jednak nie zabrał ze
sobą, skoro Tom robił tak ogromne postępy. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Dlatego
zaraz po tym, jak zatrzymali się, by przygotować obóz na noc, wyszedł z powozu
i poszukał wzrokiem Samuela. Ten zsiadł już ze swojego niepokornego konia,
którego jako tako zdołał okiełznać i prowadził go do pobliskiego jeziora.
Prawdopodobnie chciał napoić zwierzę przed nocą. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Samuel! – zawołał za nim, na co wilkołak
odwrócił się z pytającym wyrazem twarzy. Na widok wampira uniósł brew ku górze
z miną wyrażającą co najmniej poirytowanie. Nie miał ochoty na rozmowę z tych
cholernym krwiopijcą. Wampir znalazł się przy nim w ułamku sekundy i uśmiechnął
się sztucznie, jak miał w zwyczaju. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Pozwól, że zadam ci parę pytań – zaczął, na
co wilkołak niechętnie skinął głową. – Znakomicie. Widzisz, zauważyłem, że
jesteś jakiś markotny. Mam nadzieję, że nie zatrułeś się jakąś padliną? –
zapytał z udawaną troską. Wilkołak prychnął pod nosem, po czym odparł:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Musiałbym zjeść ciebie, żeby podejrzewać
zatrucie. Nic nie jest równie martwe i zepsute, jak ty – odparł, mrużąc
ostrzegawczo oczy. Wampir zaśmiał się w głos, udając rozbawienie. – Przyszedłeś
mi dożerać, czy masz jakąś konkretną sprawę do omówienia? – zniecierpliwił się Samuel,
rzucając Alexandrowi ostre spojrzenie. Wampir odchrząknął, przyciskając do ust
dłoń zaciśniętą w pięść. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Cóż, tak się składa, że Tom również jest
jakiś nieswój – powiedział, nie patrząc na wilkołaka. Samuel za to spojrzał na
wampira z niedowierzeniem. Nie sądził, że Tom się tym wszystkim przejął.
Przecież sam powiedział, że to go nic nie obchodzi. Milczał przez chwilę,
analizując słowa krwiopijcy. Dotarli do linii jeziora, przy której zatrzymali
się na suchym, kamienistym brzegu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Tak czy siak, nie porozmawiam z nim
dzisiaj. Jest pełnia, więc zaraz się zbieram i wrócę dopiero rano – wyjaśnił.
Wampir przytaknął krótko, dopiero teraz sobie o tym przypomniał. Samuel stał
przy koniu, trzymając jedną dłonią uzdę. Zwierzę piło nieśpiesznie, mocząc pysk
w chłodnej, wzburzonej przez deszcz wodzie. Zerknął na Alexandra, który wciąż
stał obok, milcząc jednak, choć widocznie bardzo chciał coś powiedzieć. – No
wyduś to z siebie – rzucił Sam, zerkając na wampira przelotnie. Zaraz potem
spojrzał na niebo, gdzie różowe chmury zaznaczały miejsce zachodu słońca.
Musiał się śpieszyć. Nie był pewny, kiedy wzejdzie księżyc, ale tak czy owak
powinien oddalić się od obozu. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Ten czarodziej, którego znalazłeś w
Sarihmas… – zaczął, siląc się na spokój. Trochę się denerwował. – Chciałbym
znać jego imię i miejsce, w którym przebywa – dokończył, patrząc tym razem w
oczy wilkołaka. Samuel był dzisiaj wyjątkowo niespokojny i chętny do jakiejś
krwawej jatki. Dlatego wampir dobierał słowa wyjątkowo ostrożnie, nie chciał
niepotrzebnego przelewu krwi. Nie to, żeby nie pragnął trwale uszkodzić tego
nędznego kundla, jednak Tom mógłby się na niego gniewać. To zdecydowanie go
powstrzymywało. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Po co? – zapytał bez ogródek wilkołak,
wyczuwając, że coś jest nie tak. Wampir westchnął ciężko, ale stwierdził, że
chociaż namiastka prawdy może uspokoić tego wścibskiego psa.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– W razie konieczności zmiany planów, Samuel.
Nigdy nie możesz być pewny w stu procentach, co się wydarzy – odparł niezwykle
filozoficznie, jak na uczonego wampira przystało. Samuel wywrócił oczami,
nieprzekonany taką odpowiedzią. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Wcześniej nie miałeś takich wątpliwości –
odparł wilkołak. Wampir odwrócił wzrok w stronę lasu po drugiej stronie
jeziora. Przez nadchodzący zmierzch drzewa spowił mrok, zrobiło się dużo
chłodniej. Nagle wiatr zawiał mocniej i szarpnął ubraniami mężczyzn, którzy
mimo jego prędkości nadal stali w bezruchu, kompletnie niewzruszeni. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Zależy mi na nim – powiedział w końcu
Alexander, nadal nie patrząc na wilkołaka. Wiedział, co by zobaczył – błysk
gniewu w oczach i zezłoszczony wyraz twarzy. – Wiem, że tobie również jest
bliski. Nie chcę, by stała mu się krzywda, gdyby coś poszło nie tak –
powiedział, na koniec patrząc w oczy Samuelowi. Ten jednak nie wydawał się być
zdenerwowany, co trochę zdziwiło wampira. Miał poważny wyraz twarzy, i podobnie
jak wampir, patrzył prosto w niebieskie oczy swojego rywala. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Tom na pewno nas nie zawiedzie. Tylko jemu
możemy powierzyć tak ważną misję i ja w niego wierzę. Nastawił się już na to
zadanie, poza tym obaj będziemy przy nim. Nie przesadzasz trochę? Chyba, że
czegoś mi nie mówisz – dokończył, przybierając podejrzliwy wyraz twarzy.
Alexander zauważył to natychmiast. <i style="mso-bidi-font-style: normal;">Cwana
bestia –</i> pomyślał, ale był od niego przecież sprytniejszy. Nie pokazał po
sobie żadnej emocji, która mogłaby go zdradzić. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Masz rację, chyba przesadzam – westchnął
dramatycznie. – W takim razie pójdę już – powiedział i zanim się odwrócił,
usłyszał krzyk Demetriusza. Zerwał się w miejsce obozu, dopadając do namiotu, w
którym przebywał młodzieniec. Wbiegł do środka i zobaczył blondyna trzymanego w
stalowym uścisku przez jakąś zamaskowaną postać. Była to kobieta, sądząc po drobnej
posturze, długiej sukni i czarnych, kręconych włosach, opadających na jej
ramiona. Przyciskała swoją różdżkę do gardła Demetriusza. Kiedy Alexander
zrobił krok w jej stronę, krzyknęła ostrzegawczo:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Nie zbliżaj się, albo…! – Nie zdążyła
jednak dokończyć, a wampir dopadł do niej i skręcił jej kark jednym ruchem.
Opadła na ziemię bez życia, a Alexander przyciągnął do siebie roztrzęsionego
Demetriusza. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Jesteś cały? – zapytał, odciągając go od
siebie na odległość ramion i przyglądając mu się uważnie. Słyszał już krzyki na
zewnątrz i odgłosy walki. Wyglądało na to, że zostali napadnięci.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Tak – odpowiedział, łapiąc z trudem oddech.
<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Gdzie jest Tom?! – zapytał Alexander z
paniką w głosie. Myślał, że był z Demetriuszem. Wziął młodzieńca na ręce i
razem z nim wybiegł na zewnątrz. W ciągu paru sekund był już w namiocie Toma,
ale tam go nie było. Warknął rozjuszony i wyszedł na zewnątrz. Rozejrzał się
dookoła, ale nigdzie nie widział czarodzieja. Ruszył w stronę lasu, przyciskając
do siebie blondyna i klnąc w duchu na wszystko wokół. Zatrzymał się przy jakiejś
skarpie i tam odłożył kochanka. Pocałował go w czoło, widząc, że jest
przestraszony. Jednak znał Demetriusza na tyle, by wiedzieć, że jest odważny i
na pewno sobie poradzi. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Nie ruszaj się stąd, przyjdę po ciebie –
szepnął i sekundę później już go nie było. Demetriusz przełknął ślinę i objął
się ramionami, czując, jak przeszywa go zimno. Deszcz nie przestawał padać,
wiał silny wiatr, a otaczający go mrok w lesie przypominał mu o tym, że został
tu zupełnie sam. Nie zamierzał płakać, bynajmniej, ale śmiać też mu się z
pewnością nie chciało. Rozejrzał się po ziemi wokół siebie w poszukiwaniu
czegoś, co mogło mu się przydać, jako broń w razie potrzeby. Jego spojrzenie
przykuł jakiś długi i gruby patyk. Chwycił go drżącą ręką i zacisnął na nim
palce. Wziął głęboki oddech i nasłuchiwał. Odgłosy walki z obozu były
przytłumione przez szum wiatru, deszczu i otaczającego go, ciemnego lasu.
Pozostało mu czekać i modlić się w duchu, by żaden zbójca nie zawędrował w tę
część lasu, w której on sam się ukrywał.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Alexander
znalazł się po krótkiej chwili w obozie, mordując kolejno napotkanych
przeciwników. Wyczuwał demoniczną aurę, co go zdecydowanie zbiło z tropu.
Spodziewał się, co najwyżej jakichś przestępców. Szukał wzrokiem Toma, ale
wciąż go nie widział. Zobaczył za to Samuela w zmienionej formie. Jego białe
futro zalśniło, gdy światło księżyca wyłoniło się zza pobliskiej góry i warstwy
ciemnych chmur. Nagle wilkołak poderwał łeb do góry i zapatrzył się w księżyc
jak zahipnotyzowany. Zawył głośno i długo, by po chwili przybrać jeszcze inną
formę, niż wcześniej. Jego ciało powiększyło się, sierść wydłużyła, a oczy
nabrały niesamowitej dzikości, jeszcze większej, niż dotąd. Wyglądał tak, jakby
zapomniał, kim jest. I tak zresztą było. Zaczął rzucać się na atakujące go
osoby, rozszarpując ich ciała bez najmniejszej litości. Alexander widział już w
swoim życiu walczące wilkołaki, ale musiał przyznać, że Samuel nawet w swoim
nieokiełznaniu i dzikości posiadał styl. Nie tracił jednak więcej czasu, tylko
podbiegł do jednego ze swoich ludzi.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Gdzie jest Thomas?! – warknął do
strwożonego mężczyzny, który ściskał w dłoni rękojeść noża. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Walczy z nimi na środku jeziora! –
odkrzyknął mężczyzna i przebił nożem pierś mężczyzny, który chciał go
zaatakować. Alexander odwrócił się w stronę zbiornika wody. Jezioro było
płytkie, więc rozumiał, że Tom odważył się tam pójść, ale… Zaraz! To nie mogło
być tak! Oni musieli go tam jakoś zaciągnąć, zwabić. Był otoczony z każdej
strony i ledwo nadążał z tym, żeby się bronić. Rzucał zaklęciami, odpierając
atakujących go przeciwników, ale widać było, że nie dawał już sobie rady. Wampir
nie czekał ani chwili dłużej – zaczął biec w stronę Toma, w zawrotnym tempie
pokonując dzielącą ich odległość. Kiedy dopadł do dwóch najbliżej stojących
demonów, złapał ich za włosy i wyrzucił go góry. Zaraz potem wyrwał serce
kolejnemu, który się na niego rzucił. Nagle następny z nich złapał go za rękę,
a wtedy dłoń zapiekła go boleśnie. Syknął na uczucie bólu. Nigdy nikomu nie
udało się go skrzywdzić. Tom zauważył wampira z wielką ulgą na sercu. Miał
wrażenie, że lada moment któryś z tych barbarzyńców go dopadnie. Alexander
wyrwał się z uścisku napastnika i uderzył go z całej siły pięścią w twarz. Ten
poleciał jak długi w wodę, rozchlapując ją dookoła. Tom również wrócił do
walki, ale już po chwili zobaczył pędzącego w ich stronę Samuela w wilczej
formie. Był jednak jakiś inny, niż zwykle. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Musimy uciekać – powiedział Alexander
stając tuż obok niego. Wziął go na ręce i zaczął biec w stronę lasu, gdzie zostawił
Demetriusza.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Alex, nie! Puść mnie, muszę mu pomóc! –
krzyczał, wyrywając się z objęć wampira. Ten jednak ani myślał go puścić.
Samuel był niebezpieczny, nie rozpoznawał wrogów od sprzymierzeńców. Mógłby
zrobić im nieodwracalną krzywdę. Zwłaszcza Tomowi, który nie byłby w stanie się
obronić. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– To zbyt niebezpieczne – odparł jedynie,
przekraczając już pierwszą linię drzew. Ruszył prosto w stronę Demetriusza.
Miał tylko nadzieję, że nic mu się nie stało. Nagle poczuł nieprzyjemny prąd
rozchodzący się po ciele, przez co stanął w miejscu i puścił Toma. Czarodziej
od razu zaczął biec do wyjścia z lasu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Przepraszam! – krzyknął, już się nawet nie
oglądając. Alex chciał za nim biec, ale usłyszał krzyk Demetriusza. Miał
rozdarte serce. W końcu jednak pobiegł do bezbronnego blondyna z myślą, że Toma
powinien jeszcze zdążyć dogonić. Chłopak wymachiwał kijem przed jednym z
demonów. Była to jakaś dziewczyna z maską na twarzy. Zaszedł ja od tyłu i zabił
w jednej chwili. Kiedy jej ciało opadło bezwładnie na ziemię, Demetriusz rzucił
się na mężczyznę i wtulił się w niego z ciężkim westchnieniem, od dawna tak nie
ciesząc się na jego widok. Myślał, że tu zginie. Alexander objął go mocno i
pocałował w czubek głowy. Potarł jego plecy przez przemoczoną i brudną koszulę,
chcąc swoją silną dłonią trochę go uspokoić i dać poczucie bezpieczeństwa. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Znalazłeś Toma? – zapytał Demetriusz z
twarzą wciśniętą w pierś wampira. Ten wrzucił go sobie na plecy i zaczął pędzić
na złamanie karku w stronę obozu. Tom już minął brzeg i broczył po kostki w
wodzie, biegnąc do oganiającego się wściekle Samuela. Wilkołak już sobie nie
radził, był cały we krwi, w większości własnej. Tom rzucił jakieś zaklęcie
obronne, powalając jednego z przeciwników. Dwóch ostatnich rozszarpał Samuel.
Czarodziej zatrzymał się w miejscu, patrząc na kochanka z przerażeniem. Był
ranny, rozwścieczony i ewidentnie szykował się do ataku na jego osobę. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span>To
trwało zaledwie sekundy – wilkołak biegł prosto na niego, ujadając i warcząc
wściekle, a Tom stał w miejscu, kompletnie sparaliżowany. Czekał na ból,
śmierć, cokolwiek, ale nic podobnego się nie stało. Otworzył oczy, widząc, że
stoi przed nim Alexander, przyjmując na siebie cios Samuela. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Alex! – krzyknął rozpaczliwie, ale wampir w
końcu odparł atak i uderzył wilkołaka z taką mocą, że ten odleciał na drugi
koniec jeziora. Zaraz po tym upadł do wody, tracąc siłę w nogach. Miał rozciętą
pierś, aż po samo podbrzusze. Dosyć głęboko, krew lała się strumieniem, a Alexander
oddychał szybciej, niż zwykle. Tom podbiegł do niego, wołając: –Hej! Pomocy! –
Chwycił wampira pod ramię, ale nie zdołał samodzielnie go dźwignąć. Niemal
natychmiast podbiegł do nich Demetriusz, przyciskając dłoń do ust. Miał łzy w
oczach i był poważnie przerażony. Zaraz po nim przybył jeden z ludzi wampira i
pomógł Tomowi wyciągnąć go z wody. Zaczęli prowadzić rannego do ocalałego
namiotu, a Tom wpatrywał się w skrzywioną w grymasie bólu twarz Alexandra.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Dlaczego to zrobiłeś? – zapytał bez zrozumienia.
Nie mógł znieść widoku rannego mężczyzny, który tak się dla niego poświęcił. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Musiałem… To był odruch – kaszlnął krwią,
na co Demetriusz zaszlochał niekontrolowanie. Tom obejrzał się za siebie,
widząc, że Samuel podźwignął się już z wody i zaczął uciekać w stronę lasu. O
niego też się strasznie martwił i wiedział, że nie mógł zostawić go na pastwę
tamtych zbójców, ale przez niego Alexander był teraz ranny. Czuł się winny. Ale
wiedział, że nie potrafiłby postąpić inaczej. Poza tym nikt nie spodziewał się
tego ataku i prawie nikt nie był na to przygotowany. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Położyli
go na posłaniu, a Tom chwycił za swoją koszulę i zdjął ją z siebie pośpiesznie.
Przycisnął materiał do rany wampira i trzymał tak mocno. Spojrzał na jego twarz,
która była jeszcze bledsza, niż zwykle i lśniła od potu, jak nigdy dotąd.
Czarodziej miał wrażenie, jakby leżał przed nim konający człowiek, a na samą
myśl przeszedł go tak silny i nieprzyjemny dreszcz, że aż łzy stanęły mu w
oczach. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Co mogę dla ciebie zrobić? – szepnął
łamiącym się głosem. Alexander uśmiechnął się słabo i dotknął dłonią ręki
czarodzieja, która ściskała mocno materiał. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Nic mi nie będzie, Tom, spokojnie – odparł
zachrypniętym głosem. Demetriusz stał z boku, przyglądając się całej scenie ze
strachem. Nie był w stanie wydusić z siebie słowa.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Tom
zamrugał oczami, przez co łzy spłynęły po jego policzkach. Nagle poczuł, jak
strasznie jest mu zimno. Emocje powoli z niego opadały, mimo to ani myślał
odejść od wampir. Przysunął do jego ust swój nadgarstek i powiedział drżącym
głosem:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">–Napij się. – Alexander ani myślał odmawiać. Spojrzał
tylko w oczy chłopaka, jakby chciał się jeszcze upewnić, czy aby ten jest
pewien, że chce to zrobić. Tom jednak wydawał się być zdeterminowany i gotowy. Wampir
uchylił usta i ugryzł Toma, nieprzerwanie się w niego wpatrując. Czarodziej
również nie odwracał wzroku od Alexandra, nie zwracając uwagi na ból, jaki
spowodowało ugryzienie. Poczuł się trochę… dziwnie, ale nie przestawał
wpatrywać się w wampira, dopóki ten sam nie przymknął powiek, rozkoszując się
krwią czarodzieja. Pił ją dopiero drugi raz, a już wiedział, że nie może się
jej oprzeć. Ostatnimi siłami woli przełknął ostatni raz, by wysunąć kły i
polizać nadgarstek Toma. Demetriusz przyglądał się tej scenie, czując
nieprzyjemne ukłucie w piersi. Alexander nigdy tak na nikogo nie patrzył, nawet
na niego. Nigdy dla nikogo tak się nie naraził. Zawsze był dla niego dobry i
okazywał mu ciepło, jak tylko potrafił, ale… Widział, że między wampirem, a
Tomem dzieje się coś, z czego on, Demetriusz z pewnością nie będzie zadowolony.
Zrobiło mu się przykro, więc odwrócił twarz i pośpiesznie wyszedł z namiotu.
Wtedy Alex powiódł tam spojrzenie, marszcząc lekko brwi.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Gdzie Demetriusz? – zapytał, wyrywając Toma
z dziwnego zapomnienia, które go dosięgło. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Tutaj… – przerwał, widząc, że młodzieńca
już z nimi nie ma. – Był tutaj przed chwilą – dokończył, zdziwiony. Zaraz
jednak wrócił spojrzeniem do wampira, który mimo własnych zapewnień, nadal nie
wyglądał dobrze. Palcami zagarnął do tyłu jego wilgotne kosmyki i wiedziony
jakąś niejasną dla siebie emocją, pochylił się i pocałował gorące czoło
wampira. Zaskoczony jego temperaturą, przytrzymał usta przy jego skórze,
zaciskając oczy, by tylko się teraz nie rozkleić. Moment później poczuł dłoń na
boku twarzy i drgnął lekko. Odsunął się nieco, a wtedy Alexander wychylił się
do przodu i pocałował go w usta delikatnie. Nie był w stanie utrzymać się długo
w tej pozycji, bo zaogniona rana rwała go niemiłosiernie, dlatego już chwilę
później opadł na posłanie, choć chętnie wymieniłby jeszcze kilka pocałunków z <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>młodzieńcem. Tom otworzył oczy, ze zdziwieniem
odnotowując, że jest… zawiedziony. Nie chciał przerywać. Bez zastanowienia
pochylił się nad wampirem i zajrzał mu w oczy. Sam nie wiedział, co się z nim
działo i dlaczego czuł to, co czuł. Nawet nie umiał tego nazwać. Ale w tamtej
chwili chciał jedynie chociaż raz jeszcze, pocałować Alexandra. Przymknął
powieki i nie zwlekając ani chwili dłużej, złączył ich usta ze sobą. Całował go
nieśpiesznie, delikatnie, jakby to były przeprosiny za jego bezmyślność, i w
dodatku podziękowania za poświęcenie się w jego obronie. Alexander odpowiadał
na te pocałunki, łaknąc więcej, mocniej i szybciej, ale nie ośmielił się po to
sięgnąć. Poza tym z każdą minutą czuł, że może nie podołać zadaniu – jakoś tak…
wszelkie siły go opuszczały. Nagle resztkami świadomości dotknął ramienia
czarodzieja. Wtedy Tom odsunął się trochę, wyczuwając, że coś jest nie tak. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Tom – szepnął Alexander, jak w amoku, po
czym opuścił bezwładnie rękę, którą chwilę temu trzymał czarodzieja. Osunął się
w ciemność.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> </span><span style="font-family: Cambria, serif;"><o:p></o:p></span></div>
negroblancohttp://www.blogger.com/profile/15978815170853233529noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6347498876250557942.post-14402883349943090082018-08-28T14:20:00.001+02:002018-08-28T14:20:14.073+02:00Bitwa Pięciu Królestw - XVIII<br />
<h1 align="center" style="line-height: 150%; margin-top: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">XVIII</span></h1>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Był piętnasty listopada,
niedziela, słoneczne, choć chłodne popołudnie i ostatni dzień, jaki mieli
spędzić w willi Alexandra. Zamierzali o świcie wyruszyć konno do stolicy
Sarihmas z wiadomością dla samego króla. Chcieli usłyszeć oficjalne rozkazy,
choć Samuel już im przekazał wszystko, co wiedział od generała Edwarda, prawej
ręki króla. Mimo to, woleli mieć wszystko na papierze, żeby w razie czego nie
ponieść odpowiedzialności za wszelkie skutki swoich działań. Zanim jednak
wdrożyli w życie swoje plany, musieli przetrwać resztę dnia, wieczór i prawie
całą noc. Pierwsze dwa dla Toma były istnym piekłem, ostatnia, noc właśnie,
wybawieniem. A to wszystko dlatego, że wieczorem Alexander wyprawiał kolację
dla swoich przyjaciół. Pożegnalną kolację, ponieważ zażądał, by wszyscy
wyprowadzili się w przeciągu tygodnia. Oczywiście powiedział, że jak tylko wróci,
da im znać, że mogą na nowo u niego zamieszkać, ale do tego czasu chciał, by w
domu pozostała tylko służba, jego kochankowie i kot, Pandora. Bo ostatecznie
zamierzał zabrać Demetriusza ze sobą. Na początku miał sporo obiekcji i nie
zgodził się na prośby blondyna. W końcu widocznie zmienił zdanie. Co było tego
przyczyną? Tom nie miał pojęcia. Mógł się jedynie domyślać, że być może
nieodgadnione przez niego dotąd sztuki perswazji Demetriusza naprawdę działają
cuda. Musiało tak być, skoro ten zdołał zmienić decyzję mężczyzny. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Samuel był nieco markotny, ale w
towarzystwie czarodzieja chował swoje troski. Zabawiał go, dyskutował, starał
się zajmować całym sobą. Alexander mu nie przeszkadzał, ale uważnie przyglądał
się czarodziejowi, co niekiedy doprowadzało Toma do szału. Czasami posyłał mu
pytające spojrzenia, ale wtedy zwykle wampir odwracał wzrok i udawał, że nic
się nie stało, a jego bezczelne <i style="mso-bidi-font-style: normal;">gapienie
się </i>wcale nie miało miejsca. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Tom udał się do biblioteki z
zamiarem poczytania jakiejś przypadkowej książki. Chciał zabić czas, przetrwać
kolację i położyć się spać. Wiedział, że podróż na pewno będzie wiązać się z
wieloma problemami i przeciwnościami losu, ale znoszenie humorów Samuela i
Alexandra również nie należało do prostych rzeczy. Czasami miał ochotę im obu
po prostu spuścić wpierdol, ale zaraz przypominało mu się, jak marne ma z nimi
szanse. Niby był czarodziejem, ale w porównaniu z refleksem i bystrością obu
mężczyzn, nadal miał niewielkie możliwości wygranej. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Wszedł do środka, nie
dostrzegając nikogo i ruszył w stronę pierwszego regału. Przebiegł wzrokiem po
kilku pierwszych pozycjach i wyciągnął jakąś książkę w języku powszechnym.
Czasami trafiał na utwory pisane dialektem. Oczywiście rozumiał to dzięki
magii, jaka w Krainie Smoków pomagała w komunikacji, ale nadal wyczuwał różnicę
i po prostu nie lubił takich czytać. Z książką w ręce ruszył do fotela
stojącego przy oknie. Usiadł w nim, dostrzegając, że słońce chyliło się ku
zachodowi. Jego promienie ciekły po szybie bardzo powoli, tworząc na ścianach
złote, błyszczące wzory. Otworzył książkę i zaczął czytać, nawet niespecjalnie
skupiając się na treści. Nie miał pojęcia, ile minęło czasu, ale nagle usłyszał
szczęk klamki i skrzypnięcie ciężkich, mosiężnych drzwi. Spojrzał w tamtą
stronę i zobaczył Alexandra. Wampir też był widocznie zdziwiony jego obecnością
w bibliotece, czego nawet nie ukrywał. W końcu uśmiechnął się wymuszenie, jakby
lekkość ich relacji kompletnie wyparowała. Tak chyba po części było, choć Tom
niemal wychodził z siebie, by było inaczej. Od spaceru przestał unikać
mężczyzn, a raczej spróbował się z nimi dogadać. Niestety nie było to proste. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Powinieneś
odpocząć przed drogą – zaczął sztywnym tonem. Czarodziej uśmiechnął się
wymuszenie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Muszę się
znudzić, zanim zasnę – odpowiedział i spuścił wzrok na książkę. Moment później
Alexander zjawił się tuż przy nim. Poderwał na niego wzrok, zdziwiony. Wampir
znowu się <i style="mso-bidi-font-style: normal;">tak </i>gapił, ale teraz już nie
odwrócił spojrzenia. Przyglądał mu się uporczywie, z jakimś dziwnym zacięciem.
Tom zakręcił się na swoim miejscu i zerknął na niego pytająco. Jednak Alexander
nie ustępował. W końcu sięgnął do kieszeni i wyciągnął złoty pierścień z
pięknym i dużym kamieniem na wierzchu. Tom zmarszczył brwi. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Chyba nie
chcesz mi się oświadczyć, co? – parsknął niewesołym śmiechem i odetchnął
głębiej. Spojrzał na wampira, który zmieszał się wyraźnie, ale nie cofnął ręki.
Jedyne, co zrobił, to zamrugał oczami, odetchnął głębiej i wyprostował się,
zmieniając przy tym ciężar ciała na drugą nogę. – Nic nie powiesz? – pisnął
prawie, bo tak mocno miał ściśnięte gardło. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Jesteś
niemożliwy, Tom – westchnął i wywrócił oczami w geście kompletnej bezradności.
Odchrząknął, przyciskając wolną pięść do ust, by po chwili opuścić ją w dół i
powiedzieć: – Miałem takie trzy. Jeden ukradł twój brat, drugi należy do mnie,
a ten… chcę ci go ofiarować. Jako prezent za ciężką pracę i poświęcenie –
dokończył oficjalnie, odzyskując panowanie nad głosem i ciałem. Jednak nie na
długo. Tom wstał ze swojego miejsca, przez co jego twarz znalazła się naprawdę
blisko wampira. Ten widocznie nie zamierzał się odsunąć, a czarodziej nie miał
takiej możliwości, bo tuż za nim stał fotel. Tak więc stali blisko siebie,
patrząc sobie w oczy. W końcu Alexander chwycił dłoń Toma i wsunął na jeden
palec pierścień, który jakimś cudem pasował idealnie. A Tom czuł się dziwnie, i
nie byłby sobą, gdyby nie powiedział czegoś głupiego. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Przykro mi
Alex, ale to nadal wygląda jak oświadczyny – zaśmiał się tym razem, zerkając w
górę na mężczyznę, który też się uśmiechnął z zawstydzenia. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Naprawdę,
jesteś zupełnie niemożliwy – parsknął, po czym dodał: – Wystarczy krótkie
”dziękuję”. – Tom uniósł się na palcach i pocałował mężczyznę w policzek. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Dziękuję –
szepnął mu na ucho, nim się odsunął, by przyjrzeć się swojej dłoni z nową
ozdobą na palcu. Kamień był ciemny, jakby… purpurowy. Mienił się w świetle dochodzącym
z zewnątrz. W tamtej chwili było go już naprawdę niewiele. Alexander patrzył na
niego z lekkim uśmiechem i naprawdę… naprawdę nie umiał oddzielić od siebie
uczuć rozsądku i serca.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">~∞~<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Ledwo świtało, padał deszcz, a
temperatura spadła koszmarnie, toteż trudniej było wstać z łóżka i ruszyć w
drogę tak wcześnie, jak zaplanowali. Niestety nie było już czasu na zmianę
planów. Dlatego Tom zwlókł się z łóżka, w którym spał sam, bez żadnego
towarzystwa, co w ostatnim czasie należało do nowości. Nie narzekał jednak,
ostatnio obecność pewnych dwóch mężczyzn przyprawiała go już o ból głowy.
Zwłaszcza wtedy, gdy obaj przebywali z nim w jednym pomieszczeniu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Alexander był naprawdę
wymagający w kwestii warunków ich podróży. Zanegował pomysł Samuela, jako że
mieliby wszyscy pojechać konno i oznajmił, że ma trzyosobowy powóz. Oczywiście
zmieściłyby się w nim cztery osoby bez najmniejszego problemu, jednak wampir
już na początku chciał dać do zrozumienia wilkołakowi, że nie zamierza dzielić
z nim tak niewielkiej przestrzeni dłużej, niż to konieczne. I Sam nie
protestował, ba, był nawet zadowolony z takiego obrotu sprawy. Nie widziało mu
się spędzać tyle godzin w jednym, ciasnym miejscu, praktycznie bez ruchu i
świeżego powietrza wokół. Jedyny plus, jaki w tym widział, była szansa na
spędzanie większej ilości czasu z Tomem. Bo oczywiście czarodziej wliczał się
do wybranej trójki Alexandra. Trójki, w której skład wampir też wchodził… <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Wstał z łóżka i powlókł się do
swojej łazienki, gdzie miał zamiar odświeżyć się przed drogą i od razu przebrać
na śniadanie. Wszystko miał już spakowane i gotowe do drogi od paru dni,
dlatego w ostatniej chwili nie musiał się już o nic martwić. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Woda w misce była chłodna i
szybko go otrzeźwiła z nocnych i sennych miraży. Śniły mu się piękne rzeczy,
jak mało kiedy. Aż żal było opuszczać krainę snów. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Ubrał się szybko i zszedł na
dół. Dostrzegł Demetriusza, więc bez chwili namysłu podszedł do niego. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Dzień
dobry – przywitał się z lekkim uśmiechem. Chłopak odwrócił się w jego stronę i
również posłał mu delikatny uśmiech. Był jeszcze zaspany, miał trochę
zapuchnięte oczy i odciśniętą poduszkę na policzku. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Witaj –
odparł i zaczekał na niego chwilę, by zrównali się krokiem. W końcu ruszyli
razem do wyjścia, by zobaczyć, co się dzieje na zewnątrz. Tom pchnął drzwi i
przepuścił przodem Demetriusza, po czym wyszedł tuż za nim. Alexander rozmawiał
z jakimś mężczyzną i tłumaczył mu coś ze zirytowaną miną. Niedaleko schodów
stał piękny, czarny powóz z końmi. Tom przez moment zatrzymał na nim wzrok z
zachwytem, ale jego uwagę przykuł Samuel, próbujący okiełznać jakiegoś białego
konia. Tom zaśmiał się dyskretnie pod nosem, widząc, jak wilkołak marszczy brwi
groźnie i psioczy na nieposłuszne zwierzę. Alexander przestał instruować o
czymś mężczyznę i zerknął na Samuela z dezaprobatą. Nic jednak nie zrobił, a
jedynie przeniósł wzrok na młodzieńców stojących wciąż na schodach. Uśmiechnął
się do nich czarująco i przywołał ich gestem dłoni do siebie. Tom objął się
ramionami, gdy zawiał mocniejszy wiatr, ale wyszedł na dzieciniec. Wampir
zerknął na jego dłoń, ozdobioną złotym pierścieniem, co nie umknęło uwadze
czarodzieja. Miał ochotę uśmiechnął się głupio, ale powstrzymał się, gdy
dostrzegł, że Samuel uważnie mu się przygląda. Odchrząknął, a kiedy to nie
pomogło, zakaszlał, przyciskając pięść do ust. Zatrzymał się obok Demetriusza,
gdy obaj już dotarli do odzianego w gruby płaszcz Alexandra. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Zjedliście
już coś? – zapytał chłopców, zerkając na nich naprzemian. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Nie –
odpowiedział za nich obu Demetriusz. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– To
ruszajcie, migiem. Nie możecie pojechać z pustym żołądkiem – pogonił ich gestem
dłoni. Tom zaśmiał się cicho i pozwolił pociągnąć Demetriuszowi za sobą. W tym
czasie Samuel zsiadł z konia i podszedł do wampira z niewesołą miną.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Co to za
tandetna błyskotka, hm? Myślałem, że masz lepszy gust – zakpił, zatrzymując się
niedaleko mężczyzny. Alexander przeniósł na niego niechętne i znudzone
spojrzenie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Tom nie
narzekał. Właściwie jest zachwycony i z chęcią go nosi – odparł spokojnie,
rzucając wilkołakowi zimne spojrzenie. Kiedyś obdarzał go jedynie chłodnym. Od
jakiegoś czasu postanowił mrozić tego kundla wzrokiem. Niestety nie przynosiło
to pożądanych skutków. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Pewnie
chce być dla ciebie miły, nie łudź się lepiej – parsknął i założył ramiona na
piersi. Wkurzała go pewność siebie wampira. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– To ty
przestań się łudzić. Siebie i jego. I zdecyduj się, czego chcesz. Nie chcę się
kłócić zaraz przed podróżą, ale jesteś strasznym hipokrytą – warknął i odszedł
w kierunku schodów, mając zamiar wrócić jeszcze na chwilę do willi. Nie miał
zamiaru dłużej dyskutować z tym pchlarzem, bo bał się, że powie o kilka słów za
dużo. Nie potrzebował męczącego sporu zaraz przed równie męczącą drogą. Pogoda
nie dopisywała, więc spodziewał się, że warunki na drodze także nie będą
należały do znakomitych. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">~∞~<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Wampir nie mylił się w swoich
domysłach. Padało cały dzień, przez co podróż się niemiłosiernie dłużyła, a w
dodatku co jakiś czas musieli się zatrzymywać i naprawiać coś, co uległo w
trakcie jazdy zniszczeniu. Najbardziej obrywał wóz, ale na całe szczęście jeden
z ludzi wampira znał się na rzeczy i eliminował wszystkie usterki. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span>W powozie było ciepło i
przytulnie, dlatego Tom i Demetriusz przespali większość drogi. Kiedy zaś nie
spali, grali w jakieś gry, przekomarzali się, żartowali… Byli ogólnie weseli i
Alexander z uśmiechem im się przyglądał. Raz nawet Tom rzucał jakieś proste
zaklęcia, zabawiając ich obu prostymi, ale zajmującymi sztuczkami.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Jednak w końcu nastał wieczór i
czas na postój. Alexander kazał poczekać młodzieńcom do czasu, aż jego służba
upora się z rozłożeniem namiotów. Chwilę to trwało, jednak w końcu oznajmił, że
mogą przenieść się do swoich prowizorycznych sypialni. Tom otrzymał osobny,
duży namiot z przygotowanym, sporym posłaniem. Wnętrze było oświetlone paroma
kagankami, rozstawionymi tu i tam, jednak w pewnej odległości od ścian, by
zapobiec ewentualnemu pożarowi. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Tom przeciągnął się i ziewnął
głęboko. Czuł, jak mięśnie mu się zastały od całodniowej jazdy. Wchodząc do
środka nie zamknął namiotu, dlatego gdy chłodny, jesienny wiatr zawiał mocniej
i wtargnął do środka, czarodziej zadrżał i objął się ramionami. Miał na sobie
tylko cienką koszulę, bo płaszcz zostawił w powozie i zapomniał go stamtąd
wziąć. Nagle poczuł za sobą duże i umięśnione ciało. Podskoczył z zaskoczenia i
odwrócił głowę. Dostrzegł Samuela, który przylgnął do niego ciaśniej i otoczył
go ramionami. Splótł dłonie na jego brzuchu i uśmiechnął się bokiem ust.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">–
Przestraszyłeś mnie – powiedział, westchnąwszy cicho. Pogładził ręce wilkołaka
i oparł się o niego, rozluźniając się niemal od razu. Oparł głowę na jego
ramieniu, by po chwili wtulić twarz w szyję kochanka. Samuel pocałował go w
czoło i uśmiechnął się, kiedy jasne włosy czarodzieja połaskotały go w nos. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Wybacz –
szepnął. – Mogę ci towarzyszyć w nocy? – zapytał niskim głosem, na którego
dźwięk Tom odetchnął głębiej i mocniej wcisnął twarz w zagłębienie szyi
wilkołaka. Po chwili odsunął się nieco i spojrzał w górę. Uśmiechnął się i odparł:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Nie widzę
przeszkód. – Odwrócił się w ramionach mężczyzny i objął go za szyję ramionami.
Samuel uśmiechnął się szeroko i moment później pocałował młodzieńca, łapiąc go
jedną dłonią za policzek. Niemal od razu wsunął język do ust Toma, na co<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>ten zamruczał rozkosznie i sam też pogłębił
pocałunek. Chwilę później Samuel przesunął dłoń na tył głowy czarodzieja i
wsunął palce w jego jasne, gęste włosy. Gdy pierwszy raz ich dotknął, nie były
tak miękkie i gładkie, jak teraz. Zawdzięczały to pewnie kosmetykom, jakie Tom
stosował w willi Alexandra. Na samą myśl o wampirze miał ochotę się skrzywić,
ale jego usta były zajęte czymś innym – o wiele, wiele ciekawszym. Nie
powstrzymał jednak myśli, że popełnił błąd, kiedy pozwolił Tomowi zostać u
wampira. Gdyby się na to nie zgodził, dzisiaj nie musiałby żyć z myślą, że ta
cholerna pijawka trzymała Thomasa w ramionach. Że Alexander go brał, a Tom… <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span>– Tom, przyniosłem ci płaszcz, w
nocy może być trochę… – przerwał Alexander, kiedy zobaczył ich razem. Coś go
zakłuło boleśnie, ale zachował twarz, uśmiechając się jedynie kpiąco. Wszedł do
środka bez pytania, patrząc na nich zupełnie nieskrępowany. Obaj już zdążyli
wyplątać się z ciasnego uścisku, ale wciąż było po nich widać, że przed chwilą
było między nimi bardzo gorąco. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Um,
dzięki, Alex – powiedział, czując, że pieką go policzki. Patrzył po ścianach
namiotu, by tylko uniknąć wzroku wampira, który odkładał płaszcz na posłanie
czarodzieja. Gdy już to zrobił, odwrócił się w kierunku mężczyzn, stając w
miejscu i patrząc na nich w milczeniu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Może tak
uprzejmie wyjdziesz? – warknął wytrącony z równowagi Sam, zakładając ramiona na
piersi. Tom zerknął na niego nerwowo, spodziewając się kolejnej kłótni.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">–
Oczywiście, nie musisz już szczekać – zaśmiał się sztucznie Alex i ruszył w
stronę wyjścia, niby przypadkiem ocierając się o Toma. Chłopak odetchnął,
widząc, że tym razem Samuel odpuścił i jedynie odprowadził wampira
zniecierpliwionym spojrzeniem. Zaraz po tym, jak ten wyszedł, wilkołak
odetchnął głębiej i pokręcił głową z niedowierzeniem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Nie
cierpię go – warknął pod nosem, nie patrząc na czarodzieja. Ten również się
trochę rozluźnił, ale nadal miał dziwne wrażenie, że to jeszcze nie koniec
napięcia.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Zauważyłem
– parsknął Tom i ruszył w stronę posłania. Chciał ściągnąć buty i położyć się
spokojnie. Był trochę głodny i miał nadzieję, że służba, którą Alexander zabrał
ze sobą zatroszczy się o jedzenie dla niego. Rozleniwił się przez czas, jaki
spędził w domu wampira. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Czemu
nosisz to paskudztwo? – zapytał nieprzyjemnie Samuel, wskazując ręką na jego
dłoń. Tom spojrzał w dół i uśmiechnął się lekko. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Nie jest
paskudny – zaprzeczył i pogładził pierścionek. Wilkołak prychnął i podszedł do
niego szybciej, niż normalnie. Pchnął go na posłanie i zawisł nad nim z groźną
miną.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– To wygląda
tak, jakby ci się oświadczył – powiedział z trudną do rozszyfrowania miną
mężczyzna, patrząc z bliska w ciemne oczy Toma. Ten odetchnął ciężko,
zaskoczony prędkością, z jaką Sam się przy nim zjawił. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Mówisz
tak, bo dałeś swojej narzeczonej podobny? – zapytał ironicznie Tom i odciągnął
mężczyznę od siebie, tracąc nastrój na seks czy nawet jakieś pieszczoty. Samuel
odsunął się i zmarszczył brwi, na nowo się denerwując.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Nie
sądziłem, że ci to przeszkadza – powiedział, siląc się na spokój. Tom poczuł
przypływ gorąca, czując, że wchodzą na grząski grunt. Nie chciał, żeby to tak
wyglądało, dlatego odparł:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Bo
bynajmniej, nie obchodzi mnie to – wierutne kłamstwo. – Nie rozumiem tylko, co
tobie w takim razie przeszkadza, że Alexander dał mi ten pierścień – wyjaśnił,
spoglądając mężczyźnie w oczy pod koniec. Dostrzegł w nim jakieś dziwne
poruszenie, którego nie umiał zinterpretować. Samuel wstał z posłania i
przeszedł się po namiocie z marsową miną. Nagle zatrzymał się i odwrócił do
czarodzieja.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Jestem o
ciebie zazdrosny – powiedział szczerze, choć dość niechętnie. Jednak skoro Tom
stawiał sprawę jasno, on też zamierzał. Nie miał jednak tej świadomości, że
młodzieniec ukrywa przed nim swoje prawdziwe uczucia. Uczucia, które żywił do
wilkołaka, choć chciałby się ich wyzbyć. Tom za to zagapił się na niego z głupim
wyrazem twarzy. Uchylił nawet usta, dopiero po kilkunastu sekundach zdał sobie
sprawę, jak śmiesznie wygląda. Zamknął buzię i odwrócił spojrzenie, nie mając
pojęcia, co może powiedzieć. Gdyby znał prawdę, wtedy nie mówiłby, że nie
obchodzi go narzeczona Samuela. Był o nią okropnie zazdrosny i krew go zalewała
na myśl, że wilkołak w końcu ją poślubi. Nie chciał tego tak strasznie…! Ale nie
chciał też stawiać mężczyzny w podobnej sytuacji. Milczał uparcie, a Samuel źle
jego milczenie zrozumiał. Mając wrażenie, że Tomowi na nim nie zależy w ten
sposób, wyszedł z przekleństwem na ustach. <o:p></o:p></span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
negroblancohttp://www.blogger.com/profile/15978815170853233529noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6347498876250557942.post-69574466525172916592018-08-16T20:18:00.002+02:002018-08-16T20:18:30.982+02:00Bitwa Pięciu Królestw - XVII<h1 align="center" style="line-height: 150%; text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">XVII</span></h1>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Parę kolejnych dni minęło wszystkim
stosunkowo spokojnie. Przynajmniej na pozór, bo właściwie Tom unikał obu
mężczyzn, by tylko nie doszło do kolejnej kłótni. Nie wiedział, co robi Samuel,
natknął się na niego tylko dwa razy, w łaźniach. Potem korzystał już tylko z
własnej łazienki, choć w jego mniemaniu nie była tak funkcjonalna, jak
pomieszczenia na parterze. Alexander zaś, jak na gospodarza domu przystało, częściej
wchodził czarodziejowi w drogę, ale zwykle wymieniał z nim tylko kilka zdań,
widocznie samemu nie chcąc konfliktów. Cała ta sytuacja była dla Toma
abstrakcyjna i zwyczajnie głupia. Żadnemu z mężczyzn niczego nie obiecywał. I
wydawało mu się, że ani jeden, ani drugi tego nie oczekiwał. Dlatego ich obecne
zachowanie, a właściwie to sprzed kilku dni, gdy mieli do niego niejasne
pretensje, było dla Toma niezrozumiałe i naprawdę chciał, żeby wszystko wróciło
do normy. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Była może jedenasta przez
południem, kiedy usłyszał pukanie do drzwi. Zdziwiony, wyprostował się w
fotelu, na którym siedział i zamknął czytaną przez siebie księgę. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Proszę –
zawołał. Po chwili drzwi otworzyły się i stanął w nich Demetriusz. Wyglądał na
trochę niepewnego i zagubionego. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Mogę? –
Tom pokiwał głową i uśmiechnął się do niego lekko. Dawno ze sobą nie
rozmawiali. Cóż, okoliczności nie sprzyjały. Ośmielony zgodą czarodzieja,
wszedł do środka i zajął miejsce w sąsiednim fotelu. Miał na sobie błękitną
tunikę i w podobnym odcieniu togę, sięgającą do ziemi. Pewnie było mu chłodno,
bo przecież nie było wiele innych czynników, jakie skłoniłyby Demetriusza do
zwiększenia warstw odzienia. Ale Tomowi to nie przeszkadzało, chłopak był ładny
i bardzo zgrabny, więc sam nieraz zawieszał na nim oko. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– O co
chodził? – zapytał Tom, widząc, że milczenie blondyna się przedłuża. Miał
przecież świadomość, że jeśli ten już tutaj przyszedł, to na pewno miał jakieś
pytania. Ostatnie wydarzenia go tylko w tym utwierdzały. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Wiesz…
jeśli nie chcesz o tym rozmawiać, to w porządku, naprawdę. Po prostu martwię
się o Alexandra. Jest milczący, ponury, kompletnie mnie ignoruje. I… chciałbym
wiedzieć, co między wami zaszło – powiedział w końcu, patrząc na Toma zupełnie
inaczej, niż dotąd. Trochę wyniośle, co nieco dziwiło czarodzieja. Nigdy
wcześniej się tak nie zachowywał. Przynajmniej nie wobec niego. Zastanawiał się
jak ubrać w słowa wszystko to, co chciał powiedzieć. Co zaszło między nim, a
Alexandrem? Cóż, według niego genialny seks. Choć i z tego niewiele pamiętał.
Wiedział, że dużo się przytulali, całowali i Tom był świadkiem, jak Antoniusz
brał wampira. Zresztą nie tylko on, wszyscy goście przy tym byli… Pamiętał ich
spacer po ogrodzie, ale jak przez mgłę. Obraz rozjaśnił mu się trochę na
wspomnienie teatru cieni. Później chyba trafili do sypialni wampira i… no
wiadomo, co było dalej. Chyba. Nie no, może nie pamiętał szczegółów, ale na
Stwórcę, najważniejszym elementem tego wszystkiego był seks, więc chyba nie
było sensu się nad tym zastanawiać. A co miał powiedzieć Demetriuszowi? Zdał
sobie sprawę, że milczy zbyt długo, więc w końcu odchrząknął, po czym odparł:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Robiliśmy
to. Poza tym chyba nic istotnego. – Demetriusz nie wyglądał na ucieszonego
słowami czarodzieja. Wręcz przeciwnie<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>–
nabrał powietrza do płuc i wypuścił je ze świstem. Wygładził materiał odzienia
na kolanach, a moment później spojrzał na Toma. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Nie wydaje
mi się. Pił twoją krew, prawda? – Po raz kolejny jego ton ociekał czymś
naprawdę nieprzyjemnym, więc Tom poczuł się odrobinę niekomfortowo. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Tak –
odparł krótko. Nie było sensu ściemniać, w dodatku sam nie widział w tym
niczego złego! Poszedł tam w zastępstwie za chłopaka, więc miał pełnić
powierzoną mu rolę. Demetriusz, mimo, że zadał pytanie z przekonaniem w głosie
o jego zbędności, po odpowiedzi Toma, nagle zasmucił się i milczał. Czarodzieja
po raz kolejny dopadła niezręczność sytuacji. Nie wiedział co ze sobą zrobić.
Demetriusz siedział pochyloną głową i bawił się zmarszczonym materiałem togi,
przesuwając go między palcami. Minęło kilka minut, które dla Toma ciągnęły się
w nieskończoność. W końcu młodzieniec podniósł na niego wzrok. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Kim jest
dla ciebie Samuel? – rzucił pytanie bez żadnych oporów, które miał jeszcze
chwilę temu. Widocznie magicznie wyparowały, choć Tom zaczynał podejrzewać, co
było tego przyczyną. Demetriusz był zazdrosny. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Nie wiem…
– odparł w końcu, bo przecież nie wiedział. Nie znali się aż tak dobrze, spali
ze sobą raptem kilka razy. Lubił go i szanował, może chciałby być dla niego
kimś więcej (na Boga, totalnie i kompletnie by chciał!) ale przecież Samuel
miał inne plany na przyszłość i nie miały one nic wspólnego z jego skromną
osobną. Póki co byli razem i Tom naprawdę się cieszył, ale nie zamierzał się
łudzić, że tak będzie zawsze. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Kochasz
go? – zapytał blondyn, na co Tom wytrzeszczył na niego oczy w zdumieniu. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Co? Nie! –
zaprotestował, kręcąc głową na boki. Demetriusz przyglądał mu się badawczo, ale
w końcu skinął głowa, jakby na znak niemej zgody. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– W
porządku. Mam nadzieję, że wkrótce wszystko wróci do normy, bo nie mam już
ochoty dłużej znosić tej nadętej atmosfery – fuknął pod nosem i wstał z
miejsca. Zaraz potem podał rękę Tomowi i z nieznoszącym sprzeciwu tonem
oznajmił: – Zbieraj się, idziemy na spacer. Całą czwórką, a może jeszcze jacyś
inni zainteresowani pójdą z nami. – Tom z tego całego zdziwienia dał się
podźwignąć do góry, ale gdy odzyskał mowę, zaprotestował:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Przecież
pada – Demetriusz zrobił mię pod tytułem „no i co z tego?”, i pociągnął za sobą
Toma do drzwi. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Poszli do sypialni młodzieńca,
gdzie ten wynalazł dla niego SPODNIE I KOSZULĘ, A NAWET PŁASZCZ Z KAPTUREM! Tom
był w niepodważalnym szoku. Zdawało mu się, że Demetriusz nie miał zbytniego
pojęcia o <i style="mso-bidi-font-style: normal;">normalnych</i> ubraniach. A
jeszcze bardziej był przekonany o tym, że nigdy takowych nie nosił. W sumie ta
część kufra, wypełniona koszulami, spodniami i <i style="mso-bidi-font-style: normal;">normalnymi </i>butami, nie była tak okazała, jak cała reszta. Ale i tak
się zdziwił. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Przebrali się i Tom wrócił do
siebie po szalik, bo jego płaszcz miał trochę krótki kołnierz. Kiedy obaj byli
gotowi, wyszli z pokoju Demetriusza. Tom nadal nie był przekonany co do tego
pomysłu. Zeszli na dół po schodach, gdzie stała już grupka zgromadzonych i
gotowych do wyjścia osób. Tom najpierw dostrzegł Samuela, który nie wyglądał
zbytnio inaczej, niż zwykle. Miał na sobie płaszcz i proste spodnie, których
nogawki wcisnął w wysokie buty. Mężczyzna po chwili spojrzał na niego i
uśmiechnął się niepewnie, jak na siebie. Tom odpowiedział skinięciem głowy i
odwrócił spojrzenie. Usłyszał kroki za sobą, więc odwrócił się i… zaniemówił.
To był… Alexander. Chyba, on, bo cóż… wyglądał zupełnie inaczej. Nie miał na
sobie swoich wzorzystych szat, tylko spodnie. Bardzo eleganckie, ale i tak,
spodnie, do diabła! I miał też długi, czarny płaszcz. Po prostu wyglądał inaczej,
więc Tom się zagapił, a wampir, widząc jego minę, uśmiechnął się bezczelnie i
chwycił Demetriusza pod ramię. Razem z nim pokierował się do drzwi. Tom
automatycznie poszedł za resztą, aż nagle poczuł, że ktoś łapie go za ramię.
Spojrzał w lewo i zobaczył Samuela, który tym razem uśmiechał się do niego
bardziej w swoim stylu. Tak trochę szarmancko, ale też niegrzecznie. Tom nie
mógł tego zignorować. Patrzył na niego wyczekująco, ale mężczyzna nie zwlekał
długo z wyjaśnieniami. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Mogę ci
towarzyszyć? – zapytał. Tom pokiwał głową. Bo niby czemu miał się nie zgodzić?
Przekonał się jakiś czas później…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">~∞~<o:p></o:p></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Cały czas padało, było zimno i
mokro, ale całkiem… zabawnie. Opuścili posiadłość i długo przedzierali się
przez puste pastwiska porośnięte niską, starą trawą. Przestało tak mocno padać,
ale nadal wiał zimny wiatr. Tom opatulił się szczelniej szalikiem, który Samuel
od razu zauważył, ale nie zdążył jeszcze znaleźć odpowiedniej chwili, by o tym
wspomnieć. Okazja nadarzyła się dopiero przy granicy lasu. Tom, mijając
pierwsze drzewa, zahaczył czerwony materiał o jedną z gałęzi, przez co omal nie
upadł. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Czekaj,
pomogę ci – zaoferował się wilkołak, wyplątując frędzelki pośpiesznie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Dzięki –
odparł Tom, uwolniony. Spojrzał na mężczyznę przez ramię i uśmiechnął się
lekko. Nadal był bardzo ostrożny. Niczego sobie nie postanawiał, ale dobrze by
było, gdyby zaczął nakreślać granice między nimi. No bo ile miał jeszcze świadomie
pozwalać Samuelowi zdradzać swoją narzeczoną? I to jeszcze z nim samym!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Już ci to
pewnie mówiłem, ale wiesz, że do twarzy ci w nim, nie? – powiedział mężczyzna.
Wcześniej też rozmawiali i to zwykle Samuel rozpoczynał jakiś temat. To go
trochę frustrowało, ale i tak się cieszył, że Tom z nim w ogóle rozmawia.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Mówiłeś –
zaśmiał się chłopak i znowu obejrzał na niego. Przez to ślizgnął się na mokrej
ściółce. Poleciałby na tyłek, gdyby nie Sam, który złapał go w porę i pomógł
odzyskać pion. Niektórzy obejrzeli się za nim, a jednym z nich był Alexander.
Przyglądał im się uważnie, ale z trudną do odczytania miną. Tom zdążył się
przekonać, że wampir umie zachować dla siebie własne emocje, jeśli tego chce. Zazdrościł
mu tego, on sam tak nie umiał.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Ostrożnie
– szepnął mu do ucha, zanim go puścił. Tom poczuł dreszcze przebiegające wzdłuż
karku i oblizał usta. Gdyby nie miał na sobie kaptura, to pewnie poczułby to
wyraźniej.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Uhm –
bąknął jedynie i wymknął się z ramion mężczyzny. Skrzyżował swoje spojrzenie z
Alexandrem, który przystanął w miejscu, podobnie jak pozostali członkowie ich
małej wyprawy. Jednak nic z niego nie wyczytał, więc odwrócił wzrok i rozejrzał
się po lesie. Był gęsto zarośnięty, ale całe szczęście ścieżka, którą szli,
była dość szeroka. Gdyby tylko pogoda dopisywała, pewnie wszystko wypadłoby
jeszcze lepiej.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Skoro już
tu jesteśmy, możemy poszukać grzybów. Życzę powodzenia – oznajmił Alexander, po
czym podszedł do Toma i Samuela. – Dołączcie, proszę, do nas. Będzie nam
raźniej. – Jego głos daleki był od szczerości i sympatii, ale z jakiegoś powodu
im to zaproponował, więc Tom nie zamierzał odmawiać. Skinął głową z lekkim
uśmiechem i ruszył w stronę Demetriusza. Jeśli Samuel chciał protestować, to na
pewno nie zdążył. Ostatecznie Tom poczuł jego dłoń na plecach, więc przekonał
się, że mężczyzna poszedł za nimi. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Na początku
wszyscy milczeli. Słychać było tylko szum drzew i uderzające o ziemię krople
deszczu. W końcu Demetriusz odezwał się jako pierwszy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Podobno z
tym lasem wiąże się jakaś opowieść. – Tom i Samuel spojrzeli w jego stronę,
tylko Alexander pozostał niewzruszony. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Jak niemal
z każdym miejscem we wszechświecie – powiedział nieco suchym tonem. Entuzjazm
Demetriusza widocznie przygasł, czego młodzieniec nawet nie zdołał ukryć.
Wampir zerknął na niego i zreflektował się. Pochylił głowę i cmoknął blondyna w
skroń. – Wybacz, słońce, nie chciałem być szorstki – szepnął i złapał jego dłoń
w uścisku. Demetriusz trochę się rozchmurzył i sam ścisnął dłoń mężczyzny. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Co to za
opowieść? – zapytał Tom, zaciekawiony. Alexander zerknął na niego krótko,
odnotowując w głowie, że ręka wilkołaka przeniosła się z pleców na ramiona.
Szedł obok też dużo bliżej, niż wcześniej. Obrzucił mężczyznę średnio
przychylnym spojrzeniem, po czym zaczął opowiadać. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Jakieś dwa
wieki temu na tych ziemiach znajdowała się wioska. Jej właścicielem był zamożny
szaleniec, który chciał się wzbogacić jeszcze bardziej. Oczywiście to nic
złego, jednak sposób, w jaki chciał owe bogactwo spotęgować, był zdecydowanie
niemoralny i zły. Postanowił sprzedawać młode i atrakcyjne osoby z wioski do
pewnego burdelu w Złotym Mieście. W końcu mieszkańcy się zbuntowali. Na ich
czele stanął, cytuję: ”piękny i atletyczny młodzieniec o włosach tak czarnych,
jak pochmurna noc w gęstym lesie, a oczach jasnych i błyszczących, niczym
wzburzona tafla jeziora podczas pełni. A imię jego brzmiało Erazm. Nikt nie
znał piękniejszego młodzieńca na tamte czasy.” Nie mogło być przecież inaczej,
bo i on był kandydatem na prostytutkę, a to mu się z pewnością nie podobało. Walczył
najdzielniej ze wszystkich i przykuł uwagę pana. W końcu stłumiono bunt, a
Erazm został aresztowany i zaciągnięty siłą do posiadłości możnego. Mężczyzna
wykorzystywał go i ogłosił swoim niewolnikiem. Erazm jako dzielny i wytrwały
wojownik został ugodzony prosto w dumę, jednak nie poddał się. Odciął kutasa
draniowi, za co on sam i cała wieś zostali skazani na powieszenie. Niedługo
potem zmarł właściciel wioski, nie pozostawiając po sobie żadnego potomka, to i
nie znalazł się właściciel tych ziem, oczywiście aż do mojego przybycia –
dokończył Alexander z uśmiechem wyrażającym bezgraniczne samouwielbienie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Alexander!
Pominąłeś najciekawszą część! – krzyknął Demetriusz, ciągnąc go za ramię drugą
dłonią. Wampir pokiwał głową teatralnie, jakby nagle doznał olśnienia. Zaśmiał
się przebiegle i spojrzał na towarzyszy idących obok niego. Tom wpatrywał się w
niego z napięciem. Widać było, że nawet Samuel się przysłuchiwał, choć próbował
udawać, że nic go nie obchodzi, co mówi Alexander. W każdym razie było inaczej
– słuchał i wciągnęła go ta opowieść.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Egzekucji
dokonano w tym lesie, prawdopodobnie na drzewach, które właśnie mijamy. Jak się
dobrze przyjrzeć, to jeszcze gdzieniegdzie wiszą sznury po wisielcach –
powiedział grobowym tonem, w tamtej chwili pasującym idealnie. Oczywiście w
duchu śmiał się z min młodzieńca i wilkołaka, który się chyba zapomniał, bo
rozejrzał się po lesie z napiętą miną i nawet przełknął ślinę. Serce ich obu
biło wyraźnie szybciej, co udało mu się wyczuć dzięki wyraźniejszym zmysłom.
Nagle Demetriusz zawołał, że znalazł grzyby. Podeszli tam w czwórkę, ale
zbierali je tylko Demetriusz i Alexander. Tom i Samuel stracili ochotę na
dotykanie czegokolwiek, co znajdowało się w tym miejscu. Tom rozglądał się ukradkiem,
szukając sznurów, o których wspomniał wampir. Żadnego nie znalazł, ale go to
nie uspokoiło. Podobnie wilkołak wydawał się być poruszony tą historią. To
trochę dziwiło Toma, nie przypuszczał, że mężczyzna może bać się martwych. No
ale przecież każdy się czegoś boi, nie?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span>W końcu wszyscy się zeszli w
jednym miejscu i postanowili wrócić do domu. Tom czuł, że trochę zmarzł,
dlatego w drodze powrotnej poczarował trochę, żeby uczynić wędrówkę
znośniejszą. Rozpadało się też na dobre, a w dodatku zaczął wiać silny wiatr.
Demetriusz wpakował się Alexandrowi na plecy i schował twarz w jego szyi.
Ubrania wszystkich kompletnie przemokły i prawda była taka, że na tamtą chwilę
jedynym ciężarem był Tom. Gdyby nie on, wszyscy użyliby swoich nadzwyczajnych
umiejętności, by szybciej dostać się do domu. Każdy o tym myślał, nawet Tom,
ale nikt nie odważył się odezwać. Dopiero Samuel pochylił się nad nim i
szepnął, i tak wiedząc, że większość to usłyszy. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Wezmę cię
na ręce, inaczej Demetriusz się pochoruje. – Tomowi nie podobał mu się ten
pomysł. Ani jego sumienie, które podpowiadało mu, że to rozsądny pomysł.
Zacisnął zęby i zatrzymał się. Przez to Sam stał kawałek przed nim, a wtedy Tom
wskoczył mu na plecy i chwycił się go mocno. – Trochę inaczej to sobie
wyobrażałem – parsknął śmiechem, ale posłusznie chwycił czarodzieja pod
kolanami i podrzucił nim trochę. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Ej! Bez
takich, co? – zażądał Tom, zawstydzony. Samuel zaśmiał się. Już po chwili
ruszyli do domu znacznie szybciej, niż Tom czy Demetriusz byliby w stanie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Gdy dotarli do domu, służba
pomogła im się uporać z przemoczonym odzieniem. Niestety wszyscy przemokli do
suchej nitki, więc każdy musiał zmienić nawet cholerną bieliznę. Tom ruszył na
górę i był prawie u szczytów schodów, kiedy poczuł silne dłonie na swoich
drżących ramionach. Odwrócił się i zobaczył Samuela, który po chwili przygarnął
go do siebie i potarł jego chłodne ramię.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Pożyczysz
mi jakieś swoje szaty? – Tom zaśmiał się, a moment później odpowiedział,
patrząc na mężczyznę:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Raczej się
nie zmieścisz, wiesz? – Samuel mu zawtórował i bez pytania wszedł za nim do
jego komnaty. Tom tego nie skomentował. Gdy był już w środku, chwycił za
przylepioną do ciała koszulę. Nagle poczuł za sobą ciało wilkołaka. Nie zdążył
nic zrobić, a dłonie mężczyzny powstrzymały go przed rozebraniem się.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Dobrze
wyglądasz w mokrych ubraniach – powiedział zachrypniętym głosem. Tom zdjął już
zaklęcia i właśnie zaczął odczuwać chłód. Choć miał wrażenie, że w willi było
cieplej, niż z samego rana. Chwycił ręce wilkołaka i spróbował je odciągnąć od
siebie, niestety na próżno. Zaśmiał się i wymówił jego imię niby ostrzegawczym
tonem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Sam… Nie
uważasz, że bez nich będę wyglądać lepiej? – A miał z nim nie flirtować. Cóż,
to chyba było niewykonalne. Poza tym kompletnie sprzeczne z jego naturą.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Wiesz, jak
mało kiedy, teraz nie jestem pewien – odparł wilkołak, udając zmartwienie. Tom
odwrócił głowę i spojrzał na niego ze zdziwieniem, w dodatku w bardzo
niewielkiej odległości od jego twarzy. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Dlaczego?
– zapytał, nadal nie rozumiejąc. Samuel przesunął dłońmi po jego
przedramionach, które nadal obejmował. Nosem musnął jego wciąż wilgotny od
deszczu policzek, aż w końcu odparł:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Zsiniałeś
od tego zimna pewnie. Możliwe też, że masz gęsią skórkę. Zbytnio byś mi
oskubanego kurczaka przypominał. Nie, nie, to mnie ani trochę nie podnieca… –
Tom parsknął śmiechem, po chwili roześmiał się też Samuel.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Spadaj! –
krzyknął, jednak nadal z uśmiechem na twarzy. Odepchnął jego dłonie, tym razem
z pozytywnym skutkiem. Odwrócił się do niego przodem i pokręcił głową, nadal
rozbawiony. Bez słowa sięgnął po brzeg przemoczonej koszuli i zdjął ją z siebie
jednym ruchem. Opadła na podłogę z charakterystycznym dźwiękiem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– No dobra
przyznaję. Trochę mnie podnieca – Tom znowu się zaśmiał i dźgnął mężczyznę łokciem.
Zaraz potem rozejrzał się za jakąś tuniką, ale nim jakąkolwiek wypatrzył,
mężczyzna złapał go w pasie i przycisnął do siebie mocno. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Uch, Sam…
– sapnął czarodziej i chwycił jego ramię, nie czując się zbyt stabilnie.
Widział, że usta wilkołaka zbliżają się do jego ust, więc przymknął powieki,
ale w tym samym momencie drzwi otworzyły się. Obaj wytrąceni z chwili
zapomnienia spojrzeli w tamtym kierunku, odrywając się od siebie. Dostrzegli
Alexandra z zaciętą miną. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Och,
przepraszam, że przeszkodziłem – powiedział z udawaną skruchą i wszedł do
pomieszczenia. – Chciałem was tylko poinformować, że wszyscy czekamy na dole.
Służba podała obiad – wyjaśnił, nadal stojąc w pomieszczeniu jakieś dwa metry
od nich.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Dziękujemy
niezmiernie – syknął Samuel, patrząc na niego wyczekująco. Miał nadzieję, że
ten się zaraz wyniesie. Niestety nic na to nie wskazywało. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Na co
jeszcze czekacie? – zapytał Alexander, gestykulując dłonią w swoim stylu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Mogę ci
zadać to samo pytanie? – Samuel założył ramiona na piersi i nawet nie udawał,
że nie jest wkurzony.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Chcę
dopilnować, by mój gość i Tom zeszli na czas na obiad – odpowiedział bez
ogródek wampir i przestąpił z nogi na nogę. Samuel uniósł brew z wyrazem twarzy
pełnym politowania i zapytał:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– A Tom niby
nie jest twoim gościem?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– A jest? –
zapytał ze zdziwieniem Alexander.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– A nie
jest? – warknął niemal Sam.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Niech sam
to oceni. Tom, czujesz się gościem w moim domu? – Czarodziej przełknął ślinę i
patrzył to na jednego, to na drugiego z mężczyzn. Co miał niby powiedzieć? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Zmarzłem
trochę, więc… poszukam czegoś i zaraz zejdziemy, dobrze? – zaczął łagodnie, nie
chcąc kolejnej kłótni. Ruszył w stronę kufra, gdzie trzymał ubrania, jakie dał
mu Alexander. Cóż warunki, jakie ten mu tutaj zapewnił, odbiegały raczej od
wygód, których dostępuje zwykły gość. Ale jeśli nie był gościem, to kim, na
Stwórcę? Ach, no tak… uczniem, kochankiem i obiadem. Tym ostatnim na szczęście
tylko raz. Tym drugim niby też, ale… patrząc na wampira chyba nie miałby nic
przeciwko, by… <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">–
Przebrałbyś się. Wyglądasz jak barbarzyńca – powiedział z obrzydzeniem wampir. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– A co? Nie
lubisz takich? Co innego słyszałem – zakpił Sam z bezczelnym uśmiechem. Tom
tylko odliczał sekundy do kolejnej słownej potyczki. Cóż, właściwie to ona już
trwała. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Nie
tknąłbym cię nawet palcem, piesku – powiedział ze sztucznym uśmiechem Alexander
i przeczesał palcami włosy. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– I dobrze.
Krążą plotki, że nie umiesz zadowalać kochanków – powiedział z przesadzonym
współczuciem Sam. Oczywiście owy żal nie miał wiele wspólnego z prawdą.
Właściwie nic.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Popytaj
lepiej ludzi, których znasz. Tom na pewno może ci dużo opowiedzieć o swoich
odczuciach. Przyznaję, że wyjątkowo się wtedy starałem – powiedział Alexander z
wrednym uśmiechem. Czuł, że tym ostatecznie wygrał ich słowną potyczkę.
Wilkołak skrzywił się i gwałtownie zbliżył do niego. Tom, widząc to,
znieruchomiał ze spodniami w kolanach.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Pierdol
się – powiedziawszy to, wyminął mężczyznę i wyszedł, trzaskając drzwiami. Czarodziej
zdjął do końca mokre spodnie, po czym wciągnął na siebie tunikę. Niestety ta
miała rzemienie, a dłonie mu trochę drżały z nerwów, więc sobie nie radził.
Przestraszył się, że zaczną się bić. Na szczęście nic takiego nie miało
miejsca.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Pomogę ci
– zaoferował się wampir, w jednej sekundzie będąc tuż przy nim. Tom wciągnął
powietrze do płuc, zaskoczony, ale zaraz odetchnął.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Musiałeś,
Alex? Serio? – zapytał z nieciekawą miną. Wampir chwycił za rzemienie i zaczął
je sprawnie sznurować. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Sam się
prosił – odparł jedynie, nadal widocznie z siebie zadowolony. Tom prychnął, ale
nic już nie powiedział. Bo co miał powiedzieć? Zachowywali się jak dzieci. W
końcu zszedł na dół z mężczyzną, ale nigdzie nie widział Samuela. Podobnie
Demetriusz, bo nawet zapytał:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Gdzie pan
wilkołak? – W jego głosie nie było słychać żadnej kpiny czy ironii. Za to w
tonie Alexandra wręcz przeciwnie. Jego głos ociekał sarkazmem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Stracił
apetyt. – Tom rzucił mu ostre spojrzenie, ale wampir je zignorował. Był
zadowolony, że dopiekł temu kundlowi. I póki co nic nie mogło mu popsuć
znakomitego humoru. </span><span style="font-family: Cambria, serif;"><o:p></o:p></span></div>
negroblancohttp://www.blogger.com/profile/15978815170853233529noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6347498876250557942.post-71767428871238535582018-07-21T14:19:00.001+02:002018-07-21T14:19:14.685+02:00Bitwa Pięciu Królestw - rozdział XVI<br />
<h1 align="center" style="line-height: 150%; margin-bottom: 12.0pt; text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">XVI</span></h1>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Obudził się, gdy poczuł gwałtowny ruch na
pościeli obok siebie. Uchylił powieki, czego zaraz mocno pożałował, bo światło
wpadało przez okna i uderzyło go w twarz niczym pięść gladiatora. Skrzywił się
brzydko, ale czując, że coś się dzieje, zdobył się na odwagę i otworzył oczy.
Zobaczył nagiego Alexandra, który stał tyłem do niego i nerwowo rozglądał się
za jakimkolwiek odzieniem. W końcu chyba coś znalazł, bo zniknął z pola
widzenia Toma, a wrócił już ubrany. Nie jakoś kompletnie, bo miał na sobie tylko
białą tunikę, ale widać było gołym okiem, że coś się dzieje. Już od dłuższego
czasu słychać było czyjeś podniesione głosy i nerwowe kroki przed drzwiami. Tom
uniósł się do siadu, ignorując swoją nagość i zapytał:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Co się
dzieje, Alex? – Wampir nie odpowiedział, bo zwyczajnie nie zdążył. Drzwi
otworzyły się i stanął w nich nie kto inny, jak… Samuel. Na początku wpatrywał
się w Alexandra ze zirytowaną miną, ale kiedy zobaczył Toma, zbladł gwałtownie,
a jego całe nerwy wyparowały, zmieniając się w jednej chwili w niedowierzenie.
Thomas gapił się na niego, nie wierząc, że to wszystko dzieje się naprawdę.
Czuł narastającą panikę i z każdą chwilą oddychał coraz szybciej. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Coś nie
tak, Samuel? – zapytał wampir, tym bardziej nie wiedząc, o co chodzi. W porządku,
wilkołak mógł się zdziwić, ale nie powinien raczej mdleć, tak? Nawet nie
wiedział, jak bardzo się mylił. Wilkołak odsapnął ciężko i przeniósł mrożące w
żyłach spojrzenie na Alexandra. Ten jeszcze bardziej zmarszczył brwi,
zdziwiony. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Nawet nie
masz pojęcia, pieprzona pijawko! – Krzyknął, wściekły do granic możliwości i
natychmiast ruszył z pięściami na mężczyznę. Tom zerwał się z łóżka, ale w tej
samej chwili odkrył, że jest nagi, więc się trochę zamotał, stracił równowagę i
runął na ziemie z hukiem. Krzyknął z przerażenia, a na chwilę go kompletnie
zamroczyło. Czuł tylko czyjeś ramiona, które dźwigały go do góry. Otworzył oczy
i nagle dotarł go niego ostry ból twarzy, a przede wszystkim nosa. Chyba… chyba
go złamał.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Na Boga,
Tom! Żyjesz? – Zapytał Samuel. To on go trzymał, za to Alexander stał jak
wmurowany, widząc i przede wszystkim czując jego krew. Bał się poruszyć. Umiał
się kontrolować, ale Tom… Tom miał taką krew, że… <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Uchhh… Weź
coś zrób, mój nos… – wydusił, krzywiąc się z bólu. Samuel warknął coś do
wampira, ale ten tylko drgnął nerwowo i nic poza tym nie zrobił. Na szczęście
do środka wpadła jakaś służąca, zapewne widząca i słysząca całe to zamieszanie.
Podała Samuelowi białą chustę, którą ten przytknął Tomowi do nosa. <i style="mso-bidi-font-style: normal;">No, Sam… masz wyczucie, jak skurwysyn </i>–
pomyślał Tom i przymknął oczy, mając nadzieję, że ten pieprzony ból zaraz
minie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">~∞~<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span>W południe, podczas obiadu,
sytuacja była jeszcze bardziej nieznośna, niż z samego rana, kiedy Samuel
niespodziewanie wparował go komnaty Alexandra. Wszyscy milczeli, siedząc na
wygodnych kanapach. Nawet zwykle radosny Demetriusz, widząc brak entuzjazmu ze
strony pozostałych, umilkł w końcu i zajął się jedzeniem. Tom czuł się okropnie
niezręcznie. Nie to, żeby uważał, że zrobił coś złego, bo bynajmniej, ale
spojrzenia, jakie słał mu Samuel budziły w nim niejasne odczucia. Alexander
chyba powoli domyślał się, co było przyczyną złego nastroju wilkołaka, ale
dyplomatycznie milczał, także wytrącony z równowagi. Kiedy wszyscy skończyli
jeść, a właściwie udając, że jedzą, poza Demetriuszem, Samuel odezwał się:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Skoro to
jednak Tom ma wykonać tę misję całą, wyjaśnił w końcu, z łasko swojej, o co
chodzi. – Alexander przeniósł na niego swoje zimne spojrzenie. Siedział w
niezwykle dumnej pozie, omijając wzrokiem Toma. Założył dłonie na piersi i
uniósł podbródek. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Smoki –
odparł suchym tonem, nawet nie ukrywając swojego oburzenia. Wilkołak uniósł
brew w górę, robiąc jeszcze bardziej zirytowaną minę. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Może coś
więcej, hm? – zapytał sztucznie uprzejmym tonem. Roznosiło go od środka, a
najbardziej był wściekły na Toma. Jak on w ogóle śmiał…?!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Broń
czarodziei to smoki. Tom… – wymówił jego imię z jakąś nieprzyjemną manierą w
głosie – …ma za zadanie stworzyć portal, który wyśle je z powrotem do
wschodniego Alimartis. Za ten czas spokojnie zdążymy wypłoszyć czarodziejów z
Sarihmas, o ile sami nie uciekną. – Samuel pokiwał głową ze zmarszczonymi
brwiami. Wyglądało na to, że na razie skupił się na słowach Alexandra, a nie na
tym, że ten pieprzył Toma. Zresztą… póki co. Dla dobra ojczyzny musiał trzymać
nerwy na wodzy. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Rozumiem,
że Tom jest już poinstruowany, co ma robić? – Nie czekając na odpowiedzieć,
kontynuował: – W porządku, myślę, że możemy wyruszyć z samego rana –
powiedział, podnosząc się z miejsca i uznając dyskusję za skończoną. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Chyba
żartujesz. Nie puszczę go sam – warknął Alexander tonem tak zimnym i ostrym, że
nawet buńczuczy z natury Tom się w sobie skulił. Samuel obejrzał się na niego z
niedowierzeniem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– A ciebie
co on niby obchodzi? – zapytał ostro, zanim porządniej nad tym pomyślał. Wampir
uśmiechnął się w taki sposób, że nie musiał nic nawet mówić. Wilkołak od razu <i style="mso-bidi-font-style: normal;">zrozumiał. </i>– Więc co proponujesz,
Alexander? – warknął, mrużąc wściekle oczy. Nienawidził tego truposza. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Myślałem,
że na to już sam wpadniesz, Samuel – odparł ociekającym kpiną głosem, a moment
później dodał: – Wyruszam z wami, to jasne. – Wilkołak zaciął się na moment, po
czym zacisnął zęby, wyglądając, jakby miał zaraz wybuchnąć. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Znakomicie
– powiedział jedynie, celowo używając sformułowania, które stosował wampir.
Odwrócił się na pięcie i wyszedł z pomieszczenia, mając dość tej pijawki,
atmosfery i… i Toma. Tak! Zwłaszcza jego! Niech to szlag! <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">~∞~<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Do kolacji czas minął Tomowi na
bólu głowy, nudnościach i nieustannemu pulsowaniu nosa, który męczył go tak
niemiłosiernie, że chciało mu się wyć. Dopiero wieczorem ból znacznie ustał
dzięki lekarstwom, jakie podał mu medyk mieszkający w willi wampira. Dlatego
kolację zjadł z większym apetytem. A właściwie poszedł tam z podobnym
nastawieniem. Zmieniło się to w chwili, gdy pojawił się na dole i zobaczył
wisielczy nastrój Alexandra i Samuela. Nawet Demetriusz był osowiały. Biedak chyba
średnio pojmował, co się dzieje. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Czarodziej z mniejszym, niż
jeszcze chwilę temu, entuzjazmem, usiadł na swoim miejscu i chwycił kawałek
pieczywa, przygryzając je powoli. Spojrzał ponownie po wszystkich i dostrzegł,
że Alexander siedział z Pandorą na kolanach, popijając z kieliszka czerwony
płyn, niemający z winem wiele wspólnego poza barwą. Demetriusz jadł bez
przekonania i zaczepiał kotkę, która jakimś cudem wolała leżeć przy wampirze.
Samuel zaś… po prostu siedział nabzdyczony i pił ze swojego kieliszka. Tym
razem Tom mógł już podejrzewać, że to alkohol. O dziwo to go uspokajało. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Udamy się
do stolicy i poinformujemy króla o naszym planie – odezwał się niespodziewanie
Samuel. Tom zerknął na niego automatycznie, ale wtedy mężczyzna spojrzał na
niego, więc odwrócił wzrok, spłoszony. <i style="mso-bidi-font-style: normal;">Czemu
on wciąż tak na mnie patrzy…? Jakby chciał mnie wypatroszyć! – </i>zastanawiał
się w duchu czarodziej, wpatrując się w swój kawałek chleba. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Potrzebuję
tygodnia – oznajmił jedynie wampir, nawet nie patrząc na wilkołaka. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– To za
długo – zaoponował Samuel, marszcząc brwi. Wtedy Alexander łaskawie podniósł na
niego swoje jasne oczy i odparł:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– To
niezbędny czas, bym mógł załatwić wszystkie swoje sprawy, zanim opuszczę dom. –
Samuel sapnął, ledwo powstrzymując się od krzyku, po czym powiedział:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Skoro masz
tyle obowiązków, zostań tutaj. Poradzimy sobie bez ciebie – syknął na koniec,
by chwilę później opróżnić do końca swój kieliszek. Czuł, jak alkohol tańczy mu
we krwi, a to nie pomagało się zrelaksować. Zwykle po winie bywał… agresywny. A
jego ogólne wkurwienie zdecydowanie nie pomagało w tej sytuacji. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Szczerze w
to wątpię. Tom nadal potrzebuje kilku lekcji – powiedział spokojnym i
niewzruszonym tonem wampir. To dodatkowo doprowadzało do furii wilkołaka. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– No tak,
skoro marnowaliście czas na coś innego, niż nauka… – powiedział kpiącym tonem i
założył ramiona na piersi. Jak Tom do tej pory twardo milczał, tak teraz i on
się wkurzył.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Hej! Nie
było cię tutaj, Sam, to co niby o tym wiesz?! – warknął i odetchnął głębiej.
Miał zmarszczone brwi i zaciśnięte usta, ale te nawet teraz były wydatne i
duże. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Gdy tylko
wróciłem, miałem okazję się przekonać, jak gospodarujesz cennym czasem, który
ci dałem! – Tom wydał z siebie pełnie niedowierzenia prychnięcie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Co ty
bredzisz?! Czas, który mi dałeś?! Na Stwórcę, nawet nie chciałeś, żebym
odgrywał główną rolę w tej misji, Samuel! Więc przestań pieprzyć bez sensu i
powiedz, o co ci właściwie chodzi! – Wilkołak popatrzył na niego ze
wściekłością wypisaną niemal na twarzy. Wstał ze swojego miejsca i poszedł na
górę. – Sam! – krzyknął za nim Tom, ale to nic nie dało. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Idź, może
ci powie, jak zostaniecie sami. Albo raczej <i style="mso-bidi-font-style: normal;">zademonstruje
–</i> zironizował Alexander, na co Tom spojrzał na niego z zaskoczeniem. Moment
później skrzywił się i odpowiedział:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Pierz się,
Alex. – Pobiegł na górę za Samuelem, chcąc z nim wyjaśnić kilka kwestii. Bo
jakoś nie rozumiał, dlaczego mężczyzna zachowywał się tak, jakby był zazdrosny.
Kiedy był już na piętrze, ruszył korytarzem w kierunku jego sypialni. Ta
znajdowała się tam, gdzie poprzednio, gdy tu nocował, więc nie trwało to długo.
Zapukał do drzwi, ale nie usłyszał odpowiedzi, więc po chwili wahania otworzył
je ostrożnie i zajrzał do środka. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Samuel stał przy oknie, za
którym było widać jedynie ciemność. Przynajmniej to widział Tom, być może
wilkołak używał swoich specjalnych zdolności – tego nie wiedział. Nawet z tej
odległości wyglądał na spiętego, a to nie wróżyło dobrze. Wiedział, że
mężczyzna zdaje sobie sprawę z jego obecności, więc po prostu powiedział:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>– Porozmawiajmy jak dwoje dorosłych ludzi. –
Samuel drgnął wyraźnie, a po chwili odwrócił się i spojrzał na Toma z zaciętą
miną. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Mamy
problem. Widzę tu tylko takiego jednego. – Tom sapnął pod nosem, widząc, jak
trudno trafić do tego mężczyzny. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– No
popatrz! To tak jak ja! Bo kompletnie nie rozumiem twojego zachowania! Dalekie
jest od szeroko pojętej, dojrzałej postawy! – Warknął, czując, jak na nowo
opuszcza go całe opanowanie, które odzyskał na moment. Odetchnął głębiej, widząc,
że mężczyzna nie garnie się do odpowiedzi. Dlatego zebrał w sobie resztki
cierpliwości, której nigdy nie miał zbyt wiele i spróbował ponownie,
spokojniejszym tonem: – O co się złościsz, Sam? – Wilkołak łypnął na niego
nieprzyjemnym wzrokiem, po czym potarł twarz w bezradnym geście. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Dlaczego z
nim sypiasz? To wampir! Gryzł cię, prawda? Na Boga, nie powinienem cię z nim
zostawiać! – krzyknął, zaczynając chodzić nerwowo po pomieszczeniu. Tom od razu
zaprotestował:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Nie sypiam
z nim! – Samuel odwrócił się do niego i zaśmiał się z niedowierzeniem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Żartujesz,
Tom? Leżałeś w jego łóżku! Nagi, do diabła! – Tom podszedł do niego bliżej i
złapał go za ramię, zatrzymując w miejscu. Tak strasznie miał ochotę mu
przywalić! <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Raz! Raz
się pieprzyliśmy! Co cię to w ogóle obchodzi?! – Całe jego starania o spokój
poszły się kochać, mówiąc delikatnie. Samuel złapał go za nadgarstek i szarpnął
w swoją stronę. Jego twarz była niebezpiecznie blisko twarzy Toma. Mężczyzna
zaczął mówić dużo niższym tonem, ale nie spokojniejszym:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Zależy mi
na tobie. A on mógł cię skrzywdzić. Nie rozumiem, dlaczego jesteś taki
nierozsądny. – Tom uniósł brwi i prychnął, niedowierzając w to, co słyszy.
Szarpnął swoją ręką, ale nie udało mu się uwolnić. Sfrustrowany odpowiedział
dużo ostrzejszym tonem, niż zamierzał:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Mów za
siebie, Sam! To ty mnie okłamałeś! – Czuł, że zbierają mu się łzy w oczach z powodu
bezradności, którą właśnie czuł. Wciąż próbował się wyrwać, ale nic to nie
dało, więc zamachnął się na mężczyznę wolną dłonią. Samuel zablokował cios i
spojrzał na niego uważnie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Co masz na
myśli? – Porządnie zaniepokoiły go słowa czarodzieja. Zacisnął usta w wąską
linię i wpatrywał się w Toma z napięciem. Trzymał przy tym jego pięść w
uścisku, przez co chłopak warknął, rozjuszony, ale w końcu się poddał i
powiedział ze łzami w oczach:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Masz
narzeczoną, dupku! Rżnąłeś mnie, nie wspominając o tym nawet słowem! Więc nie
waż się mi mówić, że to Alexander jest dla mnie niebezpieczny, bo sam mnie
zraniłeś i to bez żadnych skrupułów! Te wszystkie uśmiechy, komplementy, czułe
gesty. I po co?! Żebym dalej dawał ci dupy?! No to ci się udało! – Mężczyzna
zamarł kompletnie, wpatrując się w młodzieńca bez słowa. Nie miał pojęcia, że
on wie! Odwrócił wzrok, czując, ze ogarnia go kolejna fala wściekłości.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– On ci
powiedział? – warknął nieprzyjemnym tonem i po raz kolejny szarpnął czarodzieja
za rękę. Tom jęknął z bólu i skrzywił się mocno. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Nie –
odpowiedział krótko.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– To skąd
wiesz? – zapytał napastliwie. Tom miał nie wiedzieć o <i style="mso-bidi-font-style: normal;">niej. </i>To zbyt wiele utrudniało. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Od
Margaret – powiedział spokojniej, oddychając nieco równiej, niż przed chwilą. –
Puść mnie – zażądał, ale Samuel go nie posłuchał, choć faktycznie poluźnił
nieco uścisk. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Przecież wciąż
ze sobą sypialiśmy! I nie powiedziałeś ani słowa! – zarzucił mu, jakby nie
dostrzegał, że przecież sam to wszystko inicjował. Ale Tom nigdy mu nie
odmówił. Chciał wiedzieć, dlaczego, więc dodał spokojniej: – Czemu milczałeś? –
Wtedy Tom odwrócił wzrok i milczał przez dłuższą chwilę. Co miał mu powiedzieć?
Że jest takim samym dupkiem, jak on? Ostatecznie milczał, nie patrząc na
mężczyznę. Szarpnął znowu ręką, ale Sam go nie puścił. W końcu spojrzał na
wilkołaka zniecierpliwiony i warknął niemiło:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Puszczaj
mnie, Sam. – Mężczyzna go nie posłuchał. Pokręcił głową z niedowierzeniem i
popchnął chłopaka na najbliższą ścianę. Tom sapnął z zaskoczeniem i spojrzał mu
z prawdziwą obawą w oczy. Samuel również się w niego wpatrywał, aż w końcu się
odezwał:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Chciałeś
tego, nie? Tak samo jak ja… – Przysunął się do niego jeszcze bliżej i mocniej
przyszpilił go do zimnej ściany. Był tak blisko, zaledwie milimetry od jego ust
i Tom aż wstrzymał oddech, bojąc się choćby coś szepnąć. W końcu Samuel
przesunął nosem po linii jego szczęki, po czym pocałował go w szyję. Wsunął
kolano między jego nogi i otarł się o niego. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Przestań!
Jak możesz dalej to robić…?! – krzyknął płaczliwie Tom, mając wrażenie, że z
każdą sekundą odmowa temu mężczyźnie jest coraz bardziej abstrakcyjnym
pomysłem. A nie powinien tak sądzić! <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Jak możesz
się temu opierać, Tom? – zapytał wprost do jego ucha, podciągając mu ręce do
góry nad głowę i ściskając je jedną dłonią. Drugą ręką pomasował przód jego
bielizny, którą miał pod tuniką, na co z ust czarodzieja wymknął się zduszony
jęk. Nie chciał i chciał tego równocześnie. Miał ochotę płakać z bezsilności.
Bo wiedział, że to nieodpowiednie. Ale nie umiał się oprzeć. Dlatego, gdy dłoń
mężczyzny mocniej ścisnęła jego męskość, jęknął jeszcze głośnie i wychylił się
do jego ust, chcąc już sobie przypomnieć, jak cudownie smakują. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Nie zawiódł się. Były tak samo
miękkie, jak wtedy, gdy ostatnio je całował, ale nieco mniej niż te, które miał
Alexander. Spiął się nieco na myśl o wampirze, ale Samuel chwycił go za biodro
i docisnął do siebie mocno, przez co myśl o wampirze od razu wyparowała z jego
głowy. Czuł, jak wilkołak zdziera z niego ubranie i nie protestował, bo jak
miał się oprzeć temu mężczyźnie? Gdy był zupełnie nagi, Samuel odwrócił go
tyłem do siebie, a przodem do ściany. Tom przycisnął spocone czoło do zimnej
powierzchni i westchnął z ulgą. Miał wrażenie, że płonie. W dodatku bolało go
trochę po wczoraj, ale nim zdążył choćby wspomnieć tym Samuelowi, ten już
wsuwał wilgotne palce między jego pośladki. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Ach! –
jęknął i wypiął się mocniej w jego stronę. Samuel ugryzł go w kark i wolną
dłonią klepnął w tyłek, po czym odchył jeden z pośladków bardziej. Wsunął w
niego od razu dwa palce, nie czując większego oporu i domyślając się, czym to
jest spowodowane. To z kolei spowodowało, że poczuł nieprzyjemne ukłucie w
piersi, a przez to jeszcze większy napływ złości, który wymieszał się z
podnieceniem. Nie myśląc wiele, powiedział, jakby urażony:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Czuć, że
cię miał – Tom prychnął, słysząc te słowa. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Ostro mnie
wyruchał, więc bądź delikatny – poprosił złośliwie. Samuel warknął i wysunął z
niego palce. Rozpiął spodnie i przesunął wilgotnymi palcami po swoim członku.
Chciał go już zerżnąć. Był cholernie nabuzowany! <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Nie chcę
tego słuchać! – krzyknął, wchodząc w niego bez zapowiedzi. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Uch! Ty…
zacząłeś! – wydusił, z trudem łapiąc oddech. Boże… ten mężczyzna był
nieobliczalny! Rozchylił szerzej kolana i oparł się o ścianę policzkiem, bo
czoło zaczęło go boleć od ciągłego tarcia. W środku też trochę bolało, ale nie
zamierzał tego przyznawać. Poza tym było wspaniale, a to, że nie mógł nic
zrobić i był tylko na łasce mężczyzny, dodatkowo go nakręcało. Samuel posuwał
go w takim tempie, że Tom aż jeździł twarzą po ścianie. Miał ochotę sięgnąć
między nogi do swojego nabrzmiałego członka, ale nadal miał uwięzione ręce w
stalowym uścisku wilkołaka. Wypinał biodra na tyle, na ile był w stanie i
czerpał z tego, ile tylko mógł. Nagle poczuł usta mężczyzny na karku całujące
go czule i morko. Zadrżał i odchylił głowę w tył, ciągnąc w swoją stronę ręce.
Samuel puścił go, wyszedł z niego, po czym gwałtownie odwrócił w swoją stronę.
Tom sapnął i tylko złapał mężczyznę za szyję, kiedy ten zarzucił sobie jego
nogi na biodra i w zawrotnym tempie, niemal dorównującym Alexandrowi, rzucił
nim o łóżko, samemu lecąc za nim. Zanim na powrót w niego wszedł, wpił się
namiętnie w jego usta i pogładził go swoją szorstką dłonią po boku i biodrze. Tom
wygiął się pod nim i złapał za krawędź jego koszuli. Z pomocą mężczyzny,
ściągnął ją i odrzucił na ziemię. Samuel uklęknął między jego nogami, czując,
że przeszkadzają mu spodnie. Nie miał jednak czasu na ich zdjęcie, więc złapał
Toma za nogi i oplótł nimi swoje biodra. Zaraz po tym wszedł w niego głęboko,
od razu do końca, a czarodziej jęknął głośno, co na pewno było słychać w
sąsiednich pokojach. Pieprzył go jeszcze szybciej, niż wcześniej, choć już nie
tak mocno. Chciał doprowadzić ich obu do końca. Przesunął dłonią po jego szyi,
przez tors, aż do twardego członka, którego pomasował, dając tym młodzieńcowi
jeszcze więcej przyjemności. W końcu pochylił się na powrót i znów zaczął go
całować, choć już delikatniej i bardziej czule. Tom czuł zbliżające się
spełnienie, więc oderwał usta od warg wilkołaka i wtulił twarz w jego szyję.
Jęczał głośno, ściskając się na Samuelu i tryskając na jego brzuch. Ten doszedł
zaraz po nim, po czym odpadł na bezwładne ciało chłopaka. Wsunął palce w jego
włosy i odetchnął znajomym zapachem, za którym tak tęsknił. Te sześć tygodni
koszmarnie mu się dłużyło, a co najgorsze, teraz, po powrocie, miał wrażenie,
że zbyt wiele przegapił. Co gorsza, nie powstrzymał tego. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Wszystko
dobrze, Tom? – szepnął mu do ucha, powoli zaczynając się martwić. Chłopak nie
ruszał się, milczał i bardzo cicho oddychał. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Mhmm… –
wymruczał jedynie blondyn, czując, że powoli robi mu się zimno. Kiedy ucichli,
usłyszał, że na zewnątrz znów pada. Ale nadszedł listopad, więc nie powinien
się dziwić. Trwali tak jeszcze kilka minut, aż Sam zsunął się z niego i położył
na boku. Naciągnął na nich pościel, czując, jak dopada go zmęczenie. W drodze
nie miał wiele okazji do wypoczynku, dlatego miękkie, pachnące łóżko i Tom obok
szybko go uspakajali. Przymknął oczy i objął chłopaka, niepewnie. Trochę się
bał, że ten go odepchnie, bo nadal był jakiś milczący i niewiele się ruszał.
Ale nic takiego nie zrobił. Właściwie przylgnął go niego mocniej i wciągnął
jego zapach, rozkoszując się nim. Samuel pocałował go w czubek głowy i potarł
jego ramię, które zdążyło zmarznąć. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Tęskniłem
za tobą – szepnął z zamkniętymi oczami. Tom poruszył się niespokojnie. On też
tęsknił. Bardzo, choć nie miał wiele wolnego czasu, by o nim myśleć. Ale
wieczorami, zaraz przed snem wspominał bliskość Samuela. Te noce, które
dzielili razem w swoich objęciach. Wtedy zawsze spał lepiej, bo czuł się
bezpieczniej. Wcisnął twarz w jego nagą pierś i odetchnął ciężej. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Dobranoc –
powiedział cicho, przymykając oczy. Już nie usłyszał odpowiedzi, bo Sam spał.
Widocznie naprawdę był wymęczony. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Jakiś czas później Tom
wyswobodził się z objęć wilkołaka, co nie było zbyt prostym zadaniem. Ale udało
mu się, więc po cichu wrócił do swojej komnaty, uprzednio wciągając na siebie
koszulę mężczyzny, która była na tyle długa, by przykryć jego strategiczne
części ciała. Na korytarzu było zimno i ciemno, więc gdy tylko zamknął za sobą
drzwi, niemal pobiegł do siebie, chcąc już schować się pod ciepłą pościelą. W
końcu jakoś trafił pod drzwi i rozejrzał się jeszcze wokół. Niewiele widział,
więc jak tylko pociągnął za klamkę, wszedł do środka i pobiegł w stronę łóżka.
Nim odchylił kołdrę, poczuł chłodne dłonie na swoich nagich i wystających spod
koszuli pośladkach. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Hej! –
krzyknął, zdezorientowany i odwrócił się szybko. Dostrzegł przed sobą
Alexandra. Posłał mu chłodne spojrzenie i ponownie odchylił kołdrę, chcąc pod
nią wejść, bo było mu okropnie zimno. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Nie
mówiłeś, że jesteście kochankami – powiedział trudnym do rozszyfrowania tonem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Nie
pytałeś – odparł Tom, przykrywając się szczelnie kołdrą. Ułożył się wygodniej
na poduszkach, nadal jeszcze drżąc. Nagle pożałował, że zostawił Samuela. Z nim
byłoby mu cieplej, a na dodatek nie musiałby znosić wampira. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Nawet mi
to do głowy nie przyszło. Jest przecież po słowie z inną – oznajmił dalej
podobnym i niejednoznacznym tonem. Trochę jakby kpiącym, a do tego sztucznie
obojętnym. To dziwiło Toma, bo jak dotąd, Alexander nigdy niczego przed nim nie
udawał… Ale późno było, czuł się zmęczony, więc mogło mu się tylko wydawać. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Wiem o tym
– odparł krótko i przymknął powieki. Chciał spać i miał nadzieję, że ta
delikatna aluzja da do myślenia mężczyźnie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Ach tak…
Hm, cóż… Rozumiem. W takim razie ja… nie będę ci przeszkadzał. Dobranoc, mój
piękny – szepnął na koniec i pogłaskał go po włosach. Tom spiął się lekko. To
wszystko było dziwne i bardzo chciał, żeby przestało takie być. Nawet nie
wiedział, jak bardzo jego życzenia się nie spełnią. <o:p></o:p></span></div>
<br />negroblancohttp://www.blogger.com/profile/15978815170853233529noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-6347498876250557942.post-8586770894680246342017-01-08T18:12:00.000+01:002017-01-08T18:12:01.739+01:00Bitwa Pięciu Królestw - rozdział XV<h1 align="center" style="text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: small;"><br /></span></h1>
<h1 align="center" style="text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: small;">Witajcie z powrotem</span></h1>
<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<h1 align="center" style="text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">XV</span></h1>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> – Daj mu krwi, Alexander. Wypiłeś za dużo –
szepnął Antoniusz, zerkając niepewnie na najbliżej siedzące osoby, które
przyglądały im się niepewnie. Widać zwrócili na siebie uwagę, zwłaszcza
Alexander, który nadal wydawał się być nieswój. W końcu odetchnął ciężko,
nadgryzł swój nadgarstek i przytknął go do ust Toma. Młodzieniec czując
specyficzny posmak krwi, poruszył się niespokojnie, chcąc w ten sposób
zamanifestować swój protest. Jednak na niewiele się to zdało, bo Alexander
przytrzymał tył jego głowy wolną ręką. Po dłuższej chwili poczuł, jak wracają
do niego siły, a wtedy przyciągnął do siebie bardziej nadgarstek wampira i
zaczął pić łapczywie. Nie trwało to długo, bo po chwili Alexander zabrał rękę i
otarł usta czarodzieja. Tom spojrzał na niego nieprzytomnym wzrokiem, zaraz
jednak odzyskując zmysły. To było… dziwne. Cała ta sytuacja, spojrzenia, słowa.
I ludzie, którzy patrzyli na nich z zaciekawieniem. Czyżby skończyła się
kolacja…? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> Wiele na to wskazywało, bo Tom
dostrzegł, że niektórzy, piękni młodzieńcy, których wcześniej lustrował
spojrzeniem, rozbierają się. Podobnie jak urokliwe dziewczęta. Zrzucały z
siebie przewiewne szaty, bez skrępowania ukazując swoją nagość. Tom zachłysnął
się powietrzem, kiedy poczuł, jak pewien mężczyzna, jeden ze służby Alexandra,
łapie w dłoń agrafkę spinającą jego togę i wyciąga ją z czerwonego materiału.
Jego wierzchnie odzienie osunęło się na ziemię, zostawiając go jedynie w
delikatnej, krótkiej i czerwonej tunice. Alexander zmierzył go uważnym
spojrzeniem, nadal będąc widocznie wytrąconym z równowagi.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Ubierz go
z powrotem – zażądał, zwracając się zapewne do służącego. Tom odwrócił od niego
wzrok, zdziwiony, i jeszcze raz spojrzał po gościach. Z każdą chwilą dostrzegał
to nowe, bardziej namiętne gesty, które jednoznacznie prowadziły do zbliżenia.
Młodzieniec ponownie spojrzał na Alexandra, który usiadł do połowy rozebranemu
Antoniuszowi na biodrach. Ciemnowłosy wzdychał głośno, podczas gdy wampir
ocierał się o niego i przesuwał po jego opalonym ciele dłońmi. Thomasowi zaschło
w ustach, dlatego sięgnął po kieliszek i nalał do niego wina ze złotego
dzbanka. Wypił wszystko naraz, po czym otarł usta. Wstał ze swojego miejsca i
postanowił pójść do drugiej części salonu, gdzie na pewno nikogo nie było. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Gdzie
idziesz, Tom? – zapytał wampir, zerkając na niego przez ramię. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Będę
niedaleko – odparł jedynie i nie czekając na jego zgodę czy słowa protestu,
zszedł z podwyższenia i ruszył między ludźmi, powoli wycofując się z tego
owładniętego pożądaniem tłumu. Muzyka nie przestawała grać, służba wciąż
przemykała się między nagimi gośćmi i ich towarzyszami, rozdając wino lub inne
przekąski, a Alexander pieprzył się z Antoniuszem, nadal zupełnie ubrany,
poruszając się na nim, wijąc zmysłowo i odchylając się do tyłu. Na ten widok Tom
aż przystanął w miejscu. Ten cholerny krwiopijca był… był magnetyzujący. A jego
krew… jego krew była… Na Stwórcę! Była ohydna i tyle! … Chociaż Tom w głębi
duszy musiał przyznać, że zasmakowała mu diabelnie, ba, aż nie chciał przerywać
i był zły, gdy Alexander zabrał od niego swoją rękę. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> W końcu ruszył się z miejsca i
szybszym krokiem poszedł do drugiej części salonu, która, miał nadzieję, była
teraz opustoszała i spokojna. Niestety nie zdążył tam dotrzeć. Ktoś złapał go
za rękę, a tym kimś okazał się być przystojny, rudowłosy mężczyzna, który
przenikał go swoim ciemnozielonym spojrzeniem niemal na wskroś. Tom rzucił mu
pytające spojrzenie, chcąc już znaleźć się po prostu gdzie indziej.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Witaj,
piękny. Dokąd idziesz? – zapytał niskim, nieco zachrypniętym głosem. Był
wysoki, choć delikatnie zbudowany. Spod materiału ubrania wysunęły się łagodnie
zarysowane mięśnie ramion, kiedy złapał Toma w pasie i przyciągnął do siebie.
Czarodziej posłał mu groźne spojrzenie, ale nie zdążył nic powiedzieć, bo zaraz
ktoś pojawił się przy nich jakby znikąd. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Juliuszu –
odezwał się Alexander z nieciekawą miną. – To nie pierwsze przyjęcie w moim
domu, na którym jesteś obecny i nadal nie pojąłeś, że nie tyka się mojej
własności? – Tom już sam nie wiedział, czy po słowach wampira może odetchnąć,
czy raczej jeszcze bardziej się wkurzyć. Ostatecznie przeważyło w nim negatywne
uczucie, bo powiedział:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Jesteś
niemożliwy, Alex, wiesz? Idę stąd w trybie natychmiastowym, bo… – nie było mu
dane dokończyć, bo wampir złapał go w talii i przyciągnął go do siebie mocno.
Tom zmarszczył groźnie brwi, ale nic nie powiedział, bo odezwał się ten cały,
rudowłosy Juliusz.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Zawsze
lubiłeś zbuntowanych, Alexandrze. No cóż, obejdę się smakiem – dodał i
uśmiechnął się, ukazując swoje ostre, białe kły. Tom spojrzał na niego z
respektem i już nie stawiał oporu Alexandrowi, który prowadził go do
podwyższenia, na którym zostawił nagiego i w pełni gotowego Antoniusza. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Nie
odchodź stąd. Juliusz należy do zawziętych ludzi, a ja nie mam ochoty za tobą chodzić
i cię pilnować – warknął mało przyjemnie i wrócił do Antoniusza. Tym razem
kazał mu się podnieść, a sam położył się na jego miejscu i rozchylił nogi.
Przez tunikę i długą togę niewiele było widać, ale Tom i tak odwrócił wzrok,
czując, że jego męskość od jakiegoś czasu zdecydowanie jest daleka od stanu w
zupełnym spoczynku. I co? Miał tu siedzieć jak kołek? To mu się zdecydowanie
coraz mniej podobało. Usłyszał wymowne chrząknięcie, dochodzące ze strony
wampira. Spojrzał niechętnie w jego stronę, bojąc się tego, co może zobaczyć, a
raczej tego, jaka będzie jego reakcja na podobny widok. Nie zobaczył zbyt
wiele. Poza tym, że Antoniusz poruszał się w Alexandrze, opleciony jego nogami.
Jakby to nie było za wiele… W końcu spojrzał na wampira, który oddychał miarowo
przez uchylone usta. Gestem dłoni przywołał czarodzieja do siebie, na co Tom aż
wstrzymał nabierane do płuc powietrze. <i>Że
co, na Stwórcę?!</i> Przez kilka sekund trwał w bezruchu, ale kiedy dotarło do
niego naglące spojrzenie wampira, wstał z miejsca i podszedł bliżej. Nie miał
pojęcia, co zrobić. W końcu, po paru minutach, położył się przy Alexandrze,
nieprzerwanie parząc mu w oczy i dostrzegając, jak z każdą chwilą na jego
twarzy coraz wyraźniej maluje się rozkosz. Wampir nawet jej nie ukrywał, a
pozwalał sobie na głośniejsze reakcje, kiedy Antoniusz poruszał się w nim mocniej.
Za każdym razem Tom nabierał głębiej powietrze do płuc. Patrzył na błyszczące
oczy wampira, zaróżowione policzki i wilgotne usta. I właśnie tam na dłużej
zatrzymał wzrok. Były naprawdę kuszące. Podobnie jak cały Alexander, ale to
właśnie one najbardziej przykuły jego uwagę. Miał jakieś dziwne wrażenie, że te
usta się do niego zbliżają. Było to zupełnie absurdalne odczucie, które zwalał
na kieliszek wina, ale… przecież nie miał aż tak słabej…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> Nie dokończył nawet myśli, bo
wampir pocałował go delikatnie, jakby chciał wybadać, czy może sobie na to
pozwolić. Ale nie było takiej potrzeby, bo Tom, czując tę miękkość warg, oddał
pocałunek i to z większą pasją, niż początkowo zamierzał. Jednak wampirowi to
nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie – zamruczał z zadowolenia i dotknął dłonią
policzka Toma. Nagle Antoniusz wyszedł z niego gwałtownie. Alexander spojrzał
na mężczyznę, zdumiony, ale nagle został obrócony na brzuch, więc nawet nie
zdążył nic powiedzieć. Tom, wiedziony instynktem, przybliżył się do niego tak,
że wampir się na nim położył. Wtedy mężczyzna za nimi wszedł w Alexandra, mocno
i bez uprzedzenia, wyrywając z jego ust przeciągły jęk, który rozniósł się po
całej sali. Zginął jednak w gwarze pozostałych jęków, krzyków i westchnień, ale
Tom… Tom słyszał go doskonale. I miał wrażenie, że jego członek stwardniał
jeszcze bardziej, o ile to było możliwe. Mimowolnie otarł się o Alexandra,
który podpierał się dłońmi po bokach jego głowy. W dodatku znów zaczął całować
czarodzieja z taką namiętnością, z jaką Antoniusz pieprzył go w tyłek. O ile
nie większą. Bo ciemnowłosy nie próżnował – widocznie chciał już dojść i
doprowadzić do spełnienia również Alexandra. Dobrze mu szło, bo wampir wręcz
jęczał w usta młodzieńca. W końcu zupełnie się na nim położył i wcisnął twarz w
jego szyję. Mimowolnie ocierał się o ciało pod sobą, więc doszedł wcześniej,
niż mężczyzna za nim, czując, jak ten porusza się w nim niemal brutalnie, aż w
końcu rozlewa gorące nasienie w jego wrażliwym wnętrzu. Oddychał ciężko na
wrażliwą skórę Toma, który także doszedł, ale nie był do końca pewny, w którym
momencie. Drżał na ciele i mrugał gwałtownie, starając się dojść do siebie po
przebytej rozkoszy. Alexander uniósł na niego wzrok. Ich spojrzenia się
spotkały i wymieniały ze sobą tyle emocji i uczuć, że Tom nawet nie umiał ich
nazwać. W końcu Antoniusz wysunął się z wampira, co ten skwitował cichym
jękiem. Tom też chciał jęczeć – ciągle i nieprzerwanie! Tak bardzo był
podniecony. Jednak, kiedy wampir zszedł z niego i usiadł obok, doszedł do wniosku,
że powinien doprowadzić się do porządku. Drżącymi dłońmi wygładził swoje szaty,
zerkając niepewnie na wampira, który… patrzył na niego z nieodgadnioną miną. Aż
w końcu odwrócił wzrok i wstał z miejsca. Tom, niewiele myśląc, również wstał,
a kiedy Alexander ruszył przed siebie, zrobił dokładnie to samo. Nie spotkał
się z żadnym słowem czy gestem protestu, więc szedł dalej. Mijali nagich ludzi,
ogarniętych ramionami namiętności, pożądania i może nawet… miłości? Tom odnosił
takie wrażenie, zerkając na niektóre pary złączone w mocnym uścisku. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> Kolejne godziny minęły Thomasowi
na jedzeniu, piciu, dotyku, rozmowie i… całowaniu. W dodatku nie byle kogo, bo
samego Alexandra, który nawet przy rozmowie z kimś innym, poświęcał mu swoją
uwagę. Często go dotykał, szeptał, dolewał mu wina, dbał, by jadł coś i nie był
przez kogoś molestowany. Bo Tom zdecydowanie się upił, co było widać gołym
okiem i gdyby nie obecność wampira, ktoś mógłby to z powodzeniem wykorzystać. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Alex… Dlaczego
wszyscy tańczą, co? – Ale nikt nie tańczył. I wampir doskonale o tym wiedział,
dlatego parsknął pod nosem, rozbawiony. – Czemu się ze mnie śmiejesz? – Na to
też nie odpowiedział, a jedynie pocałował czarodzieja w skroń, przyciągając go
do swojego boku. Tom bez oporu dał się przytulić. Nawet zamknął oczy, ignorując
scenę, jaka się przed nimi rozgrywała. A było na co patrzeć. Dlatego wampir
patrzył, jak kilka osób dosłownie rżnęło się na środku sali, krzycząc w
niebogłosy, gryząc się, wijąc i walcząc o przyjemność. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Nie śpij,
Tom – szepnął wampir, poruszając ramieniem, na którym czarodziej oparł głowę.
Był środek nocy i młodzieniec naprawdę chciał już zasnąć. Niechętnie uniósł
głowę i spojrzał po wszystkich nieprzytomnie. Było mu niedobrze i postanowił
powiedzieć o tym wampirowi. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Alex… będę
rzygać… – Wampir podniósł na niego zaniepokojone spojrzenie. Wstał ze swojego
miejsca i pociągnął za sobą Toma, którego zaczął powoli prowadzić do wyjścia.
Wziął od służby dwa płaszcze, jeden narzucając na siebie niedbale. Drugi
założył czarodziejowi, szczelnie go nim okrywając. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Wytrzymasz
jeszcze chwilę? – zapytał, zatroskany. Stali już w drzwiach i nagle Tom wyrwał
się do przodu, dopadając do barierki. Przechylił się przez nią, wyrzucając z
siebie treść swojego żołądka. Alexander, w mgnieniu oka, znalazł się tuż przy
nim i objął go asekuracyjnie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> Kiedy Toma przestały męczyć
torsje, zeszli schodami w dół. Ogród oświetlony jedynie blaskiem księżyca
wyglądał magicznie. Aż trudno było uwierzyć, że wszystko, co się tutaj
znajdowało, było dziełem ludzkim rąk, nieparających się w życiu magią. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">–
Przepraszam – bąknął pod nosem czarodziej, kompletnie zawstydzony swoim
zachowaniem. Przez chłodne i orzeźwiające powietrze nieco otrzeźwiał i wszystko
wokół już nie tańczyło. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– W porządku
– odparł jedynie wampir, wyglądając na zamyślonego. Tom jednak nie był na tyle
trzeźwy, żeby mógł to solidnie ocenić. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Ciekawe,
co robi Demetriusz… – zastanowił się na głos Tom. Alexander posłał mu ostre
spojrzenie, którego czarodziej nie dostrzegł, bo wgapiał się w niebo, prawdopodobnie
wypatrując gwiazd. Dlatego wampir prychnął pod nosem i powiedział:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">–
Wiedziałbyś, gdybyś go nie otruł. – Czarodziej zatrzymał się, kiedy dotarły do
niego słowa mężczyzny. Spojrzał na niego z wyrzutem i odparł:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Gdybyś
mnie nie ignorował, nic by się nie stało. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Co to w
ogóle za argument, Tom?! Masz pięć lat?! – warknął niepohamowanie wampir, na
nowo roztrząsając całą sprawę i czując podobne zirytowanie, co na samym
początku. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Spadaj,
Alex… – Widać nie było go stać na lepszą odpowiedź. Ponownie ruszył przed
siebie i znowu zadarł głowę do góry, przyglądając się konstelacjom, o których
nie miał bladego pojęcia. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Nikt tak
do mnie nie mówi – powiedział wampir, zerkając co chwilę na blondyna. Dostrzegł,
że ten zaciągnął mocniej płaszcz na ramiona, dlatego postanowił, że zaraz będą
wracać. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Hm? –
zapytał Tom, nie rozumiejąc, o co chodzi. Alexander jednak postanowił już nie
wyjaśniać. Powiadomił tylko młodzieńca, że muszą już wracać. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> Wrócili do środka i zajęli swoje
miejsca. Tym razem Alexander półleżał na swojej kanapie, wtulony plecami w
umięśnione ciało Antoniusza, za to Tom wcisnął twarz w jego pierś i drzemał
spokojnie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> Przebudził się jakąś godzinę
później, czując, jak mężczyzna przed nim się porusza. Otworzył oczy i
dostrzegł, że jakaś naga i jasnowłosa dziewczyna siada wampirowi na biodrach i
ociera się o niego zmysłowo. Alexander pokręcił przecząco głową, na co ta
zrobiła urażoną minę i czmychnęła do swojego pana. Tom zdążył zauważyć, że
miała na szyi charakterystyczną ozdobę, oznaczającą, że jest się niewolnikiem.
Wcześniej dostrzegł kilka takich osób. W Srebrnym Mieście też miał do czynienia
z niewolnikami, choć w zdecydowanie innych okolicznościach. Na pewno nie
spotykał ich na orgii wśród wyuzdanych wampirów i innych bogatych możnych.
Poczuł, jak Alexander złapał go w pasie i uniósł do góry, więc automatycznie
objął go ramionami za szyję. W pomieszczeniu było dużo ciemniej, niż przedtem.
Tom rozejrzał się po sali, wciąż nietrzeźwym spojrzeniem, i zobaczył, że wiele
osób drzemało w swoich objęciach. Choć byli i tacy, którzy nadal się dobrze
bawili. On czuł się śpiący, dlatego wtulił się w wampira i schował zmęczoną
twarz w zgięciu jego szyi. Alexander pogłaskał go po plecach delikatnie i
posadził sobie wygodniej na kolanach. Wyglądało na to, że czegoś oczekiwał. Tom
jednak nie miał siły się nad tym zbyt długo zastanawiać, bo zmęczenie wzięło
nad nim górę. Ocknął się z dziwnego letargu w chwili, kiedy usłyszał, że
muzyka, która jakiś czas temu niespodziewanie ucichła, nagle rozległa się
ponownie. Odsunął się od wampira, zaciekawiony i powiódł wzrokiem po pomieszczeniu.
Na środku znajdowało się ogromne, białe płótno, oświetlone i ozdobione na
krawędziach kwiecistymi wzorami. Zerknął na wampira z pytającą miną, ale ten
jedynie spojrzał mu w oczy i uśmiechnął się w taki sposób, że coś załaskotało
Toma w brzuchu przyjemnie. Zawstydzony własnymi reakcjami i spojrzeniem
Alexandra, spuścił wzrok, czując wypływający na jego pełne usta uśmiech. Po
chwili zdobył się na pytanie:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Co to
takiego? – Alexander chwycił go za podbródek i uniósł jego twarzy wyżej tak, by
młodzieniec spojrzał mu w oczy. Zaraz po tym delikatnie musnął jego wargi, po
czym odparł:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Teatr, mój
piękny. Teatr cieni, będąc dokładnym – wyjaśnił, gładząc przy tym policzek
czarodzieja wierzchem dłoni. Tom zmarszczył brwi, kodując słowa wampira, po
czym z nieco onieśmieloną miną wychylił się i pocałował go. To był impuls, sam
nie wiedział, czy robi dobrze, miał jedynie pewność, że tego chce, w tej
chwili, mając go tak blisko przy sobie. Podniecał go i intrygował. Wzbudzał
niepokój i niezdrową ekscytację. Mimo to nie zamierzał się tego wypierać. Wręcz
przeciwnie, chciał to zgłębić i poznać mężczyznę dużo bliżej, niż dotąd. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> Wreszcie rozpoczął się spektakl.
Tom zdążył się zorientować, że delikatne i papierowe lalki były sterowane za
pomocą magii. To powodowało, że wszystko wyglądało jeszcze lepiej. Na początku
Tom zobaczył samotną postać kobiety, która stała na pomoście, przyglądając się
gałęziom kwitnącego drzewa. Nagle, jakby z oddali nadleciał skrzydlaty potwór.
Zbliżał się w zastraszającym tempie. Widać było gołym okiem, że zmierza w kierunku
bezbronnej kobiety. Zaczął zionąć ogniem, na co niektórzy z widzów krzyknęli z
przerażeniem. Nawet Tom podskoczył w ramionach Alexandra, co ten skwitował
krótkim śmiechem. Tom mu zawtórował, ale zaraz wrócił wzrokiem do rozgrywającej
się przed nimi sceny. Zza chmury ognia wyłonił się uzbrojony wojownik ze
smokiem nadzianym na włócznię. Chwilę później obraz zniknął za magiczną mgłą,
by zaraz akcja przeniosła się do jakiegoś pomieszczenia, w którym kobieta
dziękowała wojownikowi za pomoc. Nagle pojawił się przy nich trzeci mężczyzna i
przegonił wojownika, grożąc mu szpadą, a kobietę zabrał ze sobą. Wszyscy
zniknęli ze sceny, by po chwili pojawić się na nowo w zupełnie innej scenerii.
Światło znacznie przygasło, a srebrny księżyc i polana spowita mrokiem przywoływały
niepokojące odczucia. Złudne wrażenie zniknęło w chwili, gdy pojawił się
wojownik i kobieta, łącząc się w ciasnym uścisku. Muzyka znacznie spowolniła, a
potem zabrzmiały słowa pieśni:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Tak dwoje kocha się w mroku drzew<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Trzeci gdzieś cierpi, burząc swą krew.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Ona żałuje, zmienić chce coś<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Który ją kocha, powie jej ktoś?<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Czy to ten tutaj?<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Czy to ten tam?<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Kto jej odpowie?<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Nie wiem ja sam.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Wraz z
końcem pieśni na scenie pojawiła się trzecia postać. Był to ten sam mężczyzna,
który chwilę wcześniej przegonił wojownika ze swojego domu. Można było
dostrzec, jak zamierza się swoim mieczem na mężczyznę, ale w tym samym momencie
drogę zastąpiła mu kobieta. Niestety nie zdążył się zatrzymać – przeszył
kochankę ostrzem na wylot, pozbawiając ją życia. Mężczyzna upadł, a wojownik
dopadł do niego i przebił go własnym mieczem. Spojrzał na ciała leżące po obu jego
stronach, aż sięgnął po miecz zatopiony w ciele kochanki i przebił się nim, by
w końcu upaść obok niej i umrzeć. Wtedy nieznany Tomowi głos zabrzmiał
ponownie:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Tak troje zmarło w mroku tych drzew<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">W koło był tylko jutrzenki ziew.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Wkrótce odkryją tę zbrodnie ich<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Który ma rację, no który z nich?<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Czy to ten kpiący?<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Czy ten kwilący?<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Kto mi odpowie?<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Bo nie wiem ja sam.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> Tom nigdy nie znał się na
sztuce. Ale to było piękne. Wzruszające. Czuł łzy w oczach, ale na koniec
uśmiechnął się tylko i spojrzał na Alexandra. Ten nie wydawał się być
specjalnie wzruszony. Jakby już znał tę historię. Mimo to też się uśmiechał i
wyglądał… pięknie. Bo Alexander był piękny i Tom nie śmiał temu zaprzeczyć. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">~∞~<o:p></o:p></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> Nie pamiętał, jak znalazł się w sypialni
wampira. Wszystko działo się szybko, choć miał wrażenie, że obrazy i ludzie
migający mu przed oczami poruszają się w spowolnionym tempie. Czuł Alexandra
przy sobie cały czas – gdy wziął go za ręce, wnosił po schodach i położył na
swoim wielkim łóżku. Nie zostawił go nawet na moment, a nawet jeśli, to zrobił
to tak szybko, że Tom tego nie zarejestrował. Nie był do końca pewny, kiedy
został rozebrany, ale widział swoje nagie ciało, mimo tego, że jakby przez
mgłę. Gdy zmęczył go zamazany obraz, zamknął oczy i poddał się dłoniom
Alexandra, który w końcu zawisł na nim, rozłożonym na pościeli. Wampir objął go
jedną ręką, a drugą dotykał jego męskości, całując go głęboko, lecz powoli i
bardzo zmysłowo. Tom odpowiadał na jego pocałunki. W końcu objął go ramionami
za szyję i podrygiwał biodrami, pragnąc zaznać więcej przyjemności. Po chwili
Alexander zostawił jego członka i podparł się dłonią obok głowy czarodzieja.
Tom wzdychał i zaczął jeszcze głośniej wzdychać, gdy palce wampira pomasowały
jego sutek. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Uch… Alex,
szybciej… – Czuł, że zaraz zaśnie, a naprawdę nie chciał jeszcze odpłynąć.
Zsunął dłonie na plecy kochanka i pomasował chłodną skórę. <i>Jego ciało byłoby wybawieniem podczas lata w Alimartis – </i>pomyślał.
Alexander przełożył jedną nogę przez biodro blondyna, a Tom odrzucił jedną z
rąk na poduszki za sobą. Poruszył mocniej biodrami i znowu otarł się o wampira.
Nagle poczuł, że przyjemnie chłodne ciało zniknęło i przestało go dotykać.
Otworzył oczy, niezadowolony i dostrzegł, że mężczyzna klęczy między jego
rozłożonymi nogami. Zamrugał i odetchnął głębiej, czując nagły przypływ
podniecenia. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Nie śpij,
mój piękny. Mam co do ciebie niecne plany – zaśmiał się, po czym w końcu pochylił
i wziął męskość Toma do ust. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Ach! –
krzyknął czarodziej i wygiął się, odchylając przy tym głowę do tyłu. Jak
wcześniej Alexander był delikatny i wręcz niemrawy w tym, co mu robił, tak
teraz nabrał tempa i ssał jego męskość niezwykle namiętnie. Nagle Tom poczuł
jego palce przy swoim wejściu i jęknął na samo wyobrażenie rozkoszy, jaka go
czekała. – Na Stwórcę! Nie zwlekaj już! – Alexander przesunął językiem wzdłuż
jego męskości i wsunął w niego palec. Moment później na powrót go ssał, przy
tym rozciągając go i trzymając wolną dłonią za biodro. Tom sięgnął do jego
włosów i wsunął w nie palce, na powrót przymykając oczy. Uwielbiał tam czyjeś
usta. Chwilę później poczuł w sobie kolejny palec wampira, a wtedy ten zaczął
go nimi pieprzyć, wyrywając z ust czarodzieja coraz głośniejsze jęki. Bo Tom
właściwie jęczał nieprzerwanie. Albo wydawał się z siebie jakieś inne dźwięki,
które świadczyły o jego zadowoleniu z przyjemności. Jakiś czas później
mężczyzna wyjął z niego palce i chwycił jego nogi pod kolanami, rozkładając je
na boki. Tom uchylił powieki, zerkając na Alexandra spod rzęs. Wyglądał jak lew
z tymi swoimi jasnymi, rozburzonymi włosami i dominującą postawą. Tom aż
wstrzymał oddech, wpatrując się w niego z napięciem. Nim się spostrzegł,
siedział okrakiem na udach Alexandra z twarzą tak blisko jego twarzy, że aż
krzyknął, zaskoczony. Mężczyzna złapał go za bok głowy i patrzył na niego
rozognionym wzrokiem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Tom… –
szepnął i wszedł w niego mocno. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Aaa! –
krzyknął czarodziej i ścisnął go za ramiona. Wydawało mu się, że traci władzę
nad swoim ciałem. Odchylił głowę do tyłu i zacisnął mięśnie na członku wampira,
czując, jak go wypełnia i niemal boleśnie rozciąga. W końcu wyprostował się i
spojrzał na Alexandra podnieconym wzrokiem. Ten się nie ruszał, chcąc, by
czarodziej miał czas na przyzwyczajenie się. W końcu Tom objął go ramionami za
szyję i przytulił się, by moment później poruszyć na próbę biodrami. Jęknął z
przyjemności i objął go mocniej. Podobnie zrobił Alexander – przytulił
młodzieńca i pocałował go w skroń, czując nasilającą się z każdą chwilą
przyjemność. W końcu sam zaczął wypychać biodra, przy tym schodząc ustami po
twarzy Thomasa, by dotrzeć do jego warg i całować go równie mocno, jak pieprzył
jego tyłek. Czarodziej wsunął palce jednej dłoni we włosy wampira, a drugą
przesunął po jego plecach, których łagodne mięśnie rysowały się pod bladą
skórą. Oddawał pocałunki mężczyzny, czując jego ciepły i mokry język. Alexander
zsunął jedną dłoń na jego pośladek i ścisnął go mocno. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Tracę
zmysły przez ciebie – niemal warknął, zachrypniętym od emocji głosem.
Młodzieniec nie odpowiadał przez chwilę. Przesunął rękę na ramię wampira i
pogładził je mocno, by zaraz dotknąć jego torsu, potrzeć sztywny, jasny sutek,
a na koniec przyłożyć dłoń w miejscu serca, które… <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Twoje…
twoje serce nie bije, A-alex – wydusił z przerażeniem Tom, chyba zdając sobie
dopiero teraz sprawę, z kim właściwie wylądował w łóżku. Wampir chwycił go
mocniej w pasie i rzucił się razem z nim na poduszki, jego kładąc płasko na
plecach, a samemu zawisając nad nim nisko. Nadal w nim był, ale przestał się na
chwilę ruszać. Zajrzał mu w oczy swoim przerażająco jasnym spojrzeniem, po czym
odparł:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Twoje bije
za nas dwóch. – Tom zaśmiał się sztywno, jeszcze nie do końca uspokojony.
Poruszył biodrami, zniecierpliwiony, ale nie musiał długo czekać, bo już po
chwili Alexander zaczął pieprzyć go jeszcze mocniej, niż wcześniej. Czarodziej
jedną rękę odrzucił za siebie, a drugą objął mężczyznę, który wpił się ustami w
jego szyję. Tom tylko modlił się w duchu, żeby go nie ugryzł, bo wtedy będzie
musiał go odepchnąć, a bardzo tego nie chciał. O ile oczywiście zdoła go z
siebie zrzucić w razie takiej potrzeby… Na szczęście nic takiego się nie stało.
W końcu Alexander odsunął się od jego skóry i zawisł nad nim, patrząc mu w oczy
i doprowadzając go prawie do końca. Tom zaciskał uda na jego biodrach i zamknął
oczy, szepcząc ciche:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Rżnij
mnie… Alex… – wydusił ze zmarszczonymi brwiami i członkiem nabrzmiałym od krwi.
Chciał już dojść! Ściągnął mężczyznę za szyję do pocałunku i właśnie wtedy
doszedł. Krzyknął w jego usta i zacisnął powieki. Oddychał głośno i szybko,
czując, że Alexander nadal się w nim porusza. W końcu i on doszedł, głęboko w
chłopaku, stękając na koniec. Tom zdążył otworzyć oczy i zobaczyć jak wampir
wygląda, dochodząc. A wyglądał… wspaniale. Zaraz też spojrzał na Toma i
pogłaskał go po boku twarzy. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Wszystko w
porządku? – zapytał, uśmiechając się bokiem ust. Miał wilgotne usta i dużo
bardziej krwiste, niż zwykle. Tom pokiwał głową i wyciągnął się pod nim.
Alexander wyszedł z niego i położył się obok. Zapatrzył się w sufit i nawet nie
zauważył, kiedy Tom przylgnął do niego, już na wpół śpiący. Objął go i po
krótkim namyśle naciągnął na nich kołdrę. To była długa noc i wiedział, że na
pewno wiele się wydarzy. Ale ani przez chwilę nie brał pod uwagę opcji, że Tom
narobi takiego bałaganu w jego umyśle… i chyba nawet w sercu.<o:p></o:p></span></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
negroblancohttp://www.blogger.com/profile/15978815170853233529noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-6347498876250557942.post-7179232687900152112016-11-28T19:27:00.002+01:002016-11-28T21:08:36.590+01:00OgłoszeniaŻyję i przepraszam, że nie dałam żadnego znaku życia.<br />
<br />
Zawsze złościłam się na autorki, które nie kończyły swoich opowiadań i zostawiały mnie i innych czytelników z niedokończoną historią, którą zdążyłam pokochać. A teraz robię właśnie coś takiego. Nie wiem, czy są tu osoby, które kochają moje opowiadania, ale myślę, że są tacy, którzy je chociaż lubią.<br />
<br />
Ja kocham Welcome to Sarihmas, Bitwę i wszystkie postacie, które stworzyłam.<br />
<br />
Nie piszę od paru miesięcy z powodów, o których nie chcę tutaj dużo mówić. Przechodzę trudne chwile i na razie nie umiem sobie z nimi poradzić.<br />
<br />
Chciałabym tutaj wrócić, bo pisanie i publikowanie tego, co naskrobałam w Wordzie, sprawiało mi ogromną radość, dawało poczucie spełnienia i wielką satysfakcję, jak mało co w życiu.<br />
<br />
Nie skończyłam ani WtS, ani B5K, nie wiem też, czy skończę.<br />
<br />
Przepraszam raz jeszcze wszystkich, których być może zawiodłam lub trochę wkurzyłam.<br />
<br />
Pozdrawiam, Negro Blanconegroblancohttp://www.blogger.com/profile/15978815170853233529noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-6347498876250557942.post-91728411090633370012016-07-17T12:49:00.001+02:002016-07-17T17:26:37.280+02:00Bitwa Pięciu Królestw - rozdział XIV<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: small;">Witam! William wciąż w trakcie pisania. Niestety nadeszły czasy, kiedy to nie mam zapasu rozdziałów i muszę przesuwać planowane terminy dodania WtS... Mam nadzieję, że uda mi się to niedługo zmienić! ;)</span><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: small;"><br /></span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: small;">Enjoy!</span></b></div>
<h1 style="text-align: left;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></h1>
<h1 align="center" style="text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">XIV</span></h1>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> – Co się stało, Tom? – zapytał
Demetriusz, zbity z tropu. Tom wciąż patrzył na niego z rosnącym przerażeniem. Miał
ochotę zniknąć. Ani Alexander, ani Demetriusz nie wiedzieli jeszcze, co się
stało, ale Tom wiedział, że będą na niego wściekli. A on przygotował się
jedynie na gniew wampira. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Bo ja… ja…
Zrobiłem coś bardzo głupiego. – Alexander wpatrywał się w niego z niezrozumieniem,
aż nagle jego twarz wyraźnie stężała. W natychmiastowym tempie znalazł się przy
Demetriuszu, przyglądając mu się z uwagą i niepokojem. Ten nadal nie miał za
bardzo pojęcia, o co właściwie chodzi, dlatego zerkał raz na wampira, a to znów
na Toma, chcąc cokolwiek wyczytać z ich twarzy. Czyżby wypił coś…
nieodpowiedniego? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Co to był
za eliksir, Tom?! – warknął wampir i dopadł do niego, łapiąc go za ramiona w
mocnym uścisku. Tom wstrzymał oddech i przełknął ślinę, czując, że to był naprawdę
idiotyczny pomysł. Jak on miał się z tego wytłumaczyć?! <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– T-to… to
był tylko eliksir barwiący skórę i ja… ja nie chciałem… To znaczy miał być… no,
wiesz, Alex… no dla… dla ciebie – ostatnie słowo niemal szepnął, wpatrując się
w podłogę. W końcu zacisnął powieki, oczekując na cios z jego strony, ale… ale
nic takiego nie miało miejsca. Czarodziej podniósł spłoszone spojrzenie na
wampira. Widząc jego zdezorientowaną minę odrobinę odetchnął. Niestety zaraz
się zaczęło…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Dlaczego
to zrobiłeś? – zapytał Alexander bez zrozumienia, ale z ogromną pretensją w
głosie. Tom ponownie spuścił spojrzenie, ale zaraz usłyszał: – Odpowiedz, Tom.
I patrz na mnie, do diabła. – Nie mógł uwierzyć we własną głupotę. Zacisnął
dłonie w pięści, czując, jak koszmarnie mu się trzęsą. Teraz… teraz jego powód
do zainicjowania tej sytuacji wydawał mu się jeszcze bardziej głupi, niż na
początku. Wręcz absurdalny. W końcu podniósł na niego wzrok, ale dużo
pewniejszy, niż na początku. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Chciałem
zrobić ci na złość! Miałeś mnie w nosie, wiesz? – burknął na koniec, wpatrując
się w niego ze złością. Tak jakby miał jeszcze czelność z nim dyskutować i
wyrzucać mu coś równie niedorzecznego, kiedy przez niego Demetriusz wypił
trujący eliksir. Widocznie czelność miał. Alexander wpatrywał się w niego z
niedowierzeniem. W końcu zrobił zdrowo wkurzoną minę i warknął:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Zdajesz
sobie sprawę, jak ważne jest to przyjęcie, Tom?! – Nie dał mu odpowiedzieć, za
do zaraz wykrzyknął jeszcze głośniej: – Oczywiście, że nie! Inaczej nie
starałbyś się mnie otruć! Po prostu znakomicie! – Tom skulił się w sobie
odrobinę i odwrócił wzrok. Odetchnął i zerknął na Demetriusza, po którym na
razie nie było widać skutków wypicia eliksiru. Może wcale mu nie wyszedł i
młodzieńcowi nic nie będzie? Nagle poczuł ucisk dłoni na swojej szczęce. Wzdrygnął się, gdy dostrzegł, że wampir
znalazł się przy nim w ułamku sekundy. Spojrzał z przestrachem na wampira,
który odwrócił jego twarz w swoją stronę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Masz mi
coś do powiedzenia, Tom? – warknął Alexander, wpatrując się w niego twardym
wzrokiem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">–
Przepraszam, Demetriusz… – niemal szepnął, skruszony, zerkając w bok na
stojącego nieopodal młodzieńca. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Mi nie
należą się przeprosiny?! – zapytał z niedowierzeniem Alexander. Tom wyszarpnął
głowę z jego uścisku i odsunął się na krok. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Tobie? Za
co, Alex? Przecież nic ci nie jest – sarknął ze sztucznym uśmiechem na twarzy.
Odwrócił się w stronę Demetriusza i powiedział: – Poszukam jakiegoś antidotum.
Przykro mi, Demetriusz. To nie tak miało… wyjść – dodał, odwracając spojrzenie.
<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Och,
oczywiście! Co za strata! – warknął Alexander i założył ramiona na piersi. Tom,
nie patrząc już na niego, ruszył w stronę wyjścia. Zanim jednak wyszedł,
usłyszał jeszcze: – Tom! Ja nadal czekam na twoje przeprosiny. Nie myśl sobie,
że ujdzie ci to na sucho! – Ale Tom dłużej już nie słuchał. Poszedł do
biblioteki, mając nadzieję znaleźć tam coś, co pomoże mu stworzyć antidotum na
eliksir, którym chciał otruć (oczywiście tymczasowo i nietrwale) Alexandra.
Niestety, jak zwykle zresztą, nic nie poszło po jego myśli. No może poza
faktem, że w końcu udało mu się zwrócić na siebie jego uwagę. Nie do końca w
taki sposób, jak to sobie wyobrażał, ale dobre i co… Cieszył się, że Alexander
go nie wypatroszył. Miał ku temu całkiem dobry powód. Boże… miał nadzieję, że
Demetriuszowi naprawdę nic nie będzie… <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">~∞~<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> Kilka dni później nadszedł
wielki dzień. A właściwie wieczór. Alexander był od rana kompletnie
niedostępny, a Tom miał do niego tyle pytań! W końcu, kompletnie zdesperowany,
udał się do Demetriusza, chcąc go wypytać o nurtujące go kwestie. Młodzieniec
przechodził już ostatnie stadia swojej tymczasowej choroby. Maści, jakie zdobył
dla niego Alexander niwelowały niemal do minimum drażniące uczucie ciągłego
swędzenia, jednak niebieskie plamy rozsiane na skórze jeszcze nie zeszły. Tom
próbował znaleźć jakieś antidotum, ale już niedługo po jego ambitnych i
wyczerpujących staraniach, wampir uświadomił go, że żadnego antidotum nie ma.
To go dogłębnie zdołowało – miał nadzieję, że może uda mi się odkręcić to, co
zrobił Demetriuszowi. Nie chciał wyrządzić mu krzywdy i miał ogromne wyrzuty
sumienia. Niestety nie miał na to szans. W dodatku niedługo po pojawieniu się
pierwszych objawów zażycia eliksiru, Alexander oznajmił czarodziejowi, że ten
pójdzie na kolację, jako zastępstwo Demetriusza. Tom nie był przekonany – ba,
on właściwie nie robił nic innego od kilku dni poza obmyślaniem planu w jakiż
to sposób wykpić się z wykonania poleceń wampira. Zdecydowanie nie uśmiechało
mu się spędzanie czasu ze zgrają napalonych, głodnych i rozpustnych wampirów!
Niby zdążył się już zorientować, że na przyjęciu mają się pojawić również
przedstawiciele innych ras, ale Thomas był pewien, że nikt o normalnym
usposobieniu i zdrowych zmysłach nie poszedłby na podobnego rodzaju kolację.
Kolację, która nie miała wiele wspólnego z dietą młodzieńca. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> Wszedł do komnaty Demetriusza,
dostrzegając, że ten drzemie, leżąc na prawym boku, przodem do drzwi. Przykryty
był jedynie cienkim i miękkim materiałem, a natłuszczona maściami skóra ramion
i twarzy błyszczała w blasku świec. Miał spokojny wyraz twarzy i Tom naprawdę
zamierzał się wycofać, by go nie budzić, ale przez nieuwagę strącił z
pobliskiego mebla jakieś drewniane pudełko. To uderzyło z hukiem na posadzkę,
budząc Demetriusza w natychmiastowym tempie. Młodzieniec zerwał się do siadu i
rozejrzał nieprzytomnie. Dostrzegając Toma, uśmiechnął się delikatnie. Bo tak
właściwie, to wcale się na niego nie gniewał. A to powodowało w czarodzieju
jeszcze większe poczucie winy. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Tom? Coś
się stało? – zapytał, przyglądając mu się przyjaźnie. Czarodziej pokiwał lekko
głową i odpowiedział niepewnym uśmiechem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Tak, ale…
widziałem, że śpisz. Nie chciałem ci przeszkadzać, przez przypadek zrzuciłem
pudełko. Wybacz, może ja, no wiesz, zostawię cię jednak samego? – dopytał.
Demetriusz parsknął pod nosem i pokręcił głową z rozbawieniem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Mów, o co
chodzi – powiedział jedynie, klepiąc miejsce obok siebie na dużym i miękkim
łóżku. Tom po chwili wahania podszedł do niego i usiadł posłusznie, czując się
trochę nieswojo. Chłopak, jak zwykle zresztą, był naprawdę skąpo ubrany i
czarodziejowi było trochę trudno siedzieć obok i udawać, że wcale nie zwraca na
niego uwagi. Bo niby Demetriusz nie był w jego typie, ale, no do diabła! Nadal
był mężczyzną i to w dodatku pięknym, zadbanym. Jak miał się na niego nie
gapić?! <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Jak pewnie
wiesz, dziś jest przyjęcie. I zastanawiałem się nad paroma kwestiami… Miałem
nadzieję, że Alexander mi wszystko objaśni, ale on chyba nie ma czasu, więc
postanowiłem popytać ciebie. Jeśli oczywiście chcesz i… – wyjaśnił powoli,
ważąc każde słowo. Ostatnim, czego teraz chciał, było sprawienie Demetriuszowi
przykrości. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Pewnie,
Tom. Pytaj, o co chcesz – oznajmił pogodnie Demetriusz, poprawiając się na
poduszkach i kładąc ponownie. Przez to jego przykrótka tunika podwinęła się
jeszcze bardziej, ukazując wewnętrzną stronę ud i ich bladą skórę. Tom zerknął
w tamtą stronę przelotnie, mając nadzieję, że młodzieniec niczego nie zauważy.
Nawet jeśli było inaczej, nic na ten temat nie powiedział, a wciąż przyglądał się
czarodziejowi z delikatnym i zachęcającym uśmiechem. Jakby nic się nie stało.
Tom przełknął ślinę, czując nieprzyjemne ukłucie w trzewiach. Nie zasługiwał na
jego sympatię… <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Bo
widzisz… Zastanawiałem się, co mam na siebie włożyć – powiedział na początek, w
myślach już segregując kolejne pytania, by o czymś nie zapomnieć. Demetriusz
uniósł lekko brwi i pokiwał głową w geście zrozumienia. Przygryzł na moment
dolną wargę, widocznie się zastanawiając, co odpowiedzieć. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– W zeszłym
roku Alexander przygotował dla mnie niebieskie szaty, które sprowadził z Chin,
takiego państwa na Ziemi. Myślę, że możesz zajrzeć do mojego kufra i poszukać
czegoś, co by ci odpowiadało. Jesteśmy podobnej postury, nie powinno być
problemu – wyjaśnił, widocznie uradowany tematem rozmowy. Tom zdążył zauważyć,
że Demetriusz lubił się stroić. Nie miał ku temu jakoś dużo okazji, bo zwykle
chłopak chodził skąpo ubrany, ale jeśli już nadarzała się sposobność, poświęcał
swoim szatom sporo czasu, starannie dobierając sobie strój. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Dziękuję –
odparł Tom, przypominając sobie w głowie kolejne pytanie. – A mógłbyś mi
powiedzieć, co właściwie dzieje się na tej kolacji? – Demetriusz zaśmiał się
cicho, spoglądając na Toma z figlarnym błyskiem w oku. Tom naprawdę nie dziwił
się, że był ulubieńcem Alexandra. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Na
kolacjach się je, Tom – wyjaśnił, ledwo powstrzymując śmiech. Czarodziej
zaczerwienił się lekko, ale zaraz dodał:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Przecież
wiesz, o co mi chodzi… – Młodzieniec pokiwał głową na zgodę, po czym w końcu
wyjaśnił:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Cóż, w
sumie niewiele minąłem się z prawdą, bo to naprawdę będzie kolacja, Tom. Zjawi
się wiele wampirów, którzy zapewne będą się żywić na swoich służących, bądź na
kimś, kto wśród zebranych im się spodoba. Gdybym był w formie, niewykluczone,
że wylądowałbym w ramionach jakiegoś zainteresowanego mną wampira, chociaż w
zeszłym roku Alexander mi na to nie pozwolił. Może dla ciebie będzie bardziej
łaskawy – powiedział, przyglądając się z uwagą czarodziejowi i dostrzegając
jego wyraz twarzy. – Ale widzę, że ciebie niespecjalnie to raduje. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Właśnie
Demetriusz. Zupełnie i kompletnie nie chce tego przechodzić! Jak mam przekonać
Alexandra, żeby nie brał mnie ze sobą?! – wykrzyknął, spanikowany. Poderwał się
z miejsca i zaczął nerwowo krążyć po pokoju. Demetriusz przestał się śmiać, a
jedynie westchnął ciężko. Wstał z łóżka i podszedł do Thomasa. Złapał go za
ramiona, zatrzymując w miejscu. Spojrzał mu w oczy i powiedział uspokajająco:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Alexander
nie pozwoli, by ktoś cię skrzywdził, Tom. – Czarodziej pokiwał głową. Ale
prawda była taka, że nie był ani trochę przekonany.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">~∞~<o:p></o:p></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> Nastał wieczór, a pierwsi goście
Alexandra schodzili się do jego willi i zasiadali na rozłożystych kanapach i
poduszkach w przestronnym salonie, który na rzecz przyjęcia przybrał nieco
bardziej wykwintny wygląd. Niskie stoliki, będące nieodłączną częścią każdego
miejsca dla gości, były zapełnione owocami, przekąskami, dzbanami z winem i
kieliszkami. Ogólnie panował tu przesyt i nadmiar.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> Tom dotrzymywał towarzystwa wampirowi,
siedzącemu na niewielkim podwyższeniu. Zajęli miejsca na wygodnej i miękkiej
kanapie, usłanej jedwabnymi materiałami i puchowymi poduszkami. Alexander
właściwie półleżał, kiedy Tom siedział sztywno i przyglądał się kolejnym,
nadchodzącym gościom. Był odzianym w zieloną tunikę, ozdobioną złotymi nićmi, tworzącymi
wymyślne wzory. Togę miał w podobnym kolorze, w dodatku zdążył zauważyć, że
nawet mniej skąpą od tych, jakimi byli przyodziani służący ciągle
przybywających gości. W znacznej mierze byli to chłopcy, choć zdarzały się też
dziewczęta, równie piękne i delikatne, co urodziwi młodzieńcy. Tom
niejednokrotnie nie mógł odwrócić wzroku, kompletnie oczarowany. Alexander
przez większość czasu był zajęty witaniem kolejnych małżeństw lordów, żonatych
lub też samotnych hrabiów, panów w towarzystwie urokliwych sług i książąt z
niemal całym orszakiem pięknych i młodych osób. Przez to wszystko nie poświęcał
Thomasowi za wiele uwagi. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> A przynajmniej tak było tylko w
odczuciu czarodzieja, bo w rzeczywistości wampir zerkał na niego co raz, chcąc
się upewnić, czy wszystko z nim w porządku. Tom był spięty, kręcił się na swoim
miejscu, choć próbował się opanować. Alexander zadbał o to, by wyglądał jak
najlepiej. Uważał, że czarodziejowi pasowała czerwień. Ten kolor idealnie się z
nim zestawiał, był jakby symbolem jego temperamentu i siły charakteru. Srebrne
akcenty w postaci finezyjnych wzorów podkreślały blask jego oczu, nadając im
więcej wyrazistości. Wampir miał na sobie ciemnozielone szaty, które
kontrastowały się z jego jasną cerą. Lubił ten kolor. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> Jakiś czas później jeden ze
służących powiadomił Alexandra, że wszyscy zaproszeni goście są już obecni.
Zebrani tworzyli imponujący tłum wystrojonych i jakby marmurowych postaci.
Niektóre twarze Tom rozpoznawał – przypuszczał, że byli to przyjaciele
Alexandra, mieszkający w jego domu. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> Wampir siedział na środku
kanapy, a Tom zajął miejsce po jego lewej stronie. Dostrzegł, że podchodzi do
nich nie kto inny, jak… Antoniusz! <i>No ja
przepraszam bardzo, ale… że co?! </i>– pomyślał, oburzony. Nie rozumiał, po co
tutaj przylazł i usiadł zaraz przy Alexandrze, kiedy to on miał mu dzisiaj
towarzyszyć. Skrzywił się, widząc uśmiech mężczyzny, jaki ten posłał
Alexandrowi. Po chwili zabrzmiał cieniutki dźwięk dzwoneczka, a wtedy wszelkie
rozmowy ustały. Alexander wstał z kanapy i z olśniewającym uśmiechem rozejrzał
się po skupionych na jego osobie gościach. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Witam
wszystkich na dorocznej, Wielkiej Kolacji, którą sprzyjający mi los pozwolił i
tym razem bezproblemowo zorganizować. Zaczniemy od posiłku, podczas którego
każdy z nas, moi drodzy przyjaciele… – zmrużył lekko oczy i uśmiechnął się
według Toma wyjątkowo… erotycznie. Aż cały zadrżał. – … będzie konsumował, w
zależności od własnych upodobań i diety. – Wtedy przez salę przemknął pełen
rozbawienia śmiech. Niektórzy zakrywali usta, zwłaszcza kobiety, inni patrzyli
po sobie, zdradzając tym swoje własne odczucia. Tom patrzył na tę zgraję, wyobrażając
sobie, co będą zaraz wyczyniać i to na jego oczach. Sam nie wiedział, czy jest
bardziej podekscytowany, czy raczej przerażony. W każdym razie kumulowało się w
nim właśnie to niejasne uczucie i chciał mieć to wszystko już za sobą.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Po kolacji
zadbamy o nasze pozostałe potrzeby. Życzę wszystkim smacznego! – Wtedy rozległ
się delikatny dźwięk strunowego instrumentu, za którym Tom powiódł zaciekawione
spojrzenie. Alexander zerknął na niego i uśmiechnął się delikatnie. Podniósł
się do siadu i przywołał gestem dłoni Antoniusza, który usiadł bliżej niego i
odchylił lekko głowę, eksponując swoją szyję. Zanim wampir wgryzł się w jego
śniadą skórę, odezwał się:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– To lira,
Tom. Taka sama, na której grał Orfeusz. – Tom odwrócił się w jego stronę, ale
nie spotkał jego spojrzenia, bo wampir patrzył już na Antoniusza i przesuwał
opuszkami palców po jego karku i szyi. Nie mógł oderwać od nich wzroku, choć
zdawał sobie sprawę, że to była ogromnie intymna chwila, ale po prostu… po
prostu chciał to zobaczyć. Alexander siedział do niego tyłem, więc jedynym, co
udało mu się dostrzec, była chwila, kiedy pochylił się nad ciemnowłosym i
wgryzł w jego szyję. Antoniusz zacisnął dłonie na jego szatach i zmarszczył
lekko brwi, wydając z siebie ciężkie westchnienie. Poza tym nie wydawał się być
zbytnio pokrzywdzonym i obolałym. Właściwie w pewnym momencie uśmiechnął się i
przejechał dłonią po boku wampira. W końcu Alexander osunął się od niego i
oblizał usta. Zaraz też odwrócił się w stronę Toma. Czarodziej spojrzał na
niego pytająco, a wtedy ten powiedział:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Rozluźnij
się, Tom. I zbliż do mnie, zapomniałeś, po co tu jesteś? – Druga część jego
wypowiedzi nie brzmiała już zwyczajowo miło i grzecznie. Alexander nadal się na
niego gniewał. Cóż, Tom mu się wcale nie dziwił. Bez słowa protestu usiadł
bliżej i spojrzał na niego z kamiennym wyrazem twarzy. Ale kiedy Alexander się
nad nim pochylił, zrobił nieco strwożoną minę. Czy on chciał go…? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Alex… nie
chcę… – zaprotestował szeptem i spojrzał na niego z napięciem. Wampir odchylił
się i rzucił mu takie spojrzenie, że Tom poczuł dreszcze przebiegające wzdłuż
kręgosłupa. I nie miały one nic wspólnego z przyjemnością, wręcz przeciwnie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Nie obchodzi
mnie to – szepnął nieprzyjemnym tonem. Tom spojrzał na niego z niepokojem
wymalowanym na twarzy. – Podporządkuj się, albo tego pożałujesz – warknął i
zbliżył swoje usta go jego ust. Tom wstrzymał oddech, patrząc mu w oczy z
niedowierzeniem, ale nagle wargi Alexandra zmieniły swój kierunek. Mężczyzna
pochylił głowę i musnął delikatnie szyję czarodzieja. Tom spiął się cały,
oczekując na ból, ale nic podobnego nie miało miejsca. Wampir całował jego
skórę, subtelnie, ledwie ją dotykając. Ale mimo to wprawiał Toma w drżenie,
które z każdą chwilą miało coraz więcej wspólnego z przyjemnym uczuciem.
Odetchnął głębiej, czując gwałtowniejszy przypływ gorąca, ale moment później
Alexander odsunął się od niego i chwycił jego nadgarstek. Tom od razu cały się
spiął i spojrzał na niego z przerażeniem. Antoniusz, siedzący za nimi i
przyglądający się całej scenie z zainteresowaniem, parsknął w końcu śmiechem i
powiedział:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Spokojnie,
to aż tak bardzo nie boli… – Tom rzucił mu mordercze spojrzenie, przynajmniej
we własnym mniemaniu. W rzeczywistości był tak przerażony, że groźna mina
wyszła mu raczej żałośnie. Jednak nie miał czasu przejmować się wrednym
Antoniuszem. Kiedy chłodne usta zetknęły się z jego ciepłą skórę ręki, miał
wrażenie, że zaraz zemdleje. Nagle poczuł ostre kły Alexandra, które otarły się
o jego delikatną skórę, by w końcu przebić się przez nią i dotrzeć do krwi,
której łaknął. Tom skrzywił się z bólu i przerażenia, ale w tym samym momencie
dostrzegł zmianę na twarzy wampira. Alexander zaczął gwałtowniej pić krew Toma
i mocniej chwycił jego rękę. Przez to poruszył zębami w ranie, wywołując tym
większy ból. Czarodziej jęknął z wyrazem bezradności na twarzy. Nie miał
pojęcia, co przyjemnego widział w tym Demetriusz. Albo Antoniusz. Antoniusz,
który patrzył na nich rozognionym wzrokiem, widocznie podniecając się z każdą
chwilą. Po dłuższej chwili, kiedy Tom czuł się coraz gorzej, nawet Antoniusz
lekko się zaniepokoił. Alexander miał zamknięte oczy i wyglądał, jakby nie miał
pojęcia, co się wokół niego dzieje. Wtedy mężczyzna siedzący za nimi dotknął
jego ramienia i szarpnął je lekko. Wampir wydał z siebie ostrzegawczy, niski
pomruk, pijąc jeszcze szybciej i mocniej, niż poprzednio. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Alexander,
wystarczy – szepnął Antoniusz i tym razem ścisnął jego ramię. Wampir oderwał
się od skóry Toma i spojrzał na niego z mordem w oczach. Ciemnowłosy odsunął
się gwałtownie, wyraźnie przestraszony. Tom przycisnął do siebie krwawiącą rękę
i miał ochotę zawyć na widok śladu po zębach wampira. <i>Przeklęty krwiopijca! Nigdy więcej, na Stwórcę! –</i> pomyślał ze łzami
w oczach. Nagle Alexander jakby oprzytomniał. Rozejrzał się wokół zagubionym
wzrokiem, jakby nie do końca wiedział, gdzie się znajduje. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Wszystko w
porządku? – zapytał człowiek, jednak nie zbliżając się do niego ponownie.
Wampir zmarszczył brwi, otarł zakrwawione usta i zwrócił spojrzenie na Toma.
Wypadałoby nadmienić <i>przerażone</i>
spojrzenie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Co ty ze
mną robisz, do diabła? – szepnął z rozgorączkowanym wzrokiem. Tom nie
odpowiedział, a jedynie przymknął oczy, czując, jak opuszczają go siły. <o:p></o:p></span></div>
<span style="font-family: georgia, "times new roman", serif; line-height: 150%; text-align: justify;">– Daj mu
krwi, Alexander. Wypiłeś za dużo – szepnął Antoniusz, zerkając niepewnie na
najbliżej siedzące osoby, które przyglądały im się z zaniepokojeniem. Widać
zwrócili na siebie uwagę, zwłaszcza Alexander, który nadal wydawał się być
nieswój. W końcu odetchnął ciężko, nadgryzł swój nadgarstek i przytknął go do
ust Toma. Młodzieniec czując specyficzny posmak krwi, poruszył się
niespokojnie, chcąc w ten sposób zamanifestować swój protest. Jednak na
niewiele się to zdało, bo Alexander przytrzymał tył jego głowy wolną ręką. Po
dłuższej chwili poczuł, jak wracają do niego siły, a wtedy przyciągnął do
siebie bardziej nadgarstek wampira i zaczął pić łapczywie. Nie trwało to długo,
bo po chwili Alexander zabrał rękę i otarł usta czarodzieja. Tom spojrzał na
niego nieprzytomnym wzrokiem, zaraz jednak odzyskując zmysły. To było… dziwne.
Cała ta sytuacja, spojrzenia, słowa. I ludzie, którzy patrzyli na nich z
zaciekawieniem. Czyżby skończyła się kolacja…? </span>negroblancohttp://www.blogger.com/profile/15978815170853233529noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-6347498876250557942.post-88921820896837051582016-07-09T22:19:00.001+02:002016-07-09T22:19:15.459+02:00Bitwa Pięciu Królestw - rozdział XIII<div style="line-height: 150%; text-align: left;">
<b style="color: #9fc5e8; line-height: 150%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Pewnie część z Was spodziewała się Willa, ale niestety nie wyrobiłam się z rozdziałem. Dlatego pojawiła się B5K. :)</span></b></div>
<div style="line-height: 150%; text-align: left;">
<span style="color: #9fc5e8; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><b><br /></b></span></div>
<div style="line-height: 150%; text-align: left;">
<span style="color: #9fc5e8; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><b>Enjoy!</b></span></div>
<h1 align="center" style="line-height: 150%; text-align: center;">
<span style="color: #9fc5e8; font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></h1>
<h1 align="center" style="line-height: 150%; text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: #9fc5e8; font-size: large;">XIII</span><span style="color: rgba(0, 0, 0, 0);"><o:p></o:p></span></span></h1>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Od ataku na willę minęły trzy tygodnie. Od
tamtej pory Tom uczył się więcej i intensywniej. Podobało mu się to, że widział
efekty i czuł się dużo silniejszy, niż wcześniej. Opanował teorię magii
ofensywnej na całkiem wysokim poziomie. Tak twierdził Alexander. W dodatku
nauczył się kilku zaklęć przydatnych w czasie bezpośredniego starcia. Odkąd
udało mu się je opanować, przerwali dotychczasowe lekcje i zajęli się magią
defensywną. Z tym Tom miał większe trudności, ale Alexander krytykował go tak,
jak dotychczas, więc bardzo źle nie było. Tak przynajmniej twierdził. Wampir
nie miał raczej problemów z mówieniem o tym, co myśli. Zwłaszcza, jeśli to nie
dotyczyło jego osoby. Poza tym nie wspomniał więcej o napadzie na willę, toteż
Tom nie pytał o nic, choć pytań miał naprawdę sporo. Skąd Alexander znał jego
brata? Co lepsze - czemu jego brat nadal żyje?! Nie to, żeby się nie cieszył,
ale… Cóż, był zszokowany, widząc go żywego. Widział, co wampir potrafi i
naprawdę zastanawiało go, dlaczego dotąd nie zabił Martina. Naprawdę chciałby
to wiedzieć, ale bardziej sobie cenił własne zdrowie i życie, niżeli zżerającą
go od środka ciekawość. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Teraz będzie masowy atak, skup się! –
Krzyknął Alexander, trzymając w dłoniach bez większego wysiłku wielki i toporny
kamień. Tom przyjął odpowiednią pozycję i zaczął kumulować energię, która miała
go ochronić przed nadlatującymi głazami. To nie była pierwsza próba, więc nie
był aż tak zestresowany, jak za pierwszym razem. Jednak wizja bycia przygniecionym
przez ogromny kamień nie należała do najprzyjemniejszych z wizji. Alexander
zapewniał go, że w razie czego zdąży go uratować, ale co on miał wierzyć temu
krwiopijcy? Może te wszystkie ciche dni były jedynie przykrywką, by pozbyć się
go niby przypadkiem i mieć z głowy potencjalnego zdrajcę? Tak się zamyślił, że
nie zdążył na czas utworzyć bariery przed nadlatującym głazem. Nie zdążył nawet
krzyknąć! Zacisnął tylko powieki, oczekując czegoś, co miało go spotkać po
zderzeniu z śmiercionośnym kamieniem. Nic jednak nie poczuł, poza ogromnym
świstem powietrza. Gdy wiatr ustał, uchylił niepewnie powieki i ujrzał…
przerażająco niebieskie oczy Alexnadra. Mężczyzna trzymał go w ramionach blisko
siebie i przyglądał mu się ze zirytowaną miną. Tom zagapił się o sekundę za
długo. Sapnął i zamrugał gwałtownie, wyrywając się z jego objęć. Odwrócił do
niego tyłem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Dziękuję za ratunek. Możemy wrócić do lekcji
– oznajmił napiętym z emocji głosem. Wampir był trochę… za blisko. To
powodowało, że nie czuł się za komfortowo.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif; line-height: 150%;">– Jesteś rozkojarzony, na dzisiaj wystarczy –
oznajmił mężczyzna i Tom znów usłyszał świst powietrza, nic poza tym. Cóż,
przyzwyczaił się, że mężczyzna nie nawykł do pożegnań. W zasadzie cieszył się z
jednej strony na takie rozegranie sprawy. Był zmęczony, miał jeszcze przed sobą
dziesiątki zaklęć na ten wieczór, a w dodatku… czuł spore ciśnienie. Miał
nadzieję, że przed snem zdąży zafundować sobie upragnione spełnienie.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">~∞~<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Starał się nauczyć zaklęć, które
wyznaczył sobie na dzisiejszy wieczór. Leżał na łóżku pod pościelą z pergaminem
w dłoni, na który przepisał potrzebne sformułowania. Szło mu mozolnie. Ciągle
myślał tylko o tym, żeby sobie ulżyć. Coraz bardziej go to dekoncentrowało. Z
westchnieniem odłożył pergamin na stolik obok łóżka, po czym wsunął rękę pod
kołdrę. Odchylił koszulę i sięgnął między nogi, gdzie spoczywał jego już nie
taki miękki członek. Aż wciągnął powietrze ze świstem, czując przeszywający
wręcz dreszcz przyjemności. Objął go dłonią i zaczął masować powoli.
Podniecenie napływało do niego w zastraszającym tempie. Nie mógł się jednak
dziwić, ostatni seks miał kilka tygodni temu, a przez ten czas robił sobie
dobrze tylko kilka razy. Był młodym, zdrowym mężczyzną, który potrzebował seksu
jak powietrza, jedzenia, czy wody. Poruszał dłonią coraz szybciej, czując, że
jego członek jest dużo bardziej wilgotny, niż na początku. Jego oddech również
sukcesywnie przyśpieszał. Za oknem szalała wichura, ale skupiony był tylko i
wyłącznie na ociągnięciu szczytu przyjemności. Czuł, że jest mu coraz cieplej,
a kiedy potarł kciukiem główkę, jęknął niekontrolowanie. Miał zamknięte powieki
i uchylone usta. Czując, że zbliża się do końca, chciał wyciągnąć z tej
pieszczoty maksimum przyjemności. Już sięgnął drugą dłonią między swoje
pośladki, kiedy drzwi od jego komnaty otworzyły się. Stanął w nich Alexander we
własnej osobie. Tom poderwał się do siadu, puścił swojego członka i panikując,
ocenił swoją sytuację. Wampir uśmiechnął się bezczelnie, wszedł do środka i
powiedział:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> – Duszno tu masz. – Tom zaczerwienił się, ale
nie odpowiedział. Mężczyzna przyłapał go na gorącym uczynku. Musiałby nie mieć
wstydu, gdyby go to nie obeszło. Alexander otworzył okno i wpuścił do środka
zimne, jesienne powietrze, które uderzyło w rozgrzaną twarz czarodzieja i
odrobinę ostudziło jego podniecenie. Nadal jednak miał ochotę wrócić do tego,
co robił chwilę temu, choć wiedział, że w tej sytuacji jest to nie do
pomyślenia. – Nie przeszkadzaj sobie, przyszedłem przekazać ci tylko kilka
informacji – powiedział wampir. Tom skrzywił się, nie próbując nawet ukrywać
swojego zniesmaczenia. Naprawę? Miał sobie przy nim robić dobrze? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Daruję
sobie – odparł, a po chwili dodał: – O co chodzi? – Alexander widocznie był
rozbawiony całą sytuacją, ale zachował spokój. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Wysłałem
wiadomość do Samuela – powiedział wampir i podszedł do łóżka. Usiadł na samym
kraju i zmierzył młodzieńca spojrzeniem. Zaróżowione policzki, uchylone usta,
spocone skronie i rozburzone włosy. Wyglądał… pobudzająco. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Jakiej
treści? – zapytał Tom i zakręcił się niecierpliwie. Cholera, miał takie
ciśnienie! A widok przystojnego wampira wcale nie pomagał w zachowaniu spokoju.
<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Przekazałem
mu, że może wrócić, ponieważ wykazujesz oczekiwane przeze mnie umiejętności –
wyjaśnił, wygładzając swoją szatę. Gdy skończył mówić, spojrzał na czarodzieja.
Ten był widocznie zaskoczony, ale uśmiechnął się jedynie. Ładnie się uśmiechał,
według Alexandra. Powinien częściej się śmiać, wyglądał wtedy uroczo i… Tom zaraz
jednak się skrzywił, bo poprawiając się na swoim miejscu, prawdopodobnie otarł
się wrażliwym członkiem o kołdrę, pod którą spał. Zaburzyło to wnikliwą
kontemplację wampira, z czego nie był zadowolony. Tom był… ładny. Podobał mu
się, a teraz, kiedy był widocznie rozpalony i spragniony spełnienia wyglądał
jeszcze lepiej, niż na co dzień. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– To… dobrze
– wydusił z siebie młodzieniec i odwrócił wzrok. Spojrzenie wampira go
zawstydzało. Czy on mu się podobał? Chyba tak, zważając na to, jak się na niego
gapił. A czy… Alexander podobał się jemu? Miał ładne oczy, jasne, miękkie włosy
i foremnie wykrojone usta. Był przystojny, ale nie w ten sam sposób, co Samuel.
Był jakby… delikatniejszy. Harmonijny. Zupełnie inny, niż wilkołak. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Alexander wstał i oblizał wargi.
Zmarszczył lekko brwi, moment później je uniósł, po czym ponownie zmarszczył.
Wyglądało na to, że chce coś powiedzieć. Ostatecznie tak też się stało.
Spojrzał na blondyna i powiedział:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Nigdy nie
zainteresowałem się twoimi potrzebami łóżkowymi, a rozumiem, że masz je jak
każdy młody i zdrowy mężczyzna. Wybacz mi to niedopatrzenie z mojej strony.
Zanim Samuel wyjechał, obiecałem, że zadbam o ciebie jak najlepiej. – Tom
wytrzeszczył oczy, patrząc w przeciwną stronę. Na Stwórcę, co on insynuował?! –
Mogę zaoferować ci kilka kobiet, choć sam, jak pewnie zdążyłeś się zorientować,
preferuję mężczyzn. – Tom zaczynał panikować. Jakie kobiety?! On nie chciał
żadnej kobiety! – Więc, jakie
preferujesz? Drobne, krągłe, blondynki, ciemnowłose? Wszystkie, które mam w
willi są podobno piękne, ale wiadomo, że gusta różnią się od siebie. A, mam
jeszcze jedną rudowłosą. Także, słucham. Nie krępuj się – powiedział,
uśmiechając się delikatnie. Tom spojrzał na niego przerażonym wzrokiem i
zamrugał gwałtownie. Na miłość boską, jak on miał się z tego wyplątać?!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Alexander
– sapnął zduszonym głosem, patrząc na wampira. Ten spojrzał na niego pytająco,
widocznie wciąż oczekując odpowiedzi. – Nie chcę żadnej kobiety – powiedział
twardo, prawie tak twardo, jak twardy był jego członek. Który w dodatku zaczynał
go boleć. Miał dość. Po prostu dość.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Wampir najpierw przyjrzał mu się
ze zdziwieniem, ale kilka sekund później jego twarz wyrażała nagłe zrozumienie.
Miał uniesione brwi, szerzej otwarte oczy i zaciśnięte wargi. Pokiwał głową i szepnął:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Ach tak… <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Dokładnie
tak – powiedział Tom. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– … Tak? –
dopytał Alexander, pochylając się nieco konspiracyjnie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Zapewniam
cię, że tak – dodał Tom, przymykając powieki ze zirytowaniem. Alexander
wyprostował się, splótł ręce za plecami i rozejrzał po pokoju z zamyśloną miną.
<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– W takim
razie przyślę mężczyznę. Teraz mogę ci kogoś polecić i o tak, polecam ci
Demetriusza. Ustami robi takie rzeczy, że nawet sobie… <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Alexander!
– warknął Tom, czując tak ogromne zniecierpliwienie, że nie był w stanie
opanować swojego tonu. Wampir był widocznie zdziwiony wybuchem czarodzieja. Nic
nie powiedział, oczekując wyjaśnień ze strony młodzieńca. – Wybacz, że się
uniosłem. Po prostu chcę ci powiedzieć, że poradzę sobie sam. Demetriusz jest
bardzo miłym młodzieńcem, lubię go, ale z pewnością nie jestem w jego typie –
powiedział. Alexander uśmiechnął się i zaraz zaczął mówić z przekonaniem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Tym się w
ogóle nie przejmuj! Nie jest przesadnie wybredny. Idę po niego, poczekaj moment
– powiedział i już był przy drzwiach, kiedy Tom zawołał:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Nie! Nie
idź po niego, naprawdę uważam, że to bez sensu. Poradzę sobie, po prostu
potrzebuję… prywatności – wydusił i sięgnął dłonią pod kołdrę, nie mogąc już
wytrzymać. Alexander w końcu pokiwał głową i wyszedł, zostawiając go samego. Tom
odetchnął z ulgą i zaczął masować swojego członka. Po chwili doszedł, ale nie
czuł już takiej satysfakcji, jakiej się na początku spodziewał. Cholerny
Alexander! Ale też… przystojny Alexander. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">~∞~<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Nazajutrz Tom od samego rana
czuł, że coś jest nieco inaczej, niż wcześniej. Alexander, jak nigdy dotąd, co
chwilę robił jakieś aluzję, żartował, niejednokrotnie niemal sprośnie i dotykał
go częściej. Nawet jego dotyk się zmienił - jeśli już się pojawiał, zwykle był
dłuższy i dotyczył innych części ciała poza ramieniem czy nadgarstkiem. To miał
okazję zarejestrować, kiedy po długim treningu zabrali koc i wyszli na
zewnątrz, by poleżeć w ostatnich ciepłych promieniach słońca tego roku.
Demetriusz zabrał jakieś jedzenie dla siebie i Toma, po czym rozłożyli prowizoryczne
posłanie nieopodal fontanny. Alexander dotarł do nich najpóźniej. Położył się
między nimi i przymknął oczy. Wystawił swoją bladą twarz do słońca. Uwielbiał
to ciepło. W Sarihmas często brakowało mu właśnie tego gorąca, ponieważ w
Rzymie nie mógł narzekać na jego brak. Tutaj zbyt często padało. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Tom,
lubisz winogrona? – zapytał Demetriusz i wyciągnął do niego dłoń z kiścią
owoców. Młodzieniec pokiwał głową, uśmiechnął się i przyjął owoce.
Przed wojną zdarzało mu się je jeść. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Tak,
dziękuję – odparł. Alexander zerknął na niego spod wpół przymkniętych powiek.
Tom odwzajemnił jego spojrzenie z pytającym wyrazem twarzy. Kiedy jednak nie
otrzymał od mężczyzny żadnej konkretnej odpowiedzi, odwrócił wzrok,
przyglądając się marmurowej fontannie. Woda wypływała z przedmiotu dzierżącego
przez młodego, nagiego i pięknego mężczyznę. Tworzyła kilka równo płynących
strumieni, które przywodziły na myśl Tomowi struny liry. Poza tym niewiele
zrozumiał z przestawionej sceny. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– To Orfeusz
– powiedział Alexander. Czarodziej zwrócił ku niemu spojrzenie. Zauważył, że
ten wcale nie patrzył na rzeźbę, a tylko i wyłącznie na niego. Trochę
niepokoiło go to spojrzenie, ale równocześnie budziło w nim nieznany dotąd
dreszcz. – Tracki śpiewak i poeta. Uchodzi za syna Apolla i muzy Kalliope.
Podczas jego śpiewu drzewa pochylały swoje korony ku niemu, huk fal morza łagodniał,
a nawet ucichał. Nawet najdziksze bestie potulniały jak baranki. Jego muzyka
przewyższała także zdolności syren. Podczas wyprawy statku Argo po złote runo
wraz z załogą natknęli się na nie. Jak zapewne wiesz, znane są ze swoich
niezwykłych umiejętności wokalnych. I tym razem nie powstrzymały się, by z nich
skorzystać. Porywały członków załogi, aż Chiron poradził Orfeuszowi zagrać na lirze.
Gdy syreny usłyszały jego muzykę, były nią tak zaoferowane, że przestały
krzywdzić członków załogi. Zawsze wyobrażałem go sobie jako pięknego,
delikatnego młodzieńca. Według mnie niewielu mocnych ludzi jest stać na
wrażliwość, jaka jest niezbędna do bycia artystą. A że Orfeusz jest uznawany za
największego śpiewaka, muzyka i poetę greckiego, musiał być też najbardziej
wrażliwą istotą. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Tom słuchał go z uwagą, przyglądając się jego
przystojnej twarzy. Alexander też miał w sobie pewnego rodzaju delikatność. Jednak
Tom nie mógł powiedzieć, że ta cecha w nim przeważała. Widział, jaką siłą
dysponował wampir.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– W takim
razie jak nazwiesz jego postawę i niepodważalny czyn odwagi, kiedy udał się za
swoją ukochaną Eurydyką do Hadesu? – zapytał Demetriusz. Widocznie też
przysłuchiwał się słowom wampira. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Miłość,
mój drogi. To miłość sprawia, że robimy rzeczy, którym w innych okolicznościach
nie bylibyśmy w stanie sprostać – odparł Alexander, odwracając wzrok od Toma i
zerkając na blondyna. Demetriusz uśmiechnął się nieśmiało, niepodobnie do
siebie. Alexander odpowiedział mu podobnym uśmiechem, ale to on pierwszy
przerwał ich kontakt wzrokowy. Wykręcił się na kocu i usiadł na biodrach
Demetriusza. Tom wstrzymał oddech, lekko zdziwiony zachowaniem wampira. W
dodatku nie za bardzo wiedział, jak się odnaleźć w tej sytuacji. Co miał do
diabła ze sobą zrobić?! Wampir pochylił się nad chłopcem i przytknął usta do
jego szyi. Musnął ustami wrażliwą i gorącą skórę Demetriusza, która tak
nieznośnie różniła się od jego temperatury ciała. Nie myślał nad tym specjalnie
długo, za to wysunął kły i wbił się w szyję Demetriusza, wyrywając z jego ust
krótki jęk bólu. Blondyn chwycił dłońmi wampira za szatę okalającą jego ramię i
zacisnął palce na materiale. Tom przyglądał się temu z niezidentyfikowanym
uczuciem. Balansowało ono pomiędzy strachem, a podnieceniem i kompletnie nie
miał pojęcia, dlaczego rośnie mu wzwód. Odwrócił wzrok od Alexandra pijącego
krew z Demetriusza, który też powoli się relaksował. Przymknął nawet powieki i
przesuwał dłońmi po plecach wampira. Tom położył się na kocu i zaczął
przyglądać się chmurom sunącym po błękitnym niebie. Nie były przyjaźnie białe,
a raczej ciemnoniebieskie, burzowe. Być może ten dzień był ostatnim letnim i
ciepłym dniem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Nagle usłyszał specyficzny
dźwięk i kątek oka zarejestrował, że Alexander zszedł z Demetriusza i otarł
usta jedwabną chusteczką. Nie patrzył na nich, choć musiał przed samym sobą
przyznać, że ciekawy był. Nigdy nie znał żadnego wampira na tyle blisko, by
zdawać sobie sprawę, jak w rzeczywistości to wszystko wygląda - pojenie się
krwią, gryzienie, odczucia osoby gryzionej. Oczywiście teoretycznie wiedział,
na czym to polega, ale w praktyce miał nikłe pojęcie. W dodatku zawsze był
trochę uprzedzony do wampirów. Jednak wobec Alexandra nie miał podobnych
wrażeń. Ten mężczyzna był ucieleśnieniem elegancji, wykwintności i
nieposkromionej zmysłowości. Miał w sobie coś dzikiego, ale okiełznanego na
tyle, na ile w danej chwili tego od siebie wymagał. Tom go za to niezmiernie
podziwiał - że Alexander potrafił trzymać na wodzy swoje pragnienia. Był
pewien, że uczucie głodu, pragnienia krwi i ciągła chęć mordu musiała być
niezwykle trudna do pokonania. On też miewał pragnienia, które z pewnością były
dużo mniej odczuwalne od tych, z jakimi musiał na co dzień zmierzać się
Alexander, a i tak nie zawsze umiał im się oprzeć. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Nagle zawiał niespokojny wiatr i
przeszył ciało obu młodzieńców. Tylko Alexander pozostał niewzruszony. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Lepiej
chodźmy do domu – powiedział wampir i otaksował wzrokiem Toma, którego włosy
znalazły się w jeszcze większym nieładzie, niż zwykle. Widział, że czarodziej
jest pobudzony. Uśmiechnął się do siebie w duchu, po czym pomógł młodzieńcom w
uprzątnięciu ich małego pikniku. Weszli do domu, zostawiając za sobą
rozpędzającą się wichurę, ciemne chmury i prawdopodobnie ulewny deszcz, który
zbliżał się nieubłaganie. <o:p></o:p></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">~∞~<o:p></o:p></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Kilka następnych dni padało. Nie
brakowało też burz, ani szalonego wiatru. Tom nie miał przez to możliwości
uczenia się magii natury, bo warunki były średnio sprzyjające. Oczywiście gdyby
posiadał dostateczne umiejętności, mógłby poczarować trochę z burzą, ale na tę
chwilę nie czuł się gotowy. Alexander postanowił, że pokaże czarodziejowi kilka
interesujących i całkiem prostych klątw, jakie można rzucić w ciągu kilku sekund.
Thomas musiał przyznać, że to go całkiem zainteresowało. Dowiedział się, jak
rzucać klątwy na przedmioty, a jak na ludzi. Dotarł nawet do zaklęć, których
nie odważyłby się użyć nigdy w życiu - tak były okrutne i bestialskie. Zaczarował
kilka przedmiotów na próbę. Jednym z nich było niewielkie lusterko z
grawerowaną rączką i bladoniebieską ramką. Alexander, by przekonać się, czy
czarodziejowi się powiodło, zawołał służącego. Kazał mu przejrzeć się w owym,
niewielkim zwierciadełku. Starszy wiekiem mężczyzna wykonał polecenie swojego
pana. Kiedy mężczyzna spojrzał w swoje odbicie, padł na ziemię, jak nieżywy.
Oczywiście klątwa nie była na tyle groźna, by mogła wyrządzić komuś krzywdę.
Jednak nadawała się w chwili, gdy chciało się unieszkodliwić kogoś na jakiś
czas, niekoniecznie długi, jednak wystarczająco skuteczny. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Zbliżał się wieczór, w którym
Alexander wyprawiał przyjęcie dla swoich przyjaciół zamieszkujących rezydencję
i innych ludzi, których zamierzał zaprosić. Tom niedawno się o tym dowiedział.
Wampir, większość swojego czasu poświęcał na organizację wielkiego wieczoru.
Demetriusz, który zwykle był ironiczny i kpił sobie z większości rzeczy, tak na
ten temat albo milczał, albo wypowiadał się zupełnie i kompletnie poważnie.
Tylko Tom nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji. Dodatkowo na każdym kroku
to podkreślał, a co najlepsze, nie był tego świadomy. Demetriusz próbował dać
mu jakieś… subtelne sygnały. Jednak czarodziej był na nie zupełnie odporny. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Alexander,
skończyłem studiować trzy kolejne księgi o klątwach. Chcę nauczyć się czegoś
nowego – zażądał Tom, nawiedzając wampira w jego gabinecie. Mężczyzna zerknął
na niego przelotnie, nieprzerwanie notując coś na pergaminie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Przeczytaj
czwartą – odparł krótko i zamoczył pióro w atramencie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Nie chcę –
powiedział z nutą nadąsania Tom. Dlaczego Alexander tak strasznie go…
zaniedbywał? Przywykł do jego ciągłej uwagi i teraz mu tego brakowało.
Rozumiał, że ten miał obowiązki, a ze względu na zbliżającą się <i>Wielką Kolację</i> było ich zapewne więcej,
niż zwykle. Ale wampir zawsze znajdował dla niego czas, by doglądnąć jego
postępy, dać ewentualne wskazówki i… pobyć z nim. <i>Cholerna pijawka</i> – sprawił, że teraz Tom ubiegał się o jego uwagę.
To zdecydowanie godziło w jego dumę. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Nie mam
teraz czasu, Tom. Zajmij się czymś, pozawracaj głowę Demetriuszowi – powiedział
Alexander, wciąż namiętnie notując. Tom zacisnął usta we wąską linię, odwrócił
się na pięcie i bez słowa pożegnania opuścił pomieszczenie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Zszedł do biblioteki, zabrał
jedną z ksiąg zawierającą szczegółowe wskazówki do tworzenia eliksirów i wybrał
jakiś wyjątkowo paskudny. Miał nieopisaną ochotę zrobić wampirowi na złość. <i>Niech ta cholerna pijawka wie, jakie są
konsekwencje uczenia mnie tego typu magii.</i> Miał wywołać zielony kolor
skóry, swąd i pieczenie. Jeśli poda to Alexandrowi razem z krwią, którą ten
czasem pił z kieliszka, to może wampir odczuje jego skutki chociaż przez kilka
godzin. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Zabrał się do roboty i zaczął
szukać potrzebnych składników. Miał zawężone pole poszukiwań, bo nie mógł
opuszczać posesji Alexandra bez informowania go o tym. A gdyby mu powiedział,
to wiązałoby się z niewygodnymi pytaniami. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Wieczorem miał gotową miksturę,
którą przelał do niewielkiej fiolki. Z nią w dłoni ruszył do odosobnionej
części salonu, gdzie wraz z Samuelem zjedli pierwszy posiłek w tym domu.
Alexander spędzał tam większość wieczorów w towarzystwie Demetriusza lub
jakiegoś wampira, na którego obecność akurat miał ochotę. Tym razem, tak jak to
miało miejsce najczęściej, był z nim Demetriusz. Drzemał na kanapie, rozłożony
i trochę rozchełstany, bo jego tunika podwinęła się, ukazując wewnętrzną stronę
rozchylonych ud. Tom zorientował się, że się gapi, więc odwrócił wzrok.
Alexander stał za kanapą tyłem do niego i rozmawiał z przystojnym człowiekiem,
chyba Antoniuszem. Tom pamiętał go tylko dlatego, że to właśnie on najczęściej
dotrzymywał wampirowi towarzystwa, jeżeli nie robił tego Demetriusz. W dodatku
był przystojnym i bardzo, bardzo męskim mężczyzną, o śniadej skórze, ciemnych
włosach i wąskich, niebieskich oczach. Tom domyślał się, że jeśli Alexander z
nim sypia, to raczej odgrywa nieco inną rolę, niż podczas stosunków z
Demetriuszem. Czasem wyobrażał sobie, jaki wampir jest w łóżku. Niby mógłby zapytać
Demetriusza, ale nie chciał, by ten powiedział o tym Alexandrowi. Zacisnął
palce na fiolce, zastanawiając się, jak to rozegra. Na początek postanowił
usiąść, by nie wzbudzać niepotrzebnych podejrzeń. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Zerknął na stolik. Stały na nim
półmiski z owocami i jakieś zimne przekąski. Służba przyniosła też wino w
dzbanku. Pośród talerzy i mis stał jeden pusty, złoty kielich. Tom podejrzewał,
że Alexander przygotował go na później. Podniósł wzrok, czując na sobie
spojrzenie mężczyzn. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Wszystko w
porządku, Tom? – zapytał Alexander, przyglądając mu się badawczo. Czarodziej
zamrugał oczami, szukając w głowie jakiejś prostej odpowiedzi. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Tak, po
prostu zgłodniałem – odparł i uśmiechnął się lekko. Wampir patrzył na niego
jeszcze kilka sekund, aż w końcu odpowiedział na uśmiech. Oznajmił, że zaraz
wróci i żeby poczekał na niego. Tom pokiwał głową na zgodę, a kiedy obaj
mężczyźni zniknęli mu z oczu, upewnił się, czy Demetriusz nadal śpi.
Uspokojony, odetchnął głębiej i wyciągnął fiolkę przed siebie. Wstał z swojego
miejsca, pochylił się nad stolikiem i wyciągnąwszy koreczek, wlał zawartość
ampułki do kielicha. Pośpiesznie zatkał fiolkę i wsunął ją do swojej bielizny.
Poprawił lnianą tunikę, którą miał na sobie. Od jakiegoś czasu zaczął ubierać
się tak, jak wszyscy pozostali we willi. I nawet mu to odpowiadało. Ponownie
usiadł na kanapie, biorąc do ręki kilka winogron. Zaczął jeść powoli, kiedy
dostrzegł, że Demetriusz pokręca się, aż w końcu otwiera oczy. Jego szare oczy
spojrzały na Thomasa, a malinowe, nieco wydęte i pełne usta wygięły się w
uroczym uśmiechu. Tom błysnął do niego zębami, rozbawiony widokiem zaspanego
młodzieńca, którego niesforne włosy znalazły się w jeszcze większym
nieporządku. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Już nie
zapuszczasz korzeni w bibliotece? – zapytał z kpiącym wyrazem twarzy
Demetriusz. Tom prychnął pod nosem, ale nie zdążył odpowiedzieć, bo do środka
wszedł Alexander, tym razem bez jakiegokolwiek towarzystwa. Podszedł do
czarodzieja i zatrzymał się przed nim. Miał w dłoni zapieczętowaną kopertę,
bardzo elegancką i schludną. Tom wstał i spojrzał mężczyźnie w oczy. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Chciałbym
oficjalnie zaprosić cię na moje przyjęcie – powiedział wampir, przeszywając
młodzieńca swoim niezwykle jasnym i przenikliwym wzrokiem. Wyciągnął do niego
kopertę. Dzisiaj jego szaty były dużo bardziej uroczyste, bo miał na sobie
togę. Tom zastanawiał się, ile zajmowało mu zakładanie tego. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Dziękuję –
odpowiedział Tom, przyjmując od niego kopertę. Wampir uśmiechał się delikatnie,
ale też jakoś inaczej, niż zwykle. Bardziej tajemniczo. Bardziej… pobudzająco.
Tom poczuł, jak się rumieni i opuścił wzrok, ściskając w dłoni kopertę.
Cholera, nienawidził się rumienić. Był tak zaoferowany zachowaniem wampira, że
nagle pożałował, iż zdecydował się go napoić trującym eliksirem. Zerknął na
kielich, który… był przytknięty do ust Demetriusza, a jego zawartość płynęła w
dół przełyku prosto do żołądka młodzieńca. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Na
Stwórcę! Nie! – krzyknął, ale było już za późno. Wampir zmarszczył brwi i
zerknął na Demetriusza, który spojrzał na Toma ze zdziwieniem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Co się
stało, Tom? – zapytał Demetriusz, zbity z tropu. Tom wciąż patrzył na niego z
rosnącym przerażeniem. Światło w pomieszczeniu było słabe, bo nie paliły się
wszystkie świece. Ale Tom i tak czuł się, jakby samo słońce świeciło tylko na
niego. Miał ochotę zniknąć. Ani Alexander, ani Demetriusz nie wiedzieli
jeszcze, co się stało, ale Tom wiedział, że będą na niego wściekli. A on
przygotował się jedynie na gniew wampira. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Bo ja… ja…
Zrobiłem coś bardzo głupiego.</span></div>
negroblancohttp://www.blogger.com/profile/15978815170853233529noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-6347498876250557942.post-86500734145535129172016-06-26T18:04:00.002+02:002016-07-09T22:38:13.862+02:00Bitwa Pięciu Królestw - rozdział XII<div style="text-align: left;">
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><b><span style="color: #9fc5e8;">Wakacje się zaczęły. :D Życzę Wam, żeby były udane, albo
przynajmniej przebiegły tak, jak sobie zaplanowaliście. ;) To niestety nie
zawsze się łączy, no ale... Pisanie WtS trochę mi schodzi, mam nadzieję, że
wyrobię się z rozdziałem na lipiec. Nie przedłużając, kończę! Miłego czytania. </span></b><span style="font-size: 13.5pt; line-height: 115%;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><b><span style="color: #9fc5e8;"><br /></span></b></span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><b><span style="color: #9fc5e8;">Enjoy!</span></b><span style="font-size: 13.5pt; line-height: 115%;"><o:p></o:p></span></span></div>
<h1 align="center" style="text-align: center;">
<span style="font-size: 24pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> </span></span></h1>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
</div>
<h1 align="center" style="text-align: center;">
<span style="color: #9fc5e8; font-size: 18.0pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">XII</span></span><o:p></o:p></h1>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Kiepski humor Alexandra się przeciągał.
Jak na początku Tom nie miał pojęcia, co jest przyczyną jego chandry, tak po
kilku dniach zorientował się, o co chodzi. Wampir pokłócił się z Demetriuszem i
poważnie na niego obraził. W dodatku nie tylko on chodził struty, bo i
Demetriusz przygasł, i był dużo mniej żywiołowy, niż wcześniej. Tom czuł się
zobowiązany wziąć sprawy w swoje ręce. Wiedział, że Alexander ma wielu innych
towarzyszy oprócz Demetriusza, ale miał też świadomość, że to właśnie
Demetriusz był jego ulubionym. W dodatku dziwnie się czuł, kiedy przebywał w
ich towarzystwie. A był do tego czasami zmuszony, choćby przez wzgląd na to, że
każdy wieczór spędzał z wampirami, Alexandrem, Demetriuszem i pozostałymi
żywicielami. Nie mógł narzekać, było całkiem zabawnie i nigdy nie brakowało
jedzenia. Poza tym nikt nie traktował go jako potencjalny posiłek. No
przynajmniej oficjalnie. I wszystko byłoby pięknie, gdyby Alexander i
Demetriusz doszli do porozumienia.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">
Tom jeszcze nie wiedział, co jest przyczyną ich konfliktu, ale przypomniał
sobie, jak kiedyś Demetriusz mu się chwalił, że wygrał zakład z Alexandrem.
Może o to się pokłócili? Pewności nie miał, więc musiał go delikatnie wypytać.
Skoro czuł się zobowiązany, by to naprawić.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">
Dotychczasowy ulubieniec Alexandra siedział między dwoma wampirami. Gdyby na
jego miejscu siedział ktoś inny, zapewne mężczyźni karmiliby się na nim, ale to
był Demetriusz. Należał do Alexandra i nikt, poza nim, nie mógł go tknąć. Oni o
tym doskonale wiedzieli i zamierzali się tego trzymać. Widocznie bardziej
zależało im na życiu, niż na przyjemniej i smakowitej przekąsce.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Tom podszedł do nich i skinął głową na blondyna. Ten spojrzał na niego i
uśmiechnął się szeroko, ale w jego oczach nie było tego blasku, co wcześniej.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> – Demetriusz, mógłbym cię na chwilę
prosić? – zapytał, wskazując głową na tyły domu, gdzie znajdował się taras.
Młodzieniec spoważniał odrobinę, ale wstał, zgodnie z prośbą czarodzieja.
Przeszli razem przez hol i minęli kuchnię, a także część pokojów służby.
Przeszli przez wąski korytarz, otoczeni zewsząd ozdobionymi kolumnami. Kiedy
wyszli na zewnątrz, uderzył w nich chłód wieczoru. Demetriusz objął się
ramionami i spojrzał na Toma.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– O co chodzi? – zapytał czarodzieja i
rozejrzał się po ogrodzie skąpanym w nocnym mroku.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Alexander jest na ciebie zły? – Tom
postanowił od razu przejść do rzeczy. Miał być delikatny… ale do diabła… nie
umiał. Demetriusz chyba nie spodziewał się podobnego pytania, bo spojrzał na
niego z poruszonym wzrokiem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Skąd… wiesz? – zapytał ostrożnie. Tom
zmieszał się trochę, ale postanowił, że skoro już zaczął, to skończy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Za bardzo się z tym nie ukrywa – odparł,
oczekując, że blondyn zacznie coś wyjaśniać.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– No tak.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Więc? – Ponaglił go czarodziej po chwili
ciszy. Naprawdę chciał pomóc i poza tym… no dowiedzieć się, o co chodzi.
Demetriusz westchnął ciężko, ale w końcu wyjaśnił:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Pamiętasz, jak mówiłem, że wygrałem
zakład? – Tom pokiwał głową, potwierdzając, że owszem, pamięta. – Poprosiłem
go, żeby mnie przemienił – wyjaśnił szeptem. Tom uniósł brwi zszokowany.
Przetrawił informację, zastanowił się nad tym, co powiedzieć, po czym odparł:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Rozumiem, że się nie zgodził. –
Demetriusz zaśmiał się i spojrzał na niego z grymasem złości.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Nie zgodził? Kategorycznie odmówił! –
Tom przyjrzał się młodzieńcowi, którego widocznie ta kwestia mocno męczyła. – W
dodatku obraził się, kiedy zarzuciłem mu najprawdziwszą w świecie prawdę –
dodał z założonymi na piersi rękami.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Mogę wiedzieć, co mu powiedziałeś? –
zapytał Tom, wyobrażając sobie, co młodzieniec mógł mu nagadać. Demetriusz
widocznie się zawahał, ale w końcu wydusił z siebie:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Powiedziałem, że zależy mu tylko na
ruchaniu mojej dupy. – Tom wziął głębszy oddech, spodziewając się właśnie
czegoś takiego. – I spuszczaniu ze mnie krwi – dodał.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Ach, tak? – Wydukał jedynie Tom. To
jeszcze nie był koniec wyjaśnień Demetriusza.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– I że nie jestem jego towarzyszem, a co
najwyżej smaczną dziwką. –Tom aż sapnął, słysząc te słowa. Cóż, nie dziwił się,
że Alexander się obraził. Ale istniała jeszcze kwestia tego, czy to w ogóle
jest prawda.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Jesteś pewien, że nie mylisz się co do
niego? Może są inne powody, dla których ci odmówił. – Demetriusz nie zdążył mu
odpowiedzieć, bo nagle zjawiła się przy nich jakaś młoda wampirzyca i
powiedziała:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Chłopcy, chodźcie na bajkę! – Złapała
Demetriusza za ręce, a po chwili puściła go i pobiegła ze śmiechem, wołając: –
Alexander będzie opowiadał, nie możecie tego przegapić! – Tom uniósł brwi,
zaciekawiony i ruszył za Demetriuszem, który pociągnął go za rękę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">
Wszyscy siedzieli rozłożeni na kanapach. Wampiry trzymały blisko siebie swoich
ulubieńców, a ci wyglądali na zadowolonych z adoracji. Alexander siedział w
samym centrum towarzystwa. W dodatku zupełnie sam. Zawołał Demetriusza i Toma
gestem dłoni do siebie. Obaj spojrzeli po sobie, porządnie zdziwieni. Czuli na
sobie wzrok wszystkich osób zasiadających na kanapach, więc w końcu ruszyli się
z miejsca i usiedli po obu stronach wampira. Alexander przyciągnął do siebie
Demetriusza i objął go w pasie. Ten spiął się nieznacznie, ale nie protestował.
Nie chciał robić scen. W każdym razie przy świadkach.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Dawno, dawno temu miałem wspaniałych
rodziców. No, przynajmniej zanim się urodziłem – zaśmiał się, a niemal wszyscy
wokół mu zawtórowali. Toma to raczej nie rozbawiło, ale doszedł do wniosku, że
być może Alexander opowiada im to niepierwszy raz. Jego samego ta informacja
trochę… zasmuciła. – Mój ojciec był ciężko chory, a matka była przerażona
wizją, że może zostać sama. Udała się do czarownicy i poprosiła ją o ratunek
dla męża. – Na moment przerwał. Pogłaskał swojego ulubieńca po boku i
uśmiechnął się do niego niewinnie. Tak, jakby nic się nie stało. Blondyn nie
wiedział, czy się cieszyć, czy zacząć martwić. – Udało jej się go uratować, ale
w zamian za to musiała poświęcić dotychczasowe życie i mnie, swojego jedynego
syna. Oboje z ojcem stali się tacy jak my, ale też zupełnie inni. Trudniej im
zapanować nad głodem, mogą jeść normalne jedzenie i mają szansę się rozmnażać w
sposób znany zwykłym ludziom. Czy są od nas lepsi? I tak i nie. Ale to będzie
już inna opowieść. Wracając do naszej dzisiejszej historii, moja matka urodziła
mnie, gdy już sama była wampirem. Twierdziła, że nie może wychować dziecka,
więc oddała mnie czarownicy, która rzuciła na nich tę klątwę. Annabelle zajęła
się mną i była dla mnie niczym matka. Niestety zmarła, gdy byłem jeszcze bardzo
młody. Wyemigrowałem wraz z innymi wampirami do Krainy Smoków i mieszkam tutaj
aż do teraz – zakończył swoją opowieść. Tom, szczerze mówiąc, spodziewał się,
że będzie to trochę dłuższe, znając możliwości Alexandra i jego tendencje do
gadulstwa. Widać, nie tylko on, bo kilka wampirów odezwało się:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Alexander! Opowiedz coś jeszcze, to była
krótka opowieść.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Tak! Chcemy jeszcze, opowiedz! – Wampir
uniósł dłoń do góry, chcąc im zasygnalizować, żeby się uspokoili. Ci po chwili
przestali mówić, a wtedy on wyjaśnił:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Muszę zająć się moimi ulubieńcami. –
Wszyscy wyrazili pomruki zrozumienia i aprobaty, zerkając na oniemiałego Toma i
lekko zaniepokojonego Demetriusza. Wampir już po chwili złapał ich za
nadgarstki i podciągnął z miejsca. Młodzieńcy wstali za nim automatycznie. Tom
w połowie schodów zorientował się, że jest prowadzony. Jeszcze bardziej zdziwił
się w chwili, gdy skręcili w lewo, w stronę północnego skrzydła willi. To była
ta część domu, którą zamieszkiwały wampiry. Tutaj Alexander miał swoją komnatę.
Mężczyzna przez całą drogę się nie odzywał. Kiedy otworzył drzwi i wszedł do
środka, nie czekając na nich, czarodziej wpadł na pomysł, by uciec. Miał wtedy
kilka dodatkowych sekund, może wampir uznałby, że nie warto go gonić. Dlaczego
ich tutaj zabrał? Czyżby podsłuchiwał ich rozmowę? Tom musiał przyznać, że
trochę się denerwował. Stałby w drzwiach dalej, gdyby Demetriusz nie pociągnął
go za łokieć. Miał ochotę krzyknąć pomocy, ale przecież nie było tu nikogo, kto
mógłby mu pomóc. <i>Samuel… dlaczego mnie zostawiłeś w tym domu
wariatów?! </i>– pomyślał ze smutkiem i odetchnął z trudem. Kiedy obaj
weszli do środka, Alexander odwrócił się do nich z kieliszkiem w dłoni. Zapewne
pił krew i Tom nie skrzywił się tylko dlatego, że miał większe zmartwienia na
głowie w tej chwili. Demetriusz chyba postanowił przyjąć podobną postawę, co
wampir, bo udawał, że wszystko jest w porządku. Zaczął się nawet rozbierać, ale
wtedy Alexander pojawił się przy nim w ułamku sekundy, czego Tom nie zdążył
nawet zarejestrować. Złapał wolną dłonią rękę młodzieńca, która sięgnęła do
pasa szaty.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Tutaj nie musisz już udawać – powiedział
chłodno Alexander. Demetriusz wykrzywił usta w grymasie niezadowolenia i
odsunął od siebie jego rękę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– W takim razie, czym zawdzięczam tę
przyjemność przebywania w twojej komnacie? Skoro nie chcesz się pieprzyć? –
Ostanie słowa wymówił ze złością i spojrzał na niego butne. Tom nie pojmował.
NIE POJMOWAŁ jak Demetriusz może odnosić się do wampira w taki sposób. Czy on
się śmierci nie bał?!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Nie mam teraz czasu na twoje dramaty.
Dotarło? Znakomicie! Teraz połóżcie się z Tomem na łóżku – oznajmił, a
czarodziej wytrzeszczył oczy. ŻE. CO. PROSZĘ?! Był tak ogłupiały, że bez
protestu ruszył w stronę łóżka i usiadł obok blondyna.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">
Alexander był… spięty? Wypił do końca zawartość kieliszka, a po chwili zgasił
wszystkie świece, po kolei. Tom wciąż siedział, nie bardzo wiedząc, jak
poradzić sobie z tą sytuacją. Demetriusz pociągnął go do siebie, złapawszy za
rękaw, ale Tom położył się dopiero w chwili, gdy Alexander zawisł nad nim,
popychając go na poduszki. Sapnął ze zaskoczenia i spojrzał na jego twarz,
która w tamtej chwili była tak blisko. Owiał usta wampira swoim oddechem, na co
ten też odetchnął głośniej i poruszył się niespokojnie. Zmarszczył lekko brwi i
powiedział:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Kazałem ci się położyć. – Tom przełknął
ślinę i odwrócił wzrok, speszony bliskością mężczyzny. Demetriusz przyglądał
się temu uważnie z niespokojną miną. Zachowanie Alexandra było… niespotykane.
Po chwili wampir podniósł się i położył obok Demetriusza, zaczynając rozpinać
jego koszulę. Młodzieniec spojrzał na Toma, widocznie zaniepokojony i niepewnie
odciągnął ręce wampira od siebie. Ten spojrzał na niego w taki sposób, że nawet
Tomowi zrobiło się niedobrze. Demetriusz zamarł na długą chwilę, podczas której
był mozolnie rozbierany. Po chwili Alexander wyciągnął rękę do Toma i gestem
przywołał go bliżej siebie. Ten ani drgnął, zszokowany całą sytuacją. Jak na
jego standardy, była zdecydowanie zbyt abstrakcyjna! Zareagował dopiero w
momencie, kiedy wampir złapał go za koszulę i podciągnął do góry, patrząc mu z
bliska w oczy. Tom ze strachem pomyślał, że ten zaraz go pocałuje, a jeszcze
bardziej przeraziła go myśl, że to wcale nie wydawało się takie okropne.
Alexander miał różowe i wilgotne usta, które w tamtej chwili były tak blisko
jego warg, że mimowolnie przymknął oczy. W tej samej chwili usłyszeli głośny
huk dochodzący z dołu, a Alexander poderwał się z miejsca i
powiedział: <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Ociągali się, jak zwykle. – Tom również
wstał i ruszył do drzwi za wampirem, który zatrzymał się w progu i stuknął go
palcem w tors.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– No co? – zapytał czarodziej i wyciągnął
głowę, kiedy usłyszał krzyki dochodzące z holu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Zostajecie tutaj – oznajmił wampir i
ruszył w niesamowitym tempie na dół, by rozprawić się z tymi, którzy
prawdopodobnie napadli na willę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">W holu już rozpoczęła się walka. Kilka
twarzy rozpoznawał, z pewnością pułkownika Johna, kilku wyższych rangą
wojowników i oczywiście porucznika Martina. Ten już kilka razy wchodził mu w
drogę. Wszyscy należeli do grupy, która wierzyła w jego nieszczerość wobec
czarodziei, swoją drogą słusznie. W każdym razie nie mieli wielu
sprzymierzeńców, bowiem Alexander miał mnóstwo zwolenników na zachodzie. Rzucił
się na jednego z żołnierzy i oderwał mu głowę, kiedy ten próbował przebić
drewnianym kołkiem serce jednej z jego przyjaciółek. Rozejrzał się i dostrzegł
po drugiej stronie holu, niedaleko głównego wejścia Martina Blacka – cholernego
i walecznego dupka, który posiadał wyjątkowo ośli upór. Już miał go dopaść,
kiedy ten rozpłynął się w powietrzu, wcześniej uśmiechając się do niego
przebiegle. Warknął, rozjuszony, podejrzewając, gdzie ten mógł się aportować.
<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Czarodziej mimo jego słów, już ruszył przed siebie, by sprawdzić, co się
dzieje. Demetriusz
zawołał: <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Nie słyszałeś, co powiedział?! – Tom już
miał skręcić w prawo, kiedy przed jego oczami stanął… jego brat. Krzyknął,
przerażony i upadł na ziemię z wrażenia. Martin wytrzeszczył oczy i wydusił z
siebie jedynie:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Tommy… – Młodzieniec już chciał coś
powiedzieć, kiedy jego oczom ukazała się osoba Alexandra. Naparł na Martina i
wymierzył mu cios z pięści, przed którym wojownik nie zdążył się obronić. Nadal
trwał w szoku.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Dawno się nie widzieliśmy, poruczniku –
zamruczał wampir i odwrócił się do Toma. – Tom… – przerwał gwałtownie i
zaniemówił, dostrzegając podobieństwo między czarodziejem, a mężczyzną, którego
właśnie uderzył. Nagle wojownik zniknął z cichym sykiem. Na dole też ustały
wszelkie odgłosy, jakby wszyscy razem na jakiś niewerbalny rozkaz postanowili
uciec. Alexander jednak wiedział, że była to pewna pieczęć, pozwalająca na
grupowe aportowanie się w momencie dystansu między objętymi ową pieczęcią
osobami. Wciąż przyglądał się Thomasowi, tym raz z rosnącym gniewem, który
objawił się u niego zmarszczonymi brwiami i głębszym oddechem. Tom, ostatnim co
zdążył zarejestrować, to były rozszerzające się nozdrza Alexandra. Potem była
ciemność.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">~∞~<o:p></o:p></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Tom leżał w swojej komnacie i właśnie się przebudzał z długiego snu, którego
początku nie mógł sobie za bardzo przypomnieć. Miał dziwne wrażenie
skrępowania. Kiedy udało mu się otworzyć oczy, dotarł do niego ból głowy. Przez
to od razu je zamknął i spróbował podnieść rękę, ale… nie był w stanie. Uniósł
z trudem głowę na tyle, na ile zdołał i spojrzał ze strachem na krępującego go
węzły. Co się tu do diabła działo?! Po chwili zarejestrował, że na fotelu obok
łóżka ktoś siedzi. To był Demetriusz, który wpatrywał się w niego przejętym
wzrokiem. Nic nie mówił i nie ruszał się. Tom za to oddychał z coraz większym
trudem, więc ponownie położył się na poduszce i odetchnął kilka razy głębiej,
próbując przypomnieć sobie, co się stało. Nagle uderzyło w niego wspomnienie.
Martin. Poczuł silniejsze uderzenie serca na myśl, że jego brat bliźniak jednak
żyje. Ponownie spojrzał na Demetriusza, który wciąż się w niego wpatrywał.
Nagle uchylił usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale w tej samej chwili do
komnaty czarodzieja wparował Alexander. Zatrzymał się przy wezgłowiu łóżka i
spojrzał na Thomasa rozwścieczonym wzrokiem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Kim jesteś?! Odpowiadaj, zdradziecka
kanalio! – zażądał wampir z wycelowanym w jego stronę palcem. Tom wytrzeszczył
oczy i skrzywił się od wysokiego tonu głosu mężczyzny.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Już ci się przedstawiałem, do diabła –
warknął Tom, wyrywając swoje ręce z węzłów. Mogliby oszczędzić mu tego cyrku.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– To nie czas na żarty, Tom – szepnął z
napięciem w głosie Demetriusz. Był widocznie poruszony tym wszystkim, co się
działo. – Odpowiedz na pytanie Alexandra – dodał, pocierając ramiona. Trochę
zmarznął, bo miał na sobie tylko przewiewną szatę, a na zewnątrz była paskudna
pogoda.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Jestem Thomas Black, czarodziej z
Srebrnego Miasta w Alimartis – powiedział, czując coraz gorszy ból głowy.
Poddał się już zupełnie i leżał bezwładnie. Czuł się okropnie zniewolony. To
godziło w jego honor i dumę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span lang="EN-US">– Martin Black to…
twój brat? </span>Pracujesz dla niego? – Zapytał Alexander już odrobinę
spokojniej. Widocznie wszystko sobie przemyślał. Niestety chyba niezbyt
dogłębnie. Nie połączył tak prostych faktów, jak to, że Martin i jego oddział
ponieśli klęskę. A musiało tak być, skoro wampir nadal żył. Gdyby Tom miał z
tym coś wspólnego, z pewnością jego bratu poszłoby znacznie lepiej. Jak widać
albo Alexander nie był tak bystry, jak mu się z początku wydawało, albo aż tak
nie doceniał możliwości czarodzieja. Cóż, Tom przypuszczał, że raczej to
drugie. W końcu odpowiedział:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Tak, to mój brat. Nie wiedziałem, że
jeszcze żyje. Nie odzywał się, odkąd wyruszył na wojnę – powiedział. Wampir
zmrużył oczy, mając zaciśnięte usta w wąską linię. Był ewidentnie wnerwiony i
nawet nie próbował tego ukrywać. – I nie, nie pracuję dla niego, na Stwórcę.
Swoją drogą, skąd czarodzieje wiedzą, że jesteś nieczystym graczem? – zapytał z
kpiną w głosie. Cały czas chciał gestykulować dłońmi, ale był, do diabła,
związany.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Niektórzy są bystrzejsi, niż się na
pierwszy rzut oka wydają – odparł jedynie Alexander. Podszedł do Toma i
pochylił się nad nim z grobową miną. Czarodziej musiał przyznać, że z tak
wkurwionym wampirem nie miał ochoty zadzierać. – Mówisz prawdę, Tom? – Zadał mu
pytanie tak ostrym tonem, że gdyby jakimś cudem się zmaterializował,
mógłby ciąć wszystko wokół niczym najostrzejsze ostrze miecza.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Tak – powiedział jedynie, patrząc
Alexandrowi w oczy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Jeśli kłamiesz, obedrę cię ze skóry, a
potem wyssę do ostatniej kropli. – Cóż, według blondyna to nie zabrzmiało do
końca dobrze… Ale nie chciał tego komentować. Już dość naraził się temu
mężczyźnie. I to w dodatku nie z premedytacją!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Nie kłamię – powiedział twardym tonem.
Widać, przekonał wampira, bo ten kazał Demetriuszowi go rozwiązać. Chłopak nie
ociągał się i uwolnił czarodzieja, po czym rozmasował mu obolałe nadgarstki.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">– Jest jeszcze wcześnie, dlatego gdy się
odświeżysz i coś zjesz, widzę cię na dole w bibliotece. Nie mamy czasu do
stracenia, musisz się jeszcze wiele nauczyć – powiedział i natychmiast zniknął
im z oczu. Tom uśmiechnął się do Demetriusza, który odpowiedział na jego
uśmiech i… objął go niezdarnie. Tom wytrzeszczył oczy, a młodzieniec zawstydził
się i opuścił jego sypialnie, tłumacząc, że ma do zrobienia coś, co nie może
czekać. Tom pokiwał jedynie głową, odrobinę zbity z tropu. W każdym razie miła
była myśl, że jest w tym domu choć jedna przychylna mu osoba. Coś czuł, że nie
za szybko uda mu się przekonać do siebie Alexandra. Z jednej strony mu się nie
dziwił – wampir wiedział o czymś, co miało zaważyć na przyszłości Krainy
Smoków. Ale było mu trochę nieprzyjemnie na myśl, że teraz będzie sprawdzany na
każdym kroku. Bo co do tego nie miał żadnych wątpliwości. Nie miał nic do
ukrycia (no może poza swoimi preferencjami), ale i tak myśl, że jest się
nieustannie obserwowanym była nieprzyjemna. Niestety musiał to jakoś przetrwać.
Tak jak przetrwał wojnę, biedę, śmierć rodziców i wszystkie trudy podróży, jaką
dotąd odbył. Teraz musiał przetrwać w domu wampira, który podejrzewał go o konspirowanie
z ludźmi chcącymi się go pozbyć. Cóż, lepiej być nie mogło. Ale nie miał
wyjścia, zaszedł już za daleko, by się z tego teraz wycofać. <o:p></o:p></span></div>
</div>
negroblancohttp://www.blogger.com/profile/15978815170853233529noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-6347498876250557942.post-3505926942414360722016-06-19T21:54:00.001+02:002016-06-19T21:54:04.423+02:00Cyrograf<h1 style="text-align: justify;">
<span style="color: windowtext;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: small;"><br /></span></span></h1>
<h1 style="text-align: justify;">
<span style="color: #9fc5e8; font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: small;">Enjoy!</span></h1>
<div>
<span style="color: windowtext;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: small;"><br /></span></span></div>
<h1 style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: #9fc5e8; font-size: large;">Rozdział 3</span><span style="color: rgba(0, 0, 0, 0);"><o:p></o:p></span></span></h1>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Pokój hotelowy,
który Ryan i Patrick wynajęli, okazał się ciut ciasny dla trzech osób. Niestety
musieli przetrwać noc na jednym, wąskim łóżku, kiedy ich nowy, tymczasowy
lokator zajmował drugie. Patrick jednak nie narzekał, ponieważ często brakowało
mu ciepłego ciała obok, a wstydził się prosić Ryana o towarzystwo w nocy. Nie
był pewien, czy chłopak by sobie tego życzył, kiedy dodatkowo zapach człowieka
pobudzał jego ślinianki i wbrew woli wyostrzał kły. Tym razem jednak nie mieli
wyjścia, a książę przekonał się, że młody wampir jest w stanie powstrzymać
swoje odruchy. Kto wie, może kiedyś to wykorzysta i w trakcie bezsennej nocy
zakradnie mu się do łóżka?</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Ten cały Dorian
wydawał się podejrzany i w przekonaniu Patricka, taki z pewnością był. Nie
wspominał o tym Ryanowi, zdając sobie sprawę, że i on z pewnością ma podobne
odczucia. Jednak skoro już zdeklarowali się mu pomóc, nie zamierzali cofać
swoich słów. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Z samego rana
Ryan poszedł po śniadanie dla całej trójki. Dorian nadal spał, ale Patrick
przebudził się w podobnym czasie, co młody wampir, więc niedługo potem
postanowił wziąć prysznic. Gdy wyszedł z łazienki, zastał ciemnowłosego, który w
połowie ubrany szukał swojego podkoszulka. Po chwili znalazł go na ziemi obok
łóżka, na którym spał. Przysunął T-shirt do nosa i skrzywił się, czując jego
zapach. Patrick widząc całą scenę podszedł w stronę okna, pod którym siedziała
jego torba z ubraniami. Wyciągnął z niej nową, nienoszoną jeszcze, szarą bluzkę
i podał ją chłopakowi, mówiąc:</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Weź tę. Myślę, że będzie ci podkreślać oczy. – Uśmiechnął się lekko
i rozejrzał z niesmakiem po wnętrzu pomieszczenia. No, przynajmniej był tu
telewizor. Wziął pilot do ręki i usiadł na jednym z krzeseł przy stole. Włączył
telewizor, trafiając na jakiś kanał muzyczny. Kiedy przyglądał się z
zaciekawieniem półnagim kobietom wydającym wątpliwie poprawne dźwięki,
zaburczało mu w brzuchu. Czuł rosnący głód i pustkę w żołądku i żywił ogromną
nadzieję, że Ryan szybko uwinie się z kupnem śniadania. Dorian założył bluzkę
bez słowa i usiadł na krześle po drugiej stronie stołu. Przyglądał się
Patrickowi niby obojętnie, choć książę wyczuł, że ma do niego kilka pytań,
dlatego oderwał wzrok od ekranu i przeniósł go na całkiem ładną twarz chłopaka.
Był drobnej budowy, szczuplejszej nawet od niego. Na pierwszy rzut oka wydawał
się nieszkodliwy, ale Patrick dostrzegł w jego spojrzeniu, pewne
charakterystyczne zacięcie. Jakiś wewnętrzny upór i silną wolę, a także czarne
widmo przeszłości, które musiało odcisnąć nad nim spore piętno. Z resztą kto
cuchnący piekłem i demonami może być normalny? Patrick nawet nie poddawał tego
pod wątpliwość. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Kim jesteś? – Usłyszał po chwili pytanie z ust ładnego chłopca. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Wróżem – odparł bez ogródek. Nie było sensu kłamać – istniało spore
prawdopodobieństwo, że ten cały Dorian doskonale wie, z kim ma do czynienia. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Co robisz na ziemi? – Patrick uśmiechnął się i odparł:</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Nie sądzisz, że teraz ja powinienem ci zadać pytanie? </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Nie. Więc jak? Po co tu przybyłeś? – Patrick zamrugał gwałtownie,
otrzymując tak niegrzeczną odpowiedzieć ze strony chłopaka. <i>A więc tak zamierza grać? W porządku…</i> –
pomyślał Patrick.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– W interesach. A ty, mieszkańcu czeluści piekielnych? Co robisz na
Ziemi? – Dorian uśmiechnął się półgębkiem i uniósł wyżej podbródek. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Obecnie jestem na wygnaniu – powiedział. Patrick uśmiechnął się
kpiąco i spojrzał mu w oczy. Dorian przestał się uśmiechać, za to zrobił mało
przyjemną i sympatyczną minę. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Nieprawda. Zmiennokształtnego wysłał ktoś z piekła. A więc sam
uciekłeś…? – Dopytał domyślnie Patrick, na co Dorian jeszcze mocniej się
skrzywił. W tym samym momencie usłyszeli chrzęst zamka. Po chwili do środka
wszedł Ryan z siatkami w dłoniach. Patrickowi aż wywróciło żołądkiem z uciechy
na widok jedzenia. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Dostać śniadanie w centrum o tej porze graniczy z cudem – westchnął
ciężko i położył siatki na stole, do których od razu dobrał się książę. Dorian
przyglądał mu się, oblizując dyskretnie usta. Nie miał nic w nich od dobrych
kilku dni. Patrick wyciągnął zapakowane w papierki ciepłe, cudownie pachnące
kanapki i kubek z kawą dla siebie. Reszty nie zamierzał obsługiwać. Ryan zdjął
kurtkę, zawiesił ją na wieszaku i usiadł na wolnym i ostatnim krześle.
Wyciągnął swoją kanapkę, a ostatnią z nich podsunął Dorianowi. Ten sięgnął po
kanapkę powoli, choć miał ochotę połknąć ją w całości, tak koszmarnie był
głodny. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Nie rozmawiali ze
sobą podczas posiłku, a ciszę wypełniał dźwięk telewizora i stukot kropel
deszczu o szybę. W końcu, kiedy wszyscy zjedli, Ryan pozbierał papierki i puste
kubki po kawie, i wrzucił wszystko do jeden z toreb, w których przyniósł
śniadanie. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Dziękuję za pomoc. Na mnie już czas – odezwał się krótko Dorian i
wstał z miejsca. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Masz dokąd pójść? – Zapytał Ryan, odwracając się w jego stronę.
Przyjrzał mu się. Chłopak był wręcz niezdrowo chudy. Spojrzał mu w oczy,
oczekując odpowiedzi. Widział wahanie na twarzy chłopaka, więc już znał
odpowiedź. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Coś wymyślę – odparł i naciągnął rękawy bluzki Patricka z zamiarem
wyjścia. Książę wstał z miejsca i podszedł do Doriana. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– My też się dzisiaj stąd wynosimy. Jeśli nie masz lepszego pomysłu,
co ze sobą zrobić, zostań z nami. Może się na coś przydasz – powiedział Patrick
i uśmiechnął się do niego w swój łobuzowaty sposób. Ryana zawsze dziwiła
postawa chłopaka, który przecież nie wydawał się być zbuntowanym nastolatkiem.
Postanowił, że kiedyś go o to delikatnie wypyta.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Dorian widocznie się wahał. Patrzył raz na
Patricka, raz na Ryana, aż w końcu westchnął i odparł:</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Tylko na kilka dni. – Ryan uśmiechnął się szeroko i przeszedł przez
pomieszczenie do swojego łóżka, po czym niemal rzucił się na nie z nadzieja, że
zdąży zaznać choć jeszcze chwilę odpoczynku przed kolejną „przeprowadzką”. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">***</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Tak jak Claudius
zapowiedział, rozeszli się – Claude wyruszył do stolicy, a William i Feliks na
zachód do Kanału Liberto. Mieli zamiar przepłynąć nim i dostać się do
Alimartis. Właśnie tam chcieli rozpocząć poszukiwania czarownicy, Violetty
Talister. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Minęło kilka dni
od pojednawczej nocy, jaką spędzili w gospodzie. Mieli naładowane juki
prowiantem i innymi, niezbędnymi rzeczami. Will czuł znużenie przez dłużącą się
podróż, która przez pogorszone warunki pogodowe była jeszcze bardziej
nieznośna. Żałowali z Feliksem, że nie wynajęli powozu, bo przynajmniej mieliby
gdzie się schronić przed deszczem w nocy. Jednak teraz, kiedy czarodziej na
nowo dysponował magią, nie zamierzał aż tak narzekać. Co wieczór rozkładali
namiot, który dzięki odpowiednim zaklęciom nie przemakał i nie zrywał się
podczas silnych podmuchów wiatru. Do granicy zostały im ze dwa dni drogi, a że
nie mogli szybko jechać, Feliks przewidywał, że nawet trzy. Oczywiście o ile nic
nie wydarzy się po drodze…</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Zbliżali się do
granicy, gdzie znajdowała się jedna z prowincji Veronii. Na pierwszy rzut oka
można było stwierdzić, że jest to dość uboga wioska, niezbyt zaludniona. Minęli
kilka pierwszych, skromnych domostw, a niedługo potem dojechali do centrum
miejscowości, gdzie wybudowało się najwięcej mieszkańców. William przyglądał
się im z zaciekawieniem. Na pierwszy rzut oka było widać, że to nie wampiry –
ci nigdy nie mieszkaliby w podobnych warunkach. Zastanawiało go, dlaczego
ludzie mieszkali w królestwie wampirów z własnej woli, więc zapytał o to Feliksa.
</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Dobrze postawiłeś pytanie – odparł na początku czarodziej, by po
chwili kontynuować. – Recz w tym, że oni nie mieszkają tu z własnej woli. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Jak to? – Zapytał szczerze zdziwiony książę.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Są związani kontraktem krwi. Kilka wieków temu mieszkał tutaj bardzo
bogaty hrabia, który zapragnął mieć na własność całą osadę, z którą sąsiadował.
Domyślasz się do jakich celów? Niestety nie mógł znaleźć okazji, jak do owego
stanu rzeczy doprowadzić. Owa okazja nadarzyła się, gdy uciążliwa od dłuższego
czasu stara wiedźma, zamieszkująca skromną posiadłość nieopodal osady, rzuciła
klątwę na przywódcę wioski. Mężczyzna był bardzo lubiany przez swoich ludzi,
dlatego ci zapragnęli zemsty. Udali się do wpływowego hrabi, który obiecał
zabić wiedźmę. W zamian za to powiedział, że chce zostać ich nowym
zwierzchnikiem. Ludzie bezmyślnie się zgodzili, podpisując z nim bardzo
niewygodny kontrakt, o którego treść o dziwo nie dbali. Myślę, że to z powodu
analfabetyzmu, który hrabia perfidnie wykorzystał. Kontrakt zawierał zwięzłą,
krótką, jednak dosadną kwestię. Mianowicie, że każdy mieszkaniec osady miał
obowiązek powierzyć swoje życie sprawującemu władzę panu, a owy obowiązek
przekazuje z pokolenia na pokolenie. To spowodowało, że kontrakt krwi
obowiązuje do dzisiaj, pomimo tego, że władzę sprawuje inny hrabia, jego wnuk,
czy prawnuk, tego już nie wiem. – William słuchał Feliksa z przejęciem.
Zastanawiał się, jak to możliwe, że nikt nadal nic z tym nie zrobił.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Z prawem krwi nie ma żartów – powiedział zmienionym tonem, który
Feliks miał okazję słyszeć jedynie parę razy. Zazwyczaj, kiedy omawiał z
chłopakiem jakieś drażliwe sprawy, dotyczące poszkodowanym mieszkańców, jego
poddanych, czy też innych, tragicznych historii i legend. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Zdecydowanie – dodał Feliks, zauważając, że przed jednym z domów
rozgrywa się jakaś poruszająca sytuacja. Kobieta w średnim wieku zanosiła się
szlochem i szarpała za rękaw jakiegoś mężczyznę w formalnym stroju i z bronią
przy pasie. Dwóch pozostałych trzymało roztrzęsionego i widocznie
przestraszonego chłopca, na oko Willa nastoletniego i raczej młodszego od
niego. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Błagam! To jeszcze dziecko! Chorowity, słaby, wątły! Błagam,
zostawcie go! – krzyknęła, ale w tym samym czasie żołnierz odepchnął kobietę,
widocznie zniecierpliwiony. Ta upadła na ziemię i uderzyła głową o drewniany
stopień. W tym czasie mężczyźni zaczęli odchodzić, ciągnąc za sobą stawiającego
opór chłopaka. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Mamo! Mamo! – krzyczał płaczliwie i wyrywał się, niestety na próżno.
Feliks i Will aż przystanęli, nieco zaniepokojeni i poruszeni sytuacją. Kiedy
mężczyźni oddalili się, czarodziej zeskoczył z konia i podbiegł do kobiety,
która musiała być trochę ranna, bo trzymała się za głową, nieprzerwanie płacząc
i kołysząc się w spazmach. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Mogę pani pomóc? Zraniła się pani w głowę – powiedział, łapiąc ją
ostrożnie za ramię. Ta uniosła na niego mokre od łez spojrzenie, które było w
dodatku zdezorientowane jego nagłym pojawieniem się. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Ach, panie! Zabrali mojego Lucasa! Moje jedyne szczęście! A on taki
niewinny, taki zawsze schorowany! Na Boga, za co on jego zabrał?! – Płakała i
chowała twarz w dłoniach na przemian. William złapał za uzdę konia czarodzieja
i nadal siedząc w siodle, podjechał nieco bliżej. Zmarszczył brwi w zatroskanym
wyrazie. Było mu żal tej biednej kobiety. Kiedy był już dostatecznie blisko,
zsiadł z konia. Przywiązał zwierzęta do najbliższych drzew, po czym podbiegł do
Feliksa. Czarodziej wykonywał jakieś zaklęcie, machając różdżką nad głową
kobiety. Will nie mógł się nadziwić z jaką elegancją ta była wykończona. Była
prosta, ale przy tym wystarczająco szykowna, by pasować na różne okazje. Chociaż
William nie wyobrażał sobie sytuacji, w której Feliks miałby czarować na jakimś
balu czy coś… No chyba, że odstawiałby magiczne sztuczki na rynku w Sarihmas.
Tego wcześniej nie brał pod uwagę. Tak, ta różdżka zdecydowanie pasowałaby na
jakieś przedstawienie ze sztuką iluzji. Feliks włożyłby czarny frak, cylinder i
może miałby jeszcze laskę przy boku. Ach, aż go załaskotało w podbrzuszu na
samą myśl. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Jego brudne
przemyślenia przerwał głos Feliksa.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Pomóż mi zaprowadzić tę panią do środka. – Will pokiwał pośpiesznie
głową i zaraz obszedł kochanka i kobietę, by złapać ją po drugiej stronie pod
ramię. Zaprowadzili ją do środka. W przedsionku stała jedynie miotła i jakaś
skrzynka z pustymi słoikami. Gdy weszli głębiej do domu, znaleźli się w kuchni.
Tam kazała się zaprowadzić kobieta. Usiadła przy stole i schowała twarz w
dłoniach. William dostrzegł, że te były bardzo spracowane, a po skromnym
wnętrzu domu mógł wywnioskować, że ledwo wiązała koniec z końcem. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Dziękuję za pomoc – szepnęła ciężkim i zrezygnowanym głosem. Will
stał koło Feliksa i za bardzo nie wiedział, co robić. Zerknął na kochanka,
który za to przypatrywał się kobiecie i wyglądał na poruszonego. To nieco
zdziwiło Williama. Nie, żeby miał Feliksa za bezuczuciowego dupka, broń Boże. W
kwestii jego uczuć wiedział naprawdę wiele, z pewnością więcej, niż Ryan,
Patrick czy Claudius. Jednak to była dla nich obca kobieta – oczywiście, jemu
też było jej żal, ale nie wydawało mu się, żeby mogli jej w jakiś sposób pomóc.
</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Kim byli ci ludzie, którzy zabrali pani syna? – zapytał w końcu
czarodziej. Kobieta poderwała na niego wzrok, widocznie nie spodziewając się, że
nadal tu są. Przetarła oczy lnianą chusteczką i drżącymi ustami powiedziała:</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– To byli strażnicy hrabiego Filipa z rodu Campbellów. Lucas skończył
piętnaście lat kilka dni temu. Wydano nowe rozporządzenie… Hrabia wprowadził je
w życie po śmierci ojca, hrabiego Charlesa. Mówi ono, że każda młoda osoba po
ukończeniu piętnastego roku życia ma obowiązek pełnić służbę we dworze
panującego pana na okres przez niego ustalony. A Lucas taki chorowity… Przecież
on nie zniesie codziennego oddawania krwi temu… temu… potworowi. – Na koniec niemal szepnęła. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Bardzo nam przykro – powiedział Will. Ponownie spojrzał na kochanka,
który tym razem przygryzał wargę, widocznie nad czymś intensywnie myśląc. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Gdzie mieszka hrabia Filip? – zadał pytanie. Kobieta przyjrzała mu
się uważniej i wyglądała na jeszcze bardziej zdziwioną, niż poprzednio. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Na wschód za lasem, na jednym ze wzgórz. Ale co panowie chcą
zrobić…? – zapytała nieco zaniepokojona. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Myślę, że odwiedzimy hrabiego i zorientujemy się, co z pani synem.
Tym czasem proszę o siebie dbać. Do widzenia – powiedział, ukłonił się i
poczekawszy, aż i Will się pożegna. W końcu zostawili kobietę i wyszli na
zewnątrz, gdzie książę uzewnętrznił wszystkie swoje obawy i pytania kotłujące
mu się w głowie. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Mówiłeś serio o tych odwiedzinach u hrabiego? – Feliks zerknął na
niego krótko, po czym przytaknął, aż w końcu rzucił:</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Najzupełniej serio. – Will sapnął cicho pod nosem, zmierzając w
stronę swojego konia, któremu nadal nie wymyślił imienia. Wahał się nad Kapcio
od Kapitana Ameryki i nad Hulkiem. Feliks nie miał podobnych problemów – nazwał
swojego konia Lukier. Will nigdy nie podejrzewał go o tak niezwykłą
pomysłowość, naprawdę. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Po co? W dodatku będziemy nadkładać drogi, bo ze słów tej kobiety,
pan hrabia mieszka kompletnie dla nas nie po drodze – mówił Will, wsiadając na
swojego Kapcio - Hulka. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Istnieje możliwość, że znam hrabię Filipa i chcę się o tym przekonać
– odparł czarodziej i ścisnął w dłoniach lejce. Wbił strzemiona w boki swojego
wierzchowca, by ten ruszył i dodał: – Rusz się, Lukier. – Will na początku
zrobił zdziwioną minę, kolejno wkurzoną, a następnie… zniechęconą. Znał go? Ach
tak. Więc książę już się domyślał, jak Feliks znał hrabiego Filipa i nie miał
ochoty nawet o tym myśleć, a co dopiero dyskutować. Dlatego nie odzywał się
przez większość drogi, zupełnie nabzdyczony, co oczywiście nie umknęło uwadze
Feliksa. Mimo to czarodziej nie zamierzał nic z tym robić. Dlatego jechali w
ciszy, jeżeli w jej pojęciu mieścił się szum wiatru, śpiew ptaków, szelest traw
i liści wokół.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">***</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Już następnego
dnia wykupili dwa bilety na lot do Moskwy. Zamierzali jeszcze kupić kilka
kompletów ubrań i bielizny, a także <i>najeść
się </i>przed lotem.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Późnym wieczorem,
kiedy załatwili już wszystko, poza konkretnym posiłkiem, udali się do
najbliższego klubu, gdzie mieli zamiar kogoś upolować. Dymitr, podobnie jak
Patrick był zaskoczony unowocześnionym światem. Oczywiście nie okazywał tego aż
tak, jak książę. Jednak widział spore różnice i czasem musiał ze wstydem
przyznać, że nie wiedział jak reagować w niektórych sytuacjach. Podobnie było w
chwili, gdy weszli do klubu… pełnego niemal nagich gejów. Był tak oszołomiony,
że ledwo oddychał. Rozglądał się dokoła, nieco przytłoczony światłami, hałasem
i muzyką, jakiej nigdy dotąd nie słyszał. Szedł automatycznie za Michaelem,
który prowadził ich w stronę baru. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Co podać? – zapytał barman, zwracając wzrok na nowoprzybyłych gości.
</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Dwie whisky z lodem – rzucił
Michael, przyglądając się oczarowanemu i nieco zdezorientowanemu Dymitrowi. W
tamtej chwili był jeszcze bardziej uroczy niż zwykle, ale nie śmiał tego
powiedzieć na głos. Dymitr nie lubił być uroczy. No, przynajmniej tak ciągle
powtarzał. Barman przygotował im napój, postawił przed nimi dwie szklanki z
kolorowym płynem, po czym przeszedł wzdłuż baru, by przyjąć kolejne zamówienia.
Ani Dymitr, ani Michael nie sięgnęli po alkohol. Z oczywistych powodów nie
mogli pić niczego, co nie było krwią. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Widzisz kogoś interesującego? – zapytał Michael, nadal wpatrując się
w kochanka. Był oczarowany jego wyrazem twarzy. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Michael, to raj na ziemi – westchnął, oblizawszy wargi. Młodszy
wampir zaśmiał się i przyciągnął go do swojego boku. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Wybierz kogoś – zaproponował z nieniknącym uśmiechem. Dymitr zerknął
na niego, chcąc się upewnić, że ten mówi poważnie. Kiedy się o tym dostatecznie
mocno przekonał, uniósł się na palcach i pocałował mężczyznę. Michael oddał
pocałunek, ale nie przedłużał go, chcąc się przekonać, kogo Dymitr dla nich
wybierze. Przecież musieli się porządnie posilić przed lotem. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Blondyn migał co
jakiś czas Michaelowi przed oczami, ginąc w tłumie półnagich, młodych i
apetycznych ciał mężczyzn tańczących na parkiecie w sposób co najmniej wyuzdany.
Nie to żeby narzekał – wręcz przeciwnie, był zachwycony. Od pół roku nie miał
okazji odwiedzić podobnego miejsca, więc zamierzał się tym nacieszyć. Ale z
drugiej strony przez cały ten czas miał przy sobie Dymitra i to zdecydowanie
rekompensowało mu wszelkie niedogodności płynące z przebywania w Sarihmas. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> W końcu Dymitr
wrócił, trzymając za rękę młodego, umięśnionego mężczyznę. Był przed
trzydziestką, opalony, ciemnowłosy i porządnie wstawiony. Michael zaprowadził
ich do wyjścia, przedzierając się przez tłum. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Gdzie idziemy? – zapytał zdziwionym głosem ich nowy towarzysz. I
kolacja w jednym. Dymitr zerknął na niego i uśmiechnął się. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Do hotelu. Wynajęliśmy tam pokój – wyjaśnił krótko blondyn. Chciał
zatopić krwi w jego szyi. Zwrócił na niego uwagę, bo był młody, przystojny,
zadbany i ostro wstawiony, a nie miał od bardzo dawna okazji napić się krwi
kogoś, kto miał w niej alkohol. To zawsze było inne uczucie. Miał nadzieję, że
Michaelowi to odpowiadało. Obserwował jego pierwszą reakcję, kiedy wyłonił się
z tłumu przy boku nowopoznanego mężczyzny. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Czyli… zamierzamy we trzech… – brzmiał, jakby się peszył, na co
Dymitr uniósł brwi w zdumieniu. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Chyba nie jesteś pruderyjny? Bo na nieśmiałego mi nie wyglądasz –
zaśmiał się straszy wampir i ponownie przyjrzał się przystojnemu szatynowi. Ten
oblizał usta, po czym uśmiechnął się półgębkiem.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Tak się tylko upewniam – skwitował. – Jestem Paul – przedstawił się
po chwili. Michael i Dymitr po chwili zrobili podobnie. Chodniki i ulice były
mokre od deszczu, który padał przez cały dzień. Dopiero teraz przestało, co
przysunęło na myśl Dymitrowi, że może niebo się nad nimi zlitowało. Ostatecznie
wyrzucił z głowy podobny pomysł, dochodząc do wniosku, że nad wampirami, które
zamierzają wyssać krew z niewinnego człowieka, niebo na pewno się nie ulituje. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Pół godziny
później byli na miejscu. Ostatecznie wzięli taksówkę, bo żaden z nich nie
chciał zwlekać – Dymitr i Michael z oczywistych względów, zaś Paul przez złudną
myśl o tym, jak cudownie będzie przespać się z dwoma facetami naraz. Michael
wpuścił ich do środka skromnego pokoju. Obaj z kochankiem doszli do wniosku, że
nie ma sensu przepłacać za drogie pokoje w równie drogich hotelach. Obaj
doświadczyli w życiu luksusu i nędzy, także takie warunki były dla nich zupełnie
normalne.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Skoczę jeszcze do łazienki – oznajmił Paul i zniknął za drzwiami,
które znajdowały się naprzeciw wejścia. Dymitr spojrzał na kochanka i
uśmiechnął się lekko, po czym opadł na łóżko i położył się na nim z impetem.
Michael przysiadł obok niego i pomasował mu udo, swoją męską, dużą dłonią.
Dymitr przeciągnął się, mając nadzieję na smaczny posiłek. Przez jego wygibasy
pościel się skołtuniła, ale materiał ubrania trochę go powstrzymywał. Po chwili
zdjął z siebie koszulę i rozpiął spodnie, bo nieprzyjemnie go uciskały.
Przyzwyczaił się do zwiewnych ubrań, które nosił w Sarihmas. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Jemy od razu, czy dopiero po wszystkim? – zapytał Michael. Dymitr
uniósł na niego spojrzenie swoich jasnym i wąskich oczu, a w końcu po krótkim
namyśle odparł. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Jemy w trakcie. Potem jeden z nas go zahipnotyzuje, żeby nie
panikował, a dokończymy zabawę we dwóch. Odpowiada ci taki scenariusz? –
zapytał z rozbawieniem, uśmiechając się do kochanka. Michael zamruczał z
aprobatą i pochylił się do chłopaka, by cmoknąć jego różowe i pełne usta.
Pogłaskał mu policzek swoją dużą i silną dłonią, ale mimo to zrobił to czule i
delikatnie. Dymitr przyciągnął go do siebie bliżej, przez co Michael zawisnął
nad nim i był bardzo, bardzo blisko. Niestety nadal w ubraniach, co blondyn potraktował
pomrukiem dezaprobaty. Chciał go już. Nagiego, gotowego i tylko jego. Przez
chwilę przebiegła mu na myśl pierwsza z wymienionych przez Michaela opcji, by
zjeść tego całego Paula od razu i zająć się tylko sobą. Ale wtedy przypomniał
sobie, jaki ten śniady mężczyzna jest przystojny i jak się na niego napalił w
tym klubie.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Pocałował go,
wyciągając się nieco w górę, ale młodszy wampir zaraz odpowiedział na
pocałunek, więc Dymitr ponownie oparł głowę o poduszkę i tylko objął kochanka
ramionami wokół szyi. Był już na tyle twardy, że nawet bielizna mu
przeszkadzała. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Drzwi otworzyły
się i stanął w nich Paul, nowy towarzysz tej nocy, dwóch wiekowych wampirów,
którzy chcieli napić się jego krwi, a o czym on nie miał o tym bladego pojęcia.
</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Nie poczekaliście na mnie – zarzucił im, stojąc już zupełnie nago.
Widocznie zostawił swoje ubrania w łazience. Michael oderwał się niechętnie od
ust Dymitra, by obejrzeć się za siebie i zlustrować wzrokiem ciało młodego
mężczyzny. Był opalony i umięśniony. Dość łagodnie, ale to nie sprawiało, że
tracił na swojej posturze. Wciąż wyglądał na typowego byczka. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Chodź do nas, to może zdążysz nadrobić wszystko, co cię ominęło –
powiedział mrukliwie Dymitr, wyciągając się pod Michaelem, ocierając się przy
tym z błogą miną. Paul nie czekał nawet sekundy. Podszedł do łóżka luźnym
krokiem i położył się po drugiej stronie blondyna. Sięgnął ręką do jego uda i
pomasował je z wprawą, choć w odczuciu starszego wampira, jego ukochany robił
to lepiej. Mimo wszystko nie zamierzał narzekać, bynajmniej. Chciał ich obu
przy sobie, żeby się nim zajęli i zrobili mu najlepiej, jak tylko umieją.
Michael odsunął się na chwilę, by ściągnąć z siebie ubranie. Paul zdjął z
Dymitra bieliznę i od razu zaczął masować już lekko sztywnego członka blondyna.
Michael przyjrzał się temu z mieszanymi uczuciami, ale z drugiej strony
wiedział, że dla Dymitra to nic nie znaczy. Przeciwnie było w przypadku
Patricka. Ale całe szczęście księcia tu teraz nie było, więc wampir nie musiał
się niczym przejmować. Był dla Dymitra najważniejszy i nie śmiał w to wątpić. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> W pokoju było
ciemno, jedynie przez okna wpadały światła dobiegające z zewnątrz. Paul leżał
na łóżku, ujeżdżany przez Dymitra, a Michael siedział obok z przymkniętymi
oczami, zaspokojony i odprężony. Teraz do pełni upojenia brakowało mu tylko
krwi. Nie musiał długo czekać, bo po chwili usłyszał słowa kochanka. Wtedy też
uchylił powieki i spojrzał na niego, łaknąc
te słowa tak mocno, jakby sam miał być zahipnotyzowany. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Nie bój się, Paul – szepnął Dymitr, by chwilę później zatrzymać się
na moment i złapać twarz mężczyzny w swoje dłonie. – Nie krzycz i nie wyrywaj
się – dodał, patrząc głęboko w oczy ich bezbronnej ofiary. Mężczyzna patrzył mu
w oczy bez słowa. Widać hipnoza zadziałała. – Wszystko będzie dobrze – szepnął
na koniec Dymitr i zerwał kontakt wzrokowy, by przesunąć usta na szyję
mężczyzny i zatopić w niej kły. Zamruczał, czując przyjemnie ciepłą i smaczną
krew rozlewającą mu się w ustach. Michael przełknął ślinę, czując ten cudowny
zapach. Przysunął się trochę i chwycił rękę Paula. Pogładził palcami odstające
żyły, aż w końcu nie zwlekając dłużej, pochylił głowę i zatopił zęby w
nadgarstku mężczyzny. Westchnął błogo. Był taki głodny! </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Przerwali
posiłek, zanim Paul stracił kontakt z rzeczywistością. Nie chcieli go zabijać,
bo nie mieli w tym żadnego celu. Tego uczył Alexander Dymitra, i tego Dymitr
uczył Michaela. Nie brudzić rąk, kiedy to nie było konieczne. Wystarczy, że
usta mieli usmarowane. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Dymitr opadł na
łóżko, nadal ze wzwodem i uczuciem potęgującego podniecenia. Czuł, że nawet
temperatura jego ciała wzrosła i miał świadomość, że podobnie musiało być z
Michaelem. Nie było szans, żeby pozwolił mu teraz zostawić siebie samemu sobie,
więc gdy tylko młodszy wampir za pomocą hipnozy kazał zasnąć Paulowi, blondyn
przywołał go do siebie gestem dłoni, zachęcająco rozkładając nogi i uśmiechając
się przy tym bezwstydnie. Michael odpowiedział podobnym wyrazem twarzy, aż w
końcu w zawrotnym tempie dopadł kochanka i przycisnął go do pościeli
zdecydowanym ruchem. Dymitr sapnął z podniecenia i odetchnął głębiej. Przez tę
krew czuł się niemal tak samo, jak wtedy, kiedy był jeszcze człowiekiem. To
było dziesiątki wieków temu, a mimo to miał wrażenie, jakby wcale nie minęło
tak dużo czasu. Poczuł palce kochanka między pośladkami. Te wsunęły się w niego
bez problemu, robiąc mu dobrze i doprowadzając go do końca szybciej, niż się
spodziewał. W dodatku wampir cały czas był blisko niego. Nie całował go i nie
pieścił nigdzie indziej, ale sam fakt, że przez cały ten czas wpatrywał się w
blondyna z tą swoją dzikością i nieprzewidywalnością, budził w nim zapomniane
uczucie kruchości i bezbronności. Niby wiedział, że gdyby chciał, mógłby jednym
ciosem połamać kości Michaelowi, ale nawet z tą świadomością czuł się tej nocy
inaczej. To było cudowne, ale też trochę straszne. Prawdopodobnie właśnie z
tego powodu takie podniecające.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">*** </span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Nie mieli za
bardzo pomysłu, gdzie zacząć poszukiwania Jamesa Blacka. Opowiedzieli pół
prawdy Dorianowi na temat tego, co robią na Ziemi. Mianowicie, że szukają
mężczyzny, który z pewnością jest powiązany z magicznym wymiarem, a dodatku ma
coś, co jest im potrzebne. Dorian logicznie osądził, że najlepiej będzie zacząć
szukać w miejscach, gdzie przewijają się osoby powiązane z magią i innymi
światami. W dodatku znał takie miejsca i do jednego z nich postanowił
zaprowadzić chłopaków. Oni się zgodzili, nie mając w zanadrzu żadnego, lepszego
pomysłu. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Trafili pod
obskurną kamienicę<span style="display: none; mso-hide: all;">kamienicyod
obskurnezauważone. oczucie zostanie w końcu zauważone. obą tego przyznać. </span>,
położoną w dzielnicy, której mieszkańcy zdecydowanie mogli budzić mieszane
uczucia. Patrick oglądał się na każdego podejrzanie. Zwłaszcza na dzieci, które
na pozór niewinne, często próbowały dobrać mu się do kieszeni podczas wesołego
obskakiwania wokół i robienia chaosu. Dostał lekkiej migreny, nie będąc
przyzwyczajonym do ogólnego huku miasta, a już w ogóle do kolejnych atrakcji w
postaci zdemoralizowanych maluchów. Szedł blisko Ryana, mając nadzieję, że ten
uratuje go z pieprzonej opresji. Jednak Ryan był zbyt mocno zaabsorbowany
tyłkiem Doriana, który kręcił się na boki trochę nęcąco. Patrick to zauważył i
czuł lekką zazdrość, ale nie zamierzał przed sobą tego przyznać. Jedyne, co
zrobił, to naburmuszył się i cały czas milczał. Miał nadzieję, że jego złe
samopoczucie zostanie dostrzeżone. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Weszli do klatki,
równie zaniedbanej, co cały budynek zewnątrz. Pachniało też średnio, czego
Patrick nie zamierzał nawet ukrywać, bo wydał z siebie jęk obrzydzenia, po czym
zasłonił nos rękawem bluzy. W najgorszych dzielnicach Sarihmas tak nie cuchnie,
a arystokraci skarżą się na biedę – pomyślał oburzony. Zaczęli wspinać się po
drewnianych i trzeszczących schodach na górę. Patrick stawiał kroki ostrożnie,
nie chcąc utknąć w tym spróchniałym, starym drewnie. Ryan podobnie, szedł dość
ostrożnie, za to Dorian stawiał pewnie kroki, choć nadal robił to ze znaną
sobie gracją i wdziękiem. Patrick też by tak umiał, na pewno. Po prostu mu się
nie chciało. Zauważył, że młody wampir nadal gapił się na tyłek chłopaka, który
gdzieś ich prowadził i z każdą chwilą był coraz bardziej wnerwiony. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Odwiedzimy Edvarda, czarnoksiężnika, który może wam pomóc.
Oczywiście nic za darmo, pewnie sobie czegoś zażyczy, ale spokojnie – wyjaśnił
w końcu Dorian, wciąż krocząc i pokonując kolejne schody i piętra. Przerwał na
parę minut, aż w końcu zatrzymał się przed drzwiami z numerem 69. Ryan
uśmiechnął się pod nosem, ale nic nie powiedział. Miał wątpliwości, czy aby
jego towarzysze załapią, o co w ogóle mu chodzi. – Niczego nie dotykajcie – dodał, zerkając na
nich przez ramię. Minę miał śmiertelnie poważną, toteż Ryan postanowił wziąć
sobie tę radę do serca. Oczywiście Patrick zdawał sobie sprawę z konsekwencji
ruszania rzeczy czarnoksiężnika. Klątwy nigdy nie były niczym dobrym. Przekonał
się o tym na własnej skórze. A jeszcze lepiej jego dziadek, wuj i ojciec. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Drzwi otworzył im
młody, czarnoskóry mężczyzna. Uśmiechnął się bokiem ust do Doriana, który oparł
o futrynę jego ramię. Dłoń drugiej ręki wsunął do kieszeni spodni. Przez kilka
długich sekund po prostu patrzył na mężczyznę z podobnym uśmiechem, aż w końcu
powiedział:</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Witaj, Edvard. Kopę lat – parsknął z ironiczną miną, po czym
przeszedł obok mężczyzny, ocierając się o niego i bynajmniej nie czekając na
zaproszenie. Czarnoksiężnik, ubrany w proste, materiałowe spodnie i rozpiętą
marynarkę bez koszuli pod spodem, obdarzył ich wyniosłym spojrzeniem, po czym
przepuścił w drzwiach. Weszli do środka, gdzie pachniało już zdecydowanie
lepiej, ale wciąż podejrzanie. Wnętrze za to było nieco przyjemniejsze dla oka.
Ryan przyglądał się dziwnym przedmiotom wiszącym z sufitu, a także meblom
zapchanym książkami, figurkami i przedmiotami, których Ryan nie umiał nawet…
nazwać. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Tędy – powiedział Edvard, niskim, ale łagodnym głosem. Głosem, który
zdawał się wdzierać do najgłębszych zakątków duszy. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Przeszli przed
jedno pomieszczenie, by trafić do jakiejś… kaplicy! To już kompletnie zbiło
Ryana z tropu. Od chwili, gdy zobaczył ołtarz, na którym paliły się świece i
jakieś dziwne pachnidła, poważnie zastanawiał się, czy to dobrze, że tutaj
trafili. Zerknął na Patricka, który również wydawał się odrobinę zdziwiony, ale
książę wciąż był spokojny. Więc i Ryan odetchnął. Na razie. Mimo to postanowił
nadal być czujnym. Bardziej czujnym, niż na początku zakładał. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Dorian już
siedział wygodnie rozpostarty na jednej z wielkich poduch rozłożonych na ziemi
wyłożonej wzorzystym dywanem, wykończonym złotymi frędzlami. Całe… mieszkanie,
choć bardziej cholerna świątynia, była urządzona z przepychem i rozmachem.
Wszędzie było wszystkiego pełno, na dodatek to wszystko było zwykle kolorowe i
wzorzyste. Ryan dostawał oczopląsu. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Czego chcesz, Dorian? – zapytał ciemnoskóry czarnoksiężnik i założył
ramiona na piersi. Nie wydawał się być szczególnie zadowolony z obecności
chłopaka w swoim domu. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Moi przyjaciele potrzebują drobnej przysługi. I tymczasowego
schronienia – dodał już z milszą miną. Widać nie miał zbyt wielu opcji, jak
niby wcześniej zakładał. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Skoro oni go potrzebują, ty nie jesteś tutaj potrzebny – zauważył
Edvard, łapiąc za słowa demona. Dorian wstał ze swojego miejsca i podszedł do
mężczyzny w tym swoim zmysłowym stylu. Oparł dłonie na jego piersi i zajrzał mu
w oczy z dołu. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Wręcz przeciwnie. Z chęcią dotrzymam im towarzystwa – odparł, po
czym zabrał dłonie z nagiej i ciepłej skóry mężczyzny z zamiarem odejścia, ale
czarnoksiężnik przytrzymał go przy sobie, łapiąc za oba nadgarstki. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Niczego jeszcze nie obiecałem. – Po tych słowach puścił chłopaka,
wręcz odpychając od siebie jego ręce. Dorian odsunął się z niewzruszoną miną,
by podejść do lustra z grawerowaną, srebrną ramą. Przejrzał się w nim z
uśmiechem wyrażającym samozachwyt, jak ocenił w duchu Patrick. – Czego chcecie?
– zapytał czarnoksiężnik i przeniósł swój ciemny wzrok na Ryana i Patricka.
Wampir i książę spojrzeli po sobie, chcąc niewerbalnie ustalić, który z nich
będzie mówił. Padło na Patricka, jako że on wykazywał się większą elokwencją.
Niestety też nie przebierał zbytnio w słowach. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Szukamy mężczyzny o nazwisku James Black. Jest on w posiadaniu
czegoś, co nas interesuje. Niestety nie wyczuwam od ciebie zbyt silnej energii,
czarnoksiężniku, więc wątpię, że będziesz w stanie nam pomóc. Sprawa dotyczy
zaawansowanych czarów, więc dziękujemy za gościnę, ale nie sądzę, byś…</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– James Black, który ma Kamień Wyzwolenia, nie przebywa w Stanach –
powiedział mężczyzna beznamiętnym tonem. Patrick spojrzał na niego z szokiem.
Skąd on…? – Zawrzyjmy umowę. Powiem wam więcej, ale musicie coś dla mnie zrobić
– dodał Edvard, przyglądając się obu młodzieńcom. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– O co chodzi? – zapytał Ryan, będąc w mniej zdezorientowanym stanie,
niż książę. Cóż, na początku nie zapowiadało się to w ten sposób. To właśnie
wampir wyglądał na tego spłoszonego i niedowierzającego. Ostatecznie właśnie
Patrickowi zabrakło języka w buzi. Czarnoksiężnik, gdy tylko usłyszał pytanie
Ryana, uśmiechnął się profesjonalnie i splótł dłonie na plecach. Przeszedł
przez pomieszczenie, rzucając przy okazji krótkie spojrzenie Dorianowi. Zaraz
jednak odparł:</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– To nic wielkiego… Zaledwie drobna przysługa – zaczął, zwracając tym
samym uwagę Doriana. Chłopak przyjrzał mu się badawczo, analizując jego słowa i
zachowanie. Już wiedział, że z pewnością nie było to coś błahego. – Znajdźcie
Królika, to powiem wam, co wiem. – Ryan uniósł brwi, zaskoczony absurdalnym
wydźwiękiem słów mężczyzny. Ten jednak wyglądał dość poważnie, przynajmniej
taką miał minę, zaś jego postawa emanowała wręcz powagą. Ton też miał oficjalny
i pewny siebie. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Kim on jest? – zapytał Patrick, odzyskując na nowo głos. Dorian
wyglądał na zaniepokojonego. Wyręczył Edvarda i wyjaśnił krótko</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– To jego siostra. – Patrick tego nie skomentował. Obawiał się, że tym
razem nie odezwie się tak szybko, jak przed chwilą. Siostra, na którą ktoś mówi
Królik. Aha. Nie no, super. – To niby nic takiego? Jest potężniejsza od ciebie,
nikt z naszych nie chce z nią zadzierać – powiedział Dorian innym głosem, niż
ten, którego używał najczęściej. Był widocznie spięty i czujny. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Chcę jedynie, byście jej coś przekazali, nic więcej. To raczej nie
doprowadzi do uszczerbku na zdrowiu któregoś z was, bo rozumiem, że i ty,
Dorianie, bierzesz udział w misji. Jakże bezinteresownie z twojej strony –
zakpił z niego czarnoksiężnik, uśmiechając się złośliwie, co Dorian skwitował
tylko fałszywie uroczym uśmiechem. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Nie mylisz się, znalazłem w życiu nową drogę – odparł z przekornym
uśmiechem, chcąc subtelnie załagodzić między nimi spór, którego sam był
inicjatorem. Przynajmniej na samym początku. – Wyjaśnij, proszę, o co chodzi –
dodał, oczekując, że czarnoksiężnik nakreśli im chociaż to, czego od nich żąda.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Dostałem informację, że Królik wróciła do Nowego Jorku. Chciałbym
się z nią skontaktować, ale niestety, jak wiesz Dorianie, mam tymczasowy areszt
domowy – syknął w jego stronę ze średnio przyjemną miną. Patrick i Ryan
wymienili znaczące spojrzenia. Cóż, nawet ten drugi domyślił się, że sprawcą
kłopotów czarnoksiężnika był nie kto inny, jak sam Dorian. W końcu Edvard
odchrząknął, by kontynuować.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Od jutra zaczniecie poszukiwania. Dam wam namiary na człowieka, u
którego Królik być może się zatrzymała. Jeśli nie, będziecie musieli dać sobie
radę sami. Przebiegła złośnica rzuciła czar blokujący, przez co nie jestem w
stanie jej zlokalizować – wyjaśnił ze zniesmaczoną miną. Dorian uśmiechnął się
bokiem ust. Podszedł do mężczyzny i zatrzymał się w niewielkiej odległości od
niego. Nie dotknął go jednak, mimo że nęcił swoją bliskością. Ryan już miał
okazję przekonać się parę razy, jak to jest być blisko Doriana. Cóż, było…
elektryzująco. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– To wszystko ustalone, możesz na nas liczyć – powiedział Ryan,
uśmiechając się przyjaźnie. Patrick zerknął na niego. Tak, to spojrzenie
zdecydowanie można było nazwać spojrzeniem Ryana. Tylko on się tak uśmiechał.
Beztrosko, szczerze i chłopięco. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Nie do końca – zaprzeczył Dorian, spoglądając na dwójkę swoich
nowych towarzyszy. – Uważam, że najlepiej będzie sporządzić umowę – oznajmił,
na powrót zerkając w stronę Edvarda. Ten uśmiechnął się kpiąco, ale pokiwał
głową. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Chytrze, jak na ciebie przystało – skwitował, odchodząc w stronę
futryny przysłoniętej pozłacanymi i wiszącymi do ziemi frędzlami. Zniknął za
nimi, by wrócić po krótkiej chwili z gotowym świstkiem i piórem ze srebrną
stalówką. Cała czwórka złożyła swój podpis pod krótkim i rzeczowym tekstem
zawierającym warunki i zobowiązania obu stron. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Edvard
przyszykował im posłanie w holu. Dość prowizoryczne, ale nie zamierzali
narzekać. Nie przed czarnoksiężnikiem, który jakimś cudem miał całą tę wiedzę o
Kamieniu Wyzwolenia i Jamesie Blacku. Patrick był trochę zaniepokojony, bo
naprawdę nie wyczuł, by mag miał jakieś szczególne umiejętności. Widocznie
dobrze je maskował. W dodatku książę opowiedział mu o tym, że jego magia jest
zablokowana. Edvard zgodził się to naprawić z samego rana, przez co książę nie
mógł długo zasnąć, ekscytując się jak dziecko, że znów będzie mógł czarować.
Bardzo za tym tęsknił. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Zerknął na Ryana,
który spał tuż obok, spokojnie i miarowo przy tym oddychając. Wciąż się trochę
na niego złościł, że tak pożerał wzrokiem Doriana, nawet się z tym specjalnie
nie kryjąc. Przewrócił się na drugi bok, tyłem do wampira i przygryzł wargę z
udręczeniem. Nie rozumiał siebie i wolał chyba nie rozumieć. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Nagle usłyszał
krótki dźwięk uderzenia czegoś twardego o ziemię, a zaraz potem stłumiony
śmiech Doriana. Zmarszczył brwi, nasłuchując przez jakiś czas, skoro i tak nie
mógł zasnąć. Jednak po dłuższej chwili, gdy tylko zorientował się, że mężczyźni
w sąsiednim pokoju uprawiają seks, przycisnął jedną z poduszek do ucha, robią
minę iście cierpiętniczą i na powrót odwrócił się przodem do Ryana. Zapowiadała
się długa i bezsenna noc. Wypełniona dzikimi dźwiękami seksu i niejasnymi
uczuciami, które wypełniały Patricka od jakiegoś czasu. A żeby tego było mało,
gdy tylko zamykał oczy, widział Claudiusa. Żyć mu się odechciewało. Pocieszał
go jedynie fakt, że już jutro odzyska swoje moce. Tak, choćby dla tej jednej
rzeczy był w stanie wytrzymać do rana.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
negroblancohttp://www.blogger.com/profile/15978815170853233529noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6347498876250557942.post-1124007053312911452016-06-10T20:47:00.000+02:002016-06-10T20:47:44.739+02:00Bitwa Pięciu Królestw - rozdział XI<div style="line-height: 150%; text-align: left;">
<b style="color: #9fc5e8; font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;">Sorrki za tę przerwę. ;) Miał się pojawić William i pojawi się niebawem, tak sądzę. Nie przewidziałam niektórych spraw, jakie niedawno wypłynęły, wytrącając mnie nieco z dotychczasowej równowagi. Wybaczcie, proszę!</b></div>
<div style="line-height: 150%; text-align: left;">
<b style="color: #9fc5e8; font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;"><br /></b></div>
<div style="line-height: 150%; text-align: left;">
<b style="color: #9fc5e8; font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;">Enjoy!</b></div>
<h1 align="center" style="line-height: 150%; text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: #9fc5e8; font-size: large;"><br /></span></span></h1>
<h1 align="center" style="line-height: 150%; text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: #9fc5e8; font-size: large;">XI</span><span style="color: rgba(0, 0, 0, 0);"><o:p></o:p></span></span></h1>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Wydawało mu się, że przebrnięcie
przez te księgi będzie trwało wieki, ale wieczorem kończył je obie i musiał
stwierdzić, że to była… łatwizna. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> W południe zjawił się służący i
zaprosił go na obiad. Czarodziej zgodził się, czując, że od wysilania umysłu
zdecydowanie zgłodniał. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Jak ci
idzie? – zapytał go Demetriusz. Siedzieli w przestronnym, gustownie urządzonym
pokoju z innymi żywicielami, jedząc podany przez służbę obiad. Razem było tu z
tuzin osób, ale Tom nie zdążył ich nawet dokładnie policzyć. Na ciemnych,
mahoniowym blacie stołu stało kilkanaście półmisków, wypełnionych po brzegi
smakowitymi i ciepłymi potrawami. Tom był tutaj dopiero od wczoraj, a już miał
wrażenie, że trochę przytył.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Dobrze.
Jak dotąd wszystko zrozumiałem – odpowiedział i uśmiechnął się. Blondyn
siedzący obok wyszczerzył się do niego, a po chwili odparł:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Alexander
się nie ucieszy. – Tom zmarszczył brwi, nie rozumiejąc. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Co masz na
myśli? – zapytał. Demetriusz rozejrzał się konspiracyjnie, po czym pochylił nad
Tomem i szepnął mu na ucho:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Założyłem
się z nim. On stawiał, że będziesz miał trudności, ja, że wręcz przeciwnie –
poradzisz sobie świetnie – wyjaśnił czarodziejowi. Ten uniósł brwi w zdumieniu.
<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Aż tak
nikłe nadzieje we mnie pokłada? – zaśmiał się, czując wewnątrz siebie lekkie
ukłucie żalu. Czy naprawdę aż tak żałośnie się prezentował, by od razu
zakładać, że jest ostatnią ofiarą losu?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Tak czy
owak, ja wygrałem. Zemści mu się to, obiecuję ci – powiedział z diabelskim
uśmiechem. Tom uśmiechnął się szerzej, rozbawiony miną Demetriusza. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Dochodziła północ, kiedy
skończył czytać drugą księgę. Obie nie zawierały konkretnych zaklęć, a
właściwie teorię na temat żywiołów i ich wykorzystania w magii. Zawsze się tym
interesował, ale nigdy dotąd nie miał potrzebnych materiałów, by się tego
nauczyć. Tym razem miał taką szansę i z ochotą ją wykorzystał. Zamknął książkę
i odłożył ją na bok. Przeciągnął się z długim ziewnięciem. Po chwili wstał z krzesła
i rozejrzał się wokół. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– <i>Egredi – </i>szepnął. W bibliotece zrobiło
się ciemno i nie znalazłby drogi do wyjścia, gdyby nie miał przy sobie
świeczki. Nie zgasił jej płomienia, kiedy wszystkie inne światła pod wpływem
jego zaklęcia ugasły. Ruszył w stronę drzwi, rozglądając się uważnie, czy nic
nie stoi mu na drodze. Kiedy udało mu się przedrzeć do wyjścia, otworzył powoli
drzwi. Te zaskrzypiały szkaradnie, przyprawiając go o ciarki. Wziął się w
garść, starając się wyprzeć z głowy myśl, że przebywa pod jednym dachem z
zgrają wampirów. W zasadzie żadnego z nich dziś nie spotkał, oprócz Alexandra.
A nawet i z nim miał przyjemność rozmawiać tylko rano. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Nie był do końca pewny, czy
dobrze pamięta, gdzie jest jego komnata. Przekonał się, że nie ma bladego
pojęcia o jej położeniu, kiedy po dwudziestu minutach błądzenia po ciemnych
korytarzach ponownie trafił pod bibliotekę. Zatrzymał się przy jej drzwiach i
oparł o ścianę, czując, jak zmęczenie uderza w niego ze zdwojoną siłą. Wosk
świeczki kapał mu na dłoń i poparzył mu skórę, co dodatkowo go dekoncentrowało.
Jednak zebrał w sobie resztki sił i przeanalizował drogę, jaką rano z
Alexandrem odbyli. Spod jego komnaty ruszyli korytarzem, skręcili w lewo i
doszli do schodów. Zeszli nimi na dół, przeszli przez hol na prawo od schodów i
dotarli pod drzwi biblioteki. Tu właśnie był Tom i stąd musiał trafić do swojej
komnaty. Odetchnął ciężko, strzepnął wosk z dłoni i ruszył przed siebie.
Zatrzymał się w holu i spojrzał na schody. Jak to było możliwe, że wspinał się
na nie trzeci raz i za każdym razem trafiał na parter, kiedy nie przypominał
sobie, żeby po nich schodził? Coś mu nie pasowało. Mimo to spróbował wspiąć się
po schodach, a kiedy był u ich szczytu zatrzymał się na moment. Odwrócił się w
prawo i rozejrzał. Wysunął dopalającą się już świeczkę przed siebie i
dostrzegł, że kilka metrów od niego na ścianie wisiał dokładnie taki sam pejzaż,
jaki widział na dole nieopodal biblioteki. Odwrócił się i przeszedł kilka
wolnych kroków, aż do balustrady po drugiej stronie, po czym zatrzymał się.
Podobnie, jak przed chwilą, wysunął świeczkę przed siebie. Jak bardzo się
zdziwił, gdy zobaczył ten sam obraz, co na ścianie za sobą, wie tylko on sam.
Zmarszczył brwi i zaklął pod nosem, kiedy kolejne krople gorącego wosku
zapiekły go w skórę. Odwrócił się i przeszedł na drugą stronę szczytu schodów.
Chwycił się balustrady i ponownie wyjrzał przed siebie, dostrzegając po raz
kolejny ten sam pejzaż. A więc jednak magia. Uśmiechnął się krzywo pod nosem, a
zaraz potem szepnął:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– <i>Solutio… – </i>Korytarz przed nim lekko
zamigotał, a obraz zniknął ze ściany, która również trochę zmieniła fakturę.
Ruszył ostrożnie przed siebie i z każdą chwilą przyśpieszał. Świeczka zgasła w
połowie drogi, a jemu z nerwów nie przyszło do głowy, by zapalić te rozstawione
na korytarzu. Usłyszał czyjś śmiech i kroki niedaleko, a kiedy chwycił za
klamkę, miał wrażenie, że ktoś chuchnął mu w szyję. Zadrżał, trochę
przestraszony. Wszedł pośpiesznie do środka. W pomieszczeniu paliły się świece,
mimo to niewiele wokół siebie widział. Odrobinę uspokojony zaczął się
rozbierać. Nadal miał jednak dziwne uczucie obecności w pomieszczeniu kogoś
innego, oprócz niego. Odłożył koszulę na najbliższy fotel. Przeszedł przez
pomieszczenie. Zatrzymał się przy łóżku i chwycił za rzemienie, chcąc je
rozplątać, kiedy usłyszał szmer. Odwrócił się gwałtownie, ale nic nie zobaczył.
Naprawdę chciałby to zignorować, ale jego intuicja i rozum, po prostu
podpowiadali mu, że nie powinien tego robić. Zostawił swoje spodnie w spokoju i
rozejrzał się dookoła. Jego uwagę przyciągnął dziwny cień na ścianie niedaleko
okna. Zbliżył się ostrożnie w to miejsce, zdając sobie sprawę, że cokolwiek, co
rzuca ten cień, musi stać na szafce zaraz za nim. Odwrócił się z szaleńczo
bijącym sercem i potem roszącym kark. Nagle małe, czarne i włochate coś syknęło
na niego, a on krzyknął, jak poparzony:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Aaa! Na
Boga, co to za stwór?! – „Stwór” nastroszył się i skoczył z szafki, zrzucając z
niej kilka bibelotów. Tom odsunął się gwałtownie i przylgnął nagimi plecami do
zimnej ściany. Odskoczył od niej tak szybko, jak się o nią oparł i dopiero po
chwili zorientował się, że owym stworem była kotka Demetriusza. Usiadł na ziemi
i odetchnął ciężko uspokojony. Chwilę później zwierzę miauknęło i podeszło do niego
ostrożnie. Zaśmiał się cicho, nie dowierzając, że dał się tak przestraszyć
kotu. Pogłaskał czarne futerko, na co zwierzę zamruczało rozkosznie i zaczęło
ocierać się o niego. Chwilę później drzwi otworzyły się i stanął w ich
Alexander. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">–
Znakomicie! – Tom wstał z podłogi gwałtownie i uchylił usta w zdumieniu. – Z
samego rana stawisz się w holu na dole i rozpoczniemy lekcje czarów –
powiedział i odwrócił się na pięcie z zamiarem wyjścia. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Ej! –
zdołał wydukać oszołomiony Tom.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Tak? –
zapytał wampir, zerkając na niego przez ramię. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Co to
wszystko… To był jakiś… pieprzony test?! – krzyknął wzburzony. Alexander uniósł
brwi, widocznie zdziwiony. Odwrócił się przodem do młodzieńca i w ułamku
sekundy stał tuż przed nim. Tom cofnął się automatycznie, prawie tracąc
równowagę. Wampir przytrzymał go, chwytając jego ramię w mocnym uścisku. Z
lekko zmarszczonymi brwiami cofnął rękę i przełknął ślinę. Blondyn przyjrzał mu
się uważniej, jeszcze bardziej zdezorientowany. Poczuł niespotykany dreszcz,
tak jak za pierwszym razem, kiedy Alexander podał mu rękę. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Byłem
przekonany, że zdążyłeś już do tego dojść – odparł z kpiącą miną, choć Tom
wciąż widział, że jest jakby… zmieszany. Odetchnął, czując, że puszczają mu
nerwy. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– To zadam
inne pytanie. Po co to zrobiłeś? I co to miało na celu? – Alexander oparł prawą
rękę na biodrze a drugą uniósł powietrzu, przesadnie nią gestykulując. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Tom, nie
rozśmieszaj mnie. Znasz podstawy magii i niektóre bardziej zaawansowane
zaklęcia bez pomocy kogokolwiek innego, a nie umiesz odpowiedzieć sobie na tak
proste pytania? Tak czy inaczej, odpowiadając na twoje pierwsze pytanie:
chciałem cię sprawdzić, na drugie zaś: to miało na celu sprawdzenie ciebie.
Zrozumiałeś? Znakomicie! Na twoim miejscu zapytałbym, jak mi poszło, wiesz? –
Blondyn nastroszył się niemal tak samo, jak Pandora przed chwilą, ale
powstrzymał się przed wydrapaniem oczu temu krwiopijcy. <i>Czy on zawsze tak dużo gadał?</i><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Zatem
Alexandrze, jak mi poszło? – Wampir uśmiechnął się krzywo i odparł:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Znośnie. –
Tom zrobił urażoną minę. Ale czego miał się spodziewać, kiedy widocznie
zirytował mężczyznę? – Radzę ci się wyspać. Dobrej nocy – powiedział i zniknął
z oczu czarodziejowi w ułamku sekundy. Drzwi zamknęły się za nim z świstem, a
młodzieniec potarł twarz, czując, że jeśli za moment nie padnie twarzą na ziemię,
to będzie istny cud. Jakby tego było mało, usłyszał miauknięcie pod drzwiami.
Ten cholerny wampir zostawił tu kota! Podszedł do „stwora” i wziął go na ręce.
Pandora otarła się pyszczkiem o jego szczękę i zamruczała. Otworzył drzwi i
zawołał, mając nadzieję, ze wyczulony na dźwięk Alexander wszystko usłyszy:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Alexander!
Zostawiłeś kota! – Po kilku sekundach zdał sobie sprawę, że nawet jeśli wampir
go słyszy, to widocznie ma go gdzieś. Zabrał kotkę do środka i zamknął drzwi. <i>Tak, z pewnością się wyśpię z kotem w jednym
pokoju </i>– pomyślał.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">~∞~<o:p></o:p></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Gdy tylko się obudził, wstał z
łóżka i poszedł do łazienki, chcąc się odświeżyć. Tak jak przewidywał, kot nie
pozwolił mu zażyć odpowiedniej ilości snu. Nie miał innego wyjścia, niż wziąć
się w garść i zrobić wszystko, by doprowadzić się do względnego porządku. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Wyszedł z łazienki i zobaczył na
stoliku tacę z cudownie pachnącym śniadaniem. Zabrał się do jedzenia pieczywa i
kawałka białego sera. Obok w osobnej miseczce było kilka zielonych oliwek.
Kawałek białego pieczywa leżał na dwóch liściach sałaty. Do tego wszystkiego
miał jeszcze ugotowane na twardo jajko i kawałki soczystych owoców, a nawet
łuskane orzechy. W dzbanku było coś gorącego i ładnie pachnącego, czego do tej
pory Tom nie pił i nawet nie widział na oczy. Wziął do ręki kawałek pieczywa i
żując je, nalał sobie do niewielkiej, ręcznie malowanej filiżanki trochę
ciemnego, aromatycznego płynu. Omal nie wylał jej zawartości, kiedy Pandora
wyskoczyła na krzesło obok stolika załadowanego tacą z śniadaniem. Kot wychylił
się, chcąc ukraść coś smacznego dla siebie, ale Tom odgonił ją na czas. Nie
spodobało się to kotce, która miauknęła na niego i z prychnięciem uciekła pod
łóżko. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Zaczął jeść z apetytem,
popijając ciemnym płynem, który był gorzki, ale jemu samemu bardzo smakował.
Gdy skończył jeść, z pełnym brzuchem zszedł do holu, gdzie czekał już Alexander
z nieciekawą miną. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Dzień
dobry – przywitał się Tom i skinął mu głową. Ten odpowiedział cichym
mruknięciem i poprowadził go do ogrodu. Na zewnątrz było przyjemnie rześko, słońce
świeciło, a nieba nie zasłaniała nawet najmniejsza chmurka. Czarodziej
podejrzewał, że to będzie jeden z ostatnich ciepłych dni tego lata. Była połowa
września i niektóre liście drzew zdążyły pożółknąć. Wciągnął powietrze do płuc
i uśmiechnął się, ale kiedy dostał w twarz babim latem, trochę się skrzywił.
Okropnie tego nie lubił. Alexander, widząc jego zabawną minę, trochę się
rozchmurzył. Zaprowadził go do przestronnej altany, w której były ustawione
dwie ławy z stolikiem pośrodku. Kiedy wchodzili do środka, przy wejściu stały
dwa posążki jakichś magicznych stworzeń. Tom przyjrzał się jednemu z nic i
doszedł do wniosku, że to feniks. Nie miał więcej czasu na kontemplację rzeźby,
bo Alexander pośpieszył go słowami:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– No chodź,
nie mam całego dnia. – Nie był jednak aż tak oschły, jakby mógł. Widocznie coś
się stało zanim Tom zszedł do niego na dół. Wampir usiadł po jednej stronie
stołu i wskazał dłonią miejsce naprzeciw siebie. Czarodziej usiadł bez słowa i
spojrzał na Alexandra. – Dzisiaj poćwiczysz magię żywiołów. – Tom kiwnął głową
i spojrzał na to, co robił Alexander. Położył na stole niewielki bukiet
białych, drobnych kwiatów z korzeniami. Obok nich gliniany pojemnik z wodą i
woreczek wypełniony czymś, czego Tom jeszcze nie zidentyfikował. Po chwili
wyciągnął zza szaty niewielki pergamin prawdopodobnie zapisany zaklęciami.
Młodzieniec przekonał się o tym, kiedy wziął go ręki i zaczął czytać. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Od czego
mam zacząć? – zapytał Alexandra, który oparł się wygodniej i odpowiedział
spokojnym tonem:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Sam coś
wymyśl. Byłbym najbardziej zadowolony, gdybyś przećwiczył magię wszystkich
żywiołów za pierwszym razem – odparł i przymknął oczy, być może mając ochotę
zdrzemnąć się, kiedy Tom będzie rwał włosy z głowy, próbując dojść do tego,
czego od niego chce wampir. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Zastanowił się przez moment, co
mógł zrobić z tym wszystkim, co miał przed sobą. No tak, miał kwiatki, wodę i
po sprawdzeniu zawartości woreczka, przekonał się, że była to ziemia. A więc
trzy z czterech żywiołów. Ogień prawdopodobnie miał sobie wytworzyć sam. To nie
było problemem, bo znał odpowiednie zaklęcie, a poza tym wszystkie potrzebne
miał wypisane na pergaminie. Tylko co miał zrobić z tymi wszystkimi rzeczami?
No dobra, miał je wykorzystać, to było proste. Ale jakim sposobem miał zrobić
to za jednym razem?! Odłożył z bukietu jedną stokrotkę i wysypał trochę ziemi
obok niej. Zerknął na pergamin i szepnął:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– <i>Floret. – </i>W porządku, teraz mógł jeszcze
wykorzystać wodę. Ale co z ogniem i wiatrem? Alexander uchylił powieki na kilka
sekund, ale widząc, że nie dzieje się nic interesującego, przymknął je
ponownie. Tom zastanowił się jeszcze przez moment. Ogień. Jedyne, co mógł z nim
zrobić, to wykorzystać go do spalenia kwiatu. Potem mógłby go ugasić wodą, a
następnie odtworzyć za pomocą żywiołu ziemi. Ale co z wiatrem?! Jak miał
nauczyć się z niego korzystać przy wykorzystaniu takich składników? Myślał,
kombinował, kiedy po raz kolejny dostał babim latem w twarz. Wiatr zawiał
mocniej i poruszył kwiatami na stoliku. Sfrustrowany potarł skórę, próbując
pozbyć się cholernej pajęczyny, kiedy zatrzymał wzrok na turlających się po
stole roślinkach. Popiół na wietrze rozniesie się w powietrzu, a on za pomocą
ziemi uchwyci go i odnowi! Miał ochotę krzyknął tryumfalnie, ale powstrzymał
się, zerkając na wampira. Ten nadal go ignorował. Dlatego postanowił zrobić to,
co przyszło mu do głowy, mając nadzieję, że trafił w tok myślenia mężczyzny.
Wyciągnął stokrotkę z ziemi i odłożył ją tam, gdzie leżały pozostałe. Gdy
ułożył je tak, jak były ułożone poprzednio, wysypał całą zawartość woreczka.
Gdy upewnił się, że wszystko gotowe, zerknął na pergamin, po czym szepnął:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– <i>Ignis. – </i>Kwiaty zajęły się ogniem, ale
Tom nie pozwolił im doszczętnie spłonąć. – <i>Aqua
– </i>powiedział i przyjrzał się popiołowi. Nie zauważył, że wampir otworzył
oczy i patrzył na niego uważnie. – <i>Ventus
– </i>szepnął kolejnie i patrzył jak oczarowany, jak popiół kwiatów ucieka pod
wpływem podmuchu wiatru, jaki wytworzył. Zauważył też, że Alexander mu się
przygląda. Spojrzał na niego, a ten kiwnął mu głową z aprobatą wymalowaną na
twarzy. Tom uśmiechnął się i znowu spojrzał na pergamin. Tym razem zaklęcie
było dłuższe i chyba trudniejsze: - <i>Renascentia
flos- </i>powiedział, a popiół w powietrzu zaczął się łączyć i przypominać
kształtem kwiaty, które przed chwilą spalił. W chwili, gdy odzyskały swoją
poprzednią formę, Tom powiedział: - <i>Floret.
– </i>Kwiaty powoli opadły na powierzchnię kupki ziemi i zaraz zaczęły
zapuszczać korzenie. Kiedy proces dobiegł końca, Alexander powiedział cicho:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">–
Znakomicie. – Tom uśmiechnął się do siebie lekko, przyglądając się białym i
uroczym roślinkom. – Teraz przydałoby, żebyś się dowiedział, jak walczyć z
wykorzystaniem żywiołów – dodał i wstał z miejsca. – Chodź, skoro poszło ci
nawet dobrze, to musimy przynieść kolejną księgę zaklęć – oznajmił i nie
czekając na młodzieńca, ruszył w stronę domu. Tom również wstał i pobiegł za
nim, chcąc go dogonić. O tak, to był dopiero początek, a on już czuł to
niesamowite podekscytowanie na myśl o czarowaniu. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">~∞~<o:p></o:p></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Do jedynego otwartego i
funkcjonującego portu w Sarihmas dopłynął niewielki, wojskowy statek. Jego
pasażerowie, żołnierze króla Francisco, władcy Alimartis, i jak dotąd, wciąż
zwierzchnik Krainy Smoków, mieli misję na tej ziemi i dlatego wyruszyli do domu
wroga. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">–
Poruczniku! – krzyknął jeden z szeregowych.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Co jest,
szeregowy? Zaś musicie za potrzebą? – Zaśmiał się Martin, porucznik
niewielkiego oddziału, którym tymczasowo dowodził wraz z pułkownikiem Johnem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Nie,
poruczniku – zaprzeczył, czerwony na twarzy. – Znalazłem gospodę, jedyną w
okolicy – wyjaśnił. Martin pokiwał głową i odgarnął przetłuszczone włosy z
czoła, kiedy wiatr przegonił mu je na oczy. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Zatem
zaprowadź nas tam. Potrzebujemy odpoczynku – powiedział pułkownik i razem z
oddziałem ruszyli w stronę gospody. Miejsce z zewnątrz wyglądało na przeciętne,
ale gdy zawitali do środka, uderzyła w nich bieda i brud, choć sami nie
grzeszyli czystością. Przywitał ich oschle tęgi i starszy wiekiem mężczyzna.
Kiedy mówił, poruszał zabawnie bujnym wąsem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">–
Potrzebujemy noclegu na kilka dni – oznajmił Martin. Gdy mężczyzna uniósł na
niego wzrok, jego nieprzyjemny stosunek od razu uległ zmianie. Uśmiechnął się,
pogłębiając zmarszczki na swojej pulchnej twarzy. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Och
dobrze, dobrze. Już panów przeliczę. Dwa, cztery, sześć, osiem, dziesięć… <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Jest nas
czternastu – powiedział pułkownik. Wąsaty gospodarz pokiwał głową i wyciągnął
grubą księgę na ladę. Otworzył ją i powiedział:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Jeden z
panów się wpisze – powiedział i wyciągnął pióro przed siebie. Martin stał
najbliżej, więc chwycił pióro w dłoń i zerknął na zapisaną stronę w księdze.
Przebiegł automatycznie wzrokiem po ostatnich nazwiskach, a kiedy natrafił na <i>Thomas Black </i>serce stanęło mu w piersi.
W zasadzie, Thomasów Blacków na świecie na pewno było wiele, jednak nie znalazł
go w Argentum. Na początku myślał, że ten zginął, bo gospoda spłonęła
doszczętnie, ale nie potrafił stłamsić w sobie nadziei, że jego brat jednak
żyje. Z chwilą, gdy zobaczył nazwisko na kartce, ta nadzieja jeszcze mocniej w
nim zapłonęła. Spojrzał na gospodarza, chcąc go wypytać o osobę, która się tak
podpisała, ale poczuł silną dłoń na ramieniu. Obejrzał się za siebie i zobaczył
pułkownika, który patrzył na niego wymownie. Wrócił wzrokiem do księgi,
podpisał się pośpiesznie i oddał pióro gospodarzowi. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Wszystko w
porządku, poruczniku? – zapytał John i puścił jego ramię. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Tak, tak –
odparł zamyślonym tonem i ze zmarszczonymi brwiami. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; tab-stops: 35.4pt 258.0pt;">
<br /></div>
negroblancohttp://www.blogger.com/profile/15978815170853233529noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-6347498876250557942.post-36918754898242275022016-05-25T20:43:00.000+02:002016-05-25T20:43:32.309+02:00Bitwa Pięciu Królestw - rozdział X<div style="line-height: 150%; margin-top: 0cm; text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: #9fc5e8;"><b><br /></b></span></span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-top: 0cm; text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: #9fc5e8;"><b>Enjoy!</b></span></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: #9fc5e8; font-size: large;"><br /></span></span></div>
<h1 align="center" style="line-height: 150%; margin-top: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: #9fc5e8; font-size: large;">X</span><span style="color: rgba(0, 0, 0, 0);"><o:p></o:p></span></span></h1>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Uczta. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Uczta wampirów.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Tak Tom mógł z powodzeniem
nazwać to, co właśnie miało miejsce w domu Alexandra. Pełny pokój wampirów,
które wgryzały się w szyje młodych osób, niejednokrotnie przy tym obłapując je
i można by rzecz, molestując, przyprawiał go o dreszcze. W dodatku Tom poczuł…
coś, na ten cały widok. Owe „coś” wahało się na granicy obrzydzenia i pobudzenia.
Sam nie wiedział, co czuł mocniej. Nawet wolał się nad tym nie zastanawiać, bo
widok tak makabryczny i obrzydliwy wcale nie powinien wzbudzać w nim
przyjemnych odczuć i skojarzeń. No, przynajmniej z założenia. Kiedy weszli do
środka, nikt nie zwrócił na nich uwagi. Czarodziej się nawet ucieszył, nie
chciał bowiem wpaść w łapska jednej z tych bestii. W końcu z wampirem ciętą
ripostą nie wygrasz. Chyba. Alexander zaprowadził ich do ustronniejszego
pomieszczenia, które zajmował jedynie skąpo ubrany młodzieniec. Pierwszym, na
co Tom zwrócił uwagę, były jego włosy – tak jasne, że te Toma wydawały się w
porównaniu do nich brązowe. W środku, pomiędzy dwoma kanapami z brązowym
obiciem, stał drewniany, niski stolik.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Usiądźcie
– powiedział wampir i sam zajął miejsce obok jasnowłosego młodzieńca. – Zapewne
jesteście głodni – dodał, po czym zerknął na chłopca siedzącego obok i poprosił
spokojnie: – Demetriuszu, poproś służbę o posiłek dla naszych gości. –
Demetriusz, jak Tom chwilę wcześniej usłyszał z ust Alexandra, wstał z niemal
kobiecym wdziękiem i zasłaniając się nieudolnie swoją prześwitującą szatą,
poszedł do kuchni. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Dziękujemy
za gościnę, jesteśmy niezmiernie wdzięczni – powiedział Sam i uśmiechnął się
oszczędnie. Alexander odpowiedział mu podobnym uśmiechem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Zawsze,
gdy jesteś nieszczery, mówisz tym oficjalnym tonem, jakiego na co dzień nie
używasz. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">–
Zadziwiające, jak dobrze mnie znasz – sarknął wilkołak i poprawił się na
kanapie, chcąc usiąść wygodniej. – Przejdźmy do rzeczy – powiedział po krótkiej
przerwie i spojrzał wampirowi w oczy. Zawsze przyprawiały go o dreszcze – były
bladoniebieskie i przyciągały jak te węża. – Zapewne wiesz albo się domyślasz –
przybyliśmy tutaj z rozkazu generała Edwarda. Możliwe, że posiadasz informacje,
które go interesują. Chodzi oczywiście o rosnącą w siłę ofensywę czarodziejów.
Chcemy, żebyś podzielił się swoją wiedzą – wyjaśnił jasno, nie chcąc owijać w
bawełnę. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Jako że
Wróżowie nie są już tak pewni swojego zwycięstwa, nie mogę sobie pozwolić na
równie lekkomyślny krok i od razu bez odpowiednich zabezpieczeń opowiedzieć się
po waszej stronie, Samuel – odparł z sztucznym żalem, którego nawet nie
próbował lepiej udawać. Wilkołak zacisnął zęby, spodziewając się, że nie
pójdzie tak łatwo. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Jak mogę
cię przekonać, mój drogi? – zapytał z kpiącym tonem. Alexander uśmiechnął się
szerzej i w mniemaniu Toma jeszcze bardziej szatańsko. Przy tym założył nogę na
nogę i oparł ramiona na wezgłowiu kanapy. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– <i>Mój drogi</i>, jakże uroczo z twojej strony
– parsknął, udając skrępowanie. Zaraz po tym spoważniał w jednej sekundzie i
oparł ręce o kolana, tym samym pochylając się nad stolikiem pomiędzy nimi. –
Czarodziej – powiedział. Tom spiął się na moment, nie bardzo wiedząc, o co
chodzi. – Potrzebujemy czarodzieja. Znajdź jakiegoś uzdolnionego i sprowadź do
mnie, a wtedy powiem więcej – oznajmił, widocznie nawet nie dopuszczając do
siebie możliwości sprzeciwu. Samuel tylko uchylił usta, jakby chciał coś
powiedzieć, ale zaraz zamknął je z zirytowaną miną. Wtedy Tomowi zaświtała w
głowie pewna myśl. Nie był pewien, czy to dobry pomysł, ale przecież w każdej
chwili mogło się wydać, że jest czarodziejem. Postanowił zaryzykować. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Ja jestem
czarodziejem – oznajmił, patrząc na wampira. Ten zwrócił na niego spojrzenie po
raz pierwszy od chwili, gdy uścisnął jego dłoń w progu swojej willi. Podobnie
jak wtedy, jego spojrzenie zmieniło się, a po twarzy przebiegł mu jakieś
tajemniczy i niezrozumiały dla blondyna cień. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Ach tak? –
Zapatrzył się na chłopaka o sekundę za długo, po czym odchrząknął i zamrugał
oczami. Samuel spojrzał na Toma z marsową miną, mając ochotę mu zwyczajnie
przywalić, ale powstrzymał się ostatkiem woli. Odetchnął cicho i tak wiedząc,
że Alexander doskonale słyszy jego przyśpieszone tętno i nierówny oddech.
Postanowił jednak zareagować. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Tak się
składa, więc możemy przejść do rzeczy od razu – powiedział i odwrócił
spojrzenie od Toma, by zerknąć na Alexandra, który błądził spojrzeniem po
swoich gładkich i wzorzystych szatach, mając lekko zmarszczone brwi. Wampir
podniósł wzrok, kiedy Samuel skończył mówić i spojrzał na niego z twarzą bez
konkretnego wyrazu. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Nie jestem
przekonany – oznajmił, a po chwili ciszy dodał: - Nie wyczułem od ciebie silnej
magii, Tom, jeśli dobrze pamiętam? – zapytał, zerkając na blondyna, który
przyglądał mu się uważnie. Nie śmiał zaprzeczyć, doskonale zdawał sobie sprawę
ze swoich przeciętnych umiejętności. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Tak. I
tak, nie miałem okazji rozwinąć swoich umiejętności – przyznał z lekkim
zawstydzeniem. Może niepotrzebnie się odzywał? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Rozumiem,
że tego pragnąłeś – powiedział ostrożnie Alexander, a Tom pokiwał żwawo głową i
potarł dłońmi kolana. Chwilę panowała cisza. Samuel przyglądał się wampirowi,
który widocznie coś szybko analizował, a Tom patrzył raz na jednego, to znów na
drugiego. Szczerze mówiąc, nie ogarniał. – Chciałbyś się więcej nauczyć? – zapytał,
patrząc na Toma z delikatnym uśmiechem, jakiego Samuel nigdy wcześniej u niego
nie widział i cóż, musiał przyznać, że to go zdrowo zaniepokoiło. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Tak! – Wykrzyknął
Tom, jednak zaraz sam siebie w duchu zestrofował. <i>Nadpobudliwy idiota.</i> –
Oczywiście, że tak – dodał z poważniejszym tonem, choć cała ta oficjalna
otoczka do niego zbytnio nie przemawiała. Alexander klasnął w dłonie, widocznie
zadowolony.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">–
Znakomicie! – krzyknął. Samuel zmarszczył brwi i pokręcił głową, od razu
przerywając tej zadowolonej dwójce.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Zaraz,
zaraz. – Alexander i Tom zerknęli na niego, brutalnie wyrwani z chwili radości
i obopólnego zrozumienia. <i>Sam, zamknij
się. Przerywasz piękną chwilę.</i> – Tom, nawet nie wiemy, na co się godzisz.
Bo to ma związek z misją, którą chciałeś owemu czarodziejowi powierzyć? –
zapytał Samuel z pewnością w głosie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Owszem –
przyznał wampir i zwrócił wzrok w stronę drzwi, w których pojawił się
Demetriusz. Młodzieniec obszedł kanapę i usiadł, jak poprzednio, po prawej
stronie Alexandra. Mężczyzna przyciągnął go do siebie i objął ramieniem w
talii. Tom odnotował to w głowie, choć słyszał kiedyś, że wampiry nie znają
czegoś takiego, jak płeć – pieprzą wszystko, co im się tylko spodoba. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Służba
przyniesie posiłek za kilka minut – oznajmił Demetriusz i poprawił swoją szatę.
Przyjrzał się gościom nienachlanie, większą uwagę skupiając jednak na Thomasie.
<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Dziękuję,
Demetriuszu – powiedział i cmoknął młodzieńca w policzek. Samuel wywrócił
oczami i powiedział:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Wyjaśnisz
w końcu, o co chodzi z tą misją? – Alexander spojrzał na niego z zaciśniętymi
ustami. Widać było gołym okiem, że nie darzą się sympatią. Nagle pokój
wypełniło długie i głośne miauknięcie. Wszyscy spojrzeli w stronę, z której
nadeszło, a po chwili Demetriusz poderwał się z miejsca i zawołał:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Pandora! –
Podszedł do kotki i wziął ją na ręce. Przytulił ją i pogłaskał, na co kot
zamruczał i przymknął oczy, rozkoszując się miłą pieszczotą. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Żeby na
mój widok zawsze był taki zadowolony – powiedział wampir i przewrócił oczami,
widząc, jak Demetriusz idzie w jego stronę z kotem na rękach. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Naucz się
mruczeć, to o tym pomyślę – zażartował młodzieniec, za co został spiorunowany
wzrokiem. Nie przejął się tym zbytnio, tylko usiadł obok mężczyzny, po czym
pomiział go nosem po szyi. Alexander uśmiechnął się mimowolnie. Musiał
przyznać, że słowa blondyna go rozbawiły. Przypomniał sobie jednak, że Samuel
go o coś zapytał. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Właśnie,
wracając do tematu – zaczął. – Nic nie mogę na razie wyjaśnić – oznajmił.
Samuel skrzywił się, nie próbując nawet ukryć swoich uczuć względem mężczyzny. Nie
trawił gościa, no nie ma co ukrywać. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Nie
możesz, czy nie chcesz? – zarzucił wampirowi, na co ten przyznał mu rację
słowami:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– W
porządku, przyznaję – nie chcę. Ale mam pewien pomysł, który z chęcią ci
przedstawię, jeśli pozwolisz – odparł, oczekując zgody wilkołaka. Ten kiwnął
głową, na znak, że się zgadza, więc Alexander kontynuował: – Mam możliwość
nauczyć Toma wielu potrzebnych sztuczek. I zaklęć, oczywiście. Jednak nie
jestem pewny, czy będzie w stanie je opanować. – <i>Oj, spokojnie. Jestem pojętnym uczniem. </i>– Dlatego proponuję, byś
wybrał się w głąb ojczyzny i poszukał kogoś zainteresowanego. Ja oczywiście
będę cię informował o postępach Toma. Jeśli dobrze mu pójdzie, wrócisz tutaj. Wówczas
wyjawię wam, jaką broń mają w garści czarodzieje i co musicie zrobić, żeby ich
powstrzymać – dokończył. Samuel uniósł jedną brew w górę, po czym z wyraźnym
powątpieniem powiedział:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Twoja lojalność
wobec Wróżów zawsze była dla mnie śmieszna. – Alexander spojrzał na niego ze zniesmaczoną
miną, wiedząc, że z tym upartym typem na pewno nie pójdzie mu tak szybko, jak z
każdym innym. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Zgadzasz
się, czy nie? – zapytał, chcąc już do czegoś dojść. W tej samej chwili do
pokoju weszła służba z jedzeniem. Samuel nie odpowiedział, tylko podziękował
kobiecie, która postawiła przed nim talerz z pokaźnymi kawałkami nadziewanej
pieczeni zalanej w sosie własnym. W innych postawionych na stole półmiskach
znajdowały się ziemniaki, sałatki, zupy i inne sosy. Tom spojrzał na to
wszystko i aż przełknął ślinę, która nagromadziła mu się w ustach. Kiedy służba
opuściła pomieszczenie, Tom zabrał się do jedzenia. Zatrzymał widelec w połowie
drogi do ust, kiedy zobaczył, jak Demetriusz z kotem na kolanach sięga do stołu
po kawałek sera. A więc nie był wampirem?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Zgadzam,
jeżeli Tom wciąż jest do tego przekonany – oznajmił Samuel i zabrał się do
jedzenia, czując, jak niesamowity zapach i wygląd jedzenia działa na jego
apetyt. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">–
Znakomicie! – krzyknął kolejny raz tego wieczoru Alexander. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">~∞~<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Był środek nocy, kiedy Tom i
Samuel przygotowali się do snu. Dostali oddzielne pokoje. Spotkali się na
korytarzu i zatrzymali na moment, chcąc zamienić ze sobą jeszcze kilka słów. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Pewien
jesteś, że zostajesz? – zapytał zatroskany Sam. Poprawił kołnierzyk koszuli
młodzieńca, nie patrząc mu w twarz. Nie chciał, by Tom wyczytał z niej coś, co
próbował przed nim ukryć. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Tak. Nie
mogę przepuścić takiej okazji – odpowiedział z przekonaniem w głosie i
rozejrzał po korytarzu, chcąc sprawdzić, czy nie mają wokół jakichś świadków.
Byli sami, na ciemnym i pustym korytarzu, w domu pełnym wampirów. Tom, jak
tylko o tym pomyślał, nie wyobrażał sobie, jak spędzi tę noc samotnie w osobnej
komnacie. Był lekko zaniepokojony, ale też ciekawy. Kiedy się upewnił, że nikt
ich nie obserwuje, wyciągnął głowę i cmoknął wilkołaka w policzek,
podejrzewając, że ten wyruszy o świcie. Gdy chciał się odsunąć, mężczyzna
przytrzymał go przy sobie i pocałował mocno w usta. Tom rozszerzył w zdziwieniu
oczy, ale nie wyrywał się. Skłamałby, gdyby stwierdził, że tego nie pragnął.
Tego i wielu innych elementów ich znajomości, ale przecież… Samuel miał
narzeczoną! To powinno być dla niego święte i kompletnie nie rozumiał, dlaczego
odpowiedział na pocałunek. Całowali się, stojąc tak blisko siebie, że stykali
się ciałami. Sam oderwał się od niego na moment i złapał jego policzek w dłoń,
po czym szepnął:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Tom… masz
najsłodsze usta, jakie w życiu całowałem. – Młodzieniec uśmiechnął się
delikatnie i pogładził ramiona wilkołaka. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– To pewnie
przez ten słodki wypiek, który podali na końcu – odparł i spojrzał w ziemię.
Był taką świnią, że się na to godził… <i>Świnią,
nieczułym patafianem. Logan ma więcej stanowczości, niż ja. </i><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Po prostu
przyjmij komplement, jak mężczyzna – zażartował Samuel i uszczypnął go w bok.
Tom zaśmiał się i odepchnął jego ręce. Nagle spoważniał i spojrzał na mężczyznę
z innym, niż dotychczas, wyrazem twarzy. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Chodźmy
już spać. Przed tobą długa droga – powiedział i odsunął się. Samuel zmarszczył
lekko brwi, ale tego nie skomentował. Widząc dystans młodzieńca, nie zbliżył
się do niego ponownie, tylko pokiwał głową i odparł:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Masz
rację. Dbaj o siebie, jasne? – Tom uśmiechnął się wymuszenie. Cóż, widocznie
nie jemu był pisany ten cudowny mężczyzna. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Jasne –
odpowiedział i uśmiechnął się szczerze. Nic nie mógł poradzić na to, jak bardzo
polubił Samuela. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Dobrej
nocy, Tom. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Dobrej
nocy, Samuel.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Wilkołak
odwrócił się na pięcie i odszedł w stronę swojej sypialni. Tom patrzył za nim,
aż ten zniknął za drzwiami. Gdy tak się stało, westchnął ciężko i potarł kark z
roztargnieniem. A więc miał zamieszkać z zgrają wampirów pod jednym dachem? Nie
miał pojęcia, jak to przetrwa i czy w ogóle temu podoła, jednak na drodze do
przygody stoi wiele przeszkód. A on, Thomas Black gotów był je pokonać. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">~∞~<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> <i>Nie jestem gotów, by je pokonać – </i>pomyślał Tom, gdy z samego ranka
wymknął się ze swojej komnaty i wpadł na jakąś nachalną wampirzycę.<span style="background: rgb(254, 254, 254); color: #373e4d; font-size: 8pt; line-height: 150%;"> </span>Rozchełstana
i widocznie rozpustna, obiecała mu takie rzeczy, o jakich wolał nawet nie
słyszeć. I to wszystko za trochę krwi, którą posiadał. Jeszcze. Z opresji uratował
go Alexander, tłumacząc napalonej kobiecie, że Tom jest tylko na jego <i>usługi. </i>Owe słowo niespecjalnie
spodobało się czarodziejowi, ale nie skomentował tego w żaden werbalny sposób. W
głowie wygarnął wszystko wampirowi, nazywając go lubieżną pijawką, a nawet rozochoconym
trupem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Alexander zaprowadził go do
ogromnego pokoju, który Tom z powodzeniem mógł nazwać biblioteką. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Na stole są
wszystkie księgi, jakie musisz przeczytać i zrozumieć. Gdy temu podołasz, daj mi znać – oznajmił i
zostawił blondyna samego. W wielkiej, opustoszałej i ciemnej bibliotece.
Ostatni aspekt okazał się dla Toma najgorszy do pokonania. Oczywiście wpadł na
pomysł, by odsunąć ciężkie story, ale te okazały się być przymocowane na stałe,
co dla czarodzieja było kompletnym idiotyzmem. <i>No bo jak w bibliotece może być tak cholernie ciemno?</i> – zastanawiał
się. W końcu skapitulował i rozejrzał się za jakimś innym źródłem światła, i
cóż, znalazł świeczkę. Niestety kompletnie nieprzydatną, bo nie znalazł
niczego, co pozwoliłoby mu ją zapalić. Zrezygnowany usiadł przy stole z
kawałkiem wosku w ręce. Spojrzał na niego ze złością i fuknął pod nosem. No i
co miał niby zrobić?! Nagle w głowie zaświtała mu boleśnie oczywista myśl –
przecież do diabła jest czarodziejem! Rozejrzał się po bibliotece – nad głową
wisiał mu ogromny żyrandol wypełniony świeczkami. Skoncentrował się na moment i
wymówił cicho:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– <i>Ignis</i>… - Po chwili całe pomieszczenie
wypełniło niemal oślepiające światło. Nawet knot świeczki, którą trzymał w
dłoni zajął się ogniem. Rozejrzał się, oczarowany, co udało mu się zrobić, ale
uznał, że i tak zmarnował sporo czasu, więc usiadł przy stole. Nie zdążył nawet
sięgnąć po pierwszą księgę, kiedy drzwi otworzyły się ze świstem, a przy nim
stanął Alexander. Wytrzeszczył oczy i spojrzał na niego z niepokojem. Czy
zrobił coś nie tak? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Te dwie
możesz sobie darować – powiedział i zabrał dwa pierwsze i opasłe tomiska. Czarodziej
zmarszczył brwi, nie rozumiejąc. Tym razem nie pozwolił sobie na niejasności i
zapytał wampira:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Może mi
pan wyjaśnić, dlaczego? – Alexander spojrzał na niego i uniósł swoją gęstą i
grubą brew do góry. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Alexander
– odparł. Tom zmarszczył brwi jeszcze bardziej, pod presją wolniej ogarniając,
o co chodzi. – Mów mi Alexander – wyjaśnił cierpiętniczo wampir. Tom uniósł
brwi, doznając nagłego olśnienia. Zaczerwienił się lekko, jednak nie odpuścił. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– A więc,
Alexander. Czemu nagle mam nie czytać tych ksiąg? Nie rozumiem, bo… <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Bo zapaliłeś
żyrandol. Cały. Z podstawami magii. – Można by uznać, że to była pewnego
rodzaju pochwała z ust wampira, gdyby nie jego kolejne słowa: – Talent może i
masz, ale bystrością nie grzeszysz. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. – Tom
zapłonił się jeszcze bardziej. Alexander położył przed nim księgę, od której
teraz miał zacząć i już miał odejść w swoim szybkim tempie, kiedy Tom zdążył
jeszcze dodać:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– I co
jeszcze mam na pierwszy rzut oka? – Alexander obejrzał się na niego z widocznym
zaskoczeniem wymalowanym na twarzy. Widać potrzebował chwili, by zrozumieć, że
ten drobny, nieoduczony czarodziej pyskował JEMU, wampirowi, starszemu od niego
z pięć razy. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">–
Zaskakujący temperament – odparł, po czym wziął spod jego nosa kolejną księgę i
odłożył ją na dwie poprzednie. – Tę też możesz sobie darować. Miłego… czytania
– powiedział i zniknął z oczu czarodzieja. Tom odetchnął, czując, że ciśnienie
mu trochę podskoczyło. Jednak, musiał wziąć się do roboty, skoro chciał nauczyć
się więcej, niż do tej pory umiał. Otworzył księgę i zaczął czytać. Cóż… jeśli
dalej będzie tak, jak od chwili, gdy wyszedł z sypialni, to zdecydowanie temu
wszystkiemu nie podoła. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
negroblancohttp://www.blogger.com/profile/15978815170853233529noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-6347498876250557942.post-19262637634284393382016-05-14T11:33:00.000+02:002016-05-14T11:33:03.487+02:00Sekrety<h1 style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: #9fc5e8; font-size: small;"><br /></span></span></h1>
<h1 style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: #9fc5e8; font-size: small;">Hej! :D Rozdział drugi, życzę miłego czytania. :)</span></span></h1>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: #9fc5e8; font-size: small;"><b>Enjoy!</b></span></span><br />
<h1 style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: #9fc5e8; font-size: large;"><br /></span></span></h1>
<h1 style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: #9fc5e8; font-size: large;">Rozdział 2</span><span style="color: windowtext; font-size: small;"><o:p></o:p></span></span></h1>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Minął tydzień od
dnia, kiedy Ryan, Patrick, Dymitr i Michael wyruszyli na Ziemię. Od tamtej pory
zdążyli się już rozdzielić i ruszyć w poszukiwaniu mężczyzn, którzy byli w
posiadaniu fragmentu Kamienia Wyzwolenia. Para wampirów właśnie jechała
pociągiem do Harrisburgu w stanie Pensylwania. Dymitr pamiętał, że jego stwórca
wybudował tam willę podczas wielkich kolonii. Być może właśnie tam się
zatrzymał obecnie? Pewności nie miał, ale żywił nadzieję, że nawet jeśli go tam
nie zastaną, uda im się znaleźć jakieś wskazówki. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Głodny jestem – zamarudził Dymitr. Nudził się niemiłosiernie i miał
ochotę napić się ciepłej, smacznej krwi.
Michael uchylił powieki i spojrzał na niego. Sam był znużony i chciał
się chwilę przespać, ale kochanek odwiódł go od tego pomysłu. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Niedługo dojedziemy na miejsce – odparł Michael i uśmiechnął się
delikatnie do mężczyzny. Dymitr odpowiedział skinieniem głowy i przesiadł się
na miejsce obok kochanka. Siedzieli sami w przedziale, więc zbytnio się nie
przejmował. Przytulił się do jego ramienia, myśląc sobie, że ostatnio dobrze
się dogadują. Musiał przyznać, że taki stan rzeczy był naprawdę przyjemny.
Michael zerknął na niego i objął go, przyciskając mocniej do swojego boku. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Zastanawiam się, dlaczego Alexander ukrywał przed nami, że żyje. Źle
się z tym czuję – przyznał, otwierając się przed kochankiem, jak rzadko kiedy. Młodszy
wampir pocałował go w czubek głowy i pomasował go swoją dużą, męską dłonią po
ramieniu, za które go trzymał. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Na pewno wszystko się wyjaśni, gdy się spotkacie – powiedział z
przekonaniem w głosie, choć w rzeczywistości nie był tego taki pewien. Nawet
nie wiedział, czy chce, by znajomość Dymitra i jego stwórcy wróciła na dawne
tory. Oczywiście nie mógł mu tego powiedzieć, kochanek by się na niego zapewne
obraził. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Mam nadzieję – powiedział Dymitr i przymknął powieki. Znudził mu się
monotonny krajobraz i pomyślał, że może uda mu się zdrzemnąć, zanim dotrą na
miejsce. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">***</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Nieprzyjemna
przygoda z Leśnymi Duszkami miała miejsce kilka dni temu. Od tamtej pory Feliks
był milczący i trochę oschły w stosunku do towarzyszy. Will bał się nawet do
niego zbliżać bardziej, niż to było konieczne. Nie wiedział, czy mężczyzna ma
ochotę na jego towarzystwo. Wszystko wskazywało na to, że raczej nie, bo nie
mówił za wiele i każdego wieczoru kładł swoje posłanie nieco dalej od Willa,
niż do tej pory. To wszystko zasmucało księcia i miał nadzieję, że obecny stan
nie potrwa zbyt długo. Tęsknił do bliskości kochanka i chciał mieć z nim tak
dobry kontakt, jak wcześniej. Okazało się, że jego pragnienia zostały
wysłuchane. W czwartkowy wieczór trójce towarzyszy udało się dotrzeć do stolicy
Veronii. Tam mieli zaopatrzyć się w niezbędne zapasy, rozdzielić z Claudiusem i
niedługo wyruszyć w dalszą drogę. Zanim jednak do tego wszystkiego doszli,
musieli na początek wynająć pokoje w jakiejś gospodzie, gdyż zbliżał się zmrok,
a oni byli już mocno zmęczeni. Nie zastanawiali się zbytnio nad wybraniem
odpowiedniego miejsca na tymczasowy pobyt w mieście. Mieli ku temu kilka
powodów, od ciążącego już uczucia zmęczenia, po ogólną niechęć zagłębiania się
w miasto, kiedy nie mieli tutaj większego interesu. Jednak najistotniejszym z
nich był właśnie fakt, że nie zamierzali się tutaj zatrzymać na dłużej. Dlatego
wybrali skromną gospodę niedaleko granicy miasta, gdzie zabudowania nie były
jeszcze tak gęsto usadowione. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Dotarli pod drzwi przybytku i zsiedli z koni. Młody chłopak podszedł
do nich i obiecał, że zajmie się końmi. Pozwolili mu na to i weszli do środka.
Ledwo minęli próg, a ładna i miła dziewczyna podeszła do nich i zaproponowała,
że zabierze ich wierzchnie odzienie. To ich trochę zdezorientowało, bo rzadko
mieli do czynienia z podobną obsługą. Nie zamierzali jednak narzekać,
bynajmniej. Dali się nawet poprowadzić do baru, gdzie Claudius miał zamiar
zamówić pokoje i jakiś posiłek. Za kontuarem stała tęga i sympatyczna z twarzy
kobieta. Uśmiechnęła się do nich przyjaźnie i powiedziała:</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Słucham panów? </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Chcę wynająć trzy pokoje – powiedział Claude. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Po co trzy? Wystarczą dwa – oznajmił Feliks oczywistym tonem.
Claudius obejrzał się na niego. Cóż, w świetle ostatnich dni i jego stosunku
wobec Williama miał spore wątpliwości, czy to faktycznie było takie oczywiste.
Pokiwał ostatecznie głową do mężczyzny i zerknął na Willa, który był tą
informacją równie zaskoczony, co urzeczony. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– W takim razie dwa – poprawił się i dodał: – W dodatku ciepłą i sytą
kolację. Najlepiej z mięsem. – Kobieta pokiwała głową i odwróciła się, wołając:</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Trzy razy ziemniaki ze stekiem i surówkami. – Po chwili podała im
dwa klucze i oznajmiła, by zjawili się wnet na posiłek. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Wszyscy trzej
udali się na górę. Schody były stare, trzeszczące i strome. William czuł
potęgujące zmęczenie i musiał przed samym sobą przyznać, że dotarł na piętro z
niemałym trudem. Powietrze w gospodzie było gęste i ciężkie. Miał nadzieję, że
w pokoju będzie choć odrobinę świeższe. Niestety gdy weszli z Feliksem do
środka, przekonał się, że jego nadzieje raczej nie znajdą miejsca w
rzeczywistości. W pokoju pachniało wilgocią, spróchniałym drewnem krokiew i
zwyczajnie kurzem. W dodatku było koszmarnie duszno. Pierwszym, co Will zrobił,
było otworzenie ogromnego, brudnego okna i wpuszczenie do środka tlenu.
Zarejestrował, że rozbolała go głowa i gdyby nie był tak okrutnie głodny,
położyłby się od razu do łóżka. Ale… właściwie miał nadzieję na rozmowę z
Feliksem. Chciał po prostu z nim pogadać, niekoniecznie o tym, co się stało. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Feliks
poinformował go krótko, żeby zeszli na dół i posilili się przed snem. Will miał
jeszcze nadzieję się wykąpać. Nienawidził brudu. Po prostu <i>nienawidził. </i></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> W</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> głównej izbie, gdzie podawano jedzenie, stało z tuzin stolików otoczonych
krzesłami. Większość z nich była zajęta, ale w końcu znaleźli jeden blisko
okna. Widok z niego wychodził na gościniec, który o tej porze był opustoszały.
Ściemniało się, kiedy tu dotarli, więc o tej porze było już zupełnie ciemno.
Gdyby nie światła nielicznych latarni, na zewnątrz byłoby kompletnie mrocznie.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Usiedli i po
chwili dostali posiłek. Will zabrał się za jedzenie z ochotą, podobnie jak
pozostali towarzysze. Pili do tego grzane piwo, które niezbyt smakowało
Williamowi, ale miał nadzieję, że procenty pozwolą mu się trochę rozluźnić. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Myślę, że jutro was opuszczę – oznajmił Claude, wpatrując się w swój
talerz. Znalazła się na nim surówka z buraków, których całe życie nie lubił.
Odsunął je na bok z zniesmaczoną miną i zabrał się za jedzenie ziemniaków. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Gdzie masz zamiar iść na początek? – zapytał William. Był ciekawy,
co planował Claude. Wiedział tylko tyle, że ma zamiar znaleźć demona, który był
w posiadaniu jednego z fragmentów. Nic o nim nie mówił, nie tłumaczył. Will
wstydził się dopytywać, ale skamłałby, gdyby powiedział, że go to nie
interesuje. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– W stolicy Veronii jest pewna świątynia. Kapłani ją zamieszkujący
mogą posiadać informację o Sheridanie. Jeśli wyszedł z Podziemia, to na pewno
pojawił się w tej świątyni – wyjaśnił spokojnym tonem Claude, nie patrząc na
księcia. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Demon w świątyni? Dlaczego? – zapytał zdziwiony chłopak. Feliks
nadal milczał skupiając się na pochłanianiu ciepłego posiłku. Wszystko, co miał
na talerzu, mu smakowało i był naprawdę zadowolony. Nie pokazywał tego po
sobie. Właściwie wydawał się zupełnie spokojny, nawet nieco… obojętny. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– To miejsce nie jest prawdziwą świątynią. Przynajmniej nigdy nie
czczono tam Boga. Jeśli już organizują jakieś rytuały, to robią to prędzej dla
Lucyfera. – Ton Claudiusa był lekko kpiący. Will wytrzeszczył oczy w zdumieniu.
Sataniści nawet w Krainie Pięciu Królestw?! Tego się nie spodziewał. Właściwie
nie miał okazji bardziej zagłębić się w religie, jakie istniały w Sarihmas.
Wiedział tyle, że większość wierzy w Boga, ale nawet ci, którzy wierzyli, nie
zawsze oddawali mu cześć. Wróżowie na przykład nigdy niczego konkretnego nie
czcili. Czarodzieje z niższych stanów pokładali wiarę w Boga, natomiast tacy,
którym dobrze się w życiu powodziło, wierzyli we wszystko, co dawało im szansę
na większe zyski i szczęście. Elfy wierzyły w naturę i tym samym w Boga,
którego miały za ojca wszystkiego, co żyje. Jedynym, co William bardziej
zgłębił, była wiara aniołów. W jego mniemaniu to nawet nie była wiara. Oni po
prostu byli żołnierzami swoich zwierzchników, którzy nigdy nie opuszczali
nieba. Jeśli naprawdę kiedyś widziały Boga, to musiało to być wiele tysięcy lat
temu. Miały dziwny system wartości i były strasznymi hipokrytami. To poważnie
dziwiło Williama. Zawsze miał nieco inne wyobrażenie o aniołach – wydawało mu
się, że są pełne miłości i troski o ludzi. Prawda była taka, że bezustannie
prowadzili wojny z siłami Lucyfera, a to wszystko działo się tak daleko stąd,
że w rzeczywistości nikt nie miał o tym większego pojęcia. Wiedział też, że
Podziemie było jakby samym przedsionkiem piekła, jakich nie brakowało w innych
wymiarach. Inne wymiary… Rok temu William słyszał o nich tylko w wypowiedziach
szalonych naukowców, którzy przedstawiali swoje teorie w namiętny i nieco
przyprawiający o dreszcze niepokoju sposób. Teraz Will wiedział – ba, on nawet
był w innym wymiarze i to niejednym. W każdym razie, jeśli taki Lorcan był tak
potężny i okrutny, a panował jedynie nad niewielką częścią krainy zła, to jakim
okrutnikiem i bestią musiał być sam Lucyfer? Wolał sobie tego nawet nie
wyobrażać. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Myślisz, że tam go zastaniesz? – zapytał Will, na co Claude, kończąc
swój ostatni kęs jedzenia, oparł się wygodniej i spojrzał na księcia. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Raczej nie. Ale może dowiem się czegoś użytecznego od kogoś, kto
miał z nim kontakt – wyjaśnił i dopił resztki piwa. Feliks i Will również
kończyli jeść. Kiedy odetchnęli po wielkim i pysznym posiłku, wstali z miejsca
i ruszyli na górę, by zabrać potrzebne rzeczy do kąpieli. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Pierwszy umył się
Claudius, następny w kolejce był William, a na samym końcu Feliks. Gdy
czarodziej się mył, William leżał już pod kołdrą na średnio wygodnym łóżku i myślał
o tym, co będzie, gdy jego kochanek wróci. Czuł zmęczenie, ale z powodu
zdenerwowania nie chciał nawet myśleć o pójściu spać. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Kilkanaście minut
później Feliks wszedł do pokoju i krzątał się bez słowa, porządkując swoje
rzeczy i pakując brudne ubrania do juków. William przyglądał mu się w półmroku,
który panował w pokoju tylko dzięki płomieniowi świecy palącej się na stoliku
przy oknie. Feliks miał na sobie lniane spodnie i jasną, prześwitującą koszulę,
wiązaną rzemieniami pod samą szyję. W tej chwili wszystkie opadały luźno w dół
piersi czarodzieja, a Will miał szansę zobaczyć skrawek opalonej skóry
kochanka. Feliks nie potrzebował słońca, żeby zachować olśniewającą opaleniznę.
Prawdopodobnie wiele robiły geny. W dodatku przeczytał gdzież, że w Złotym
Mieście temperatura jest znacznie wyższa, a fauna i flora bardziej tropikalna,
niż na wschodnich ziemiach Krainy Pięciu Królestw. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> W końcu Feliks
odwrócił się w jego stronę i podszedł do łóżka. W pomieszczeniu było tylko
jedno, na szczęście nie takie małe, jak na standardy równie skromnego miejsca.
Wsunął się pod kołdrę i położył głowę na poduszce i z przymkniętymi powiekami
westchnął błogo. Widać, że też był zmęczony. Po krótkiej chwili otworzył oczy i
zerknął na Williama, który mu się ciągle przyglądał. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– O co chodzi? – zapytał spokojnie, przyglądając się księciu tak, jak
sam książę przyglądał się jemu – po prostu łagodnie. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Jesteś milczący – powiedział Will. – Martwi mnie to. – Feliks
odwrócił od niego wzrok i zapatrzył się w sufit. Obaj milczeli – Feliks gapiąc
się nieostrym spojrzeniem w górę, a Will badając jego twarz tak dokładnie,
jakby miał okazję się jej przyglądać pierwszy raz w życiu. Słyszał oddech
Feliksa i jego spokojny rytm serca. Mężczyzna był wręcz niepokojąco cichy.
Nigdy nie okazywał swoich emocji w przesadny sposób, ale tym razem wydawał się
Williamowi… smutny. W końcu odwrócił twarz w jego stronę i, patrząc na niego
swoimi ciemnymi oczami, szepnął:</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Przepraszam. – William poczuł nieprzyjemne ukłucie w okolicy serca.
Bez zastanowienia przylgnął do mężczyzny i pocałował go delikatnie. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Jest dobrze, Feliks. Po prostu brakuje mi twojej moralizatorskiej
paplaniny – zażartował, muskając nosem jego pokryty zarostem policzek. Kiedy
odsunął głowę, dostrzegł, że Feliks się uśmiecha. Brakowało mu tego widoku. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Nie wiedziałem, że taki dzień nastąpi – odparł czarodziej i sam
pocałował chłopaka. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– A jednak – powiedział Will, gdy Feliks zostawił jego wargi, by zająć
się szczęką, na której zakwitł delikatny zarost. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Komuś koperek rośnie – zaśmiał się czarodziej i pocałował go w nos.
Will zrobił oburzoną minę, choć w rzeczywistości rozbawiła go uwaga kochanka. –
Mój książę – szepnął Feliks i przytulił go do siebie mocno. William zrobił
nieco zdziwioną minę. Tego się nie spodziewał. Objął czarodzieja jedną ręką w
pasie. Głowę schował w zagłębienie szyi Feliksa i z ustami przy jego ciepłej
skórze odparł:</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Twój. – Czarodziej tulił go do siebie w ciszy przez długą chwilę.
Will nie narzekał, lubił bliskość czarodzieja. Nagle poczuł, jak ten muska palcami
jego ramię, które wysunęło się spod materiału niebieskiej koszuli. Feliks
lubił, gdy Will miał na sobie niebieskie ubrania. Ale zdecydowanie wolał, kiedy
był zupełnie nagi. Uniósł się na łokciu i zawisł nad Williamem tak szybko, że
ten zdążył tylko westchnąć ze zaskoczenia. Złapał za róg rozchełstanej koszuli
i podciągnął ją do góry. Will pomógł mu trochę w pozbyciu się jej, unosząc się
na moment i ściągając ją przez głowę. Feliks odrzucił ją gdzieś na bok,
niespecjalnie przywiązując do tego wagę. Pocałował Williama w mostek, po czym
uniósł głowę i zerknął na niego. Uśmiechnął się w prosty sposób. Nie robił tego
często. Will odwzajemnił uśmiech i wyciągnął do niego ręce. Feliks poprawnie
odczytał jego gest, dlatego pochylił się i dał objąć szczupłymi ramionami
księcia. Przytknął swoje czoło do jego i przejechał jedną dłonią po boku
Williama. Miał spięty wyraz twarzy, zaciśnięte usta i powieki. Will patrzył na
niego, przejęty jego zachowaniem. Uniósł dłoń i dotknął jego policzka. Wtedy
Feliks drgnął i zajrzał mu w oczy. Jego spojrzenie różniło się od wszystkich,
jakimi kiedykolwiek obdarował księcia. Ta niecodzienna chwila nie trwała jednak
długo, bo po chwili czarodziej pocałował go tak delikatnie, jak jeszcze nigdy
go nie całował. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– To się nie może powtórzyć – powiedział dziwnym tonem i zamknął oczy.
William nigdy nie widział go tak poruszonego. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Co takiego? – zapytał, przejęty zachowaniem kochanka. Feliks położył
się na nim, kładąc głowę na jego nagiej piersi. William wsunął mu dłonie we
włosy, czując dotkliwy ból w piersi na widok tak smutnego Feliksa. A przecież
imię Feliks oznacza szczęśliwy. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Jeśli jeszcze raz, kiedykolwiek, podniosę na ciebie rękę, to ja…
nigdy sobie tego nie wybaczę – powiedział, nie patrząc na niego. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Feliks… – szepnął Will i złapał jego dłoń. Splótł ich palce, nie
wiedząc, co może zrobić, powiedzieć… Czuł się taki mały i głupi. Niby wiedział,
co może czuć czarodziej, ale jednocześnie nie miał pojęcia, co działo się w
jego głowie. Podobno kiedyś kochał Corneliusa, a wtedy w lesie… Cóż, nie
wyglądało mu to na miłość. Raczej na ogromny żal i wściekłość. Gdyby wiedział,
co między nimi zaszło, może wtedy zrozumiałby, co czuje Feliks. Ale nie miał o
niczym pojęcia. To było jedyne, z czego w pełni zdawał sobie sprawę. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Nagle Feliks
zsunął się w dół, puszczając jego dłoń i po drodze cmokając bladą pierś,
brzuch. Zatrzymał się nad jego kroczem. Podniósł się do klęczek i spojrzał na
Williama. Chwycił jego nogi i oparł o swoje ramiona. Przesunął dłonią po jego
napiętym udzie, przez łydkę i aż do kostki, by na koniec odwrócić głowę i nie
odwracając przy tym wzroku od oczu księcia, pocałować jasną skórę stopy. William
zadrżał i odetchnął głębiej. Ręce miał ułożone swobodnie wzdłuż siebie. Patrzył
na kochanka wyczekująco, ale nie trwało to długo, bo po chwili Feliks złapał
jego członka w dłoń i zaczął go powoli masować. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Uch… – sapnął Will i napiął brzuch. Łagodne mięśnie zarysowały się
pod jasną skórą, co nie umknęło uwadze czarodzieja. Feliks drugą dłonią sięgnął
pomiędzy jego pośladki. Palce miał śliskie i wilgotne, choć Will nie zauważył,
by użył nawilżacza. Cóż, odkąd czarodziej znowu posiadał magię, nie ograniczał
się w jej stosowaniu. I Will mu się wcale nie dziwił. Sam czarował dopiero
jakieś pół roku, a już nie wyobrażał sobie życia bez magii. Kiedy Feliks
pomasował mocniej jego wejście, książę westchnął głośniej i wyprężył się na
łóżku. Chwilę później jeden z palców czarodzieja wsunął się w niego i zaczął
poszerzać jego dziurkę. Will polubił to uczucie. Kiedyś podobne czynności
przyprawiały go o dreszcz obrzydzenia. Jednak teraz było inaczej. Odgarnął
dłonią włosy z czoła i jęknął niekontrolowanie, kiedy Feliks musnął jego czuły
punkt tam w środku. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– W porządku? – zapytał, zerkając na Williama czujnie. Chłopak pokiwał
głową ze zamkniętymi oczami, będąc coraz bardziej pochłoniętym przez
przyjemność. Podrygiwał co raz biodrami i podkurczał palce u stóp. Feliks
poruszył jeszcze kilka razy jednym palcem, by po chwili dołączyć drugi.
Widział, jak taka pieszczota działa na księcia. Uwielbiał doprowadzać go na
skraj. Ścisnął mocniej jego członka i podobnie potraktował prostatę. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Ach! – wyrwało się Williamowi. Zatkał sobie usta dłonią, ale niewiele
to pomogło. I tak wydobywał z siebie zawstydzające dźwięki. Palce jednej ręki
miał wplątane w swoje ciemne włosy. Drugą zacisnął na pościeli. Oddychał coraz
szybciej i głośniej, czując, jak palce Feliksa poruszają się w jego wrażliwym
wnętrzu. Były na tyle wilgotne, że nie ocierały się o jego skórę w nieprzyjemny
sposób. Ledwo się zorientował, kiedy czarodziej wsunął w niego trzeci palec.
Było mu tak niesamowicie dobrze i ciepło, że bał się nagłego wytrysku. W dodatku
ręka czarodzieja puściła jego członka. Will zerknął na niego, chcąc sprawdzić,
co jest tego przyczyną. Feliks sam zaczął się dotykać, choć nawet w tych
warunkach książę widział, że jego penis stoi i jest zdecydowanie twardy. Chciał
go poczuć w sobie. Zaraz. Już. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Długo nie musiał
czekać, bo po chwili czarodziej wyciągnął z niego palce i ostatni raz pomasował
jego wejście z zewnątrz. Poprawił sobie nogi Willa na ramionach, po czym
pochylił się. Jedną dłonią przytrzymał swojego członka, by łatwiej mu było
naprowadzić go na wejście chłopaka. Drugą podparł się obok głowy Williama i
spojrzał mu w oczy. Były zielone, jak zwykle, choć w tym świetle wydawały się
nieco ciemniejsze. W dodatku niesamowicie błyszczały. Podniecony bliskością
Feliksa, Will zamrugał oczami i jedną ręką objął go za szyję. Nagle poczuł, jak
gorący, twardy i wilgotny penis otarł się o jego wejście. Wstrzymał oddech,
wciąż wpatrując się w ciemne oczy kochanka. Gdy poczuł, jak główka penisa
przedostaje się przez jego ciasne mięśnie, wypuścił powietrze ze sykiem i
zacisnął palce na karku kochanka. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Jakby coś było nie tak… – zaczął Feliks, ale przerwały mu usta
Williama, które skradły mu nieoczekiwany pocałunek. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Jest cudownie – sapnął książę i odchylił głowę w tył, przymykając
oczy. – Weź mnie już – poprosił szeptem i zmarszczył brwi, kiedy czarodziej
pchnął, wchodząc głębiej. Nie bolało, ale uczucie rozpierania było intensywne.
Oddychał przez uchylone wargi, które co raz oblizywał, przez co były wilgotne i
czerwieńsze, niż zwykle. Czarodziej pochylił się niżej i zaczął całować go po
szyi, wywołując u chłopaka kolejne, przyjemne dreszcze. William drugą dłoń
wsunął mu we włosy, poruszając biodrami. Mężczyzna zaczął się powoli poruszać,
przesuwając przy tym usta na szczękę księcia. Czuł lekko kłujący zarost i
uśmiechnął się z wargami przytkniętymi do twarzy Willa. Ten w takiej pozycji
był praktycznie zgięty wpół, ale nie narzekał. Odwrócił twarz tak, by znaleźć
usta czarodzieja. Zaczęli się całować – powoli, delikatnie, inaczej, niż dotąd.
Feliks był tym razem wyjątkowo czuły. William domyślał się, że to miało coś
wspólnego z jego poczuciem winy. Poruszał się w nim płynnie, wchodził głęboko i
wysuwał się prawie do końca. Taki seks był dla Williama nowością. Zwykle
namiętność między nimi brała górę i nie potrafili kochać się powoli. Czuł, jak
przyjemność powoli rośnie, jak każdy ruch bioder Feliksa zbliża go do końca.
Oddychał coraz szybciej, przez co musiał przerywać pocałunek, by zaczerpnąć
powietrza. Pot pokrywał jego ciało i widział, że podobnie dzieje się z
Feliksem. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Nagle kochanek
uniósł się do klęczek, zsunął jego nogi z ramion i powiedział:</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Opleć nogami moje biodra. – William zrobił, jak mu kazano, czując
pulsowanie członka i własnego wnętrza. Wtedy Feliks ponownie się nad nim
pochylił, tym razem praktycznie kładąc się na nim. Will objął jego kark
ramionami i zakręcił się pod nim. Chciał więcej. Czarodziej dotknął dłonią boku
jego twarzy, przyglądając mu się. Zaraz pocałował go delikatnie, ledwo muskając
wargami jego usta. Przyśpieszył trochę, wchodząc nieco płycej. William
przesunął dłonią po jego umięśnionych ramionach, wracając na kark, potem
sięgając za łopatki. Każdy ruch wykonywał powoli, dokładnie masując napotkany
mięsień. Feliks przesunął dłonią po jego piersi i potarł jasny, sztywny sutek
chłopaka. Z jego ust wyrywały się coraz głośniejsze stęknięcia, a William
pojękiwał już prawie nieprzerwanie. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Daj mi rękę – poprosił Will, kładąc jedną dłoń na poduszce obok
głowy. Feliks splótł z nim palce i przytknął swoje czoło do jego czoła. Patrzył
mu w oczy, wykonując ostatnie pchnięcia i tym samym doprowadzając księcia do
końca. William szarpnął się, ocierając o brzuch kochanka. Dochodził dłużej, niż
zwykle, a przyjemność rozchodziła się po całym jego ciele. Po chwili
zorientował się, że Feliks z niego wyszedł, choć sam jeszcze nie skończył.
Dotykał się dłonią, oddychając płytko. William złapał jego dłoń. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Will…? </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Włóż go – powiedział twardym tonem, na którego dźwięk Feliks
zadrżał. Czarodziej zawahał się przez moment, ale ostatecznie zrobił, jak
książę rozkazał. Nie trwało to długo, ale wystarczająco, by William mógł objąć
dłońmi twarz mężczyzny i delektować się jej widokiem podczas szczytowania.
Feliks na koniec wtulił się w niego i szepnął cicho jakieś zaklęcie, którego
książę nie znał. Wsunął palce we włosy czarodzieja i oddychał głęboko, czując
narastające zmęczenie. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Żaden z nich się
nie odzywał. William zasnął niedługo później, a Feliks leżał na nim do chwili,
aż poczuł, że zmarzły mu pośladki. Zsunął się z chłopaka, położył obok i
naciągnął na nich kołdrę, na którą ktoś zaciągnął tę nieświeżą pościel. Patrzył
na księcia, czując tak ogromny żal do siebie, że ledwo mógł oddychać. Gdyby
tylko William wiedział, co się wtedy wydarzyło… Na pewno odsunąłby się od
niego, nawet się nie zastanawiając. A Feliks nie miałby prawa go zatrzymywać.
Potwory nie zasługują na szczęśliwe zakończenie.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">***</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Ryan był pod
wrażeniem entuzjazmu Patricka. Książę, przedzierając się przez mokre od deszczu
ulice w towarzystwie młodego wampira, rozglądał się ciekawie po witrynach
sklepów, błyszczących i jaskrawych ekranach telebimów. Najbardziej jego uwagę
przyciągali inni ludzie. Nie mógł się nadziwić niektórym strojom, fryzurom,
albo sprzętom, które mieli przy sobie. O wszystko skrupulatnie wypytywał Ryana,
który starał mu się tłumaczyć frapujące go kwestie jak najprzystępniej. Ale
okazało się, że z każdym kolejnym pytaniem, a właściwie z każdą kolejną
odpowiedzią wampira, Patrick miał coraz więcej wątpliwości, i co tu dużo mówić
– Ryan powoli tracił cierpliwość. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Ale jak ona może słyszeć czyjś głos w takim małym pudełku? Przecież
to musi być magia! – wykrzyknął z pełnym przekonaniem książę. Ryan potarł
czoło, mijając po drodze latarnie i o mały włos nie nabijając sobie o nią guza.
</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– To nie jest magia, Patrick, tylko technologia – powiedział, siląc
się na spokojny ton. Książę nie dawał za wygraną. Przedstawiał swoje kolejne
argumenty, które kompletnie nie przemawiały do wampira. Podobnie było ze
słowami Ryana – co by nie tłukł do głowy Patrickowi, ten kompletnie nie
rozumiał, o co mu chodzi. Tak dyskutowali do końca ulicy, którą właśnie kroczyli
w akompaniamencie deszczu, pośpiesznych kroków ludzi i warczących silników
samochodów. Nagle książę stanął jak wryty i zmarszczył brwi. Odwrócił głowę w
stronę ślepego zaułka, który wyglądał na nich z lewej strony. Ryan przyglądał
mu się ze zniecierpliwioną miną, aż sam usłyszał coś, co… zdecydowanie nie
brzmiało normalnie jak na standardy Ziemi. Nagle Patrick ruszył przed siebie
bez ostrzeżenia, a zaskoczony wampir zerwał się za nim, nie mając pojęcia, co
ten planuje. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Błagam… błagam, nie… – szeptał ktoś chrypliwym głosem. Ryan napiął
się w gotowości, a Patrick przyśpieszył kroku. Za jednym z przepełnionych
kontenerów dostrzegli dwie spowite w mroku postacie. Jedna z nich miała na
sobie długi czarny płaszcz, a na głowie kaptur. Górowała nad skulonym, przerażonym
chłopakiem. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Hej! – krzyknął Ryan i ruszył w stronę oprawcy, który, gdy tylko się
odwrócił, zmroził mu krew w żyłach. Był tak odrażający, że nie sposób było się
nie skrzywić. Po chwili zniknął w kłębie czarnego dymu. W tym czasie Patrick
podbiegł do roztrzęsionego chłopaka, który poderwał się z ziemi i chciał uciec.
</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Zaczekaj! – zawołał książę i złapał go za nadgarstek. Młody chłopak
spojrzał na niego przestraszonym wzrokiem. Chciał się wyrwać, ale nie miał
zbytniego pola do manewru. Patrzył na obu chłopaków z bezbronnością wymalowaną
na twarzy. Podobnie oni czuli narastający niepokój, bo nie wiedzieli, czego się
spodziewać. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Nie jesteś ranny? – zapytał Patrick i powoli puścił jego rękę, chcąc
dać mu poczucie bezpieczeństwa i choć namiastkę swobody. Ten ogarnął się
ramionami, trzęsąc się wyraźnie. Miał przeszklone i zaczerwienione oczy.
Szczękał zębami, a deszcz przesiąknął mu przez ubranie. Ryan zdjął z siebie
kurtkę, którą nosił jedynie dla zachowania pozorów. Obaj z Patrickiem musieli
zmienić swoją garderobę, dlatego teraz wyglądali jak każdy, przeciętny
nastolatek – proste jeansy, top, a na wierzchu kurtka. Podszedł do tajemniczego
chłopaka, którego ciemne włosy oklapły na blade czoło i przysłoniły czarne,
wąskie brwi. Szare oczy zerknęły na niego niepewnie, ale kiedy zobaczył, że
nieznajomy chce tylko dać mu swoją kurtkę, rozluźnił się odrobinę i przyjął
odzienie. Wciągnął pośpiesznie rękawy i opatulił się nią najszczelniej, jak był
w stanie. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Nie, nie zdążył nic… zrobić – odparł i rozejrzał się dokoła
niepewnie. Patrickowi było go żal, choć nic przecież o nim nie wiedział. Mimo
to… chciał mu jakoś pomóc. I czuł, że Ryan też. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– To był… zmiennokształtny, prawda? – zapytał Patrick, chcąc wybadać,
czy chłopak ma jakiekolwiek pojęcie o tym, co go zaatakowało. Ciemnowłosy
spojrzał na niego żywiej i zmarszczył swoje wąskie brwi. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Skąd wiesz…? – Patrick przestąpił z nogi na nogę. A więc miał do
czynienia z kimś, kto nie pochodził z tego świata. Teraz musiał szybko
przekalkulować, co powinien powiedzieć i na ile to będzie bezpieczne. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– W moim świecie widziałem to i owo. – Chłopak spojrzał na niego nieco
inaczej. Ciężko stwierdzić, czy było to spojrzenie świadczące o zmniejszeniu
się nieufności, czy też jej zwiększeniu. Jedno było pewne – chłopak nie
wiedział, co ze sobą zrobić, dlatego Ryan się odezwał:</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Jeśli nie masz się gdzie zatrzymać, to my wynajęliśmy pokój w jednym
z hoteli. Jak na Nowy Jork nie jest to niewiadomo jak luksusowe miejsce, jednak
warunki są całkiem znośne. To jak? – zapytał, uśmiechając się do niego lekko.
Tajemniczy, ciemnowłosy chłopak przyjrzał mu się dokładniej, lustrując go z
góry do dołu. W końcu odpowiedział:</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Dobrze. Odpowiada mi ta propozycja. – W innych okolicznościach
Patrick uniósłby wysoko brwi, zdziwiony tak protekcjonalnym tonem. Tym razem
się powstrzymał, a jedynie ruszył z dwójką towarzyszy w drogę powrotną do
hotelu. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Jak masz na imię? – spytał po chwili ciemnowłosego, który zerknął na
niego swoim szarym spojrzeniem. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Dorian – odparł i zapatrzył się przed siebie. Biła od niego dziwna
aura, którą Patrick doskonale znał. Dorian, jak to się przedstawił – Dorian
pachniał piekłem. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">***</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Kiedy dotarli na
miejsce, było wczesne popołudnie. Dymitr pamiętał, że posiadłość Alexandra
znajdowała się na jednym ze wzgórz, porośniętym zewsząd drzewami. Na zewnątrz
było wietrznie i zimno, choć oczywiście oni nie czuli różnicy. Dopiero, kiedy
nastała ulewa, mogli zacząć narzekać. Śliska i grząska ziemia utrudniała
szybkie poruszanie się po lesie. Dlatego ich podróż przedłużyła się. Na miejsce
dotarli wieczorem. Gdyby nie ich wampirze zdolności, nie byliby w stanie
odnaleźć dworu, w którym przed dwustoma laty mieszkał Dymitr wraz ze swoim
stwórcą. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> W końcu dotarli
na miejsce. Ogród, który pamiętał Dymitr zniknął. Zarósł zupełnie dzikimi i
nieokiełznanymi roślinami. W dodatku miejsce było widocznie opuszczone, co zasmuciło
Dymitra. Oczywiście spodziewał się, że może tak być, ale również miał nadzieję,
że szybko odnajdzie Alexandra i otrzyma odpowiedzi na nurtujące go pytania. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Mimo to wejdźmy do środka. Może zjawił się tu choć razu od… pożaru –
powiedział niepewnie Michael. Od domniemanej, jak się okazało, śmierci
Alexandra bał się poruszać ten temat przy kochanku. Pamiętał, jak ten bardzo to
przeżył i nigdy nie chciał przysparzać mu więcej bólu. Dymitr zadrżał i nie
patrząc na mężczyznę pokiwał powoli głową. Zmierzenie się z przeszłością nigdy
nie było dla niego proste. Kiedy był młody i walczył z kompleksem pochodzenia
ze zniewolonej i zubożałej rodziny, a także później, gdy nie czuł się godny
miłości Alexandra – zawsze, ale to zawsze próbował wypierać podobne rzeczy z
głowy. Niestety tym razem musiał zmierzyć się z przeszłością, choć miał wyraźną
drogę ucieczki. Mimo to teraz bardziej pragnął poznać prawdę, niż uciec przed
bolesnymi wspomnieniami. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> W środku
pachniało stęchlizną, pustką i kurzem. Meble były przykryte jasnymi płótnami,
które po tylu latach zostały pokryte ogromną warstwą szarego pyłu. Drewniana
posadzka skrzypiała im pod stopami. Ten dom był dużo skromniejszy od wszelkich
innych, jakie do tej pory zapewnił sobie i swojej świcie Alexander. Niewiele
osób o nim wiedziało. Czas, jaki tu spędził, wspominał niezbyt przyjemnie.
Przyjechał tutaj po jednej z wielkich kłótni, jaką mieli z Michaelem. Po niej
też na pewien czas się… rozstali. Opuścił Alexandra tylko z jego powodu. Wampir
żywił do niego ogromny żal po tym, jak Dymitr postanowił wyjechać z ukochanym i
go zostawić. Jednak wtedy Dymitr był załamany i bardzo go potrzebował. Mimo
strachu przed jego gniewem, zdecydował, by wrócić. Miał wtedy rozdarte serce, a
jedyną osobą, która mogła zapewnić mu schronienie i bezpieczeństwo, był
Alexander. Dymitr miał przed oczami wyraz jego twarzy, kiedy stanął przed
drzwiami dworu. Alexander wyglądał jak surowy ojciec, który na widok
nieposłusznego i długo nieobecnego syna ma ochotę mu przyłożyć, ale też
przygarnąć do siebie i przytulić. Pamiętał też pierwszą noc we dworze, kiedy
leżał na łóżku z wampirem, tuląc się do niego i płacząc całą noc. Z niczego się
nie tłumaczył i nic nie mówił – jedynie szlochał. Alexander też o nic nie
pytał. Głaskał go po włosach, plecach, całował po czole i głowie, złorzecząc na
Michaela w duchu i planując jego długą oraz bolesną śmierć. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Po kilku
miesiącach Michael go odnalazł, ostatecznie się pogodzili, ale tym razem Dymitr
nie odszedł od Alexandra. Po paru latach wszyscy przenieśli się do Rosji, gdzie
zostali już do samego pożaru. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Przyjrzał się
ścianom, drzwiom, oknom – wszystko to doskonale pamiętał i wszystko to
przywodziło mu na myśl wiele wspomnień – tych przyjemnych, zabawnych,
strasznych i smutnych. W tamtym okresie Alexander cierpiał na głęboką depresję,
o czym z nikim nie chciał rozmawiać. Dymitr podejrzewał, że miało to związek z
Tomem Blackiem. Ale dlaczego po niemal dwóch tysiącleciach Alexander zaczął to
od nowa, i co gorsza, ze zdwojoną siłą, przeżywać? Nie miał pojęcia i nigdy się
nie dowiedział. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Obejrzał się na
kochanka, który ruszył schodami na górę. Nie poszedł za nim, mając nadzieję na
kilka chwil samotności. Czuł się przytłoczony wspomnieniami i uczuciami, a
dodatkowo zawstydzony swoim zachowaniem. Tak bardzo chciał już zobaczyć
Alexandra, przekonać się na własne oczy, że naprawdę żyje, objąć go, wypytać o
wszystko, nawet okrzyczeć. Nie mieściło mu się w głowie jak mógł postąpić w
podobny sposób i zataić przed nim fakt, że wcale nie spłonął. Miał nadzieje, że
kiedy już go odnajdzie, stwórca wyjaśni mu to i okaże się, że miał sensowe
motywy do pojęcia tak okrutnej wobec Dymitra decyzji. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Dymitr! Znalazłem coś! – krzyknął Michael z pierwszego piętra. Nieco
ożywiony słowami kochanka, ruszył we zwiększonym tempie na górę. Zatrzymał się w
progu drzwi, patrząc na Michaela, który trzymał w dłoni jego pamiętnik.
Pożółkłe już, zapisane kartki zostały przewrócone na przednią stronę skórzanej
okładki, a Michael wpatrywał się w ostatnią stronę. Dymitr pamiętał, że kilku
ostatnich stron nie zdążył zapisać, bo pamiętnik nagle zniknął, a on nie mógł
go znaleźć. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– To mój pamiętnik – powiedział i podszedł do kochanka. Zabrał od
niego swoją rzecz, a jego wzrok przykuły słowa napisane zgrabnym, starannym i
pochyłym pismem, które Dymitr doskonale znał.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<div align="right" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: right;">
<i><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">„Rosja, Demetriuszu.
Zawsze wracałem do Rosji.” </span><o:p></o:p></i></div>
negroblancohttp://www.blogger.com/profile/15978815170853233529noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-6347498876250557942.post-1270607827967332462016-04-30T17:05:00.002+02:002016-04-30T17:05:58.603+02:00Bitwa Pięciu Królestw - rozdział IX<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 12pt; text-align: left;">
<b>Życzę miłego, długiego weekendu! </b></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 12pt; text-align: left;">
<b>Enjoy!</b></div>
<h1 align="center" style="line-height: 150%; margin-bottom: 12.0pt; text-align: center;">
<span style="color: #9fc5e8; font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; font-size: large; line-height: 150%;">IX</span></h1>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> O
świcie wyruszyli w drogę. Peter i Logan byli zadziwiająco
milczący, jak na siebie i Samuel podejrzewał,
że słyszeli w nocy o wiele za dużo,
niż powinni. Na samą myśl
o tym rozbolała go głowa
i ogólnie czuł się
na tyle źle, że prawie nic nie mówił.
Tom przyglądał się
trójce towarzyszy i kompletnie nie wiedział,
co ze sobą zrobić. Podejrzewał,
co jest przyczyną takiego stanu rzeczy i nie miał
pojęcia, jak temu zaradzić. Przez to odzywał
się niewiele, bo każde jego słowo
było kwitowane mrukliwym potaknięciem
ze strony któregoś
z mężczyzn. Wędrowali leśnym
szlakiem, unikając handlowego gościńca.
Przez to droga była trudniejsza i nawet dłuższa,
ale czarodziej nie śmiał
protestować mając do czynienia z trójką
nabuzowanych i milczących wilkołaków,
którym prawdopodobnie doskwierała
też zbliżająca
się pełnia. Milczeli kilka godzin, aż
do pierwszego postoju. Najpierw odezwał się
Logan, pytając Samuela, kiedy przewiduje powrót
do watahy. Mężczyzna spłoszył
się widocznie, słysząc
owe pytanie. To było do niego niepodobne i Tom nie mógł
uwierzyć własnym oczom. Wilkołak
widocznie męczył
się z odpowiedzią i dobraniem odpowiednich słów.
W końcu odparł jedynie:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Kiedy nadejdzie odpowiedni moment. –
Peter spojrzał na niego z takim wyrazem twarzy,
jakby miał zaraz wybuchnąć. Milczał
jednak uparcie. Tom zostawił ich samych, nie mogąc
już znieść tego napięcia
i ruszył w głąb lasu, informując
ich krótko, że idzie się
odlać. Nikt mu nawet nie odpowiedział,
a sam Tom nawet tego nie oczekiwał. Miał
nadzieję, że sprawa się
wyjaśni i mężczyźni
nie będą mieli aż
takich pretensji do Samuela, skoro sami uprawiali ze sobą
seks i widocznie darzyli się głębokim
uczuciem. Minął dwa pagórki
i kilkanaście drzew, kiedy uznał, że
tu będzie mógł załatwić
potrzebę. Zanim jednak wyciągnął
członka ze spodni, usłyszał
szum liści za sobą i powstrzymał
się w ostatniej chwili. Obejrzał
się za siebie, zaniepokojony, ale odetchnął,
gdy dostrzegł Logana. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Chyba ci…
przeszkodziłem –
zaśmiał się
wymuszenie. Tom, jeżeli miałby
oceniać, widział, że
z całej trójki wilkołaków,
to właśnie Logan czuł
się najbardziej zagubiony. Widać
coś w tym było, skoro poszedł
za nim w głąb lasu zaraz po tym, jak czarodziej oznajmił,
że musi się wysikać.
<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Szukasz czegoś?
– zapytał nieco podirytowany Tom. Logan jednak
zignorował uszczypliwą uwagę,
a raczej postanowił zamienić
ją w żart. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Na pewno nie kibla –
zaśmiał się
i podrapał mech porastający szorstką
korę drzewa. Wziął oddech, jakby chciał
jeszcze coś powiedzieć, jednak wahał
się na tyle, że zwlekał
dość… sporą chwilę.
Tom w końcu nie wytrzymał i zapytał:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– O co chodzi Logan? –
Wilkołak spojrzał na niego spłoszony,
po czym nabrał koloru na twarzy. Wziął
oddech do płuc, po czym wykrzyknął
niespodziewanie:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– O co chodzi?! Ty wiesz, o co chodzi!
Wszystko widziałeś! –
zaczął chodzić niespokojnie w koło
i targać włosy lewą
dłonią. Tom cofnął
się, nieco zdezorientowany. No dobra, zaczęli
dochodzić do… czegoś.
<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Ty za to słyszałeś.
I co w związku z tym? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Nie możesz
mu o niczym powiedzieć, rozumiesz? Inaczej…
inaczej my z Peterem powiemy o wszystkim jego narzeczonej! –
Tom spojrzał na niego zszokowany. Naprawdę
mogli to zrobić? Logan, widząc
jego minę, spuścił
trochę z tonu. Zawstydzony, spojrzał
na swoje buty i pogrzebał w ściółce
leśnej. – Nie powiedział
ci? – niemal szepnął. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Wiem od jego siostry. – Stali
długą chwilę
w ciszy, aż usłyszeli głos
Petera, który ich wołał, stojąc
kilkanaście metrów od nich. Wilkołak
spojrzał na niego dużo spokojniej, niż
przedtem i powiedział: <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Radzę
ci, żebyś się
nie angażował. W jego naturze… <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– A co z twoją
naturą, hm? Pieprzysz się z facetem, chociaż
to wcale nie służy stadu, wręcz
przeciwnie – warknął
Tom i już chciał wyminąć
Logana, ale ten złapał
go za łokieć i powiedział:
<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– On i tak wybierze watahę,
Tom. Wiem, co mówię.
Peter postępuje tak samo. – Tom wyrwał
rękę z uścisku
wilkołaka i ruszył przed siebie. Był
tak potwornie wściekły,
że ledwo oddychał. Nawet się
nie spostrzegł, jak minął
Petera. Zatrzymał się
dopiero, gdy dostrzegł Samuela, który
również wydawał
się poruszony, jakby dopiero co miał
za sobą przykrą wymianę
zdań. Przyjrzał się
badawczo Tomowi, ale nie wymówił
ani słowa. Gdy Logan do nich wrócił,
ruszyli w dalszą drogę.
<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Pod
koniec dnia rozejrzeli się za dogodnym miejscem na nocleg.
Zatrzymali się, jak zazwyczaj, na środku
polany. Popołudniu atmosfera między
nimi była już lżejsza.
Peter i Logan rozmawiali ze sobą normalnie, a nawet Samuel zajął
Toma spokojną i swobodną
rozmową, choć ten był
trochę oporny. Nadal nie mógł sobie ułożyć
w głowie tego, co powiedział Logan. Naprawdę
nic nie liczyło się
dla tego mężczyzny bardziej, niż wataha? Skoro tak, powinien sobie już
teraz stanowczo odpuścić.
<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Kiedy
rozłożyli posłania
i rozpalili ogień, kolejnym krokiem, jaki musieli spełnić
przed snem, był posiłek.
Noc była nieco chłodniejsza, niż
dotychczas i Tom miał tylko nadzieję,
że nie najdzie ich deszcz podczas snu. W tej okolicy na próżno
było szukać odpowiedniego schronienia. Przyjął
od Samuela kawałek chleba i ser, i zaczął
spokojnie jeść. Zerknął
na towarzyszy siedzących naprzeciwko. Rozmawiali ze sobą
półgłosem i również
zajmowali się posiłkiem.
Tom, gdy tylko zjadł, ułożył
się na swoim posłaniu, życząc
wszystkim dobranoc. Nie wiedział dokładnie
czemu był taki wzburzony. Przecież
niczego sobie z Samuelem nie obiecywali, a on nawet nie zdążył
się w nim zadurzyć. Owszem, wilkołak
mu się podobał i bardzo go lubił,
ale nie miał powodu, by czuć
aż taką wściekłość.
Co więc było powodem do gniewu, który
wciąż go tak uporczywie wypełniał?
Nie zdążył odpowiedzieć
sobie na to pytanie, bo zasnął, zmęczony
trudami podróży. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">~∞~<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Następnego
dnia padało i żadne dodatkowe odzienie nie pomogło
w ochronie przed przemoknięciem. Tom już
nawet zaczął kichać i zdawał
sobie sprawę, że
jeśli tym razem na czas o siebie nie zadba, to może
odczuć skutki choroby o wiele mocniej. Wybawieniem okazał
się zajazd, którego dym z komina i światła
bijące z okien dostrzegł Peter. Wyszli z lasu na gościniec
i weszli czym prędzej do skromnego przybytku. W środku
panował gwar, widocznie spora część
przejezdnych uznała, że
lepiej przeczekać felerną
pogodę. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Zajęli
jeden z niewielu wolnych stolików, a Tom poszedł
zamówić grzane piwo. Wszyscy trochę
zmarzli, choć wiedział,
że najbardziej on sam. Nie był
przyzwyczajony do takich warunków. Wrócił
do stolika, gdzie zaczekali na zamówienie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Całkiem
spora sala – powiedział
Samuel, rozglądając
się po wnętrzu. Zastanawiał
się, czy mają tutaj pokoje do wynajęcia.
<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Przez ten tłok
wydaje się mniejsza – poskarżył
się Peter, który bardzo nie lubił
tłumów. Zwykle był
wtedy nerwowy i spięty. Nagle obok nich przechodziła
grupa otyłych mężczyzn, a jeden z nich przez nieuwagę
wpadł na Petera i niemal zwalił
go z krzesła. Wilkołak warknął
rozjuszony i podniósł się
gwałtownie z miejsca, odpychając
grubego typa od siebie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Co się
smarkaczu unosisz?! – warknął
starszy wiekiem handlarz i pociągnął
za poły swojego przemoczonego płaszcza.
<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Co łazisz
jak połamany, grubasie?! – przezwał
go Peter i jeszcze bardziej się napiął.
Logan złapał jego rękę,
chcąc go uspokoić, ale wilkołak
odepchnął ją i nie zwrócił
na niego uwagi. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Trochę
szacunku do starszych – zażądał
kupiec i wydawało się,
że odejdzie bez słowa, jednak dodał
jeszcze na odchodnym: – Jak ci się
chce wyć do księżyca, kundlu, to droga wolna. Jebane
wilkołaki… – narzekał
do swojego kompana. Peter wyrwał się
do przodu, chcąc mu przyłożyć,
ale powstrzymał go Logan, wstając
na czas i przytrzymując go za ramiona. Krzyknął
przy tym:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Peter! –
Ten spojrzał na Logana wściekle
i złapał go za nadgarstek, ściskając
mocno. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Ile razy mam ci mówić,
żebyś się
nie wtrącał? –
warknął z twarzą blisko twarzy kochanka i popchnął
go na najbliższą ścianę.
Tom już chciał się
poderwać i mu przeszkodzić, ale Samuel przytrzymał
go w miejscu. Tom spojrzał na niego, zdziwiony, ale mężczyzna
zaraz powiedział:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Nie możemy
się wtrącać.
Peter musi mu przypomnieć, kto dominuje –
Tom uniósł brwi w szoku, kompletnie nie rozumiejąc.
Przecież Logan nie chciał dla niego źle,
wręcz przeciwnie. Nie pojmował
tego, co wyraził jedynie zirytowanym fuknięciem.
Przyglądał się
rozgrywanej przed nimi scenie. Logan, mimo swojego położenia,
nie chciał się od razu poddać.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Ile razy mam cię
prosić, żebyś
nie sprowadzał na nas problemów?!
– krzyknął, próbując
się wyszarpnąć. Na próżno
jednak, bo Peter przycisnął go jeszcze mocniej do drewnianych
belek. Jęknął z bólu,
puścił ramiona mężczyzny,
aż w końcu odchylił
głowę w tył,
na ile był w stanie, odsłaniając
w ten sposób szyję i tym samym dając
znak mężczyźnie, że
się poddaje. Peter puścił
go, warknął jeszcze coś pod nosem, po czym wyszedł
na zewnątrz bez słowa. Logan miał łzy
w oczach, ale zacisnął zęby
i odszedł od ich stolika, chcąc ochłonąć.
Był słabszy, nie powinien się
wtrącać, wiedział
o tym. Ale nie chciał brać
niepotrzebnie udziału w jakiejś
bezsensownej bójce. Czy coś
było z nim nie tak? Najwyraźniej,
skoro tylko on zareagował, bo nawet Samuel nie zwrócił
uwagi Peterowi. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Co to…
było? – zapytał
wstrząśnięty Tom. Niby wszystko widział,
ale… nic nie pojmował. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Właśnie
byłeś świadkiem walki o hierarchię –
powiedział Sam. – Trudno jest, kiedy dwóch
mężczyzn jest ze sobą tak blisko, jak oni. Zaś
w chwili, gdy obaj są wilkołakami,
to dopiero ciężko o jasne zasady. Przyjaźń
wilkołaków wymaga klarownej hierarchii. Dlatego
Peter stosuje ten sam chwyt, jakiego używamy podczas walk. Ten, który
jest na przegranej pozycji, odsłania brzuch i gardło,
chcąc okazać uległość.
Logan jest betą i zawsze będzie
słabszy od Petera, więc nie rozumiem, dlaczego wciąż
mu się stawia – zaśmiał
się kpiąco pod koniec Sam, a Tom zmarszczył
brwi, chwilę analizując
słowa mężczyzny. Jak to nie rozumie, dlaczego?
Dla niego to było jasne. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Może
dlatego, że mu na nim zależy –
powiedział i kiwnął głową
kelnerce, która właśnie
przyniosła im zamówione piwa. Chwycił
za jeden z kufli i napił się
porządnie. Samuel zmarszczył brwi, próbując
zrozumieć, co czarodziej ma na myśli.
<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Co ma jedno do drugiego? –
zapytał, kompletnie nie rozumiejąc
toku myślenia Toma. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><i>Oni
s</i><i>ą</i><i> razem, Samuel</i> –
miał ochotę powiedzieć,
ale powstrzymał się
w ostatniej chwili. Ludzie w związku często
się ze sobą sprzeczają,
ale robią to zwykle w dobrej myśli. Logan po prostu nie chciał,
żeby Peter sprowadził na siebie kłopoty.
Nie mógł tego jednak wyjaśnić
Samuelowi, więc odpowiedział
jedynie:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Po prostu nie chciał
dla niego krzywdy. Sam przyznaj, że reakcja Petera była
przesadzona. – Samuel pokiwał
głową i przyznał
w duchu Tomowi rację. Dalej jednak nie pojmował,
o co chodziło mu z tym <i>zale</i><i>ż</i><i>y. </i>Każdemu
w stadzie na sobie <i>zale</i><i>ż</i><i>y</i>,
ale hierarchia to świętość
i nikt, kto posiada chociaż odrobinę
oleju w głowie, nie łamie zasad. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Parę
godzin później ruszyli w dalszą drogę,
mając nadzieję, że
deszcz minął i nie nawiedzi ich przynajmniej nocą.
Logan starał się
udobruchać Petera przez całą drogę,
widocznie uznając, że
popełnił błąd.
Według Toma, niesłusznie. Ale nie zamierzał
się wtrącać,
kompletnie nie pojmując tych wszystkich…
zasad. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">~∞~<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Dwa
dni później Logan i Peter opuścili ich, by wrócić
do domu. Nie poruszali więcej dręczących
ich kwestii, o czym Tom nie bardzo wiedział jak myśleć.
Bo przecież on sam miał wrażenie,
że gdyby Samuel o nich wiedział,
nie przyjąłby tego aż tak… źle.
Zaś z drugiej strony cała ta jego gadka o hierarchii znaczyła
tyle, że prawa watahy były dla niego bardzo ważne
i zdecydowanie się z nimi liczył.
Już sam nie wiedział, co o tym myśleć,
dlatego zgodnie z życzeniem Logana milczał
jak zaklęty. W samo południe Samuel wyprowadził
ich nad rzekę, tłumacząc,
że muszą się
odświeżyć przed wizytą
w willi Alexandra. Tom coraz bardziej odnosił
wrażenie, że ten cały
hrabia-wampir-Alexander jest napuszonym i cholernym arystokratą,
których Tom naprawdę nie znosił.
Nie miał jednak zbyt wiele opcji, a uznał,
że pomoc Samuelowi może mu wyjść
na dobre. Rozebrał się
i wszedł do wody. Westchnął błogo,
czując ogarniający go chłód,
bo tego dnia znów doskwierał
upał, a niebo było czyste, jak łza.
Ani jednej, dającej wytchnienie od gorących
promieni chmurki. Przymknął oczy, rozkoszując
się chłodem i próbując
powoli przyzwyczaić się
do temperatury wody. Samuel mył się
niedaleko niego, przysiadłszy na jednym z głazów.
Nagle usłyszał obok siebie plusk, a zaraz potem
poczuł przeszywające zimno i krzyknął
niekontrolowanie. Nie zajęło mu długo
zrozumienie, co się stało.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Sam! –
krzyknął i też ochlapał
mężczyznę. Ten zaśmiał
się radośnie i podszedł
do Toma z wyciągniętymi
ramionami. Blondyn zrobił strwożoną
minę, ale wcale nie udawał, bo już
przewidywał, co za myśl kiełkuje
w głowie Samuela. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– No chodź,
Tom, nie bój się złego
wilka – wyszczerzył się
Samuel, a Tom parsknął śmiechem, powoli wycofując
się do tyłu. Kilka metrów
na prawdo od nich woda była głębsza
i mężczyzna zapewne planował wrzucić
tam młodzieńca. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Wszyscy boją
się złego wilka, Sam –
powiedział, pocierając ramiona, które
przed chwilą zostały
potraktowane strumieniem zimnej wody. Wilkołak
nagle przyśpieszył i złapał
Toma w talii, zarzucając go sobie na plecy. –
Aaa! – krzyknął, zdezorientowany Tom i złapał
się pleców mężczyzny
najmocniej, jak umiał. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– I prawidłowo!
Jestem złym, silnym i jurnym wilkiem! –
krzyknął Sam i wrzucił Toma do głębszej
wody. Ten zniknął pod powierzchnią
i nie wypływał przez kilkanaście
następnych sekund. Mężczyzna się
trochę zaniepokoił i zapatrzył
się w wodę, ale przez prąd
nic nie dostrzegł. Nabrał
powietrza w płuca i zanurkował
szukając w wodzie ciała młodzieńca.
Ten machał rękami i nogami panicznie. Samuel chwycił
go mocno w pasie i wyciągnął
na powierzchnię. Zaraz jednak poczuł,
że blondyn wpycha go pod powierzchnie, widocznie tylko go
nabierając. Zdezorientowany, wypuścił
go z rąk, a wtedy Tom zaczął odpływać
w stronę płytszej wody. Nie zdążył.
Sam złapał go za kostkę,
wciąż będąc pod wodą,
po czym wynurzył się
i przyciągnął do siebie młodzieńca.
Tom oplótł go ramionami za szyję,
przez co jego twarz była nieco wyżej
od twarzy Samuela. Mokre włosy przylepiły
mu się do czoła, więc
trochę zabawnie wyglądał.
Wilkołak zaśmiał
się i wolną dłonią
zagarnął mu wilgotne kosmyki do tyłu.
<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Z tym jurnym to na pewno nie
przesadziłeś? –
zaśmiał się
Tom i pogładził kark mężczyzny.
Był złym człowiekiem…
bardzo złym człowiekiem, że
flirtował z zajętym mężczyzną.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Zawsze cię
mogę uświadomić
na nowo, jakie zdolności posiadam –
zażartował i zapatrzył
się na twarz blondyna. Był taki ładny.
Już uwielbiał jego ciemne i duże
oczy. Były chyba jednym z jego największych
atutów. Wyciągnął
głowę i pocałował
młodzieńca, a ten powoli odpowiedział
na pocałunek. To była przyjemna pieszczota, lecz Tom po
chwili spiął się i pierwszy ją
przerwał. Nawet jeśli pogodził
się z myślą, że
Sam ma narzeczoną dawno temu, to od rozmowy z Loganem
jakoś lepiej to dostrzegał. Wyraźniej.
Nie był pewien, czy chce brać w tym wszystkim udział.<span style="display: none; mso-hide: all;">,ymotowa</span><span style="display: none;">ł</span><span style="display: none;"> z
cz</span><span style="display: none;">ł</span><span style="display: none;">owiekiem, </span><span style="display: none;">ż</span><span style="display: none;">e podrywa</span><span style="display: none;">ł</span><span style="display: none;"> zaj</span><span style="display: none;">ę</span><span style="display: none;">tego m</span><span style="display: none;">ęż</span><span style="display: none;">czyzn</span><span style="display: none;">ę</span><span style="display: none;">.ni</span><span style="display: none;">ż</span><span style="display: none;"> wataha? </span><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Może
innym razem. Musimy się wyszykować
na wizytę w domu hrabii-wampira-Alexandra –
nazwał go Tom tak, jak miał w zwyczaju robić
to w myślach. To złożone określenie
widocznie przypadło do gustu Samuelowi, który
zaśmiał się
krótko i umył się
razem z Tomem, nie wypuszczając go jednak z objęć.
Czarodziej nie sprzeciwiał się,
choć z drugiej strony wiedział,
że to nieodpowiednie. Był hipokrytą.
Ale możliwe, że wszyscy tacy byli.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Masz rację –
przyznał Sam. – Pozwolisz, że
pomogę ci się ogolić.
<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Taaak, przydałoby
się. Zapuściłem
niezły busz – zaśmiał
się i pogładził
po brodzie, którą porastały
delikatne, jasne włoski. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Chyba kosodrzewinę –
parsknął Samuel, mając ochotę
ponownie go pocałować.
<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Hej! –
oburzył się Tom i uszczypnął
go w bok. Samuel odwdzięczył
mu się porządnymi łaskotkami.
Wygłupiali się tak jeszcze przez chwilę,
aż uznali, że czas się
wziąć za coś konkretnego. Wyszli na brzeg, gdzie
mieli przygotowane koce. Tom położył się
na jednym z nich, kładąc
się na brzuchu i grzał goły
tyłek do słońca. Samuel usiadł
obok niego i klepnął go lekko, po czym sięgnął
do swojej torby. Wyciągnął
z niej najostrzejszy sztylet i kazał podnieść
się blondynowi. Ten na widok ostrza trochę
spoważniał, nie będąc
do końca pewnym, czy to dobry pomysł.
W domu od tego miał brzytwę
no i inne kosmetyki zapewniające lepsze golenie. Nic nie powiedział,
a nadstawił twarz i przymknął oczy. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Chyba, że
wolisz pszczeli wosk – zaproponował.
Tom zastanowił się
przez chwilę. W sumie chyba to było
lepszym wyjściem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– A masz coś
nawilżającego? –
zapytał z nadzieją. Sam zastanowił
się przez chwilę i już
miał zaprzeczyć, kiedy przypomniał
sobie, że ma oliwę. Kupił
ją podczas zakupów w portowym miasteczku i dotychczas
wykorzystał raz, kiedy chciał dobrze nawilżyć
Toma. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– W zasadzie tak, oliwę.
Raczej się nada, nie? – Tom pokiwał
głową, zastanawiając
się, po co Samuelowi była potrzebna oliwa. Nie skomentował
tego jednak, a przyszykował się
psychicznie na ból. Kiedyś
razem z bratem spróbowali tej metody i pamiętał,
że cholernie bolało. Ale efekt utrzymywał
się niesamowicie długo. Po chwili poczuł
na skórze palce Samuela, który rozprowadzał
płynny wosk na policzkach, podbródku
i szczęce. Po chwili przyłożył do nich kawałek
materiału i pociągnął,
wyrywając zarost i tym samym krzyk z ust młodzieńca.
Uporał się z tym w miarę
szybko, nie chcąc dokładać
bólu chłopakowi. Na sam koniec nasmarował
go oliwą, przez co Tom przez parę
godzin świecił się
zabawnie. Zanim jednak ruszyli dalej, ubrali się
w nowe i nieużywane dotąd
rzeczy, aż wreszcie ruszyli w dalszą
drogę. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Późnym
popołudniem dojechali na miejsce. Nie musieli iść
pieszo, bo gdy tylko weszli na gościniec, pewien uprzejmy mężczyzna
zgodził się ich podwieźć.
Słońce chyliło
się ku zachodowi, gdy Samuel zapukał
w śnieżnobiałe
drzwi willi utrzymanej w podobnym kolorze. Dom wampira był
ogromny, a jego ogród zadbany i prawdziwie finezyjny. Tom
nie wiedział, gdzie oczy podziać,
tak bardzo rozglądał
się dookoła. Sam przywołał
go do porządku, a kiedy drzwi się otworzyły,
ujrzeli w nich jasnowłosego, bladego i wysokiego mężczyznę,
który powiedział:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Witaj, Samuel. –
Wilkołak skinął mu głową
i już chciał przedstawić
Toma, kiedy Alexander dodał: –
Widzę, że przyprowadziłeś
przekąskę. Jakże
miło z twojej strony. – Kiedy się
uśmiechnął, Tom dostrzegł
dwa wystające kły i aż
zaparło mu dech w piersi. Przełknął ślinę
i przestąpił z nogi na nogę.
<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Nie strasz go, Alexander, z łaski
swojej. To Tom, właściwie Thomas Black, mój
towarzysz i drogi przyjaciel. Nie sądzę,
by nadawał się na przekąskę –
dodał z naciskiem. Alexander skinął
głową, na znak, że
rozumie, po czym przyjrzał się
chłopakowi. Kiedy spojrzał w jego oczy, zaciął
się na moment, jednak zaraz odzyskał
rezon i podał mu rękę.
<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">– Alexander, miło
mi – przywitał się
i uśmiechnął do młodzieńca.
Ten uścisnął jego dłoń
i zerknął mu w oczy. Były takie…
jasne. Niemal oślepiające.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;">– </span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;">Thomas, ca</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;">ł</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;">a
przyjemno</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;">ść</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;"> po mojej stronie </span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;">–</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;"> odpar</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;">ł</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;">
i r</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;">ó</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;">wnie</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;">ż</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;"> odpowiedzia</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;">ł</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;">
lekkim u</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;">ś</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;">miechem. Wszed</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;">ł</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;"> do </span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;">ś</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;">rodka
za Samuelem i rozejrza</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;">ł</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;"> si</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;">ę</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;">
po bogatym wn</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;">ę</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;">trzu. Chyba jego wymarzona przygoda w</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;">ł</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;">a</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;">ś</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;">nie
si</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;">ę</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;"> rozpocz</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;">ęł</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;">a. Czy jej podo</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;">ł</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;">a?
Teraz ju</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;">ż</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;"> nie mia</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;">ł</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;"> innego wyj</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;">ś</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;">cia,
musia</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;">ł</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;"> si</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;">ę</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;"> po prostu przekona</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;">ć</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; line-height: 150%;">. </span></div>
negroblancohttp://www.blogger.com/profile/15978815170853233529noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-6347498876250557942.post-46545469378810313292016-04-22T21:22:00.003+02:002016-04-24T21:00:29.493+02:00Bitwa Pięciu Królestw - rozdział VIII<span style="color: #9fc5e8; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><b> Enjoy!</b></span><br />
<div style="line-height: 150%; text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="color: #9fc5e8; font-size: large;"><br /></span></span></div>
<div style="line-height: 150%; text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="color: #9fc5e8; font-size: large;"><b>VIII</b></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> Popołudniu następnego dnia dopłynęli do portu w
Sarihmas i od razu poszukali miejsca na nocleg. Cały rejs trwał trzy dni i
minął
bezproblemowo. Towarzystwo było napuszone i raczej mało sympatyczne, dlatego zabawa, na którą wybrali się Peter i Logan,
nie udała się.
Niezadowolenie mężczyzn tylko wzrosło, gdy dowiedzieli się, że mają opuścić Samuela i wrócić do domu. Nie
sprzeciwiali się jednak, to był rozkaz od samego przywódcy. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> Mieli zostać w niewielkim,
portowym miasteczku. Tylko na jedną noc, dlatego razem poszli do najbliższej gospody.
Samuel, jak zwykle, załatwiał formalności, dlatego przywitał się z gospodarzem i oznajmił:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Chcielibyśmy wynająć pokój na jedną noc.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Ile osób? – zapytał wąsaty, nieco przy kości jegomość, po czym wyciągnął grubą, nieco
zniszczoną księgę. W środku znajdowało się pióro, które zamoczył wolno w kałamarzu i
ponownie spojrzał na Samuela, oczekując odpowiedzi.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Czterech mężczyzn. – Gospodarz poruszył zabawnie nosem na boki, tym samym
kręcąc bujnym wąsem i
zmarszczył grube, gęste brwi. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– W takim razie musisz pan wynająć co najmniej
dwa. Takie zasady – odparł tęgi mężczyzna i zakręcił się w miejscu, rozglądając po swoim przybytku. Gości miał całkiem sporo, zapewne przez wzgląd na niewielką konkurencję a także masę napływających z zachodu
ludzi. W dodatku miał raczej niezbyt sympatyczne nastawienie i trochę ignorował klienta.
Samuel, czując lekkie poirytowanie na takie traktowanie ze strony mężczyzny,
odetchnął cicho, po
czym odparł:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– W takim razie poproszę dwa. Ile mnie to wyniesie? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– A na ile chcesz pan te pokoje? – Wilkołak uniósł brwi, zupełnie zdziwiony,
jak mężczyzna mógł być aż tak… gburowaty.
Przecież przed chwilą mu powiedział, że na jedną noc. W Królestwie
Sarihmas klient był panem i gdyby kiedykolwiek musiał się powtarzać, jednocześnie otrzymując podobne
traktowanie, mógłby takiego handlarza zaskarżyć. On musiałby wtedy
przechodzić kolejne
inspekcje, testy i inne kontrole. Dlatego handlarze i wszelcy kupcy w Królestwie byli aż nadto przyjemni.
<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Na jedną noc – odparł, nie chcąc wdawać się w konflikty.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– W takim razie sześćdziesiąt złotych monet – odpowiedział, na co już wszyscy
czterej wybałuszyli oczy. To było… dość sporo. Nie zamierzali jednak
dyskutować, domyślając się, że ten mężczyzna nie ma żadnego
konkurenta w okolicy i w ten sposób może sobie pozwolić na wygórowane ceny. Wilkołak zapłacił wąsatemu gospodarzowi, a ten kazał mu jeszcze
podpisać się w książce. Nieco go
to zaskoczyło, bo nie spotkał się wcześniej z podobnym zwyczajem. Nie chciał się wahać za długo, by nie
wzbudzać podejrzeń, ale mężczyzna już zwrócił na niego uwagę i przyjrzał mu się uważniej. Samuel
pomyślał gorączkowo, co
zrobić, aż wpadł mu do głowy pewien
pomysł. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Przykro mi, ale nie umiem pisać. Może mnie wyręczyć mój przyjaciel,
Thomas. – Gospodarz
kiwnął głową uspokojony.
Kiedy blondyn podszedł do lady, to wziął do ręki pióro i podpisał się pełnym nazwiskiem, które brzmiało <i>Thomas Black</i> . Po tym oddalili się, już z kluczami w
dłoniach i
weszli na górę. Schody były niezwykle strome, jednak wdrapali się na nie bez
problemu, jak dotąd pokonując o wiele gorsze przeszkody. Mieli pokoje obok siebie,
sądząc po numerach
na drzwiach, które współgrały z kluczami. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Co za dziwny człowiek… Kto tak traktuje klientów? – powiedział oburzony
Logan i gdyby był w skórze wilka, możliwe, że by się nastroszył. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Nie przejmuj się – powiedział Peter i pociągnął go w swoją stronę, wchodząc do pokoju. Samuel też otworzył drzwi, tym
samym pozostawiając Toma bez wyjścia. Wszedł do środka i zostawił mu otwarte drzwi. Blondyn trochę się wahał, ale nie
chciał jakoś urazić mężczyzny, więc wszedł do środka i odłożył swoje rzeczy
na ziemię nieopodal
drzwi. Spojrzał na Samuela, który krytycznym wzrokiem oceniał wąskie i liche łóżka, stojące w tak
niewielkiej odległości, że niemal tworzące jedność. Pokój był utrzymany w ciemnych, ponurych tonach, a niewielka
przestrzeń tylko potęgowała uczucie
ciasnoty i przytłoczenia. Tom widział jego niezadowoloną minę, jednak nic
nie powiedział. Nie musiał, bo oczywistym było, że zdawał sobie sprawę, iż cena za takie
warunki była niepodważalnie
przesadzona. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Chodźmy kupić coś do jedzenia – oznajmił wilkołak, widocznie poirytowany tak ogromną kwotą za pokój, który nawet za połowę tej ceny nie
spełniałby oczekiwanych
przez ogół warunków. Poza tym było tu
koszmarnie brudno. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Zawołam Petera i Logana – powiedział Tom i odwrócił się, chcąc wyjść z pokoju, ale
mężczyzna go
zatrzymał słowami: <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Tylko powiedz, że nie w tej spelunie. Poszukamy czegoś w miasteczku.
– Tom odwrócił się przez ramię, pokiwał głową, po czym
wyszedł. Już miał zapukać do drzwi,
kiedy te otworzyły się przed nim otworem przez nagły przeciąg. Kiedy
zrozumiał, co widzi,
wycofał się powoli z
progu, chcąc udawać, że go tam wcale
nie było. Peter i
Logan… Peter i Logan
się… dotykali. I
całowali. I… rozbierali!
Umysł płatał mu figle, czy
on po prostu niczego dotąd nie zauważył? Z tą przerażoną i zdezorientowaną miną wrócił do pokoju, gdzie Samuel przeglądał ich
ekwipunek. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Coś się stało? – zapytał wilkołak i zmarszczył lekko brwi, nie wiedząc, o co chodzi. Tom pomyślał gorączkowo, co
odpowiedzieć, aż zrozumiał, że słowa wypadają mu z ust samoistnie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Pomyliłem pokój i… za dużo widziałem – zaśmiał się sztywno. Samuel za to uśmiechnął się krótko, po czym oznajmił:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Lepiej ja pójdę po chłopaków. – Był szczerze rozbawiony. Ruszył do drzwi, ale
spanikowany Tom zastąpił mu drogę, opierając się o drewnianą i starą powierzchnie. Uśmiechnął się do mężczyzny szeroko i powiedział: <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Może… chodźmy sami, co? Opowiesz mi więcej o tym
wampirze… - przerwał, kiedy
spostrzegł się, że umknęło mu imię tego mężczyzny. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Alexandrze? – upewnił się co do oczywistego Samuel. Tom pokiwał żwawo głową, nadal zastępując wilkołakowi drogę. – W porządku. Zbieraj
się – zgodził się i odwrócił na pięcie, by zabrać sakiewkę z pieniędzmi. Wyszli
razem z pokoju, a Tom zastanowił się, dlaczego był takim idiotą i ukrywał prawdę przed Samuelem, narażającym tym samym siebie. Przeczuwał, że Samuel o
niczym nie wie, inaczej i dla niego samego, po aż takiej ilości wspólnie spędzonego czasu,
stałoby się to oczywiste.
A tak nie było, cóż, był totalnie zaszokowany, widząc obydwóch kompanów w objęciach. Wyszli
na zewnątrz, czując, że pogoda w
Sarihmas zdrowo dopisuje. Było gorąco i Tom poczuł, że już po kilku sekundach na jego skórze pojawił się pot. Był
przyzwyczajony do podobnych temperatur, ale podejrzewał, że tu i tak było cieplej. Przeszli niemal całą ulicę bez słowa, aż Tom odezwał się pierwszy: <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Willa Alexandra jest daleko stąd? – Samuel
spojrzał na niego ze
zmrużonymi oczami.
Słońce raziło go niemiłosiernie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Jakieś dziewięćdziesiąt mil na wschód od granicy z morzem. Liczę pięć dni drogi. – Tom pokiwał głową i rozejrzał się. Po drugiej
stronie ulicy był bazar, gdzie zrobili spore zakupy i uzupełnili
ekwipunek. Samuel zatrzymał się jeszcze przy straganie z odzieżą i kupił sobie i
Tomowi kilka kompletów nowych ubrań, od bielizny, po koszule, spodnie i swetry.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Skąd znasz tego Alexandra? – zapytał Tom, przyglądając się, jak Sam ogląda wystawę noży na mijanych
przez nich straganach. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Jest tajnym poplecznikiem generała Edwarda.
Pracowaliśmy razem na
początku wojny – wyjaśnił krótko i wziął do ręki jeden ze
sztyletów. Przyjrzał się zdobionej rękojeści. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Przyjaźnicie się? – zadał kolejne pytanie blondyn, coraz bardziej zaciekawiony
postacią wampira.
Samuel aż obejrzał się na niego i
parsknął śmiechem,
niedowierzając. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Uwierz, daleko nam do tego. – Tom pokiwał głową na znak, ze
rozumie i nie pytał o nic więcej. Niedługo potem wrócili do nieszczęsnej gospody, a Tom modlił się do Stwórcy w duchu,
by Peter i Logan zdążyli się odświeżyć do ich powrotu. Swoją drogą zastanawiał się, co by się stało, gdyby przywódca wilkołaków był na jego
miejscu w chwili, gdy nakrył… kochanków. W głowie się mu to nie mieściło! Przecież Peter nieraz opowiadał o kobietach i… i w sumie, co
on, Tom Black tam wiedział? A jeśli opowiadał tylko jakieś brednie? Ze swoim poziomem wiedzy na temat żeńskich dróg płciowych lub
innych kobiecych części ciała, miał znikome pojęcie. A przecież Samuel też nie musiał byś doświadczony, skoro pieprzył się z nim, innym mężczyzną. Z kolei czy
Peter i Logan wiedzieli, że wolał mężczyzn? Prawdopodobnie nie, skoro sami to przed nim
ukrywali.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> Nie miał jednak czasu
dłużej o tym rozmyślać, bo weszli na
górę i Samuel
zapukał w drzwi. Usłyszeli głos Logana:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Wchodźcie! – Więc weszli. Tom wstrzymał oddech, idąc za wilkołakiem, równocześnie mając ochotę odwrócić się na pięcie i zwiać, gdzie pieprz
rośnie! Jednak
przełamał się i spojrzał na kompanów, którzy siedzieli
w chyba… normalniej
odległości od siebie
na osobnych łóżkach, które podobnie jak w ich pokoju, leżały strasznie
blisko siebie. Spojrzał po obu z nich, ale żaden nie patrzył na niego w
jakiś wyjątkowo inny
sposób, niż wcześniej, więc raczej nie
zorientowali się, że ich widział. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Kupiliśmy jedzenie – oznajmił Sam i odłożył wszystkie torby z żywnością na stolik. Tom wciąż trzymał zapakowaną odzież w rękach, kiedy
oni już szykowali się do rozkładania owoców, mięsa i chleba,
by zacząć jeść. Samuel
przyjrzał mu się uważniej, po czym
wygiął jedną brew w górę, zastanawiając się, co blondyn
wyprawia. Ten otrząsnął się zaraz, odłożył kupione rzeczy na łóżko i stanął koło Petra, który patrzył na Logana
rozkładającego jedzenie.
Teraz dopiero to widział. Patrzył na niego tak, jak czasem ojciec patrzył na jego matkę. Zarumienił się zdrowo i od
razu odwrócił wzrok, czując się jak intruz w łączącej ich
relacji. Usiedli na ziemi i jedli, spokojnie rozmawiając, chwaląc, a to
krytykując kolejne
produkty. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> Gdy zaczęło się ściemniać, pożegnali się, życząc sobie
nawzajem dobranoc. Peter i Logan podobno już się odświeżyli, co ani trochę nie dziwiło Toma, co
innego Samuela. Nie skomentował tego jednak, tylko oświadczył blondynowi,
ze idzie się umyć. Tom za to wrócił do ich pokoju i spakował nowe ubrania, wiedząc, że nazajutrz o świcie wyruszają. Wciąż z Peterem i
Loganem, bo mieli się rozstać dopiero w połowie drogi do willi tego całego… Alexandra.
Imię miał zdecydowanie
wytworne. W dodatku był wampirem, a wampirów Tom szczególnie nie lubił. Gdy
przygotował posłania dla nich
obu i świeżą bieliznę, wyszedł z pokoju i
poszedł do łaźni, chcąc się obmyć. Zszedł po schodach i
po drodze trafił na Samuela, który wyjaśnił mu, jak znaleźć saunę. Zgodnie z instrukcją ruszył po schodach do piwnic i tam pośpiesznie się umył, chcąc położyć się w tym
tragicznie wyglądającym łóżku i choć odrobinę wyspać się przed dalszą podróżą. Wyszedł z przerażająco gorącej sauny, której stan czystości był zdecydowane wątpliwy. Nie chciał jednak tego rozważać, bo popadłby jeszcze w wątpliwości odnoście swojej własnej higieny.
Woda jednak była czysta i przyniosła mu ulgę. Czuł się świeżej i rozgrzał obolałe mięśnie. Wrócił do pokoju w
bieliźnie, jasnej
koszuli i cienkich, lnianych spodniach. Samuel zdecydowanie go rozpieszczał, jeśli chodziło o nowe
rzeczy. Nie mógł się doczekać, kiedy zrobi się na tyle chłodno, by mógł ponownie założyć czerwony szalik. Do tej pory owijał się nim tylko w
nocy, kiedy spali pod gołym niebem, albo, gdy pogoda nie dopisywała. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> Samuel czyścił swój nóż, siedząc przy stole.
W pomieszczeniu zrobiło się jaśniej dzięki świecy, którą zapalił wilkołak. Tom podszedł do niego i przyjrzał się grawerowanej, srebrnej rączce noża. Była piękna, podobnie
jak błyszczące, stalowe
ostrze, które mieniło się w świetle płomienia. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Miałeś ciepłą wodę? – zapytał wilkołak, naśladując jego słowa, kiedy podczas rejsu Samuel wybrał sobie za późną porę na kąpiel. Tom zaśmiał się cicho, od
razu kojarząc, o co chodzi, po czym odpowiedział:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Gorącą! – Samuel zostawił nóż na stole i wstał. Podszedł do Toma i zatrzymał się w naprawdę… niewielkiej
odległości. Blondyn
wstrzymał oddech i
zadarł głowę do góry, patrząc na przystojną i męską twarz mężczyzny. Na Stwórcę, Samuel był taki
zniewalający… Po prostu nie
mógł mu się oprzeć. Zanim
zorientował się, co robi,
oblizał usta i sam
spojrzał na wargi
wilkołaka. Przywódca sfory wilków złapał go za podbródek i pochylił się, po czym pocałował go
delikatnie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Właśnie czuję – szepnął w wargi młodzieńca i objął go delikatnie w talii. Tom już zapomniał, co miał powiedzieć dalej, a może to Samuel
miał jeszcze mówić – nie wiedział. Milczał więc, czując ciepło ciała mężczyzny, który przytulił go do siebie
mocniej. – Myślałem o tym od
chwili, gdy wróciliśmy z lasu nieopodal wąwozu. Lubię cię trzymać przy sobie – powiedział cicho do ucha
Toma. Blondyn uśmiechnął się, mile zaskoczony jego słowami. Sam czuł podobnie i
chciał o tym
powiedzieć mężczyźnie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– A ja lubię, gdy mnie przy sobie trzymasz – Samuel też się uśmiechnął i pomasował go po plecach.
<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Zsunąłem łóżka, żebyśmy mieli więcej miejsca – powiedział i pocałował go w policzek. Czuł delikatny, jasny zarost, który pojawił się na szczęce młodzieńca. Przed
dotarciem do willi Alexandra będzie musiał go ogolić, by dobrze zaprezentować blondyna wampirowi i jego świcie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– A więc, Sam, planowałeś to, racja? – zapytał Tom, odsuwając się delikatnie od wilkołaka. Spojrzał na niego z błyskiem w oku,
od którego Samuelowi
robiło się ciaśniej w
spodniach. Miał ochotę zedrzeć z niego wszystkie ubrania. Zbliżała się pełnia i jego
libido widocznie wzrosło. Miał nadzieję, że zdążą przed dniem jego przemiany, bo nie chciał narazić Toma na
niebezpieczeństwo. Tom cofnął się, idąc tyłem, w stronę łóżka i zaczął rozpinać koszulę. Mężczyzna jednak dopadł do niego w tempie, jakie osiągał z pomocą wilczych zmysłów i rozdarł koszulę, która zgubiła przez to
rzemień. – Sam! To nowa
koszu… – krzyknął Tom, ale mężczyzna mu
przerwał, całując go namiętnie w usta.
Zaraz jednak się od niego oderwał, po czym odpowiedział:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Kupię ci nową. – Młodzieniec zaśmiał się i dał zdzierać ze siebie kolejne warstwy ubrań, z jednej
strony rozbawiony, a z drugiej niezmiernie podniecony zachowaniem Samuela. Dał się popchnąć na łóżko, przycisnąć to stęchłej pościeli i dotykać tam, gdzie
sam nie miał okazji przez ostatnie tygodnie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Weźmiesz do ust? – zapytał, zanim się zastanowił, co mówi. Samuel chyba też się zdziwił, bo spojrzał w górę na niego z
uniesionymi wyżej brwiami. Nie odmówił jednak, a przesunął się w górę i zaczął go całować od razu głęboko i namiętnie. Tom czuł jego ciepły język w swoich
ustach i odpowiadał na przyjemną pieszczotę. Pogładził dłońmi umięśnione ramiona kochanka i poruszył biodrami, tym
samym ocierając się o niego kroczem. Samuel przesunął dłonią od
podbrzusza, przez tors, aż po szyję blondyna. Po chwili oderwał się od jego warg.
Przeniósł je na szyję młodzieńca, kąsał ją i ssał naprzemian.
Na koniec pocałował zaczerwienione miejsce i zaczął obniżać się, całując kolejne, czułe punkty ciała czarodzieja.
Gdy dotarł do jego
podbrzusza, wolną dłonią, którą się nie podpierał, rozchylił mu uda, po czym ułożył się między nimi wygodniej. Tom spojrzał na niego, już zupełnie
podniecony, niemal rozgorączkowany z emocji, a także podekscytowany na samą myśl, co wilkołak zaraz mu zrobi.
Samuel z resztą się nie ociągał. Złapał jego penisa w dłoń, uchylił usta i przesunął językiem po gładkiej i wilgotnej główce. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Och… – westchnął Tom i wygiął plecy w lekki łuk. Odchylił głowę w tył, przymykając oczy, a dłonie zacisnął w pięści. Po chwili usłyszał ciche słowa mężczyzny: <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Musimy być cicho. – Blondyn uchylił powieki i spojrzał na Samuela. Pokiwał głową, na znak, że rozumie, ale
kolejny, cichy jęk nieco temu przeczył. Wilkołak wziął jego penisa
do ust i zaczął ssać powoli. Poruszał językiem po gładkiej skórce, wywołując u młodzieńca przeszywające dreszcze. Po chwili wsunął go głębiej i zaczął poruszać głową. Tom musiał zacisnąć zęby na ręce, żeby za głośno nie jęczeć, jednak szło mu coraz
gorzej. Popisał się swoimi umiejętnościami samokontroli
zwłaszcza w
chwili, gdy wilkołak ścisnął jego jądra. Z gardła wyrwał mu się głośny, niekontrolowany jęk, za który przeprosił Samuela
spojrzeniem. Ten trochę się spiął, jednak zaraz zaczął delektować się penisem w
ustach. Och tak, brakowało mu tego. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Bo zaraz skończę – zajęczał Tom i poderwał się do siadu. Od razu objął dłońmi głowę Samuela i odciągnął ją delikatnie od
swojego krocza. Wilkołak chwilę się opierał, ale w końcu skapitulował, nie chcąc jeszcze kończyć zabawy. Podciągnął się do góry i pocałował mocno usta blondyna. Tom objął go za szyję, ale jego ręce zostały odciągnięte.
Zaskoczony, uchylił powieki i spojrzał pytająco na Samuela, który nagle
przestał go całować.
Niespodziewanie został przerzucony na brzuch i to w takim tempie, że nawet się nie spostrzegł, a miał przed oczami
szarą poszewkę poduszki
zamiast przystojnej twarzy mężczyzny. Niewiele widział, za to wyraźnie poczuł silne i gorące ciało za sobą, które przyległo do niego.
Przywódca wilkołaków zaczął całować go po plecach
i masować silnymi, męskimi dłońmi wrażliwe żebra i boki.
Mimo krzepy w rękach potrafił to robić z wyczuciem i Tom nie mógł narzekać. Czuł, że są naprawdę blisko siebie
– bliżej, niż ostatnim
razem. Samuel był o wiele śmielszy i bardziej dotykalski, jakby nagle stracił wszelkie
opory. Chwilę później zsunął jedną dłoń na jego pośladek, drugą zaś podbierał się obok ciała blondyna. Masował gładką skórę i gniótł w dłoni jego tyłek, z taką pasją, jakby
wyrabiał ciasto na
chleb. Tom zaśmiał się do siebie na to porównanie, przez co zaraz usłyszał:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Co cię rozbawiło? – Odwrócił głowę na tyle, na ile zdołał. Podparł się na
przedramionach, żeby nie leżeć plackiem na łóżku, po czym odpowiedział:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Moja wyobraźnia i dar do absurdalnych porównań seksu z
gotowaniem. – Samuel też się zaśmiał i podciągnął do góry, by uklęknąć. To samo zrobił Thomasowi, który przez to klęczał, wypięty do niego bezwstydnie. Trochę się spiął, wiedząc, że jego tak
intymna część ciała jest wystawiona
na widok drugiej osobie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Ja za to myślę o tym, jak będzie mi w tobie dobrze. Chyba nie umiem tego do
niczego porównać – powiedział Samuel. Tom, na te słowa uśmiechnął się, zadowolony, po czym powiedział: <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Moje umiejętności łóżkowe rzeczywiście jest trudno do czegoś porównać. – Zaraz jęknął, czując, jak śliski palec
Samuel wsuwa się w jego dziurkę. Wilkołak pochylił się nad nim i szepnął mu do ucha:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Nie zaprzeczę. – Pocałował Toma w kark i poruszył palcem na boki, rozciągając go. Wolną dłonią zaczął masować jego członka. Powoli i
bardzo stymulująco. Tom znowu zaczął pojękiwać, choć starał się być względnie cicho, tak jak prosił Samuel. Ale
on… cóż, zawsze jęczał dość głośno. Chwilę później wilkołak dołączył drugi palec i
zakręcił nimi mocniej.
W między czasie
splunął na dziurkę chłopaka, który był tym trochę zaskoczony,
ale nieco zwierzęce zwyczaje Samuela go podniecały. Nie
zamierzał narzekać. Starał się rozluźnić mięśnie, by wilkołak przygotował go
najszybciej, jak to możliwe. Tak też się stało, bo po chwili zmieścił w nim trzy palce. Poruszał nimi tak, jak
zamierzał to robić lada moment
swoim członkiem. Po
chwili puścił penisa młodzieńca, wyciągnął z niego palce
i złapał go za biodra.
Tom sapnął, czując jego silne ręce i wypiął się mocniej. Po
chwili poczuł chłodny i tłusty płyn na pośladkach i zakręcił nimi niecierpliwie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Zerżnij mnie już, do diabła – warknął i otarł się pośladkiem o sztywną męskość Samuela. Ten aż warknął, skrajnie podniecony i przytrzymując sobie członka dłonią, wszedł w Toma jednym
pchnięciem. – Sam! – krzyknął, kompletnie się nie kontrolując. Samuel zasłonił mu usta dłonią, tym samym podciągając go do góry. Tom oparł się plecami o tors wilkołaka i złapał się jego bioder.
Samuel poruszył się delikatnie, a blondyn obejrzał się na niego. Miał zaszklone
oczy, uchylone usta i pokaźne rumieńce na policzkach. Pocałował wilkołaka, a ten szarpnął biodrami i
wbił się w niego
mocno. Tom jęknął głośno i złapał rękę mężczyzny. Całował się chwilę z młodzieńcem, aż popchnął go na łóżko i zaczął mocno pieprzyć. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Ciasny jesteś… kurewsko ciasny – warknął i zaczął ściskać jego pośladki. Tom oparł czoło o poduszkę i nieprzerwanie jęczał. Było mu dobrze. Cholernie dobrze, tak, że zaciskał się na mężczyźnie, pozwalając mu doznać jeszcze większej
przyjemności. Nagle
Samuel wyszedł z niego i złapał go w pasie, po czym odwrócił na plecy. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Ach! – sapnął jedynie Tom i spojrzał na niego. Miał zarumienioną twarz i błyszczące oczy.
Rozchylił automatycznie
uda, chcąc, by mężczyzna już w niego wszedł. Ten nie
zwlekał długo, bo już po chwili
wsunął się w niego do
samego końca, wyrywając z ust młodzieńca głośny jęk. Pochylił się nad nim i
pocałował go mocno, chcąc przytłumić dźwięki wydostające się z czerwonych
i pełnych warg.
Poruszał się szybko, chcąc doprowadzić ich obu do
upragnionego końca. Nie potrwało to długo, zwłaszcza dla Toma, który doszedł pierwszy.
Krzyknął najgłośniej, jak dotąd i objął mocno mężczyznę za kark. Ten,
czując zaciskające się mięśnie wokół własnej męskości, wtulił twarz w szyję blondyna i
westchnął gorącym powietrzem
na jego wrażliwą skórę, dochodząc. Tom podrygiwał jeszcze, czując przechodzącego go dreszcze minionej przed momentem rozkoszy.
Dawno nie czuł tak intensywnego spełnienia. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> – W porządku? – zapytał Samuel, głaszcząc chłopaka po zewnętrznej stronie
uda. Opierał się na łokciu drugiej ręki obok głowy młodzieńca. Tom potaknął powoli głową i przejechał dłońmi po plecach mężczyzny. Sam przyjrzał się jego zaróżowionej
twarzy, czerwonym ustom, ładnym, kształtnym nosie i gładkim powiekom. Pocałował jedną z nich, wywołując tym słaby uśmiech na
twarzy blondyna. Sam też się uśmiechnął, po czym powili się z niego wysunął. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> – Um… – stęknął Tom, czując wypływającą wilgoć i to
specyficzne rozciągnięcie między nogami. Zacisnął automatycznie mięśnie, ale na
niewiele się to zdało. Samuel ułożył się obok niego i nakrył ich kołdrą. Pościel nie
pachniała najlepiej,
ale oni też nie byli
pierwszej czystości, jak zaraz po kąpieli w dusznej i ciasnej łaźni. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> – Słodkich snów – szepnął Samuel i
cmoknął Toma w
policzek. Ten, niewiele myśląc, wtulił się w niego i niemal od razu zasnął, nie zdążywszy nawet
odpowiedzieć.<span style="line-height: 150%;"> </span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<o:p></o:p></div>
negroblancohttp://www.blogger.com/profile/15978815170853233529noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-6347498876250557942.post-73239878928664135262016-04-16T17:11:00.000+02:002016-04-16T17:11:03.707+02:00Bitwa Pięciu Królestw - rozdział VII<div style="line-height: 150%; text-align: left;">
<span style="line-height: 150%;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="color: #9fc5e8; font-size: large;"><br /></span></span></span></div>
<div style="line-height: 150%; text-align: left;">
<span style="line-height: 150%;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="color: #9fc5e8;"><b>Hej! Rozdział siódmy, trochę odciągnięty w czasie, ale w końcu obecny. :D</b></span></span></span></div>
<div style="line-height: 150%; text-align: left;">
<span style="line-height: 150%;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="color: #9fc5e8;"><b><br /></b></span></span></span></div>
<div style="line-height: 150%; text-align: left;">
<span style="line-height: 150%;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="color: #9fc5e8;"><b>Enjoy!</b></span></span></span></div>
<div>
<span style="line-height: 150%;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="color: #9fc5e8; font-size: large;"><br /></span></span></span></div>
<h1 align="center" style="line-height: 150%; text-align: center;">
<span style="line-height: 150%;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="color: #9fc5e8; font-size: large;">VII</span><span style="font-size: 11pt;"><o:p></o:p></span></span></span></h1>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> Przez kilka kolejnych dni
podróżowali wozem wraz ze staruszkiem, który nie wziął od nich tak dużo
pieniędzy, jakby mogło się im na początku wydawać. Spędzali ze sobą całe dnie i
okazało się, że dziadek był bardzo sympatycznym i zabawnym jegomościem.
Opowiadał im wiele historii ze swojego życia w sposób bardzo ciekawy i
zajmujący, pomimo, że operował raczej prostym i niewyszukanym językiem. Raczej
nie miał do czynienia z wykształconymi ludźmi. Tom, Samuel i jego towarzysze
czuli się swobodnie w jego towarzystwie. To zdecydowanie pozwoliło im, by trud
podróży był odrobinę lżejszy. W dodatku Thomas odchorowywał ich długą wędrówkę,
a Samuel dbał, by jadł odpowiednio dużo i pił wodę. Przez dwie pierwsze noce
miał gorączkę, z kolei później, o ile nie miał temperatury, zaczął ostro i
sucho kaszleć. Wilkołak starał się go zająć rozmową lub czymkolwiek innym, ale
Tom był okropnie apatyczny. Samuel podejrzewał, że chłopak nie radzi sobie ze
śmiercią rodziców, która w dodatku odbyła się w tragicznych i przerażających
okolicznościach. Chciał jakoś temu zaradzić, ale miał niewiele okazji, by
zapytać chłopaka o tę przykrą sprawę. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> Wieczorem zatrzymali się
kilkanaście mil od granicy z Morzem Szarym. Tom wysiadł z wozu, chcąc
wyprostować nogi. Czuł się dużo lepiej fizycznie, choć stan jego ducha był w
rozsypce. Nie miał ochoty na razie o tym myśleć. Musiał po prostu przeżyć. Może
pewnego dnia uda mu się dokonać zemsty za śmierć rodziców. Miał nadzieje, że
jego brat wciąż żyje. Jednak przez ostatnie wydarzenia coraz częściej dopadały
go wizje, że to nieprawda. Zamyślił się tak głęboko, że aż podskoczył w
miejscu, gdy Samuel złapał go za nadgarstek. Odwrócił się gwałtownie, jeszcze
nie wiedząc, z kim ma do czynienia. Odetchnął głębiej, gdy zobaczył mężczyznę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Idziesz do
lasu? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Tak, chcę
rozprostować kości – wyjaśnił uprzejmie Tom i posłał mężczyźnie nawet lekki
uśmiech. Samuel wiedział, że była to wymuszona reakcja. Cała postura chłopaka
emanowała smutkiem, choć mężczyzna zauważył, że ten próbuje to zamaskować. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Dotrzymam
ci towarzystwa. Las jest gęsty i oddalony od wąwozu. – Blondyn się nie
sprzeciwiał, choć skłamałby mówiąc, że jest mu to na rękę. Chciał pobyć sam,
pomyśleć, poukładać sobie wszystko w głowie. Jeszcze nie do końca do niego dotarło
to wszystko... Mimo to pokiwał głową i ruszył do ściany wąwozu, chcąc się na
nią wspiąć. Zatrzymał się przy niej i zadarł głowę, by znaleźć coś, czego
mógłby się złapać. W tym czasie Samuel przyglądał mu się z zaciekawieniem. Odchrząknął
lekko, chcąc tym zwrócić uwagę chłopaka na siebie. Poskutkowało, bo już po
chwili Tom zerknął na niego pytająco. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– O co
chodzi? – Samuel uśmiechnął się i podszedł do chłopaka. Zatrzymał się blisko
niego i w mgnieniu oka porwał go na ręce, po czym wskoczył na szczyt ściany.
Zrobił kilka kroków przed siebie z Thomasem na rękach, aż zatrzymał się i
odstawił oniemiałego młodzieńca na ziemię. Samuel był spokojny, zaś Tom
pierwszy raz od wyjazdu ze Srebrnego Miasta nabrał koloru na twarzy, który nie
był związany z gorączką. Oderwał wzrok od mężczyzny i rozejrzał się dookoła. W
końcu powiedział:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Chodźmy
już. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> Kiedy blondyn odwrócił się tyłem do Samuela,
ten uśmiechnął się do siebie krótko, zadowolony, że na chwilę udało mu się
wywołać u Toma jakąś ciekawszą reakcję. Ruszył za nim, a gdy go dogonił, byli
już w połowie drogi do lasu. Przestrzeń wokół nich zdawała się nie mieć końca,
a letni, ciepły wiatr smagał ich ciała i wkradał się pod materiał koszul,
jakimi byli odziani. Pogoda dopisywała, tylko jednego dnia jak dotąd trochę
padało. Cieszyło to Samuela, bo wóz nie miał żadnej płachty, by ochronić ich w
czasie podróży przed deszczem. W zupełnej ciszy dotarli do granicy lasu, Tom z
lekkim wyprzedzeniem. Zanim jednak minął pierwsze drzewa, zatrzymał się i
obejrzał na mężczyznę. Samuel spojrzał się na niego i spokojnie do niego
podszedł. Przez moment młodzieniec myślał, że ten zatrzyma się przy nim, ale
mężczyzna zwolnił tylko na moment i wszedł pierwszy do lasu, by po kilku
sekundach zniknąć za pierwszymi drzewami. Tom nie zastanawiał się dwa razy – poszedł
od razu za nim, nie chcąc stracić go z oczu. Las sprawiał wrażenie dzikiego,
jakby jeszcze nikt go nie odkrył. Słyszał szum liści, krzyk wron i szelest
ściółki leśnej pod swoimi i Samuela stopami. Drzewa rosły tak gęsto i bujnie,
że ciężko było się nawet przemieszczać. Po chwili darowali sobie dalszą
wędrówkę i zatrzymali się przy jednym ze starych i ogromnych drzew. Postanowili
usiąść na wielkich, wystających z ziemi korzeniach. Tom rozglądał się po lesie,
byleby tylko uniknąć przenikliwego spojrzenia Samuela. Dostrzegł w ciągu tych
kilku dni, że mężczyzna bacznie mu się przygląda. Thomas chciał go zapewnić, że
wszystko w porządku, a wiedział, że jak tylko nawiążą kontakt wzorkowy,
całkowicie się rozklei. Nie mógł to tego dopuścić. Milczeli razem, Samuel
przyglądając się Tomowi, a Tom błądząc wzrokiem po wszystkim wokół, tylko nie
po mężczyźnie. W końcu wilkołak nie wytrzymał i odezwał się: – Nie płakałeś ani
razu od pożaru. – Tom drgnął, widocznie zszokowany tymi słowami. Może nawet nie
tyle słowami, co zakłóceniem ciszy. Zmarszczył lekko brwi, zastanawiając się,
co odpowiedzieć, by mężczyzna nie drążył dłużej tematu. Nie chciał o tym
rozmawiać. Opowiadanie o tym byłoby zbyt bolesne. Musiałby wtedy przeżyć to
jeszcze raz. Wszystkie te obrazy, krzyki, uczucia… Powiedział więc tylko: <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Przeżywam
ich stratę wewnątrz siebie. – Samuel spodziewał się takiej odpowiedzi.
Wiedział, co na nią odpowiedzieć.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– To
niezdrowe, Tom. – Blondyn spojrzał na swoje dłonie i tym razem odetchnął, nieco
zirytowany. W tym czasie Samuel kontynuował: – Nie wiem, co w twojej głowie się
dzieje. Dlatego, jeśli twierdzisz, że nie potrzebujesz rozmowy na ten temat dla
siebie, to zrób to przez wzgląd na mnie, no bo się martwię, rozumiesz? – Tom
przygryzł dolną wargę i spiął się cały, czując narastający gniew. Przez cały
ten czas udawało mu się utrzymywać w ryzach ból, który był tak potworny, że
nawet nie wyobrażał sobie tego, co by się stało, gdyby to wszystko z siebie
uwolnił. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Co mam ci
powiedzieć? Że jest w porządku? Że się trzymam? Że to było nic? Nigdy nikogo
nie straciłeś, że nie wiesz, jak to strasznie boli?! – warknął w jego stronę i
poderwał się z miejsca, od razu przedzierając się między drzewami w głąb lasu. Wszystkie
emocje w nim buzowały. Czuł, że zaraz wybuchnie. Samuel przeklął pod nosem i
sam też wstał. Ruszył za chłopakiem, który nagle nabrał tyle werwy i energii,
że jemu samemu bez użycia wilczych zdolności nie udałoby się go dogonić w
takich warunkach. Dlatego też pobudził w sobie moc wilkołaka, przez co jego
zęby wydłużyły się, a oczy zmieniły barwę na jaskrawozłotą. Przyśpieszył
gwałtowniej, łamiąc po drodze kilka gałęzi i złapał Toma za ramię. Odwrócił go
do siebie przodem i zobaczył przestraszone spojrzenie dwojga brązowych oczu.
Tom oddychał szybko przez uchylone usta i wpatrywał się niepewnie w mężczyznę. Samuel
nie chciał go przestraszyć, nie taki miał w tym wszystkim cel. Pragnął po
prostu pomóc Thomasowi. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Straciłem
wielu bliskich. I wiem, że odłączanie się od wszystkich na pewno nie przyniesie
ci ulgi w bólu, jaki teraz czujesz. – Tom zamrugał oczami, czując, że zbierają
się w nich łzy. Wszystkie skrywane emocje zaczęły go powoli ogarniać, co mu się
ani trochę nie podobało. Jeśli tak to miało wyglądać, wolał być samotny. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– I co? Może
mam ci się wypłakać na ramieniu? Udowodnić, że jestem tak słaby, jak każdy
myśli? Po prostu odejdź. Chcę być teraz sam – warknął i odepchnął od siebie
ręce mężczyzny. Odwrócił się do niego tyłem i oparł czoło o szorstką korę
drzewa. Podparł się też rękami po obu stronach swojego ciała i zaszlochał
cicho, czując rwący ból w piersi. Jego serce było rozdarte i nie rozumiał, jak
mówienie o tym wszystkich ma mu pomóc. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Chodź tu –
zażądał wilkołak i ponownie pociągnął go za ramię. Blondyn wzbraniał się przez
chwilę i szarpał z mężczyzną. Drapał go i się wyrywał. Nie chciał jego pomocy.
Wierzył, że da sobie przecież radę sam. Nie był dzieckiem. Był dorosły.
Krzyczał, bił, kopał, możliwe nawet, że gryzł. Ale Sam był nieustępliwy. Mówił
do niego spokojnie, przyciągał ciągle do siebie i nie działy na niego żadne
słowa. Tom w końcu skapitulował, czując gorące łzy spływające mu po policzkach.
Samuel objął go mocniej i przysunął się bliżej. Złapał jego twarz w dłonie.
Kciukami otarł jego łzy i nachylił się nad nim, a chwilę później pocałował go w
czoło. Tom zacisnął powieki, spod których nieprzerwanie płynęły słone i godzące
go w dumę łzy. Nie mógł przestać płakać. Chwycił mężczyznę za przód koszuli i
trzymał go z całych sił, nieprzerwanie płacząc. Samuel pogłaskał po plecach
swoją silną, męską dłonią. Trwali tak w niemal całkowitym milczeniu,
przerywanym co raz szlochem Toma i innymi, dzikimi dźwiękami lasu. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">~∞~<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– W końcu
jesteśmy! – krzyknął staruszek i zsiadł z wozu, podobnie jak reszta jego
tymczasowych towarzyszy. Tom pierwszy raz w życiu widział Morze Szare. Był pod
wrażeniem ogromnej, jakby niekończącej się przestrzeni, którą mieli pokonywać przez
kilka najbliższych dni. Nigdy nie płynął tak wielkim statkiem i musiał
przyznać, że trochę się stresował. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Dziękujemy
za wspólną podróż – odezwał się Tom, uśmiechając się delikatnie do staruszka.
Ten pożegnał się z nimi krótko, tłumacząc, że czeka na inny statek. Każdy z
nich doskonale wiedział, że żadnego innego nie będzie, bo ten był ostatni, ale
Samuel kazał nie dopytywać o szczegóły. Nikt nie znał przyczyny jego decyzji,
choć podejrzewali, że dziadek był poszukiwanym więźniem lub też dezerterem i
sam przewiduje własny koniec. W dodatku na pewno nie było go stać na podróż
statkiem. Nie zetknęli się jeszcze z nikim z watahy i Samuel tłumaczył to tym,
że zapewne wypłynęli poprzednim rejsem. Ruszyli do portu, gdzie stało kilku z
marynarzy i odbierało należność od kolejnych ludzi. Podeszli bliżej,
zatrzymując się na końcu dosyć pokaźnej kolejki. Sporą częścią ludzi byli
bogaci czarodzieje, którzy chcieli uciec z kraju ogarniętego wojną.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> W końcu nadeszła ich kolej.
Zatrzymali się przed spoglądającymi na nich podejrzliwie marynarzami i zaczęli
wypełniać formalności. Oczywiście najważniejszym punktem była spora zapłata za
rejs. Samuel jednak nie śmiał narzekać, nie znał szybszego i bezpieczniejszego
sposobu na powrót do domu. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> Weszli na pokład i znaleźli
przeznaczone dla siebie kajuty, które dzielili z jakimiś mężczyznami.
Przywitali ich krótko, przedstawili się i poszli, tak jak większość do kuchni,
gdzie mieli otrzymać obiad. Na sporej zastawionej stołami sali było pełno
ludzi. Wiele rodzin z dziećmi, bogatych arystokratów, a nawet rodzin książęcych
zasiadało przy zastawionych stołach. Wszyscy tutaj byli bogaci, a warunki
panujące na statku zapewne ich ogromnie dziwiły. Dla Toma jednak to była istna
uczta i skłamałby, gdyby powiedział, że do ust nie naszła mu ślina na widok
tych wszystkich pieczeni, kartofli i rozmaitych sałatek. Na każdym stole były
też półmiski z zupami, koszyki z pieczywem i owocami, a nawet słodkie wypieki.
Całą czwórką zajęli miejsca obok siebie i zaczęli jeść. Nagle Peter zażartował:
<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Im chyba
głód do dupy nie zajrzał, tak wybrzydzają – Logan zaśmiał się w głos, Samuel
uśmiechnął pod nosem a Tom przyjrzał uważniej otaczającym go ludziom.
Przerażała go ich postawa. Mężczyźni zerknęli na niego, zainteresowani, czemu
nie zaśmiał się ze słów kompana. Kiedy dostrzegli jego poważną minę, sami się
uspokoili i jeszcze raz rozejrzeli dookoła siebie. Milczeli przez dobrą chwilę,
aż w końcu to blondyn pierwszy się odezwał:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Oni
przynajmniej mieli szansę przetrwać w Argentum. Wszyscy biedacy tam zostali, w
najlepszym przypadku zginęli, albo wymrą z głodu, który tam wkrótce zapanuje. –
Nikt tego nie skomentował, bo nawet nie było sensu. Tom miał rację i w zasadzie
po namyśle każdy z nich doszedł do wniosku, że nie ma z czego żartować. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> Zbliżał się wieczór, kiedy
wrócili do kajuty, by położyć się spać. Każdy wybrał sobie jedno z wolnych
łóżek. Niemal od razu zasnęli, wyczerpani trudami podroży. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">~∞~<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> Już drugiego dnia rejsu wszyscy
czterej byli wypoczęci i nabrali sił. Do tej pory nie wydarzyło się nic
ciekawego. Ale tego wieczoru miała mieć miejsce grana zabawa, na którą Logan i
Peter chcieli się wybrać, tłumacząc pokrętnie, że chętnie poznaliby jakieś
interesujące damy. Samuel był średnio przekonany, podobnie jak Tom, który nie
miał ochoty na świętowanie. Wciąż przeżywał stratę rodziców, jednak po rozmowie
z Samuelem, a właściwie wypłakaniu mu się w ramię, czuł się nieco… lepiej. Może
nie doskonale, ale nie miał już wrażenia kumulowania się wewnątrz wszystkich
przerastających go emocji. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> Gdy zbliżała się dwudziesta, w
ich pokoju nie został już nikt, poza Tomem, który umył się dużo wcześniej i
miał zamiar przespać hałaśliwą i nakrapianą zabawę. Już niemal zasypiał, gdy
obudził go chrzęst otwieranych drzwi. Zaciekawiony obejrzał się i zobaczył
Samuela w luźnych spodniach, a także nowej, białej koszuli, którą zakupił na
statku. Mężczyzna uśmiechnął się do niego lekko i zapalił jedną ze świec. Przez
to w kajucie zrobiło się nieco jaśniej. Tom podniósł się do siadu i zapytał: <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Miałeś
jeszcze ciepłą wodę? – Wilkołak odłożył swoje rzeczy na łóżko, które zajmował,
po czym usiadł obok Toma i przykrył się kołdrą. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Nie,
widocznie zabrakło – odparł Samuel, po czym niespodziewanie kichnął. Tom przez
przypadek zetknął się z jego stopą pod pościelą i aż krzyknął z zaskoczenia,
czując, jak przeraźliwie jest zimna. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Właśnie
czuję – zaśmiał się, po czym dodał: – Nie rozchorujesz się od tego? – Mężczyzna
spojrzał na niego niby urażony. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Wątpisz w
moją zahartowaną, wilczą odporność? – Tom zaśmiał się pod nosem, po czym
odpowiedział w podobnym tonie:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Proszę o
wybaczenie. Zwyczajnie się o pana martwię. – Samuel zerknął na niego z wciąż
poważnym wyrazem twarzy. Tym razem zmienił ton na jakby formalny, lecz zalatujący
nieprofesjonalnym flirtem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Myślałem,
że już przeszliśmy na ty. – Tom powstrzymał śmiech, choć z uśmiechem nie było
tak łatwo. Samuel zapatrzył się na jego roześmiane oblicze i aż nie chciał
odwracać wzroku. Ten młodzieniec w takim pogodnym wydaniu był o wiele bardziej
atrakcyjny. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Zawsze
możemy zrobić to ponownie – odparł Tom, a gdy zorientował się jak dwuznacznie
zabrzmiały jego słowa, zarumienił się lekko. <i>Żenujące.</i> Miał nadzieję, że przy tak beznadziejnych warunkach świetlnych
nie było tego zanadto widać. Odchrząknął, widząc rozbawiony uśmiech Samuela, po
czym dodał: – Jak mogę się do ciebie zwracać? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Wszyscy
przyjaciele mówią do mnie Sam. Ty też powinieneś. – Te słowa chwyciły Thomasa
za serce, choć tak bardzo tego po sobie nie pokazał. <i>Opanuj się –</i> powtarzał sobie w duchu. Uśmiechnął się jedynie i
odpowiedział, nadal nie wychodząc z roli: <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Zgodnie z
życzeniem, Sam. – Milczeli przez chwilę, wpatrując się w płomień wypalającej
się już świecy. Pozostała jej może jakaś godzina, jeśli nie mniej, do końca
żywota. Samuel powiercił się przez chwilę pod pościelą, zapewne chcąc usiąść
wygodniej. Oparł swoje kolano o udo blondyna i nie zabrał go. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Otrzymałem
dziś wiadomość od któregoś z pośredników generała Edwarda. Mam udać się do
dworu Alexandra, pewnego wampira, który może przekazać nam istotne informacje
na temat nowej taktyki czarodziejów. Owe zadanie wymaga pewnej dyskrecji,
dlatego Peter i Logan wrócą do domu – wyjaśnił Samuel. Tom słuchał go uważnie,
mając wrażenie, że mężczyzna jeszcze nie skończył. Nie pomylił się, bo po
krótkiej przerwie wilkołak kontynuował: – Wiem jednak, że nie podołam temu
zadaniu w pojedynkę. Alexander jest dość… specyficznym osobnikiem. Dlatego
proszę cię o pomoc. Chcę, żebyś wyruszył do jego domu wraz ze mną – dokończył i
spojrzał na blondyna wyczekująco. Ten zawahał się przez moment, ale właściwie…
nie miał nic do stracenia. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Powiedz mi
tylko, kiedy wyruszamy – odparł i uśmiechnął się do mężczyzny, po czym szturchnął
go lekko łokciem pod żebra. Samuel oddał mu i też się rozweselił. Nie chciał
rozstawać się z tym chłopakiem. Był dla niego niczym promienie słońca po
długich dniach ulewy. Potrzebował tego, tej odskoczni od smutnej
rzeczywistości, i za nic w świecie nie chciał z niego zrezygnować. <o:p></o:p></span></div>
<br />negroblancohttp://www.blogger.com/profile/15978815170853233529noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-6347498876250557942.post-71514418792318821502016-03-25T19:39:00.000+01:002016-03-25T22:50:29.991+01:00Leśne duszki<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #9fc5e8; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><b>Witam! Zgodnie z zapowiedzią - rozdział 1 <i>Welcome to Sarihmas.</i> </b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #9fc5e8; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><b>Nie przedłużam. ;)</b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #9fc5e8; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><b><br /></b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #9fc5e8; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><b>Enjoy!</b></span></div>
<h1 style="text-align: justify;">
<span style="color: #9fc5e8; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></h1>
<h1 style="text-align: justify;">
<span style="color: #9fc5e8; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Rozdział 1</span></h1>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br />
<!--[if !supportLineBreakNewLine]--><br />
<!--[endif]--></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> Cztery dni po Festynie Wiosennym z samego
rana do zamku przyszła wiadomość. Will leżał przy śpiącym Feliksie, który
obudził się przedwczoraj, lecz wciąż był bardzo osłabiony. Alban zrekonstruował
całą jego skórę i zapewnił, że wiele blizn nie zostanie, jedynie po odłamkach,
które wbiły się w plecy czarodzieja dość głęboko. Feliks żył i dla Williama to
było najważniejsze.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Claude wszedł do sypialni czarodzieja, którą mag i książę zajmowali od
kilku dni. By nie budzić mężczyzny, pomachał tylko ręką na księcia dając mu
znak, by wyszedł za nim na korytarz. Will wyplątał się ostrożnie z pościeli.
Zarzucił na siebie szlafrok i włożył lekkie buty. Gdy skończył, podszedł do
Claudiusa, po czym wyszedł na zewnątrz i zamknął ostrożnie drzwi.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Przyszła wiadomość, prawdopodobnie od Michaela i reszty. Chodź do
biblioteki, przeczytamy ją tam na spokojnie. – Will skinął głową i ruszył z
mężczyzną we wskazane miejsce. Kilka minut później siedzieli już w wygodnych
fotelach i Claudius otwierał zapieczętowaną kopertę. Gdy wyciągnął list i
rozłożył kartkę, zobaczył, że wiadomość była zaszyfrowana. Podał list
Williamowi.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Szyfr. Chyba niezbyt skomplikowany – powiedział Will i zerknął na
drugą stronę. Tam były już słowa napisane w normalnym systemie. – „Ruszamy na
Ziemię. Nazwiska są przeźroczyste. Znajdźcie pozostałych.”– przeczytał na głos
i położył kartkę na blacie stolika. Oparł się i spojrzał na Claudiusa. Ten
wziął kartkę do ręki i sam w głowie przeczytał jeszcze raz to, co usłyszał
przed chwilą z ust Williama.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Lepiej, żeby przyjrzał się temu Feliks. Dam sobie rękę uciąć, że
Michael to zakodował, a oni mają jakiś wspólny, równie jak ten szyfr,
popieprzony język. Pójdziesz go obudzić? – zapytał księcia, na co ten skinął
głową. Po kilkunastu minutach wrócił do biblioteki z Feliksem. Ten nadal
wyglądał marnie, jednak przywitał się z Claudiusem męskim uściskiem dłoni, więc
nie mogło być aż tak źle.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Mogę zerknąć na tę wiadomość? – zapytał i wyciągnął rękę. Claude
podał mu kartkę. Czarodziej trzymając ją już przed oczami, usiadł z cichym
westchnieniem w jednym z foteli i zaczął analizować treść listu z lekko
zmarszczonymi brwiami.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– To szyfr Cezara – powiedział, a Claude prychnął, rzucając Williamowi
spojrzenie pod tytułem: „A nie mówiłem?”. Will uśmiechnął się, nieco rozbawiony
i ponownie spojrzał na kochanka. Ten po chwili odezwał się ponownie:</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Dajcie mi kartkę i coś do pisania. – Will wziął kawałek czystego
pergaminu i jakiś ołówek, który leżał na parapecie. W bibliotece panował
niemały bałagan, bo odkąd prowadzili poszukiwania informacji odnośnie Lorcana i
jego obsesji na punkcie kamieni, zakazali służbie robić tu porządki. Feliks
przyjął od chłopaka potrzebne rzeczy i zaczął coś notować. W trakcie tłumaczył,
co robi.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Polega on na przesunięciu alfabetu przypisanego do wiadomości jawnej
o 3 miejsca w lewo. Pierwsze litery A, B oraz C przeskakują na koniec alfabetu,
zostając przypisane do X, Y i Z. A więc litery CRDPB rozkodowane oznaczają
słowo „znamy”. – Przerwał na moment i zaczął rozkodowywać kolejny ciąg liter,
posługując się tabelką, którą wcześniej uzupełnił alfabetem użytkowym i tym
zaszyfrowanym. – TUDZGH to „prawdę”. – Kiedy rozszyfrowywał kolejne słowa,
zajęło mu to nieco więcej czasu, ale gdy już to zrobił, uchylił wargi w
zdumieniu i przeczytał gotowe od razu słowa, pomijając szyfr – Kamień
rozszczepiony. Co do licha…? – Zamrugał kilka razy i ponownie zaczął spisywać
kolejny ciąg liter, tłumacząc je. – Kamieni 7? Mógł chociaż zaszyfrować
logiczniej te zdania, nic nie rozumiem z tego skrótu myślowego. To na pewno kodował
Michael? Wygląda mi na dzieło Ryana – rzucił kpiąco, za co Will
spiorunował go wzrokiem. Claude zaśmiał się pod nosem, ale zaraz przyjął
poważną minę, widząc, że sprawa jest poważna.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Na drugiej stronie jest jeszcze napisana krótka wiadomość w użytkowym
języku – dodał Will i wskazał palcem drugą stronę listu. Feliks odwrócił kartkę
i przeczytał krótkie dwa zdania.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Więc reasumując „Znamy Prawdę. Kamień rozszczepiony. Kamieni 7.
Ruszamy na Ziemię. Nazwiska są przeźroczyste. Znajdźcie pozostałych” – Przerwał
na moment i zamyślił się. Po kilkunastu sekundach nieprzeniknionej ciszy
odezwał się ponownie:</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Will, rzuć zaklęcie barwiące. – Chłopak zmieszał się lekko i
poruszył niespokojnie. Nie pamiętał, jak ono brzmiało. Długo nie chciało mu
wejść do głowy podczas lekcji i najwyraźniej, odkąd przestał je powtarzać,
wyparowało na dobre.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Eee… mógłbyś mi je… odświeżyć? – zapytał z głupkowatym śmiechem i
podrapał się po głowie zawstydzony. Feliks uniósł brew w geście dezaprobaty i
powiedział:</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Macula Constat. – Już po chwili papier zaczął ujawniać ukrytą treść.
Feliks wytrzeszczył oczy zszokowany, podobnie jak Claudius i William. – Moje
moce… Jak to możliwe? – Uśmiechnął się, zadowolony i rozpromieniał tak bardzo,
jak od dawna mu się nie udało.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Niewiarygodne. Jak to zrobiłeś?! – zapytał z oburzeniem Claude. Jemu
nie udało się odzyskać wszystkich mocy. Nadal były mocno ograniczone.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Może też spróbuj dać się podpalić – zażartował głupio, na co Will
skrzywił się i przewrócił oczami. Jego to nie śmieszyło. Feliks mógł zginąć, do
diabła!</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Przezabawne. Lepiej przeczytaj, co tam pisze. – Claude był chyba
najbardziej zniecierpliwiony. Gdy Will wypytywał go o Sheridana, wyjaśnił mu
jedynie, że znają się z Podziemi. Gdy atrament zabarwił się do końca, Feliks
odezwał się:</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– To faktycznie nazwiska. I… jakby rasy. Jest człowiek, wampir, wróż,
demon, czarownica, syrena, czarnoksiężnik. Przy nich imiona i nazwiska. Syrena
jest wykreślona. A przy demonie… jest twoje imię Claudius. To znaczy… ee… sam
zobacz – powiedział i podał mu list. Claude przesunął wzrokiem po kartce . W
momencie, gdy natrafił spojrzeniem na swoje imię, zrobił zszokowaną minę. Zaraz
jednak odchrząknął i spojrzał po towarzyszach wtorkowego poranka.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Też mi informacja. Miałem z tysiąc kochanków za życia, jeżeli nie
więcej – powiedział i prychnął pod nosem. Feliks i Will patrzyli na niego
zmieszani, aż w końcu Claude nie wytrzymał i kontynuował, chcąc zmienić temat.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Jeśli skreślili syrenę, prawdopodobnie znaleźli fragment i mają go
już przy sobie, skoro wyruszyli na Ziemię. – Ponownie zerknął na kartkę, po
czym dodał: – Zaznaczyli również Alexandra Pietrowicza, wampira i człowieka
Jamesa Blacka, a więc zapewne to ich teraz szukają. A przy Wróżu nie ma imienia,
jest tylko napisane, że jego nazwisko jest nieaktualne, nie posiada już
kamienia, choć wciąż jest jego właścicielem. Opis po głębszym zastanowieniu
faktycznie do ciebie pasuje. Will, mówiłeś już Feliksowi o swoich podejrzeniach
odnośnie amuletu, który podarowała ci Rosie? – zapytał i zerknął na księcia.
Ten pokiwał twierdząco głową. – W takim razie należy to sprawdzić. Jeśli to
prawda, możemy odhaczyć kolejną osobę na liście.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– W takim razie powinniśmy się podzielić i rozpocząć poszukiwania.
Pozostały nam tylko trzy osoby: czarownica, demon i czarnoksiężnik – powiedział
Feliks. Will mu przytaknął.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Ja odszukam demona. Jeśli rzeczywiście był moim kochankiem,
powinienem go rozpoznać – zakpił i odłożył list do koperty.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Jeśli weźmiesz udział w wyprawie, to kto w tym czasie będzie rządził
w królestwie? – zapytał Will zatroskany. Claude podniósł się z fotela i
przeszedł po pomieszczeniu. Zbliżył się do okna i wyjrzał na zewnątrz. Świeciło
słońce i zapowiadał się piękny dzień.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Myślałem już o tym. I uważam, że najlepszym kandydatem będzie
Lerodiel. – Will uniósł brwi. W sumie to była racjonalna decyzja. Mężczyzna był
mądry, odpowiedzialny i doświadczony.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Wysłałeś już do niego wiadomość? – Zwrócił się do Claudiusa Feliks.
Ten zaprzeczył i oświadczył, że zaraz to zrobi.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Więc jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli, powinniśmy wyruszyć w
ciągu najbliższych kilku dni – oznajmił William i spojrzał po mężczyznach.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Zgadza się – potaknął Claude i pożegnał się z nimi, krótko
wyjaśniając, że idzie do gabinetu, by przygotować list do Lerodiela. Ten
aktualnie przeniósł się do swojej siedziby w Oisin wraz z większością elfów,
którzy nie chcieli zostać w mieście. Chciał zabrać ze sobą syna, Elarena,
jednak ten sprzeciwił się i został z Lolą w mieście.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> Dziewczyna wyzdrowiała, z tego co William słyszał od jej chłopaka,
który przyszedł do niego któregoś dnia, by oddać część pożyczki, jakiej
udzielił narzeczonym. Tak, Lola i Elaren oficjalnie byli narzeczeństwem i
planowali już datę ślubu. William miał nadzieję, że ten dzień naprawdę
nadejdzie i wszyscy go doczekają. Na początku, gdy to wszystko się zaczęło,
największym dla niego wyzwaniem i niebezpieczeństwem, był wuj Victor. Nie
wyobrażał sobie, jak go pokonają, co będzie wtedy, gdy już uda im się tego
dokonać i jakim będzie królem. Tymczasem sprawy przyjęły obrót, jakiego nikt
się nie spodziewał. Nie zagrażał im opętany wuj, ani domniemanie zwyrodniały
brat, a demon, którego nie mieli pojęcia, jak pokonać. Na dzień dzisiejszy
sobie tego nie wyobrażał. Działali, owszem, szukali kamienia, który był
ostatnim elementem planu Lorcana do osiągnięcia wszechogarniającej i
nieposkromionej potęgi. Ale czy to było dobre rozwiązanie? Co jeśli tylko
odwalali za niego robotę? Jednak wiedział, że nie mogli dopuścić, by to on
pierwszy skompletował części. Kiedy już wiedział o kamieniach, dziwiło go,
dlaczego demon z taką mocą nie potrafi odnaleźć ostatniego z nich. Ale gdy
rozszyfrowali wiadomość od Michaela i reszty, zrozumiał, co go mogło opóźniać.
Kamień był rozszczepiony, a oni musieli go skompletować, zanim zrobi to Lorcan.
Tylko co dalej? Na to pytanie Will nie umiał sobie odpowiedzieć.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">***</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> Wylądowali obok kontenera na śmieci w
jakimś zaułku. Przeszli przez portal, za który musieli porządnie zapłacić, bo
był strzeżony przez dwa silne trolle. Niby głupie stworzenia, które można było
łatwo oszukać, jednak te dwa osobniki doskonale wiedziały, ile im się należy za
przepuszczenie podróżnych przez portal. Nie był on oficjalny, wszystkie takie
zostały zamknięte już jakiś czas temu. Dlatego wydali niemal całe złoto, jakie
im pozostało, by zadowolić cholerne stwory. Mogli się aportować na Ziemię, ale
to było zbyt niebezpieczne. Nigdy nie mieli pewności, gdzie dokładnie wylądują,
jeszcze na taką odległość. Podróżowanie między wymiarami wymagało precyzji i
potężnej mocy. A żaden z nich takiej nie posiadał. Przynajmniej na chwilę
obecną.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Wyszli z uliczki na ruchliwą i zaludnioną ulicę. Byli ubrani dość
niecodziennie, ale w Nowym Jorku nie budzili większego zdziwienia, czy też
szoku. Zdawali sobie jednak sprawę, że jeśli chcą spędzić na Ziemi więcej
czasu, muszą bardziej przystosować się do tutejszych zwyczajów. Michael, jako
jeden z najbardziej wdrożonych w zwyczaje i życie szinpurów, zaplanował, że
udadzą się do hotelu i tam zatrzymają do momentu, aż zaopatrzą się we wszystkie
niezbędne rzeczy. Nikt nie miał żadnych obiekcji – Patrick raczej średnio
ogarniał, co się wokół niego działo, a Dymitr nie był na Ziemi od wielu lat i
zmiany, jakie zobaczył, również go zdziwiły. Jednak nie aż tak, jak Patricka,
który rozglądał się wokół, jak oczarowany. Ryan złapał go za nadgarstek, chcąc
przypilnować, by nie wszedł pod samochód lub też kogoś nie potrącił. Szli dość
szybko, chcąc znaleźć miejsce, w którym będą mogli się zatrzymać i wszystko
zaplanować.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Ale wielkie budowle – rzucił zdumiony książę. Ryan uśmiechnął się
pod nosem i potaknął krótko. Był nieco rozbawiony zachowaniem Patricka, choć przecież
nie mógł mu się dziwić. Chłopaka bardzo ciekawiła Ziemia, jej zwyczaje i ludzie
zwłaszcza. Dlatego w chwili, gdy to wszystko widział na własne oczy, logicznym
było, że zareagował z takim podekscytowaniem. Michael nagle odwrócił się do
nich przez ramię i powiedział:</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Zatrzymamy się w tym hotelu.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Już bez słowa ruszyli w wyznaczonym kierunku. Michael załatwił w
recepcji wszystko w języku angielskim. Dymitr słyszał różnicę, choć dzięki
zaklęciom z Krainy Pięciu Królestw doskonale wszystko rozumiał, a w razie
potrzeby, umiałby się komunikować. W życiu nauczył się tylko dwóch języków –
łaciny i rosyjskiego. Patrick rozglądał się po przestronnym, urządzonym
gustownie holu i stał blisko Ryana. Michael zapłacił kobiecie pieniędzmi, które
miały magiczną właściwość przyjmowania oczekiwanej waluty, jednak nie zostało
mu ich wiele i zdawał sobie sprawę, że będzie musiał rozejrzeć się za miejscem,
gdzie uda mu się wymieć złoto na dolary. Recepcjonistka przyglądała im się z
konsternacją, gdyż w holu nie było przesadnych tłumów. Różnili się aż zanadto
ubiorem i bagażem, który tutejszego nie przypominał. Nie pytała jednak o nic,
tylko dała im klucze do pokoju, który był podzielony na dwie sypialnie. To było
im na rękę, gdyż w nocy zamierzali spędzić większość czasu na opracowywaniu
planu i analizowaniu map. Weszli do środka, a Patrick niemal od razu zawiadomił
ich niemal krzykiem:</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Zajmuję łazienkę i nie wiem, kiedy z niej wyjdę! - Michael i Ryan
wymienili porozumiewawcze spojrzenia, po czym zaśmiali się dyskretnie. Dymitr
nie zwracał na nich uwagi, za to od razu zabrał się za rozpakowywanie
materiałów. Rozkładał wszystkie potrzebne rzeczy na mahoniowym, potężnym stole,
przyozdobionym beżową serwetką i porcelanowym flakonem ze świeżymi kwiatami. W
pomieszczeniu pachniało całkiem przyjemnie. Michael zarejestrował jakieś
kwiatowe kompozycje, ale nie chciało mu się analizować tego dokładniej.
Podszedł do kochanka i pomógł mu w porządkowaniu dokumentów. Ryan nie bardzo
wiedział, za co się zabrać, więc rozejrzał się po pomieszczeniu. Nagle jego
oczom ukazał się wielki, plazmowy telewizor i aż złapał się za serce wzruszony.
Zaśmiał się, rozbawiony swoją reakcją, po czym chwycił pilota, który leżał na
półce pod plazmą. Odpalił sprzęt, a z głośników wystrzelił ogłuszający niemal dźwięk
reklamy. Dymitr podskoczył w miejscu i odwrócił się gwałtownie. Michael
uśmiechnął się, rozbawiony, ale zaraz stłumił potrzebę śmiechu. Nie chciał
urazić kochanka. Ten niczego nie zauważył, przez moment będąc kompletnie
zaabsorbowanym technicznym cudem.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Ostatni, jaki widziałem, był analogowy – oznajmił, krzywiąc się i
marszcząc brwi. – Przycisz trochę – zażądał i wrócił wzrokiem do stołu
zawalonego papierami. Ryan przedrzeźnił go bezgłośnie, wykrzywiając się przy
tym dziecinnie, a Michael pozostawił to bez komentarza. Młody wampir rozłożył
się na miękkiej sofie i zaczął przełączać kanały. Zatrzymał się, widząc jednego
ze swoich ulubionych aktorów, Jima Carreya. Nie musiał przeczytać podpisu u
dołu ekranu, by wiedzieć, że to „Bruce Wszechmogący”. Film już trwał w
najlepsze, ale to nie przeszkadzało Ryanowi w tym, żeby połapać się w fabule.
Oglądał to z pięć razy. Jakąś godzinę później łazienkę opuścił odświeżony
Patrick. Rozejrzał się po pomieszczeniu, a jego wzrok przykuł ogromny, ruchomy
obraz zawieszony na ścianie, który zdecydowanie musiał być telewizorem, o
którym czytał! Opasany samym ręcznikiem, pognał w stronę przyjaciela, który
wciąż siedział na sofie i usiadł obok niego. Ryan zlustrował go spojrzeniem,
ale zaraz wrócił do obrazu, zaczynając tłumaczyć Patrickowi, co właściwie
ogląda.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">***</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> Książę William nie zdążył nawet zadomowić
się do porządku w zamku, a już musiał go opuścić na rzecz misji. Zanim
wyruszyli, przywitał Lerodiela i złożył wraz z nim podpis pod dokumentem
zawierającym prawo do władzy podczas nieobecności Williama i Claudiusa.
Lerodiel postawił warunek, mianowicie do zamku miał się wprowadzić Elarem wraz
z Lolą czy bez niej. Will nie miał innej możliwości, niż pójść do chłopaka
przyjaciółki i go zwyczajnie o to poprosić. Prośby te niestety nie okazały się
takie zwyczajne, gdyż Elaren na początku kategorycznie odmówił, zasłaniając się
trudnymi stosunkami z ojcem, a także Lolą, która również nie była mile widziana
jako jego przyszła żona. Najwyraźniej zawsze coś musi komplikować życie. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> Ostatnie tygodnie były istnym koszmarem.
Zwłaszcza zwieńczenie Festynu Wiosennego. Był to drugi raz, kiedy tak potwornie
przeraził się o życie drugiej osoby. Pierwszy, kiedy Ryana porwały Perrosy, a
drugi, gdy Feliks dostał odłamkami i ogniem w plecy. Już wtedy, gdy
przyjacielowi groziło ogromne niebezpieczeństwo, wydawało mu się, że nie
zniesie czegoś podobnego nigdy więcej. Cóż, musiał przyznać, że się mylił –
zniósł coś takiego po raz kolejny. Wnioski, jakie mu się nasunęły, mówiły, że
jedynym, co było nie do zniesienia, to myśl, że nie ma czegoś takiego, czego
znieść się nie dało. Przynajmniej, dopóki nie targnę się na własne życie –
pomyślał kiedyś Will i uśmiechnął się gorzko pod nosem.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> Wracając do Elarena i Loli – zamieszkali w zamku, a więc elf
ostatecznie się zgodził. Nazajutrz, z samego rana, William, Feliks i Claudius
wyruszyli do Veronii konno. Stamtąd mieli zamiar przepłynąć kanałem Liberto do
Alimartis i odszukać czarownicę. Nie mieli o niej zbyt wielu informacji. Właściwie
poza nazwiskiem, które brzmiało Violetta Talister, nie wiedzieli nic. William
zabrał ze sobą fragment kamienia, jednak nie zakładał go. Był schowany w
zaklętym puzderku i upchnięty na dno bagaży, które niósł Feliks. Oczywiście owe
plany dotyczyły jedynie jego i Williama, bo Claude miał zamiar opuścić ich już
w Veronii i zacząć poszukiwania demona, który był w posiadaniu kolejnego z
fragmentów. On sam wiedział, kogo szuka, choć nikogo o tym nie powiadomił.
Wiedział, że to może być trudne, choćby przez wzgląd na nastawienie Sheridana i
jego zupełne poddaństwo Lorcanowi. Gdyby tylko demon miał swoje serce… Na
miłość boską, o czym on myślał? Gdyby miał swoje serce, pewnie nie miałby
fragmentu kamienia. Gdyby miał swoje serce… nigdy by się nie rozstawali.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> Zbliżało się południe, kiedy postanowili zrobić postój, posilić się i
napoić konie. Zatrzymali się na niewielkiej łące, nieopodal lasu. William
zsiadł ze swojego wierzchowca i przywiązał go do jednego z pobliskich drzew,
obrośniętego zdrową i zieloną trawą. Na zewnątrz było całkiem ciepło, ale
jeszcze nie tak, by mógł bez dodatkowego płaszcza podróżować konno. Zerknął na
Feliksa, który właśnie wychylał bukłak z wodą. Widocznie nieźle chciało mu się pić.
Stał przodem do słońca, a złote promienie odbijały się od jego skóry, nadając
jej jeszcze cieplejszy odcień. Will zauważył, że włosy mężczyzny nieco urosły
od czasu… od czasu, kiedy zawsze były jednakowej długości. To trochę
zaskakujące, ale nie widział wcześniej, by czarodziej miał inną fryzurę.
Przynajmniej odkąd go znał, no i do teraz. Sam chwycił między palce kosmyk
swoich włosów i uznał, że też je za bardzo zapuścił.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Feliks, będziemy mogli pójść do fryzjera przy najbliższej okazji? –
zapytał, wciąż przyglądając się swoim końcówką. Były suche i brzydkie.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Chcesz zmienić image? – odpowiedział czarodziej pytaniem na pytanie
ze złośliwym uśmiechem na twarzy. Will przedrzeźnił go krótko, po czym zaśmiał
się i pokiwał niechętnie głową.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Przeszkadzają mi i są trochę zniszczone – wyjaśnił i przysiadł obok
mężczyzny. Ten podał mu jabłko, w które Will z apetytem się wgryzł. Ostatnio
zaczął przybierać na masie mięśniowej i musiał przyznać, że aż chętniej zerkał
na siebie w lustrze. Claudius tylko kręcił się nieopodal nich bez słowa, choć z
braku ciekawszych zajęć przysłuchiwał się rozmowie.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Ja mogę się tym zająć – zaproponował Feliks. Will nieco się spiął,
słysząc propozycję mężczyzny. – Najlepiej od razu, skoro mówisz, że są
niewygodne – dodał, a książę jeszcze bardziej skulił się w sobie. Feliks tak
serio… gadał? Co on wiedział o strzyżeniu włosów?</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Poważnie? – zapytał ze średnio przekonaną miną, a Feliks dostrzegł u
niego tę nutę zawahania, więc odpowiedział z uśmiechem:</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Tak, sam dbam o swoje włosy od wieków.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Dosłownie od wieków – zaśmiał się Claudius, za co został
spiorunowany wzrokiem przez czarodzieja. Wywrócił oczami i przysiadł pod jednym
z drzew, uprzednio dokładnie sprawdzając, czy nie czai się tam jakieś mrowisko
albo równie mało przyjemny przybytek innych insektów.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– No nie wiem… – powiedział Will i odwrócił spojrzenie. Jabłko, które
przełknął przed momentem, stanęło mu w gardle. Nie chciał urazić mężczyzny, ale
oddawać swoje włosy pod jego magiczne zdolności…? Jeszcze, kiedy nie tak dawno
ich praktycznie nie posiadał. Wydawało mu się to średnio… rozsądne. Nie miał
jednak zbyt wielkiego pola do manewru, kiedy Feliks usiadł za jego plecami,
wyciągnął różdżkę i zaczął wymawiać jakieś zaklęcia. William spojrzał panicznie
na Claudiusa siedzącego naprzeciw nich. Mężczyzna zaśmiał się pod nosem i tylko
pokręcił głową w niedowierzeniu. Że też William, książę Sarihmas, Midis i Oisin
nie potrafi odmówić swojemu kochankowi? Wierzyć mu się nie chciało. Po kilku
minutach Feliks ogłosił, że skończył, na co Will jedynie przełknął ślinę i
odwrócił się z grobową miną do mężczyzny. Ten wydawał się być zadowolony z
osiągniętych rezultatów, jednak… książę wolał sam się przekonać. Sięgnął do
swojej torby i wyciągnął małe, przenośne lusterko. To, co zobaczył… nie
wydawało się być koszmarem, jaki sobie wyobrażał. Miał mocno przystrzyżone boki
i kręcącą się dziko czuprynę na szczycie głowy. Efekt był… interesujący. Nigdy
wcześniej nie nosił takich włosów, ale musiał przyznać, ze mu się podobało.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– I jak? – zapytał Feliks, w duchu oczekując pochwały. On sam był
ogromnie zadowolony z rezultatów. Will wyglądał dojrzalej.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Jest… wow – wydusił i uśmiechnął się do kochanka. Claude przyglądał
im się ze zniechęconą miną. Byli tacy… zakochani. – Dziękuję – rzucił Will i
pocałował Feliksa nieśmiało. Ten ucieszył się na taki obrót wydarzeń i
przyciągnął do siebie chłopaka bliżej, ściskając jego pośladki. Wtedy Claude
nie wytrzymał – prychnął pod nosem i wstał z miejsca, po czym ruszył w stronę
lasu, nie mając ochoty dłużej tego oglądać. Tęsknił za Patrickiem i coraz
częściej pluł sobie w brodę, że pozwolił mu wyruszyć. Oczywiście nawet przed
samym sobą tego nie przyznał, bo przecież obaj mieli za sobą pasmo kłótni,
przez które nie zbliżali się do siebie od paru miesięcy. To przygnębiało
mężczyznę, a raczej wprawiało go w rozdrażnienie. Postanowił, że kiedy to
wszystko się skończy, ustali w końcu z Patrickiem, na czym stoją i spróbuje się
z nim pogodzić.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">***</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> Było naprawdę późno w nocy, kiedy udało im się ustalić wszystko, co
było konieczne. Musieli rozsądnie podzielić się pieniędzmi, które obecnie miał
przy sobie Dymitr, ponieważ rozdzielali się. Michael wraz z Dymitrem mieli
wyruszyć na poszukiwania Alexandra, stworzyciela tego drugiego, zaś Ryan i
Patrick otrzymali za zadanie odszukać Jamesa Blacka. Dymitr kierował się w owej
decyzji tym, że przecież Ryan żył na Ziemi całe dotychczasowe życie i raczej
nie będzie miał aż tak wielkiego problemu z odnalezieniem istniejącego i
zwyczajnego mężczyzny. No może poza faktem, że Jamsów Blacków w Stanach
Zjednoczonych było raczej… mnóstwo? Ryana dodatkowo interesował fakt, skąd
Dymitr miał pewność, że to właśnie w Ameryce mają szukać pana Jamesa. Nie
zamierzał kryć się z swoimi wątpliwościami, dlatego zapytał o to wampira. Ten
wyjaśnił mu to słowami:</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- To amerykańskie nazwisko. A jeżeli z USA ma niewiele wspólnego, to
istnieje możliwość, że owy Black jest spokrewniony z kimś, kto je nosił i kogo
znałem w przeszłości. Jeśli tak, to rodzina przodka Jamesa, Toma Blacka
przeniosła się na Ziemię, właśnie na tereny Ameryki kilka stuleci później i
prawdopodobnie zupełnie zaprzepaściła swoje korzenie szinpurowską krwią. A
szkoda, Black miał cholerny talent do magii – zamyślił się na koniec Dymitr z
podejrzanie zadowoloną miną. Ryan wolał nie wiedzieć, kim dla Dymitra był ten
cały Tom, podobnie jak Michael, który minę kochanka skomentował jedynie cichym fuknięciem
pod nosem.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Czekała ich podróż, mająca w zanadrzu wiele przygód, które będą
musieli pokonać jak najszybciej, by uprzedzić Lorcana i zaprzepaścić jego
plany.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">***</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> Wieczór o tej
porze roku nadchodził wielkimi krokami. Nie było jeszcze osiemnastej, a
wszystko wokół zdążył spowić mrok i, niestety, mgła. Pogoda, jak na początku
ich podróży dopisywała, tak teraz dawała się we znaki. Było dużo chłodniej,
niebo zasnuły ciemne chmury i w dodatku opadła mgła. William jechał na swojej
klaczy zaraz za Feliksem. Czuł się nieswojo i miał wrażenie, że słyszy… głosy.
Wstydził się o tym powiedzieć, bo to było raczej mało prawdopodobne. Ale
uczucie niepokoju i ciągłej obecności czegoś, czego nie widział, powoli go
wykańczało. Był już porządnie zmęczony, a zgodnie ze zwyczajem mieli w planach
jeszcze z dwie godziny drogi.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Will? Chcesz już odpocząć? – zapytał Feliks, patrząc na niego przez
ramię. Książę pokręcił głową i ścisnął mocniej lejce. Głosy… nie rozumiał, co
mówiły, ale słyszał je coraz głośniej.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Dziś zrobimy postój wcześniej – oznajmił Claude. O dziwo Feliks nie
zaprotestował. Może oni też czuli się tak dziwnie, jak Will? Nagle William
poczuł na ramieniu czyjąś dłoń i podskoczył w siodle, przestraszony. Obejrzał
się na Claudiusa, który jechał za nim, ale ten wydawał się jedynie zdziwiony
nagłą reakcją chłopaka. Jechali przez rzadki, olchowy las. Z każdą minutą
robiło się coraz ciemniej i mroczniej. Will przeczuwał, że albo zmysły go
zawodzą, albo naprawdę coś jest nie tak. W tej sytuacji nie chciał zwlekać. Już
miał powiedzieć towarzyszom o swoich wątpliwościach, kiedy usłyszał… własne
imię.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– William… – szepnął miękki i przyjemny dla ucha głos. Tak inny od
wszystkich pozostałych. Will rozejrzał się ostrożnie, ale nie dostrzegł nic, co
zobaczyć się spodziewał. To był kobiecy głos. Głos, który pamiętał ze snów,
tych miłych i dobrych. W innych okolicznościach byłby spokojniejszy, ale
widział, że i Feliks z Claudiusem wzmogli swoją czujność. Ten pierwszy nawet
przyśpieszył, poganiając konia. Will i Claude ruszyli za nim, mając nadzieję,
że to dziwne coś zaraz minie.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Wydostali się z lasu niedługo później. Okazało się, że mgła też
zniknęła. Wreszcie mogli odetchnąć. Rozbili obóz i zajęli się przygotowaniami
do snu. W każdym razie William i Claudius, bo Feliks oddalił się, tłumacząc, że
idzie za potrzebą. Długo nie wracał i Will zaczął się martwić.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Idę go poszukać – powiedział Claude i nie czekając na odpowiedzieć
chłopaka ruszył w kierunku, w którym przedtem poszedł Feliks. William nie był
pewien, czy to dobry pomysł i po kilku minutach zaczął się poważnie obawiać o
zdrowie towarzyszy. Usłyszał czyjeś kroki i odwrócił się w ich kierunku.
Wytężył wzrok, obawiając się najgorszego. Kiedy dostrzegł sylwetkę kochanka,
odetchnął odrobinę uspokojony. Zaraz jednak przekonał się, że coś jest nie w
porządku. Feliks rozglądał się nerwowo, dyszał, jakby biegł przed chwilą, a w
momencie, gdy spojrzał na Williama, krzyknął i złapał się za serce. William
wstał z swojego posłania i ruszył ostrożnie w stronę kochanka.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Nie zbliżaj się! – krzyknął Feliks i odskoczył gwałtownie. Zaczął
dłonią formować jakieś zaklęcie i szeptać drżącym głosem słowa. Nagle wyrzucił
jarzącą się kulę energii w stronę księcia. William wytrzeszczył oczy i w
ostatniej chwili rzucił zaklęcie obronne, po czym zaczął uciekać. Co tu się
wyrabia?! – pomyślał. Zatrzymał się, gdy spostrzegł, że Feliks już go nie
goni, za to rzuca zaklęciami wokół siebie i krzyczy wniebogłosy. On sam schował
się za jednym z drzew, bo w czasie ucieczki znów bezmyślnie wrócił do tego
lasu, z którego jeszcze przed godziną chcieli jak najszybciej wyjechać. Widząc
miotającego się po polanie kochanka, chciał tam wrócić i jakoś mu pomóc. W
chwili, gdy już się zdecydował, poczuł uścisk na ramieniu i prawie krzyknął,
ale uniemożliwiła mu to czyjaś dłoń na ustach. Okazało się, że to Claude stoi
za nim i powstrzymuje go przed udzieleniem pomocy Feliksowi. Położył palec na
ustach i stanął obok księcia.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– To się zaczęło już w chwili, gdy wjechaliśmy do tego lasu. Nie
sądziłem, że leśne duszki mogą się tak sprzeniewierzyć – parsknął Claude na
koniec. William zmarszczył brwi, nie rozumiejąc. Leśne duszki? Przecież miał
już z nimi do czynienia i wydawały się zupełnie niegroźne. Miał mnóstwo pytań
do mężczyzny, ale najważniejszy był Feliks.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Możemy mu jakoś pomóc? – Claude pokręcił głową, jednak niemal w tym
samym czasie zaciął się na sekundę i powiedział:</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Istnieje sposób. Właściwie w naszym przypadku idealny, bo mając w
sobie krew anioła, jesteśmy bardziej odporni na ich sztuczki. Jednak dosyć…
niebezpieczny. Feliks to, cóż, potężny czarodziej – przyznał niechętnie Claude.
William pokiwał głową, oczekując dalszych wyjaśnień. Claudius milczał,
przyglądając się walczącemu z ”powietrzem” czarodziejowi, więc Will powiedział:</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Więc…?</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Co więc? – Zapytał mężczyzna, zerkając na niego krótko. Po chwili
uniósł brwi, jakby doznał olśnienia i powiedział: – Chyba nie oczekujesz, że to
zrobimy? – Kiedy zobaczył wzrok chłopaka, zrozumiał. – Aha, oczekujesz… Cóż,
zabraniam ci, to zbyt niebezpieczne.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– To chociaż wyjaśnij, o co chodzi – szepnął głośno Will. Claude
wzniósł spojrzenie do nieba i pokręcił głową. W końcu zaczął mówić:</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Jeśli chcesz ocalić swojego księcia, musisz go jak w każdej,
cholernej bajce, pocałować. Cóż, w tej sytuacji to niewykonalne, więc od razu
możemy sobie darować – powiedział kpiącym głosem. Will chyba pierwszy raz w
życiu widział, żeby Claude tyle razy pod rząd chwalił umiejętności Feliksa.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Co się wtedy stanie? – zapytał Will, a Claudius westchnął
cierpiętniczo i zaczął dalej mówić:</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Pocałunek odgoni leśne duszki od niego, bo będzie oczyszczony, co z
kolei uwolni naszego drogiego Feliksa od halucynacji. – William bez słowa
zaczął biec w kierunku polany. Claudius krzyknął za nim, ale to nic nie dało,
więc ostatecznie też pobiegł w stronę Feliksa. Cholerny książę, bezmyślny jak
zawsze. Czarodziej, gdy tylko usłyszał odgłosy kroków, odwrócił się. Miał w
oczach obłęd, był cały spocony i widocznie przerażony. Will zatrzymał się kilka
metrów przed nim i uniósł powoli dłonie do góry.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Dlaczego mi to robisz? – zapytał drżącym głosem czarodziej. William
zmarszczył brwi i zbliżył się o krok, mówiąc:</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Feliks, to ja… – Nie dokończył, bo mężczyzna przed nim krzyknął:</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Obiecałeś, że nigdy więcej cię nie zobaczę! – William przekonał się,
co do swoich podejrzeń, że Feliks nie widzi jego, a z pewnością kogoś zupełnie
innego. Nagle czarodziej rzucił kolejną kulą energii w stronę nadbiegającego
Claudiusa. Mężczyzna cudem zdołał uniknąć zderzenia z śmiercionośną dawką magii
czarodzieja. Upadł na ziemię i poczuł nieprzyjemny ból w ramieniu. Nie mógł się
pozbierać z wilgotnej trawy.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– To tylko zwidy, Feliks, uspokój się – powiedział ostrożnie Will i
podszedł do niego o krok bliżej. Feliks poruszył się niespokojnie, ale nie
cofnął się do tyłu. Nagle zza chmur wyłonił się księżyc, rozświetlając wszystko
wokół. Wtedy William dostrzegł, że Feliks płacze. Przeraził się nie na żarty.
Nigdy nie widział mężczyzny w takim stanie. Claudius w końcu pozbierał się z
ziemi i złapał się za bolące go niemiłosiernie ramię. Will, nie dostrzegając
gwałtownego protestu z jego strony, podszedł jeszcze bliżej i zatrzymał się
dopiero w momencie, gdy był w stanie objąć dłońmi jego morką od potu i łez
twarz. Feliks zatrząsł się i zacisnął powieki, kręcąc głową.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Ty nie żyjesz… To ja cię za… – szepnął mag i otworzył oczy. –
Cornelius – powiedział dziwnym tonem i zamierzył się nożem skrywanym za plecami
na Williama. Wtedy doskoczył do nich Claudius. Odepchnął księcia i zablokował
rękę Feliksa. Niewiele myśląc, przycisnął swoje usta do jego, a William był
jeszcze bardziej zszokowany, niż w chwili, gdy kochanek chciał go z zaskoczenia
zadźgać. Feliks wyrywał się, co było jedyną rzeczą, jaką William przewidywał i
jaka spełniła się według jego podejrzeń. Po chwili Claudius puścił czarodzieja
i odsunął się, ocierając usta z obrzydzeniem. Feliks stał, oniemiały jak rzadko
kiedy i patrzył na Claudiusa z rosnącym przerażeniem.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Trwali w ciszy przez kilkanaście sekund. William, leżąc na ziemi,
wpatrywał się raz w Feliksa, raz w Claudiusa. Claudius patrzył wszędzie, tylko
nie na nich. Feliks… Feliks stał. Nic nie mówił i nic nie robił. Zdawać by się
mogło, że nawet nie oddycha. W końcu odwrócił się na pięcie i poszedł do ich
obozu, który stał w niezmienionym o dziwo stanie kilkanaście metrów od nich. Po
dłuższej chwili William i Claude zrobili podobnie, zastając na miejscu
zamyślonego i milczącego Feliksa. Will rzucił zaklęcie tworzące barierę
ochronną wokół nich. Pomógł Claudiusowi nastawić bark, choć miał o tym
niewielkie pojęcie. Mężczyzna ostatecznie nie narzekał, tylko położył się na
swoim miejscu i zasnął. Will zdał sobie sprawę, że tego wieczoru żaden z nich
nic nie zjadł. W zasadzie nie czuł głodu. Najedli się wszyscy dzisiaj strachu.
Dołożył do ognia, ciesząc się, że chociaż nie musiał go rozpalać tak jak
kiedyś, gdy jeszcze nie wiedział, że posiada magię.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Widział krzątającego się niedaleko Feliksa i bał się powiedzieć
cokolwiek. Kochanek również milczał, aż w końcu przebrał się i położył na swoim
posłaniu. William specjalnie rozłożył swoje blisko czarodzieja, chcąc w nocy
się do niego zwyczajnie przytulić. Teraz to mogło być trochę niezręczne i Will
nie wiedział, czy Feliks by sobie tego życzył. Ostatecznie zwlekał najdłużej,
jak mógł, aż Claude się przebudził i go upomniał. Wtedy książę przebrał się w
świeże ubrania i położył obok kochanka. Ten poruszył się niespokojnie, ale nie
zrobił nic poza tym. William leżał z szeroko otwartymi oczami, nie mając ani
trochę ochoty na sen. Nadal się bał, że coś może się jeszcze wydarzyć, choć
Claudius przekonywał go, że wszystko w porządku. Nie dotknął Feliksa przez całą
noc, tak jak przez całą noc nie zmrużył oka nawet na chwilę.</span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.2; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
negroblancohttp://www.blogger.com/profile/15978815170853233529noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-6347498876250557942.post-30330936922143307532016-03-18T13:41:00.000+01:002016-03-20T13:38:07.172+01:00Bitwa Pięciu Królestw - rozdział VI<div style="text-align: left;">
<span style="color: #6fa8dc; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><b><br /></b></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: #9fc5e8; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><b><br /></b></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: #9fc5e8; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><b>Witajcie! Rozdział szósty, zapraszam i już się nie rozpisuję! </b></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: #9fc5e8; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><b>Albo jednak tak... No dobra, bo to w sumie sprawa, która może interesować osoby chcące wiedzieć, co z przygodami Williama. Otóż tom II się pisze. Schodzi mnie to nieco dłużej, ponieważ staram się, by rozdziały były dłuższe, niż te w B5K. W dodatku w kolejnej części <i>Welcome to Sarihmas</i> znajomość większej części historii obecnie dodawanego opowiadania jest raczej bezwzględnie konieczna. :c Dlatego też wpadłam na pewien pomysł. Rozdział 1 drugiego tomu dodam już niebawem, dla takiego przedsmaku i odświeżenie atmosfery opowiadania, ale niestety kolejne rozdziały będą musiały nieco poczekać </b><span style="line-height: 24px; text-align: justify;"><b>–</b></span><b> przynajmniej do momentu, w którym poznacie Alexandra w <i>Bitwie Pięciu Królestw</i>.</b></span></div>
<div style="text-align: left;">
<b><span style="color: #9fc5e8; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Już nie zawracam głowy! </span></b></div>
<div style="text-align: left;">
<b><span style="color: #9fc5e8; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></b></div>
<div style="text-align: left;">
<b><span style="color: #9fc5e8; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Enjoy!</span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: #9fc5e8; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><b><br /></b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: #9fc5e8; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><b>VI</b></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Z samego
rana Samuel obudził Toma, po czym wraz z nim i dwójką swoich towarzyszy
wyruszył do miasta, by pomóc chłopakowi przedostać się do Aurum. Wilkołak
zdawał sobie sprawę, że może to nie być łatwe przez tamtejsze przeludnienie
powstałe na wskutek wojny. W dodatku Thomas nie był bogaty, nie posiadał
zaplecza w postaci specjalnych umiejętności magicznych i nie miał żadnej karty
przetargowej, więc prawdopodobnym było, że nie wezmą go na wywózkę. Zastanawiał
się już od wczorajszej nocy, co wówczas zrobi. Jednak nie wymyślił nic, co
dałoby mu pewność, że w razie potrzeby zapewni chłopakowi bezpieczeństwo. Nie
wiedział dlaczego, ale czuł się za niego odpowiedzialny. Nie chciał, by działa
mu się krzywda. Postanowił pomóc blondynowi, choć tym samym narażał własne
bezpieczeństwo, a co ważniejsze, bezpieczeństwo swojej watahy. Miał jednak
nadzieję, że sfora zdążyła już minąć granice lasu i zbliżała się do wąwozu.
Stamtąd wystarczyło złapać jakiś pojazd i dojechać do Kanału Liberto. Starał się
być dobrej myśli i uporać z swoim małym kłopotem o imieniu Tom. Chłopak, gdy
tylko się obudził, wyglądał, jakby w ogóle nie spał. Był blady, miał podkrążone
oczy i niewiele mówił. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> Gdy dotarli do miasteczka,
ruszyli do rynku, gdzie odbywał się spis czarodziejów mogących wyjechać do
Złotego Miasta. W mieście nie było śladu wróżów, chyba, że wiszący na
szubienicach skazańcy wchodzili w grę. Zamiast strażników, w mieście grasowały
wampiry. Atakowały ludzi, najczęściej młode dziewczyny, gwałcąc je niejednokrotnie
na środku ulicy lub też wysysając im krew do końca. Miasto wyglądało
przerażająco. Tom bał się podnieść wzrok. Wszystko przypominało mu o
wczorajszym dniu. A nie chciał o nim pamiętać. Najlepiej wymazałby go z
pamięci. To nadal żywe wspomnienie <i>bolało.</i><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> Większość młodzieńców stała na rynku, gdzie na
podwyższeniu przemawiał generał Albert, dowódca wojsk czarodziei. W tłumie
zgromadzonych Tom mógłby policzyć na palcach jednej ręki, znajdujące się tam
kobiety. Gdy podeszli bliżej chłopak zarejestrował, że drugi z mężczyzn
wywoływał co raz kolejnych kandydatów. Jedni odchodzili z kwitkiem, drudzy
przyjmowali mundur i nowe dokumenty, po czym szli do wozów stojących na ulicy. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Podczas
testu trzeba popisać się umiejętnościami magicznymi – oznajmił Samuel. Tom
skulił się w sobie. Czym on mógłby się popisać? Zrobieniem halucynogennego
eliksiru? Zaśmiał się w duchu gorzko i potarł czoło. To wszystko go
przerastało. Najlepiej położyłby się teraz w łóżku i zasnął. Zasnął i może już
nigdy nie obudził. Po chwili ruszył między tłum. Zostawił Samuela z Peterem i
Loganem. Minęła prawie godzina, kiedy mężczyzna wybierający kandydatów
zatrzymał się przed nim. Zlustrował go wzrokiem od góry do dołu, po czym
prychnął kpiąco i wybrał kogoś innego. Tom przewidywał, że tak będzie, ale było
mu to obojętne. Wiedział, że ze swoją posturą nigdy nie wzięliby go do wojska.
Odwrócił się na pięcie i zaczął zmierzać w kierunku Samuela. Ten widział, co
się stało. Chciałby pocieszyć jakoś chłopaka, ale nie zamierzał kłamać, toteż
oznajmił jedynie:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Poszukajmy
jakiegoś miejsca, gdzie nie będziemy wrzucać się w oczy. – Wszyscy pokiwali zgodnie
głowami i udali się do opuszczonej kawiarni. Nikogo nie było w środku, co było dziwne, bo konstrukcja nie ucierpiała na tyle podczas ataku, aby nie móc
się tu schronić. Peter z Loganem postawili jeden stolik i cztery krzesła
dookoła niego. Każdy usiadł i odetchnął spokojnie. Tom wpatrywał się w frędzle
szala, który jakimś cudem ocalał i wciąż wisiał na jego szyi. Samuel dopiero
teraz go zauważył. Uśmiechnął się pod nosem krótko. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Co robimy
Samuel? – zapytał Logan, po którym najbardziej było widać zdenerwowanie i
niepewność. Peter przyjrzał mu się badawczo, ale nie odezwał się słowem,
słysząc, że kompan kieruje pytanie do przywódcy. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">–
Odpoczniemy chwilę i zaraz poszukamy tylniego wyjścia z budynku. Lepiej, żeby
nikt nie rozpoznał w nas wilkołaków – zaśmiał się gorzko i przetarł twarz
dłonią. W nocy niewiele spał, wraz z kompanami czuwali i wysłuchiwali, czy aby
nie zbliża się zagrożenie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– A… Tom? –
Odezwał się Peter, zerkając na blondyna niepewnie. Było mu go trochę szkoda.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Do niego
należy decyzja – oznajmił Samuel, patrząc na chłopaka. Tom podniósł na niego
zmęczone spojrzenie zaczerwienionych oczu i zaraz wrócił do przekładania
frędzli szalika. Co miał odpowiedzieć? Że chciałby iść z nimi? Czy że wolałby
tu zostać, ale nie samemu, bo ta wizja go przeraża? Nie chciał teraz podejmować
żadnych decyzji. Chciał nie myśleć. Odetchnął głębiej i pociągnąwszy nosem, w
końcu odparł: <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Wymknę się
z wami tylnim wyjściem i poszukam jakiejś kryjówki. Zostanę w Srebrnym Mieście.
– Samuel zmarszczył lekko brwi, ale poza tym nie pokazał po sobie zdumienia.
Choć skłamałby, gdyby powiedział, że zdziwiony nie jest. Myślał, ba, był
przekonany, że Tom zdecyduje się iść z nimi. Przecież to miejsce było
niebezpieczne. Wampiry miały tu teraz zupełnie wolną rękę. Mogły robić, co
chciały. Samuel był zszokowany zachowaniem czarodziejów, dziwił się, że ci
pozwolili krwiopijcom na taką swawolę. Możliwe, że nie byli w stanie nic zrobić.
Możliwe również, że było im to obojętne. Ale jeszcze bardziej nie rozumiał
decyzji Toma. Jednak nie chciał jej podważać. W końcu powiedział, że to on
zdecyduje. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> Chwilę później zaczęli szukać
tylniego wyjścia. Przedostali się przez główną salę na zaplecze i tam je
znaleźli. Wąska uliczka, na którą wyszli prowadziła w dwie strony – jedną z
nich był mur odgradzający las od miasta, a drugim ulica. Tutaj mieli się
rozstać. Tom spojrzał na Samuela i uśmiechnął się wymuszenie. To będzie już ich
drugie pożegnanie. Wilkołak podszedł do niego, by podać chłopakowi rękę. Jednak
w tym momencie niedaleko nich zabłysnął portal. Wszyscy spojrzeli w tamto
miejsce z przerażeniem, oczekując najgorszego. Z niebieskiej poświaty wyszło
kilka postaci, a wśród nich Samuel rozpoznał generała Edwarda. Zanim ten
zorientował się, z kim ma do czynienia, jego ludzie już wymierzali broń w ich
stronę. Samuel uniósł ręce do góry, podobnie jak jego towarzysze. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Panowie!
Spokojnie – oznajmił generał i dał im znak dłonią, by schowali miecze. – To
Samuel, przywódca naszych sprzymierzeńców, wilkołaków – wyjaśnił. Mężczyźni
posłali Samuelowi i reszcie przepraszające uśmiechy i przywitali ich kiwnięciem
głowy. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Generale –
powitał go Samuel i podał mu rękę. Mężczyzna uścisnął jego dłoń i uśmiechnął
się przyjaźnie, choć widać było jak na dłoni, że obecna sytuacja z pewnością
napawa go niepokojem i zmusza do czujności. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Podobno
wilkołaki już wycofały się z Argentum. Co w takim razie tu robisz? – zapytał
mężczyzna z gęstym zarostem na twarzy. Miał ostre rysy twarzy i srogie
spojrzenie, chociaż na ogół był przyjemnym w obyciu człowiekiem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Pomagam
przyjacielowi – wskazał głową na Toma. – Jest w trudnej sytuacji i wciąż nie
wie, co powinien zrobić – wyjaśnił Samuel, domyślając się, że rada Edwarda
będzie przemyślana i możliwie najlepsza. Mężczyzna zlustrował chłopaka
wzrokiem. Średniego wzrostu o wątłej budowie młodzieniec, który jednak… miał
coś w spojrzeniu. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">–
Czarodziej? – zapytał generał. Tom skinął krótko głową i powiedział
zachrypniętym głosem ciche „tak”. Wciąż paliło go gardło od dymu, którego się
wczoraj nawdychał. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Idź z
Samuelem. W Sarihmas znajdzie się dla ciebie praca, magia wróżów nie zawsze
wystarcza. – Chłopak ożywił się lekko na słowa mężczyzny i pokiwał krótko
głową, po czym odwrócił spojrzenie. Był nieco spłoszony i nie wiedział, jak powinien
odnosić się do tego jegomościa. Onieśmielał go. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Dziękujemy
za radę, generale. Powodzenia w misji – zwrócił się już do wszystkich
żołnierzy. Kiwnął głową swoim towarzyszom i chwycił za ramię Toma, po czym
ruszyli we czterech wąską uliczką, by przez inne, równie ustronne miejsca wydostać
się z miasta i udać do wąwozu. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">~∞~<o:p></o:p></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Było późno w
nocy, gdy zdecydowali się zatrzymać. Głównie przez wzgląd na Toma, który już od
paru godzin wspierał się na ramieniu Samuela, a teraz zasypiał na stojąco. Był
widocznie wyczerpany, przepocony, a na dodatek rozpalony. To niepokoiło
wilkołaka, dlatego postanowił przekonać chłopaka do obmycia ciała przed snem.
Blondyn wzbraniał się przez chwilę, zasłaniając się zmęczeniem, jednak w końcu
powłóczył nogami nad rzekę, której woda nagrzała się wystarczająco za dnia, by
w nocy mieć odpowiednią temperaturę. Tom z pomocą mężczyzny rozebrał się i
przysiadł na jednym z gładkich głazów. Strumień rzeki opływał kamień z zawrotną
prędkością i obijał się o zmęczone stopy chłopaka. Woda przyniosła mu ulgę
przez chwilę, niestety zaraz zaczęło robić mu się zimno. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Pozwolisz,
że cię obmyję? – Zagadnął go Samuel, nawet nie czekając na odpowiedź zwrotną.
Zamoczył szmatkę w wodzie i zaczął myć chłopaka, który wydawał się mieć coraz
słabszy kontakt z rzeczywistością. Musiał być bardziej zmęczony, niż na
początku sądził. Skończył go szorować dosyć szybko, po czym wyciągnął
roztrzęsione ciało na brzeg. Opatulił go kocem, mając nadzieję, że Peter i
Logan zajęli się ogniskiem i przyszykowaniem posłania. O jedzeniu nawet nie
myślał. Był za bardzo wyczerpany. Szli czternaście godzin z krótkimi przerwami
i nawet jego, wilkołaka i samca alfę, to zmęczyło. Nie dziwił się, że Tom
odczuł to aż tak bardzo. Miał nadzieję, że zregeneruje siły przez noc. Kiedy
chłopak z ostatnimi pokładami świadomości pomógł Samuelowi w ubraniu siebie, a
raczej starał się to jak najmniej utrudnić, mężczyzna okrył go drugą stroną
koca, którym wcześniej chłopaka osuszył. Moment później sam zaczął się
rozbierać. Wszedł do wody i umył się pośpiesznie, chcąc szybko dostarczyć Toma
do obozu, aby chłopak mógł zasnąć i ogrzać się w cieple ogniska. Mimo upalnych
dni, jak na sierpień przystało, noce były dość chłodne. Samuel wysuszył się
znoszoną koszulą, mając zamiar założyć jutro jakąś inną, po czym podszedł do
młodzieńca. Chłopak zasnął, więc mężczyzna wziął go na ręce i zaniósł do obozowiska.
Peter i Logan już smacznie spali, mając zapewne zamiar odświeżyć się dopiero
nazajutrz. Wyglądało na to, że pierwsza warta należała do Samuela. Nie miał
jednak im tego za złe. Był wdzięczny, że z nim zostali. Położył Toma blisko
ognia, a sam ułożył się niedaleko, by w razie czego mógł szybko zareagować. Tom
był chory i bezbronny, a nawet w pełni sił nie dawał sobie za bardzo rady. Był
drobnym, uroczym i jasnowłosym chłopcem, który obudził w Samuelu zapomniane i
odległe uczucie. Uczucie na tyle silne, że gdy mężczyzna spojrzał na zmęczoną i
rozpaloną twarz chłopaka, serce zabiło mu mocniej. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">~∞~<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> O świcie Peter poszedł zapolować
na jakieś zwierzę, by przygotować posiłek. Musieli zregenerować siły przed
dalszą podróżą. Do wąwozu nie było już daleko i jeśli zdołaliby utrzymać tempo,
mieliby szansę dogonić watahę. Taki też mieli zamiar, dlatego przygotowania do
dalszej wędrówki były dosyć pospieszne. Tom czuł się nieco lepiej, zwłaszcza,
gdy się posilił i napił gorącego naparu z liści lipy. Wyruszyli, gdy słońce
przekroczyło horyzont. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> W południe temperatura była
zdecydowanie wyższa, niż poprzedniego dnia, dlatego częściej sięgali po bukłaki
z wodą. Z tego powodu wkrótce musieli pójść do najbliższego strumienia i
uzupełnić naczynia, by nie odczuwać męczącego pragnienia. Tego zadania podjął
się Samuel, a Tom poszedł za nim, chcąc obmyć rozgrzaną twarz w chłodnym nurcie
rzeki. Szli przez kilka minut, sugerując się odgłosami płynącej wody, aż
dotarli na brzeg wartkiego strumienia. Wilkołak zbliżył się do linii wody i
przykucnął, po czym zanurzył bukłak, chcąc go napełnić. Tom przyglądał się temu
w milczeniu, samemu napełniając drugi. Czuł nieprzyjemną suchość i drapanie w
gardle. Miał się fatalnie, ale nie śmiał narzekać. Samuel i jego przyjaciele
narazili dla niego życie, więc musiał dać z siebie wszystko, by choć odrobinę
im się odwdzięczyć. A przynajmniej nie wadzić w dalszej podróży. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Ile
jeszcze jest drogi do wąwozu? – Zapytał blondyn, przysiadłszy na jednym z pni
pośród innych, spróchniałych drzew, gdy zatkał korkiem naczynie. Las był gęsty,
dziki i mroczny. Między gałęziami przedostawało się niewiele promieni słońca i
gdyby nie one, trudno byłoby im się poruszać w takiej gęstwinie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Na pewno
zdążymy przed zmierzchem. Większość podróżujących zatrzyma się na noc, więc
może uda nam się znaleźć wygodniejszy nocleg – powiedział Samuel, nie patrząc
jednak na chłopaka, a wpatrując się w bukłak. Tom pokiwał do siebie głową, aż
nagle kichnął niekontrolowanie, po czym pociągnął nosem. Zaraz też Samuel
wyciągnął naczynie z wody, zatkał je korkiem i obejrzał się na młodzieńca
badawczo. Tom wyczuł jego spojrzenie i zaraz się odezwał: <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– To tylko
przeziębienie, czuję się dobrze – Samuel nie wyglądał na przekonanego, ale też
nic nie powiedział, bo co miał powiedzieć? Widział, że chłopak choruje, ale nie
był w stanie mu pomóc i zapewnić komfortu na ową chwilę. Na dodatek pewnie był załamany,
ale nie chciał się do tego przyznawać. Miał tylko nadzieję, że bez problemu uda
im się dotrzeć do wąwozu. Obawiał się również, że siły czarodziejów mogły już
podążać w kierunku Sarihmas. Nikt nie przekazał mu podobnej informacji – było
na to zbyt wcześnie. Jednak przeczuwał, że Alimartis właśnie do tego dąży.
Pragnie odwetu i zdecydowanie planuje natrzeć na Krainę Wróżów. Obawiał się,
bowiem nie był głupi i wiedział, że jeśli magowie decydują się na podobny ruch,
to muszą mieć jakiś plan. Plan, którego żaden z ich wrogów prawdopodobnie nie
znał. <o:p></o:p></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">~∞~<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> Tak jak Samuel zapowiadał, przed
zmrokiem wyszli już na wzgórze, z którego było zejście do wąwozu. Przed godziną
minęli las i szli przez porośnięte trawą pagórki. Peter odnalazł ścieżkę jako
pierwszy, po czym zawołał resztę towarzyszy. Zeszli ostrożnie na sam dół, od
razu wkraczając między wozy kupców i podróżników. Niektórzy przyglądali im się
wrogo, inni ciekawie, a pozostali nie zwracali na nich uwagi. Większość z tych
ludzi prowadziła handel, ale byli też i tacy, którzy chcieli uciec z Kariny
Magów. Samuel rozumiał ich zaniepokojenie – sam przecież rozmyślał nad tym, czy
czarodzieje już wyruszyli do Sarihmas, bo to, że tak właśnie chcą uczynić, było
dla niego pewne. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> Rozglądali się w poszukiwaniu
miejsca na nocleg, kiedy wzrok Samuela przykuł skromny, wysłany sianem wóz, na
którym siedział przygarbiony i sędziwy mężczyzna. Wskazał kompanom kierunek
krótkim skinieniem głowy, po czym ruszył przodem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Dobry
wieczór, panie. Sam zajmujesz ten wóz? – Zapytał Samuel, stając najbliżej
mężczyzny, który odpoczywał po podróży. Powoli się ściemniało i przez gościniec
przejeżdżało coraz mniej kupców i innych podróżnych. Owy widok budził spore
wrażenie, choć przecież ten szlak był jedynym szlakiem handlowym między
Sarihmas a Alimartis. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> Staruszek obejrzał się na nich
uważnie, po czym odpowiedział zmęczonym, chrapliwym głosem:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Owszem. –
Samuel kiwnął głową na znak, że rozumie, i już chciał powiedzieć, że szuka wraz
z towarzyszami miejsca na nocleg, lecz staruszek kontynuował: - Za odpowiednią
opłatą możecie panowie tu spać, a nawet z samego rana ruszyć ze mną w dalszą
podróż. – Samuel uniósł nieco brew ku górze, odrobinę zdziwiony. Pozytywnie
zdziwiony. Wydawało mu się, że ludzie nie będą zbyt entuzjastycznie nastawieni
na pomoc obcym, wyrośniętym mężczyznom (przynajmniej w większości). Staruszek w
dodatku był widocznie schorowany i biedny. Z drugiej strony niewiele mogli mu
ukraść, właściwie poza wozem i koniem nie miał niczego wartościowego. Być może
wyszedł z założenia, że z nimi będzie bezpieczniejszy, a w dodatku coś sobie
zarobi. Samuel od razu to w głowie przekalkulował i oferta dziadka mu
odpowiadała. Pozostawało pytanie, ile mężczyzna sobie od nich zażyczy. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Ile ta
odpowiednia opłata wynosi? – dopytał Samuel.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Tyle, ile
uznasz pan za stosowne – odparł staruszek i przesunął się w sam kąt wozu.
Samuel obejrzał się na towarzyszy i dał im znak głową, by usiedli na pojeździe.
Tom bez zastanowienia wlazł do środka i ułożył się na miękkim, choć kłującym
posłaniu, jednak nie śmiał narzekać. W końcu miał szansę odpocząć w odrobinę
lepszych warunkach. Zaraz obok niego położył się Logan, a Peter oznajmił, że
rozejrzy się za jedzeniem. W tym czasie Samuel wszedł na wóz, po czym przeszedł
nad nimi i usiadł naprzeciw staruszka. Ten spojrzał na niego spokojnie, choć
nie z przesadnym szacunkiem czy respektem. Samuel wyciągnął sakiewkę i odliczył
część pieniędzy, po czym powiedział: <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Tyle ci
dam, panie, na sam początek. Po dotarciu na miejsce otrzymasz resztę. –
Staruszek przyjął monety bez słowa, po czym sięgnął do swojego niewielkiego
bagażu i wyjął z niego strawę. Zaczął niespiesznie jeść, kiedy wrócił Peter z
zakupionym od kogoś jedzeniem i podał je towarzyszom. Tom był głodny i resztkami
sił żuł jedzenie. Oczy same mu się zamykały i co raz pokaszliwał, czując
nieprzyjemne drapanie w gardle. Samuel sięgnął po jeden z bukłaków, w których
nie pozostało wiele wody, mimo to do popicia kolacji musiało im wystarczyć. Tom
przyjął od niego naczynie i wychrypiał z trudem:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Dziękuję.
– Samuel uśmiechnął się do niego delikatnie i sam zabrał się za jedzenie
chleba. Przygryzał do niego kawałek wędzonej szynki, przez co i jemu szybko
zaschło w gardle. Gdy Tom skończył pić, wyciągnął dłoń po bukłak, chcąc się
napić. Tom podał mu go, przy czym zetknął palce swojej dłoni z skórą wilkołaka.
Przeszedł go niespodziewany dreszcz i zmieszał się lekko. Ukrył to poprzez
zwrócenie wzroku w inną stronę. Samuel również odczuł lekkie mrowienie w
miejscu, gdzie ich skóra się spotkała, ale nie dał po sobie poznać, że coś
takiego miało w ogóle miejsce. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> Peter i Logan rozmawiali o czymś
półgłosem, co raz śmiejąc się i szturchając na zmianę. Tom zdążył zauważyć, że
tą dwójkę łączyła szczera i mocna przyjaźń. Gdyby nie znał twardych zwyczajów
wilkołaków, pomyślałby, że nawet coś więcej… Trochę zazdrościł im tej relacji,
on sam nigdy w życiu nie miał nikogo tak bliskiego, poza rodzicami i bratem.
Teraz nawet ich stracił. Okropne uczucie osamotnienia i bezsensu ogarnęło go w
tej chwili ze zdwojoną siłą. Żeby zachować twarz i nie rozpłakać się przy
świadkach, odwrócił się tyłem do przywódcy wilkołaków i ułożył do snu. Musiał
być silny, nawet jeżeli było to takie trudne. Samuel dostrzegł, że chłopak nie
dokończył posiłku, ale widząc jego zmęczenie, ostatecznie nic nie powiedział, a
sam się położył, czując spore zmęczenie. Kilka kolejnych dni mieli spędzić w
drodze, upale i potwornej nudzie. Jednak nie mieli wyjścia, jeśli chcieli
przeżyć. A żaden z nich nie zamierzał umierać. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> </span></div>
negroblancohttp://www.blogger.com/profile/15978815170853233529noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-6347498876250557942.post-40864363158094596672016-03-13T12:05:00.001+01:002016-03-14T12:15:59.905+01:00Bitwa Pięciu Królestw - rozdział V<div class="MsoNormal">
<b><span style="color: #9fc5e8; font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt;"><br /></span></b>
<b><span style="color: #9fc5e8; font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt;"><br /></span></b>
<b><span style="color: #9fc5e8; font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt;"><br /></span></b>
<b><span style="color: #9fc5e8; font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt;">Hej! Rozdział V i odrobina emocji, ale więcej
spoilerować nie będę. ;) Ostatnie dwa tygodnie były dla mnie nieco burzliwe.
Mimo to czytałam Wasze komentarze. Doszłam do wniosku, że macie rację -
niejednokrotnie w rozdziałach pojawiają się w literówki. Możecie myśleć, że
wynika to z mojej niedbałości, ale muszę powiedzieć, że jest zupełnie inaczej.
Mam betę, która poprawia moje opowiadania. W dodatku przed dodaniem kolejnego
rozdziału zawsze czytam tekst, który potem wrzucam na bloga. To wszystko
niestety nie wystarcza - nie wiem, czy to wina mojej bety i mnie - być może.
Ale naprawdę chciałabym to zmienić i wpadłam na pewien pomysł. Wy czytacie
rozdziały nie mając wcześniej z nimi do czynienia, więc i łatwiej Wam wychwycić
błędy, których ja po prostu już nie rejestruję. Byłabym wdzięczna, gdybyście w
komentarzach wskazywali mi, w którym miejscu co się nie zgadza. :D</span></b></div>
<div class="MsoNormal">
<b><span style="color: #9fc5e8; font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 13.5pt;">No, długo mnie zeszło. Nie zawracam już głowy i
zapraszam do czytania! </span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt;">
<b><span style="color: #9fc5e8; font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 13.5pt;"><br /></span></b>
<b><span style="color: #9fc5e8; font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 13.5pt;">Enjoy!</span></b><span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<h1 align="center" style="text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif";"><span style="font-size: large;"><br /></span></span></h1>
<h1 align="center" style="text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif";"><span style="color: #9fc5e8; font-size: large;">V</span><o:p></o:p></span></h1>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif";"> </span><span style="font-family: "georgia" , serif;">Rano obudził się
sam, choć dobrze pamiętał, że zasnął w ramionach Samuela. Trochę go to
zasmuciło, ale przecież czego on się spodziewał? Tak było lepiej. Nie powinien
był robić z nim tego, z wilkołakiem, z wrogiem do diabła! Ale jednak to zrobił.
I było tak cudownie, ze nawet jeśli chciał, nie potrafił żałować.</span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif";"> Do domu wrócił wcześnie rano, mając
żałosną nadzieję, że rodzice będą jeszcze spać. Ci oczywiście nie spali – ba,
nawet nie pracowali, tylko prawdopodobnie na niego czekali, bo ojciec siedział
przy oknie, a matka przechadzała się nerwowo z miejsca na miejsce. Gdy wszedł
do środka, dostał porządny ochrzan. Kobieta nie pozwoliła mu dojść do słowa,
więc czekał, aż się wyzłości. Gdy skończyła, odezwał się ojciec: <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif";">– Gdzie byłeś
przez całą noc? – Tom poczuł się w obowiązku powiedzieć im prawdę. A
przynajmniej jej część. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif";">– Z tym
mężczyzną, o którym wam… wspomniałem. – Matka spojrzała na niego zdziwiona i
zaraz uśmiechnęła się lekko. Zaraz jednak zdzieliła go ścierką i odparła:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif";">– Dlaczego nas
nie uprzedziłeś?! Wiesz, jak się martwiliśmy? – Tom skulił się lekko i zasłonił
rękami, po czym powiedział: <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif";">– Wiem, mamo!
Przepraszam! Nie miałem tego w planach, po prostu… była burza i padało.
Zatrzymaliśmy się w gospodzie i jakoś tak… zeszło – wyjaśnił z zakłopotaniem.
Jego rodzice też widocznie się zawstydzili, ale widać ta informacja nieco
poprawiła im humor. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif";">~∞~<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif";"> Minęło kilka dni – długich,
deszczowych i wypełnionych po brzegi nudą. Tom pracował w gospodzie w takich
samych godzinach jak zwykle. Matka próbowała go wypytać, czemu już nie odwiedza
tajemniczego mężczyzny, jak wcześniej, ale zbył ją krótko, tłumacząc, że pogoda
nie dopisuje. To jednak nie uspokoiło kobiety, choć nie pytała więcej. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif";"> W mieście aż roiło się od plotek.
Ludzie mówili, że Złote Miasto przeszło do ofensywy i zaczęło wypierać oddziały
Wróżów z Aurum. Nikt nie wiedział, jakim cudem do tego doszli i jakiej broni
użyli. Wszystko działo się na dniach i przeniesionych informacji było niewiele.
Tom nie mógł zasnąć spokojnie w nocy. Przebudzał się na każdy dźwięk czy głos z
ulicy. Rodzice również wyglądali na spiętych. Niewiele rozmawiali podczas
pracy, choć Tom słyszał zza ściany, że wieczorami dyskutowali nerwowo o
sytuacji w mieście. Oczekiwano, że jeśli czarodzieje odparli wróżów na granicy
Aurum, to prawdopodobnie będą chcieli wyprzeć wroga poza granice Alimartis. To
wszystkich napawało nadzieją, ale i strachem. Raz już przeżyli wojnę i koszmar
walk rozgrywających się na ulicach. Jeśli nie walczono zbrojnie, używano magii.
Nie raz miały miejsce ogromne wybuchy, powalające budynki i świątynie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif";"> Mimo strachu, Tom musiał, tak jak
wszyscy, dalej funkcjonować. Kiedy pogoda się poprawiła, nie miał już wymówek i
musiał zacząć wychodzić z domu. Bał się, że spotka Samuela. Z jednej strony
bardzo tego pragnął, ale doskonale wiedział, że to, co z nim… zrobił, nie było
zbyt rozsądne. Na Boga, byli wrogami! Co niestety nie zmieszało jego entuzjazmu
rysującego się w spodniach na samo wspomnienie o ramionach i innych,
interesujących częściach ciała mężczyzny. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif";"> Było południe, kiedy mijał skromne
stragany na targu, aby kupić potrzebną żywność do gospody. Największa część pieniędzy,
jakie zarabiali szła na zaopatrzenie i inne artykuły, by wypełnić asortyment.
Nie mieli ogromnych zysków z prowadzenia gospody, jednak wystarczało na tyle,
by żyć w miarę godnie z dnia na dzień. Tom wiedział, że rodziców to nie
satysfakcjonuje, ale i tak byli w lepszej sytuacji, niż większość mieszkańców
Srebrnego Miasta. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif";">– Jedwabne
szale! Jesień za pasem, kupujcie jedwabne szale! Cena rozkoszna! – Chłopak
obejrzał się na kobietę, która sprzedawała ubrania. Zaciekawiony podszedł do
stoiska i przyjrzał się owym szalom. Palcami wolnej ręki pogładził materiał i
uśmiechnął się, czując jego przyjemną miękkość. Kobieta przyglądała mu się,
widząc, że może złowić klienta. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif";">– Ile kosztuje
ten czerwony? – zapytał sprzedawczyni zainteresowany jednym, szerokim i długim
szalikiem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif";">– Trzy
srebrniki, dobry panie – odparła. Tom skrzywił się, słysząc podaną cenę. Od
paru lat zbierał na różdżkę, by zacząć szkolić się w ofensywnych czarach. Z
każdej wypłaty odkładał możliwie jak najwięcej pieniędzy, dlatego szkoda mu
było wydać trzy srebrniki, kiedy miesięcznie od rodziców dostawał zaledwie
dziesięć, przeliczając z miedziaków, jakimi obracali w gospodzie. Nagle ktoś
zatrzymał się obok niego i podał kobiecie pieniądze. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif";">– Trzy
srebrniki, miła pani. Proszę zapakować. – Blondyn zerknął w lewo i dostrzegł
Samuela, który właśnie odbierał od kobiety torebkę. Ta patrzyła na nich z
konsternacją, ale nie odezwała się słowem. Samuel kiwnął głową w stronę ulicy,
patrząc na chłopaka. Tom wypuścił z ust wstrzymywane przed momentem powietrze i
rozejrzał się dookoła z czujnością. Niektórzy go tutaj znali i nie chciał mieć
kłopotów. Samuel zatrzymał się przy kolumnie jednego z budynków i zaczekał na
Toma. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif";">– O co chodzi? –
zapytał blondyn i przyjrzał się mężczyźnie podejrzliwie. Samuel uśmiechnął się
do niego lekko i podał mu torebkę z szalem. Tom zmarszczył brwi i już chciał
dowiedzieć się, co mężczyzna wyprawia, ale ten odezwał się pierwszy:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif";">– To dla ciebie
– wyjaśnił, właściwie niczego tym Thomasowi nie wyjaśniając. Chłopak patrzył na
niego jak na wariata, ale z całego ogłupienia w końcu wyciągnął rękę i wziął od
niego mały pakunek z szalikiem w środku. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif";">– Ee… Dziękuję –
wydusił z siebie i spojrzał na mężczyznę. Jak mało kiedy, zatkało go totalnie.
Obejrzał się za siebie i poprawił kosz z zakupami na ramieniu. Samuel
przyglądał mu się spokojnie i nienatarczywie. Mimo to, wyglądał, jakby chciał
coś powiedzieć. Po chwili niezręcznej ciszy, wilkołak w końcu się odezwał: <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif";">– Niedługo zrobi
się niebezpiecznie i prawdopodobnie wrócę z watahą do Sarihmas. – Tom poczuł
dziwny ucisk w piersi i dosięgający go smutek, ale nie pokazał tego po sobie. –
Chciałem cię jeszcze raz zobaczyć i… pożegnać się. – Tom pokiwał głową na znak,
że rozumie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif";">– Rozumiem –
powiedział i spuścił wzrok. Może gdzieś w środku tliła się w nim nadzieja, że
mężczyzna zechce się z nim jeszcze kiedyś spotkać. Być może nawet nie raz.
Niestety jego nadzieje zgasły wraz z słowami mężczyzny. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif";">– Uważaj na
siebie i gdy tylko zaistnieje taka możliwość, uciekaj do Aurum. Miasto jest już
teraz zupełnie oswobodzone, więc będziesz tam bezpieczny. – Samuel mówił
szeptem, więc Tom musiał stanąć nieco bliżej, by go dobrze zrozumieć. Mijający
ich ludzie przyglądali się im ze zdziwieniem, rozpoznając w osobie Samuela
wilkołaka, a tym samym ich wroga. Tom ich jednak wówczas ignorował, napawając
się bliskością mężczyzny. Był taki przystojny! Aż nie chciało mu się wierzyć,
że więcej się nie spotkają. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif";">– Dzięki za radę
– odparł, po czym odchrząknął i spojrzał w oczy mężczyźnie. Ten odpowiedział
spojrzeniem, po czym odwrócił wzrok, jakby…
speszony i oznajmił: <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif";">– Muszę już iść…
Do widzenia, Tom. – Ścisnął jego ramię i wyminął go, ale zanim odszedł,
usłyszał jeszcze ciche słowa Toma. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif";">– Do widzenia,
Samuel. – Mężczyzna posłał mu ostatni uśmiech prze ramię. Zaraz jednak ruszył
przed siebie ulicą. Tom patrzył za nim, dopóki sylwetka Samuela nie zginęła w
tłumie. Później nie pozostało mu nic innego, jak dokończyć zakupy i wrócić do
domu - szarej i smutnej rzeczywistości. Choć słowa wilkołaka świadczyły o tym,
że wkrótce czarodzieje przebiją się do Argentum. A to oznaczało, że rutyna i
monotonność pójdą wkrótce w niepamięć. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif";">~∞~<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif";"> Trzy dni i dwie noce – tyle minęło
od pożegnania Samuela i podarowania Tomowi czerwonego szala. Chłopak chodził
jak struty, uświadomiony w końcu, że jego niesamowita przygoda dobiegła końca.
Nie nacieszył się nią zbyt długo, toteż nie można się dziwić, że był tak
zawiedziony. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif";"> Zbliżał się sobotni wieczór i pracy
w gospodzie było w bród. Tom już od rana pomagał rodzicom w obowiązkach, które
w dzień powszedni wypełniał tylko czasami. Nie chciał myśleć o Samuelu, wolał
zająć czymś ręce i przestać się zamartwiać na zapas nadchodzącą armią
czarodziejów. Jako, że ciężko pracował cały dzień, już około dwudziestej był
tak potwornie zmęczony, że ledwo wyrabiał z roznoszeniem i przyjmowaniem
zamówień. Niestety właśnie o tej porze był rodzicom najbardziej potrzebny. W
dodatku, jak w każdą sobotę, do gospody zawitali mundurowi wróżowie. Byli
bardziej wymagającymi klientami i w dodatku czasem opryskliwi. Właśnie szedł
zanieść zamówienie do stolika, przy którym siedział pewien młody, atrakcyjny,
aczkolwiek grubiański porucznik. Tom odetchnął ciężko i przybrał stoicki wyraz
twarzy, po czym ruszył z trzema talerzami na tacy, by podać je mężczyznom.
Zatrzymał się przy stoliku i bez słowa zaczął rozstawiać zamówienia,
pamiętając, który z mężczyzn co zamówił. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif";">– A oto i nasza
piękna kelnerka – powiedział porucznik, przyglądając się Tomowi z lubieżnym
uśmiechem. Chłopak zerknął na niego i uśmiechnął się wymuszenie. Wyprostował
się, chcąc jak najszybciej odejść od tego towarzystwa, ale mężczyzna złapał go
za rękę. – Zaczekaj moment! Może usiądziesz z nami i porozmawiasz chwilkę? – Zapytał,
ciągnąc go na swoje kolana. Tom zaśmiał się sztucznie i zaczął delikatnie
wyswobadzać. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif";">– Panowie
wybaczą, ale mam robotę – wyjaśnił i w końcu wstał na nogi, odchodząc
pośpiesznie do baru. Ojciec bacznie przyglądał się całej scenie, a kiedy Tom
zatrzymał się przy ladzie, by przyjąć kolejne zamówienia, powiedział:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif";">– Gdy twoja
matka urodziła drugiego syna, ucieszyłem się, że nigdy nie będę musiał martwić
się, że jakiś zboczeniec będzie ją napastował. Nawet nie wiedziałem, jak bardzo
się mylę – skrzywił się mężczyzna i spojrzał na syna ze współczuciem. Tom
zarumienił się lekko, po czym odparł: <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif";">– Wszystko gra
tato, nie martw się – wziął na tacę cztery miski z gulaszem i już chciał ruszyć
w tłum, kiedy matka podeszła do niego z słoikiem i sakiewką, po czym powiedziała:
<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif";">– Idź prędko do
Sary, tej, co mieszka po drugiej stronie ulicy i przynieś mi od niej słoik
mąki. Tylko żeby nie skąpiła i nasypała do pełna! – Zastrzegła i odebrała od
syna tacę. Chłopak pokiwał głową i ruszył ze słoikiem do wyjścia. Na zewnątrz
było strasznie cicho i aż przejął Toma dziwny, niezrozumiały lęk. Wyszedł na
ulicę i przeszedł na drugą stronę, kiedy usłyszał za sobą kroki. Obrócił się i
dostrzegł młodego porucznika. Zatrzymał się i spojrzał na mężczyznę niepewnie.
Ten doszedł do niego i zapytał: <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif";">– Dokąd to,
piękny? – Tom spiął się cały, ale postanowił zachować się w miarę grzecznie i
odpowiedzieć. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif";">– A myślałem, że
uważa mnie pan za niewiastę. – Uśmiechnął się nawet, choć nie był zadowolony z
inicjatywy mężczyzny. Bał się Wróżów i nie chciał z nimi zaczynać. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif";">– Zabawny
jesteś. Dokąd idziesz? – zapytał podchmielonym głosem i przybliżył się o krok
do chłopaka. Tom automatycznie chciał się cofnąć, ale natrafił na kolumnę za
sobą. Wstrzymał oddech, czując nieprzyjemną woń z ust porucznika. Niestety
musiał odpowiedzieć, więc w końcu odetchnął i oznajmił: <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif";">– Do sąsiadki po
mąkę, proszę pana. Chyba nam zabrakło. – Mężczyzna przysunął się jeszcze
bliżej, tym razem stykając się z nim biodrami i przejechał nosem po jego
gładkim policzku. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif";">– Ach tak… -
Cmoknął go wilgotnymi ustami w policzek, po czym kontynuował: - A co był zrobił
twój szef, jeślibyś nieco zabłądził? – Tom wziął głębszy oddech i spróbował się
wyswobodzić, ale mężczyzna złapał go za ramiona i od razu pocałował głęboko.
Tom skrzywił się mimowolnie, do tego smak gorzały dodatkowo go obrzydził.
Odsunął głowę w bok, ale to nie przeszkodziło mężczyźnie w kontynuowaniu
wątpliwych pieszczot. Wcisnął usta w szyję blondyna i naparł na niego kroczem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif";">– Proszę pana…
Nie mogę teraz… – Spróbował go odepchnąć, ale mężczyzna przycisnął go mocniej
do kolumny i zaczął coraz gwałtowniej obłapiać. Tom szarpnął się, ale nie był w
stanie się wyswobodzić. Poważnie się zdenerwował, gdy porucznik rozdarł mu
koszulę i zaczął błądzić dłońmi po jego nagim torsie. Nagle syknął i oderwał
się od czarodzieja. Podciągnął rękaw munduru i spojrzał na świecącą, niebieską
runę, która zapiekła go niemiłosiernie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif";">– Do diabła,
akurat teraz! – Zaklął i nie zaszczycając chłopaka ani jednym spojrzeniem,
ruszył biegiem do gospody po drugiej stronie ulicy. Tom spojrzał na niego z
konsternacją, po czym otrząsnął się z szoku i zdenerwowana. Obejrzał się
jeszcze dookoła siebie, po czym ruszył do domu Sary po obiecaną mąkę. Tym razem
niewiele brakowało, a naprawdę ktoś by mu się dobrał do spodni! Cały się trząsł
i ledwo dotarł pod drzwi domu kobiety. Nie słuchał jej narzekań, a gdy nasypała
mąki, odebrał ją od niej i wyszedł na zewnątrz. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif";"> Ledwo przekracza próg, a słyszy
dziwne odgłosy. Znajome odgłosy. Nagle nocne niebo przecina jaskrawy błysk
światła. Wysoki świst wypełnia jego uszy. Zaraz po nim jest wybuch. Huk. Jeden
z pobliskich budynków zajmuje się ogniem. Mija kilka kolejnych sekund. Długich
jak wieczność. Niebo zaczynają przecinać kolejne, jasne błyski. Budynkami
płoną. Chaos. Tom biegnie do gospody. Chce wydostać stamtąd rodziców. Gdy tylko
zbliża się do drzwi, ze środka wypadają ludzie. Jak dzikie zwierzęta. Zaczyna
się gwar. Omal nie staranowano chłopaka. Zaczyna wycofywać się wraz z ludźmi.
Rodzice. Wyciąga głowę do góry, starając się dostrzec cokolwiek. Ludzie
zaczynają rozchodzić się na boki. Poprzez ulicę pędzą uzbrojeni czarodzieje na
pegazach i koniach, wyżynając stające na drodze osoby. Krew. Krzyk. Tom zostaje
zepchnięty pod budynki naprzeciwko gospody. Nagle dostrzega ich – stoją pod
gospodą, która płonie. Są. Żyją. Obejmują się. Pocieszają. Rozglądają. Żyją.
Tom chce do nich iść. Ale nie może. Jest uwięziony. Uwięziony w żywej pułapce.
Krzyczy przeraźliwie i wyrwa się do przodu. Ktoś na niego wpada. Łapie się
filaru, żeby nie upaść. Wieje potężny wiatr. Ogień. Wszędzie ogień. Wszystko
płonie. Krzyki. Ludzie płoną. Ludzie spod gospody płoną. Jego rodzicie płoną. Tom wytrzeszcza oczy.
Nie rozumie. Usta mu drgają. Co się stało? Jego serce rozdziera przeraźliwy
ból. Tak bardzo obezwładniający. Nie może złapać tchu. Czuje się tak, jakby
wszędzie wokół zabrakło powietrza. Jakby nie było nic. Tylko krzyk. I ogień. I
krew. Krzyk, ogień i krew. Patrzy w pożerający życia płomień i nie może nic
pojąć. Giną jego rodzice. Płoną. Na jego oczach. A on… on jest bezradny.
Krzyczy z rozpaczy. Osuwa się na ziemię. Nie żyją. Właśnie umarli. Łapie się za
włosy. Wyje jeszcze głośniej. Nie żyją. Nie żyją. Nie żyją. Świst. Strzała
wbija się zaraz obok niego. Rozgląda się wokół panicznie. Musi uciekać. Wszyscy
gdzieś uciekają, popychają go, a on ledwo stoi na nogach. Nie ma pojęcia, ile
mija czasu, ale w końcu otrząsa się i rusza biegiem przez wąskie aleje. Musi wydostać
się z miasta. Musi uciekać do lasu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif";"> Chciał żyć. Żyć i pomścić rodziców,
choć wiedział doskonale, że to czarodzieje ich zamordowali. Miał zamiar ukryć
się i przeczekać do rana. Czuł nabiegające łzy do oczu, ale przetarł je szybko,
nie chcąc mieć ograniczonego widzenia. Widział wiele przerażających scen, kiedy
czarodzieje mordowali nieuzbrojonych wróżów. Jego rodacy nie oszczędzali nawet
własnych ludzi, nie raz uderzali zaklęciami na oślep, raniąc innych mieszkańców
Alimartis. Między czarodziejami atakowały też wampiry. Wgryzały się w szyje
magów i wróżów, niekiedy rozrywając ich na strzępy. Wszechobecny ogień, smród
dymu i przerażające sceny wokół przyprawiały Toma o mdłości. W końcu dotarł do
granicy miasta i wybiegł do linii lasu, by nie uciekać przez sam środek polany.
Po kilku minutach czuł, jak paliły go płuca, ale nie przestawał biec. Musiał
dostać się do lasu, tylko tam miał większą szansę przeżyć do rana. Minął
pierwsze drzewa i ruszył przed siebie, wymijając krzaki i inne przeszkody.
Nagle, nie wiedząc kiedy, znalazł się w obozie wilkołaków. Przeraził się nie na
żarty, gdy skoczyły do niego dwa wilki. Myślał, że Samuel wyniósł się już wraz
z sforą, tak jak mu powiedział. Nagle wilki przestały na niego warczeć i
przemieniły się w ludzi. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif";">– Tom! Co ty tu
robisz?! – krzyknął jeden z towarzyszy Samuela, z którym blondyn miał parę razy
przyjemność rozmawiać. Chłopak nie mógł złapać tchu i nie był w stanie
odpowiedzieć, kiedy mężczyzn złapał go za ramię i pociągnął w stronę obozowiska.
Zatrzymali się za Samuelem, który odwrócił się gwałtownie i na widok Thomasa
wytrzeszczył oczy. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif";">– Co tu robisz?
– Tom złapał oddech i drżącym głosem odparł: <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif";">– Ciebie też
powinienem o to zapytać, do diabła! – Warknął, zanim pomyślał. Przecież miało
ich tu już nie być! - Próbuję się ukryć! – Dodał, by wyjaśnić mężczyźnie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif";">– Dlaczego nie
uciekasz do Złotego Miasta?! – Krzyknął Samuel z wściekłym wyrazem twarzy. Podszedł
do chłopaka i złapał go za ramiona. Tom skulił się trochę, przerażonym nawałem
informacji. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif";">– Wszystkich
mordują… ja… nie wiedziałem, co robić. Wszyscy spłonęli – Samuel patrzył na
niego z szokiem wymalowanym na twarzy. Blondyn w jednej chwili zaczął się
trząść i załkał niekontrolowanie. Samuel przyciągnął go do siebie i przytulił.
Głaskał chłopaka po plecach do momentu, aż się względnie nie uspokoił. Gdy Tom
wziął się nieco w garść, odsunął go od siebie lekko, po czym powiedział: <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif";">– Moja sfora
musi już wyruszyć. Ale ja zostanę z tobą do rana i pomogę ci się dostać do
granicy Argentum. – Tom pokiwał głową i otarł twarz z łez. Nie chciał wyglądać
w oczach mężczyzny na ofiarę losu, ale sam był zupełnie bezbronny. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif";">– Zostaniemy z
wami, może generał Edward będzie miał jakieś wskazówki i przekaże nam je z
samego rana – odezwał się jeden z kompanów Samuela. Przywódca pokiwał głową na
zgodę, po czym pożegnał swoją sforę i dał wskazówki becie, jak ma pokierować
watahą. Zaraz potem przygarnął do siebie Toma i razem ruszyli do jamy nieopodal
jeziora. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif";">– Zamienimy się
w wilki, wtedy będziemy bardziej czujni. Położymy się w jamie, a ty między nami
– wyjaśnił Samuel i zaczął się rozbierać, podobnie jak jego przyjaciele. Tom
był tak przygnębiony i apatyczny, że nie zwrócił na to żadnej uwagi. Dopiero,
kiedy znalazł się pomiędzy trzema wilkami, nieco się… przestraszył. W końcu
Samuel wszedł pierwszy do jamy i zaskomlał krótko na chłopaka. Tom, po krótkiej
chwili wahania wszedł do ciasnej i niskiej jamy na czworaka i położył się przy
wilku. Futro Samuela było miękkie i przyjemne w dotyku, a w dodatku grzało. Tom
przylgnął do niego bardziej i wszczepił palce w sierść wilka, głowę kładąc u
dołu jego szyi. Cała jama była wyścielona suchymi liśćmi, więc było całkiem
wygodnie. Po chwili do środka weszły jeszcze dwa wilki, więc niedługo potem w
środku zrobiło się przyjemnie ciepło. Tom bił się z myślami przez chwilę,
przyjmując z trudem do świadomości wszystko to, co się stało. Wydawało się, że
po takiej traumie nie będzie w stanie zasnąć. Ale miękka sierść i ciepło
wilkołaka ukołysało go do snu całkiem szybko. <o:p></o:p></span></div>
</div>
negroblancohttp://www.blogger.com/profile/15978815170853233529noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-6347498876250557942.post-29050771026353668822016-02-27T13:09:00.001+01:002016-02-27T22:01:33.763+01:00Bitwa Pięciu Królestw - rozdział IV<h1 align="center" style="line-height: 150%; text-align: center;">
<span style="color: windowtext;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-size: large;"><br /></span></span></span></h1>
<div style="line-height: 150%; text-align: left;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><b>Hej! Zapraszam na czwarty rozdział. :D </b></span></div>
<div style="line-height: 150%; text-align: left;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><b><br /></b></span></div>
<h1 align="center" style="line-height: 150%; text-align: center;">
<span style="color: windowtext;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="color: #a2c4c9; font-size: large;">IV</span><o:p></o:p></span></span></h1>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> Po
kolejnych dniach upałów, nadeszła następna, gwałtowna burza. Tym razem nastała
w chwili, gdy Tom jeszcze pomagał Rachel w obozie. Mieszał sos z mięsem w
wielkim garnku, wsłuchując się w szum deszczu, wiatru i ogłuszające huki
grzmotów. W dodatku zrobiło się chłodniej, a on nie miał ze sobą niczego
cieplejszego. Obawiał się, że podczas tego powrotu do domu porządnie zmarznie.
Nie pomagał też fakt, że osiemnasta zbliżała się z każdą minutą, a burza na
zewnątrz nie chciała się skończyć – właściwie z minuty na minutę warunki tylko
się pogarszały. Rachel podeszła do niego, również spokojniejsza i widocznie
bardziej czujna, niż zwykle. Wzięła trochę sosu na łyżkę, podmuchała, po czym
skosztowała. Po chwili namysłu powiedziała: <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">–
Pomóż mi to zdjąć z ognia, jest gotowe. – Tom bez słowa złapał za ogromny uch z
jednej strony, gdy kobieta zrobiła tak samo z drugim uchwytem. Kiedy udało im
się odłożyć gar, westchnęli z ulgą, ale zaraz zerwali się z miejsca, gdy
potężny podmuch wiatru poruszył niebezpiecznie namiotem.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; line-height: 150%;">–
Robi się coraz gorzej – stwierdził niezbyt odkrywczo blondyn. Rachel potaknęła
i wyjrzała na zewnątrz przez małą szczelinę. Ledwie zdążyła się odsunąć, a do
środka wpadł młody chłopak i krzyknął:</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; line-height: 150%;">–
Samuel zrobił zbiórkę w głównym namiocie! Chodźcie! – Rachel zatrzymała go i
kazała pomóc w przeniesieniu garnka z jedzeniem. Młody wilkołak widocznie nie
był zadowolony, ale nie zamierzał się kłócić z kobietą – albo się jej bał, albo
sam był głodny. Przed wyjściem przyłożyła ogromną pokrywkę i dopiero we trójkę
wynieśli jedzenie na zewnątrz. Do głównego namiotu był spory kawałek drogi do
pokonania. Gdy tylko Tom wystawił nos poza ściany szałasu, przekonał się, że
prawdziwe zimno panowało na zewnątrz. Zimne krople deszczu uderzały o skórę,
rozbijając się na drobne cząsteczki, a srogi wiatr smagał jego nagie ramiona i
policzki, niczym bicz. Ledwo widział na oczy przez deszcz i szalejącą wichurę,
ale mknął dzielnie z dwójką towarzyszy. Po chwili, która zdawała się trwać
wieczność, dotarli na miejsce i wciągnęli resztkami sił ogarniony gar do
środka. Wszyscy na zapach jedzenia rozpogodzili się na moment, aż po raz
kolejny nie zagłuszył ich potworny huk grzmotu. Niektóre dzieci popłakiwały
przerażone, nie reagując na pocieszające słowa matek. Mężczyźni dyskutowali na
temat ewentualnych zniszczeń, na zapas martwiąc się, ile tym razem będą musieli
poświęcić czasu na naprawianie namiotów i innych przedmiotów codziennego
użytku, które przez burzę mogą ulec zniszczeniu. Tom odsunął się na moment od
Rachel i wielkiego garnka. Zatrzymał się przy ścianie namiotu w kącie, gdzie
nikogo nie było i otarł twarz przedramieniem. Na niewiele się to zdało – był
cały mokry i tylko pogorszył sprawę. Przeklął pod nosem i pochylił głowę, mając
na dzieje, że woda z włosów zacznie spadać na ziemię, a nie na jego czoło i
włosy. Po chwili poczuł na głowie coś miękkiego. Podniósł szybko wzrok i
zobaczył przed sobą Samuela, który położył mu na włosach ręcznik. Uśmiechnął
się do blondyna i powiedział:</span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">–
Dziękujemy za obiad, wszyscy trochę zgłodnieli. – Tom odpowiedział na uśmiech,
nieco zawstydzony bliskością mężczyzny. Gdyby wilkołak tylko wiedział, co
blondyn o nim myślał. Co robił z nim w swoich snach… Na Stwórcę, pewnie byłby
już martwy. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">–
Mam nadzieję, że będzie wszystkim smakować – odparł jedynie i zaczął wycierać
włosy. Odwrócił wzrok, mając nadzieję, że wilkołak już sobie pójdzie, lecz ten
miał mu jeszcze coś do powiedzenia. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">–
Pójdziesz dopiero, gdy choć trochę ustanie burza. Odprowadzę cię. – Tom uniósł
na niego oczy, zastanawiając się, czy nie zrozumiał opacznie jego słów. Czy
Samuel chciał go odprowadzić… samemu? Bez pomocy swoich towarzyszy? Poczuł
dziwny ucisk w okolicy podbrzusza. Ale zaraz…? Jak to dopiero, gdy ustanie
burza? Przecież zaraz musi być w domu!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">–
Ale ja muszę wrócić do do… pracy, wkurzą się na mnie – zaprotestował, nim zdążył
pomyśleć. Samuel uniósł brew zaskoczony, ale zaraz odzyskał rezon. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">–
Nie rozumiem, czemu w ogóle próbujesz ze mną dyskutować. – Odpowiedział
stanowczo, jak na alfę przystało. - Zajmij się czymś do czasu, aż po ciebie
przyjdę. – Odchodząc pokręcił jeszcze głową do siebie, prawdopodobnie nadal
nieco zdumiony. Tom westchnął, zrezygnowany. Rodzice będą się martwić. A nie
chciał im przysparzać trosk. Mieli ich wystarczająco wiele. Gdy skończył się
wycierać, odłożył ręcznik na najbliższą szafkę, po czym podszedł do Rachel i
pomógł jej rozdawać posiłek. Wszyscy byli widocznie zadowoleni, że potrawa była
ciepła i w dodatku mięsna. Gdy już rozdali jedzenie wszystkim zainteresowany,
Tom miał zamiar wrócić do kąta, w którym wcześniej stał sobie spokojnie, ale
Rachel złapała go wolną ręką za ramię i podała mu miskę z jedzeniem, którą
trzymała w drugiej dłoni. Ona też nałożyła sobie jedzenie i wskazała mu wolny
kawałek miejsca między innymi wilkołakami. Chłopak nie był do końca przekonany
– może nie wszyscy życzyli sobie jego towarzystwa przy posiłku. Czas, jaki tu
spędził, pozwolił mu się przekonać, że wspólne jedzenie miało dla sfory ogromne
znaczenie. Ostatecznie poszedł za kobietą i usiadł niepewnie obok, patrząc po
twarzach osób, którym sąsiadował. Niewiele z nich zwróciło na niego uwagę,
niektórzy nawet obdarowali go czymś na kształt uśmiechu lub po prostu krótkim
gestem aprobaty. Uspokojony zaczął jeść, czując, jak ciepła potrwa przyjemnie
rozgrzewa jego wnętrzności. Nie zjadł tego dnia za wiele, więc świeży i smaczny
posiłek był dodatkowo apetyczny. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">–
Będzie mi ciebie brakować w kuchni, młody – odezwała się Rachel, wpatrując się
w swoją porcję. Tom zmarszczył brwi. – To twój ostatni dzień, niedługo
odetchniesz z ulgą – zaśmiała się i zerknęła na niego. To, co zobaczyła, raczej
niewiele miało wspólnego z ukojeniem. Mina chłopaka wskazywała na zdziwienie,
graniczące niemal z szokiem. Odwróciła wzrok, sama też zdziwiona. Czyżby Tom
nie cieszył się, że nie będzie już musiał tutaj przychodzić? Chłopak jednak
otrząsnął się i odchrząknął cicho. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">–
Tak, na pewno. – Uśmiechnął się sztucznie, jakby chciał samego siebie
przekonać, że się cieszy. Ale tak nie było. Był smutny i cały ten smutek
rozprzestrzeniał się po całym jego ciele. Nie spotka więcej Rachel, Margaret,
jej kochanych dzieci, kilku chłopaków, którzy go polubili i… Samuela. A nawet
jeśli go spotka, to już nie będą mogli zamienić kilku niezobowiązujących słów
na temat zupy, ziemniaków, pogody, czy jego pracy w gospodzie. Dokończył
jedzenie, nagle czując się mniej głodnym, niż na początku. Chwilę później
pomógł Rachel odbierać brudne miski. Zerknął na kieszonkowy zegarek. Zbliżała
się dziewiętnasta. Skrzywił się do siebie. Nadal lało, wiało i grzmiało, choć
już nie tak gwałtownie, jak na początku. Samuel kazał mu czekać, ale… nadal się
nie zjawił, choć przecież pogoda odrobinę się poprawiła. W zasadzie mógłby
zaryzykować i iść samemu – przecież dzisiaj kończyła się jego kara. Podszedł do
Rachel i pożegnał się z nią. Uścisnęli sobie dłonie i wymienili delikatne
uśmiechy. Zaraz potem Tom rozejrzał się za Margaret. Dostrzegł ją po drugiej
stronie namiotu z Louisem przy boku i Jackiem na kolanach. Jej mąż trzymał ich
śpiącą córeczkę, Dorothy. Przedarł się przez grupy innych rodzin i zatrzymał
się przed kobietą. Przez panujący gwar, musiał mówić trochę głośniej.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">–
Chciałem się pożegnać – Margaret uniosła brwi, w zdziwieniu, po czym zdjęła
synka z kolan i wstała z swojego miejsca. Podeszła do Toma i zapytała:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">–
Jutro nie przyjdziesz? – Tom pokręcił przecząco głową. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">–
To mój ostatni dzień – wyjaśnił. Margaret westchnęła, jakby zasmucona. Tom
posłał jej słaby uśmiech, nie wiedząc, co zrobić, czy powiedzieć.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; line-height: 150%;">–
Rozumiem. Będziemy za tobą tęsknić – powiedziała i objęła go delikatnie.
Chłopak trochę się zdziwił i speszył, gdyż mąż kobiety patrzył na nich uważnie.
Mimo to sam też objął Margaret i przełknął ciężką gulę w gardle. Kobieta
odsunęła się po chwili i kazała chłopcom pożegnać się z Tomem. Ci jeszcze
widoczniej okazali swoje niezadowolenie – mieli łzy w oczach i nie chcieli
puścić chłopaka. W końcu ojciec przywołał ich do porządku, mówiąc, że tak się
nie zachowują mężczyźni, żeby brali przykład z Toma, przecież on jest dzielny i
nie płacze, jak oni. Chłopak uśmiechnął się nieśmiało do męża Margaret i w
końcu machając im na odchodnym, wycofał się niemal przed samo wyjście z
namiotu. Już miał wyjść na zewnątrz, gdy usłyszał za sobą:</span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">–
Ze mną się nie pożegnasz? – Drgnął zaskoczony i obrócił się gwałtownie. Samuel
patrzył na niego z dezaprobatą. – Kazałem ci czekać. – Tom skrzywił się w
duchu. Trochę się przestraszył, ale co mu szkodziło odpyskować mężczyźnie?
Przecież i tak już nie będą mieli nic wspólnego.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">–
Przecież czekam. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">–
W pół kroku do wyjścia na zewnątrz? – zapytał z kpiną wilkołak i podał mu
ciepły płaszcz. – Załóż to – zażądał krótko i sam założył własne odzienie.
Wyszedł pierwszy na zewnątrz, naciągając od razu kaptur na głowę. Tom zrobił to,
gdy był jeszcze w środku. Samuel czekał, aż ten zatrzyma się obok niego.
Ruszyli ramię w ramię przez obóz. Przez wszechobecne, ciemne chmury zrobiło się
bardziej ciemno i ponuro. Las w takich warunkach napawał grozą i Tom odczuwał
to całym sobą, rozglądając się czujnie, mimo kropel deszczu uderzających mu o
twarz i niejednokrotnie oczy. Przecierał je co chwilę nerwowymi ruchami. Samuel
był trochę spokojniejszy, choć nie mniej czujny, niż on. Był przecież
wilkołakiem i w życiu zapewne nie raz musiał zmagać się z podobną pogodą.
Minęli już las i przedzierali się właśnie przez ogromną i pustą polanę. Tom
widział z daleka pierwsze budynki miasta. Obaj przyśpieszyli do biegu i po
kilku minutach dotarli do pierwszych zabudowań. Kolejny podmuch wiatru zerwał
im obu kaptur z głów, a deszcz lunął niespodziewanie jeszcze mocniej. Samuel
zaklął siarczyście i obejrzał się za siebie. Byli w połowie drogi i ani
zawrócenie, ani dalsza droga nie wchodziły w grę. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">–
Co teraz?! – zapytał Tom, drżąc z zimna. Płaszcz już zupełnie mu przemoknął, a
przez to, że się zatrzymali, chłód jeszcze bardziej mu dokuczał. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">–
Chodź za mną! – krzyknął do niego Samuel. Przeszli przez wąską uliczkę od tyłu
budynków. Wyszli na główną drogę i skręcili z lewo. Przebiegli przez
opustoszałą i zalaną ulicę na drugą stronę, po czym zatrzymali się pod drzwiami
najbliższej gospody. Tom nigdy tutaj nie był, w całym swoim życiu odwiedził
może ze dwie konkurencje i to na drugim końcu miasta, gdy z rodzicami i bratem
chcieli odwiedzić stryja Jona. Weszli do środka, wnosząc za sobą kałuże wody. W
środku nie było tłumów, prawdopodobnie większość wolała nie wychodzić w taką
pogodę. Podbiegła do nich starsza kobieta i odezwała się: <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">–
Dobry wieczór, panowie! Dajcie płaszcze, pomogę! – Jak mówiła, tak zrobiła.
Odebrała od nich przemoczone odzienie i zawołała gestem do lady. Obaj podeszli
we wskazane miejsce. – Podać coś? – zapytała uprzejmie, widocznie poznając
osobę Samuela. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">–
Poprosimy dwa gorące napary. – Kobieta pokiwała głową i dopytała:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">–
Z lipy czy rumianku? – Samuel zerknął pytająco na Toma. Ten zamrugał
kilkukrotnie, po czym zmarszczył lekko brwi w zastanowieniu i odpowiedział
mężczyźnie:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">–
Nie mam pieniędzy – Samuel wywrócił oczami i zironizował: <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">–
A pani pyta cię o drobne, czy rodzaj ziół? – Blondyn westchnął i odwrócił
spojrzenie, speszony. Cicho odpowiedział, że chce napar z lipy. Samuel zamówił
ten sam, po czym chwycił chłopaka za ramię i poszedł razem z nim do stolika
przy komiku. Obaj porządnie zmarzli.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; line-height: 150%;">–
Co powiesz szefowi, gdy jutro pójdziesz do pracy? – Zapytał spokojnie wilkołak,
przyglądając się chłopakowi. Miał uroczo zaczerwienione policzki i mokre włos,
które oklapły mu na czoło. Zaraz jednak blondyn zgarnął je palcami do tyłu i
odetchnął. Powoli się rozgrzewał.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; line-height: 150%;">–
Prawdę – zaśmiał się pod nosem, zanim pomyślał. Tak, mógłby powiedzieć rodzicom,
że spędził czas z owym tajemniczym mężczyzną, raczej by się bardzo nie
gniewali. Po chwili jednak zreflektował się i spojrzał czujnie na wilkołaka.
Ten jednak najpewniej uznał, że był to żart, bo uśmiechał się pod nosem.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">–
Proszę, oto zamówienie. Życzą sobie panowie czegoś jeszcze? – Zapytała kobieta,
gdy położyła na stole dwa kubki naparu. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">–
Nie, dziękujemy – odparł krótko Samuel i ponownie zwrócił wzrok na chłopaka
przed sobą. Tom zachowywał się inaczej, niż na początku – był bardziej…
wyszczekany. To go dziwiło, ale i intrygowało. Wziął w zmarznięte dłonie
naczynie i przystawił je ostrożnie do ust. Napił się odrobinę, nie przestając
zerkać na blondyna. Ten rozglądał się po wnętrzu gospody i trzymał dłonie pod
stołem. – Zatem… mogę za ciebie poświadczyć pracodawcy, jeśli ten miałby robić
jakieś problemy – oświadczył spokojnie. Odłożył filiżankę i oparł łokcie o blat
stołu. Pochylił się trochę i podparł głowę na dłoniach. Tom spojrzał na niego
zdziwiony, a moment później odparł:</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; line-height: 150%;">–
To nie będzie konieczne, pracuję u rodziców. – Samuel uniósł brwi w zdziwieniu.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">–
Nie wspominałeś. – Tom pokiwał głową, po czym dodał: <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">–
Nie było sensu o tym mówić, poza tym, mimo że są moimi rodzicami, dostaję od
nich comiesięczne wynagrodzenie. Staram się być sumienny i unikać sytuacji
takich, jak dzisiejsza. – Wilkołak pokiwał głową, po czym rzucił: <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">–
Rozumiem twoje motywy, ale ukrywałeś prawdę. – Tom uniósł brew i spojrzał na
niego odrobinę kpiąco.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; line-height: 150%;">–
Aresztujesz mnie za to? – Zapytał z wyczuwalną ironią w głosie. Nawet się nie
zorientował, kiedy zaczął mu mówić na ty. Samuel wyprostował się i oparł,
zakładając ramiona na piersi. Zmierzył chłopaka wzrokiem z pokerową miną, po
czym odpowiedział:</span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">–
A chciałbyś? – Tom zadrżał odrobinę na słowa mężczyzny. Czy on coś… sugerował?
Oblizał wargi i sięgnął po swój napój, chcąc kupić sobie odrobinę czasu. Co
powinien powiedzieć? Że owszem, chciałby? Najlepiej, by go związał, zawlókł w
jakieś ustronne miejsce i zerżnął z siedem razy do nieprzytomności? To chciał
usłyszeć Samuel? Bo jeśli tak, to Tom z przyjemnością by się zgodził. Poruszył
się niespokojnie na swoim miejscu, czując, że trochę stwardniał. Wziął łyk ciepłego
naparu, po czym odstawił kubek.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">–
Zależy, na jakich warunkach – odparł z lekkim i, we własnym mniemaniu kuszącym,
uśmiechem. Jeśli Samuel nie to miał na myśli, to zostawi ten temat i spędzą
resztę burzy w nieprzyjemnej ciszy. A jeśli odczyta jego… brudne intencje, to
wtedy… Wtedy Tom będzie się martwił o całą resztę. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">–
Jakieś sugestie? – Samuel widać zrozumiał przekaż jego ostatnich słów. Tom
uśmiechnął się lekko. Tym razem sam pochylił się nad blatem, a nogę pod stołem
przesunął w stronę łydki mężczyzny. Potarł ją delikatnie, mając nadzieję, że
nie ubrudzi mu spodni, po czym powiedział niemal szeptem: <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">–
Mógłbyś mnie schwytać, unieruchomić… może nawet… – nie kończąc, patrzył na
mężczyznę intensywnie, czując szaleńcze bicie swojego serca. Co jeśli Samuel
się wkurzy? I postanowi mu wpieprzyć, albo, co gorsza – zabić! Takie myśli
starały się przebić przez jego odurzony podnieceniem umysł, ale nie podołały.
Zwłaszcza w chwili, gdy wilkołak również pochylił się nad stołem i zatrzymał
swoją twarz trzy cale od twarzy Toma. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">–
Nawet…? – Chłopak poczuł tak silne uderzenie gorąca, że aż odetchnął głębiej i
zerknął na usta mężczyzny. Były wilgotne i choć wąskie, to cholernie apetyczne.
Jak zahipnotyzowany odpowiedział instynktownie:</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; line-height: 150%;">–
Może nawet związać. – Samuel przygryzł wargę i odsunął się ponownie. Tom jakby
wyrwany z transu zamrugał kilka razy i również się wyprostował. Zawstydzony
odwrócił wzrok od mężczyzny i nieco drżącą ręką chwycił kubek. Napił się kilka
łyków już letniego naparu, po czym odstawił puste naczynie. Wilkołak również
dokończył swój napój i odchrząknął cicho. Przetarł usta wierzchem dłoni i
ponownie przyjrzał się chłopakowi.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">–
Gdy broniłeś tej dziewczyny, widziałem w tobie zacięcie, złość, odwagę. Potem
jednak nie stawiałeś się nikomu – powiedział mężczyzna. Tom drgnął na dźwięk
jego głosu, ale nie odważył się na niego spojrzeć. Błądził wzrokiem po sękach
drewna, z jakiego był zrobiony kubek. Mężczyzna przerwał na krótką chwilę, ale
zaraz potem kontynuował: – Stwierdziłem, że moje pierwsze wrażenie było błędne,
a ty po prostu jesteś głupiutkim młodzieńcem, który pragnie choć raz wykazać
się odwagą. Ale dziś znowu zachowujesz się inaczej – jesteś pewny siebie,
momentami arogancki i… na Stwórcę, flirtujesz ze mną. – Tom zarumienił się
lekko na ostatnie słowa mężczyzny. Mimo zawstydzenia spojrzał na niego butnie i
zapytał:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">–
Coś ci się nie podoba? – Samuel uśmiechnął się bokiem ust i pokręcił głową do
siebie. Cholerny szczeniak był… naprawdę interesujący. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">–
Wręcz przeciwnie. Podoba mi się. Ty, Tom, szczególnie – odparł i spojrzał
uważniej na chłopaka. Mimo palącego się ognia w kominku nie było tak ciepło,
jakby mogło być przy pomocy kilku prostych czarów. Jednak zasady wprowadzone
przez wróżów były rygorystyczne, a za ich złamanie groziły srogie represje.
Chłopak czuł niezdrowe podekscytowanie kumulujące mu się w brzuchu. Uśmiechnął
się zadziornie do mężczyzny przed sobą i odpowiedział pytaniem: <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">–
I co z tym zrobisz? – Samuel spojrzał ku górze, drapiąc się po brodzie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">–
Hm… Zacznę od tego, że cię złapię, unieruchomię, potem może zwiążę. – Chłopak oblizał
usta, by za bardzo się nie uśmiechnąć, po czym wstał ze swojego miejsca i
odparł: <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">–
Zaczekam u szczytu schodów. – Samuel skinął głową na zgodę, również wstał z
miejsca i poszedł wynająć pokój. Tom odprowadził go wzrokiem do baru, po czym
ruszył powoli na górę na nieco drżących nogach. Nie mógł uwierzyć, że uwiódł
Samuela – mężczyznę swoich marzeń! Choć wypierał to z siebie na początku, w
chwili, gdy stał na schodach i czekał ze zniecierpliwieniem, był pewien, że
tego chce. Nie myślał o konsekwencjach, ale tylko i wyłącznie o przyjemności i
przygodzie, jaka może mu się już nigdy w życiu nie przydarzyć. Chwilę później
usłyszał kroki. Nie obejrzał się jednak. Czekał, aż mężczyzna wejdzie na górę.
Gdy ten pokonał ostatni stopień, zatrzymał się przed chłopakiem. Złapał go za
podbródek i zadarł mu głowę do góry, po czym wpił się w jego miękkie i pełne
wargi z westchnieniem. Tom stanął na palcach. Chciał choć trochę dorównać
mężczyźnie, ale niewiele to pomogło, więc złapał go za szyję i pogłębił
pocałunek. Nie zdążył jedna wiele zrobić, bo Samuel przerwał pieszczotę i
odsunął się powoli. Zamachał kluczem przed twarzą Toma i uśmiechnął się. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">–
Wejdźmy do środka – zaproponował i ruszył przodem. Zatrzymał się przed drzwiami
z numerem pięć i wsunął klucz do zamka. Blondyn uśmiechnął się szeroko,
wiedząc, że wilkołak tego nie widzi. Nie musiał się powstrzymywać, kiedy ten
stał do niego tyłem. Gdy Samuel uporał się z drzwiami, otworzył je na oścież i
przepuścił Toma przodem. Chłopak skorzystał z niecodziennej uprzejmości
mężczyzny i rozejrzał się po skromnym wnętrzu. W pokoju było ciasno i ciemno, a
okna zostały przysłonięte przez ciężkie zasłony. Wąskie i żelazne łóżko stało
na środku, a do niego był dostawiony mały stolik. Samuel wszedł za nim do
środka i zaczął się rozbierać. Tom popatrzył na niego nieco spłoszony, ale
widząc seksowny tors mężczyzny od razu odzyskał rezon i sam zaczął pozbywać się
odzienia. Gdy chłód uderzył w jego nagą skórę, zadrżał trochę i potarł ramiona.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">–
Chłodno tu – poskarżył się cicho i zlustrował mężczyznę, który stał już w samej
bieliźnie. Tom nie miał pojęcia, że wilkołaki noszą w ogóle takie rzeczy. Nie
skomentował tego, ale tylko dlatego, że ten po chwili zdjął ostatnią część
garderoby. Czekał na ruch mężczyzny. Wilkołak ruszył w jego stronę, a gdy był
już na wyciągnięcie ręki od Toma, blondyn uchylił się i cofnął dwa kroki to
tyłu. Samuel spojrzał na niego ze zdziwieniem, zaraz jednak uśmiechnął się
drapieżnie i zrobił kolejne podejście. Tym razem szybciej i gwałtowniej, ale
chłopak po raz kolejny mu się wymknął, stając po drugiej stronie łóżka. Samuel
błysnął w jego stronę złotymi oczami i wydłużył zęby, po czym w nienaturalnie
szybki sposób dopadł go i przyszpilił do łóżka. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">–
Och! – Wydusił jedynie Tom. Zapatrzył się na przystojną twarz mężczyzny i
odetchnął mocniej, czując uderzenie adrenaliny w żyłach. Samuel też dostrzegł
skok ciśnienia u chłopaka – miał rozszerzone źrenice i zdecydowanie szybsze
tętno. Kiedy chłopak chciał go objąć, ten złapał jego ręce i przycisnął je do
materaca. Samuel uśmiechnął się do niego, ukazując swoje wydłużone kły.
Wyglądały trochę jak u wampirów, a złoty blask oczu dodatkowo je dopełniał.
Jednym szybkim ruchem przewrócił chłopaka na brzuch i przycisnął go swoim
ciałem do chłodnej pościeli. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">–
Złapałem cię, unieruchomiłem… Teraz powinienem związać – szepnął blondynowi do
ucha i otarł się kroczem o jego nagie pośladki. Tom westchnął w poduszkę i
poruszył niecierpliwie biodrami. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">–
Zerżnij mnie już – wydusił i złapał się metalowego wezgłowia. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">–
Jaki niecierpliwy – zaśmiał się Samuel i poślinił palce jednej dłoni, po czym
sięgnął nimi do pośladów chłopaka. Pomacał ciasną i pomarszczoną dziurkę,
czując coraz szybciej napływającego do niego podniecenie. Już był twardy, jak
skała. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">– Nie miałem seksu od miesięcy – wyznał Tom, a
mężczyzna westchnął do siebie i naparł jednym palcem na jego wejście. Blondyn
westchnął głośniej i wyprężył się, czując to znajome, przyjemne napięcie. Był
tak strasznie napalony, że bał się o niespodziewany i przedwczesny wytrysk. Po
chwili Samuel wsunął w niego palec do końca i poruszył nim powoli. Był na
skraju wytrzymałości. On sam nie pieprzył się od początku wojny, kiedy opuścił
swoją narzeczoną. Już czuł kumulujące się w nim poczucie winy, ale do cholery…!
Był przecież mężczyzną z krwi i kości! W dodatku wilkołakiem. Nie miał siły
dłużej się powstrzymywać. Chwilę później wsunął w niego drugi palec. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">–
W porządku? – Zapytał chłopaka. Tom przytaknął, wiercąc się pod nim i
oddychając głęboko, by jak najszybciej się rozluźnić. Nie było to jednak proste
– czuł jak jego mięśnie zaciskają się na palcach mężczyzny. Wziął głębszy
oddech i rzucił delikatne, nieme zaklęcie w chwili, gdy palce Samuela opuściły
jego wnętrze. Po chwili usłyszał, jak ten spluwa. Nic nie widział, ale domyślał
się, że mężczyzna nawilża swojego członka. Przekonał się o tym w chwili, gdy
ten przystawił swojego penisa do jego rozciągniętej dziurki. Sapnął i złapał
się pościeli obok twarzy. Obejrzał się za siebie wilgotnymi oczami. Oblizał
uchylone usta i oczekiwał. Samuel spojrzał na jego twarz i wszedł w niego
jednym, płynnym ruchem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">–
Kurwa! – zaklął Tom i zacisnął zęby. Bolało. Ale cholera, było cudownie. Samuel
pochylił się nad nim i pocałował go między łopatkami. Podpierał się jedną ręką
obok jego głowy, a drugą przesunął po bladym boku chłopaka. W jednej chwili
pożałował pozycji, jaką wybrał, bo chętnie by pocałował blondyna. Poruszył
mocniej biodrami, powoli nabierając równego tempa. Tom pojękiwał cicho i
zaciskał dłonie na pościeli. Samuel czuł, jak mocno go ściska i nawet wyraził
to na głos: <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">–
Jesteś taki ciasny… – Tom uśmiechnął się do siebie, ale zaraz jęknął i
zmarszczył brwi z przyjemności. Może był odrobinę nienormalny, ale lubił, gdy przyjemność
mieszała się z bólem podczas stosunku. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">–
A ty duży… i twardy – wysapał. Wypiął się bardziej i rozsunął szerzej uda. Samuel
złapał go za biodra i podciągnął do góry. Tom uklęknął, choć wciąż miał
pochyloną głowę i opierał ją o poduszkę. Czuł się taki odsłonięty i bezwstydny.
Ale w tamtej chwili znaczenie miała tylko i wyłącznie przyjemność. Wilkołak
ściskał go palcami za szczupłe biodra i posuwał jeszcze szybciej, niż chwilę
temu. Sięgnął jedną ręką do penisa chłopaka i przesunął po nim dłonią. Tom
jęknął jeszcze głośniej i podniósł się gwałtownie do góry. Przywarł plecami do
torsu mężczyzny i oparł głowę o jego nagie ramię. Samuel przesunął ustami po
gładkim policzku chłopaka i szepnął podnieconym głosem: <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> –
Boli? – Tom zaprzeczył krótko i ścisnął ręką palce mężczyzny, które przesuwały
się po jego członku. Dodatkowo zaciskał się rozkosznie i jęczał coraz głośniej.
Odwrócił głowę w stronę mężczyzny i pocałował go namiętnie, od razu wsuwając
język do środka. Samuel zamruczał gardłowo i odpowiedział na pocałunek, jedną
dłonią przytrzymując go za tył głowy. Po chwili przesunął ją po torsie
chłopaka, ścisnął jego sutki, pomasował brzuch. Zaczął poruszać się
mechanicznie – płytko, ale szybko i stymulująco. Obaj oddychali ciężko i sapali
sobie w usta między pocałunkami. Tom jedną ręką objął mężczyznę za szyję i sam
poruszał biodrami, czując, że zbliża się do końca. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">–
Zaraz skończę – wydyszał i opuścił na moment głowę, łapiąc kilka kolejnych
gwałtowniejszych oddechów. – Ach! – Jęknął i odchylił ponownie głowę w tył.
Samuel poczuł na dłoni gorące nasienie młodzieńca i sam już się nie
powstrzymywał – przyśpieszył raptownie i po kilku ruchach spuścił się w wnętrzu
blondyna. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">–
Mmm… – zamruczał i wtulił twarz w jego jasne włosy. Po chwili wyszedł z niego i
położył się na łóżku. Tom usiadł na piętach i spróbował odzyskać oddech. Po
chwili zadrżał z zimna i automatycznie przysunął się do mężczyzny, chcąc się
przytulić. Ten zaciął się na moment, ale nie zaprotestował. Kiedy Tom oparł twarz
o jego rozgrzany tors i splątał z nim nogi, wilkołak objął go ręką w talii. Po
paru minutach ochłonęli na tyle, że zaczęli marznąć, więc Samuel wyciągnął spod
nich kołdrę i przykrył ich szczelnie. Na zewnątrz rozpętała się kolejna burza i
wichura, a deszcz nie przestał padać ani na moment. <o:p></o:p></span></div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; line-height: 150%; text-align: justify;"><span style="line-height: 150%;">–</span> Hmm… Sam… </span><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; line-height: 150%; text-align: justify;">–</span><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; line-height: 150%; text-align: justify;"> szepnął Tom, zasypiając. Wilkołak zerknął na jego twarz i
uśmiechnął się do siebie. Chciałby mieć takiego chłopca przy sobie. Mógłby dbać
o niego, troszczyć się i kochać. Seks z drugim mężczyzną był dla niego
prawdziwym spełnieniem. Dawno nie czuł takiego podniecenia, ekscytacji. Od
wielu lat nie był tak namiętny. Przeczesał palcami jasne włosy chłopaka i objął
go mocniej, modląc się, by ranek nie nadchodził.</span>negroblancohttp://www.blogger.com/profile/15978815170853233529noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-6347498876250557942.post-74328638867230383632016-02-20T21:23:00.000+01:002016-04-29T11:27:23.118+02:00Bitwa Pięciu Królestw - rozdział III<div style="text-align: left;">
<h2 style="text-align: center;">
<b style="font-size: x-large;"><br /></b></h2>
<div style="text-align: center;">
<b style="font-size: x-large;"><span style="color: #9fc5e8;">III</span></b></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> </span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif";"> Minęło
jedenaście dni, odkąd pierwszy raz zjawił się w obozowisku wilkołaków. Czas
mijał mu zaskakująco szybko. Każdy dzień miał wypełniony po brzegi obowiązkami.
Ledwo kładł się spać, a już parę godzin później musiał wstać i znów pracować.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif";"> Było wczesne popołudnie, a on wracał nieśpiesznie z małych zakupów. Mijał ludzi
na swojej drodze, najczęściej kobiety i dzieci. Rozglądał się, jak zwykle, w
poszukiwaniu czegoś interesującego, ale jego dzielnica niemal cuchnęła nudą.
Żyli tutaj biedni ludzie, którzy nigdy nie mieli szansy rozwinąć swojej magii
na tyle, by się dzięki niej utrzymywać. Tom zawsze o tym marzył. Uczył się sam
tyle, ile zdołał, ale prawdą było, że jeśli chciałby umieć cokolwiek wartego uwagi
i choćby jednego miedziaka, musiałby znaleźć nauczyciela. A w tych warunkach
było to niemożliwe. Po pierwsze – wszyscy wykształceni magowie wyruszyli na
wojnę bronić królestwa – po drugie – praktykowanie czarów było zakazane przez
panujących w Srebrnym Mieście Wróżów. To niejednokrotnie napawało Toma gniewem,
ale nauczył się podczas wojny, że lepiej nie buntować się przeciw silniejszym.
To nie miało sensu, jeśli choć trochę ceniło się własne życie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif";"> Dotarł do domu jakiś kwadrans później i zaniósł zakupy mamie, po czym wrócił do
siebie na górę. Miał zamiar poczarować coś dyskretnie, by rodzice się nie
dowiedzieli. Nie chciał ich zamartwiać. Wiedział, że jeśli nie będzie używał
czarów zbyt często, nikt nie zorientuje się, iż faktycznie to robił. Chciał
przygotować sobie eliksir, który wyostrzyłby mu zmysły, odciągnął od
rzeczywistości i pozwolił panować nad snami w nocy. Pragnął przeżywać, chociaż
śniąc, upragnione przygody. Odsunął szufladę i spod zapisanych pergaminów
wyciągnął papierową torebkę z zasuszonymi ziołami. Przeszedł do stolika
nieopodal okna i wysypał niewielką część listków do glinianej miseczki. Usiadł
na krześle i wziął do ręki tłuczek, po czym zaczął mielić listki i szeptać
ciche słowa:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif";">– Da quod
vis, inquam, opus…- Przymknął powieki i wciągnął powietrze przez nos,
czując wokół siebie magię. Swoją własną magię. Uśmiechnął się lekko, jednak nie
zapomniał być skupionym. To nie było trudne, ale wolał uzyskać eliksir o jak
najlepszych właściwościach. Dlatego kruszył dalej zioła tłuczkiem i po raz
kolejny wyszeptał, dokładnie dobierając słowa zaklęcia: </span><span style="font-family: Georgia, serif;">–</span><span style="font-family: Georgia, serif; line-height: 150%;"> Da quod vis,
inquam, opus… </span><span style="font-family: Georgia, serif;">–</span><span style="font-family: Georgia, serif; line-height: 150%;"> przerwał na moment i odłożył ubijak. Z miską w ręce
podszedł do kominka, gdzie nad ogniem gotowała się woda w niewielkim, starym i
czarnym kociołku. Nabrał trochę wrzątku na chochlę i wlał niewielką część do
miski. Wrócił do stołu, odłożył rozgrzane od wywaru naczynie i ponownie usiadł
na krześle. Tym razem wziął do ręki drewnianą łyżkę i zamieszał miksturę. Po
raz ostatni wyszeptał z lekkim uśmiechem: </span><span style="font-family: Georgia, serif;">–</span><span style="font-family: Georgia, serif; line-height: 150%;"> Da quo vis inquam, opus… </span><span style="font-family: Georgia, serif;">–</span><span style="font-family: Georgia, serif; line-height: 150%;"> Zaciągnął się zapachem ziół, zadowolony, że eliksir wyszedł mu całkiem
nieźle. Już nie mógł się doczekać rezultatów, kiedy go wypiję. Czuł dużą
ekscytację na myśl o nocy, która będzie wypełniona po brzegi snami o upragnionych
przygodach i… seksualnych doświadczeniach. Rozsiadł się wygodniej na krześle i
z uśmiechem na ustach przymknął oczy. Jakoś nagle w ciemnościach pod powiekami
Toma, zjawił się obraz Samuela, więc chłopak pośpiesznie otworzył oczy.
Pokręcił do siebie głową z dezaprobatą i niedowierzeniem, po czym zebrał się i
zszedł na dół, by pomóc ojcu z gośćmi.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-family: "Georgia","serif";">~∞~<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif";"> Tak jak już od kilkunastu dni, dziś również spędzał parę godzin w obozie
wilkołaków. I jak na początkuj traktował to jak karę, tak od paru dni
wyczekiwał momentu, aż będzie mógł tu przyjść, spotkać Rachel, siostrę Samuela
i jej rozkoszne dzieciaki. Poznał też kilku miłych chłopaków, mniej więcej w
jego wieku, którzy dopiero wkraczali w szeregi strażników i byli bardziej
swobodni w obyciu. Czas w gronie wilkołaków spędzał zadziwiająco dobrze i
czasem aż nie chciał wracać do domu, do obowiązków, do nudy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif";"> Gdy skończył pomagać Rachel z obiadem dla sfory i reszty obozowiczów, poszedł
do siostry Samuela, Margaret. Ta właśnie ściągała pranie z sznurków, a jej
synowie biegali między prześcieradłami i koszulami, goniąc się nawzajem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif";">– Jack,
Louis! Idźcie się bawić gdzie indziej! – Jej prośby nie zostały jednak
wysłuchane. Chłopcy przestali jej przeszkadzać dopiero w chwili, gdy dostrzegli
Toma. Podbiegli do niego i od razu zaczęli przedstawiać mu nowe pomysły zabaw i
gier, jakie tylko wpadły im do głowy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif";">– Dzień
dobry – przywitał się z kobietą. Ta posłała mu zmęczony, ale pogodny uśmiech i
odpowiedziała:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif";">– Witaj,
Tom. Dziś jesteś wcześniej, niż zwykle – zauważyła. Chłopak podszedł do niej i
odebrał kosz z ubraniami. Kobieta podziękowała mu i odetchnęła z ulgą. Razem
ruszyli do namiotu, który dzieliła z mężem i dziećmi, by odłożyć pojemnik.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif";">– Szybko
uwinęliśmy się z Rachel, dzisiejszy obiad nie był tak bardzo pracochłonny. –
Kobieta przyznała mu rację, ponieważ tego dnia Rachel zaserwowała im zupę z
warzywami i odrobiną mięsa. Wielu ludzi, a zwłaszcza dzieci, kręciło nosami,
jednak nie mieli wielkiego wyboru i zjedli, co im podano. – Za to pani miała
pracowity dzień, jak widzę – dodał i uśmiechnął się do niej nieśmiało. Margaret
jako jedna z niewielu traktowała go niemal na równi z sobą i innymi. Był jej
wdzięczny i musiał przyznać, że bardzo ją polubił.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif";">– A żebyś
wiedział – odparła zmęczonym głosem. Kobieta odłożyła kosz na pranie i podeszła
do kolebki, w którym leżało jej najmłodsze dziecko. Na oko Toma roczna
dziewczynka wyciągnęła rączki do matki i zapiszczała niecierpliwie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif";">– Chyba
zgłodniała – rzucił Tom, przyglądając się, jak kobieta bierze dziecko w ramiona
i całuje je delikatnie w główkę. Margaret przytaknęła i poprosiła go, by
zerknął na chłopców bawiących się na zewnątrz, bo chciała nakarmić małą. Tom
zgodził się od razu, choć przecież mógłby już wrócić do domu. Jednak… nie miał
na to ochoty. Nic ciekawego go tam nie czekało, a tutaj zawsze się coś działo i
już nie wszyscy patrzyli na niego wilkiem (w dosłownym tego słowa znaczeniu),
jak na początku. Czuł się nieco pewniej.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif";">
Podszedł do chłopców i przywitał się z nimi. Ci od razu zaproponowali iść na
spacer, a właściwie pobiegnąć nad rzekę i porzucać kaczki. Tom szedł za nimi,
nieco wolniej i doglądał ich, co chwilę, by nie zniknęli mu z oczu. Gdy
zatrzymał się nad brzegiem, chłopcy szukali odpowiednich kamieni do zabawy i
przekrzykiwali się między sobą. Nagle jeden z nich poderwał głowę i zaseplenił
wołając:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif";">– Tom!
Tom! Będzies sędzią, dobze? – Blondyn zgodził się spokojnie i uśmiechnął
półgębkiem do Jacka. Drugi z chłopców, Louis, był tak zaabsorbowany
poszukiwaniem gładkich i płaskich kamieni, że tylko mruczał coś pod nosem,
odkładając te odpowiednie na dzieloną z bratem kupkę. Po kilku minutach dzieci
zaczęły rzucać kaczki, a Tom zajął się przyznawaniem im punktów. Bawili się tak
do momentu, aż wszystkie kamienie, które nazbierali, nie zniknęły pod taflą
wody. Wtedy postanowili wrócić do obozu i poprosić o coś do picia, bo na
zewnątrz było gorąco i nawet cień rzucany przez rozłożyste korony drzew
niewiele pomagał. Tom też czuł, że pod koniec dnia bez wątpienia przyda mu się
kąpiel. W chwili, gdy pomyślał o wieczorze, uzmysłowił sobie, że przecież w
domu czeka na niego eliksir. Aż poczuł łaskoczącą w trzewiach ekscytację i
uśmiechnął się do siebie pod nosem. Margaret w tym czasie wyszła z małą na
jednej ręce, w drugiej zaś trzymała dwa bukłaki z wodą, które podała chłopcom.
Zaraz potem usiadła pod jednym z drzew i posadziła sobie córkę na kolanach. Mimo
panującego upału, miała na sobie długą spódnicę. Widać, nawet wśród wilkołaków
panowały jakieś normy. Tom musiał przyznać, że z każdym dniem dostrzegł owych
reguł coraz więcej. W sforze panowały twarde zasady. Kobieta poklepała miejsce
obok siebie, patrząc na blondyna. Ten uśmiechnął się krótko i usiadł obok niej.
Dziewczynka na kolanach matki spoglądała na niego ciekawie, jednak z rezerwą. W
zasadzie nigdy się z nią nie bawił, więc nie mógł się dziwić nieufności
dziecka.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif";">–
Koszmarny ten upał. W Sarihmas nie ma aż tak wysokich temperatur. – Tom
zauważył, że Margaret często narzekała. Jednak nie przeszkadzało mu to zbytnio.
Rozumiał ją. Nawet nie wyobrażał sobie siebie w jej sytuacji – z trójką dzieci
i mężem, którego nigdy nie ma w domu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif";">– Odkąd
pamiętam, co roku tak jest. Każde lato musi być upalne i dać w kość, nieraz
porządniej, niż zima w Midis – zaśmiał się, mając nadzieję, że chociaż swoim
nastawieniem poprawi kobiecie humor. Nie pomylił się. Ta zaśmiała się krótko,
dobrze wiedząc, jak krasnoludy psioczą na zalegający śnieg, a także mróz,
odmrażający im kończyny.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif";">– Byłeś
kiedyś w tamtych stronach? – Zapytała. Tom pokręcił przecząco głową, po czym
dodał:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif";">– Nigdy
nie byłem nawet w stolicy Alimartis, Złotym Mieście. Choć zawsze o tym
marzyłem. Chciałem nawet wyruszyć z bratem na wojnę, ale rodzice się nie… – przerwał, nagle zawstydzony. Nie powinien
rozmawiać z nią o tym. Przecież jakby na to nie patrząc, była jego wrogiem.
Każdy wilkołak nim był. Mieli przecież sojusz z ciemiężcami czarodziejów </span><span style="font-family: Georgia, serif;">–</span><span style="font-family: Georgia, serif; line-height: 150%;">wróżami. Kobieta również się zmieszała. Nie był to łatwy temat. Po chwili
nieprzyjemnej ciszy, odezwała się:</span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif";"> </span><span style="font-family: Georgia, serif;">– </span><span style="font-family: Georgia, serif; line-height: 150%;">Samuel długo wzbraniał się przed podjęciem współpracy z Wróżami. Nie chciał
przelewu krwi, zwłaszcza wśród swoich braci. Niestety przywódca Sarihmas
postawił go w sytuacji, w której musiał wybierać między większym i mniejszym
złem. Jako alfa zawsze dbał o los swojej watahy i tym razem postąpił tak samo.
Poszedł na wojnę, by po wszystkim otrzymać pewną część lasów Sarihmas na
własność i nie być już dłużej poddanym rządom miasta. Po dziś dzień ludzie,
którzy zostali w domu, nie czują się bezpiecznie. Podczas polowań kłusowników
nieraz zdarzało się, że któryś z naszych ucierpiał, będąc w wilczej formie.
Podjął się udziału w wojnie, żeby dać szansę przyszłym pokoleniom. By moje i
jego dzieci miały szansę żyć w lepszym warunkach, niż żyjemy my. – Tom słuchał
jej uważnie, dziwiąc się z każdym słowem. Zawsze myślał, że każdy w tej wojnie
walczy o władzę i bogactwo. I cóż, wilkołaki poniekąd też o to walczyły, tylko,
że oni poza władzą chcieli po prostu mieć poczucie bezpieczeństwa i własny
kawałek ziemi. To nieco zmieniało postać rzeczy, zwłaszcza w oczach Thomasa,
który nie miał o tym pojęcia.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif";">– Nie
wiedziałem o tym… </span><span style="font-family: Georgia, serif;">–</span><span style="font-family: Georgia, serif; line-height: 150%;"> przyznał cicho i zapatrzył się przed siebie. Poczuł smukłą
dłoń kobiety na swoim ramieniu i obejrzał się na nią.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif";">– Podczas
wojny każdy kto bierze w niej udział, jest pokrzywdzony. – Tom pokiwał głową, w
duchu przyznając jej rację. To było oczywiste i nie zamierzał użalać się tylko
i wyłącznie nad swoim narodem. Alimartis swoją pychą i poczuciem wyższości nad
wszystkimi, podburzał inne rasy do wojny.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif";">– Więc…
Samuel zostawił swoją rodzinę w Sarihmas, prawda? – zapytał, zaciekawiony, gdy
kobieta wspomniała, o swoich i jego dzieciach.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif";">– Nie
założył dotąd rodziny, ale czeka tam kobieta, z którą ma się ożenić. Jako alfa
musi mieć potomka – wyjaśniła oczywistym tonem. Tom przytaknął, nagle jednak
jakoś… zgaszony. Musiał odepchnąć od siebie podobne, nielogiczne odczucia.
Rozmawiał jeszcze z kobietą na inne, przyjemniejsze tematy, po czym poszedł do
Rachel, by upewnić się, że może już wracać. Gdy otrzymał zgodę, poszedł do
domu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif";"> <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-family: "Georgia","serif";">~∞~<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif";">
Był weekend, sobota, a co za tym szło tłum gości w karczmie. Tom biegał między
stolikami z jedzeniem, kuflami piwa, a czasem nawet z ścierką, by przetrzeć
zwolnione stoliki i przygotować je dla ewentualnych, następnych gości. Tego, że
owi się pojawią, był niemal pewien. Zawsze tak było w soboty. Największą część
gości stanowiły oddziały wróżów, które po całym tygodniu pracy miały w końcu
wolny wieczór. Spotkał też kilku mężczyzn z watahy Samuela, ale kojarzył ich
tylko z widzenia, toteż nie wspomniał o niczym związanym z obozem, czy jego
pracą tam. Był już potwornie zmęczony, a nawet nie dochodziła dziesiąta w nocy.
Odetchnął, gdy stanął przed barem i zaczekał, aż ojciec naleje piwa do kufli.
Nawet matka wybiegała coraz z kuchni, by odebrać brudne naczynia i między
gotowaniem potraw, myć je, aby, nie daj Boże, im ich w końcu nie brakło. Gdy
ojciec w końcu nalał piwa do czterech kufli, Tom przełożył je na tacę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif";">– Który
stolik? – zapytał, nim oddalił się w głąb sali, by przedrzeć się przez głośny
tłum i dotrzeć do odpowiednich gości.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif";">– Drugi
od okna – odparł ojciec, po czym zapytał o zamówienie ludzi siedzących przy
barze. Tom już bez zbędnych słów ruszył z piwem, przedzierając się między
ludźmi. Jak zwykle panował gwar, ale Tom był przyzwyczajony. Dziś po prostu
pragnął wypić eliksir. Zasnąć. Śnić. Mieć w końcu swoje wymarzone fantazje
przed oczami, nawet jeśli to będzie tylko w jego głowie. Zatrzymał się przed
stolikiem i zaczął podawać piwo, kiedy usłyszał:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif";">– Podobno
czarodzieje odparli nasz oddział na granicy Aurum – powiedział jeden z
mundurowych. Tom zamrugał zaskoczony, ale zaraz się otrząsnął i nieco wolniej
zaczął rozkładać kufle, zaciekawiony tematem rozmowy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif";">– Generał
Edward został już o tym poinformowany i angażuje kolejne oddziały, by odeprzeć
ich nagłą ofensywę i dostać się do stolicy – dodał drugi z nich,
prawdopodobnie wyższy rangą. Tom szturchnął trzeciego mężczyznę niechcący, za
co ten zmierzył go surowym spojrzeniem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif";">–
Przepraszam – powiedział i wrócił do baru, by odebrać kolejne zamówienia.
Magowie odzyskiwali przewagę? Nikt nie miał o tym pojęcia. Czasem były jakieś
wycieki, ale przetwarzanie informacji między miastami nie było łatwe. Wróżowie
skrupulatnie dbali, by utrzymać Srebrne Miasto w ryzach.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif";">
Dochodziła druga nocy, a towarzystwo powoli się wykruszało. Tom powłóczył
nogami do baru, gdy skończył ścierać ostatni stolik. Ojciec zbierał na szufelkę
śmieci i kurz zamiecione z podłogi. Matka też wyszła już z kuchni i
przeciągnęła się z głośnym ziewnięciem. Widocznie i ona była na tyle
wykończona, że nawet nie miała siły się wściekać i krzyczeć po nich. Usiadła
przy jednym z stołów, a po chwili dołączył do niej ojciec. Tom zerknął na nich
z konsternacją. Nie mieli w zwyczaju siadać tutaj po pracy, zazwyczaj mama szła
od razu na górę do ich sypialni, a tata zamykał gospodę. Tym razem było
inaczej. Tom zerknął na swoich rodziców znad blatu baru, który ścierał. Oboje
na niego patrzyli. Podniósł na nich pytające spojrzenie, po czym odezwał się:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif";">– Coś nie
tak? – Matka spojrzała na ojca, a kiedy ten się nic nie powiedział, westchnęła
z dezaprobatą i oznajmiła:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif";">–
Chcieliśmy z tobą porozmawiać. – Ojciec pokiwał głową i wskazał mu miejsce
naprzeciw nich, by usiadł. Chłopak odłożył ścierkę i otarł dłonie o tył spodni.
Wyszedł zza baru i podszedł do stolika, przy którym siedzieli rodzice. Usiadł
na krześle i spojrzał na nich z niepewną miną.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif";">–
Zamieniam się w słuch – oznajmił i zerkał to na matkę, to na ojca. Rodzice
spojrzeli po sobie, jakby nie wiedzieli, kto ma zacząć, ale ostatecznie to
ojciec odezwał się jako pierwszy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif";">–
Ostatnio… często wychodzisz i chciałby, to znaczy, chcielibyśmy wiedzieć, co
jest tego powodem – wyjaśnił mężczyzna. Tom był do niego bardzo podobny, choć
włosy miał po mamie – proste i jasne. Jego brat za to oczy i nos miał niemal
takie same, jak matka, ale miał też sporo cech ojca.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif";">– Nie
próbuj się nawet wykręcać. Kim on jest? Długo się spotykacie? – zaczęła od razu
matka, gdy zobaczyła, że syn zwleka z wyjaśnieniami. Tom wytrzeszczył na nich
oczy i poruszył niemo ustami. On? Ale jaki on? I dlaczego…? Skąd oni wiedzieli,
że…?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif";">–
Chcielibyśmy go poznać i wiedzieć, z kim spędzasz tyle czasu. Chyba mamy do
tego prawo? – zapytał ojciec, nie chcąc nawet słuchać innych wyjaśnień. Tom
miał poważne kłopoty. Nie mógł im przecież powiedzieć, gdzie chodzi, nie
chciał, żeby to wyszło na jaw. A przecież nikogo nie miał! I dlaczego oni
wiedzieli, że wolał… mężczyzn? Miał niewiele czasu, aby zdecydować, co
odpowiedzieć. W końcu postanowił powiedzieć prawdę. Cóż, przynajmniej jej jakąś
niewielką część…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif";">– Mamo, tato…
To jest… skomplikowane – odpowiedział w końcu i odwrócił wzrok. Tak bardzo nie
chciał ich okłamywać. Ale co miał zrobić?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif";">– Co to
niby znaczy „skomplikowane”?! Masz nam wszystko wyjaśnić! – zażądała kobieta,
nie chcąc słyszeć żadnych wymówek. Tom podrapał się po karku z zakłopotaną
miną. W końcu jednak westchnął i zaczął… kłamać jak z nut. Przynajmniej we
własnym mniemaniu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif";">– Jest
pewien mężczyzna, który… no… wpadł mi w oko. Jednak on… nie wie, co o nim
myślę. Odwiedzam miejsce, w którym przebywa i… Och, skąd wy w ogóle wiecie, że
ja… lubię… mężczyzn?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif";">– Wszyscy
o tym wiedzą, to żadna tajemnica przecież. Stryjek Jon od dawna wypytuje o
twojego mężczyznę. A my już dłużej czekać nie chcemy, jasne? W takim razie, kim
on jest? Gadaj synek i to już – nakazał z uśmiechem ojciec. Matka, surowa
kobieta również patrzyła na niego tak, jak za każdym razem, gdy była dumna. Oni
naprawdę wiedzieli. I nie mieli nic przeciwko. Tom się naprawdę wzruszył.
Poczuł, że zwilgotniały mu oczy, więc odetchnął głębiej, żeby się uspokoić.
Było mu jeszcze bardziej przykro, że ich oszukuje. Niestety nie miał wyjścia.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif";"> –
Gdy tylko lepiej go poznam, pierwsi się o tym dowiecie – oznajmił. Rodzice
zgodzili się. Wstali z miejsca i spojrzeli jeszcze raz na syna. Po chwili
kobieta odezwała się:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif";">– Chcemy,
żebyś był szczęśliwy, Tom. Dlatego masz o siebie zadbać, rozumiesz? – Podeszła
do syna i objęła go, przyciągając do piersi, jak wtedy, gdy był małym chłopcem.
Tom również objął mamę, czując niewypowiedziane ciepło w okolicy serca.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif";">– I
znaleźć sobie kogoś, kto zadba o ciebie wtedy, gdy sam nie dasz sobie rady. Tak
jak ja i twoja matka – jesteśmy razem i wspieramy się wzajemnie – dokończył
ojciec i też objął syna. Po chwili pożegnali się, życząc sobie nawzajem
dobranoc. Tom poszedł do siebie na górę i zerknął przez okno na zewnątrz,
pochłaniając wzrokiem nocny krajobraz miasta. Na ulicy nie było widać żywej
duszy, gdy nagle zza rogu wyłonił się biały, ogromny wilk. Podniósł łeb w
stronę okna, krzyżując spojrzenie z blondynem, który rozpoznał w nim Samuela.
Spłonił się wyraźnie i odsunął od okna speszony. To o nim opowiadał rodzicom.
Lubił przychodzić do obozowiska, bo było to coś innego, ciekawszego, niż do tej
pory zaoferowało mu jego życie od rozpoczęcia się wojny. Ale był jeszcze jeden
powód – biały wilk, pod którego postacią krył się przystojny i silny mężczyzna,
którego obraz błądził w głowie Toma i sprawiał, że bielizna momentami była dla
niego za ciasna.<o:p></o:p></span></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif";">
Umył się, przebrał i z eliksirem w dłoni położył do łóżka. Wcześniej przelał
wywar do buteleczki z korkiem, który teraz wyciągnął. Przysunął fiolkę do ust i
szybko ją wychylił, przełykając całą zawartość słodko – kwaśnego płynu. Odłożył
buteleczkę na szafkę obok korka i ułożył się wygodniej w pościeli. Przymknął
powieki, czując, że relaksuje się zdecydowanie szybciej, niż normalnie. Otulił
się szczelniej kołdrą, gdy z uchylonego okna zawiał mocniejszy wiatr i zaczął
widzieć pierwsze obrazy przed oczami, nie do końca jasne i zrozumiałe. Zanim
zasnął, usłyszał jeszcze głośne wycie wilka, które dotarło do niego jakby zza
ściany. Mimo to, przed oczami zobaczył Samuela. Kąpał się w rzece nieopodal
obozu wilkołaków, zupełnie nagi i taki piękny, jakim Tomas miał okazję widzieć
go kilka razy. Śmiał się z czegoś i wyciągał rękę do Toma. Chłopak podszedł do
niego, również nagi. Wszedł do wody, po czym przylgnął ciałem do mężczyzny i
zaczął go całować. Ten odpowiedział na pocałunek. Złapał go pod pośladkami i
zarzucił sobie jego nogi na biodrach. Ocierali się o siebie, wzdychali i
całowali bez pamięci. Tom nad tym wszystkim panował. Czuł to. Jego śniadą
skórę, przyjemny, ciepły oddech, muskający go w wrażliwe miejsca na ciele i
silne ramiona, trzymającego go mocno przy sobie. Tak, gdyby to wydarzyło się
naprawdę, Tom nie śmiałby narzekać. I właśnie uzmysłowił sobie, że pożąda
Samuela. I jest nim kompletnie zauroczony.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br />
<br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><b><br /></b></span>
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><b>Dzisiaj mała zmiana - powitanie na pożegnanie. :D Dziękuję za dotrwanie
do końca i życzę udanej niedzieli! :D</b></span></span></div>
negroblancohttp://www.blogger.com/profile/15978815170853233529noreply@blogger.com8